"Pewnego wieczoru, około godziny dziesiątej, do naszego stanowiska dowodzenia przybył kapelan, by odprawić mszę. Był to doskonały pomysł. Telefoniści, kucharze i łącznicy byli zachwyceni. Ale to nie oni najbardziej potrzebowali duchowego wsparcia.
Poprosiłem dzielnego księdza, żeby poszedł ze mną na wysunięte pozycje. Spędził noc szorując brzuchem po zagonach. Przerażały go kule, które świstały nad głowami. W pewnej chwili utknął w jakiejś dziurze. Musiałem zawrócić po niego:
— Ojcze! czy wierzy Ojciec w Raj?
— Tak…
— I tak się Ojciec boi tam trafić?…
Dzielny człowiek musiał przywołać upodobanie do niebiańskich wędrówek i dalej czołgać się za mną... Pociski tańczyły nad nami. Co chwilę przyklejaliśmy się do gruntu.
Kule uderzały w ziemię. W końcu dotarliśmy do niewielkich jam, gdzie gnieździły się czujki. Przejmowałem po kolei karabiny kolegów, którzy za moimi plecami spowiadali się i przyjmowali komunię. Starałem się nie słuchać, kiedy wyznawali najcięższe grzechy.
A potem ruszaliśmy do następnego okopu, do kolejnej jamy, do następnej ubłoconej postaci, która w głębokiej tajemnicy przeistaczała się pod wpływem malutkiej białej hostii, wznoszonej na krótką chwilę zaledwie kilkadziesiąt metrów od Bolszewików.
Nieszczęsny kapelan nie mógł już dalej posuwać się ze zmęczenia i strachu. Z dziesięć razy prawie nas skoszono. O drugiej nad ranem odprowadziłem go na tyły. Czas był już najwyższy. Powoli wstawał dzień. Księżulo wycierał chustką twarz i wznosił do nieba modlitwy dziękczynne: Deo Gratias! Deo Gratias! powtarzał bez przerwy. Święci, którzy pełnili tej nocy straż, ubawili się tam, w górze, na swoich pozycjach u rajskich bram…"
Fragment "Front Wschodni" Leona Degrelle
#degrelle #jfe #iiwojnaswiatowa #wiara
na zdjęciu Degrelle wraz z resztą walońskich żołnierzy w czasie mszy polnej
https://i.pinimg.com/564x/14/89/9c/14899cea8875399c6a755dce8c64a04f.jpg
Poprosiłem dzielnego księdza, żeby poszedł ze mną na wysunięte pozycje. Spędził noc szorując brzuchem po zagonach. Przerażały go kule, które świstały nad głowami. W pewnej chwili utknął w jakiejś dziurze. Musiałem zawrócić po niego:
— Ojcze! czy wierzy Ojciec w Raj?
— Tak…
— I tak się Ojciec boi tam trafić?…
Dzielny człowiek musiał przywołać upodobanie do niebiańskich wędrówek i dalej czołgać się za mną... Pociski tańczyły nad nami. Co chwilę przyklejaliśmy się do gruntu.
Kule uderzały w ziemię. W końcu dotarliśmy do niewielkich jam, gdzie gnieździły się czujki. Przejmowałem po kolei karabiny kolegów, którzy za moimi plecami spowiadali się i przyjmowali komunię. Starałem się nie słuchać, kiedy wyznawali najcięższe grzechy.
A potem ruszaliśmy do następnego okopu, do kolejnej jamy, do następnej ubłoconej postaci, która w głębokiej tajemnicy przeistaczała się pod wpływem malutkiej białej hostii, wznoszonej na krótką chwilę zaledwie kilkadziesiąt metrów od Bolszewików.
Nieszczęsny kapelan nie mógł już dalej posuwać się ze zmęczenia i strachu. Z dziesięć razy prawie nas skoszono. O drugiej nad ranem odprowadziłem go na tyły. Czas był już najwyższy. Powoli wstawał dzień. Księżulo wycierał chustką twarz i wznosił do nieba modlitwy dziękczynne: Deo Gratias! Deo Gratias! powtarzał bez przerwy. Święci, którzy pełnili tej nocy straż, ubawili się tam, w górze, na swoich pozycjach u rajskich bram…"
Fragment "Front Wschodni" Leona Degrelle
#degrelle #jfe #iiwojnaswiatowa #wiara
na zdjęciu Degrelle wraz z resztą walońskich żołnierzy w czasie mszy polnej
https://i.pinimg.com/564x/14/89/9c/14899cea8875399c6a755dce8c64a04f.jpg
13
Fragment wspomnień Heinza Guderiana
#jfe #fuhrer #iiwojnaswiatowa
W 1936 roku siedzieliśmy z Hitlerem na tarasie jakiejś kawiarni w Monachium. Sprzedawca gazet zaoferował nam kilka ilustrowanych pism. Na pierwszej stronie jednego z nich ukazanych było 200 rosyjskich spadochroniarzy zrzuconych z samolotu w całej grupie. Wybuchneliśmy śmiechem, myśląc, że chodzi o jakiś wielki bluff, ponieważ ci ludzie stawali się wspaniałym celem dla snajperów.https://memegenerator.net/img/images/16299000.jpg
Jedynie Hitler zachował powagę. Kazał sobie przynieść nożyczki, wyciął fotografię i bez słowa schował ją do kieszeni. Wiem, że dwa dni później wezwał Goeringa i podsunął mu zarys instrukcji stworzenia pierwszego niemieckiego pułku spadochroniarzy. Po pierwszych sukcesach, jakie Hitler odniósł w Polsce, a potem w Norwegii, jego wiara we własną nieomylność tylko wzrosła. Stał się niezwykle drażliwy i brutalnie reagował, gdy ktoś "obrażał jego geniusz", to znaczy ośmielał się mieć inne niż on zdanie.
Niemniej, zimą 1939-1940, gdy chciał rozpocząć generalną ofensywę przeciw Francji, po raz kolejny natknął się na opór szefów Wehrmachtu. Tłumaczyli mu oni, że trudności terenowe w Eifel i w Ardenach praktycznie wykluczają kampanię zimową i że, z drugiej strony, większość oddziałów niemieckich nie jest jeszcze dostatecznie wyszkolona do przeprowadzenia takiej kampanii. Hitler po raz kolejny uznał te zastrzeżenia za tchórzostwo i wygłosił w związku z tym incydentem sensacyjne przemówienie (listopad 1939).
Goering znał swego szefa lepiej niż inni, ale nigdy nie przeciwstawiał mu się wprost. On również był zdania, że ta zimowa kampania byłaby nieszczęściem. Sprytny jak zwykle, wstrzymał się z wyrażeniem swej opinii. Czekał spokojnie i w przeddzień wyznaczonej do ataku daty oznajmił Hitlerowi, że Luftwaffe nie jest w stanie uczestniczyć w operacji z powodu zbyt niesprzyjających warunków atmosferycznych.
Powtórzył tę małą grę trzykrotnie. W końcu ofensywa została odłożona. Hitler był jednak urodzony pod szczęśliwą gwiazdą. To on zadecydował o natarciu przez Ardeny, aby otworzyć rygiel, wokół którego obracały się francuskie armie z północy i ze wschodu. Wbrew wszelkim oczekiwaniom wydarzenia przyznały mu rację. Ten sukces ostatecznie go upoił. Od tej pory osobiście kierował wszystkimi operacjami i nie tolerował żadnego sprzeciwu wobec swych rozkazów. W tym samym czasie jego nieufność do większości szefów Wehrmachtu znacznie wzrosła, osiągając wymiar obsesji.
#jfe #fuhrer #iiwojnaswiatowa
11
Niemcom od samego początku okupacji Francji zależało na pokazaniu wszystkim mieszkańcom (a szczególnie Paryżanom), że są przedstawicielami światłych Germanów, którzy przewyższają lokalsów nawet pod względem dbałości o zabytki. W grudniu 1940 roku, na osobiste polecenie Hitlera, postanowiono sprowadzić do Paryża szczątki syna Napoleona, które dotychczas znajdowały się od ponad 100 lat w starodawnej, wiedeńskiej krypcie Capuchino.
Całością prac kierował były ambasador Niemiec w stolicy Francji, Otto Abetz (zagorzały francuzofil, studiował nad Sekwaną, jego żoną była rodowita Francuzka). W świetle płonących pochodni (Niemcy zadbali oczywiście o odpowiedni teutoński charakter całej ceremonii) o północy 15 grudnia 1940 roku uroczysty żałobny orszak ruszył w kierunku Placu Inwalidów. Zwłoki Franciszka Bonaparte, księcia Rzeszy, spoczęły u boku jego wielkiego ojca.
#jfe #iiwojnaswiatowa #trzeciarzesza #vichy
Całością prac kierował były ambasador Niemiec w stolicy Francji, Otto Abetz (zagorzały francuzofil, studiował nad Sekwaną, jego żoną była rodowita Francuzka). W świetle płonących pochodni (Niemcy zadbali oczywiście o odpowiedni teutoński charakter całej ceremonii) o północy 15 grudnia 1940 roku uroczysty żałobny orszak ruszył w kierunku Placu Inwalidów. Zwłoki Franciszka Bonaparte, księcia Rzeszy, spoczęły u boku jego wielkiego ojca.
#jfe #iiwojnaswiatowa #trzeciarzesza #vichy
15
Josef Krysiak. Norymberski kłamczuch.
W czasie procesu Erharda Milcha (twórcy potęgi Luftwaffe) obrona wezwała łącznie 31 świadków. Amerykanie nadawali przez radio apele o składanie zeznań w sprawie Milcha, ale żaden nowy świadek się nie zgłosił. Do chwili rozpoczęcia procesu znaleziono tylko trzech, którzy zgodzili się zeznawać przeciw feldmarszałkowi.
Było to dwóch francuskich robotników i pewien Niemiec, który podawał się za inżyniera lotniczego - Josef Krysiak. Ich zeznania, razem wzięte, stworzyły jaskrawy obraz ciężkich warunków panujących w różnych fabrykach zbrojeniowych. Relacje Krysiaka poruszyły nawet Milcha. W swym dzienniku napisał o nim ze współczuciem: „Ten nieszczęśliwy człowiek był niemieckim inżynierem w zakładach Messerschmitta, a w 1940 roku wysłano go do obozu koncentracyjnego w Mauthausen".
Sędzia Denney usłyszał od Krysiaka całą jego tragiczną historię: jak musiał pracować po dwanaście godzin dziennie w zakładach Messerschmitta, oddalonych od obozu o trzy godziny drogi, otrzymując głodowe racje żywnościowe. W obozie na każdej pryczy spało po czterech ludzi. „Większość więźniów z Mauthausen i Gusen II zmarła. Z zasady nikogo nie zwalniano, a zmarłych zastępowano nowymi". Sędzia Musmanno zapytał o stan jego zdrowia.
Amerykanie chcieli wykorzystać Krysiaka jako świadka w procesie Pohla. Był to proces oficerów z Głównego Urzędu Gospodarki i Administracji SS. Dr Georg Fróschmann, kolega Bergolda (adwokata Milcha), ustalił w archiwach policji, że Krysiak ma za sobą bogatą przeszłość kryminalną, rozpoczętą w wieku 19 lat. Był skazywany dwunastokrotnie za kradzieże, żebractwo, przekraczanie zielonej granicy, malwersacje, fałszerstwo, nielegalne wykorzystywanie munduru przy oszustwach matrymonialnych. W październiku 1941 roku sąd karny skazał go na śmierć jako wielokrotnego recydywistę. Potem wyrok ten zmieniono na 10 lat robót przymusowych. Pomimo tej przeszłości został po procesie Milcha „kuratorem" w amerykańskim urzędzie powierniczym.
Tu wrócił do starych nawyków i po osiemnastu miesiącach ponownie trafił do więzienia za defraudację, bezprawne używanie tytułu akademickiego i fałszerstwo. Bergold i Fróschmann zwrócili się do trybunału z wnioskiem o skazanie Krysiaka za krzywoprzysięstwo, ale w sierpniu 1948 roku sędzia Toms orzekł, że krzywoprzysięstwo nie jest przestępstwem objętym prawem międzynarodowym - a zatem trybunał nie może za nie skazać.
https://idsb.tmgrup.com.tr/ly/uploads/images/2020/11/20/thumbs/800x531/73599.jpg
#jfe #norymberga #iiwojnaswiatowa
W czasie procesu Erharda Milcha (twórcy potęgi Luftwaffe) obrona wezwała łącznie 31 świadków. Amerykanie nadawali przez radio apele o składanie zeznań w sprawie Milcha, ale żaden nowy świadek się nie zgłosił. Do chwili rozpoczęcia procesu znaleziono tylko trzech, którzy zgodzili się zeznawać przeciw feldmarszałkowi.
Było to dwóch francuskich robotników i pewien Niemiec, który podawał się za inżyniera lotniczego - Josef Krysiak. Ich zeznania, razem wzięte, stworzyły jaskrawy obraz ciężkich warunków panujących w różnych fabrykach zbrojeniowych. Relacje Krysiaka poruszyły nawet Milcha. W swym dzienniku napisał o nim ze współczuciem: „Ten nieszczęśliwy człowiek był niemieckim inżynierem w zakładach Messerschmitta, a w 1940 roku wysłano go do obozu koncentracyjnego w Mauthausen".
Sędzia Denney usłyszał od Krysiaka całą jego tragiczną historię: jak musiał pracować po dwanaście godzin dziennie w zakładach Messerschmitta, oddalonych od obozu o trzy godziny drogi, otrzymując głodowe racje żywnościowe. W obozie na każdej pryczy spało po czterech ludzi. „Większość więźniów z Mauthausen i Gusen II zmarła. Z zasady nikogo nie zwalniano, a zmarłych zastępowano nowymi". Sędzia Musmanno zapytał o stan jego zdrowia.
Krysiak: Mogę tylko powiedzieć, że teraz choruję na płuca i leczę się (…).Parę tygodni później, na początku września 1947 roku, okazało się nieoczekiwanie na procesie generała SS Oswalda Pohla, że Josef Krysiak, jedyny niemiecki świadek oskarżenia na procesie Milcha, był zdumiewająco bezczelnym krzywoprzysięzcą z kryminalną przeszłością. Nigdy w życiu nie był w obozie koncentracyjnym i nie miał nic wspólnego z zakładami Messerschmitta ani przemysłem lotniczym w ogóle. A przecież to ten świadek wywarł największe wrażenie na sędzim Musmanno. W swej pisemnej opinii poświęcił on 56 linijek poruszającym - choć zupełnie fikcyjnym - wspomnieniom 36-letniego Niemca.
Musmanno: A przed obozem?
Krysiak: Byłem sportowcem, biegałem na długich dystansach. Miałem świetne płuca.
Amerykanie chcieli wykorzystać Krysiaka jako świadka w procesie Pohla. Był to proces oficerów z Głównego Urzędu Gospodarki i Administracji SS. Dr Georg Fróschmann, kolega Bergolda (adwokata Milcha), ustalił w archiwach policji, że Krysiak ma za sobą bogatą przeszłość kryminalną, rozpoczętą w wieku 19 lat. Był skazywany dwunastokrotnie za kradzieże, żebractwo, przekraczanie zielonej granicy, malwersacje, fałszerstwo, nielegalne wykorzystywanie munduru przy oszustwach matrymonialnych. W październiku 1941 roku sąd karny skazał go na śmierć jako wielokrotnego recydywistę. Potem wyrok ten zmieniono na 10 lat robót przymusowych. Pomimo tej przeszłości został po procesie Milcha „kuratorem" w amerykańskim urzędzie powierniczym.
Tu wrócił do starych nawyków i po osiemnastu miesiącach ponownie trafił do więzienia za defraudację, bezprawne używanie tytułu akademickiego i fałszerstwo. Bergold i Fróschmann zwrócili się do trybunału z wnioskiem o skazanie Krysiaka za krzywoprzysięstwo, ale w sierpniu 1948 roku sędzia Toms orzekł, że krzywoprzysięstwo nie jest przestępstwem objętym prawem międzynarodowym - a zatem trybunał nie może za nie skazać.
https://idsb.tmgrup.com.tr/ly/uploads/images/2020/11/20/thumbs/800x531/73599.jpg
#jfe #norymberga #iiwojnaswiatowa
9
Ciekawostka: David Irving, w wydanej w 1998 roku książce o Josephie Goebbelsie, dziękując za pomoc przy jej napisaniu, wymienił m.in. ojca Andrzeja Dudy, Tadeusza.
#jfe #iiwojnaswiatowa #duda
#jfe #iiwojnaswiatowa #duda
8
Jeśli "złymi chłopcami" byli tylko Hitler i jego szajka, a druga strona to sami "dobrzy chłopcy", to musimy potępić rozpaczliwie walczących o swoją wolność Łotyszów czy Estończyków, admirała Horthy'ego i marszałka Antonescu, a bohaterskich Finów i ich wspaniałego marszałka Mannerheima uznać winnymi "napaści" na miłujący pokój Związek Sowiecki; musimy usprawiedliwić zaś rzeź tysięcy Chorwatów czy haniebne wydanie przez Anglików Sowietom na zagładę żołnierzy z antybolszewickich formacji różnych narodów. I nie koniec na tym: musimy także uznać za słuszne szalejące po wojnie we Francji czy Włoszech i dokonywane głównie przez tamtejszych komunistów, "antyfaszystowskie epuracje", skazanie na dożywocie mistrza prawicy Charlesa Maurrasa czy zamordowanie filozofa Gentilego, pochwalić zaś wydawanie amerykańskim lotnikom rozkazów zrzucania bomb na "gniazda papizmu", czyli zabytkowe kościoły we Włoszech i Francji, czy takie celowe prowadzenie działań wojennych, żeby obrócenie klasztoru na Monte Cassino w gruzowisko stało się nieuchronne, czy wreszcie potworne zbrodnie zmasakrowania Drezna w nalocie dywanowym i zrzucenie bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki - miasta akurat mające najwięcej katolików w Kraju Wiśni.Jacek Bartyzel
Winniśmy też delektować się wręcz tym wybornym żarcikiem jankeskiego wojaka, który w sanctum sanctorum chrześcijańskiej Europy, w Akwizgranie, rozparł się na cesarskim tronie Karola Wielkiego i strzelił sobie fotkę z przekrzywioną błazeńsko na swoim pustym, demokratycznym łbie, cesarską koroną. I jeśli zło absolutne to "faszyzm", a dobro absolutne to "demokracja" i "antyfaszyzm", to nie ma argumentu, który można by przeciwstawić tezie - jak najbardziej mieszczącej się w logice świętowania Dnia Zwycięstwa - o hiszpańskiej wojnie domowej, jako uwerturze do zmagań z faszystowską bestią w II wojnie światowej. Tylko patrzeć, jak "Dąbrowszczaków" i "generała Waltera" będziemy znowu uznawać za "naszych" kombatantów. Zresztą, przypomnijmy, że niewiele brakowało, by frankistowska Hiszpania też została z rozpędu "wyzwolona" - czego tak bardzo domagał się demokrata Józef Stalin - i tylko wyjście na plac przed Pałacem Królewskim w Madrycie miliona z okładem Hiszpanów, aby zademonstrować swoją solidarność z Szefem Państwa i gotowość do walki z ewentualnym najeźdźcą, ostudziło te zapały.
#jfe #iiwojnaswiatowa
https://nczas.com/wp-content/uploads/2019/02/profesor_jacek_bartyzel_nczas.jpg
6
Podczas różnych dyskusji o zbrodniach nazistów pojawiają się głosy, że Niemcy w ramach zemsty powinny zostać zrównane z ziemią. Jedną z głównych osób stojących na przeszkodzie zrealizowania tego scenariusza był dyrektor CIA Allen Dulles.
Już podczas pierwszej wojny światowej Allen Dulles był młodym dyplomatą w ambasadzie amerykańskiej w Bernie, gdzie zbierał informacje na temat Austro-Węgier i Niemiec. Na konferencji paryskiej w 1919 roku wchodził w skład delegacji amerykańskiej jako doradca do spraw środkowoeuropejskich. Już wówczas Dulles musiał wierzyć w konieczność włączenia Niemiec do Zachodu jako czynnik stabilizujący w Europie. W 1941 roku zaczął pracować dla OSS, a w 1942 roku objął kierownictwo jego ważnej placówki w Bernie.
Dwa miesiące po przyjeździe Dullesa do Berna Roosevelt i Churchill sformułowali doktrynę „bezwarunkowej kapitulacji” Niemiec jako niepodlegający negocjacjom cel wojenny. Dulles sprzeciwiał się temu i odrzucał każdą formułę, która prowadziła do podziału, wygłodzenia lub upokorzenia Niemiec. Obawiał się, że takie stanowisko Zachodu może przynieść tylko ustanowienie radzieckiej dominacji nad Niemcami. Bardzo wcześnie zaczął postrzegać wojnę jako konflikt pomiędzy Wschodem a Zachodem i ustawicznie domagał się, aby Zachód walczył o serca i umysły Niemców i aby po wojnie Niemcy stały się częścią Zachodu
Dla niemieckich żołnierzy był prawdziwym wybawicielem, gdyż, dla potrzeb werbunku antysowieckiego wywiadu, był gotów przymykać oko na ich wszystkie zbrodnie. Dulles zawsze czuł się zobowiązany wobec swoich niemieckich partnerów w negocjacjach i jeśli tylko było to możliwe, starał się ich ochraniać przed jakimkolwiek oskarżeniem, np w 1947 roku Włosi wpadli na trop SS-Obersturmführer Eugena Dollmanna, zamieszanego w transport do obozów włoskich Żydów, dlatego Dulles szybko przeniósł go z włoskiego obozu jenieckiego do amerykańskiej strefy okupacyjnej, w której przeszedł błyskawiczną procedurę denazyfikacyjną.
Dulles by ł przekonany, że po wojnie Niemcy nadal będą odgrywać ważną rolę w przyszłości Europy. Chciał wiedzieć, czy staną po amerykańskiej stronie w walce z komunizmem. Niemieccy partnerzy Dullesa w negocjacjach byli świadomi takiej jego postawy i dlatego przyjęli taką samą linię. Od początku oficerowie SS zapewniali Brytyjczyków i Amerykanów, że mają wspólny pogląd na komunistyczne zagrożenie. Spiskowcy chcieli ofiarować aliantom zachodnim Rzeszę Niemiecką jako fortecę w walce z komunizmem.
Za sprawą Dullesa, po wojnie w amerykańskim kontrwywiadzie pracowali m.in adiutant Himmlera Karl Wolff, zamieszany w mordowanie węgierskich Żydów Wilhelm Höttl, oficer SS Karl Hass, członek SS i SD Guido Zimmer, wynalazca ruchomych komór gazowych Walter Rauff, SS-Sturmbannführer Helmut Triska czy generał Reinhard Gehlen, który, zwerbowany przez amerykanów do siatki szpiegowskiej w 1945 roku (Organizacja Gehlena) stał na jej czele przez 20 lat.
https://eliasalias.com/wp-content/uploads/2015/01/Allen-Dulles.png
#jfe #iiwojnaswiatowa #trzeciarzesza
Już podczas pierwszej wojny światowej Allen Dulles był młodym dyplomatą w ambasadzie amerykańskiej w Bernie, gdzie zbierał informacje na temat Austro-Węgier i Niemiec. Na konferencji paryskiej w 1919 roku wchodził w skład delegacji amerykańskiej jako doradca do spraw środkowoeuropejskich. Już wówczas Dulles musiał wierzyć w konieczność włączenia Niemiec do Zachodu jako czynnik stabilizujący w Europie. W 1941 roku zaczął pracować dla OSS, a w 1942 roku objął kierownictwo jego ważnej placówki w Bernie.
Dwa miesiące po przyjeździe Dullesa do Berna Roosevelt i Churchill sformułowali doktrynę „bezwarunkowej kapitulacji” Niemiec jako niepodlegający negocjacjom cel wojenny. Dulles sprzeciwiał się temu i odrzucał każdą formułę, która prowadziła do podziału, wygłodzenia lub upokorzenia Niemiec. Obawiał się, że takie stanowisko Zachodu może przynieść tylko ustanowienie radzieckiej dominacji nad Niemcami. Bardzo wcześnie zaczął postrzegać wojnę jako konflikt pomiędzy Wschodem a Zachodem i ustawicznie domagał się, aby Zachód walczył o serca i umysły Niemców i aby po wojnie Niemcy stały się częścią Zachodu
Dla niemieckich żołnierzy był prawdziwym wybawicielem, gdyż, dla potrzeb werbunku antysowieckiego wywiadu, był gotów przymykać oko na ich wszystkie zbrodnie. Dulles zawsze czuł się zobowiązany wobec swoich niemieckich partnerów w negocjacjach i jeśli tylko było to możliwe, starał się ich ochraniać przed jakimkolwiek oskarżeniem, np w 1947 roku Włosi wpadli na trop SS-Obersturmführer Eugena Dollmanna, zamieszanego w transport do obozów włoskich Żydów, dlatego Dulles szybko przeniósł go z włoskiego obozu jenieckiego do amerykańskiej strefy okupacyjnej, w której przeszedł błyskawiczną procedurę denazyfikacyjną.
Dulles by ł przekonany, że po wojnie Niemcy nadal będą odgrywać ważną rolę w przyszłości Europy. Chciał wiedzieć, czy staną po amerykańskiej stronie w walce z komunizmem. Niemieccy partnerzy Dullesa w negocjacjach byli świadomi takiej jego postawy i dlatego przyjęli taką samą linię. Od początku oficerowie SS zapewniali Brytyjczyków i Amerykanów, że mają wspólny pogląd na komunistyczne zagrożenie. Spiskowcy chcieli ofiarować aliantom zachodnim Rzeszę Niemiecką jako fortecę w walce z komunizmem.
Za sprawą Dullesa, po wojnie w amerykańskim kontrwywiadzie pracowali m.in adiutant Himmlera Karl Wolff, zamieszany w mordowanie węgierskich Żydów Wilhelm Höttl, oficer SS Karl Hass, członek SS i SD Guido Zimmer, wynalazca ruchomych komór gazowych Walter Rauff, SS-Sturmbannführer Helmut Triska czy generał Reinhard Gehlen, który, zwerbowany przez amerykanów do siatki szpiegowskiej w 1945 roku (Organizacja Gehlena) stał na jej czele przez 20 lat.
https://eliasalias.com/wp-content/uploads/2015/01/Allen-Dulles.png
#jfe #iiwojnaswiatowa #trzeciarzesza
11
"Pierwsze miesiące żołnierskiego życia nie były łatwe dla młodych Flamandów. Zgłosili się na ochotnika powodowani młodzieńczym zapałem. Ich wyobrażenia o służbie wojskowej i działaniach na froncie przepełnione były romantyzmem, tymczasem to, co ich spotkało, zupełnie nie pasowało do oczekiwań. Niemiecki personel ośrodka szkoleniowego składał się ze starych rezerwistów albo młodych żołnierzy frontowych bez jakiegokolwiek doświadczenia w prowadzeniu szkolenia rekruckiego i braki w kompetencji próbował nadrobić surowością.
Fałszywie rozumiany pruski dryl był zupełnie obcy Flamandom. Czuli się z tym źle – zaciskali, jednak zęby i starali się przetrwać wszelkie szykany, ratując się poczuciem humoru. Tak wiec, gdy 10 listopada mieli zostać przeniesieni na front północny, byli bardzo zadowoleni z tego rozwiązania, pomimo że oddział nie był jeszcze przygotowany do działań bojowych pod względem wyszkolenia i wyposażenia. W ciągu ostatnich sześciu dni przed wymarszem legion został zreorganizowany i przekształcony w jednostkę zmotoryzowana.
A stało się to dokładnie wtedy, gdy Flamandom udało się właśnie wykarmić i przygotować do służby w zaprzęgu dostarczone im wcześniej na wpół zagłodzone konie, z których cześć musiała zostać zaszlachtowana natychmiast po przywiezieniu. Teraz dostarczono im z kolei taki sprzęt samochodowy,, który uznany został przez inne jednostki za nienadający się do użytku. Takie pojazdy przekazywano dotąd do bazy samochodowej w Arys na Litwie. Wykorzystując personel szkoleniowy w sile ośmiu instruktorów jazdy, legion musiał w ciągu tygodnia wyszkolić 150 kierowców! Ci zaś następnie zasiedli za kierownicami swoich pojazdów, aby pokonać 2300 km w kierunku Leningradu.
Szczęśliwym zrządzeniem losu trafili tam pod komendę doświadczonego oficera, Generał-majora Klingemanna, dowódcy 2. Brygady Piechoty SS,, który umożliwił im wpierw nabranie bojowego doświadczenia w licznych, lokalnych, rozważnie przeprowadzonych operacjach. Boże Narodzenie 1941 roku legion spędził w spokoju na zachód od Rygi. Dopiero 17 stycznia 1942 roku Flamandów w trybie alarmowym przerzucono na front włochowski, gdzie poszczególne kompanie pojedynczo, tak jak docierały na linie frontu, wchodziły do walki z atakującymi Rosjanami."
Felix Steiner
#jfe #ss #iiwojnaswiatowa
Fałszywie rozumiany pruski dryl był zupełnie obcy Flamandom. Czuli się z tym źle – zaciskali, jednak zęby i starali się przetrwać wszelkie szykany, ratując się poczuciem humoru. Tak wiec, gdy 10 listopada mieli zostać przeniesieni na front północny, byli bardzo zadowoleni z tego rozwiązania, pomimo że oddział nie był jeszcze przygotowany do działań bojowych pod względem wyszkolenia i wyposażenia. W ciągu ostatnich sześciu dni przed wymarszem legion został zreorganizowany i przekształcony w jednostkę zmotoryzowana.
A stało się to dokładnie wtedy, gdy Flamandom udało się właśnie wykarmić i przygotować do służby w zaprzęgu dostarczone im wcześniej na wpół zagłodzone konie, z których cześć musiała zostać zaszlachtowana natychmiast po przywiezieniu. Teraz dostarczono im z kolei taki sprzęt samochodowy,, który uznany został przez inne jednostki za nienadający się do użytku. Takie pojazdy przekazywano dotąd do bazy samochodowej w Arys na Litwie. Wykorzystując personel szkoleniowy w sile ośmiu instruktorów jazdy, legion musiał w ciągu tygodnia wyszkolić 150 kierowców! Ci zaś następnie zasiedli za kierownicami swoich pojazdów, aby pokonać 2300 km w kierunku Leningradu.
Szczęśliwym zrządzeniem losu trafili tam pod komendę doświadczonego oficera, Generał-majora Klingemanna, dowódcy 2. Brygady Piechoty SS,, który umożliwił im wpierw nabranie bojowego doświadczenia w licznych, lokalnych, rozważnie przeprowadzonych operacjach. Boże Narodzenie 1941 roku legion spędził w spokoju na zachód od Rygi. Dopiero 17 stycznia 1942 roku Flamandów w trybie alarmowym przerzucono na front włochowski, gdzie poszczególne kompanie pojedynczo, tak jak docierały na linie frontu, wchodziły do walki z atakującymi Rosjanami."
Felix Steiner
#jfe #ss #iiwojnaswiatowa
5
LESZEK ŻEBROWSKI - lepiej nie pisać nic, niż byle co, czyli Żydzi w organizacjach konspiracyjnych.youtube.com
https://www.youtube.com/watch?v=x9EJInD3gl8
Chodzi o artykuł Stanisława Meduckiego (dr hab, prof. Politechniki Świętokrzyskiej) zamieszczony w zbiorze: "Żydzi i Wojsko Polskie w XIX i XX wieku" (Warszawa - Kielce 2020). Ma on charakter ckliwie propagandowy, bardzo ubogie źródła, niedopuszczalne i nieuzasadnione uogólnienia. Bardzo liczne błędy rzeczowe, nieznajomość tła sytuacyjnego, bezkrytyczne opieranie się na śledczych ustaleniach UB - jak np. w przypadku Mariana Sołtysiaka "Barabasza", legendarnego dowódcy elitarnego oddziału AK "Wybranieccy" na Kielecczyźnie. Wymuszone i fałszowane zeznania. Jak można przyjąć jako źródło coś, co jest ewidentnie fałszywe? Np. siedem protokołów zeznań z jednego przesłuchania (!) o różnej treści?
Ale absolutnym skandalem jest uznanie za żołnierza polskiego pospolitego bandziora i recydywistę, mordercę ludności cywilnej Izraela Ajzenmana! To coś więcej niż kpiny z czytelnika.
Pacyfikację miejscowości Drzewica (22 stycznia 1943 r. - siedem ofiar cywilnych, okrucieństwo i rabunki) dr hab. S. Meducki nazwał... "przedsięwzięciem". Ajzenman nawet w dokumentach Armii Ludowej jest ostrzegany przez partyjnych zwierzchników: "podaję Wam do wiadomości, że macie w terenie opinię krwiożercy".
Czy to druga fala stalinizmu propagandowego, że niektórych autorów nie obowiązują żadne reguły?
#żołnirzewyklęci #iiwojnaswiatowa #żydzi
Chodzi o artykuł Stanisława Meduckiego (dr hab, prof. Politechniki Świętokrzyskiej) zamieszczony w zbiorze: "Żydzi i Wojsko Polskie w XIX i XX wieku" (Warszawa - Kielce 2020). Ma on charakter ckliwie propagandowy, bardzo ubogie źródła, niedopuszczalne i nieuzasadnione uogólnienia. Bardzo liczne błędy rzeczowe, nieznajomość tła sytuacyjnego, bezkrytyczne opieranie się na śledczych ustaleniach UB - jak np. w przypadku Mariana Sołtysiaka "Barabasza", legendarnego dowódcy elitarnego oddziału AK "Wybranieccy" na Kielecczyźnie. Wymuszone i fałszowane zeznania. Jak można przyjąć jako źródło coś, co jest ewidentnie fałszywe? Np. siedem protokołów zeznań z jednego przesłuchania (!) o różnej treści?
Ale absolutnym skandalem jest uznanie za żołnierza polskiego pospolitego bandziora i recydywistę, mordercę ludności cywilnej Izraela Ajzenmana! To coś więcej niż kpiny z czytelnika.
Pacyfikację miejscowości Drzewica (22 stycznia 1943 r. - siedem ofiar cywilnych, okrucieństwo i rabunki) dr hab. S. Meducki nazwał... "przedsięwzięciem". Ajzenman nawet w dokumentach Armii Ludowej jest ostrzegany przez partyjnych zwierzchników: "podaję Wam do wiadomości, że macie w terenie opinię krwiożercy".
Czy to druga fala stalinizmu propagandowego, że niektórych autorów nie obowiązują żadne reguły?
#żołnirzewyklęci #iiwojnaswiatowa #żydzi
12
Aimo Allan Koivunen (17 października 1917 - 12 sierpnia 1989) fiński żołnierz biorący udział w II wojnie światowej. Pierwszy udokumentowany przypadek przedawkowania metamfetaminy podczas walki.

18 marca 1944, po trzech dniach patrolu narciarskiego wraz z kilkoma innymi żołnierzami fińskimi zostali poważnie zaatakowani przez siły radzieckie, jednak udało im się uniknąć okrążenia i uciec. Koivunen był wyposażony w przydział pervityny (metamfetaminy) dla całego patrolu. Zmęczony długotrwałą ucieczką na nartach próbował zażyć pervityne - w ciemności i podczas jazdy miał problemy z wydzieleniem pojedynczej pigułki, więc podobno wysypał na rękawice i zażył całą zawartość butelki (30 tabletek).
Po krótkotrwałym przypływie energii, wszedł w delirium i stracił przytomność oraz kontakt z resztą patrolu. Obudził się następnego ranka nie mając żadnych zapasów jedzenia ani amunicji. W następnych dniach ponownie uciekał przed siłami radzieckimi mając halucynacje, sny na jawie, doświadczając efektu przyspieszenia, na przemian tracąc i odzyskując przytomność. Został zraniony przez minę i w oczekiwaniu na pomoc leżał przez tydzień w rowie. W ciągu dwóch tygodni pokonał ponad 400 km na 20-30 stopniowym mrozie żywiąc się jedynie pączkami sosny i zjadając na surowo jedną sojkę syberyjską.
Odnaleziony został przyjęty do szpitala z tętnem 200 uderzeń na minutę (trzykrotnie większym niż średnie tętno człowieka) ważąc tylko 43 kg. Przeżył i zmarł spokojnie w wieku 71 lat.

https://en.m.wikipedia.org/wiki/Aimo_Koivunen
https://fi.wikipedia.org/wiki/Aimo_Koivunen
https://jbzd.com.pl/obr/1894369/schneller
#ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #iiwojnaswiatowa
chyba trochę #narkotyki i #ukradzionezjbzd

18 marca 1944, po trzech dniach patrolu narciarskiego wraz z kilkoma innymi żołnierzami fińskimi zostali poważnie zaatakowani przez siły radzieckie, jednak udało im się uniknąć okrążenia i uciec. Koivunen był wyposażony w przydział pervityny (metamfetaminy) dla całego patrolu. Zmęczony długotrwałą ucieczką na nartach próbował zażyć pervityne - w ciemności i podczas jazdy miał problemy z wydzieleniem pojedynczej pigułki, więc podobno wysypał na rękawice i zażył całą zawartość butelki (30 tabletek).
Po krótkotrwałym przypływie energii, wszedł w delirium i stracił przytomność oraz kontakt z resztą patrolu. Obudził się następnego ranka nie mając żadnych zapasów jedzenia ani amunicji. W następnych dniach ponownie uciekał przed siłami radzieckimi mając halucynacje, sny na jawie, doświadczając efektu przyspieszenia, na przemian tracąc i odzyskując przytomność. Został zraniony przez minę i w oczekiwaniu na pomoc leżał przez tydzień w rowie. W ciągu dwóch tygodni pokonał ponad 400 km na 20-30 stopniowym mrozie żywiąc się jedynie pączkami sosny i zjadając na surowo jedną sojkę syberyjską.
Odnaleziony został przyjęty do szpitala z tętnem 200 uderzeń na minutę (trzykrotnie większym niż średnie tętno człowieka) ważąc tylko 43 kg. Przeżył i zmarł spokojnie w wieku 71 lat.

https://en.m.wikipedia.org/wiki/Aimo_Koivunen
https://fi.wikipedia.org/wiki/Aimo_Koivunen
https://jbzd.com.pl/obr/1894369/schneller
#ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #iiwojnaswiatowa
chyba trochę #narkotyki i #ukradzionezjbzd
9
"Adolf Hitler nie gardził Polakami" - niemiecki historyk Rolf-Dieter Müller oraz autor książki „Wspólny wróg”
Do 1933 roku niemiecki sztab generalny zawsze wychodził z założenia, że następna wojna zacznie się od wspólnego z ZSRS uderzenia na Polskę, a później przyjdzie nam walczyć z francuskim supermocarstwem. Również w ministerstwie spraw zagranicznych, partii nazistowskiej i ogólnie w niemieckim społeczeństwie było wystarczająco dużo wrogo nastawionych do Polski sił, które nie chciały zaakceptować polskiej niepodległości.
Politycy i generałowie Republiki Weimarskiej prędzej byli gotowi potajemnie paktować z bolszewikami. Zgrzytali zębami, gdy Adolf Hitler po przejęciu władzy zerwał tajne kontakty z Armią Czerwoną. W tym sensie deklaracja o niestosowaniu przemocy z 1934 roku oznaczała dramatyczną zmianę kursu w niemieckiej polityce zagranicznej.
Dała też początek polsko-niemieckim rozmowom na najwyższym szczeblu. W kolejnych latach Hermann Göring, jeden z czołowych dygnitarzy NSDAP, kilkakrotnie gościł w Polsce na polowaniach. Czy było to coś więcej niż kurtuazja?
Rozmawiano o możliwościach niemiecko-polskiego sojuszu wojskowego przeciwko Związkowi Sowieckiemu. W odrzuceniu bolszewizmu widziano pewną wspólnotę ideologiczną. Polska w latach dwudziestych i wczesnych trzydziestych bez wątpienia była w Europie najsilniejszym bastionem przeciw bolszewizmowi. A właściwym celem Hitlera od początku była napaść na Rosję. Z perspektywy 1934 roku wyglądało to jednak tak, że nie istniała granica niemiecko-sowiecka. Spojrzenie Hitlera kierowało się więc ku Polsce i jej pięćdziesięciu dywizjom.
Nawet gdyby pozostały neutralne, dla Niemiec byłoby to korzystne. W wypadku wojny z ZSRS
niemieckie uderzenie mogłoby pójść na północy przez kraje bałtyckie, a na południowym wschodzie przez Rumunię i Ukrainę. W sprzyjających okolicznościach Hitler podjąłby się tego już w 1937 czy 1939 roku, bo w powszechnej ocenie sowiecka armia znajdowała się w tym czasie w opłakanym stanie.
W połowie lat trzydziestych w Niemczech ukazały się w czterech tomach pisma zebrane Józefa Piłsudskiego…
…z przedmową Hermanna Göringa, drugiego człowieka w państwie. Pojawiło się nawet limitowane wydanie marszałkowskie, które było rozprowadzane wśród wysokich rangą funkcjonariuszy nazistowskiego reżimu i trafiło m.in. do szefa SS Heinricha Himmlera.
Czy był to element starań, które miały na celu pozyskanie Polski jako sojusznika?
A czy w tym czasie lub nawet w roku 1940 byłoby do pomyślenia, żeby wydawnictwo należące do NSDAP oficjalnie wprowadziło na rynek księgarski pisma Józefa Stalina? Nie wiadomo mi również nic o podobnej inicjatywie w stosunku do Benito Mussoliniego – sojusznika Trzeciej Rzeszy. Przedsięwzięcie z niemieckim wydaniem wspomnień Piłsudskiego było więc szczególnym gestem. A zarazem jednym z wielu. W mojej książce wspominam o współpracy polskiej i niemieckiej policji czy wymianie młodzieży, w której mogli brać udział polscy harcerze i członkowie Hitlerjugend. Nie zawsze musi to być wyrazem szczerych intencji.
Ale niewątpliwie był taki okres, kiedy Hitler myślał o pięćdziesięciu polskich dywizjach i wierzył, że będzie w stanie włączyć Polskę do paktu antykominternowskiego wymierzonego w ZSRS. Piłsudski niekoniecznie był zwolennikiem niemieckiej polityki. Ale w powietrzu wisiały różne warianty.
Wydanie marszałkowskie pism Piłsudskiego było finansowanym przez państwo tłumaczeniem dzieł człowieka, który jeszcze niedawno uchodził za wroga Niemiec. Gdyby Hitler chciał uśpić uwagę Polski, nie musiałby aż tak przypochlebiać się Piłsudskiemu. Proszę sobie wyobrazić zagorzałego esesmana z Gdańska, który ma przeczytać pisma Piłsudskiego. Musiałby odstąpić od wiary! Gdybym był zdecydowany wyeliminować Polskę, byłbym szaleńcem, gdybym do tego stopnia dezorientował własnych zwolenników, że przedstawiałbym Piłsudskiego jako wybitnego męża stanu, który w 1920 roku uratował Europę przed komunizmem. Myślę, że Hitler był w stanie – mimo wszystkich rozbieżności i napięć politycznych – wyobrazić sobie Polskę jako
partnera, tak jak partnerami Trzeciej Rzeszy stały się Rumunia czy Węgry.
Pod koniec wojny Węgry zostały jednak zajęte przez Wehrmacht, a większość węgierskich Żydów – wymordowana.
Tak, ale wówczas u bram stała już Armia Czerwona. To było w roku 1944. Sytuacja była więc zupełnie inna. Poza tym Hitler był Austriakiem, a w Austrii istnieje wiele uprzedzeń w stosunku do Węgrów – „nie można na nich liczyć, to wieczni buntownicy”. Hitler gardził Węgrami. Nie chciał zresztą, by w 1941 roku wzięli udział w ataku na ZSRS. To był pomysł gen. Franza Haldera, szefa sztabu generalnego wojsk lądowych. W roku 1944 węgierski dyktator Miklós Horthy nie panował już nad sytuacją. Od czasu klęski pod Stalingradem Węgrzy myśleli o tym, jak wycofać się z wojny, i negocjowali z mocarstwami zachodnimi. W tym sensie rok 1944 nie
może być traktowany jako punkt odniesienia.
Powszechnie uważa się, że Hitler nienawidził Polaków.
Szukałem wrogich Polsce wypowiedzi Hitlera sprzed 1939 roku. W „Mein Kampf” trudno znaleźć konkrety. Podobnie zresztą rzecz się ma z okresem rządów NSDAP od roku 1933, jeśli nie liczyć książki „Rozmowy z Hitlerem” Hermanna Rauschninga. Człowiek ten był nazistą, który poróżnił się z Hitlerem, opuścił Gdańsk i po kampanii wrześniowej 1939 roku na zlecenie francuskich tajnych służb spisał wspomnienia. Krytyczna analiza pokazuje, że to źródło nie jest wiarygodne. Gdyby Rauschning miał rację, że Hitler był nastawiony antypolsko, to musiałoby się znaleźć więcej świadków. Dlaczego tylko Rauschningowi Hitler miałby powiedzieć o swojej
antypolskiej fobii? Nie miał przecież powodu, by przed najbliższym otoczeniem maskować swoje zamiary.
Po 1933 roku nie stronił od wypowiedzi antysowieckich. Dlaczego więc w pamiętnikach Josepha Goebbelsa nie znajduję antypolskich tyrad Hitlera? Sądzę, że Adolf Hitler nie gardził Polakami. Czuł pewien respekt przed Józefem Piłsudskim, który dopomógł swojemu narodowi w wywalczeniu niepodległości, w 1920 roku pokonał Armię Czerwoną, a później wziął w cugle słabą polską demokrację. Oczywiście, można wytknąć Hitlerowi awersję do Słowian. Ale Włosi, Węgrzy, Rumuni czy nawet Finowie też nie byli Germanami. Pakt Ribbentrop–Mołotow pokazał, że Hitler potrafił ze względów taktycznych odłożyć na bok ideologię. Tylko w dwóch sprawach naziści na dłuższą metę nie byli gotowi do ustępstw. Były to antysemityzm i antykomunizm. W innych sprawach Hitler był całkiem elastyczny.
Dlaczego więc zdecydował się na brutalną politykę okupacyjną w Polsce?
Z pewnością wiąże się to z dynamiką wewnątrz reżimu nazistowskiego. W pierwszych zbrodniach w Polsce uczestniczyli przeważnie naziści ze wschodnich, przygranicznych prowincji Rzeszy. Przez ponad pięć lat musieli trzymać język za zębami i znosić fakt, że Berlin prowadzi politykę przyjazną Polsce. Teraz jednak nadeszła ich godzina. Chodziło o to, by tereny, które w 1918/1919 roku utracono na rzecz Polski, znów przyłączyć do Rzeszy, i by zapanowały na nich „niemieckie stosunki”. Oznaczało to likwidację polskich elit i polskiego ruchu oporu. Ludzie z SS wkraczali do Polski bez skrupułów – zdecydowani barbarzyńsko mordować.
Zdarzały się oczywiście także zbrodnie, za które odpowiada Wehrmacht. Z drugiej strony silny opór Wojska Polskiego był czymś, co we wrześniu 1939 roku wśród niemieckich żołnierzy często wzbudzało respekt.
Wystarczy spojrzeć na sceny z honorowej kapitulacji Westerplatte czy Warszawy.
Wehrmacht – w pewnym uproszczeniu – chciał więc jednego, a SS drugiego. Hitler zaś zawsze był podatny na najradykalniejsze rozwiązanie. Wynikało to z jego osobowości i doświadczenia politycznego.
Nie chciał polskiego Pétaina albo Quislinga?
Przez krótki czas był brany pod uwagę wariant, by w centralnej Polsce pozostawić coś w rodzaju podporządkowanego Rzeszy Królestwa Kongresowego – z nadzieją, że skłoni to mocarstwa zachodnie do zakończenia wojny. Szybko jednak, już pod koniec września, Stalin wysłał sygnał, że nie jest zainteresowany istnieniem polskiego państwa buforowego. A skoro Zachód i tak nie akceptował klęski Polski i nie był gotowy do drugiego układu monachijskiego, to karta w postaci polskiego rządu marionetkowego straciła na znaczeniu.
Pewną rolę odgrywało też to, że po klęsce wojskowej we wrześniu 1939 roku natychmiast powstał polski ruch oporu. Cały świat liczył się z tym, że – jeśli dojdzie do starcia Niemiec z Francją i znów zamieni się ono w długotrwałą wojnę w okopach – wybuch powstania na ziemiach polskich może zachwiać pozycją Trzeciej Rzeszy. Z niemieckiego punktu widzenia postrzegano Polaków jako notorycznych buntowników. Myśl była taka: żeby zapobiec polskiemu powstaniu, trzeba od początku być bezlitosnym. Dyrektywy dla władz
okupacyjnych zostały więc dodatkowo zaostrzone.
Wróćmy do polsko-niemieckich rozmów w latach trzydziestych.
Jeszcze w styczniu 1939 roku Berlin dość otwarcie negocjował z Warszawą. Polskiemu ministrowi spraw zagranicznych Józefowi Beckowi proponowano na przykład podział wschodniej Ukrainy. Czy to wszystko było tylko manewrem mającym na celu zmylenie przeciwnika? Co by było, gdyby Warszawa była gotowa zrezygnować ze statusu Gdańska jako wolnego miasta i zaakceptować propozycję poprowadzenia przez polski korytarz na Pomorzu eksterytorialnej linii kolejowej i autostrady?
Jesienią 1938 roku – podczas konferencji monachijskiej – Hitler uzyskał od Francji, Wielkiej Brytanii i Włoch zgodę na przyłączenie do Rzeszy należącego do Czechosłowacji Kraju Sudeckiego. To mu jednak nie wystarczyło i niespełna pół roku później Wehrmacht wkroczył do Pragi. Ten sam los spotkałby Polskę – można usłyszeć.
To dobry argument, ale nie można porównywać tych dwóch przypadków. Od 1935 roku Czechosłowacja była w sojuszu wojskowym z ZSRS. Pakt ten przewidywał, że w wypadku wojny w pierwszej kolejności na czechosłowackich lotniskach wyląduje kilka tysięcy sowieckich samolotów, które szybko będą mogły pojawić się nad Berlinem. Możliwość, że Czechosłowacja – wsparta dodatkowo sojuszem z Francją – stanie się sowieckim lotniskowcem, z punktu widzenia Niemiec była bardzo niebezpiecznym scenariuszem. Hitler chciał rozbić Czechosłowację również dlatego, że w przypadku wojny ze Związkiem Sowieckim potrzebował drogi z Drezna przez Pragę w stronę Ukrainy. W tym kontekście jest jasne, dlaczego na początku 1939 roku tak dużą rolę odgrywała sprawa Rusi Zakarpackiej – najbardziej wysuniętej na wschód części Czechosłowacji. Południowa droga do ZSRS prowadziła przez Słowację i właśnie Ruś Zakarpacką.
Ale Czechosłowacja nie graniczyła z ZSRS. Do wojny ze Związkiem Sowieckim Hitler i tak
potrzebował Polski albo Rumunii.
I dlatego na początku 1939 roku Niemcy negocjowali z Polską na temat Rusi Zakarpackiej. Na zasadzie: damy wam Ruś Zakarpacką, a wy nam dacie wolną rękę w Gdańsku. To był interes, który – moim zdaniem – chciał ubić Hitler. Problem w tym, że Polacy powiedzieli: Ruś Zakarpacka niewiele nam daje, za to Wolne Miasto Gdańsk ze względów symbolicznych jest dla nas ważne i z niego nie zrezygnujemy. Dla Hitlera było to trudne do zrozumienia. Ostatecznie podarował Ruś Zakarpacką Węgrom, które mniej więcej w tym samym czasie przystąpiły do paktu antykominternowskiego.
W ubiegłym roku ukazała się w Polsce książka „Pakt Ribbentrop-Beck" Piotra Zychowicza. Autor przekonuje, że – na czas pierwszej fazy wojny – II RP powinna była zawrzeć sojusz z Hitlerem. Czy podpisuje się Pan pod tą tezą?
Nie chciałbym, żeby moja książka została zrozumiana jako mowa obrończa na rzecz polsko-niemieckiego sojuszu w 1939 roku. Chcę tylko pokazać, że historia jest otwarta i możliwe są różne opcje. Nie chcę argumentować w stylu Hitlera, że Polska powinna była zawrzeć przymierze z Trzecią Rzeszą. Być może w zupełności wystarczyłaby życzliwa neutralność. Czy w ostatecznym rozrachunku uratowałoby to Polskę?
Można to przewidywać tylko w ograniczonym stopniu. Dla przetrwania ludności cywilnej przypuszczalnie taki wariant byłby lepszy. Polska zdecydowała się jednak odrzucić ofertę Hitlera. W czasie sejmowego przemówienia w maju 1939 roku Józef Beck po raz pierwszy oznajmił światowej opinii publicznej: Polska suwerenność jest dla nas nietykalna i nie podlega negocjacjom, nawet jeśli ma nas to kosztować życie. Jest w tych słowach coś imponującego. A że pomylono się co do niezawodności Francji, to już tragizm… Kalkulacja Becka mogła się powieść tylko wówczas, gdyby piętnastego dnia wojny Brytyjczycy i Francuzi rzeczywiście podjęli obiecywaną wielką ofensywę na froncie zachodnim. Wówczas już jesienią 1939 roku Polska byłaby w obozie zwycięzców. Ale wiemy – i można to było wtedy przewidzieć – że Francja, której problemem były chwiejne rządy, czuła się bezpiecznie za Linią Maginota – gigantycznym systemem fortyfikacji. Władze w Paryżu grały na zwłokę i w jakimś sensie poświęciły Polskę. Nikt nie przewidywał jednak – tym bardziej nikt w Warszawie – że również Stalin prowadzi swoją grę. Zakładano, że Hitler i Stalin to śmiertelni wrogowie. W tym sensie pakt Ribbentrop–Mołotow był wielkim zaskoczeniem. Wszystko to było wielką grą, a Polska stała się jej pierwszą ofiarą.
#jfe #trzeciarzesza #fuhrer #iiwojnaswiatowa
Politycy i generałowie Republiki Weimarskiej prędzej byli gotowi potajemnie paktować z bolszewikami. Zgrzytali zębami, gdy Adolf Hitler po przejęciu władzy zerwał tajne kontakty z Armią Czerwoną. W tym sensie deklaracja o niestosowaniu przemocy z 1934 roku oznaczała dramatyczną zmianę kursu w niemieckiej polityce zagranicznej.
Dała też początek polsko-niemieckim rozmowom na najwyższym szczeblu. W kolejnych latach Hermann Göring, jeden z czołowych dygnitarzy NSDAP, kilkakrotnie gościł w Polsce na polowaniach. Czy było to coś więcej niż kurtuazja?
Rozmawiano o możliwościach niemiecko-polskiego sojuszu wojskowego przeciwko Związkowi Sowieckiemu. W odrzuceniu bolszewizmu widziano pewną wspólnotę ideologiczną. Polska w latach dwudziestych i wczesnych trzydziestych bez wątpienia była w Europie najsilniejszym bastionem przeciw bolszewizmowi. A właściwym celem Hitlera od początku była napaść na Rosję. Z perspektywy 1934 roku wyglądało to jednak tak, że nie istniała granica niemiecko-sowiecka. Spojrzenie Hitlera kierowało się więc ku Polsce i jej pięćdziesięciu dywizjom.
Nawet gdyby pozostały neutralne, dla Niemiec byłoby to korzystne. W wypadku wojny z ZSRS
niemieckie uderzenie mogłoby pójść na północy przez kraje bałtyckie, a na południowym wschodzie przez Rumunię i Ukrainę. W sprzyjających okolicznościach Hitler podjąłby się tego już w 1937 czy 1939 roku, bo w powszechnej ocenie sowiecka armia znajdowała się w tym czasie w opłakanym stanie.
W połowie lat trzydziestych w Niemczech ukazały się w czterech tomach pisma zebrane Józefa Piłsudskiego…
…z przedmową Hermanna Göringa, drugiego człowieka w państwie. Pojawiło się nawet limitowane wydanie marszałkowskie, które było rozprowadzane wśród wysokich rangą funkcjonariuszy nazistowskiego reżimu i trafiło m.in. do szefa SS Heinricha Himmlera.
Czy był to element starań, które miały na celu pozyskanie Polski jako sojusznika?
A czy w tym czasie lub nawet w roku 1940 byłoby do pomyślenia, żeby wydawnictwo należące do NSDAP oficjalnie wprowadziło na rynek księgarski pisma Józefa Stalina? Nie wiadomo mi również nic o podobnej inicjatywie w stosunku do Benito Mussoliniego – sojusznika Trzeciej Rzeszy. Przedsięwzięcie z niemieckim wydaniem wspomnień Piłsudskiego było więc szczególnym gestem. A zarazem jednym z wielu. W mojej książce wspominam o współpracy polskiej i niemieckiej policji czy wymianie młodzieży, w której mogli brać udział polscy harcerze i członkowie Hitlerjugend. Nie zawsze musi to być wyrazem szczerych intencji.
Ale niewątpliwie był taki okres, kiedy Hitler myślał o pięćdziesięciu polskich dywizjach i wierzył, że będzie w stanie włączyć Polskę do paktu antykominternowskiego wymierzonego w ZSRS. Piłsudski niekoniecznie był zwolennikiem niemieckiej polityki. Ale w powietrzu wisiały różne warianty.
Wydanie marszałkowskie pism Piłsudskiego było finansowanym przez państwo tłumaczeniem dzieł człowieka, który jeszcze niedawno uchodził za wroga Niemiec. Gdyby Hitler chciał uśpić uwagę Polski, nie musiałby aż tak przypochlebiać się Piłsudskiemu. Proszę sobie wyobrazić zagorzałego esesmana z Gdańska, który ma przeczytać pisma Piłsudskiego. Musiałby odstąpić od wiary! Gdybym był zdecydowany wyeliminować Polskę, byłbym szaleńcem, gdybym do tego stopnia dezorientował własnych zwolenników, że przedstawiałbym Piłsudskiego jako wybitnego męża stanu, który w 1920 roku uratował Europę przed komunizmem. Myślę, że Hitler był w stanie – mimo wszystkich rozbieżności i napięć politycznych – wyobrazić sobie Polskę jako
partnera, tak jak partnerami Trzeciej Rzeszy stały się Rumunia czy Węgry.
Pod koniec wojny Węgry zostały jednak zajęte przez Wehrmacht, a większość węgierskich Żydów – wymordowana.
Tak, ale wówczas u bram stała już Armia Czerwona. To było w roku 1944. Sytuacja była więc zupełnie inna. Poza tym Hitler był Austriakiem, a w Austrii istnieje wiele uprzedzeń w stosunku do Węgrów – „nie można na nich liczyć, to wieczni buntownicy”. Hitler gardził Węgrami. Nie chciał zresztą, by w 1941 roku wzięli udział w ataku na ZSRS. To był pomysł gen. Franza Haldera, szefa sztabu generalnego wojsk lądowych. W roku 1944 węgierski dyktator Miklós Horthy nie panował już nad sytuacją. Od czasu klęski pod Stalingradem Węgrzy myśleli o tym, jak wycofać się z wojny, i negocjowali z mocarstwami zachodnimi. W tym sensie rok 1944 nie
może być traktowany jako punkt odniesienia.
Powszechnie uważa się, że Hitler nienawidził Polaków.
Szukałem wrogich Polsce wypowiedzi Hitlera sprzed 1939 roku. W „Mein Kampf” trudno znaleźć konkrety. Podobnie zresztą rzecz się ma z okresem rządów NSDAP od roku 1933, jeśli nie liczyć książki „Rozmowy z Hitlerem” Hermanna Rauschninga. Człowiek ten był nazistą, który poróżnił się z Hitlerem, opuścił Gdańsk i po kampanii wrześniowej 1939 roku na zlecenie francuskich tajnych służb spisał wspomnienia. Krytyczna analiza pokazuje, że to źródło nie jest wiarygodne. Gdyby Rauschning miał rację, że Hitler był nastawiony antypolsko, to musiałoby się znaleźć więcej świadków. Dlaczego tylko Rauschningowi Hitler miałby powiedzieć o swojej
antypolskiej fobii? Nie miał przecież powodu, by przed najbliższym otoczeniem maskować swoje zamiary.
Po 1933 roku nie stronił od wypowiedzi antysowieckich. Dlaczego więc w pamiętnikach Josepha Goebbelsa nie znajduję antypolskich tyrad Hitlera? Sądzę, że Adolf Hitler nie gardził Polakami. Czuł pewien respekt przed Józefem Piłsudskim, który dopomógł swojemu narodowi w wywalczeniu niepodległości, w 1920 roku pokonał Armię Czerwoną, a później wziął w cugle słabą polską demokrację. Oczywiście, można wytknąć Hitlerowi awersję do Słowian. Ale Włosi, Węgrzy, Rumuni czy nawet Finowie też nie byli Germanami. Pakt Ribbentrop–Mołotow pokazał, że Hitler potrafił ze względów taktycznych odłożyć na bok ideologię. Tylko w dwóch sprawach naziści na dłuższą metę nie byli gotowi do ustępstw. Były to antysemityzm i antykomunizm. W innych sprawach Hitler był całkiem elastyczny.
Dlaczego więc zdecydował się na brutalną politykę okupacyjną w Polsce?
Z pewnością wiąże się to z dynamiką wewnątrz reżimu nazistowskiego. W pierwszych zbrodniach w Polsce uczestniczyli przeważnie naziści ze wschodnich, przygranicznych prowincji Rzeszy. Przez ponad pięć lat musieli trzymać język za zębami i znosić fakt, że Berlin prowadzi politykę przyjazną Polsce. Teraz jednak nadeszła ich godzina. Chodziło o to, by tereny, które w 1918/1919 roku utracono na rzecz Polski, znów przyłączyć do Rzeszy, i by zapanowały na nich „niemieckie stosunki”. Oznaczało to likwidację polskich elit i polskiego ruchu oporu. Ludzie z SS wkraczali do Polski bez skrupułów – zdecydowani barbarzyńsko mordować.
Zdarzały się oczywiście także zbrodnie, za które odpowiada Wehrmacht. Z drugiej strony silny opór Wojska Polskiego był czymś, co we wrześniu 1939 roku wśród niemieckich żołnierzy często wzbudzało respekt.
Wystarczy spojrzeć na sceny z honorowej kapitulacji Westerplatte czy Warszawy.
Wehrmacht – w pewnym uproszczeniu – chciał więc jednego, a SS drugiego. Hitler zaś zawsze był podatny na najradykalniejsze rozwiązanie. Wynikało to z jego osobowości i doświadczenia politycznego.
Nie chciał polskiego Pétaina albo Quislinga?
Przez krótki czas był brany pod uwagę wariant, by w centralnej Polsce pozostawić coś w rodzaju podporządkowanego Rzeszy Królestwa Kongresowego – z nadzieją, że skłoni to mocarstwa zachodnie do zakończenia wojny. Szybko jednak, już pod koniec września, Stalin wysłał sygnał, że nie jest zainteresowany istnieniem polskiego państwa buforowego. A skoro Zachód i tak nie akceptował klęski Polski i nie był gotowy do drugiego układu monachijskiego, to karta w postaci polskiego rządu marionetkowego straciła na znaczeniu.
Pewną rolę odgrywało też to, że po klęsce wojskowej we wrześniu 1939 roku natychmiast powstał polski ruch oporu. Cały świat liczył się z tym, że – jeśli dojdzie do starcia Niemiec z Francją i znów zamieni się ono w długotrwałą wojnę w okopach – wybuch powstania na ziemiach polskich może zachwiać pozycją Trzeciej Rzeszy. Z niemieckiego punktu widzenia postrzegano Polaków jako notorycznych buntowników. Myśl była taka: żeby zapobiec polskiemu powstaniu, trzeba od początku być bezlitosnym. Dyrektywy dla władz
okupacyjnych zostały więc dodatkowo zaostrzone.
Wróćmy do polsko-niemieckich rozmów w latach trzydziestych.
Jeszcze w styczniu 1939 roku Berlin dość otwarcie negocjował z Warszawą. Polskiemu ministrowi spraw zagranicznych Józefowi Beckowi proponowano na przykład podział wschodniej Ukrainy. Czy to wszystko było tylko manewrem mającym na celu zmylenie przeciwnika? Co by było, gdyby Warszawa była gotowa zrezygnować ze statusu Gdańska jako wolnego miasta i zaakceptować propozycję poprowadzenia przez polski korytarz na Pomorzu eksterytorialnej linii kolejowej i autostrady?
Jesienią 1938 roku – podczas konferencji monachijskiej – Hitler uzyskał od Francji, Wielkiej Brytanii i Włoch zgodę na przyłączenie do Rzeszy należącego do Czechosłowacji Kraju Sudeckiego. To mu jednak nie wystarczyło i niespełna pół roku później Wehrmacht wkroczył do Pragi. Ten sam los spotkałby Polskę – można usłyszeć.
To dobry argument, ale nie można porównywać tych dwóch przypadków. Od 1935 roku Czechosłowacja była w sojuszu wojskowym z ZSRS. Pakt ten przewidywał, że w wypadku wojny w pierwszej kolejności na czechosłowackich lotniskach wyląduje kilka tysięcy sowieckich samolotów, które szybko będą mogły pojawić się nad Berlinem. Możliwość, że Czechosłowacja – wsparta dodatkowo sojuszem z Francją – stanie się sowieckim lotniskowcem, z punktu widzenia Niemiec była bardzo niebezpiecznym scenariuszem. Hitler chciał rozbić Czechosłowację również dlatego, że w przypadku wojny ze Związkiem Sowieckim potrzebował drogi z Drezna przez Pragę w stronę Ukrainy. W tym kontekście jest jasne, dlaczego na początku 1939 roku tak dużą rolę odgrywała sprawa Rusi Zakarpackiej – najbardziej wysuniętej na wschód części Czechosłowacji. Południowa droga do ZSRS prowadziła przez Słowację i właśnie Ruś Zakarpacką.
Ale Czechosłowacja nie graniczyła z ZSRS. Do wojny ze Związkiem Sowieckim Hitler i tak
potrzebował Polski albo Rumunii.
I dlatego na początku 1939 roku Niemcy negocjowali z Polską na temat Rusi Zakarpackiej. Na zasadzie: damy wam Ruś Zakarpacką, a wy nam dacie wolną rękę w Gdańsku. To był interes, który – moim zdaniem – chciał ubić Hitler. Problem w tym, że Polacy powiedzieli: Ruś Zakarpacka niewiele nam daje, za to Wolne Miasto Gdańsk ze względów symbolicznych jest dla nas ważne i z niego nie zrezygnujemy. Dla Hitlera było to trudne do zrozumienia. Ostatecznie podarował Ruś Zakarpacką Węgrom, które mniej więcej w tym samym czasie przystąpiły do paktu antykominternowskiego.
W ubiegłym roku ukazała się w Polsce książka „Pakt Ribbentrop-Beck" Piotra Zychowicza. Autor przekonuje, że – na czas pierwszej fazy wojny – II RP powinna była zawrzeć sojusz z Hitlerem. Czy podpisuje się Pan pod tą tezą?
Nie chciałbym, żeby moja książka została zrozumiana jako mowa obrończa na rzecz polsko-niemieckiego sojuszu w 1939 roku. Chcę tylko pokazać, że historia jest otwarta i możliwe są różne opcje. Nie chcę argumentować w stylu Hitlera, że Polska powinna była zawrzeć przymierze z Trzecią Rzeszą. Być może w zupełności wystarczyłaby życzliwa neutralność. Czy w ostatecznym rozrachunku uratowałoby to Polskę?
Można to przewidywać tylko w ograniczonym stopniu. Dla przetrwania ludności cywilnej przypuszczalnie taki wariant byłby lepszy. Polska zdecydowała się jednak odrzucić ofertę Hitlera. W czasie sejmowego przemówienia w maju 1939 roku Józef Beck po raz pierwszy oznajmił światowej opinii publicznej: Polska suwerenność jest dla nas nietykalna i nie podlega negocjacjom, nawet jeśli ma nas to kosztować życie. Jest w tych słowach coś imponującego. A że pomylono się co do niezawodności Francji, to już tragizm… Kalkulacja Becka mogła się powieść tylko wówczas, gdyby piętnastego dnia wojny Brytyjczycy i Francuzi rzeczywiście podjęli obiecywaną wielką ofensywę na froncie zachodnim. Wówczas już jesienią 1939 roku Polska byłaby w obozie zwycięzców. Ale wiemy – i można to było wtedy przewidzieć – że Francja, której problemem były chwiejne rządy, czuła się bezpiecznie za Linią Maginota – gigantycznym systemem fortyfikacji. Władze w Paryżu grały na zwłokę i w jakimś sensie poświęciły Polskę. Nikt nie przewidywał jednak – tym bardziej nikt w Warszawie – że również Stalin prowadzi swoją grę. Zakładano, że Hitler i Stalin to śmiertelni wrogowie. W tym sensie pakt Ribbentrop–Mołotow był wielkim zaskoczeniem. Wszystko to było wielką grą, a Polska stała się jej pierwszą ofiarą.
#jfe #trzeciarzesza #fuhrer #iiwojnaswiatowa
9