lurki, od wrzesnia dopraszalem sie wlascicielki domu w ktorym wynajmuje pokoj, zeby zalatwila mi pranie dywanu, bo lecą z niego farfocle i wszystko jest żółte w pokoju. „dobrze, dobrze, przed świętami zrobimy”. taaa. w grudniu sie przypominam – „zaraz po świętach”. w styczniu juz sam znalazlem firme ktora to byla w stanie zrobic z dnia na dzien – „najpierw trzeba cośtam z oknami zrobić”. do lutego mialem ciągle czas zeby zostac w domu z robotą i to zrobic, do konca listopada nie mialem łóżka w pokoju, wiec bylo to bardzo latwe. teraz musze siedziec w tygodniu w pracy, a jej nagle przyszlo na zalatwienie tego w koncu. podala mi trzy terminy (5, 8, 10.02), kiedy nie moglem tego zrobic, to w koncu w poniedzialem wyslalem maila z pytaniem czy w te sobote firma bedzie mogla. nie odpowiedziala mi, probowalem sie do niej dodzwonic w czwartek wieczorem, zero odpowiedzi. stwierdzilem, ze skoro przez caly tydzien nie odpisala, to sprawy nie ma. umowilem sie z kolegą ze do niego pojade w sobote. a tu dzisiaj dostaje maila, ze przychodzą jutro o 12 no zajebiscie, skonczą o 16 a ja mam 3 godziny jazdy do niego. no nie wkurwilibyscie sie? a ta cwaniakuje ze nie widzi problemu bo sam jej zaproponowalem sobote, wedlug niej "is the company available this saturday?" to stwierdzenie ze jestem dostepny.
#problemypierwszegoswiata #zalesie

5

Brak komentarzy. Napisz pierwszy