#smiecizglowy epizod 49

Ponad pół roku później.

Od ostatniego wpisu minęło całkiem sporo czasu, więc chyba czas najwyższy by coś napisać, chociażby parę słów wyjaśnienia.

Prawie wszystkie moje wpisy powstawały w okresie kiedy czułem się najgorzej, kiedy rozpamiętywałem stare dzieje i pogrążałem się w przeszłości, oraz skupiałem się na tym co najgorsze. Wierzyłem, że kiedy porywa cię prąd to trzeba dać się mu porwać, aby nie marnować sił, gdy cię już puści.

Gdy prąd mnie puścił nie było sensu by dalej w niego wpadać. Niby mógłbym, ale po co? Dla tych wpisów, czy po prostu by czuć się źle?

Zacząłem lubić moją pracę. Ze wszystkich jakie miałem to tutaj chciałbym zostać zdecydowanie dłużej. Nie chcę polepszać swojej sytuacji, miejsce w którym teraz się znajduje satysfakcjonuje mnie i to co daje mi życie jest wystarczające. Cieszę się z mojej pracy, że mogę w końcu zająć się sobą, gdy wracam do domu, że nie myślę o niej gdy kończę zmianę i w końcu nie czuję wyrzutów, bo lubię spędzać czas tak jak lubię.

Mam dziewczynę, z którą lubię spędzać czas i chce mi się wracać do domu. Mam kogoś w kim mam oparcie i nie muszę udawać kogoś kim nie jestem. W końcu przestałem mieć wyrzuty. To życie mi pasuje.

W sumie więcej mi nie trzeba, poza kimś z kim mogę to życie ,,marnować” na leżeniu, graniu i rozmowach.

Rzuciłem palenie i jestem wolny od dymu od lutego. Już nawet mnie nie ciągnie żeby do tego wrócić.

Gram sobie w tibie, kiedy mam na to czas i ochotę, w tle słuchając podcastów.

Z byłymi pracodawcami jestem rozliczony i odzyskałem swoje pieniądze. Komornik wszedł im na dom i znalazły się one bardzo szybko. Nawet apelacja od wyroku ich nie uratowała, bo otrzymali rygor natychmiastowej wykonalności.

W sumie śmieszna apelacja, bo streściła się w jednym zdaniu: ,,Nie zgadzam się z wyrokiem”.

Kolejna sprawa została załatwiona.

Zacząłem znowu ćwiczyć i czuję się lepiej. Chociaż ostatnim razem tak mi się spiął mięsień, że dwa tygodnie leżałem na chorobowym.

I o czym mam pisać? O tym że jest dobrze? Że kolejny lvl wbity? Że dostałem podwyżkę? Mam na siłę grzebać się w starych śmieciach?

Już nawet zrezygnowałem z przeglądania internetu, bo to tylko mnie drażni. Co chwilę bombardowany jestem informacjami, które nie są za wesołe, a i tak nic z nimi nie jestem w stanie zrobić.

Skupiłem się na swoim podwórku i mojej rodzinie. Po co mi coś więcej? Niech inni się kłócą, niech inni narzekają. Ja robię swoje.

Oczywiście jest jeszcze jeden powód mojego milczenia i może w którymś momencie do tego wrócę, bez popadania w melancholię. Biorę leki i one mnie tak otumaniają, że napisanie tego ,,krótkiego” tekstu jest ponad moje siły i moją zdolność skupienia.

W każdym razie panowie i panie: Żyję i mam się dobrze!

Czego i wam życzę.
#wychodzimyzprzegrywu #depresja #zaburzeniaosobowosci #chwalesie

18

#smiecizglowy epizod 37

Uwaga, wpis zawiera treści domyślnie uważane za szkodliwe dla społeczeństwa i jednostki. Jeśli jesteś podatny na sugestie i nie potrafisz wyciągać własnych wniosków to lepiej tego nie czytaj.

Znowu będzie o uzależnieniach. Tym razem jednak rozważę to czy są one tak naprawdę szkodliwe i jeszcze raz zwrócę uwagę na przyczynę i skutki oraz ich pomyloną kolejność.

Czasami jest tak, że jakieś zdanie, czy jeden komentarz zmobilizuje mnie do napisania czegoś dłuższego. Jedna iskra, która rozpala cały mój wpis. Nie inaczej było tutaj. Rzuciłem palenie i podałem pod wątpliwość to czy rzucenie faktycznie jest mi potrzebne i co ono mi wnosi. Napisałem także, że więcej zalet widzę w paleniu niż wad. I oczywiście usłyszałem o moim wyparciu, ciężkim uzależnieniu i padł komentarz, który był iskrą:

,,Zrozum – gdybyś nigdy nie palił potrafiłbyś skupić swoje myśli bez problemu i nie potrzebowałbyś do tego szluga. Każdy kto nigdy nie był w to wjebany może to zrobić.”

I bym się może z tym zgodził, gdybym się nie zgadzał. Bo jednak objawy, które opisałem i na które pomogły mi papierosy są ze mną od 12 lat, a palę od 2.

I w sumie dla wielu jest to wygodne. Zwalić winę na coś, a nie na osobę, okoliczności itp. Uświadomiłem sobie, że mój ojciec był alkoholikiem i winą za wszystko mogę obwinić alkohol, bo symptomy, objawy i wszystko inne wskazują na to, że miał z tym problem, jest tylko jeden szkopuł. Nie widziałem żeby pił więcej niż dwa razy w roku…

Ja miałem zawsze problem z nawałnicą myśli i pierwszy epizod mojego tagu pojawił się na długo zanim zacząłem palić. Stres i problemy z rozmawianiem z ludźmi miałem od dawna. Leczyłem się, chodziłem na terapię, brałem leki, które wyrządziły mi więcej szkody niż pożytku, a potem zacząłem palić…

Stres się zmniejszył, byłem bardziej rozluźniony w towarzystwie, łatwiej mi się rozmawiało i stałem się bardziej towarzyski. Odstawiłem leki i głupia nikotyna pomogła mi bardziej niż 10 lat ,,zdrowego” podejścia do tematu. Jednak potrafię usłyszeć, że fajki są problemem, ale jak tłumaczą tę prostą zależność:

Objawy odstawienia mam od 12 lat, a palę od 2.

To jest to ignorowane, bo nie pasuje w ogóle do narracji drugiej strony i każdy patrzy na mnie jak na idiotę.

Inny przykład. Od podobnego okresu czasu, mniej więcej w tym samym okresie bolała mnie głowa. Zaczęło się to 12 lat temu, a wtedy ćwiczyłem intensywnie, zdrowo się odżywiałem, nigdy nie miałem papierosa w ustach (podkreślam: NIGDY!) nie piłem alkoholu. Ból głowy był uciążliwy, ale mijał, chociaż z każdym rokiem był gorszy. Dopiero w tym roku przebadałem się na to, bo ból był uciążliwy, ale ktoś z mojego otoczenia stwierdził, że to wina fajek.

No fajnie, tylko że palę dwa lata, a ból mam tak samo 12 lat…

Pogadamy jak rzucisz… -.-

Oczywiście to ja się wypieram, gadam głupoty i mam problem, a każdy ignoruje to co mówię, więc oczywistym jest, że nie mam ochoty na ten temat dyskutować, a jak ktoś chce mnie przekonać to niech odniesie się do moich argumentów, a nie po raz kolejny mi będzie rzucał puste hasła i cytaty z innych artykułów i porównywanie mnie do ciężko uzależnionych osób, bo niby sobie tłumaczę. Odnieście się do tego co napisałem do tej pory, w przeciwnym razie nie będzie mi się chciało dyskutować na ten temat. Zlewasz mnie i traktujesz z góry. Nie mam zamiaru rozmawiać i przyjmować twoich argumentów. Proste.

I naszła mnie taka myśl, odnośnie uzależnień. Tak naprawdę od wszystkiego możesz się zniewolić i uzależnić. Od wszystkiego. Od swojej partnerki/partnera, od porno, masturbacji, seksu, zakupów, jedzenia, siłowni, joggingu, czytania, kradzieży w sklepie, adrenaliny etc. Etc.

We wszystkim tak naprawdę musisz znaleźć balans i wiedzieć ile możesz robić konkretnej rzeczy, żeby nie przesadzić. Jeść musisz, ale jak będziesz jadł za dużo to przytyjesz i będziesz podatny na choroby, a także ciężko będzie ci się opanować, żeby jeść mniej. Alkohol raz na jakiś czas jest dobry, jednak picie na umór prowadzi do poważnych konsekwencji zdrowotnych i psychicznych. Masturbacja jest dobra, ale jak bijesz niemca po kasku 5 razy dziennie to masz problem. To samo ze wszystkim.

I w sumie tak sobie myślę, że żyjemy w ciekawych czasach, gdzie każda potrzeba może zostać zaspokojona szybko i sprawnie i nie zajmuje ci to myśli. Oczywiście z jednej strony jest to złe, ale jednak nie każdy może zaspokoić swoją potrzebę w inny sposób i musi osiągnąć ten substytut, bo inaczej mózg cię zniszczy domagając się tego.

Jeśli na przykład mamy przedstawiciela klasy robotniczej zwanej #przegryw który hipotetycznie poza pracą nie ma nic i podjął działania, które miały na celu mu pomóc wyrwać się z tego dołka. Na przykład poszedł na siłownię, nofapchallenge już 100 dni, próbował rozmawiać z ludźmi, założył tindera, poszedł do psychiatry, na terapię i w ogóle obrócił swoje życie o 180 stopni. Poświęcił dużo czasu, wysiłku i robił to co dokładnie mu tutaj polecali.

BTW. Ja się słuchałem tych rad i nie polecam, bo wszystkie się gówno warte okazywały, a potem tylko słuchałem, że za mało się staram a jak zacząłem robić na odwrót i przestałem słuchać dobrych duszek to znalazłem swoją równowagę.

A teraz wracając do tematu i mimo wszystko (a bardzo prawdopodobne, że tak było) nie przyniosło to rezultatów to co taka osoba ma zrobić? Oczywiście usłyszy że za mało się starała i to może potrwać nawet tyle, że całe życie mu nie starcza, więc życie to będzie nieustanna walka o coś czego nigdy nie będzie miał. To może czas podejść do tematu trochę inaczej?

Uważam, że nie nauczysz głodnego zasad przy stole. Jak ktoś jest głodny, a ty go uczysz zasad. TJ. Ubierasz go, sadzasz, tłumaczysz mu co i jak, a on ledwo cię słucha, bo nie jadł już trzy dni i aż się trzęsie z głodu, a ty mu tłumaczysz jak ma się zachować, który widelec wziąć w którą rękę, a jak przychodzi jedzenie to nie potrafi się opanować i rzuca się z rękoma na to i zaczyna pożerać zawartość talerza.

Patrzysz z dezaprobatą, ale nie potrafisz zrozumieć jego sytuacji. Wystarczyłoby nie jeść kilka dni, żeby zrozumieć jego położenie. Wolisz jednak patrzeć z góry i nabijać się, że on nawet nie chce poprawy swojej sytuacji.

Jak można komuś powiedzieć, że jak nie będzie pałować wiplera to znacznie to wpłynie na poprawę jego sytuacji. Tak jakby ten najedzony, który uczy zasad tego głodnego powiedział mu, że post dobrze mu zrobi. Nie ma nic lepszego jak koleś, któremu sperma uderza do mózgu i niemal ślini się na widok kobiety. Strasznie to pociągające i wróżę wielu sukcesów takim ludziom, którzy nie potrafią trzeźwo myśleć i tylko myślą o tym, żeby zamoczyć kija, bo ich problemy wtedy magicznie znikną.

Nie znikną, ale dobrze jest mieć cel, którego nigdy się nie osiągnie i słuchać najedzonych ludzi, którzy proponują ci pokutę. Świetnie!

Napisałem to w jednym z moich wpisów: https://lurker.land/post/hLhz5ZJEY (Uzależnienia to skutek, a nie przyczyna problemów), więc jak ktoś chce się dowiedzieć więcej, albo chce zrozumieć mój punkt widzenia to niech leci i przeczyta, inaczej cały wydźwięk tego wpisu może nie mieć sensu.

Nie każdy z nas jest w stanie zaspokoić swoje potrzeby. Niektórzy nawet nigdy nie zaznali żadnej bliskości od drugiej osoby, nawet swojej matki i ciężko takiej osobie zbudować zdrowe relacje. Jednak gdy taka osoba nie potrafi sobie poradzić i na przykład gra w jakieś mmo i rozmawia na ts z obcymi osobami, żeby choć trochę zaspokoić swoje potrzeby interakcji z ludźmi. To nie uważam tego za coś złego. Złe jest wmawianie mu, że to jego wina i jak przestanie to nagle wszystko się poprawi. Alkoholik przestanie pić, a rzeczywistość nadal będzie okropna i wróci do tego. To samo z narkotykami, papierosami etc.

To problemy powodują uzależnienia. Jedyny sposób, żeby móc sobie z nimi poradzić i jakoś złagodzić ból. Samo rzucenie nałogu nie pomoże gdy zakrywają one problemy, bo one po prostu wychodzą. Jakoś osoby, które mają dobre życie i nie mają większych problemów raczej nie myślą, żeby popadać w używki, nawet im to do głowy nie przychodzi, a im ktoś ma większy bagaż emocjonalny tym bardziej w uzależnienia popada.

I może te uzależnienia, w odpowiednich ilościach nie są złe? Skoro nie możesz zaspokoić popędu seksualnego to ulżyj sobie? Ciężko ci nawiązywać relacje to wejdź i pogadaj z randomami, żeby mieć tę cząstkę kontaktu z innymi? Zapal sobie na odstresowanie. Zrób wszystko, żeby móc w miarę normalnie funkcjonować, żeby twoje braki i niemożność zaspokojenia pragnień cię nie paraliżowała. Zrób co musisz, żeby żyć i móc chociaż wstać i iść do pracy, a z uzależnieniami sobie poradzisz jak już będziesz wstał i szedł.

Bo nie sztuką jest wstać i się przewrócić. Sztuką jest iść.
#wychodzimyzprzegrywu #depresja #palenie #nofapchallenge #zaburzeniaosobowosci

7

Depresja, Nerwica, Zaburzenia Osobowości.

Postanowiłem jeden z moich epizodów #smiecizglowy poświęcić dla osób, które chcą wyjść z depresji, przegrywu, lub innego rodzaju chorób psychicznych nęcących ich umysł. Chcę wam przedstawić, co zadziałało u mnie i jak moje życie poprawiło się w stosunku do lat ubiegłych. Nie jest kolorowo, ale jestem w stanie żyć na tyle, żeby nie myśleć codziennie o śmierci i bezsensowności mojego istnienia. Może komuś pomogę, może komuś podam kilka przydatnych według mnie rad, może ktoś walnie pięścią w stół i rozwali go w drzazgi. Oczywiście to nie jest recepta, ani sposób by poradzić sobie z problemami. Po prostu chcę opisać co zadziałało u mnie, ty zrobisz z tą wiedzą co chcesz, możesz nawet wrzucić mnie na czarną listę. Ktoś skorzysta, ktoś straci bezcenny czas, ktoś ten wpis oleje i zostanie zasypany innymi. Poza czasem nie stracisz nic, więc może warto chwilę poczytać.

Nie będę się rozpisywał nad moją historią. Wszystko jest na moim tagu i czasem coś dodaję do mojej historii. Leczenie depresji, zacząłem zdecydowanie za późno. W momencie gdy już mi zaorała w głowie i zmieniła moje postrzeganie świata tak bardzo, że to nie była depresja, a zaburzenie osobowości. Część mnie, która została tak zakorzeniona, że nic mi nie mogło pomóc. Myślenie o śmierci było dla mnie czymś naturalnym tak jak oddychanie.

Nie zdążyłem nawet załatwić swoich spraw za granicą, by wrócić do Polski i się zacząć leczyć, bo psychika mi siadła i wykończyłem się tak, że moje myślenie przeszło w działanie. Ogólnie jednak nic mi się nie stało, ale powrót do Polski, został przyspieszony i rozpocząłem terapię.

Poszedłem na terapię psychoanalityczną i powiem wam, że to co tam doświadczyłem, zmieniło moje myślenie i pozwoliło mi na lepsze funkcjonowanie. Nie myślcie sobie o tym, że będzie tu pitu, pitu o tym jakie to życie jest piękne, ciesz się dniem i jak ktoś ci dokucza to mu mówisz, żeby tego nie robił, bo ci to przeszkadza. Oczywiście takie pitu pitu jest, ale to wszystko miało cię przygotować na walenie po mordzie jakie cię potem czeka.

Zapomniałem wspomnieć. Terapia była grupowa i było w niej 13 osób. Pitu pitu miało na celu wspomóc poczucie bezpieczeństwa grupy, aby potem ludzie zaczęli się otwierać i mówić rzeczy, które nigdy by im przez gardło nie przeszły. W mojej grupie wszyscy dotrwali do końca, bardzo często jednak takie grupy nie kończą w takim samym składzie jak były na początku. Z 13 osób, robi się 7, bo nie dają rady. #blackpill to czuliby się tutaj jak w domu, oczywiście do momentu, aż terapeuci uświadomią ich o drugiej stronie medalu i że jednak faceci mają też swoje za uszami. W każdym razie jak jesteś blackpillowcem to polecam ci iść na terapię, z czysto naukowego powodu. Nauczysz się jak docierać do kobiet i o co im chodzi i nawet nie mając mordy 10/10 dowiesz się jak można do nich dotrzeć.

Ogólne założenia tej terapii to po prostu: Ludzie nie są źli, ani dobrzy, ludzie po prostu są. Co to znaczy? Weźmy na przykład przyrodę. Wilk pożera owce. Wilk jest dobry czy zły? Wilk jest po prostu wilkiem i robi co musi. Owca jest dobra czy zła? Owca jest po prostu owcą itd. Ktoś może powiedzieć ludzie są inni! Mamy moralność, poczucie co jest dobre, a co złe. Nie skupię się na filozofii i skąd ta nasza moralność jest i skąd wiemy, co jest dobre, albo złe. W każdym razie człowiek robi to co robi, bo jest człowiekiem i wiele czynników działało i działa na niego z zewnątrz.

Weźmy na przykład przegrywa oczami normika. Normik miał dobre życie, rodzice byli kochający, niczego nie brakowało. Były gorsze okresy, były lepsze okresy, koniec końców, nie ma jednak na co narzekać. Taka osoba, automatycznie uważa że inni mają tak samo, albo podobnie, nawet jeśli słyszy o głodujących dzieciach, patologii i innych tego typu zjawiskach to przechodzą mu przez głowę jako puste frazesy i wypiera to z głowy. Jeśli ten opis kogoś uraził to podaję teraz przykład:
Maciej lat 24. Mieszka w domu, ma depresję, psioczy na dziewczyny, jest ulany, dodaje wpisy jak to on nie chce żyć i chce pomocy. Gdy ktoś wyciąga do niego rękę to on taką osobę zbeszta i dalej zawinie się w kocyk narzekając na to jaki świat jest okropny, a on sam został skrzywdzony.
Jeśli widzisz w tym kimś nieudacznika, który potrafi się użalać nad sobą i dobrze mu tam gdzie jest:

TO PEWNIE MASZ RACJĘ

Pytanie jednak brzmi czy dostrzegasz tutaj coś więcej? Jeśli nie to opis u góry do ciebie pasuje, bądź sobie urażony i idź sobie, bo ta wiedza tutaj w niczym nie jest ci potrzebna i życie w nieświadomości będzie lepsze. Wierz mi, że wiem co mówię. Ignorancja jest dobra i będziesz szczęśliwy, ja myślałem za dużo i byłem zbyt empatyczny i zobacz gdzie jestem.

Maciej ma dłuższą i gorszą historię życia, która też go zniszczyła i wykształciła go takim jakim jest teraz. Matka mogła go zamykać w schowku na miotły, bo za głośno płakał, ojciec alkoholik, bił go bez wyraźnego powodu. W szkole koledzy sprawdzali ile razy musi dostać w łeb cegłą, żeby zemdleć, a nauczycielka, która powinna pracować w obozach pracy, nie mogąc na niego patrzeć dokuczała mu na tle klasy. Wszystko idzie jak domino i w końcu masz obraz, wystraszonego chłopaka, zamkniętego w domu, który woli siedzieć z patologiczną rodziną, bo na zewnątrz go nie czeka wcale nic lepszego. Jak wyciągniesz do niego rękę, to będzie reagował jak pies bity bez powodu, będzie warczał i gryzł byle byś od niego odszedł, bo zaraz dostanie od ciebie lanie. Takie błędne koło i bardzo ciężko się z tego wydostać, bez pomocy kogoś naprawdę, naprawdę cierpliwego. Bo gryźć i warczeć może na ciebie latami, może już nawet za życia się to nie stanie.

Tak to wygląda z ludźmi, może jesteśmy bardziej rozwinięci, ale jednak to jak reagujemy i funkcjonujemy zależy w dużej mierze od dzieciństwa i tego jak ono nas kształtowało. Inaczej możesz przez to spojrzeć na innych ludzi, nawet na morderców, ale twoje rozumienie, nie oznacza akceptacji. Bo chociaż rozumiem Sebe, bo wywalił gonga frajerowi, jakie miał motywację i o co mu chodziło, to Seba idzie do więzienia i z Sebą to nie chcę mieć za dużo wspólnego. Bo nie jestem terapeutą, lekarzem czy jego rodziną, żeby przejmować się bardziej niż o to, że nie wiem co zjeść na kolację.

Czy takie myślenie pomaga? Zależy jak na to patrzysz. Mi w relacjach międzyludzkich bardzo. Dlaczego? Kiedy znam motywację innych osób, rozumiem ich zachowania o wiele łatwiej jest mi do nich dotrzeć. Jest czas, że mówię im to co chcą usłyszeć i potrafię na tej podstawie osiągnąć jakieś korzyści. Chociaż brzmi to egoistycznie, bo pewnie takie jest to jednak mam jedną, bardzo WIELKĄ wadę, że dobry ze mnie chłopak i nie wykorzystuje ludzi, ponadto co sam jestem w stanie zaoferować.

I tutaj to wygląda tak. Oczywistość dla wielu. Nie ma relacji bezinteresownych, a ci którzy takie relacje prowadzą, często lądują na terapii i lekach. Ty czegoś chcesz ode mnie? Ja chcę czegoś od ciebie. Jeśli tylko dajesz i nic nie bierzesz w zamian to masz idealny przepis na nerwicę. Bo ile można znosić kogoś, kto ciągle bierze, a nie daje ci nic? A narasta w tobie frustracja, bo zazwyczaj takie osoby widząc to, wykorzystują cię! Nawet nieświadomie, bo ludzie są po prostu ludźmi i korzystają z tego. Sam miałem okazję być po drugiej stronie barykady, kiedy tylko brałem, musiałem sam walczyć ze sobą, żeby takiej osoby nie zniszczyć, bo pokusa była zbyt silna i już wolałem zakończyć znajomość niż ją ciągnąć.

Jednak uważam to za wadę, bo trzeba być Skurwysynem! I robić tak by było tobie najlepiej.

Otaczam się teraz jednak ludźmi, którzy to doceniają i jakoś sobie funkcjonuje.

To jednak jedna z wielu rzeczy, które się nauczyłem na terapii, a jest ich o wiele więcej i wspomnę o nich w innych wpisach. Jeśli ktoś dotrwał do końca to dziękuję, za te kilka minut poświęcone na przeczytanie moich wypocin. Jeśli masz pytania to wal śmiało, a ja odpowiem czy to tutaj czy na priv. Czasami moje odpowiedzi są takiej samej długości jak te wpisy.
#smiecizglowy epizod 6
#przegryw #depresja #nerwica #zaburzeniaosobowosci #blackpill #wychodzimyzprzegrywu #przemyslenia #smiecizglowy

7