Kupiłem laptopa w poniedziałek. Dziś patrze że z lewej strony pojawił się martwy piksel, doszukałem się też drugiego na środku. Laptopa i tak planowałem zwrócić bo mi nie odpowiada. Jeszcze tylko dokończę God of War i ogram Elder Ringa i oddaje do sklepu ten szajs. #komputery #usterka #zalesie

6

#smiecizglowy epizod 47

Opowiem wam o mojej pierwszej w życiu książce, którą przeczytałem i jakie oburzenie wywołało to u mojej rodzicielki.

Moje relacje z matką, są dosyć ciężkie i w ogólnym rozrachunku ciężko mi się z nią dogadać i nie mogę z nią przebywać za długo w jednym pomieszczeniu. Powodów tego stanu rzeczy jest masa. Najwięcej jednak składa się na to pierdół, które może nie wydają się jakoś istotne to jednak gdy doda się wszystko do siebie to wyjdzie z tego komedio-dramat, który przeżywałem przez większość mojego życia.

No bo jak można zakwalifikować zmuszenie do chodzenia do kościoła co niedzielę, gdy samemu się siedziało w domu? Co miało na celu oglądanie pogrzebu Jana Pawła II w telewizji mając kilka lat? Co miało na celu trzymanie mnie zamkniętego przy biurku, aż będę miał czerwony pasek na świadectwie? Co miało na celu zamknięcie małego dzieciaka, bo nie umiał zawiązać butów? Co miało na celu, mówienie, że zamknie się mnie jak krowę w szopie i będę trzymany na łańcuchu? Mówienie, że mnie się odda? Straszenie? Ciągłe porównywanie do innych dzieci. Etc. Etc.

Pierdoły, za które ktoś inny by powiedział, żeby wziąć się w garść. Jednak częstotliwość tych pierdół była przeogromna. Mogłem dostać zjeby za odłożenie mleka nie na swoje miejsce w lodówce, a największym hitem, było wytknięcie mojej przegrywowej natury i twarz mojej mamy zalana łzami, bo jej koleżanki to mają już wnuki, a ona nie.

Moja mama była fanatyczną przeciwniczką gier, technologii oraz bajek dla dzieci. Dobrze przewidywała, że nadejdzie czas, iż rodzice będą swoim pociechom włączać tableta, telefon i puszczać inne frizy. Chociaż za moich czasów koledzy grali w cs-a, tibię i gta. W telewizji mówili, że gry powodują przemoc, więc trzeba było to ograniczać jak to tylko możliwe. Moja matka do dziś pluje sobie w brodę, bo kupiła mi z ojcem pegasusa i zagrywałem się w mario. Do dziś tego żałuje, bo to przez to stałem się przegrywem piwniczakiem bez zdolności społecznych, więc skutecznie ograniczała mi dostęp do gier. Limity, szlabany za byle co etc. W każdym razie nie miałem o czym rozmawiać z moimi kolegami w szkole. Bo ja w tym czasie siedziałem zamknięty w pokoju i patrzyłem tępo na książki.

Otóż to! Żeby mama nie dawać mi grać, oglądać bajek, albo musieć się mną zajmować, znalazła idealny sposób, żeby spełnić się jako matka, a dodatkowo żebym nie był narażony na zły wpływ technologii, ogłupiających gier i bajek, więc kazała mi się uczyć, a co jakiś czas przepytywała z tego. Trzeba było umieć 100% jeśli chociaż na jedno pytanie odpowiedziałem źle. To mama się uśmiechała. Mówiła, że muszę jeszcze się pouczyć. Oczywiście nie mogę przyjść za 5, 10 czy 15 minut, bo nie będę umiał na pewno. Mam przyjść za godzinę minimum i nie wolno mi się oddalać od biurka w ogóle.

I cyk pora na M jak Miłość

Ciekaw jestem czy mogę być jej wdzięczny za tę szczodrość i miłość jaką mnie darzyła i nie pozwoliła mi na ogłupiający wpływ telewizji i gier komputerowych sama mając wypaczony mózg telenowelami, a mi każąc się uczyć takich głupot, że nawet teraz nie potrafię znaleźć przykładów. Po prostu miałem zamknąć mordę, siedzieć w pokoju i się uczyć.

I tak pewnej soboty dbając o moje dobro i przyszłość, wiedząc, że czeka mnie sprawdzian z angielskiego, zamknęła mnie w pokoju przy biurku i kazała się uczyć do egzaminu. Mam jej nie wołać, póki się nie nauczę, bo wpierdol. Nie odejdę, póki nie będę umiał wszystkiego, a jak skończę to mam jeszcze 5 przedmiotów do nauki, więc weekend miałem już zaplanowany.

Znając podstawy matematyki, lepiej niż ona, wiedziałem, że nie ma sensu uczenie się. Nie zdążę, a i tak nie czeka mnie za to żadna nagroda, bo dostałem karę za 3 z matematyki, a to oznaczało, że nawet nie pogram wyznaczonej godziny w weekendy i mogę tylko tępo oczekiwać końca weekendu. Na dwór nie wyjdę (na dobrą sprawę, ja się zastanawiam co wtedy robiłem gdy nie musiałem się uczyć, a miałem i tak kary, które były mierzone w miesiącach i sobie przypomniałem: https://lurker.land/post/51jjrGDOl).

W takich warunkach nie miałem nic do roboty. Nie mogłem odejść od stołu, bo mama cały czas kontrolowała i przedłużała mi wtedy karę, więc musiałem siedzieć i przewracać od czasu do czasu kartki w podręczniku, bo mama też kontrolowała czy za długo na jednej stronie nie jestem…

Skąd ten upór u mnie? Nie wiem, ale pomyślcie sobie, mając lat 8-15 ile wy byście wytrzymali bezsensownej nauki i ciągłych obowiązków, pozbawieni wszelkich rozrywek za wszelką głupotę? To był jedyny sposób na bunt, za każdy inny dostawałem wpierdol i kary, a któregoś razu rodzice przesadzili i skończyłem wtedy z depresją.

Jakimś cudem nawinęła mi się wtedy Książka: ,,Przygody Tomka Sawyera”. Wypożyczyłem ją ze szkolnej biblioteki. Nie była to lektura szkolna wtedy, a poprosiłem wtedy jakąś dziewczynę, by mi coś poleciła. Jak potem ogarnąłem, zrobiła to na odwal się. Niby była oczytana i dostała nagrodę za przeczytane książki, ale tak naprawdę po prostu je wypożyczała i odnosiła po tygodniu, a statystyki się zgadzały. Jednak trafiło się jak ślepej kurze ziarno i miałem co czytać.

Zacząłem spokojnie i nim się obejrzałem, zaczęło to lecieć, a zimowe sobotnie popołudnie zaczęło mi lecieć bardzo szybko. Od czasu do czasu mama wpadała zobaczyć czy się uczę, jednak mi nie przeszkadzała, widząc moje zaangażowanie, jednak nie widziała, co czytam. Zorientowała się po trzech godzinach, kiedy byłem tak przejęty książką, że nie usłyszałem jak wchodzi. Podeszła do mnie i w pierwszej chwili się uśmiechnęła.

Pamiętam do dziś ten uśmiech. Taki dumny, widać było na jej twarzy radość, a zaraz potem mina jej zrzedła, zrobiła się czerwona i zabrała mi książkę, coś tam na mnie krzycząc, a ja zostałem wyrwany z tego wspaniałego i wciągającego świata z powrotem do tego pokoju, szarych ścian i otwartego podręcznika od angielskiego. Wyciągnęła mnie wtedy za ucho, zaczęła się drzeć i wyszła z książką, a ja dalej patrzyłem tępo w podręcznik, rozmyślając nad tym, co się wydarzy.

Ogólnie to czułem się wtedy źle. Jakbym zrobił coś niewyobrażalnie podłego i złośliwego. Jakbym kogoś zabił. Takie poczucie winy zostało we mnie wzbudzone i czułem się podle. Jakbym zdradził swoich rodziców, zawiódł na całej linii. Nie miałem takich wyrzutów patrząc tępo i nie robiąc nic jak robiąc cokolwiek. Bo chociaż nie wypełniałem swoich obowiązków to przy okazji nie miałem żadnych przyjemności. Jak na moje dziecięce oko to była sytuacja najbardziej fair. Jednak miałem wyrzuty, że mogłem dobrze spędzić czas, zamiast nie robić nic. Ciężkie to było dla mnie, jednak nie najgorsze przeżycie w domu.

Nie pamiętam przebiegu reszty tego dnia. W ogóle. Pamiętam natomiast, że następnego dnia zapytałem mamy gdzie jest ta książka. Oddała mi ją komentując to jakoś niemiło, a ja doczytałem ostatnie 50 stron i wszystko już wiedziałem. Od tamtej pory regularnie wypożyczałem książki, a mama bardziej się przyglądała czy aby na pewno się uczę czy jednak nie czytam książki, która nie jest w kanonie lektur szkolnych zapowiedzianych na dany rok.

I cyk pora na M jak Miłość.
#zalesie #gorzkiezale #depresja #przegryw

13

lurki, od wrzesnia dopraszalem sie wlascicielki domu w ktorym wynajmuje pokoj, zeby zalatwila mi pranie dywanu, bo lecą z niego farfocle i wszystko jest żółte w pokoju. „dobrze, dobrze, przed świętami zrobimy”. taaa. w grudniu sie przypominam – „zaraz po świętach”. w styczniu juz sam znalazlem firme ktora to byla w stanie zrobic z dnia na dzien – „najpierw trzeba cośtam z oknami zrobić”. do lutego mialem ciągle czas zeby zostac w domu z robotą i to zrobic, do konca listopada nie mialem łóżka w pokoju, wiec bylo to bardzo latwe. teraz musze siedziec w tygodniu w pracy, a jej nagle przyszlo na zalatwienie tego w koncu. podala mi trzy terminy (5, 8, 10.02), kiedy nie moglem tego zrobic, to w koncu w poniedzialem wyslalem maila z pytaniem czy w te sobote firma bedzie mogla. nie odpowiedziala mi, probowalem sie do niej dodzwonic w czwartek wieczorem, zero odpowiedzi. stwierdzilem, ze skoro przez caly tydzien nie odpisala, to sprawy nie ma. umowilem sie z kolegą ze do niego pojade w sobote. a tu dzisiaj dostaje maila, ze przychodzą jutro o 12 no zajebiscie, skonczą o 16 a ja mam 3 godziny jazdy do niego. no nie wkurwilibyscie sie? a ta cwaniakuje ze nie widzi problemu bo sam jej zaproponowalem sobote, wedlug niej "is the company available this saturday?" to stwierdzenie ze jestem dostepny.
#problemypierwszegoswiata #zalesie

5

Byłem dzisiaj na rozmowie o pracę u Mercedesa startując na stanowisko dział obsługi klienta. Jako iż jestem trochę doświadczony w tych tematach i jak zwykle - podchodziłem do tego bardzo na luzie aż za bardzo. Aż zapytali się o moje atuty to powiedziałem, że mam głośny i donośny wokal, idealny by porozumieć się z typowym posiadaczem mercedesa czyli przygłuchym starym grzybem, usłyszy wszystko i z łatwością się porozumiemy 😊

Po chwili dotarło do mnie co odjebałem, po tym podziękowali za rozmowę i powiedzieli że zadzwonią z ewentualną decyzją. Chyba nie oddzwonią
#pracbaza #mercedes #motoryzacja #zalesie

32

Odszedłem kawałek i widzę że coś mi ptactwo lata koło plecaka. Szybko wracam sprawdzić co tam się dzieje. Tylko nie to! Skrzydlate skurwysyny wyciągnęły kawałek pizzy przez otwarty zamek i dobrały się do niego. Takie marnotrawstwo, a już czuje że robię się głodny #wedkarstwo #zalesie

12

#smiecizglowy epizod 43

Byłem programowany na niewolnika.

We wszystkim trzeba zachować zawsze równowagę. Cokolwiek by się nie robiło, zawsze to ma zastosowanie. Możesz umrzeć z głodu, a także z przejedzenia. Za mało tlenu cię udusi, za dużo zabije. Gdy będzie ci za zimno zamarzniesz, a gdy za gorąco to się ugotujesz/usmażysz. Przykładów można mnożyć wiele.

Jest rzecz narzucona mi przez otoczenie i która sprawia, że nigdy równowagi nie mogę osiągnąć i zawsze to powoduje u mnie stany depresyjne. Zbyt mało wolnego czasu. Nie dostałem depresjii, impulsu, ani załamania podczas siedzenia na dupie i nic nie robieniu. Największe problemy przeżywałem, kiedy mój czas był zajęty w 100% tak, że wolny czas uniemożliwiał mi odpoczynek psychiczny i zaczynałem działać jak robot, mając przebłyski, że dzieje się coś niedobrego. Krótkie epizody, kiedy miałem w końcu czas na odpoczynek. W końcu miałem głowę wyczyszczoną i mięśnie odpoczęły i nagle kiedy znów mogłem myśleć klarownie to stawało się dla mnie jasne co się wydarzyło przez te kilka dni, tygodni, miesięcy. Nie potrafiłem odpoczywać w ten wolny czas i doprowadzało mnie to do ciężkiej depresji. Gdy w końcu mogłem zająć się sobą, okazywało się, że mnie już nie ma.

Stałem się bezmyślnym robotem, wykonującym te same powtarzalne czynności, każdego dnia ,nigdy nie zastanawiając się nad sensem wykonywanych działań.

Krótka przerwa na regenerację uświadamiała mi mój stan i wpadałem w panikę przed powrotem do błędnego koła, jakim było moje życie, a brak czasu na zatrzymanie się, powodował, że nie potrafiłem nic zmienić, ani nawet pomyśleć jak to zrobić. Mój czas był zajęty w 100% i nie można tu było wcisnąć niczego. Jedynym ratunkiem wydawała się śmierć.

Pamiętacie moje poprzednie historie? Odkąd skończyłem gimnazjum starałem się uciec z domu i udało mi się ograniczyć kontakty z rodzicami do niezbędnego minimum, chociaż by to zrobić musiałem poświęcić mój wolny czas, ferie i połowę wakacji. Zapisałem się do klasy sportowej, zamieszkałem w internacie i siedziałem tam 6 dni w tygodniu. Spędzając łącznie średnio 12 godzin w ciągu dnia w szkole oraz na treningach. Pobudka o 6.00 rano, 7.00 trening, 10.00 szkoła 16.00 trening 18-19 powrót do internatu. W sobotę jeden trening i powrót do domu, żeby wyprać ciuchy i wziąć kieszonkowe na kolejny tydzień. Różnica kolosalna w porównaniu z tym co przeżywałem wcześniej. Wcale mi nie było przykro, że tak mało czasu spędzam w domu, chociaż klasa sportowa wcale nie była lepsza i tam doznałem więcej krzywd niż to było w latach ubiegłych, ale uwolniłem się od rodziców.

Nie chodziło o to, że byłem chudy, wątły czy jaki tam chcecie. Przegryw z aparycją tyczki, który postanowił iść na siłownię. Nie! Miałem 1.9m wzrostu, dobrą budowę ciała i bardzo szybko nadgoniłem moich rówieśników, niektórych nawet prześcignąłem i nawet znalazłem w sobie predyspozycje do przebiegania maratonów. Bo mimo że na krótki dystans, siłowo to nie byłem zbyt dobry to jednak na dłuższą metę byłem w stanie pokonać większość ludzi.

Jednak budowa ciała, predyspozycje i ciężkie treningi nic wam nie pomogą, jeśli macie bałagan w głowie.

Póki nie myślałem to było wszystko dobrze. Póki ignorowałem docinki w moją stronę, było dobrze. Póki poświęcałem swój cały wolny czas, było dobrze. Jednak gdy przychodził moment, kiedy było trzeba się zatrzymać, było fatalnie, a wtedy wszystko runęło i upadało na mnie, a do tego dochodziły tylko nowe problemy, które spiętrzyły się przez 3 lata takiego życia.

Jak ojciec się wyniósł to wróciłem do domu. Nie rozpaczałem w ogóle za tymi trzema latami, które trenowałem. Nigdy nie lubiłem tego sportu, większości tych ludzi, a to co mnie tam spotkało miało też wydźwięk na resztę życia.

Ostatni rok technikum bez treningu był dla mnie całkiem przyjemny. Osiągnąłem balans w moim życiu pomiędzy czasem wolnym i zajętym.

Miałem wystarczająco dużo czasu na odpoczynek, a także na obowiązki. Mimo ciężkich i długich dojazdów to porównywalnie więcej czasu miałem na swoje hobby i rozrywki, których całe moje życie musiałem sobie odmawiać, a raczej odmawiali mi ich inni. Wcześniej rodzice, potem mój tryb życia. Bardzo dużo zagrywałem się wtedy w cs:go, byłem całkiem dobry. Tak mi się wydawało i dużo czasu poświęcałem na treningi, granie i oglądanie profesjonalistów. Miałem marzenie, żeby też kiedyś osiągnąć taki poziom. Głupi byłem. Nigdy nie oszukiwałem, nigdy nie prosiłem, ani nie płaciłem za carrowanie. Poświęcałem czas na treningi aima i pamięci mięśniowej. Uczyłem się nowych taktyk etc. Nauka w szkole szła mi lepiej niż wcześniej, bo i tak paradoksalnie miałem więcej czasu na naukę i nie spałem na lekcjach, maturę też zdałem bez problemu.

Świadomy moich przeżyć z czasów szkolnych, epizodów depresyjnych oraz tego jak żyłem w tym momencie, wiedziałem, że nie dam rady uczyć się i pracować jednocześnie, a takie ultimatum dostałem od rodziców, którzy stwierdzili, że nie będą mnie utrzymywać. Mimo dostania się na studia nie mogłem na nie iść. Wiedziałbym jak to będzie funkcjonować, wiedziałem też, że nie chcę być zdany na rodziców i mieszkać w kraju, w którym sam się nie utrzymam, więc postanowiłem wyjechać za granicę.

Niestety praca uświadomiła mi brutalnie dlaczego nie mógłbym robić tych dwóch rzeczy naraz, a dodatkowo okazało się, że 8 godzin w pracy jest wystarczające by osiągnąć stary stan z technikum, kiedy nic nie szło po mojej myśli i po prostu działałem jak robot. Tak jak to opisałem w pierwszych akapitach.

Zatraciłem się. Straciłem swoje marzenia o studiach, nauce, e-sporcie etc. Cokolwiek nie robiłem nie byłem w stanie się temu poświęcić. Za cokolwiek się nie brałem, nie mogłem temu sprostać. Praca była udręką i nabyłem po niej traumę. Praca i kupowanie rzeczy, które nie były mi do niczego potrzebne. Musiałem mieć auto, musiałem wynajmować dom, musiałem przeżyć kolejny dzień. Ledwo wiązałem koniec z końcem i nie mogłem brać ani dnia wolnego. Ciągle miałem nad sobą wizję katastrofy. Dla wolności, której tak pragnąłem, dla niezależności, której tak chciałem pozwoliłem stać się niewolnikiem i jestem nim do dzisiaj.

Cokolwiek zrobię to długofalowo nie ma znaczenia.
#zalesie #przegryw #depresja

7

Kupiłem laptopa, testowałem go przez 29 dni (zgodnie z regulaminem mogę 30 dni). Zwróciłem kompa do sklepu 19 grudnia. Nie robili problemu, bo miałem do tego prawo. Kasę mieli zwrócić na konto do max 2 tygodni. Poszedłem do sklepu 5 stycznia. Powiedziano mi że były święta i nowy rok i może wpłata się opóźnić. Nadal czekam. Napisałem 3 maile do obsługi klienta, na jednego dostałem odpowiedz, że w przeciągu kilku dni powinna pojawić się wpłata. Ewidentne lecą sobie w kulki. Zaraz minie miesiąc a ja nie mam kasy ani nie mogę kupić ponownie kompa. Z chęcią wziąłbym ten sam model, bo nic lepszego nie znalazłem. Wkurw... Jak do 20 stycznia nie dostane tego co moje, będę musiał to zgłosić do rzecznika praw konsumenta lub wejść z gnojami na drogę sądową. Pojebane. #zalesie

13

Chciałem zrobić noworoczny dekucing, ale ciężko znaleźć fryzjera który potrafi ogarnąć fryzure inną niż na zapałkę, a chciałabym coś średniego ala Brad Pitt
#zalesie #wlosy #fryzjer

5

#smiecizglowy epizod 39

Im dłużej żyję tym bardziej zaczynam rozumieć dlaczego faceci tak dziadzieją i większość ludzi ma wiecznie przygnębione miny, wiecznie narzekają i wiecznie im coś nie pasuje.

Dziadzieje i dostrzegam to. Moje gorsze dni zamieniły się w miesiące, a miesiące zamieniają się w lata i nic nie wskazuje na poprawę. Mam dosyć słuchania ludzi, którzy twierdzą, że wystarczy tylko chcieć i że jesteśmy kowalami własnego losu. Wiele razy to tłumaczyłem w moich wpisach. Nie jesteśmy wolni i jesteśmy jak liść targany na wietrze. Na większość rzeczy nie mamy wpływu i musimy radzić sobie z tym co mamy. Ktoś kto w partii wylosował dwa asy będzie tłumaczył komuś kto wylosował dwójkę i siódemkę, że to wszystko od niego zależy. Wszystko zależy od rozdanych później kart. Z tym że ktoś z dwoma asami ma większe szanse na wygraną, niż ten drugi. Co nie znaczy, że ten drugi nie może wygrać partii. Może. Jednak jest to kwestia farta i umiejętności jakich nabył. Jednak nic mu to nie da jak na stole leżą kolejne dwa asy. Może jedynie ograniczyć straty.

Pełno tutaj ludzi, którzy przegrali na samym starcie i muszą sobie radzić z tym co mają, bo jeśli tego nie zrobią to nic dobrego ich nie czeka.

I pełno takich ludzi i ciężko to zrozumieć zwłaszcza gdy otaczasz się ludźmi sukcesu, albo dziećmi, które nasłuchały się tych pierwszych i powtarzają to co usłyszały, wierzą w to co przeczytały, a potem przeżywają szok, kiedy zostaną rzuceni w świat dorosłych i to takich, których nie widzieli, albo gardzili, bo przecież patrzyło się tylko na tych u góry. Uważało się, że mi się to należy. Gardziło się swoimi rodzicami, którzy tłukli nadgodziny, gardziło się pospólstwem i czuło się lepszym, a potem trzeba było wylądować w tym gronie gdy skończyły się inne możliwości.

Oczywiście ktoś stwierdzi, że wcale tak nie jest. Że on akurat ma dobrą pracę, dobrze zarabia i na wszystko zapracował i się z nim zgodzę. Szkoda tylko, że nikt nie widzi tych, którym się nie udało. Łatwo zwracać uwagę na ludzi, którzy wygrali, a setek przegranych nikt nie chce widzieć.

Ja czuję, że etap w moim życiu, kiedy mogłem coś zmienić minął bezpowrotnie i utknąłem w pułapce, której nie opuszczę. Stałem się niewolnikiem i moje kajdany coraz bardziej ograniczają mi ruchy. Wydostać się stąd mogę tylko dzięki szczęściu. Dostanę zastrzyk kasy, który mnie uwolni od tego i pozwoli spokojnie mnie rozwijać, albo postawić wszystko na jedną kartę i zacząć realizować moje plany. Jednak jeśli mi się nie uda, zniewolę się jeszcze bardziej, a obiektywnie patrząc setki przegranych wcale nie sprawiają, że chcę podejmować takie ryzyko, bo życie w tej formie jakie mam mi nie pasuje, jednak zawsze może być gorzej, a strach przed tym jest wystarczający by tkwić w tym marazmie jakim jestem teraz.

Oglądaliście doktora House?

Cały czas odczuwał ból, związany ze swoją nogą, łykał tabletki i był złośliwy dla ludzi wokół. W jednym odcinku zaczął brać tak silny lek, że już go nie czuł. Jego charakter się zmienił wtedy o 180 stopni. Stał się wesoły, cieszył się życiem i zaczął być milszy dla ludzi wokół.

Czuję się tak samo. Jakbym ciągle czuł ból. Nie ten fizyczny. Psychiczny.

Lata w depresji mnie zniszczyły, cały czas ona jest, mimo że potrafię sobie teraz radzić. Jednak życie nie zmieniło się aż w takim stopniu. Po prostu życie jest mdłe, ale trzeba się oszukiwać, żeby wstać znowu z łóżka i coś robić.

Wiecie czego się wstydzę? Że słuchałem rad randomów z internetu konkretniej z wykopu. Każdy miał dobre pomysły. Wyjedź. Nie idź na studia programistyczne, sam się ucz. Ucz się języka. Zerwij kontakty. 600Zł na jedzenie to za dużo. Do restaraucji codziennie chodzisz? Się nie dziwię jak cię na nic nie stać jak miesięcznie wydajesz 30zł na kebaby. Tak toksyczne i oderwane od rzeczywistości społeczeństwo znalazłem tylko tutaj. Gdzie każdy zarabia minimum 15k, wszyscy wyjechali, rzucają partnera/partnerkę po jednej kłótni, gdzie zrywają kontakty z rodziną, bo ktoś ma inne poglądy. Gdzie każdy jest specem od astronomii, wirusologii, socjologii, a najbardziej to od związków. Każdy drugiego poucza, a jak przychodzą matury, to nagle nikogo z tych znawców nie ma i nie ma kto odpisać, albo wczorajszy ekspert, dzisiaj prosi i loguje się na jakiegoś lewego discorda, żeby dostać nagie fotki jakiejś tiktokerki, jednak z innych śmiać się potrafi.

Wstydzę się tego, że słuchałem tych rad. Jednak mnie zrozumcie. Innych wzorców nie miałem i nikogo, kto by mi pomógł.

Jak byłem odcięty od wszystkich, miałem impuls i nie mogłem nawet na telefon zaufania się dodzwonić to gdy dodałem wpis z prośbą o pomoc to dostałem 2 komentarze i jedną wiadomość, żebym się zabił i dał wszystkim spokój…

Ból. Czuję ciągle ból. Łagodniejszy, mocniejszy, jakoś sobie z nim radzę, jednak wpadam znowu w apatię i wszystko mi jedno. Cokolwiek mam zrobić sprawia mi olbrzymi wysiłek i zaczyna mnie to denerwować. Bo znowu pracuję cały tydzień, a jeden dzień wolny jaki mi wypadnie to albo mam zaplanowany, albo nie potrafię się nim cieszyć bo na nic nie mam siły. Nie mam siły ruszyć cokolwiek. Mam w końcu wolne to tylko uświadamiam sobie jak moje życie jest pozbawione sensu i moje plany na przyszłość to tylko jeść, pracować i spać. Na niczym mi nie zależy, niczego nie pragnę.

Czy miałem pieniądze czy ich nie miałem to czułem to samo. Czy było na koncie 10k czy 1k nie robiło mi to różnicy. I mimo tego nadmiaru i tak nic nie mam. Innym ludziom daje frajdę kupowanie, remonty i wydawanie pieniędzy, a mi nie. Po prostu są. Chociaż odkąd przez moją dobroć i zaufanie do innych ludzi, skończyłem z kredytem, bo nie miałem na jedzenie to coś we mnie się złamało i straciłem całą dobroć jaką miałem do innych ludzi.

Strach przed drugą taką sytuacją sprawia że staram się trzymać wszystkich na dystans i liczę każdy grosz. W Polsce to w ogóle jest dramat pod tym względem. Co miesiąc kupuję coraz mniej, a pieniędzy wydaję tyle samo.

Bo pracuję, żyję i nie stać mnie na jedzenie? Na podstawowe potrzeby, które nawet niewolnikowi trzeba było załatwić? Muszę zapierdalać, że mieć na miskę ryżu? Kiedyś zapierdalałem, bo trzeba i miałem spokojną głowę. Teraz zapierdalam, nie mogę wziąć wolnego i muszę uważać, żebym miał co jeść?

I mam jeszcze zaciskać pasa? Odmówiłem już sobie prawie wszystkich przyjemności, a zaraz będę myślał czy powinienem siedzieć i to pisać, bo mnie na prąd nie będzie stać?

I to jest rzeczywistość wielu ludzi. Wielu których się nie widzi i nikt widzieć nie chce, bo przecież każdy jest kowalem swojego losu, a nikt z nich tego nie napisze, bo nie ma siły, czasu i nie widzi w tym sensu.

Ci którzy mogą pisać, tworzą w internecie inną rzeczywistość. Tak jak robi to telewizja.

I obie są przekłamane, a jedna i druga strona wytyka drugą palcami.
#depresja #gorzkiezale #zalesie #przemyslenia

12

#lurki, mimo pięknego Święta, chce się podzielić smutna dla mnie wiadomością…
Przed Wigilią mój wujek trafił do szpitala... Okazało się, że przeszedł wylew krwi do mózgu, nie mówi, i jest sparaliżowany... Do tego wdalo się jakieś zakażenie bakteryjne... Generalnie jest bardzo źle.

Natomiast co jest w tej historii najbardziej tragiczne... Jak to się działo, ciotka zadzwoniła na pogotowie, pogotowie przyjechało, zmierzyli wujkowi temperaturę i pojechali (temp. Miał normalna). Stan wujka się pogarszał niemal z minuty na minutę... Ciotka znów zadzwoniła po pogotowie, a te bęcwały znów to samo, jak okazało się, że temperatura wciąż prawidłowa pojechali, zostawiając wujka i nawet nie sprawdzili zadnych objawów... Za chwilę, jak wujek zaczął już naprawdę tragicznie wyglądać, ciotka podjęła trzecia próbę przeprawy z chujami z pogotowia…
Ci przyjechali, wujek już prawdopodobnie miał zakażenie, bo temperatura wzrosła powyżej 37... No więc te debile zawyrokował, ze to kowid, a oni nie są pogotowiem kowidowym, więc umyli ręce i zniknęli... Ciotka już w totalnej rozpaczy po dzwoniła po znajomych, i ktoś miał jakieś dojście, dzięki któremu pogotowie przyjechało po raz czwarty, zabierając wujka do szpitala. Tam stwierdzili, ze to wylew. Test na kowid ujemny... Szybko przetransportowali go do szpitala Wojewódzkiego…
Stan się pogarsza, wujek przebył kolejny wylew i znów dostał zakażenia…
Oczywiście, nikt tego nie przyzna, ale pamiętam propagandę neurologiczna, ze w udarach i wylewach liczy się każda minuta, bo im szybciej pacjent trafi pod profesjonalna opiekę, tym większe szansa na wyjście i powrót do zdrowia…
Przepraszam za przekleństwa i złe emocje w Swieta... Ale tym mordercom, zycze jak najgorzej…
#Zalesie

PS. Wujek był poszprycowany, nie wiem czy to miało związek z wylewem...

22

Wracam dziś z pracy do domu, po drodze wbiegam na szybkie zakupy (1 produkt) do biedry…
No i cała "magia przedświąteczna" i radość z powrotu do domu minęła jak ręka odjął…
Po biedrze krążył se bez koszyka (i bez chęci zrobienia zakupów) umundurowany pan policjant i kurwa patrzył na gęby ludziom, kto bez maseczki…
Kumacie? Gościu, zamiast robić coś pożytecznego został oddelegowany do szukania bandytów, którzy ośmiela się wejść do sklepu bez szmaty na ryju…
Kurwa mać! Państwo policyjne etap kolejny. Biedra pewnie zwolni ochronę, bo wizja codziennych dyżurów policji w sklepie pewnie będzie kusząca... A ja czekam, aż ludzie się obudzą…
#Zalesie #sanitaryzm #zamordyzm

15

Zablokowałem dziś kolejne trzy tagi. O koronce i szczepieniach. Ile można ciągle o tym samym... #lurker #zalesie

7

Przed zeszła zimą kupiłem nowy komplet zimówek... Po zimie miałem gwarancyjny przegląd w ASO... stwierdziłem, ze przy okazji zawiozę im opony do przerzucenia…
Odebrałem auto ucieszony, ze za jednym zamachem załatwiłem kwestie opon i nie muszę planować wyprawy do mojego mechanika…
Wczoraj pojechałem do swojego warsztatu, zeby w końcu na felgach pojawiły się zimówki…
No i tu niespodzianka, bo okazało się, ze wiosna serwis przeciął jedna oponę przy zdejmowaniu…
Nie dość, ze nie mam auta, nie dość ze nikt nawet nie pisnął, ze im się coś takiego przytrafiło, to jeszcze nie ma szans dokupić jednej opony... Czeka mnie zakup dwóch gum... A odkładałem kasę na wyjazd w góry... A miało być tak pięknie…
#Zalesie

10

Ostatnio do mnie dotarło, jak łatwo zostać morawieckim…
Moje dzieci dostały od swojego dziadka (mojego teścia) ptasie mleczko... Uczciwie się nim podzieliły i gdy wróciłem do domu zastałem jedno dziecko siedzące z jednym "pięterkiem" czekoladek i drugie z drugim "pięterkiem"…
Włączyła mi się "ojcowska troska" więc z krzykiem zabrałem obojgu słodycze "dla ich dobra".
Ale, żeby nie być tyranem każde dostało "ode mnie" dwie czekoladki…
Sam zeżarłem trzy…
No i tak po trzech dniach wyrzuciłem z szafki plastikowe "opakowania" po obu pieterkach ptasiego mleczka, które zostało stopniowo przeze mnie pożarte….
Przynajmniej dzieci nie będą otyłe…
#Zalesie #przemyslenia

13

Czoło, Lurkesi i Lurkesiarki,
młody ma gorączkę, sprawdzamy syrop przeciwgorączkowy 03.2021...
Lecieć? Leć, jest z pięć 20. Zdążysz? Zdążę!
Podbiegam pod drzwi apteki a tu paniusia przekręca kluczyk…
Składam ręce w błagalnym geście a ona kręci głową i odchodzi od drzwi.
Stoję chwilę, pukam, druga zerka w stronę drzwi i łeb w szufladę kasy fiskalnej.
Puk, puk, puk... puk, puk. Udają że nic nie słyszą, nie widzą... Ni hooya nie otworzyły.
Żeby chociaż w ludzkim odruchu otworzyła to małe okienko w drzwiach zapytała o co chodzi... nie.
Kiedy odszedłem od drzwi kilkanaście metrów spojrzałem na sikor, była godzina 19:59.
Pokaż spoilerKURWY JEBANE. Należało by im nasrać pod tą budą!
Pobiegłem do drugiej, na szczęście była otwarta. Zombiaki z za lady patrzyły się na mnie jakby ducha zobaczyły... Pokaż spoiler oczywiście że bez maseczki. Chociaż same po drugiej stronie plexy szurają koło siebie bez namordników...

EDIT: Żona teraz do mnie: "A wyobraź sobie że ludzie mają poważnie chore dzieci... ja bym płakała cały czas"
Takie sytuacje dają mocno po wyobraźni
Szacunek dla ludzi, którzy mimo wiedzy że dziecko będzie chore decydują się je urodzić, zaopiekować się nim i wychować!
#apteka
#mordercywbiałychkitlach
#takasytuacja
#odczłowieczenie
#zalesie

12

kurwaaaaaa dlaczego nawet takie budżetówki jak GTX 1650 muszą chodzić po co najmniej 1800 zł? halo ceny miały spadać

chyba się przerzucę na commodore'a, toż to trzeba być maharadżdżą żeby złozyc kompa mocniejszego od przeciętnej komórki
#zalesie #boldupy #komputery #kartygraficzne #bieda #gownowpis

5

Miałem być na Marszu Niepodległości w Warszawie, ale nie będę. Powodem jest zamieszanie z korona wirusem. U nas zrobienie testu PCR, wraz z certyfikatem to wydatek ok. 400 zł. Niech się pierdolą. Uznałem że nie będę brał udziału w tym covidwym cyrku i nie podporządkuje się reżimowi sanitarnemu. W głębi siebie mam tam jakąś swoją godność. Co do samego Marszu, to nie wiadomo jaki będzie jego przebieg i co się 11 listopada w Warszawie wydarzy. No cóż pozostanie mi transmisja na żywo i kibicowanie żeby całe wydarzenie przebiegło spokojnie. Dobrze że częściowo udało mi się odwołać rezerwacie, ale bilety lotnicze przepadają. Piszę to jako wolny człowiek!
#zalesie

20

Miałem dziś trochę #heheszki w #pracbaza
Z firmy poszedł ostatnio transport do naszego odbiorcy. W tym tygodniu przyszła reklamacja razem z transportem. Bo nasz produkt okazał się zbyt suchy. Więc prezes nasmarował maila do możniejszych i ważniejszych naszej firmy, że do 08.11 mamy czas ogarnąć pomiary wilgotności, mierniki, markery etc. Jeżeli dokładne pomiary nie będą możliwe, wstrzymujemy produkcję.
Całego maila nie mogę Wam pokazać. Jednak zacytuję jedno zdanie.
"Na dziś mamy urządzenia, których nie potrafimy w pełni wykorzystać przez zwykłe lenistwo."
Śmiechłem niemiłosiernie w tym momencie Bo prezes chyba nie wie jak to funkcjonuje w naszej firmie. Dział utrzymania ruchu ma wszystko w gdzieś i pracują swoim tempem.
Nie to, że #zalesie #żalę po prostu mnie to śmieszy.
Trzy tygodnie zgłaszania usterki (część mojej linii w 6 godzin zgłosiła ponad 70 błędów). Jeden z mechaników stwierdził, że to wina materiału. Drugi popatrzył i powiedział, że działa. I poszedł
Dwa miesiące czekałem na jedną część, którą bym kupił tego samego dnia.
Dwa lata zgłaszania usterki jednego z przenośników. Dopiero gdy szef zobaczył, że przenośnik jest uszkodzony to się ruszyło (dwa dni później naprawione).
Trzy lata błagania o farbę do markerów (ale to nie potrzebne i nie używacie tego, według działu utrzymania ruchu).
Czwarty rok jak zamki wewnętrzne w bramkach nie działają (mają ułatwić wydostanie się ze strefy pracy).
Czwarty rok zgłaszamy jeszcze wiele innych usterek, które miały być naprawione przed odbiorem linii przez firmę.
Wszystko rozbija się o dział utrzymania ruchu.
Przez ten czas poznałem swoje miejsce pracy lepiej niż nasi mechanicy (po szkoleniu w Luksemburgu z obsługi tego stanowiska).
Co się da to drutuje. Czego się nie da to sam naprawiam (jeśli mam jak). Jeśli części nie ma to drutuje. Abym przeżył swoją zmianę.
A później operator zły bo produkcji nie ma

7

Terminy do psychiatry w moim mieście czy to prywatnie czy na nfz są dopiero na styczeń

Super. Nic dziwnego, że współczynnik samobójstw nam tylko skacze, bo jak nawet gdy szukasz pomocy to musisz czekać i liczyć na to, że jednak wytrzymasz do tego czasu.

Z drugiej jednak strony rezonans magnetyczny będę miał w tym roku i nie muszę czekać roku.
A żeby było śmieszniej w mojej sytuacji to oprócz depresji, bezsenności i chujowej sytuacji to zdiagnozowano u mnie zespół Hortona. Całe szczęście że narazie mam spokój, bo jakby zaczął mi się teraz klaster to już by był gwóźdź do trumny

Wyżaliłem się i za parę godzin idę do pracy. Zjem sobie coś i postaram się przeżyć kolejny dzień.
#zalesie #gorzkiezale #depresja

11