I znów ta sama narracja - czyli odczłowieczenie wyborców nielewackichwydarzenia.interia.pl

http://wydarzenia.interia.pl/wybory/prezydenckie/news-ta-gmina-na-podkarpaciu-glosowala-inaczej-niz-reszta-jestesm,nId,21809517

-Tu nie mieszkają rdzenni mieszkańcy Podkarpacia; żyją tu ludzie wykształceni, ciężko pracujący, potrafiący odróżnić kłamstwo od prawdy. Jesteśmy tą "zieloną wyspą" w regionie, z czego się bardzo cieszę - mówi Interii europosłanka KO Elżbieta Łukacijewska z Cisnej.


Po to zawsze była partia elit, januszy z pogardą do innych oraz zdrajców narodu z poprzedniego ustroju, którzy wydawali wyroki śmierci na Polakach. Jak kurwa oni chcą dotrzeć do kogoś z poza "elyt", skoro to po prostu zwykle zadufane chamy.

#wybory #po #ko #lewackiespierdolenie

15

To raczej pytanie retoryczne.

JASNE ŻE SIĘ UŚMIECHAJĄ! IDOCI UŚMIECHAJĄ SIĘ CAŁY CZAS

Zdjęcie

#pizza

#jagodno

#po

#ko

#pomakrewpolakownarekach

#pispojednoantypolskiezlo

#pispojednozlo

7

Lustracja Rafała Trzaskowskiego.minakowski.pl

Opublikowano 10 listopada 2017, autor: Marek Jerzy Minakowski

http://minakowski.pl/lustracja-rafala-trzaskowskiego/

Rafałek coraz ciekawszą kreaturą się staje

Zdjęcie

ps. #Uszi to jednak dobry kopacz jest.

Dużo ciekawych materiałów i to tylko z jednego filmiku

#trzaskoski

#zydzy

#zydzi

#rodzina

#rafaltrzaskowski

#PO

#KO

#austria

#korzenie

12

Śladami rodzin Trzaskowskich i Arensów - USZIyoutube.com

Czosnkowski ma koszerne korzenie z Austrii

Ciekawe czy coś więcej w tym temacie mógłby powiedzieć Grzegorz Braun bo jego rodzina się w tej historii również przewija.

Kurczę materiał sprzed 4 lat... to pewnie już nie ważny

Uśmiechajcie się, kurffafen SS!

http://www.youtube.com/watch?v=HVKw1qoS4dw&ab_channel=Uszi

Zdjęcie

#trzaskoski

#zydzy

#zydzi

#rodzina

#rafaltrzaskowski

#PO

#KO

#austria

#korzenie

8

Spieszcie się nie bać Tuska. Tak szybko odchodzi...

#tusk #efekttrumpa #polska #usa #polityka #po #ko

17

Prawybory w KO. Sikorski zwycięży dzięki żonie Żydówce?nczas.info

W Koalicji Obywatelskiej zorganizowane zostaną prawybory, w których wyłoniony zostanie kandydat na prezydenta. Zmierzą się ze sobą Radosław Sikorski i Rafał Trzaskowski. Krótko po ogłoszeniu prawyborów Sikorski ogłosił nową „świecką tradycję”, wedle której pierwsza dama powinna być Żydówką. I wedle tej tradycji, Trzaskowski przegrywa.

Pierwsza dama nie jest ważna?

Gdy byłem w liceum, nauczycielka od historii – który to przedmiot był na poziomie rozszerzonym – w dość brutalny sposób wyjaśniła nam, dlaczego Jadwiga była królem, a nie królową Polski. Otóż, jak raczyła nam krótko wyjaśnić, „król rządzi, a królowa to ta, która daje królowi”.

Jest to oczywiście spłycenie roli królowej, niemniej ten jeden aspekt się zgadza. Ale nawet tak płytkie przedstawienie roli królowej nadaje większy sens interesowaniu się nią, niż pierwszej damie. Nie ma bowiem totalnie żadnego powodu, by istniał tytuł „pierwszej damy”. Taka osoba to dosłownie żona wybranego urzędnika na kilka lat.

W przeciwieństwie do królowej nie zależy od niej ciągłość władzy. Królowa wchodziła w związek małżeński z królem, dawała mu potomstwo, które potem przejmowało władzę i była częścią rodziny królewskiej. Demokracja, musząc parodiować monarchię, wymyśliła sobie tytuł pierwszej damy, czyli żony prezydenta. Nic od niej nie zależy i w żaden sposób nie wpływa ona na ciągłość władzy. Teoretycznie powinna być nikim. Prezydent bowiem jest wybrany i pełni swoją funkcję do końca kadencji lub do śmierci. I tyle.

Pierwsza dama powinna być Żydówką w Polin

No więc wygląda na to, że moje podejście zostało „zaorane” przez „nową świecką tradycję”, którą ogłosił Radosław Sikorski. Bo na podstawie żony kandydata na prezydenta można przewidzieć, kto przez system będzie promowany, a kto odpadnie w przedbiegach. Otóż chodzi o to, by pierwsza dama była Żydówką.

„Afera” wybuchła w wyniku rozmowy Sikorskiego z Moniką Olejnik w „Kropce nad i” w TVN24. Olejnik przywołała tekst z „Tygodnika Powszechnego”, wedle którego „dla członków KO problemem jest pochodzenie jego żony” Anne Applebaum.

– Jest już świecką tradycją, że pierwszymi damami powinny zostać osoby pochodzenia żydowskiego – odpowiedział Radosław Sikorski. Następnie wyszedł jeszcze przed wyłączeniem kamer ze studia, nad czym rozczulały się media mętnego nurtu. Politycy KO – w tym Rafał Trzaskowski – wyrażali solidarność z Sikorskim i jego żoną, zaś Olejnik zarzekała się, że nie chodziło jej o podważanie miłości do Żydów.

Sam Sikorski wykonał zaraz potem ciekawy manewr. Napisał na X dość absurdalną jak na demokratyczną rzeczywistość, tezę.

– Uważam, że ustawianie pochodzenia żony kandydata jako tematu w wyborach prezydenckich jest niedopuszczalne. Wbrew insynuacji red. Olejnik nie jesteśmy krajem antysemitów. Od TVN i Warner Bros./Discovery żądam przywrócenia standardów dziennikarskich – napisał na X Radosław Sikorski.

Faktem jest, że większość społeczeństwa interesuje się pierwszymi damami i kandydatkami na to „stanowisko”, które nikomu nie służy i z którego nic dobrego nie wynika. Tymczasem Sikorski sugeruje, że jest to coś złego? Druga sprawa to fakt, jak szybko Polska „awansowała” z ksenofobicznego, antysemickiego kraju do „nie jesteśmy krajem antysemitów”. Jak widać, wystarczy zmiana władzy…

Pierwsze damy III RP były Żydówkami

Wracając do pierwszych dam, publicznie „wydało się”, że teoria spiskowa o wszechobecnych Żydach na najwyższych stanowiskach lub tuż obok osób takowe zajmujące jest prawdziwa. Wygłoszono to w największej telewizji w Polsce przez jednego z dwóch potencjalnych kandydatów na prezydenta z niemal najbardziej prosystemowej – zaraz za PiS – partii, czyli KO.

– Minister Sikorski przyznał u Moniki Olejnik, że pierwsze damy w Polsce, to Żydówki! Ameryki może nie odkrył, ale Polacy mogliby wreszcie otworzyć oczy, że począwszy od Jolanty Kwaśniewskiej, mooooże z pominięciem tylko Marii Kaczyńskiej, co do której nie mam pewności, WSZYSTKIE żony prezydentów Polski były żydówkami! Niech Polacy w końcu ogarną, że przypadkowi ludzie nie zostają w naszym kraju prezydentami, a naród tylko myśli, że ma wybór – napisał na X Piotr Korczarowski z eMisja.tv.

Anne i Małgorzata

Sikorski w prawyborach może wygrać, bo Trzaskowski nie ma Żydówki za żonę, tylko obrażoną na Kościół kobietę o wołyńskim pochodzeniu, która z przyczyn politycznych odmawia z katolickiej perspektywy zbawienia swoim dzieciom. Żona prezydenta Warszawy to Małgorzata. Nie mówiła o sobie „Żydówka”, tylko „dumna Ślązaczka, oddana Warszawianka”.

Sama określa, że jest zaangażowana w tzw. prawa kobiet. Oczywiście, pod tym pojęciem chodzi o promowanie prawa do mordowania nienarodzonych dzieci. Ponadto w rozmowie z „Vogue Polska” ogłosiła, że nie posłała swojego syna do I Komunii Świętej. Powód: Działania biskupów.

– Uznaję otwarte powiązanie polskiego Kościoła z władzą za zaprzeczenie wartościom, których miał być wzorem: skromności, empatii, pomocy słabszym. Kościół nie zdał egzaminu, gdy PiS atakował sądy czy prawa kobiet – powiedziała Małgorzata Trzaskowska.

– Kwestie wiary są osobistą sprawą każdego człowieka. Pochodzę z rodziny, która czynnie udzielała się w życiu Kościoła. To dla mnie ważna sprawa. Dzieci w przyszłości same zdecydują o swojej relacji z Kościołem. Ja tak je wychowuję, aby wartości wynosiły z domu, a przykazania i prawdy wiary miały w sercu – przekonywała z kolei w rozmowie z rybnik.naszemiasto.pl.

Tymczasem Anne Applebaum to Żydówka z rodziny żydowskich progresywistów. Jak sama twierdzi, jej pradziadkowie wyemigrowali do USA w trakcie panowania cara Aleksandra III z terenów dzisiejszej Białorusi.

Jest lansowana w mainstreamie na dziennikarski autorytet, choć jej polityczna publicystyka opiera się na prostych – żeby nie powiedzieć, że prostackich – hasłach toporności typu „ktoś jest be i śmierdzi”. Wystarczy wspomnieć artykuł w „The Atlantic” jej autorstwa, który zatytułowała „Trump mówi jak Hitler, Stalin i Mussolini”. Fundamentem jej „autorytetu dziennikarskiego” jest nagroda Pulitzera, którą otrzymała 20 lat temu za książkę „Gułag. Historia sowieckich obozów”, która jednak jest publikacją dotyczącą historii.

Z kolei jak Trzaskowska ma korzenie na Wołyniu, tak Applebaum polskością najwyraźniej gardzi, za to zachwyca się ukraińskością. Np. portal onet.pl w maju 2014 roku przytoczył tekst Applebaum – którą wtedy przedstawiał „Anna”, a nie „Anne” – dla newrepublic.com. Żona Radosława Sikorskiego usprawiedliwiała w nim „niewielkie nacjonalistyczne grupy na Ukrainie” jako „jedyną nadzieję” Ukrainy od rozpadu i degeneracji społecznej. Z tej okazji nawet usprawiedliwiała nacjonalizm.

Ma także właściwe dla systemu zamordystyczne tendencje. 11 listopada na stronie internetowej „Tagesschau” opublikowano wywiad z Anne Applebaum, w którym z przerażeniem wręcz stwierdza, że ludzie przestali słuchać „dziennikarzy”, tj. propagandystów od powtarzania haseł w mainstreamowych mediach, tylko o wiele częściej wiedzę czerpią na własną rękę z mediów społecznościowych. W związku z tym Applebaum chce „uregulowania” tj. kontroli i cenzury mediów społecznościowych.

Applebaum inna od innych żydowsko-prezydenckich żon?

Redaktor Naczelny „Najwyższego Czasu!” dr Tomasz Sommer ocenia, że żona Radosława Sikorskiego jako pierwsza dama byłaby innym rodzajem Żydówki, niż dotychczasowe.

– Między żonami prezydentów Komorowskiego i Dudy a żoną prekandydata Sikorskiego, jest jednak zasadnicza różnica. Te dwie pierwsze to katoliczki pochodzenia żydowskiego, a ta druga to po prostu Żydówka i syjonistka, która nawet dobrze nie mówi po polsku. Choćby to świadczy o tym, kto w tym stadle dominuje kulturowo – napisał na X dr Sommer.

Rzeczywiście, jest to istotna różnica i wiele nam mówi o państwie na ziemiach polskich. Z drugiej strony czy kogoś to dziwi?

Polacy pozwolili się wpędzić w kompleksy i żyją przeszłością sprzed kilkudziesięciu lat. W USA od kilku lat, obok skrajnego czarnego rasizmu i ojkofobii, dumnie podnosi głowę patriotyzm i reakcja sprzeciwiająca się obcej dominacji. Tymczasem przeciętny tubylec żyjący na terenie Polski – przekonany o swojej „normalności” – cały czas podkula ogon po oskarżeniu o rasizm czy ten słynny antysejsmityzm. Co widać chociażby po niby-prawicowych politykach, którzy zrobili karierę na antysystemowych hasłach czy też niby-prawicowej dużej partii, która też przecież uczyniła prezydentem gościa z żoną „żydowskiego pochodzenia”.

http://nczas.info/2024/11/15/prawybory-w-ko-sikorski-zwyciezy-dzieki-zonie-zydowce/

#usmiechnietapolska #ko #po #sikorski #wybory #polin #zydzi

6

Budżet i wojna. Gonitwa króliczkanczas.info

Minister finansów Andrzej Domański zaprezentował, będący podobno wyrazem hojności i odpowiedzialności budżet na nieuniknienie nadciągający 2025 rok. W Sejmie odbyła się gorąca acz nic nie zmieniająca debata nad opłakanym stanem finansów naszego kraju zadłużonego od Bałtyku aż po szczyty Tatr. Wobec rekordowego deficytu, jaki przygotowała koalicja październikowa, niektórych co bardziej spiskowych Internautów niepokoją pojawiające się w przestrzeni publicznej wojenne wypowiedzi ze strony kolejnych generałów. Na szczęście jednak, jak już przeszło pół wieku temu odnotowali Skaldowie, nie chodzi o to, by złowić króliczka.

Zdjęcie

Obecny koalicyjny gabinet Donalda Tuska po raz pierwszy zaprojektował własny, hojny, ale za to też nieodpowiedzialny budżet na nieubłaganie zbliżających się kalendarzowych dwanaście miesięcy. O ile jeszcze w bieżącym roku można było tłumaczyć się pułapkami zastawionymi przez przebiegłych poprzedników, o tyle teraz takie wyjaśnienie nie ma już racji bytu. Przynajmniej w teorii, gdyż w praktyce politycy Koalicji Obywatelskiej, w imieniu której głos w debacie zabrał poseł Janusz Cichoń, wyjaśnili, że chociaż podobno jest aż nadto dobrze, to jest tak źle właśnie ze względu na fatalne zarządzanie publicznym groszem przez osiem ostatnich lat. Wystąpienie posła Cichonia podczas dyskusji nad planem finansowym koalicji październikowej, podczas którego niestrudzenie krytykował Prawo i Sprawiedliwość, można podsumować jego własnymi słowami, iż „ponoszą koszty zaniedbań poprzedników”. Parafrazując powtarzającą się w słynnej bajce dla dzieci frazę, nie sposób nie zauważyć, że „wszystko by im się udało, gdyby nie te przeklęte pisiory”.

Nie przestajemy się uśmiechać

Zarówno ze słów szefa resortu finansów, jak i informacji przedstawionej na rządowej stronie, można wywnioskować, iż budżet skupia się na trzech obszarach. Pierwszym z nich jest obronność, a więc przygotowanie naszej rozbrojonej armii na podobno nadciągającą niechybnie wojnę. Jak wiadomo, bezpieczeństwo jest najlepszym pretekstem nie tylko do ograniczania wolności obywateli, ale także drenowania ich kieszeni, bowiem nikt nie byłby tak nikczemny, aby sprzeciwiać się rządowym planom w tym zakresie. Drugim obszarem były państwowe inwestycje, które zdaniem Sławomira Mentzena z Konfederacji „nie powinny oczywiście być tak niewydajne, jak te dokonywane” przez rząd warszawski. Problem w tym, że politycy w ogóle nie powinni zajmować się inwestycjami, ponieważ każda „inwestycja” dokonywana przez lewiatana, to brak efektywniejszej inwestycji w sektorze prywatnym. Już Milton Friedman zauważył, że rządzący dysponują środkami w najgorszy możliwy sposób, gdyż wydając nieswoje pieniądze na nieswoje potrzeby, a zatem nie mają ani motywacji do oszczędności, ani nie wiedzą dokładnie, czego obywatelom potrzeba. Trzecim obszarem była „jakość życia”, przez co nasi umiłowani przywódcy rozumieją upadające centralistyczne usługi medyczne oraz świadczenia socjalne. Z jednej strony będziemy mieli zatem do czynienia z dosypywaniem środków do studni bez dna, jaką jest państwowa ochrona zdrowia, z drugiej z coraz większym przekładaniem pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej – będącymi często kieszeniami tego samego delikwenta – podczas którego niespodziewanie część z nich się zapodzieje.

Rekordowo wysoki deficyt, wynoszący 289 miliardów złotych, miałby być podobno niższy, gdyby nie spłata zobowiązań z czasów rządów partii Jarosława Kaczyńskiego. Domański stwierdził, iż „w warunkach porównywalnych z rokiem 2024 deficyt ten ukształtowałby się na poziomie nieprzekraczającym 181 mld zł” i wytłumaczył, że „na kwotę deficytu składa się między innymi spłata wspomnianych już wcześniej ponad 63 mld zł zobowiązań z tytułu obligacji PFR [Polski Fundusz Rozwoju – przyp. R.P.] i BGK [Bank Gospodarstwa Krajowego – przyp. R.P.]”. Nawet gdyby uprzejmie przyjąć tłumaczenie szefa resortu finansów, to dalej nie tłumaczy to najwyższego deficytu w historii III Rzeczpospolitej. Wspomniane przez Domańskiego 181 mld zł razem ze spłatą zobowiązań daje kwotę zaledwie 244 mld zł, a więc gdzieś zapodziało się kolejnych kilkadziesiąt miliardów złotych podatników. Któż jednak by się przejmował takimi drobiazgami, kiedy ojczyzna jest w potrzebie. Zadłużenie naszego ogołoconego kraju zatem nieustannie rośnie i nic nie zapowiada zmian w najbliższej czterolatce, a tylko w nadchodzącym roku na same koszty obsługi zadłużenia wydamy gargantuiczną kwotę przeszło 75 mld zł. Co prawda, pod rządami koalicji październikowej nieuchronnie zmierzamy na zderzenie ze ścianą, ale przynajmniej nie przestajemy się uśmiechać.

Sejmowa debata została zwieńczona odrzuceniem wniosku o odrzucenie projektu ustawy budżetowej, w związku z czym ten trafił do komisji. Zanim jednak do tego doszło, na mównicy sejmowej nastąpił prawdziwy wysyp socjalistów wszelkiej maści. Ot, poseł Zbigniew Kuźmiuk z PiS-u chwalił się, iż „osiem lat ich rządów, to co najmniej podwojenie dochodów budżetowych”. Od drugiej strony do sprawy podszedł poseł Tomasz Trela z Lewicy, przechwalając się niesamowitymi wydatkami, które „zbliżają się do absolutnego rekordu”. Niezależnie od barw partyjnych politycy zupełnie nie zważali na to, iż im mniej pieniędzy w budżecie, tym lepiej, gdyż każda złotówka w ich rękach, to złotówka wyrwana z rąk podatnika i zmarnowane pieniądze. Sprawiedliwość trzeba oddać jedynie posłowi Mentzenowi, który przytomnie zauważył, że „w budżecie powinno być jak najmniej pieniędzy, bo ludzie efektywniej sami wydają swoje pieniądze niż za pośrednictwem polityków i urzędników”. Minister Domański w odpowiedzi do posła Kuźmiuka stwierdził wprawdzie, że „to nie cyrk”, lecz oglądający obrady w okrąglaku obywatele mogliby być sceptycznie nastawieni, co do tak odważnej deklaracji pryncypała premiera Tuska.

Widmo wojny za rogiem

Również Mentzen zwrócił uwagę, że „nie mamy żadnego kryzysu, nie mamy żadnej katastrofy (…), w tym momencie nie toczy się na naszych ziemiach żadna wojna, a mimo to mamy rekordowy deficyt i rekordowy dług”. Ten fakt odnotowali także zaniepokojeni zwolennicy teorii spiskowych, według których nasi umiłowani rządzący mieliby być gotowi wciągnąć nasz umęczony kraj w jakąś wojnę, wyznając zasadę, iż jest ona najlepszym sposobem na umorzenie długów. Ów przestrach podsyciły dodatkowo wypowiedzi płynące ze szczerości serca wojskowych. Na początku października gen. Wiesław Kukuła oznajmił, że „wszystko wskazuje na to, że jesteśmy tym pokoleniem, które stanie z bronią w ręku w obronie naszego państwa”. O ile faktycznie teoretycznie mogłoby zdarzyć się tak, że bylibyśmy zmuszeni do obrony naszej ojczyzny, to uzasadnione wydają się obawy, iż musielibyśmy to czynić gołymi rękami. Z jednej strony co chwilę napływają informacje o brakach sprzętowych w polskiej armii, z drugiej zaś polskie społeczeństwo jest jednym z najbardziej rozbrojonych w Europie, a gros obywateli nie ma żadnego obycia z bronią. Do wypowiedzi gen. Kukuły odniósł się nawet minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, nieśmiało przyznając, że coś jest na rzeczy, gdyż „to nie jest odosobniony głos”, a ponadto „musimy być gotowi na każdą ewentualność”.

Minął nieco ponad tydzień, a media rozpisały się o deklaracji gen. Rajmunda Andrzejczaka, która padła podczas konferencji Defending Baltics. Gen. Andrzejczak zadeklarował, że „jeśli (Rosjanie – przyp. R.P.) zaatakują choćby centymetr litewskiego terytorium, odpowiedź nadejdzie natychmiast (…) uderzymy bezpośrednio w Petersburg”. Do tych słów odniósł się Grzegorz Braun, oznajmiając, że Wojsko Polskie „nie powinno palcem kiwnąć w obronie tej małej, wyludnionej, wrednej antypolskiej, bismarkowskiej, anglosaskiej i żydowskiej kreatury, jaką jest współczesna Litwa”. Wpis polityka w mediach społecznościowych wzniecił falę oburzenia, jakoby europoseł Konfederacji podważał sens Traktatu Północnoatlantyckiego i wypisywał Polskę z NATO. Słynny artykuł 5 traktatu waszyngtońskiego głosi jednak jedynie, że w przypadku ataku na jedno z państw członkowskich, każdy z sygnatariuszy podejmie „działania, jakie uzna za konieczne, łącznie z użyciem siły zbrojnej”. Z tego zapisu wynika zatem jasno, że „działanie” może oznaczać stanowcze tupnięcie nóżką i wyrażenie oburzenia, a użycie sił zbrojnych absolutnie nie jest obligatoryjne.

Gonitwa za króliczkiem

Pomimo panicznych nastrojów, jakie zapanowały w duszy części obserwatorów życia politycznego w naszym urokliwym bantustanie po wypowiedziach gen. Kukuły i gen. Andrzejczaka, obawy o wciągnięcie Polski w wojnę nie są obecnie uzasadnione. Bardziej od niej opłacalne jest powtarzające się regularnie straszenie społeczeństwa zagrożeniem militarnym i utrzymywanie go w stanie niepewności, tak aby każdy podskórnie wyczuwał, że wojna czai się tuż za rogiem. Nie ma bowiem lepszego pretekstu niż obronność i bezpieczeństwo do ciągłego rozszerzania sfery kompetencji władz i ściągania pieniędzy z obywateli. W końcu, jak zauważyła w tekście do piosenki Skaldów Agnieszka Osiecka, „nie o to chodzi, by złowić króliczka, ale by gonić go”.

http://nczas.info/2024/10/27/budzet-i-wojna-gonitwa-kroliczka/

#budzet #usmiechnietapolska #tusk #ko #po

5

Ministerstwo Sprawiedliwości nie mogło odwołać Piotra Schaba bez pozytywnej opinii kolegium. Co więc zrobili? Uznali, że żadnej opinii nie było

Tutaj są przepisy prawa, art. 27

http://sip.lex.pl/akty-prawne/dzu-dziennik-ustaw/prawo-o-ustroju-sadow-powszechnych-16909701

Bodnar wymyślił, że "opinia negatywna" tak naprawdę nie jest negatywna, bo

W trakcie posiedzenia nie podjęto uchwały, która merytorycznie odnosiłaby się do argumentacji przedstawionej w uzasadnieniu wniosku Ministra.


Tylko, ze w przepisach nic nie ma o argumentowaniu ani że argumentacja ma być "wystarczająca" i według kogo ma być wystarczająca. Ministerstwo zasięga opinii (co zrobili), a kolegium opinii udziela (co również zrobili).

KO - partia miernot popierana przez miernoty

#polityka #ko

13

Ministerstwo szykuje nam nową Polskę. Bez samochodów i samolotównczas.info

Ministerstwo @MKiS_GOV_PL szykuje nam nową Polskę. Pomysły kolejnego ograniczania wolności, które pojawiły się już w kwietniu tego roku, z ochotą są kontynuowane przez dyktaturę Tuska.

Przygotowanie analizy efektów wprowadzenia w Polsce środków określonych w dokumencie Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) „A 10 – point plan to cut oil use”, czyli kolejne absurdalne przepisy unijne juz niedługo zapewne pojawią się w Polsce.

Co na początek? Ogranicznie prędkości na autostradach, dni bez samochodów w miastach, ogranicznie podróży lotniczych.

Strefa czystego powietrza w Warszawie będzie już od przyszłego roku. Co dalej?

http://nczas.info/2023/12/26/ministerstwo-szykuje-nam-nowa-polske-bez-samochodow-i-samolotow/

#zamordyzm #ue #lewackalogika #lewackiespierdolenie #tusk #ko #ekoterror #bolszewicy

18

Koalicja „13 Grudnia” pokazuje prawdziwą twarztwitter.com

Pomijając drogę na „skróty” w opanowaniu reżimowych mediów i łamanie prawa przez rzekomo najbardziej „praworządnych”, warto zajrzeć też za kulisy nowej administracji rządowej. Pierwsze decyzje nowego wojewody lubelskiego, Krzysztofa Komorskiego, to wprowadzenie do urzędu flagi UE i zdjęcie Krzyża.

Krzysztof Komorski jest politykiem PO i nowym wojewodą lubelskim. Wśród pierwszych jego decyzji był zakaz używania fajerwerków. Nakazał też zdjęcie krzyża ze ściany urzędu. Wymiana kadr jest zjawiskiem normalnym, wymiana „bogów” raczej nie…

Krzysztof Komorski, rocznik 1983 to członek Platformy Obywatelskiej. Był radnym sejmiku województwa lubelskiego i wiceprezesem MOSiR „Bystrzyca”. W przeszłości był miejskim urzędnikiem, pracownikiem Urzędu Marszałkowskiego. W 2015 roku został zastępcą prezydenta Lublina.

W Sali Kolumnowej w urzędzie wojewódzkim flagi Unii Europejskiej nie były obecne od ośmiu lat. Wyprowadził je w 2016 roku ówczesny wojewoda lubelski, czyli Przemysław Czarnek, po tym, jak w Komisji Europejskiej wszczęto procedurę „badania praworządności” w Polsce.

W sprawie zdjęcia Krzyża, Komorski stwierdził, że „to normalna czynność”. „Dla mnie, jako urzędnika, jest czymś zwyczajnym. Nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. Są to standardowe, rutynowe działania, które przyszły mi w pierwszej kolejności do głowy po wejściu do tej sali” – tłumaczył nowy wojewoda.

http://twitter.com/ArturStelmasiak/status/1738179680572743823

#lewactwo #ko #ue #pacholkiue

14

Bodnar spotkał się z Żydami. „Konieczność przyjęcia w prawie definicji antysemityzmu”nczas.info

Na stronach Ministerstwa Sprawiedliwości ukazała się informacja o spotkaniu szefa resortu i Prokuratora Generalnego Adama Bodnara z przedstawicielami społeczności żydowskiej. To oczywiście pokłosie „interwencji gaśnicowej” Grzegorza Brauna.

Do spotkania Bodnara z przedstawicielami spółczesności żydowskiej doszło 14 grudnia, czyli dwa dni po tym, jak poseł Braun ugasił chanukowe świece w Sejmie przy użyciu gaśnicy.

„Do spotkania doszło w związku z haniebnym czynem, jakiego we wtorek (12 grudnia br.) dopuścił się poseł Konfederacji Grzegorz Braun w siedzibie Sejmu RP. Minister Sprawiedliwości Adam Bodnar wyraził swoje najwyższe oburzenie zachowaniem posła Konfederacji” – czytamy na stronie resortu sprawiedliwości.

W spotkaniu uczestniczył także m.in. Prokurator Krajowy Dariusz Barski. Pospieszył on z płomiennym zapewnieniem, że czyn Brauna będzie przedmiotem „intensywnych czynności prowadzonych przez prokuraturę”. Ta zaś będzie się ubiegać o uchylenie przez Sejm immunitetu posłowi Konfederacji.

Jak podano, spotkanie miało „dużo szerszy zakres tematyczny”. Wśród wątków, jakie się pojawiły, wymieniono „systemowe działania, które pozwolą skuteczniej walczyć z przejawami mowy nienawiści i antysemityzmu”. Co więcej, na ten „problem” uwrażliwiani mają być pracownicy sądów i prokuratury – zapewne po to, żeby żaden zbrodniczy wybryk nie uszedł ich uwadze.

„W szczególności zwrócono uwagę na powszechną dziś praktykę nie przyznawania organizacjom reprezentującym środowiska żydowskie statusu strony poszkodowanej w postępowaniach dotyczących aktów antysemityzmu” – czytamy.

Rozmawiano także na temat ewentualnego powołania międzyresortowej rady, która miałaby wypracować „całościowe rozwiązania dotyczące spraw walki z antysemityzmem”. Ponadto, jako kluczowy problem wskazano „konieczność przyjęcia w prawie definicji antysemityzmu opracowanej przez IHRA – Międzynarodowy Sojusz na rzecz Upamiętnienia Holokaustu (International Holocaust Remembrance Alliance)”. A definicja ta jest niezwykle szeroka.

Przypomnijmy, że Polska pod rządami PiS, w październiku 2021 roku, uznała tę definicję. Resort kultury, kierowany wówczas przez Piotra Glińskiego, podkreślał, że „Polska jako członek Międzynarodowego Sojuszu na rzecz Upamiętnienia Holokaustu (International Holocaust Remembrance Alliance – IHRA) poparła w 2016 r. przyjęcie przez Sojusz roboczej prawnie niewiążącej definicji antysemityzmu”.

Dodano też, że nasz kraj uznał „roboczą prawnie niewiążącą definicję antysemityzmu IHRA za ważny i oczywisty punkt odniesienia w przeciwdziałaniu temu zjawisku”.

Definicja ta została przyjęta 26 maja 2016 roku. „Antysemityzm to określone postrzeganie Żydów, które może się wyrażać jako nienawiść do nich. Antysemityzm przejawia się zarówno w słowach, jak i czynach skierowanych przeciwko Żydom lub osobom, które nie są Żydami, oraz ich własności, a także przeciw instytucjom i obiektom religijnym społeczności żydowskiej” – czytamy w definicji IHRA.

Strona żydowska natomiast przyznała, że niepokoi ją „narastająca na świecie fala antysemityzmu”. „Nadzieje na odwrócenie tego negatywnego trendu wiążą z realizacją Strategii UE w sprawie zwalczania antysemityzmu i wspierania życia żydowskiego (2021-2030)” – zaznaczono.

http://nczas.info/2023/12/21/bodnar-spotkal-sie-z-zydami-koniecznosc-przyjecia-w-prawie-definicji-antysemityzmu/

#szabesgoje #bodnar #ko #zydzi #antysejsmityzm

24