Muszę się wygadać, bo powoli odchodzę od zmysłów i męczy mnie to niemiłosiernie.
Zostałem pobity przez byłego partnera mojej obecnej narzeczonej i przez jego kolegę we własnym domu.
Typ miał od początku ze mną jakieś problemy. Od początku mi groził i każde nasze spotkanie kończyło się awanturą, albo tym, że musiałem wzywać na niego policję, bo groźby, które rzucał były za ostre i zawsze przychodził pod blok z kimś innym i próbował mnie sprowokować do bójki, albo do wyjścia z bloku. Działo tak się wiele razy. Z moją obecną partnerką miał dziecko, które mieszkało z nią i wykorzystywał ten pretekst, żeby wejść do mieszkania, kiedy akurat wiedział że tam jestem. Przez pierwsze pół roku, zanim zacząłem się spotykać z moją obecną partnerką nie odwiedzał jej wcale, ani nie korzystał z prawa do widzeń. Dopiero kiedy ja się pojawiłem to on zaczął się dzieckiem interesować i czasami je zabierał. Jednak w niepełnym wymiarze. Przychodził do domu, zabierał córkę na ,,weekend" a po 15 minutach dziecko wracało, bo tacie coś wypadło. Później się dowiedziałem, że próbował zdobyć moje dane osobowe i wypytywał jakim autem jeżdżę, o nazwisko, gdzie mieszkam.
Spotkania były coraz rzadsze, a dzieciak coraz bardziej oddalał się od ojca i wolało z nami siedzieć niż z nim. Jak przychodził czas na wizytę, albo pisał że chce się spotkać to dzieciak uciekał do dziadków, albo prosił matkę, żeby wymyśliła coś, aby nie musiał się z nim widzieć. Kilka miesięcy później się dowiedzieliśmy, że ojciec wyzywał i poniżał dzieciaka za to że mu nie pomaga w tej sprawie. Dowiedzieliśmy się, że innym razem częstował je papierosami, albo kazał pić piwo. Po kilku takich akcjach, dzieciak się odciął i przez ponad dwa lata ten facet nie pojawiał się w naszym życiu w ogóle. Od czasu do czasu dzwonił i wyzywał ich, że są chuja warte. Zablokowali go obydwoje.
Po dwóch latach dzieciakowi zabrakło spotkania z ojcem i jego rodziną (dziadkowie, wujkowie) i przywróciło kontakt. Tym razem tatuś był grzeczny, rozpieszczał potomka i dawał pieniądze. Spotkania były częstsze.
I tak pewnego dnia siedzieliśmy sobie z dziewczyną w domu, spaliśmy, bo byliśmy po nocce, słyszymy jak ktoś wchodzi do domu. Okazało się, że to mój pasierb, który zabrał coś z domu i wyszedł, wtedy się przebudziliśmy. Po 5 minutach wrócił i zaczął z nami rozmawiać. I w tym momencie drzwi do mieszkania się otworzyły i wszedł były partner mojej żony i zaczął go wołać. Dziewczyna podeszła do drzwi i kazała mu wyjść, zauważyła wtedy, że jest z nim ktoś jeszcze. Zaczął jej blokować drzwi ręką i stwierdził, że przyszedł do dziecka i on może tu sobie wchodzić. Gdy mnie zobaczył to próbował się na mnie rzucić, ale dziewczyna zagrodziła mu drogę, więc zaczął ją szarpać i próbował odepchnąć. Rzuciłem się w jego stronę, bo bałem się że zrobi jej krzywdę. Wypchnąłem go na klatkę schodową i wtedy zaatakował mnie ten drugi facet, który stał tam razem z nim i w dwójkę zaczęli mnie bić, a gdy mnie przewrócili to zaczęli kopać.
Dziewczyna próbowała coś zrobić, ale nie była w stanie, będąc dwa razy mniejsza i zaczęła wołać o pomoc. Wyszedł wtedy sąsiad, który zobaczył dwóch typów, którzy kopią mnie na ziemi. Wtedy się uspokoili i uciekli.
Wzywałem policję, jechałem do szpitala i złożyłem zawiadomienie na komisariacie.
Potem poznaliśmy nowe fakty w tej sprawie. Pasierb nam powiedział, że spotkali się na mieście z ojcem i dołączył kolega, a potem poszli trójką do naszego bloku. Kazał pasierbowi wejść do domu i wziąć coś z niego i ojciec podkreślił, że ma drzwi nie zamykać na klucz za sobą. Jednak pasierb to zrobił i gdy wyszedł z domu, został zrugany za to, że nie otworzył drzwi i kazał mu wejść drugi raz, co zrobił.
Na policji zeznał, że słyszał krzyki dobiegające z domu i dlatego wszedł do mieszkania.
Dochodzenie, czekanie na rozprawę, rozprawa.
W sądzie udało się udowodnić, że są winni i działali celowo. Wszystkie dowody na to wskazywały i nie było opcji, aby się z tego wywinąć. POZATYM obaj się przyznali do wszystkiego!
I wiecie co?
Sąd stwierdził, że nic mi wielkiego się nie stało i przesadzam. Ojciec miał prawo się spotkać ze swoim dzieckiem i się wywiązuje ze swoich obowiązków (przypominam, że dwa lata przed tą akcją, dzieciak nie chciał z nim rozmawiać, a po tej akcji, aż do rozprawy też zerwał kontakt.) Stwierdził że ja, partnerka, oraz pasierb koloryzujemy. Oskarżeni jako przykładni obywatele, niekarani oraz mający rodziny na utrzymaniu nie zasługują nawet na zawiasy, więc dostaną grzywnę w wysokości 2000zł!
Obydwaj się śmiali na rozprawie, a ja miałem wrażenie, że to nie oni, a ja siedziałem na ławie oskarżonych.
Sędzia się mnie pyta, w które oko dostałem z pięści. Mówię, że nie pamiętam. To sędzia na to: a to co? codziennie dostajesz po twarzy?
Zwróciłem uwagę na to, że sprawcy uciekli i nie czekali na policję tłumacząc się, że mieli inne plany i im się nie chciało czekać. Więc mówię sądowi, że po tej akcji pasierb poszedł do ojca, który stał cały czas przed blokiem (chciałem zwrócić uwagę, że mieli inne plany i stali sobie gdzieś blisko, ale nie mogli przyjść i złożyć od razu wyjaśnień przy patrolu, który przyjechał)
Tego w nawiasie nie wspomniałem, bo sąd zaczął na mnie krzyczeć: A TO CO? NIE MÓGŁ SIĘ Z OJCEM SPOTKAĆ? MA PRAWA ZABRANE, ALBO COŚ?
W tym momencie przestałem w jakikolwiek interesować się sprawą, a byłem zdany sam na siebie, bo prokuratora nie było. Czułem, że nic nie zrobię i tak, a sprawcy się śmiali. Sąd nie zwracał im uwagi, ale atakował mnie, więc wiedziałem już, że nic nie zdziałam. Nawet moje pytania do oskarżonych były odrzucane, a były to właśnie pytania w stylu: Czemu weszliście do bloku? Dlaczego zabrałeś kolegę, na widzenie z dzieckiem? Czemu nie zaczekałeś na przyjazd policji, skoro słyszałeś, że dzwonię? Chciałem udowodnić, że była to zaplanowana akcja, bo przyznali się tylko do pobicia, a jako przyczynę chcieli podać, że ja się znęcam na dzieciakiem. Nigdy mu krzywdy nie zrobiłem w żaden sposób i sam to potwierdził. Szkoda że ojciec potrafił uderzyć i znęcać się psychicznie i tu było wszystko cacy.
Od Sędzi usłyszałem, że koloryzuje, że moja narzeczona koloryzuje, że pasierb koloryzuje.
Że nic takiego mi się nie stało, parę stłuczeń i siniaków.
Że ojciec spełnia swoje obowiązki.
Typ na sali sądowej po usłyszeniu wyroku zaczął się śmiać i mówić że to grosze

I teraz nie wiem co zrobić. Liczyłem że dostanie przynajmniej jakieś zawiasy, aby go to trochę utemperowało i bardziej się pilnował przed takimi akcjami, ale skoro po takim czymś, nie poniósł żadnych konsekwencji to zaraz odwali inny numer, dlatego myślę o złożeniu apelacji i wynajęciu adwokata. Błąd, że nie zrobiłem tego teraz, ale liczyłem na prokuratora, który jak wspomniałem był nieobecny.
Musiałem się wygadać, bo mnie to zżera.
#sady #sadownictwo #prawo #zalesie