Pamiętam, jak rozmawiałem kiedyś z psychologiem o trudnościach w dyskusji o naukach społecznych. Powiedziała mi, że najłatwiejszą rzeczą w byciu fizykiem jest to, że większość ludzi nie jest zbyt dobrze zaznajomiona z fizyką - gwiazdami, kwarkami i promieniami gamma - więc jeśli przeprowadziłeś badania i masz dobre powody, by wierzyć, że coś jest prawdą, ludzie uwierzą ci na słowo.

W przeciwieństwie do tego, większość ludzi jest niewiarygodnie zaznajomiona z przedmiotem nauk społecznych: ludźmi. Mają już wiele przekonań i intuicji na temat tego, jacy są ludzie. Dlatego, gdy przeprowadzisz badania i dowiesz się czegoś o tym, jak ludzie się zachowują, co przeczy ich intuicji, nie uwierzą ci, spróbują wymyślić coraz rozmaitsze argumenty przeciwko, aby udowodnić tobie (i co najważniejsze sobie), że ich intuicje nie zawiodły.
Uwielbiam mówić o tym, co nazywam "błąd typowego umysłu", który ilustruje w następujący sposób:

Pod koniec XIX wieku toczyła się debata na temat tego, czy "wyobraźnia" to po prostu fraza, czy rzeczywiste zjawisko. To znaczy, czy ludzie rzeczywiście mogą tworzyć w swoich umysłach obrazy, które widzą jako żywe, czy też po prostu mówią "widziałem to w myślach" jako metaforę rozważań na temat tego, jak to wyglądało?

Kiedy to usłyszałem, moja reakcja była następująca: "Jakim cudem to była prawdziwa debata? Oczywiście, że mamy wyobrażenia mentalne. Każdy, kto sądzi, że ich nie mamy, jest albo tak fanatycznym Behawiorystą, że wątpi w dowody własnych zmysłów, albo po prostu obłąkany. Niestety, można przytoczyć długą listę sławnych ludzi, którzy zaprzeczali wyobrażeniom mentalnym, w tym niektórych czołowych naukowców epoki. A wszystko to działo się zanim jeszcze istniał behawioryzm.

Debata została rozstrzygnięta przez Francisa Galtona. Galton przeprowadził wśród ludzi kilka bardzo szczegółowych ankiet i stwierdził, że niektórzy ludzie mają wyobrażenia umysłowe, a inni nie. Ci, którzy mieli zdolność wyobrażeń ejdenicznych, po prostu zakładali, że wszyscy tak mają, a ci, którzy nie mieli wyobrażeń wcale, po prostu zakładali, że wszyscy ich nie mają, do tego stopnia, że pierwsza strona wymyślała czasami absurdalne uzasadnienia, dlaczego druga strona sporu kłamie lub spierając się, że źle zrozumieli pytanie. Istniało szerokie spektrum zdolności do wyobrażeń, od około pięciu procent ludzi z doskonałym wyobrażeniem ejdetycznym do trzech procent ludzi całkowicie niezdolnych do tworzenia wyobrażeń.

Można uogólnić to do definicji: ludzka tendencja do wierzenia, że czyjaś własna struktura umysłowa może być uogólniona i stosowana do wszystkich innych.
Wziął ten pomysł i zaczął go realizować. Sugerował, że doświadczenie świadomości i qualia są tak zmienne jak zdolności wyobrażania, i że filozofowie, którzy zaprzeczają ich istnieniu (Ryle? Dennett? Behawioryści?) byli po prostu ludźmi, którym umysłowi brakowało zdolności do łatwego doświadczania qualiów. Ogólnie rzecz biorąc, uważał, że filozofia umysłu jest usiana przykładami filozofów, którzy biorą swoje własne doświadczenia umysłowe i budują na nich teorie, a inni filozofowie z innymi doświadczeniami umysłowymi krytykują je i zastanawiają się, dlaczego inni się nie zgadzają.
Błąd typowego umysłu dotyczy poważnych spraw związanych ze strukturą umysłu. Ale natknąłem się też na coś podobnego z czymś, co bardziej przypomina psychikę niż umysł: tendencję do generalizowania na podstawie naszych osobowości i zachowań.

Na przykład, należę do grupy najbardziej introwertycznych osób. Przez całą podstawówkę i gimnazjum podejrzewałem, że inne dzieci chcą mnie dopaść. Ciągle mnie zaczepiali, kiedy byłem czymś zajęty i próbowali mnie odciągnąć, żebym wykonywał jakieś zabawne czynności z nimi i ich przyjaciółmi. Kiedy protestowałem, oni kontrprotestowali i mówili mi, że naprawdę muszę przestać robić to, co robię i przyjść do nich. Wyobrażałem sobie, że to łobuzy, które próbują mnie zdenerwować i znajdowałem argumenty, aby im odmawiać.

W końcu zrozumiałem, że to było podwójne nieporozumienie. Doszli do wniosku, że muszę być taki jak oni, a jedyną rzeczą, która powstrzymywała mnie przed graniem w ich zabawne gry było to, że byłem zbyt nieśmiały. Uznałem, że muszą być tacy jak ja, i że jedynym powodem, dla którego przerywaliby osobie, która ewidentnie była zajęta czytaniem, było to, że chcieli ją zdenerwować.

Podobnie, wyobraźmy sobie na jeszcze jednym przykładzie: Nie radzisz sobie z hałasem. Jeśli ktoś jest głośny, nie możesz spać, nie możesz się uczyć, nie możesz się skoncentrować, nie możesz robić nic poza waleniem głową w biurko i nadzieją, że ustanie. Załóżmy, że masz współlokatorkę. Za każdym razem, gdy prosisz ją, żeby się uspokoiła, mówi ci, że jesteś przewrażliwiony i powinieneś się uspokoić. Z drugiej strony ona jest bardzo schludna i ciągle krzyczy na ciebie, że zostawiasz rzeczy nie na swoim miejscu, a ty mówisz jej, że musi się uspokoić i nawet nie widać, że na komodzie był kurz. Schludność może być dla niej tak samo konieczna i bezkompromisowa jak dla ciebie cisza, i że jest to rzeczywista cecha tego, jak nasze umysły przetwarzają informacje, a nie tylko jakieś dziwactwo z jej strony.

Tak się składa, że wiesz, iż głośny hałas poważnie cię boli i osłabia, ale kiedy mówisz o tym innym ludziom, myślą, że wyrażasz tylko jakieś dziwne osobiste preferencje dotyczące ciszy.

Mamy tendencję do lekceważenia roli inaczej skonstruowanych umysłów w sporach i przypisywania problemów drugiej stronie jako celowo nieokrzesanych / zawiłych / niepoprawnych.
#frgtn #psychologia #umysl #spoleczenstwo #przemyslenia

9

Tzw. nowy ateizm to być może większy rak niż te wszystkie feministki, lgbt itd. bo on żeruje zazwyczaj na młodych heteroseksualnych mężczyznach, którzy gdyby nie substytut wroga musieli by się zastanowić kto jest wrogiem prawdziwym. Tymczasem, rozładowują swoje frustracje atakując kościół katolicki który - obecnie - nie ma większego wpływu na rzeczywistość. Co jeszcze bardziej tragiczne, atakują podmiot, który zawsze działał w ich interesie. Jeśli spojrzymy na kk, przez pryzmat struktur społecznych, które tworzył to mamy społeczeństwo w którym niemal każdy młody mężczyzna może znaleźć kobietę, założyć rodzinę, stać na czele tej rodziny (model patriarchalny), w którym kobieta go nie opuści z dnia na dzień, bo jest zobowiązana do wierności itd. Wobec czego mamy społeczeństwo, w którym jest bardzo mało rywalizacji o kobiety, i dzięki temu można się skupić na innych ważniejszych rzeczach.

Dokładnie odwrotnie niż współcześnie, gdzie młody mężczyzna poświęca niemal całą swoją energię i zasoby tylko po to aby zamoczyć, o związku nie wspominając. A nawet jeśli już w taki związek wejdzie, to mamy pełny moral hazard, w ramach którego kobieta jak tylko uzna że znalazła sobie lepszą partię to może porzucić obecną gałązkę, i gdyby jeszcze miała pecha i się nie udałą to dostaje od państwa ubezpieczenie w postaci socjalu.
#ateizm #socjologia #lewica #liberalizm #przemyslenia

10

Depresja, Nerwica, Zaburzenia Osobowości.

Postanowiłem jeden z moich epizodów #smiecizglowy poświęcić dla osób, które chcą wyjść z depresji, przegrywu, lub innego rodzaju chorób psychicznych nęcących ich umysł. Chcę wam przedstawić, co zadziałało u mnie i jak moje życie poprawiło się w stosunku do lat ubiegłych. Nie jest kolorowo, ale jestem w stanie żyć na tyle, żeby nie myśleć codziennie o śmierci i bezsensowności mojego istnienia. Może komuś pomogę, może komuś podam kilka przydatnych według mnie rad, może ktoś walnie pięścią w stół i rozwali go w drzazgi. Oczywiście to nie jest recepta, ani sposób by poradzić sobie z problemami. Po prostu chcę opisać co zadziałało u mnie, ty zrobisz z tą wiedzą co chcesz, możesz nawet wrzucić mnie na czarną listę. Ktoś skorzysta, ktoś straci bezcenny czas, ktoś ten wpis oleje i zostanie zasypany innymi. Poza czasem nie stracisz nic, więc może warto chwilę poczytać.

Nie będę się rozpisywał nad moją historią. Wszystko jest na moim tagu i czasem coś dodaję do mojej historii. Leczenie depresji, zacząłem zdecydowanie za późno. W momencie gdy już mi zaorała w głowie i zmieniła moje postrzeganie świata tak bardzo, że to nie była depresja, a zaburzenie osobowości. Część mnie, która została tak zakorzeniona, że nic mi nie mogło pomóc. Myślenie o śmierci było dla mnie czymś naturalnym tak jak oddychanie.

Nie zdążyłem nawet załatwić swoich spraw za granicą, by wrócić do Polski i się zacząć leczyć, bo psychika mi siadła i wykończyłem się tak, że moje myślenie przeszło w działanie. Ogólnie jednak nic mi się nie stało, ale powrót do Polski, został przyspieszony i rozpocząłem terapię.

Poszedłem na terapię psychoanalityczną i powiem wam, że to co tam doświadczyłem, zmieniło moje myślenie i pozwoliło mi na lepsze funkcjonowanie. Nie myślcie sobie o tym, że będzie tu pitu, pitu o tym jakie to życie jest piękne, ciesz się dniem i jak ktoś ci dokucza to mu mówisz, żeby tego nie robił, bo ci to przeszkadza. Oczywiście takie pitu pitu jest, ale to wszystko miało cię przygotować na walenie po mordzie jakie cię potem czeka.

Zapomniałem wspomnieć. Terapia była grupowa i było w niej 13 osób. Pitu pitu miało na celu wspomóc poczucie bezpieczeństwa grupy, aby potem ludzie zaczęli się otwierać i mówić rzeczy, które nigdy by im przez gardło nie przeszły. W mojej grupie wszyscy dotrwali do końca, bardzo często jednak takie grupy nie kończą w takim samym składzie jak były na początku. Z 13 osób, robi się 7, bo nie dają rady. #blackpill to czuliby się tutaj jak w domu, oczywiście do momentu, aż terapeuci uświadomią ich o drugiej stronie medalu i że jednak faceci mają też swoje za uszami. W każdym razie jak jesteś blackpillowcem to polecam ci iść na terapię, z czysto naukowego powodu. Nauczysz się jak docierać do kobiet i o co im chodzi i nawet nie mając mordy 10/10 dowiesz się jak można do nich dotrzeć.

Ogólne założenia tej terapii to po prostu: Ludzie nie są źli, ani dobrzy, ludzie po prostu są. Co to znaczy? Weźmy na przykład przyrodę. Wilk pożera owce. Wilk jest dobry czy zły? Wilk jest po prostu wilkiem i robi co musi. Owca jest dobra czy zła? Owca jest po prostu owcą itd. Ktoś może powiedzieć ludzie są inni! Mamy moralność, poczucie co jest dobre, a co złe. Nie skupię się na filozofii i skąd ta nasza moralność jest i skąd wiemy, co jest dobre, albo złe. W każdym razie człowiek robi to co robi, bo jest człowiekiem i wiele czynników działało i działa na niego z zewnątrz.

Weźmy na przykład przegrywa oczami normika. Normik miał dobre życie, rodzice byli kochający, niczego nie brakowało. Były gorsze okresy, były lepsze okresy, koniec końców, nie ma jednak na co narzekać. Taka osoba, automatycznie uważa że inni mają tak samo, albo podobnie, nawet jeśli słyszy o głodujących dzieciach, patologii i innych tego typu zjawiskach to przechodzą mu przez głowę jako puste frazesy i wypiera to z głowy. Jeśli ten opis kogoś uraził to podaję teraz przykład:
Maciej lat 24. Mieszka w domu, ma depresję, psioczy na dziewczyny, jest ulany, dodaje wpisy jak to on nie chce żyć i chce pomocy. Gdy ktoś wyciąga do niego rękę to on taką osobę zbeszta i dalej zawinie się w kocyk narzekając na to jaki świat jest okropny, a on sam został skrzywdzony.
Jeśli widzisz w tym kimś nieudacznika, który potrafi się użalać nad sobą i dobrze mu tam gdzie jest:

TO PEWNIE MASZ RACJĘ

Pytanie jednak brzmi czy dostrzegasz tutaj coś więcej? Jeśli nie to opis u góry do ciebie pasuje, bądź sobie urażony i idź sobie, bo ta wiedza tutaj w niczym nie jest ci potrzebna i życie w nieświadomości będzie lepsze. Wierz mi, że wiem co mówię. Ignorancja jest dobra i będziesz szczęśliwy, ja myślałem za dużo i byłem zbyt empatyczny i zobacz gdzie jestem.

Maciej ma dłuższą i gorszą historię życia, która też go zniszczyła i wykształciła go takim jakim jest teraz. Matka mogła go zamykać w schowku na miotły, bo za głośno płakał, ojciec alkoholik, bił go bez wyraźnego powodu. W szkole koledzy sprawdzali ile razy musi dostać w łeb cegłą, żeby zemdleć, a nauczycielka, która powinna pracować w obozach pracy, nie mogąc na niego patrzeć dokuczała mu na tle klasy. Wszystko idzie jak domino i w końcu masz obraz, wystraszonego chłopaka, zamkniętego w domu, który woli siedzieć z patologiczną rodziną, bo na zewnątrz go nie czeka wcale nic lepszego. Jak wyciągniesz do niego rękę, to będzie reagował jak pies bity bez powodu, będzie warczał i gryzł byle byś od niego odszedł, bo zaraz dostanie od ciebie lanie. Takie błędne koło i bardzo ciężko się z tego wydostać, bez pomocy kogoś naprawdę, naprawdę cierpliwego. Bo gryźć i warczeć może na ciebie latami, może już nawet za życia się to nie stanie.

Tak to wygląda z ludźmi, może jesteśmy bardziej rozwinięci, ale jednak to jak reagujemy i funkcjonujemy zależy w dużej mierze od dzieciństwa i tego jak ono nas kształtowało. Inaczej możesz przez to spojrzeć na innych ludzi, nawet na morderców, ale twoje rozumienie, nie oznacza akceptacji. Bo chociaż rozumiem Sebe, bo wywalił gonga frajerowi, jakie miał motywację i o co mu chodziło, to Seba idzie do więzienia i z Sebą to nie chcę mieć za dużo wspólnego. Bo nie jestem terapeutą, lekarzem czy jego rodziną, żeby przejmować się bardziej niż o to, że nie wiem co zjeść na kolację.

Czy takie myślenie pomaga? Zależy jak na to patrzysz. Mi w relacjach międzyludzkich bardzo. Dlaczego? Kiedy znam motywację innych osób, rozumiem ich zachowania o wiele łatwiej jest mi do nich dotrzeć. Jest czas, że mówię im to co chcą usłyszeć i potrafię na tej podstawie osiągnąć jakieś korzyści. Chociaż brzmi to egoistycznie, bo pewnie takie jest to jednak mam jedną, bardzo WIELKĄ wadę, że dobry ze mnie chłopak i nie wykorzystuje ludzi, ponadto co sam jestem w stanie zaoferować.

I tutaj to wygląda tak. Oczywistość dla wielu. Nie ma relacji bezinteresownych, a ci którzy takie relacje prowadzą, często lądują na terapii i lekach. Ty czegoś chcesz ode mnie? Ja chcę czegoś od ciebie. Jeśli tylko dajesz i nic nie bierzesz w zamian to masz idealny przepis na nerwicę. Bo ile można znosić kogoś, kto ciągle bierze, a nie daje ci nic? A narasta w tobie frustracja, bo zazwyczaj takie osoby widząc to, wykorzystują cię! Nawet nieświadomie, bo ludzie są po prostu ludźmi i korzystają z tego. Sam miałem okazję być po drugiej stronie barykady, kiedy tylko brałem, musiałem sam walczyć ze sobą, żeby takiej osoby nie zniszczyć, bo pokusa była zbyt silna i już wolałem zakończyć znajomość niż ją ciągnąć.

Jednak uważam to za wadę, bo trzeba być Skurwysynem! I robić tak by było tobie najlepiej.

Otaczam się teraz jednak ludźmi, którzy to doceniają i jakoś sobie funkcjonuje.

To jednak jedna z wielu rzeczy, które się nauczyłem na terapii, a jest ich o wiele więcej i wspomnę o nich w innych wpisach. Jeśli ktoś dotrwał do końca to dziękuję, za te kilka minut poświęcone na przeczytanie moich wypocin. Jeśli masz pytania to wal śmiało, a ja odpowiem czy to tutaj czy na priv. Czasami moje odpowiedzi są takiej samej długości jak te wpisy.
#smiecizglowy epizod 6
#przegryw #depresja #nerwica #zaburzeniaosobowosci #blackpill #wychodzimyzprzegrywu #przemyslenia #smiecizglowy

7

Tożsamości to strategie do osiągania celów

Każdy z nas ma swoją tożsamość. Stwierdzenie w formie "Jestem -----" jest tożsamością. Oczywiście, zwykle rezerwujemy ten termin dla stwierdzeń, które są dla nas szczególnie istotne w opisywaniu i przewidywaniu siebie, w wyrażaniu naszych wartości i aspiracji. Takie tożsamości mogą mieć swoje zalety, ale niosą ze sobą również wiele niebezpieczeństw. W szczególności jesteśmy skłonni do a) wpadania w niepokój z powodu każdego postrzeganego zagrożenia dla tożsamości, b) wykazywania całkowitej nieelastyczności w kwestii zmiany, modyfikacji lub odrzucenia tożsamości, oraz zagrożenie płynące z dopuszczania do swojej tożsamości zbyt wiele rzeczy ( https://lurker.land/post/sNH1BpwX_ ). Zdrowy rozsądek można jednak odzyskać, jeśli uznamy, że nasze tożsamości nie istnieją same w sobie, a zamiast tego są (często podświadomymi) strategiami osiągania określonych celów i wartości.

Pomyśl o osobie, która szczyci się swoją tożsamością pisarza: „Jestem pisarzem”. Ta tożsamość jest cenna, ponieważ istnieje sygnalistyczne stwierdzenie w formie: „Jestem pisarzem (i dlatego będę miał pracę, dochód, status, przyjaciół, kochanków i moje życie będzie dobre)”. Ujawnione stwierdzenie jest celem, który należy osiągnąć, a jawna tożsamość jest strategią osiągnięcia tego celu. Wartość tożsamości wywodzi się z celu, jakim jest wsparcie. Plany te określam jako podświadome, ponieważ najczęściej nie są one artykułowane. Wiele osób ma tożsamość związaną z byciem inteligentnymi, ale spodziewam się, że jeśli zapytasz ich, dlaczego jest to ważne, będą potrzebować kilku chwil na wygenerowanie odpowiedzi. Spodziewam się również, że w wielu przypadkach wiara w użyteczność tożsamości jest odbierana przez społeczeństwo i to popędy społeczne motywują ją dla jednostki. W takim przypadku pełne stwierdzenie tożsamości mogłoby brzmieć „Jestem -----(i dlatego społeczeństwo mnie zaakceptuje)”. W najbardziej ogólnym przypadku jest to „Jestem -----(a zatem reprezentuje jakąś wartość / traktuj mnie odpowiednio do mojej tożsamości!)”.

Biorąc pod uwagę, że tożsamość jest strategią osiągania celu, każde zagrożenie dla tożsamości jest zagrożeniem dla celu. Stopień odczuwanego zagrożenia jest proporcjonalny do wagi celu i stopnia, w jakim tożsamość jest jedyną strategią jego osiągnięcia. Jeśli ktoś wierzy, że bycie pisarzem jest jego jedyną drogą do posiadania dobrego i satysfakcjonującego życia, będzie się denerwował, gdy ta tożsamość zostanie podważona. Dzieje się tak nawet wtedy, gdy osoba nie zdaje sobie sprawy, że jej tożsamość jest częścią planu. Wystarczy, że jakaś część ich umysłu mocno stempluje "bycie pisarzem" jako kluczowe dla posiadania dobrego życia. Weźmy jednak pod uwagę kogoś, kto ma tożsamość zarówno pisarza, jak i muzyka. Załóżmy, że osoba ta osiągnęła znaczną sławę jako muzyk i w rezultacie ma już pieniądze, przyjaciół, status społeczny itp. Przewiduję, że ta osoba będzie mniej zaniepokojona podważaniem umiejętności pisania niż osoba, która stawia sobie za cel bycie pisarzem. Jeśli tylko pisarz ma odrzuconą pracę, będzie to druzgocące, podczas gdy dla muzyka-pisarza będzie to zwykłe rozczarowanie.

Jeśli w zagrożeniach dla tożsamości chodzi w rzeczywistości o zagrożenie dla osiągnięcia celu, wtedy kluczem do pracy z tożsamościami staje się a) ujawnienie ukrytych celów oraz b) zapewnienie bezpieczeństwa wokół osiągnięcia tych celów. Powiedz dziecku, że nie nadaje się na pisarza i wpadnie w złość lub smutek, ale powiedz mu, że nie nadaje się na pisarza, ale ma fenomenalne umiejętności malarskie, a może po prostu posłucha. Zastąp jeden mniej opłacalny plan nowym i lepszym. Inne wariacje to ujawnienie, że cel faktycznie został już osiągnięty, jak w przypadku powyższego pisarza-muzyka, czy uznanie, że tożsamość faktycznie będzie planem nieskutecznym, np. rezygnacja z bycia X-em, ponieważ zdasz sobie sprawę, że nikt i tak nie uważa, że ​​X są fajni, posiadają pieniądze, czy szacunek.

Kiedy ostatni raz myślałem o samobójstwie, czułem, że jestem na to zbyt mądry. Jeśli faktycznie jestem ponadprzeciętny to powinienem umieć osiągnąć to co pragnę jeśli tylko mocno się na tym skupię. W przeciwnym wypadku większość moich przekonań o sobie ległaby w gruzach. Moja wiara w swój intelekt jest moją strategią tożsamości, która efektywnie blokuje mnie przed zrobieniem tak przerażającej rzeczy. Podobnie wiara ta motywuje mnie do posiadania pracy, która nie będzie pracą typowego Kowalskiego. Nie pogodziłbym się z ciężką pracą fizyczną po min. 8h dziennie - ponownie, jestem na to zbyt mądry. Dlatego będę robił wszystko co w mojej mocy, aby osiągnąć to co odzwierciedla moją tożsamość.

Tak działają strategie tożsamości.
#frgtn #tozsamosc #psychologia #spoleczenstwo #przemyslenia #statusspoleczny

8

Czy wolałbyś, aby średniowieczny Kościół wydawał wszystkie swoje pieniądze na pomoc biednym, zamiast wspierać sztukę? Więc może w średniowieczu byłoby mniej biednych ludzi, ale nie mielibyśmy katedr, tryptyków ani Kaplicy Sykstyńskiej?


Nie byłem zaskoczony, że tak wiele osób wybiera katedry. Myślę, że może wybór katedr jest tak atrakcyjny, ponieważ są one na wyciągnięcie ręki, można je zobaczyć, dotknąć, są one powodem dla którego lecimy do innego kraju, ale głodujący chłopi są ukryci w przeszłości, gdzie nie można ich zobaczyć. Czujesz się więc tak, jakbyś miał poświęcić coś, co naprawdę lubisz, dla czegoś, o czym w przeciwnym razie nie musiałbyś myśleć.

Jest to jeden z największych i najbardziej niepokojących problemów z utylitaryzmem. Utylitaryzm jest przynajmniej w pewnym sensie łatwy kiedy prosi cię o zamianę pewnych rzeczy z twojego normalnego świata na inne rzeczy z twojego normalnego świata.

Ale kiedy prosi cię, abyś uczynił to co uważasz za swój normalny świat, jednoznacznie gorszym, aby pomóc jakiejś innej sferze, o której w przeciwnym razie nigdy nie musiałbyś myśleć, wtedy zaczyna to być nieintuicyjne i przerażające.

Wyobraź sobie szczęśliwe miasto pełne zamożnych ludzi. Od czasu do czasu podejmują miłe, utylitarne decyzje, jak na przykład zrzucenie się przez wszystkich po trochu na pomoc komuś, kto zachorował, i czują się z tego powodu całkiem dobrze.

Pewnego dnia odkrywca odkrywa na obrzeżach miasta dziurę. W środku są setki ludzi uwięzionych w stanie skrajnej nędzy. "oprawcy" zgadzają się uwolnić swoich więźniów, ale tylko za wystawne ofiary.

Nagle decyzja nie jest tylko "ktoś w mieście robi małe poświęcenie, aby pomóc innym ludziom w mieście". Nagle okazuje się, że całe miasto odejmuje sobie z luksusów i dobrobytu, by ratować ludzi, których nawet nie znają, z tej dziury, o której jeszcze niedawno nie wiedzieli, że tam jest. To wydaje się trochę niesprawiedliwe.

Mówią więc odkrywcy, żeby przykrył dół wielkim brezentem, który wtopi się w otaczającą go trawę, tak żeby nie musieli go widzieć, a następnie kontynuują swoje życie.


Świat rozwijający się jest jakby taką bezdenną dziurą cierpienia z ludźmi pierwszego świata nie spodziewających się tutaj być. Ale myślę, że większość ludzi spodziewa się, że tam są jeśli tylko poruszy się ten temat, większość ludzi jest szczęśliwa, że może pomóc (trochę), i nie jest to zbytnio mylące lub dezorientujące, kiedy przypomina się nam, że oni nadal istnieją i nadal potrzebują pomocy.

Co z domami opieki lub ośrodkami wychowawczymi? Większość ludzi z którymi rozmawiałem, zgadza się, że większość z nich jest okropna. Nie mam silnego poczucia, jak złe są, ale wszystko, co widziałem i słyszałem, jest zgodne z tym, że przynajmniej niektóre z nich są bardzo złe. A im dalej w przeszłość tym gorsze one są z przemocą, torturami, głodzeniem, gwałtami i wyzyskiwaniem na porządku dziennym. I nie chce tu piętnować konkretnie tych, było wiele takich miejsc.

Rozwiązanie tego problemu byłoby naprawdę kosztowne. Rozwiązanie tego problemu również nie przyniosłoby żadnych widocznych korzyści, ponieważ starsi ludzie nie są już w stanie wnieść żadnej wartości w społeczeństwie, a dzieci z domu dziecka mogłyby zdemoralizować porządne dzieci - jeśli nie chcemy myśleć o tych miejscach, nie musimy. Gdybyśmy jako kraj postanowili skoncentrować się na zmniejszeniu liczby nadużyć w tych miejscach, być może musielibyśmy zabrać te pieniądze z ważnych spraw w naszym codziennym, widocznym świecie, takich jak opieka społeczna, infrastruktura i finansowanie edukacji. Musielibyśmy zabrać ograniczone zasoby uwagi publicznej i oburzenia z takich spraw jak aborcja, małżeństwa gejowskie oraz to, jakie napoje trzyma prezydent, gdy salutuje ludziom. Myślę, że wszyscy się zgodzą, że o wiele łatwiej jest o tym nie myśleć i nikt nie może nas zmusić.

Więzienia są jeszcze brzydszym przypadkiem. Nie dość, że więzienie jest z natury dość nędzne, to jeszcze dochodzi w nich do szalonych nadużyć i przemocy, w tym co najmniej 6% więźniów jest gwałconych rocznie. Jeśli masz poglądy stawiające na resocjaliacje niż ucisk, a usłyszysz, że kilku z nich popełniło nowe zbrodnie, to będziesz musiał to zobaczyć i przemyśleć. Albo możesz po prostu gwizdać, udawać, że nie widzisz tego problemu i dalej cieszyć się swoim miłym społeczeństwem o niskim poziomie przestępczości.

#frgtn #spoleczenstwo #przemyslenia #utylitaryzm

9

O życiu szaraczka słów kilka.

Ostatnio widziałem wpis kogoś, kto jedynie wygłosił #gorzkiezale bo zarabia 2k netto miesięcznie, mieszka z rodzicami i nie ma żadnych perspektyw na rozwój. Kasa mu leci, nie ma z czego odłożyć i ogólnie opisał coś co wielu ludzi zna.

Różnie bywa w naszych życiach, może to jego wina, może nie, może powinien bardziej zaciskać pasa, a może zmienić pracę. Dużo tych może. Jednak większość nawet się nie zastanowi i są dla nich tylko dwa rozwiązania: Zaciskaj pas, albo zmień pracę. To prawie tak jak nasz były prezydent powiedział: Weź kredyt i zmień pracę. PROSTE!

Mam wrażenie, że większość tych osób nigdy nie doświadczyła tego co my, albo dopiero to przeżyje. Bo albo wypowiadają się osoby typu programista15k, albo dzieci, które tych pierwszych słuchają, a potem rzeczywistość jest dla nich okrutna. Wiem co mówię, bo sam tak miałem. Po wejściu na rynek pracy, szybko się wyleczyłem z porad internetowych ekspertów.

Większość rzeczy, które widać w internecie odnośnie pracy, jej zmiany i kształcenia się, piszą osoby, które mają na to czas. Są to osoby pracujące w biurze, przy komputerze itp. W każdym razie nie wykonują pracy fizycznej.

Okoliczności zmusiły mnie, żebym zamiast na studia, pójść do pracy. Nie ważne po co i dlaczego. Po prostu uwierzyłem ,,mądrzejszym” od siebie, że po pracy będę miał czas i siłę, żeby się uczyć, pójdę na studia zaoczne i chociaż w dłuższym czasie, to jednak poradzę sobie z nauką, pracą i jeszcze obowiązkami domowymi. Nie żebym im ufał w 100%, że wtedy olałem szkołę, po prostu okoliczności i tak mnie do tego zmusiły. Wyjechałem za granicę, znalazłem pracę, poszedłem na kursy na miejscu uczyć się języka i po roku, lub dwóch latach miałem iść na studia.

Kasę odkładałem, chodziłem na kursy językowe i tak to powoli się ciągnęło. Jednak bardzo szybko moja praca zaczęła mnie wykańczać. Niby robiłem osiem godzin, to jednak było to aż osiem godzin. Cały ten czas to była ciężka praca, z jedną przerwą w ciągu dnia i miałem zero czasu na przemyślenia, odpoczynek, lub żeby się zastanowić. Całe 100% mojego czasu, uwagi i energii lądowało w pracę, a dodając do tego fizyczny wysiłem, po ośmiu godzinach pracy nie miałem na nic siły. Poświęcić głupie pół godziny na naukę, graniczyło u mnie z cudem, nie dlatego, że mi się nie chciało, a dlatego, że po tym czasie i tak nic nie rozumiałem. Straciłem pół godziny, żeby zmusić się do jakiejś aktywności, z której nic nie miałem.

Szkoły wieczorowe? Kursy? Mam niby iść na studia zaoczne?

Nie mogę się skupić 30 min, żeby nauczyć się paru słówek, a ja mam iść na kilkugodzinne wykłady? Weekendy? Jedynie niedziele, bo w sobotę nic ze mnie nie było, bo schodziło ze mnie ciśnienie i miałem tylko jeden dzień na odpoczynek, naukę i załatwienie swoich spraw. Oczywiście robiłem to też w sobotę, ale wtedy nie odpoczywałem ani jednego dnia i następny tydzień kończył się dla mnie następująco: 8-16 w pracy, wracam do domu, zjem, umyję się i idę spać o 18.00 i wstaję następnego dnia przed 7 i póki nie odpocząłem jednego dnia to tak wyglądały wszystkie moje dni, a najdłuższy taki mój okres trwał 2 miesiące.

Posłuchałem rad ,,ekspertów” idź pobiegać, aktywność fizyczna, dobrze działa na ciało. SUPER POMYSŁ! Łapałem się wtedy wszystkiego i różnych sposobów próbowałem, ale wtedy nie wiedziałem, że pisze to gość, który 8 godzin siedzi przy kompie i jemu po takim wysiłku umysłowym, siłownia, bieganie się przyda, ale nie mnie, gdzie pracuję ciężko fizycznie. Biegałem sobie spokojnie, przez kilka miesięcy, aż nogi mi odmówiły posłuszeństwa, bo stoję 8 godzin, biegam codziennie godzinę i jeszcze kupę innych rzeczy robię.

Zmiana pracy? Oczywiście! Były gorsze, były takie same, ale na pewno nie lepsze, niż to co miałem. Bez języka i bez umiejętności udało mi się trafić na stolarkę i jedynie na to mogłem liczyć.

Wykończony, bez perspektyw, z upadłym i tak już wcześniej zdrowiem psychicznym, skończyłem z depresją i na dwa lata zostałem wykluczony z życia społecznego, aby nie odjebać samobója, kiedy miałem na to okazję.

Wróciłem do Polski, dwa lata przeleżałem i przepiłem wszystko co odłożyłem, bo miałem taką traumę, że odkładałem powrót do pracy jak tylko mogłem. Dziś się nawet nie łudzę, że będzie lepiej, że pójdę na studia itp. Życie brutalnie pokazuje, że chcieć to sobie mogę. Szukałem potem pracy prawie pół roku i nikt nigdzie mnie nie chciał. Składałem na kasę do Lidla, na Orlen, produkcję itd. Cokolwiek, byle znowu nie wylądować w tej stolarce, ale jak w końcu stało się, że nie miałbym co jeść, bo na ten moment żarłem tylko naleśniki, bo były dosyć tanie w zrobieniu, to musiałem w to iść. Trzy lata w sumie miałem doświadczenia, więc szybko znalazłem wtedy pracę i skończyło się tak jak wtedy

Praca i do domu. Już nawet się nie łudzę jakimkolwiek rozwojem i zmianą, zaczynam akceptować swój los i nawet źle nie zarabiam jak na głupiego robola. Tylko że chuj mi z pieniędzy, skoro w tym kraju jest jak jest, a jak znów wyjadę to wrócę za pół roku z rozwaloną psychiką, albo w śmieciarce.

Jednak to moja wina, bo przecież jestem leniwy c’nie?

PS. Jak ktoś stwierdzi, że niby przez te dwa lata miałem czas na naukę, to odsyłam do tagu #depresja albo wstrzymajcie się z komentarzem. Kto tego nie doświadczył, nigdy nie zrozumie, co ta choroba robi ci w głowie, więc olej ten okres dwóch lat, albo nic nie pisz. Bo dla moich bliskich to była walka o moje życie, a mi było bez różnicy, o nauce nie wspominając, no bo po co? Ja już mam drzewo upatrzone, na co mi nauka, będę fajnym trupem, z jakąś tam wiedzą, która nic nie znaczy.
#smiecizglowy epizod 3
#przemyslenia #zaburzeniaosobowosci #zalesie

17

Była sobie kiedyś dziewczynka, którą strasznie frasowało to, że jej mama zawsze kroiła kiełbasę na pół, przed wrzuceniem go garnka i ugotowaniu jej. Kierowana swoją dziecięcą ciekawością, zapytała się mamy, dlaczego tak robi. Mama bez namysłu odpowiedziała jej:
- Ponieważ moja mama tak robiła
Dziewczynce jednak nie dawało to spokoju, a odpowiedź nie była dla niej satysfakcjonująca, dlatego poszła do swojej babci i zapytała o to samo, na co ona odpowiedziała:
- Ponieważ moja mama tak robiła.
Odpowiedź była równie niesatysfakcjonująca, więc dziewczynka wybrała się do swojej prababci i zapytała o to samo ją. Prababcia się uśmiechnęła i powiedziała:
- Ponieważ mam za mały garnek

Lubię tę historię. Prawdziwa czy nie, to jednak każdy z nas na pewno się z czymś takim spotkał. Bezmyślnym powtarzaniu schematów, które ktoś nam narzucił i powielaniu ich. Innym może bliższym przykładem jest eksperyment z małpami, o którym czytałem parę lat temu, ale też odnosił się on do tego zjawiska. Będę pisał z pamięci, jak kogoś interesuje faktyczny przebieg eksperymentu to na końcu wkleję link do artykułu. W skrócie:

Naukowcy zamknęli na sali dziesięć małp, a na środku ustawili drabinę, a na jej szczycie koszyk z bananami. Za każdym razem, kiedy jedna małpa się wspięła i wzięła banany, wszystkie pozostałe były lane wodą. Bardzo szybko małpy zauważyły zależność, pomiędzy zbieraniem tych bananów, a laniem wodą, więc jak tylko którą weszła na górę, to gdy schodziła, była bita przez inne małpy. Gdy już nauczono ich tych odruchów, żadna już nigdy nie weszła na drabinę. Naukowcy więc zaczęli wymieniać małpy. W miejsce starej małpy, przychodziła nowa, która niczego nieświadoma, chciała ,,poczęstować” się bananem. Wtedy reszta skutecznie jej to wybijała z głowy i już nawet nie próbowała. Tak samo było z każdą pozostałą małpą. Raz za razem, naukowcy systematycznie wymieniali małpy, aż w końcu ze starej ekipy nie został nikt. Żadna z tych małp nigdy nie doświadczyła lania wodą, jednak zostało w nich to tak zakorzenione, że żadna już nie tknęła koszyczka z bananami.

Myślę, że to idealnie oddaje funkcjonowanie społeczeństwa i naszych zachowań. Sztywne ramy i schematy, które ktoś nam wpoił. Z małpami jest prościej. Podejrzewam, że nie przekazały sobie dlaczego nie wchodzimy na drabinkę i wcale nie potrzebowały sensu i odpowiedzi w tym, reszta narzuciła jej swoją wolę, a ona musiała się dostosować. Tak jak każda inna i ostatecznie ta małpa też brała w tym udział. Nie potrzebowała w tym sensu i logiki, tak jest i już.

My jednak różnimy się od małpy czyż nie?

Cóż. Historia z dziewczynką pokazuje, że nie do końca. Mamy mózg, potrafimy zadawać pytania dlaczego, to czemu ani mama, ani babcia nigdy tego nie zrobiły? Tylko ślepo podążały za tym co ktoś robi?

Strasznie mnie to całe życie drażniło. Zastanawiały mnie zachowania ludzi, które według mnie nie miały sensu, a do tego były narzucone mi jak prawda objawiona. Czułem się jak ta małpa, której ktoś narzuca swoją wolę i nikt nie potrafi mi odpowiedzieć dlaczego. Im bardziej byłem ciekawy, im bardziej chciałem zrozumieć te zachowania tym bardziej byłem sprowadzany do parteru przez ludzi wokół. Mam tak robić i koniec. Moje pytania dlaczego, albo stwierdzenia, że coś nie ma sensu, tak działało ludziom na nerwy, że byłem traktowany z agresją i ludzie wokół mnie zniszczyli. Póki nie nauczyłem się nie zadawać pytań i zostałem sam na sam z moimi myślami. Tak jak w tym eksperymencie. Małpy mnie tłukły, aż wymusiły na mnie posłuszeństwo. Jednak ja już nie powielałem ich zachowań, ale to nieważne.

Zastanówcie się czy macie takie osoby wokół siebie? A może sami już zostaliście sprowadzeni do bezmyślnego powielania schematów? Najprostszy przykład jest dla mnie związany z religią. Instytucja działająca na zasadzie strachu i wzbudzania poczucia winy. Dzisiaj nie jest tak tragicznie jak to było załóżmy 30 lat temu, lub 600 lat temu. Jednak dalej są ludzie tak głęboko zakorzenieni w kościele, że nic do nich nie dociera, a tam jest największy zbiór schematów i zachowań, który są przestrzegane, a nikt ich nie rozumie. Dlatego pijak, który bije regularnie swoją żonę, leci potem do kościółka, bo tak trzeba. Nie rozumie, że bicie żony jest złe, że znęcanie się nad swoimi dziećmi je niszczy. On idzie bezmyślnie do kościoła i nie widzi w tym hipokryzji, ani niczego złego. Pierwszy rzuci się na kogoś, kto według niego nie szanuje świętości schematów, które ktoś mu wpoił, mimo że ta osoba może szanować i kochać swoją rodzinę. Mało go to interesuje. Bezmyślnie jak małpa wykonuje schematy jego ojca, ojca jego ojca itd.

Nie chcę się skupiać na motywacji kościoła i do czego dążył, bo to temat na inny wpis.

W każdym razie nie neguję kościoła, religii. Wiara jest dobra. Tylko trzeba najpierw zrozumieć co na przykład Jezus miał na myśli, a tego większość osób nie robi. Nawet wielu duchownych, traktuje wiarę jako narzędzie do kierowania ludem, dlatego do kościoła już nie chodzę, nawet gdy ksiądz jest w porządku, rozumie i potrafi przekazać swoją wiarę, to on sam jest zmuszony do narzucania rzeczy, w które nie wierzy, podyktowane polityką, chęcią zysku itp.

Zastanówcie się przez chwilę, jakie wy macie schematy, co robicie czego nie rozumiecie? Zastanów się czy jakaś czynność, którą wykonujesz nie ma najmniejszego sensu? Nie wiem, nie wywiesisz prania w niedzielę? Pocałujesz chlebek jak spadnie na ziemię? Nie mówię, że to głupie. Pytam się po prostu czy widzisz w tym jakiś sens? Jeśli tak to dobrze, jeśli nie to zastanów się nad tym po co w takim razie to kontynuować? Tylko pamiętaj, bo tak trzeba, moja mama tak robiła, nie jest dobrą odpowiedzą, co chyba do tej pory można wywnioskować.

Nie atakuję kościoła, po prostu najlepsze przykłady, które można przedstawić, pojawiają się właśnie tam. Są inne rzeczy jak na przykład: Ucz się, pójdź na studia, żebyś nie harował jak my. Widzę bardzo dużo osób, które są zdziwione, kiedy okazuje się, że po studiach i tak muszą robić za najniższą krajową, albo nawet co gorsza nie pracują w zawodzie, który wybrali. Z czego ta pierwsza opcja nie jest jeszcze tragiczna, bo kształtujesz się dalej w swoim fachu, tak druga opcja może zamknąć ci drzwi do dalszego rozwoju.

Nie wińcie za to swoich rodziców, ludzi wokół siebie, oni też bezmyślnie powtarzali schematy, które ktoś im narzucił. Intencje były dobre, jednak przykłady, kiedy ktoś po studiach pracuje u człowieka, który ledwo skończył zawodówkę, lub nie skończył szkoły jest dużo. Różne czynniki na to wpłynęły. Statystycznie po studiach masz większe szanse na rozwój, jednak sucha wiedza i papierek niewiele ci pomogą, jeśli nie umiesz ich wykorzystać. Mogłeś w tym czasie poświęcić czas na inne aktywności, które mogłyby ci pomóc, jednak skąd mogłeś wiedzieć? Nawet jeśli wiedziałeś to mogłeś zostać zgnojony za własne myślenie i tak by nic z tego nie wyszło. Wśród wykształconych są jednostki wybitnie głupie, tak samo wśród ludzi słabo wykształconych spotkasz tak samo osoby wybitne. Jednak to wyjątki, a nie reguła, a ty miałeś pecha. Czy to przez otoczenie, czy przez to, że sam nie byłeś na to gotowy.

Dobrymi chęciami piekło jest brukowane. Czasu nie cofniesz, możesz jedynie iść przed siebie. Jeśli ciśnie ci się na usta jak? To ci odpowiem: Nie wiem. Sam jeszcze tego nie wiem, ale wierzę że jest jakieś wyjście.

Dobrym krokiem, jest na przykład pozbycie się schematów, zastanowić się nad tym co robimy, dlaczego to robimy, czemu nasi rodzice robią to co robią i jak można to poprawić. Może aktywności, które wykonujesz cię blokują, sprawiają że czujesz się gorzej? Może prościej będzie rodzicom wybaczyć ich błędy, gdy zrozumiesz kto i jak ich oszukał? Dobrym przykładem jest brak osób wykształconych w naszym kraju po upadku PRL-u, wtedy trąbiło się w mediach że nie mamy wykształconych ludzi, że studia to przepis na udane życie itd. Tylko niestety, jest to zarezerwowane dla 10% społeczeństwa, a nie dla 40%. ,,Nowy Wspaniały Świat” polecam ci tę książkę. Ładnie tam też zostało opisane, dlaczego nie może być w społeczeństwie zbyt wielu wykształconych ludzi. Jednak nie chce mi się na ten temat rozpisywać. Może w innym wpisie. Tutaj skup się tylko na tym dlaczego robisz to co robisz, dlaczego wierzysz w to co wierzysz, dlaczego kogoś nienawidzisz?

Widzisz to?
#smiecizglowy epizod 2
#terapia #zaburzeniaosobowosci #depresja #psychologia #psychiatria #przemyslenia

Wołam @Macer bo trochę mnie zainspirowałeś

15

Dzika prywatyzacja

W latach dziewięćdziesiątych niszczono wielkie przedsiębiorstwa państwowe, by obniżyć ich wartość i sprzedać po zaniżonej cenie obcemu kapitałowi.

Czy dziś pod pozorem walki z "pandemią" nie obniża się wartości całego państwa? Jeśli tak, to kto będzie nas kupował?
#covid1984 #dzikaprywatyzacja #447 #przemyślenia #lockdown

7

Myśli na temat znaczenia i pisania

Napoleon, Elon Musk, Genghis Khan, Tom Hanks, Hideo Kojima i Michael Jackson są wybitnymi jednostkami. Każdy z nich mógłby łatwo napisać listę punktowaną dużych osiągnięć. Wszyscy zbudowali życie pełne godnych uwagi działań i osiągnięć, które w taki czy inny sposób pozostaną w historii. Nie sądzę, żebym żył w historii zbyt długo po śmierci, z wyjątkiem nudnych rzeczy, takich jak moje rejestry podatkowe. I nie przeszkadza mi to. Nie jest jasne, czy życie godne uwagi historycznie jest samo w sobie pożądane, ale chcę, aby życie godne uwagi było na moich własnych warunkach.

Oto cytat Anthony'ego Bourdaina, który mi się podoba:
“I understand there’s a guy inside me who wants to lay in bed, smoke weed all day, and watch cartoons and watch old movies. My whole life is a series of stratagems to avoid and outwit that guy.”
Podzielam to uczucie. Chociaż moja wersja to siedzenie przed biurkiem oglądanie anime i czytanie czegokolwiek. Myślę, że walka Bourdaina sprowadza się do znajdowania sensu każdego dnia. To najłatwiejsza rzecz na świecie, aby odpuścić każdy dzień wypełniony tylko obowiązkami i krótkotrwałą stymulacją. Nic nie zyskuje się na dłuższą metę, nic nie jest pamiętane, a kiedy budzisz się następnego ranka, jesteś o dzień starszy i nic ważnego nie jest dodane do twojego życia. To będzie 99% dni w Twoim życiu, a opieranie się tej rzeczywistości jest dosłownie ciągłym wyzwaniem. Jednym ze sposobów, w jaki próbuję się oprzeć, jest rozważenie, które konkretne działania spowodują subtelne, niezapomniane przeżycia. To znaczy, próbuję robić rzeczy, które zapamiętam, nawet jeśli nie pamiętam samego dnia. Na przykład, co najprawdopodobniej bardziej zapamiętam:

Granie w kolejne trzy z dosłownie tysięcy godzin LoLa czy czytanie kolejnego artykułu o życiu Azteków?
Zaakcpetować zaproszenie znajomych na spotkanie pomimo sporych niechęci, czy zostanie w domu i kontynuowanie serialu?
Zaryzykować i wyznać miłość dziewczynie czy dać się pożreć wątpliwościom i odpuścić?
Przed prawie każdą decyzją pytam siebie w głowie "Co bardziej zapamiętam? Co będzie bardziej długotrwałe?"

Przyjmijmy pierwszą sytuacje, oczywiście artkuł. Nawet jeśli jest zły, nudny lub niezapomniany, nadal przypominam sobie, że czytałem na ten temat, ale prawie nie ma szans, żebym zapamiętał te przypadkowe trzy godziny LoLa, niezależnie od tego, jak bardzo mi się podobały.
Podobnie w dwóch kolejnych przykładach, nie jest trudno wywnioskować, że zaryzykowanie potencjalnie wniesie więcej pamiętnych sytuacji, niż drugi wybór. To jeden z powodów, dla których tak bardzo lubię pisać; jeśli napiszę 2000 słów w ciągu jednego dnia, moje wysiłki tego dnia przetrwają w potomności, chociaż na pewno zapomnę o każdej sekundzie dnia.


Kiedy byłem młodszy, należałem do osób, które uważały, że małżeństwo i posiadanie dzieci to zajęcie nudnego konformisty. Moim zdaniem fakt, że każdy mógł robić takie rzeczy, a wielu ludzi to robiło, oznaczał, że z natury rzeczy nie było to wartościowe zajęcie. Chciałem poświęcić się większym zajęciom, chociaż nie miałem wtedy pojęcia, czym one mogą być. Po prostu coś rzadszego.

Teraz mam dużo bardziej pozytywne nastawienie do małżeństwa i dzieci. Małżeństwo i dzieci to w zasadzie najprostszy domyślny sposób nadania sensu swojemu życiu lub umieszczenia kilku głównych punktów na liście osiągnięć. Dla większości ludzi małżeństwo i dzieci to dosłownie najbardziej znaczące rzeczy, jakie kiedykolwiek zrobią, i jedyny rzeczywisty wpływ, jaki wywrą na świat po śmierci. Raczej nie potrafię sobie wyobrazić kogoś kto nie uważałby poświęcenia się małżonkowi lub posiadania dzieci jako jednych z najważniejszych wydarzeń w jego życiu. Każda możliwa miara wskazuje, że posiadanie dziecka w młodym wieku i poza związkiem małżeńskim jest najgorszą decyzją, jaką młoda kobieta może podjąć ze społeczno-ekonomicznego punktu widzenia. W istocie skazuje kobietę na życie bez większego czasu dla siebie i swoich hobby, znacznie gorszych perspektywach romantycznych i skrajnie ograniczonych możliwościach. Nie musisz być analitykiem danych ani przeczołgać się przez badania, aby dojść do tego wniosku; Powinno być zdrowym rozsądkiem, że dziecko jest ogromnym pochłaniaczem czasu i pieniędzy, co pochłonie młodego opiekuna i ogromnie ograniczy ilość wolnego czasu i energii.

Ale teraz rozumiem. To znaczy, nadal tego bardzo nie polecam, ale rozumiem. Posiadanie dziecka to najprostszy sposób na stworzenie ogromnej ilości sensu w życiu człowieka (prawdopodobnie szczególnie dla kobiety, ze względów biologicznych / ewolucyjnych). Dla osoby, która jest młoda i nie ma zbyt wielu perspektyw życiowych na początku z powodu braku zasobów i / lub osobistych możliwości, posiadanie dziecka jak najszybciej może być uważane za szybką drogę do życia, w którym warto żyć.


Dla niektórych może być to kontrowersyjne, ale człowiek nie kocha swojego dziecka samego w sobie - w każdej sprawie jesteśmy choć w najmniejszym stopniu egoistyczni. Kocha je, ponieważ tworzy wartość znaczenia w jej życiu; ponieważ uśmiech jej dziecka wywołuje jej uśmiech; ponieważ osiągnięcie dziecka to po części także jej osiągnięcie i na odwrót (dzielimy się uczuciami).

Zauważyłem, że po czasie pamiętam okres skończenia czytania "rok 1984" Orwella, pamiętam, że wyszedłem na dwór i czułem się inaczej, jakbym poszerzył zbiór moich świadomości, moje życie nie obejmowało jedynie moich przeżyć, ale również doświadczenia Winstona Smitha. I nie będę zachowywać się tutaj jak fanatyk książek - gry, seriale i filmy działają identycznie, różnią się jedynie wpływem na nasz rozwój modelu świata oraz wiedzę.

Zacząłem pisać streszczenia książek i to załatało dziurę w mojej duszy. Zacząłem więc pisać dłuższe streszczenia książek, co pomogło jeszcze bardziej. I tak zacząłem pisać krótkie streszczenia książek w połączeniu z informacjami z Wikipedii, Google, artykułów naukowych i innych źródeł i stwierdziłem, że to najbardziej pomogło. Nie czytam ponownie moich zapisków, ale jestem prawie pewien, że mógłbym teraz ustnie przejść przez ogromną większość esejów gdybym chciał.


Oprócz wbijania informacji i głębokiego rozumowania, pisanie tworzy również cyfrową trwałość i możliwość ponownego odwiedzenia moich doświadczeń. Spędziłem wiele niezwykle przyjemnych wieczorów z przyjaciółmi, wspaniałych rozmowach i tak dalej, ale prawie nic z tego nie pamiętam - nawet odczuć. Zapominam powodu czasu i ulotnej natury pamięci. Jednak zawsze będę pamiętać czas w którym spędziłem obsesyjnie czytając i rozmyślając, ponieważ wszystko to zapisałem. Kiedy wracam do eseju, nie tylko odzyskuję informacje, ale proces ich odkrywania. Pamiętam, jak pisałem poszczególne zdania, jak znalazłem odpowiednią wiedzę w Internecie i decyzje kompozycyjne, które podjąłem, aby umieścić każde zdanie w odpowiednim miejscu. Wiele osób pytało mnie, dlaczego, do cholery, spędzam tyle czasu na pisaniu za darmo w Internecie, i to uczciwy powód. Pomaga mi to zapamiętać. Mam nadzieję, że wiele osób czyta moje prace, ale jeśli nie, to w porządku. Spędziłem setki godzin na pisaniu i redagowaniu. Kiedy mówię to ludziom, zwykle wywołuję mieszaną reakcję podziwu za to, że piszę bez większego celu (a raczej bez celu społeczno-ekonomicznego), aby potem odłożyć swoją pracę.

Ani przez sekundę nie żałuję. Kiedyś wymyślałem fabuły podczas długich przejażdżek samochodem i zarządzałem rozdziałami / odcinkami / sequelami w mojej głowie, gdy historia się rozwijała. Bycie w miarę dobrym w pisaniu było jednym z moich celów życiowych i udało mi się go osiągnąć. Nie będę pamiętać 90% mojego życia, 90% ludzi, których spotykam, lub 99% posiłków, które jadłem, ale zapamiętam historię, którą stworzyłem. To część mnie. To nie tylko metoda tworzenia wspomnień, ale metoda tworzenia siebie. Ważni ludzie, których znam, pasje, do których dążyłem, rzeczy, które napisałem, są tak samo częścią mnie, jak moje cechy osobowości, IQ, budowa ciała czy cokolwiek innego. To one zajmują mój umysł, mój czas i moją egzystencję, na dobre lub na złe, więc myślę, że będę dalej pisał, jak na razie.
#frgtn #psychologia #umysl #filozofia #przemyslenia

13

Pamiętacie, czym w założeniu miał być Wykop? Zbiorem ciekawostek, interesujących informacji, nowinek technologicznych etc.? Platformą dyskusji? A czym się stał?
Otóż praktycznie niemal agregatem treści z mainstreamowych, ,,postępowych" mediów wykopywanych dzięki spamliście przez neuropków.


Parę lat temu było sporo wrzutek prawicowo-antysystemowych, ale skala obu zjawisk jest rozdzielona przez przepaść.
#bekazwykopu #bekazlewactwa #przemyslenia

24

Cześć

Dziś druga odsłona historii plakatów rozwieszonych w całej Polsce przez Fundację Nasze Dzieci z Kornic.

Po wielkim medialnym sukcesie plakatu dziecka w serduszku (odsyłam do pierwszego wpisu: https://lurker.land/post/3BXac2lXm), na ulicach pojawiły się plakaty z napisem "Kochajcie się mamo i tato".


Kto stoi za tymi akcjami? Okazuje się, że prezesem Fundacji jest Mateusz Kłosek, jeden ze stu najbogatszych Polaków. Firma pana Kłoska (Eko-Okna) znalazła się na liście Forbes stu największych polskich firm prywatnych. Pan Kłosek zasiada też w radzie nadzorczej wydawnictwa Agape, wydającego dwumiesięcznik „Miłujcie się!” (swoją drogą to bardzo wartościowe katolickie wydawnictwo).

Być może niektórych zainteresował adres strony internetowej, który znajduje się na nowych plakatach (www.sychar.org). Jest to Wspólnota Trudnych Małżeństw Sychar. "Małżeństwa z problemami, również te, w których miłość się zniekształciła czy całkiem zniknęła, potrzebują pomocy. Nie jest nią jednak rozwód, tylko specjalistyczna pomoc terapeutyczna, a także duszpasterska" - tym właśnie zajmuje się ta wspólnota - obejmuje opieką małżeństwa w kryzysie. To wartościowa posługa, ponieważ pomaga walczyć o małżeństwo i pomaga szukać rozwiązań innych niż rozwód.

Po raz kolejny okazuje się, że ten prosty napis, który nie ma prawa obrażać nikogo, jednak bulwersuje. Trwa akcja niszczenia plakatów. I znowu chcę wspomnieć o wybitnym poczuciu humoru Pana Boga Jadąc autobusem po wczorajszym spektaklu "Polita", mijałam w Warszawie kilka plakatów przyklejonych jeden obok drugiego. Jakiś wandal w akcie szaleństwa poprzekreślał na wszystkich słowa "i tato" i czarnym sprejem napisał "i tato" Bardzo mi przykro, że nie mogę wkleić zdjęcia, ale nie zdążyłam wyciągnąć telefonu. Mimo tego uśmiałam się bardzo Oczywiście chciał przekreślić "mamo", ale Ktoś inny prowadził rękę

To tak jak audycja Radia Maryja na żywo sprzed kilku lat:
- Trzy słowa do ojca prowadzącego…
- Oczywiście, proszę.
- Chuj ci w dupę!
- Ale to są cztery słowa.
(*wulgaryzm to cytat )

Pamiętajcie - dobry Pan Bóg z każdego zła wyciągnie dobro. I nawet pozwoli się pośmiać

Błogosławionej niedzieli wam życzę, kochane Luraski

Podaję linki: https://opoka.news/plakaty-z-haslem-kochajcie-sie-mamo-i-tato-znalazly-sie-na-medialnym-celowniku oraz https://opoka.news/apel-o-milosc-nowe-plakaty-fundacji-nasze-dzieci
#pro-life #przemyślenia

30

https://pl.wikipedia.org/wiki/Teoria_rzeczywistego_konfliktu

Gdyby tak spojrzeć na wydarzenia z ostatnich lat przez pryzmat teorii rzeczywistego konfliktu, to wiele rzeczy nabiera sensu.

1. Propagowanie mniejszości przy jednoczesnym umniejszaniu praw większości, by skłócić między sobą jak najwięcej ludzi.

2. Pseudo pandemia, pod pretekstem której ograniczone zostają zasoby, a gospodarka ostro hamuje.

3. Konflikt między skłóconymi grupami eskaluje. Ludzie skaczą sobie do gardeł odwracając wzrok od spraw, które naprawdę ich dotyczą, od tego co naprawdę jest ważne.

Masy szczute są i urabiane są w tak banalny sposób, że aż traci się wiarę w ludzki intelekt.

W jakim kierunku zmierzają te zmiany? Jakie atrakcje przewidzieli dla nas najbardziej wpływowi i bogaci ludzie tego świata? A może to tylko paranoiczne urojenia i łączenie kropek w obrazek, który nie istnieje? Jak uważacie Lurki?
#przemyslenia #pytaniedolurkow #nwo #konflikty #plandemia #luznytemat

12

Kiedyś ze przy piwie ze znajomym wpadłem na pewną rozkminę:

Czy wśród nas mogą być zmaterializowane obiekty, których nie widzimy, ponieważ przemieszczają się w przestrzeni dopasowując się odpowiednio do światła?
Założenia:

Występują obserwator, obiekt, światło oraz otoczenie, z którego przybywa światło. Jako otoczenie możemy przyjąć dowolne miejsce na ziemi, z którego do obserwatora będącego na ziemi dobiega światło. Obserwator obserwuje obiekt. Obserwator jest punktem i nie zawiera się w obiekcie obserwowanym. Obiekt nie emituje światła. Obiekt może odbijać światło. Obiekt może być o dowolnej wielkości. Obserwator nie jest w stanie zaobserwować obiektu w swoim najbliższym otoczeniu. Obserwator posiada zdolność do "widzenia" światła. Obserwator może "widzieć" światło widoczne i niewidoczne, w zależności od tego kim/czym jest. Obserwator może być np. człowiekiem (nie widzi światła niewidocznego), ale może też być np. czujnikiem odbierającym światło (widzi każdy rodzaj światła). Światło dociera do obserwatora z otoczenia.
Rozkmina:

Jeżeli w otoczeniu obserwatora miałyby być obiekty dla niego niewidzialne, musiało by się od nich nie odbijać żadne światło, które by mogło trafiać do odbiorcy w taki sposób, żeby mógł je zarejestrować. W zasadzie światło mogłoby się odbijać od obiektu we wszystkie inne kierunki, tylko nie w stronę odbiorcy. Jeśli jednak światło miało by się odbijać w stronę odbiorcy, musiałoby go jakimś cudem omijać. I tu widzę kilka opcji: A) Obiekt ma wpływ na sposób rozpraszania się światła, po odbiciu się od niego, przez co światło pomimo odbijania się w kierunku odbiorcy, omija go. B) Obiekt nie ma wpływu na światło po odbiciu, ale ma wpływ na to, w którą stronę światło się odbija, przez co światło nie odbija się w kierunku odbiorcy. C) Obiekt nie ma wpływu na światło po odbiciu, ani nie ma wpływu na to, w którym kierunku światło się odbija, natomiast unika zderzenia się ze światłem w miejscach, w których zderzenie się ze światłem prowadziłoby do odbicia się w światła w stronę odbiorcy.

Przy założeniach A) cząsteczki obiektu nie mogłyby być blisko siebie, ponieważ obserwator zauważyłby brak światła, zatem musiałyby istnieć odstępy pomiędzy cząsteczkami obiektu, nie zmieniając jednocześnie faktu, że obiekt jest jedną całością.

Przy założeniu B) analogicznie jak przy A), obserwator widziałby tak samo brak światła w pewnym miejscu, gdyby cząsteczki obiektu były zbyt blisko siebie.

Dla rozwiązania A) i B) można by przyjąć, że wśród pewnej skończonej liczbie cząstek widzialnych (odbijających światło) może być skończona liczba cząstek niewidzialnych (nieodbijających lub odbijających odpowiednio światło), a odbiorca tego nie zauważy. Natomiast mogłoby być tak, że odbiorca to mimo to zauważy, obserwując kropki z brakiem światła.

Jeżeli wyjdziemy z założenia C), niesie to ze sobą pewne konsekwencje: W założeniu C) obiekt omija światło i nigdy nie blokuje przepływu światła do obserwatora. Przez to obserwator nie jest w stanie zobaczyć obiektu. Żeby obiekt mógł omijać światło, obiekt musi być szybszy od światła oraz musi "wiedzieć" jak się będzie przemieszczało światło.

W związku z powyższym: Czy wśród nas mogą być zmaterializowane obiekty, których nie widzimy, ponieważ przemieszczają się w przestrzeni dopasowując się odpowiednio do światła?

P.S. Pokaż spoiler Być może nieco przeredaguję wpis w późniejszym czasie, po kolejnym przeczytaniu. Trochę siedziałem nad sformułowaniem tego wpisu i już mi się nie chcę dalej pisać, a raczej teraz nie mam czasu. Wolę go wysłać w wpis takiej postaci w jakiej jest, zamiast żeby miał się gdzieś zapodziać.

Tagi: Pokaż spoiler #przemyslenia #pytanie i może trochę #fizyka

5

Bądż Elonem Muskiem, właścicelem przehajpowanej 1000x P/E Tesli. Już wiesz, że nie dowieziesz, bo za robienie EV biorą się nawet Chińczycy, Polacy i Apple. Masz świadomość, że Chińczycy zrobią to taniej, Polacy prościej (po czym odsprzedadzą za darmo Niemcom), a Apple zarobi najlepiej, bo sprzeda koła do swojego elektryka oddzielnie, jako akcesorium. Wiesz też, że zanim to jebnie, nie zdążysz uciec w kosmos, gdzie towarzystwo marsjańskich łazików wydaje się milsze niż kwik wkurwionych akcjonariuszy. Co robisz? Uciekasz do przodu! Zamiast poprawiać jakość swoich niedokręconych i korodujących po roku użytkowania samochodów, kupujesz w opór BTC, wiążąc wycenę Tesli z jego kursem. To da ci czas, wszak BTC ma być po 1 milion $. Przynajmniej ulica w to wierzy, tak jak kiedyś wierzyła w Teslę. Prywatny hajs wrzucasz w gównowartego DogeCoina. Ten przyda się po ogłoszeniu secesji Marsa od Ziemi, jako oficjalna waluta Czerwonej Planety. Wygrywasz! Zostajesz pozaziemskim imperatorem!
#gielda #kosmos #elonmusk #tesla #btc #przemyslenia

11

Naszło na przemyślenia. Dlaczego ateizm tak często przeradza się w antyteizm? Niby od bycia niewierzącym do reagowania agresją na wszystko co z wiarą związane daleka droga, ale w praktyce okazuje się, że niekoniecznie. Na pewno też to zauważyliście. Są tacy ludzie, którzy nie mogą przejść obojętnie obok dyskusji jakkolwiek zahaczającej o religię. Muszą się wtrącić i zakłócić ją swoim jadem zmieszanym z ignorancją. Skąd to się bierze?


Acz to chyba z jeden z objawów "postępu", którego "tolerancja" kończy się na czubku własnego nosa. Parady równości lubimy, więc trzeba tolerować. Katolików nie lubimy, więc musimy wyciągać absurdalne implikacje z tego, że przeszli się w procesji z krzyżem.

#wiara #chrzescijanstwo #przemyslenia

11

Taka myśl mnie naszła…
Cała "zabawa" z paszportami zdrowia i ograniczeniami podróży za brak szczepienia, by nie wyszła, gdyby większość osób powiedziala: "chuj wam w dupe, pazerne złodzieje, nie musimy latać Waszym koszernymi liniami, nie musimy jeździć na wakacje do Waszych hoteli…"
Obstawiam, że szybko by się osrali ci wszyscy szantazysci, którzy dziś badają na ile można wytresować spoleczenstwo, robiąc zarzutki typu "wprowadzić paszport zdrowia" "ograniczyć prawa niezaszczepionym"…
#przemyslenia #rozwazania #gownowpis #covid1984 #plandemia

10

Cześć
Dziś przychodzę do was z pytaniem, na które próbuję znaleźć odpowiedź, ale nie mam wystarczającej wiedzy. Popatrzcie, bo ja ciągle analizuję strajk kobiet i kwestię aborcji, jak by się spytać kobiet, dlaczego wyszły na ulicę, to usłyszycie, że to po to, by ich córkom, nie im samym, było lepiej, żeby kiedyś, kiedy zajdzie taka konieczność, mogły podjąć decyzję zgodnie z prawem.
Panowie, którzy sami nie mogą poddać się aborcji, też walczą dla innych kobiet.

No i właśnie o tym chcę powiedzieć. Ja wśród swoich koleżanek, które popierają strajk, nie mam ani jednej, która tej wolności chce dla siebie - one naprawdę wszystkie mówią, że to dla innych, tych kobiet, jakichś, które kiedyś coś.

I tak sobie myślę, że gdybyśmy przestali wspomagać się sztucznie wymyślonym dobrem kogoś innego, hipotetycznej osobie, która może kiedyś będzie w potrzebie, a zaczęli brać pod uwagę SWOJE własne zdanie na swój własny temat, to może strajku by nie było?
#przemyślenia

10

Cześć
Myślę, że każdy widział plakat z dzieckiem w brzuchu mamy w kształcie serca:


Historia samej grafiki jest taka, że została namalowana przez Jekaterinę Glazkową, która udostępniła obrazek do kupienia i dowolnego wykorzystania. Z takiej możliwości skorzystała Fundacja Nasze Dzieci z Kornic, która swoimi dziełami wspiera "kobiety m.in. w ich pracy, już na etapie ciąży, by mogły realizować się nie tylko na gruncie zawodowym, ale także rodzinnym", udziela pomocy "potrzebującym, zarówno prywatnym osobom, jak i instytucjom" oraz "wspiera finansowo i materialnie szkoły, szpitale, organizacje pozarządowe, zajmujące się m.in. ludźmi niepełnosprawnymi czy też wykluczonymi społecznie".

Wracając do samej grafiki - autorka nie jest zadowolona, że obraz został użyty przez prolajferów, ponieważ miał symbolizować piękno macierzyństwa, ale tylko tego chcianego…

I teraz tak sobie myślę, że Pan Bóg to ma poczucie humoru Grafika miała służyć wybranej grupie społecznej, a symbolizuje i kojarzy się w ogóle z miłością do każdego dziecka poczętego Co wzbudza również dużo agresji ze strony zwolenników aborcji - plakaty są niszczone, palone, zamieszczano na nich wulgarne napisy. Nie szkodzi - piękny rysunek dziecka i tak zapada w pamięć

Więcej informacji tutaj: https://opoka.news/plakaty-ktore-budza-sumienie-dlaczego-promowanie-milosci-wzbudza-tyle-agresji oraz tutaj: https://fundacjakornice.pl/
#przemyslenia #pro-life

37