Naszło na przemyślenia. Dlaczego ateizm tak często przeradza się w antyteizm? Niby od bycia niewierzącym do reagowania agresją na wszystko co z wiarą związane daleka droga, ale w praktyce okazuje się, że niekoniecznie. Na pewno też to zauważyliście. Są tacy ludzie, którzy nie mogą przejść obojętnie obok dyskusji jakkolwiek zahaczającej o religię. Muszą się wtrącić i zakłócić ją swoim jadem zmieszanym z ignorancją. Skąd to się bierze?

Acz to chyba z jeden z objawów "postępu", którego "tolerancja" kończy się na czubku własnego nosa. Parady równości lubimy, więc trzeba tolerować. Katolików nie lubimy, więc musimy wyciągać absurdalne implikacje z tego, że przeszli się w procesji z krzyżem.

#wiara #chrzescijanstwo #przemyslenia

Acz to chyba z jeden z objawów "postępu", którego "tolerancja" kończy się na czubku własnego nosa. Parady równości lubimy, więc trzeba tolerować. Katolików nie lubimy, więc musimy wyciągać absurdalne implikacje z tego, że przeszli się w procesji z krzyżem.

#wiara #chrzescijanstwo #przemyslenia
Populus
0
d00d
0
Nienawiść, sączący się jad to cechy szatana.
Dust_Mephit
0
Zgaduję, że tacy ludzie nie mają zbyt wielu zainteresowań albo niewiele doświadczyli i czują, że w gruncie rzeczy niewiele ich określa. Stąd chęć eksponowania tego co uważają za swoje (jedyne) przymioty. Wolą być zaszufladkowani jako ateiści niż po prostu nudna szara masa. Chcą się wyróżniać, ale nie chce im się na to pracować.
Potem czują się lepsi przez samo przypięcie sobie jakiejś etykietki. To bardzo łatwy i szybki sposób na poprawienie samooceny. Agresja to chyba dość naturalna reakcja, kiedy ktoś postronny pozbawia tej etykietki znaczenia.
Tak to sobie kminię, chociaż są pewnie jakieś wyjątki.
KwarcPL
1
Co w praktyce prowadzi do komicznych wręcz implikacji. Miałem w klasie niewierzącego, który ledwo z klasy do klasy zdawał, ale w dyskusji to zawsze on był światły, racjonalny i tak dalej. Ot poprawianie samooceny kosztem innych. Smutne, ale prawdziwe...