Fragment wspomnień Leona Degrelle
Większość ludności chłopskiej nic nie wiedziała o komunizmie, kojarzyła go tylko z przymusem; jednak w ośrodkach przemysłowych sowiecka propaganda oddziaływała na świadomość młodych robotników. I to właśnie do nich zwracali się wywiadowcy Armii Czerwonej: zdeklarowani i odważni agitatorzy.

Wchodziłem w skład plutonu egzekucyjnego, który miał rozstrzelać dwóch z nich. Skazał ich sąd polowy. Kiedy dotarliśmy na step, stanęliśmy w szeregu. Dwaj skazańcy stali bez słowa z rękami w kieszeniach. Powaliły ich nasze serie. A potem, przez sekundę trwała wspaniała cisza, w której rozpływał się pogłos wystrzałów. Jeden ze komunistów poruszył się, jakby chciał zebrać okruchy życia. Wyjął prawą rękę z kieszeni i wyciągnął ponad śnieg ramię z zaciśniętą pięścią. Usłyszeliśmy okrzyk, ostatni okrzyk rzucony po niemiecku, żeby wszyscy mogli zrozumieć: „Heil Stalin!" Zaciśnięta pięść opadła wzdłuż martwego ciała. Ci ludzie też mieli swoich idealistów…

Zazwyczaj Rosjanie skazywani na karę śmierci, przyjmowali swój los z fatalizmem, opuszczonymi ramionami, ogłupiałą miną. Niemcy, aby spacyfikować chłopów, postanowili wieszać schwytanych dywersantów. Rosyjscy skazańcy podchodzili do szubienicy bezwolnie, z roztargnieniem w oczach, wdrapywali się na krzesło ustawione na stole. Czekali tam bez słowa skargi, o nic nie prosząc. Wyżej wisiał sznur. Zakładano go im na szyję. Tak właśnie to wyglądało, tak to wyglądało... Nie protestowali. Kopniak przewracał krzesło i kończył tragedię.

Pewnego dnia Niemcy mieli stracić jednocześnie pięciu skazańców. Pod jednym z powieszonych urwał się postronek i skazaniec spadł na ziemię. Podniósł się bez słowa i czekał najzwyczajniej, aż zawieszą nową pętlę. W głębi serca zachowali wschodni fatalizm, dziecinną naiwność a także odwieczny nawyk przyjmowania kolejnych ciosów i cierpień. Nie burzyli się na śmierć. Nie protestowali. Nie próbowali się bronić, tłumaczyć. Bezwolnie przyjmowali śmierć, tak jak godzili się na całą resztę, na nędzne chaty, na knut panów i niewolnictwo komunizmu…
https://cf-taniaksiazka.statiki.pl/images/popups/E02/51068901456KS.jpg
#degrelle #iiwojnaswiatowa

12

"Świat coraz bardziej pochłaniają radości banalne, materialne lub po prostu zwierzęce. Zamyka się on w sobie, by zachować lub zdobyć jak najwięcej. Każdy żyje sam dla siebie, pozwala by jego życie rodzinne i państwowe zdominował ciągły egoizm, który przemienił ludzi w nienawistne, rozjątrzone i chciwe wilki bądź w zepsute ludzkie śmiecie.

Możemy wyjść z tego upodlenia jedynie drogą gigantycznej naprawy moralnej, od nowa ucząc ludzi miłości, poświęcenia, życia, walki i umierania za wyższy ideał. W epoce gdy ludzie żyją tylko dla siebie, setki i tysiące ludzi muszą żyć nie dla siebie, ale dla zbiorowego ideału, z góry zgadzając się dlań na wszelkie ofiary, wszelkie upokorzenia i wszelkie bohaterstwo.

Nikt nie zaczyna ni stąd ni zowąd kłamać bądź łamać wszelkich praw moralnych, naturalnych i nadprzyrodzonych czy po prostu praw pisanych. W jeden dzień nie sposób dojść do tego, by obłudnie lekceważyć, mówić tylko niedomówienia czy kłamać używając wielkich słów. To zdumiewające wykoślawienie sumień, które dziś zadziwia, przeraża lub przybiera pozę sarkastycznej wyższości, jest tylko końcem długotrwałego procesu upadku ludzkich cnót.

Jedyne co się liczy, to wiara, płomienna ufność, całkowite wyzbycie się egoizmu i indywidualizmu, dążenie, by całym sobą służyć - bez względu jak niewdzięczna będzie to służba, bez względu gdzie, bez względu jak - sprawie przerastającej człowieka, która domaga się wszystkiego, niczego w zamian nie obiecując.

Liczą się tylko zalety duszy, drżenie, dar całkowity, pragnienie, by postawić ideał ponad wszystkim, całkowicie bezinteresownie. Nadchodzi godzina, gdy dla ocalania świata potrzeba będzie garść bohaterów i świętych, którzy dokonają Rekonkwisty."
https://www.fintechfutures.com/files/2018/05/Heaven-FOT-1.jpg
Leon Degrelle "Płonące Dusze"
#degrelle #jfe #4konserwy

7

"Może się to wydawać dziwne, ale ustawy norymberskie uznawały Żydów za Żydów - mających własne prawa, ale, rzecz jasna, także obowiązki. Albowiem Izraelita niekoniecznie musi mieć same tylko prawa, szczególnie, jeśli korzysta z gościnności innego kraju i dóbr, jakie ten kraj zapewnia. Niemcy z roku 1935 uznały rasę żydowską, z której Żydzi są tak dumni, za rasę odrębną. I cóż w tym dziwnego? Cóż innego uczynili Żydzi w 1948 roku, gdy powstało państwo izraelskie? Ustanowili, biorąc pod uwagę prawo mojżeszowe, prymat własnej rasy, określając nie-Żydów jako cudzoziemców lub podwładnych - w szczególności dotyczy to Palestyńczyków - którzy są odmienni od społeczności żydowskiej.

Od czasów poprzedzających narodziny Chrystusa ich milenaryjna rasa rozciąga swe macki na cały świat. Żydzi zawsze zachowywali swą odrębność etniczną przy zachowaniu najsurowszych rygorów. Nawet w Izraelu Żydzi dbają o ścisłe utrzymanie swych zasad i obyczajów, zazdrośnie strzegąc ścisłej czystości krwi. Zasady te stały się podstawą ich historycznego przetrwania. Ich religia zawsze zabrania, czasami wręcz w sposób niebywale nietolerancyjny, jakiegokolwiek krzyżowania się z innymi rasami. Skoro tak, co daje Izraelitom prawo, za każdym razem kiedy przebywają za granicą, do twierdzenia, iż będąc członkami swojej własnej narodowości jednocześnie należą do innej? Japończyk w Berlinie nie był jednocześnie Japończykiem i Niemcem. Czy Francuz w Tel Awiwie jest jednocześnie Francuzem, jak i Żydem?"
https://www.warrelics.eu/forum/attachments/german-photographs-postcards/14595d1221612805-hommage-leon-degrelle-degrel1.jpg
Leon Degrelle, "Wiek Hitlera"
#jfe #degrelle #żydzi

18

W Waffen SS służyło ponad 60 tysięcy muzułmanów. Niemcy szanowali ich tradycję, kulturę i religijne przekonania. Każdy muzułmański batalion posiadał własnego imama, każda kompania miała swojego mułłę. Sam widziałem, jak moi muzułmańscy towarzysze broni otrzymali w prezencie na gwiazdkę od Fuhrera dedykowane egzemplarze Koranu. Hitler chciał w ten sposób uhonorować ich poświęcenie na froncie oraz podkreślić swój szacunek względem islamu.
Leon Degrelle
https://i.ytimg.com/vi/yTwybjmwlyA/hqdefault.jpg
#degrelle #jfe #ss

5

"Nieprawdą byłoby stwierdzenie, że Adolf Hitler od samego początku popierał generała Franco. Prawdą jest, iż w pierwszym miesiącu walk, w Północnej Afryce, Franco skorzystał z ogromnej pomocy Mussoliniego w postaci samolotów transportowych. Jednak Hitler początkowo trzymał się z daleka od awantury. Franco nie prosił go o pomoc, aż do czasu, kiedy do Barcelony, Walencji i Bilbao zaczęły nadchodzić ogromne transporty z bronią, nadsyłane przez Związek Radziecki i francuski Front Lodowy premiera Bluma.

To w Bayreuth, w czasie, gdy przebywał na wielkim festiwalu wagnerowskim, Hitler przyjął pierwszych emisariuszy Franco. Dopiero po kilkugodzinnym rozważeniu podstaw problemu zdecydował się na udzielenie pomocy, która, choć faktycznie nacechowana wysoka jakością, zawsze jednak pozostawała ograniczona i nie przekroczyła 1% sił jakimi dysponował Caudillo (termin oznaczający hiszpańskiego przywódce).

Wyliczanka okrucieństw popełnionych przez hiszpańskich marksistów (rozstrzeliwanie podejrzanych bez sadu, wymordowanie 9000 księży i zakonnic), jak również zagrożenie jakie niosła ze sobą wizja potężnego wojskowego przyczółku Związku Radzieckiego ulokowanego w południowo wschodniej Europie, będącego uzupełnieniem francuskiego antyniemieckiego bloku Frontu Ludowego, przekonały Hitlera do wysłania w kierunku Hiszpanii kontyngentu złożonego z samolotów i czołgów wraz z załogami. Było to w sumie kilka tysięcy ludzi. Zrobił to na spokojnie, w równym stopniu dla wsparcia antykomunistycznego reżimu, jak i umożliwienia swym żołnierzom nabrania bojowego doswiadczenia w warunkach wojennych.

Udział Adolfa Hitlera nigdy nie był niczym więcej, jak tylko kropla w porównaniu z morzem posiłków zapewnianych przez Sowietów, francuskich marksistów, i tysiące bezwzględnych komunistycznych kombatantów z „Brygad Międzynarodowych”. Nie ulega wątpliwości, że od listopada 1936 roku, i później, tylko owe Brygady ratowały komunistyczny Madryt.

To w najpilniejszym interesie Stalina leżało, aby wojna domowa w Hiszpanii trwała jak najdłużej i stała się pomostem do decydującego starcia pomiędzy komunizmem a hitleryzmem. Dla Stalina ta rzeź była osobista walka. To dla niej połozy głowy pół miliona pechowców hiszpańskiej lewicy. Przez trzy lata podtrzymywał głowę Frente Popular nad wodą, gdyż tego wymagała jego strategia. Zrobił, to napełniając sobie przy okazji kieszenie, sprawiając, by Madryt powierzył mu całe rezerwy złota Banku Hiszpanii oraz klejnoty ukradzione z prywatnych sejfów, z których ani miligram nigdy i nigdzie więcej się nie wynurzy."

Leon Degrelle
https://i.pinimg.com/originals/16/f6/ae/16f6aedfca522700ea2c018b3e59b553.jpg
#degrelle #jfe #hiszpania #franco

7

"Pewnego wieczoru, około godziny dziesiątej, do naszego stanowiska dowodzenia przybył kapelan, by odprawić mszę. Był to doskonały pomysł. Telefoniści, kucharze i łącznicy byli zachwyceni. Ale to nie oni najbardziej potrzebowali duchowego wsparcia.
Poprosiłem dzielnego księdza, żeby poszedł ze mną na wysunięte pozycje. Spędził noc szorując brzuchem po zagonach. Przerażały go kule, które świstały nad głowami. W pewnej chwili utknął w jakiejś dziurze. Musiałem zawrócić po niego:
— Ojcze! czy wierzy Ojciec w Raj?
— Tak…
— I tak się Ojciec boi tam trafić?…
Dzielny człowiek musiał przywołać upodobanie do niebiańskich wędrówek i dalej czołgać się za mną... Pociski tańczyły nad nami. Co chwilę przyklejaliśmy się do gruntu.

Kule uderzały w ziemię. W końcu dotarliśmy do niewielkich jam, gdzie gnieździły się czujki. Przejmowałem po kolei karabiny kolegów, którzy za moimi plecami spowiadali się i przyjmowali komunię. Starałem się nie słuchać, kiedy wyznawali najcięższe grzechy.
A potem ruszaliśmy do następnego okopu, do kolejnej jamy, do następnej ubłoconej postaci, która w głębokiej tajemnicy przeistaczała się pod wpływem malutkiej białej hostii, wznoszonej na krótką chwilę zaledwie kilkadziesiąt metrów od Bolszewików.

Nieszczęsny kapelan nie mógł już dalej posuwać się ze zmęczenia i strachu. Z dziesięć razy prawie nas skoszono. O drugiej nad ranem odprowadziłem go na tyły. Czas był już najwyższy. Powoli wstawał dzień. Księżulo wycierał chustką twarz i wznosił do nieba modlitwy dziękczynne: Deo Gratias! Deo Gratias! powtarzał bez przerwy. Święci, którzy pełnili tej nocy straż, ubawili się tam, w górze, na swoich pozycjach u rajskich bram…"

Fragment "Front Wschodni" Leona Degrelle
#degrelle #jfe #iiwojnaswiatowa #wiara
na zdjęciu Degrelle wraz z resztą walońskich żołnierzy w czasie mszy polnej
https://i.pinimg.com/564x/14/89/9c/14899cea8875399c6a755dce8c64a04f.jpg

13

Szymon Wiesenthal i żydowski pościg za Leonem Degrelle
5 lipca 1961 roku hiszpańska policja aresztowała dwóch osobników próbujących wjechać do Hiszpanii od strony małej wioski w Pirenejach na granicy francuskiej. Samochodem Lincoln Continental podróżował obywatel Izraela nazwiskiem Zuis Alduide Idelon oraz druga osoba z francuskim paszportem na nazwisko Suison Jake De Mon. Posiadali przy sobie broń, amunicję, zagraniczną gotówkę o wartości ponad pół miliona dolarów, zestaw do narkozy, dokładny plan hiszpańskiej willi Degrella i pudło w kształcie trumny. W czasie przesłuchania podejrzani przyznali się, że stanowili część specjalnej grupy komandosów pracującej dla wywiadu Izraela, której zadaniem było porwanie belgijskiego generała.

Plan był następujący: część zespołu (składająca się w sumie z dziesięciu osób) miała przybyć do posiadłości Degrella helikopterem, odurzyć go, porwać i wywieźć do Tarragony. Tam, nieprzytomny Degrele miał być umieszczony w pudle i przeniesiony nocą na pokład małej łodzi, która miała skierować się do jednego z francuskich portów na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Stamtąd większy statek miał zabrać go do Izraela. Po przybyciu miano go pokazać publicznie, a następnie przekazać rządowi belgijskiemu lub zamordować.

W ostatecznym rozrachunku hiszpańska policja zdołała aresztować przywódcę grupy komandosów, obywatela Hiszpanii, komunistę Rubio de la Goaquina, jak również sześciu jego wspólników. Dochodzenie wykazało, że plan porwania był w części opracowany przez sowieckich agentów. W 1983 roku hiszpańscy komuniści, zjednoczeni w wysiłkach z międzynarodowymi żydowskimi grupami nacisku, rozpoczęły hałaśliwą kampanię na rzecz deportowania Degrella z Hiszpanii, jednak ich wysiłki spełzły na niczym. Nie powstrzymał to jednak środowisk żydowskich przed rozpętaniem kolejnej afery przeciwko belgijskiemu generałowi. Tym razem przywódcą stada został Marvin Hier i jego kolega Abraham Cooper. Obydwaj stali na czele bardzo dochodowej operacji zajmującej się pozyskiwaniem funduszy z agencji z siedzibą w Los Angeles, znanej jako Centrum Szymona Wiesenthala, a więc słynnego "tropiciela nazistów".

Ponieważ ostatecznie przyznano, że najbardziej niesławny ze wszystkich "nazistowskich zbiegów", dr Josef Mengele, był naprawdę martwy, a nie "ukrywający się w Argentynie", Hier i Cooper doszli do wniosku, że generał Degrelle będzie idealną "nazistowską bestią", nadającą się na "chłopca z plakatu" dla instytucji pozyskującej fundusze. Obaj panowie wyznaczyli nagrodę w wysokości stu tysięcy dolarów za "ujęcie" Degrella, co samo w sobie było absurdem, gdyż Belg swobodnie i otwarcie żył w Hiszpanii, będąc popularną osobistością życia towarzyskiego, często biesiadując w otoczeniu grona przyjaciół, wśród których było wielu jego wielbicieli z zagranicy, przybywających, aby odwiedzić legendarnego przywódcę wojskowego i europejskiego męża stanu.

Gang Hiera-Coopera pełnym histerii głosem nawoływał do osądzenia Degrella za "zbrodnie wojenne". Interesującym faktem pozostaje, że kilka lat wcześniej znany francuski producent telewizyjny, Jean Charlier, który pracował nad materiałem dokumentalnym o Degrellu, zwrócił się zarówno do "Synów Przymierza" (B'nai B'rith) jak i do Szymona Wiesenthala, z prośbą o informacje, które mógłby wykorzystać w swoim programie, a które ujawniałyby naturę i brutalność owych zbrodni. Charliera poinformowano, że takowe dowody nie istnieją, oraz że Belg nie jest poszukiwany przez jakikolwiek międzynarodowy trybunał.

W owym czasie Leon Degrelle skomentował całą sprawę w wywiadzie, którego udzielił gazecie The Spotlight 28 października 1985 roku:
Dr Abraham Cooper doskonale zdaje sobie sprawę, iż nie posiada najmniejszych dowodów przeciw mnie. Sam przyznaje, że może opierać się wyłącznie na własnych podejrzeniach. Wyobrażacie sobie coś takiego? Przez czterdzieści lat niezliczone razy podejmowano śledztwo przeciwko mnie i każde okazywało się bezowocne z tej prostej przyczyny, iż nigdy nie znajdywano niczego przeciw mnie. Cooper nie robi ceremonii, kiedy chce, bym zapłacił nie za jakieś naganne postępowanie, ale za przekonania, moje przekonania. Pragnąc zemścić się za idee człowieka, który myśli inaczej niż on, żydowski dygnitarz rozpętuje zagraniczną obławę z nagrodą stu tysięcy dolarów, dla kogokolwiek kto pochwyci bestię żywcem.
Ci myśliwi mają do dyspozycji bardzo konkretne fundusze. Owe środki, współczesna rzeka pieniędzy, do tego lata były przeznaczone na porwanie Josefa Mengele. Ale właśnie ustalono, że Mengele nie żyje od pięciu lat - i to kiedy Wiesenthal obwieszczał całemu światu, że śledzi każdy jego krok i już za moment go schwyta. Opisywał każdy etap swojego pościgu, każdą kryjówkę, z której Mengele rzekomo uciekł tuż przed pojawieniem się Wiesenthala, a w której w rzeczywistości tamten nigdy nie przebywał.
Degrelle dodał także, iż fakt wysłania za nim "listu gończego" przez żydowskich przywódców nie napawa go strachem.
Widziałem lepsze zabawy na Froncie Wschodnim. Moje życie toczy się dokładnie tak, jak przedtem: sam kupuję swoje gazety i wychylam szklaneczkę nad brzegiem morza. Nie zamierzam zatruwać problemami bezpieczeństwa tego, co zostało mi z życia. Wierzę w swoje szczęście i wierzę w Boga. A On odróżnia tych goniących za milionami dolarów od prześladowanych. Polegam na Jego opiece i Jego sprawiedliwości.
Chociaż Degrelle zdołał pokrzyżować plany Centrum Szymona Wiesenthala w stosunku do swojej osoby, jego zaprzysięgli wrogowie podjęli kolejną próbę pozbycia się Belga. Magazyn Hebdo, publikowany przez Francuski Front Narodowy, w dniu 27 grudnia 1985 roku ujawnił, że około dziesięciu osób legitymujących się wenezuelskimi paszportami i powiązanymi z Mossadem, przybyło do Madrytu w celu porwania Degrella. Także i ten spisek został udaremniony przez służby hiszpańskie.

Fragment "Wiek Hitlera"
#degrelle #jfe #historia

5

"Brytyjski rząd nieustannie manipulował Polakami, którzy byli zainteresowani pokojowymi relacjami z Niemcami. To Brytyjczycy wmanewrowali Polaków w wojnę. Fuhrer zaproponował Beckowi, że Gdańsk, ze względu, że mieszka tam 90% niemieckiej ludności, zostanie włączony do Rzeszy, z zachowaniem polskich interesów gospodarczych. Zresztą, wojna nie wybuchła nawet przez spór o Gdańsk. Sprawa rozbioru Czechosłowacji w 1938 roku pokazała, że Polacy i Niemcy potrafią się świetnie dogadywać a polski rząd jest zainteresowany wejściem w kolejne sojusze.

Tym, który stanął im na przeciw, był Churchill. To on zrobił wszystko, co w jego mocy, aby zatruć polsko-niemieckie relacje. Dlaczego? Dlatego, ponieważ od wieków główną strategią Brytyjczyków było utrzymywanie Europy pod swoją kontrolą. W 1939 roku we wszystkich swoich koloniach zarządzali ponad 500 milionami niewolników. Ich hobby okazało się na tym silne, że postanowili przelać je również na europejski kontynent. Ta strategia była zabójcza dla każdego europejskiego państwa, chcącego zagrozić brytyjskiej potędze." Leon Degrelle
https://i.pinimg.com/564x/2e/48/84/2e4884d4168f300850bdfcf4175449d9.jpg
#jfe #degrelle #iiwojnaswiatowa

10

Dom
Dom rodzinny ożywa we wspomnieniach. Oto on. Drobne jasne listowie pokrywa fasadę. Dwa stopnie z niebieskiego kamienia. Koło ogrodu wielki ganek pokryty dzikim winem. Wszystko jest na swoim miejscu. Wszystko ma znaczenie, zapach, formę cielesną. Podchodzimy do regału, bo jest tam chleb i podstawowe produkty. Regał - to czarodziejskie słowo! Można wszystko znaleźć z zamkniętymi oczami. Ten kąt czuć tytoniem, tamten kotem, który pochrapywał w najbardziej letnim zakamarku. Ten odgłos, to krzesło odsuwane od biurka, kiedy tata wstaje. Te przerywane kroki, to mama podlewająca kwiaty w jadalni. Te pokoje, to nie zwykłe przystanki. Oto pokój "nad salonem", to pokój "nad biurem", a to pokój "dziecięcy", nawet kiedy dzieci wyrosły już na ludzi pełnych poważnych myśli…

Każdy pokój ma swoją historię, miał własne nocne czuwania, swoich chorych; z tego pewno ranka wyszliśmy niosąc w ramionach ukochane ciało…Ach! Zgroza anonimowych mieszkań, gdzie w martwym wystroju rodziły się i umierały nasze dzieci; mieszkań, które od tamtej pory już opuściliśmy i gdzie inni z kolei koczownicy rozpoczęli urywane życie, bez żadnych wspomnień, nie śmiąc nawet ich zachować, bo nie wiadomo co z nimi począć…

Niegdysiejszy dom i jego liche kretony, a niekiedy zły gust, gałka przy poręczy, ustawione gęsiego zdjęcia dzieci, wielkie pianino, czarny kominek, żeliwna wanna, do której wchodziło się po kolei, kroki, które rozpoznaje się jeszcze po dwudziestu latach tylko ze słuchu, oddechy, które znów słychać koło siebie, twarz mamy, która budzi się gdzieś daleko, a potem jest tu, przed oczami, prawie nieprzenikniona i która sprawia, że nagle ponownie jest się dzieckiem do tego stopnia, że znów pragnie się pieszczot…

Pośród dalekich zapachów kwiatów i liści słychać tkliwe głosy; z głębi ogrodu dochodzi śpiew wody i w łagodnym słońcu, innym w różnych miejscach na świecie. Wszystko pochodzi z tych czasów. Nieszczęśliwe dzieci, które nigdy nie będą miały własnego domu, które nie gromadzą wspomnień składających się na życie…

To dom nas kształtuje
https://s3.urodazycia.pl/newsy/cytaty-o-rodzinie-553250-4_3.jpg

Fragment "Płonące dusze"
#jfe #degrelle #4konserwy

6

Walki w Rosji były konfrontacją barbarzyńców z ludźmi cywilizowanymi. Barbarzyńcy mogli spać byle gdzie, jeść byle co. Człowieka cywilizowanego krępowały jego przyzwyczajenia, potrzeba osobistego komfortu, wewnętrzne nakazy, brak kontaktu z naturą. Tatarowi, Samojedowi czy Mongołowi wystarczała skrzynia suchych liści.
A my nie mogliśmy się obejść bez szczoteczek do zębów, które dotarły do nas z dwumiesięcznym opóźnieniem! Skomplikowane wyposażenie, cały ten garb cywilizacji, musiał przepaść. A człowiek ze skrzyni z suchymi liśćmi, kiedy już pokona tysiące kilometrów, kiedy odniesie zwycięstwo nad człowiekiem cywilizowanym, zakończy wojnę defilując — włochaty i radosny — pod kwadrygą na Unter den Linden w Berlinie…

Przez trzy tygodnie ciągnęliśmy ze sobą tysiące wspaniałych pojazdów, samochody-radiostacje, samochody kliniki, autobusy dowództwa, potężne, bezużyteczne ciężarówki, załadowane milionami kilogramów najróżniejszych przedmiotów, papierzyskami, wszelkiego rodzaju skrzyniami, zapasami nadprogramowej żywności, ubraniami cywilnymi, naczyniami, fotelami, materacami, a nawet zapasami akordeonów, sanitariatami i grami planszowymi.

Od Petsamo do Morza Czarnego niemiecka armia dusiła się pod ciężarem ultranowoczesnego sprzętu i rosnących z roku na rok taborów. Już dawno należało zrezygnować z co najmniej trzech czwartych tego dobytku i walczyć jak Azjaci, spać jak Azjaci, jeść jak Azjaci, posuwać się do przodu jak Azjaci, prowadzić jak oni życie surowe, proste, bez komfortu i bez sterylnych ciężarów.

Ciągnęliśmy ze sobą przez wszystkie kraje brzemię cywilizacji; hordy drapieżników, które deptały nam po piętach miały całkowitą swobodę ruchów i wytrzymałość barbarzyńców: dziki Azjata wygrywał z ciężarówką, ponieważ potrafił przejść tam, gdzie ona nie była w stanie przejechać. Niemiecka porażka w śniegach i błocie Rosji w 1943 i 1944 roku była w dużej mierze porażką armii dobrze wyposażonej, lecz krępowanej przez własny tabor.
https://i.pinimg.com/originals/3b/a4/16/3ba4160ec1b5241eaea28882f9914818.jpg

Fragment "Leon Degrelle. Front Wschodni"
#jfe #degrelle #iiwojnaswiatowa

9

Ciekawostka; na ślubie jednej z córek Leona Degrelle'a pojawił się francuski aktor Alain Delon - słynny odtwórca roli Zorro w filmie z roku 1975. Prywatnie bardzo szanował belgijskiego SS-mana, często bywał w jego hiszpańskiej rezydencji oraz na spotkaniach falangistów.
https://skanderbergblog.files.wordpress.com/2018/01/degrelle-delon.jpg
#degrelle #ciekawostki

9

Prawe życie
W obliczu wysiłku wahają się ci, których dusze owładnęła gnuśność. Wielki ideał zawsze daje siłę, by ujarzmić swe ciało, znosić zmęczenie, głód i zimno. Co tam bezsenne noce, przytłaczająca praca, troski czy bieda! Najważniejsze to mieć w sobie w głębi serca wielką siłę, która ogrzewa i popycha naprzód, podwiązuje zerwane nerwy, sprawia, że zmęczona krew zaczyna rytmicznie pulsować w żyłach, a w oczach pojawia się ogień, który pali i zwycięża. Wtedy nic nie jest trudne, a ból staje się radością jako jeszcze jeden środek, by wyżej wznieść swój dar i oczyścić swą ofiarę.

Wygoda usypia ideał. Nic go tak nie pobudza, jak bicz surowego życia uzmysławiającego nam wagę obowiązków, które bierzemy na siebie i misji, której trzeba być godnym. Reszta się nie liczy. Zdrowie jest zupełnie nieważne. Nie jesteśmy na świecie, by jadać o stałych porach, chodzić spać o czasie, dożyć stu lat albo więcej. Wszystko to marność i głupstwo. Liczy się jedno: żyć z pożytkiem, uszlachetniając swą duszę, wciąż się nad nią pochylać z uwagą, pilnując w chwilach słabości, a w chwilach uniesień tchnąć w nią entuzjazm, służyć innym, szerzyć wokół siebie szczęście i serdeczność, podawać bliźniemu pomocną dłoń, by razem się wznosić i pomagać sobie nawzajem.

Kiedy to się wypełni, to co znaczy śmierć w wieku lat trzydziestu czy stu, czy pulsująca w skroniach gorączka, gdy ludzkie bydlę wyje u kresu swej wytrzymałości. Niechże powstanie raz jeszcze, mimo wszystko! Jest tu przecież po to, by służyć swą siłą aż padnie z wycieńczenia. Liczy się tylko dusza i to ona powinna panować nad wszystkim innym. Krótkie czy długie, życie ludzkie jest coś warte jedynie wtedy, jeśli nie będziemy musieli się go wstydzić , gdy przyjdzie zeń zdać rachunek.
https://media.npr.org/assets/artslife/books/2010/05/dangerous-book-of-heroes/hero_custom-fd2c6c03978f43a671855c50d91d9dde024debfb-s800-c85.jpg
Leon Degrelle "Płonące Dusze"
#degrelle #jfe

6

"Każdy jest człowiekiem jakiegoś narodu, ziemi i przeszłości. Można o tym nie wiedzieć. Można spróbować o tym zapomnieć. Ale bieg wydarzeń szybko postara się przywieźć nas do źródeł życia. Najpierw wiedzie nas do ludzi naszej krwi: rodzina, haniebna czy chwalebna, rozsnuwa wokół nas swe więzy, które z czasem stają się coraz ściślejsze i coraz mocniejsze. Niekiedy nas duszą. Nigdy nie można się z nich uwolnić. Kiedy w grę wchodzi krew reagujemy gwałtownie. Racja z góry jest po stronie krwi. Stanowimy z nią całość, jak gdyby nasze żyły tworzyły jeden organizm i jakby rodzina miała jedno serce, które pompuje w każdego z nas tę samą krew i zgarnia ją zewsząd z powrotem do siedliska życia.

Tak samo jest ze stronami rodzinnymi. Nie sposób od nich uciec. Widok pożółkłej ryciny z którąś z naszych katedr i wspomnienie zapachu wydm, szarości naszych pagórków, krętego biegu naszych rzek, sprawiają że do gardła podchodzi nam uczucie miłości, tak poruszone i gromkie, że zapiera dech w piersiach. Przeszłość stron rodzinnych utrwala się w głębi świadomości i uczuć. Wszystko w nas jest pozostałością, odrodzeniem, nawet jeśli o tym nie wiemy. Przeszłość stron rodzinnych odradza się w każdym pokoleniu, podobnie jak wiosna, która wciąż powraca w nowych pąkach."
https://kj1bcdn.b-cdn.net/media/34150/soil.png
Leon Degrelle "Płonące dusze"
#degrelle #jfe

6

Linie bólu
Nie ma, by się tak wyrazić, ani jednego serca nie zbrukanego podłością, plugawymi uczynkami czy trądem grzechu, które pozostawiają w spojrzeniu niemylące przebłyski. Nawet w tych sercach, które powróciły z bagien, by się oczyścić, na trwałe zostaje posmak niedoskonałości i popiołu. Można skleić cenną porcelanę, lecz ten kto widział, jak się rozbiła, zawsze rozpozna linie pęknięć, nawet po najdoskonalszym sklejeniu. Wie, że nigdy nie powróci niewidzialna jedność rzeczy doskonałych, o której nawet nie przypuszczał, że może zostać utracona.

Im głębiej wchodzi się w życie, tym bardziej serce znaczą linie bólu, niedostrzegalne dla tych, którzy nie wiedzieli, ani nie wiedzą o upadku, a mimo to rozdzierające, bo zawierające w sobie utraconą wrażliwość, jak cenny jedwab rozerwany ze zgrzytem. Szczęśliwi, których niewidzialne cierpienia oczyszczają! Wielu innych, którzy jako tako podnieśli się z grzechu, uparcie sobie wmawia, że to poniżenie było konieczne. Na zawsze przenika ich gorejąca tunika, która ostygła na skórze, przykleiła się doń i stała się ciałem, jak ropiejąca skóra, z którą odtąd tworzy całość.

W czyje oczy spojrzeć bez drżenia? Co w nich się kryje? Kto kiedyś nie był podły? Kto nie nosi w sobie słów, gestów, pragnień i zaniedbań, które trudno wyznać? Czyje życie wewnętrzne nie było kiedyś zmumifikowanym trupem? Ilu mężczyzn i kobiet skrywa pod płaszczykiem konwencji bankructwo swej uczciwości, przysiąg i nikczemną profanację ciała? Czasem czynią to z wyrzutami sumienia. Najczęściej bez, a nawet z wyrazem triumfu i zuchwałej prowokacji.

Ostateczny upadek, który zniszczył wszystko - poczucie przyzwoitości, wstyd, szacunek dla siebie, swojego ciała i słowa, a do tego wszystkiego również Boga - jest wyłącznie wynikiem setek uprzednich aktów zaparcia, których z początku się wypierano lub ukrywano. Całość upada dopiero wtedy, kiedy niezliczone włókna serca zostaną jedno po drugim przecięte pośród wykrętów i pretekstów, a następnie licznych i coraz bardziej nieodwracalnych zaniedbań oraz wielu rozprzężeń, po których następuje śmierć sumienia.
Leon Degrelle "Płonące Dusze"
https://cdn-lubimyczytac.pl/upload/authors/15495/625118-352x500.jpg
#degrelle #jfe

7

Wieczne ukrzyżowanie

Wobec pogardliwych ironii lubieżników i sceptyków, ledwo ośmielamy się przypomnieć, że od dwóch tysięcy lat każdej wiosny powtarza się duchowo największa z ludzkich tragedii: tragedia Paschalna. Kto będzie cierpiał? Kto będzie cierpiał tu, na Kalwarii, podczas tych kolejnych dni agonii? Na pustyni dziejów wznosi się Krzyż. Banalne, mętne lub zepsute życie ludzi będzie dalej płynąć jak bezbarwna rzeka. Chrystus otrzyma razy i ciernie. Osunie się na ziemię. Drzewo Krzyża przygniecie Jego ciało. Silnymi ciosami młotka zostanie przybity do twardego drzewa.
Przebodli me ręce i me nogi, policzyli wszystkie kości moje
Co o tym będzie wiedział świat? Jego krew spłynie powoli na Jego pobladłe ciało. Swe oczy zwróci zarazem ku Ojcu i ku naszym duszom. Co nasze dusze zrozumieją z tej tragedii? Nie zadrżą ni nie zapłaczą. Nawet nie pomyślą. Nawet nie zobaczą. Chrystus umiera sam. Całkiem sam. Dusze albo śpią, albo są sterylne albo popełniły samobójstwo, chociaż to Ciało jest zawieszone w boleściach między niebem a ziemią właśnie po to, by wyciągnąć je z drętwoty, błota i śmierci. To Serce bezskutecznie wydaje okrzyki rozpaczy, które powinny zmrozić świat i zaprzeć ludziom dech w piersi.

Świat upada za sprawą duchowego zaczadzenia. By odzyskać nieco świeżego powietrza świat potrzebuje nadziei, miłości, sprawiedliwości i pokory. Otrzymaliśmy to życie duchowe w depozyt. Jesteśmy jego nosicielami. Tymczasem nasze ręce są bezczynne, nasze oczy suche, zaś nasze wargi nie drżą z zapału i wzruszenia. Nasze serca są jak wyschnięty piasek. Nasze dusze znajdują się w martwym punkcie albo po prostu są martwe. Wiara ma wartość jedynie wtedy, gdy dobywa, miłość - gdy płonie, a miłosierdzie - gdy zbawia.
https://www.vismaya-maitreya.pl/hfghfghjtyj.jpg

Leon Degrelle "Płonące dusze"
#degrelle #katolicyzm #chrzescijanstwo

10

Leon Degrelle został skazany przez belgijski rząd na karę śmierci in absentia przy okazji trzech różnych procesów. Ustanowiono specjalne prawo Lex Degrellana, zakazujące posiadania, przesyłania, lub przechowywania jakichkolwiek publikacji jego autorstwa lub traktujących o Degrellu. Degrelle przez 40 powojennych lat dwunastokrotnie wzywał belgijski rząd do zorganizowania jego publicznego procesu z udziałem ławy przysięgłych. Jego żądania, aby zostać osądzonym przed legalnym sądem, spotkały się z pełną zakłopotania ciszą.

Po wojnie dzieci Degrella zostały siłą wywiezione do ośrodków odosobnienia w różnych częściach Europy, po tym jak zmieniono im nazwiska, aby uniemożliwić ponowne połączenie rodziny, lub choćby próbę ustalenia ich losu. Lojalni wysłannicy Degrella krążyli po Europie w poszukiwaniu jego porwanych dzieci (7 córek i syn). Wszystkie zostały odnalezione i wróciły do Hiszpanii pod czułą opiekę ojca. Na zdjęciu Degrelle ze swoją dorosłą już córka, Anitą.
#jfe #iiwojnaswiatowa #degrelle

8

Uwielbiam zapach nowych książek Ostatnio dokończyłem Odrodzone Królestwo, czas powrócić do II WŚ. Wiek Hitlera już pierwszym tomem wywołał w Polsce niesamowity larum, głównie ze strony obrońców tolerancji i wolności słowa, drugi zakup to losy francuskich ochotników SS, na czele z kapelanem Jeanem de Mayol de Lupe, który do ostatnich chwil bronił Berlina przed najazdem zdziczałych bolszewickich hord
#ksiazki #jfe #iiwojnaswiatowa #degrelle

6

Współczesny człowiek odrzucił tysiąclecia chrześcijaństwa i religijności. Teraz każdy postanowił <<żyć>>, cieszyć się aż do przesytu wygodami i przyjemnościami. Stał się, nawet nie spostrzegłszy, niewolnikiem przeciętniackich uciech ograniczonych do powierzchownego dobrobytu. Pełza po ziemi.
Jak przywrócić jakieś duchowe życie wygasłym niemal duszom, w których nie bucha żaden płomień, stłamszony pod stygnącymi popiołami? Kto je ożywi? Kto tchnie w ten ledwie tlący się, coraz bardziej ziemisty żar, aby na nowo rozpłomienił ogniem duchowym?

Bez tego ognia wszystko ulegnie zagładzie. Dar, hojność, miłość do ludzi, wola dawania i święta gorliwość o ideał przepełniony prawdą - to wszystko odnawia życie wewnętrzne każdej istoty. Ludzkie serce jest nie tylko pojemnikiem na przelotne przyjemności. Jest zaczarowanym ogrodem, barwnym i pachnącym, który chce wzrastać ponad pogmatwane zarośla egzystencji. Rewolucja polityczna? Tak! Rewolucja społeczna? Tak! Lecz przede wszystkim rewolucja dusz panujących nad swoimi emanacjami.

Szczęście jest tylko wtórnym produktem dyskoteki. Człowiek musi najpierw stać się na nowo istotą duchową dążącą do wszystkiego, co wznosi i uszlachetnia. Jeżeli tak się nie stanie, choćby powierzchowność była nie wiedzieć jak przyjemna, życie sprowadzi się do koryta, gdzie się można najeść, ale to, co istotne, jest nieobecne.

Leon Degrelle, sierpień 1992 rok
#jfe #4konserwy #religia #degrelle

9

W 1936 roku byłem najmłodszym przywódcą politycznym w Europie. W wieku dwudziestu dziewięciu lat wprowadziłem mój kraj w stan wibracji, która przeniknęła Belgię do jej trzewi. Setki tysięcy mężczyzn, kobiet, młodych chłopców, dziewcząt, podążało za mną z wiarą i bezgranicznym oddaniem. Jak huragan wprowadziłem dziesiątki deputowanych i senatorów do belgijskiego parlamentu. Mogłem być ministrem: wystarczyło jedno moje słowo, by wejść w partyjne układy.

Wolałem jednak, z dala od oficjalnego bagna, kontynuować ciężką walkę o porządek, sprawiedliwość, uczciwość, ponieważ byłem oddany ideałom, które nie uznawały ani kompromisów, ani podziałów. Pragnąłem udowodnić mój kraj od dyktatorskiej władzy pieniądza, która korumpowała polityków, niszczyła instytucje, burzyła moralność, rujnowała gospodarkę i rynek pracy. Anarchistycznemu reżimowi starych partii, zhańbionych trędowatymi skandalami polityczno-finansowymi, chciałem legalnie przeciwstawić Państwo" silne i wolne, uporządkowane, odpowiedzialne, reprezentatywne dla prawdziwych sił narodu.

Nie chodziło tu ani o tyranię, ani o "faszyzm". Chodziło o rozsądek. Żaden kraj nie może żyć w chaosie, niekompetencji, niepewności, rozkładzie. Domagałem się przestrzegania prawa, kompetencji osób na stanowiskach publicznych, bezpośredniego kontaktu między masami a władzą, rozumnej i kreatywnej zgody wśród obywateli, których dzieliły i przeciwstawiały sobie jedynie sztuczne konflikty: klasowe, religijne, językowe, podtrzymywane i karmione z wyjątkową troską, ponieważ stanowiły sens bytu rywalizujących partii, z hipokryzją prowadzących widowiskowe dysputy, aby później, po cichu, dzielić między siebie lukier władzy.

Druga wojna światowa - którą przekląłem - zdruzgotała wszystko w Belgii, jak i wszędzie. Stare instytucje, doktryny waliły się jak zamki ze spróchniałego drewna. "Rex" nie był w żaden sposób powiązany z triumfującą Trzecią Rzeszą, ani jej przywódcą, ani z jego partią. "Rex" był ruchem na wskroś narodowym, całkowicie niezależnym. Przewertowano wszystkie archiwa Trzeciej Rzeszy - nie zdołano w nich znaleźć nawet najmniejszego śladu jakiegokolwiek powiązania rexizmu z Hitlerem przed inwazją w 1940 roku.

Dla 99% Belgów i Francuzów w lipcu 1940 roku wojna była skończona; zwycięstwo Rzeszy było faktem, do którego zresztą stary i demokratyczny reżim pragnął się jak najszybciej dostosować! Każdy spośród miotających obelgi na Hitlera w 1939 roku, jak najszybciej rzucił się do stóp zwycięzcy w 1940 roku; szefowie największych partii lewicowych, magnaci finansowi, właściciele dzienników, ministrowie, był rząd - wszyscy błagali, oferowali, żebrali o jeden uśmiech, możliwość współpracy

Belgijska kolaboracja przebiegała w ciężkiej atmosferze. Król Leopold III chciał mieć jasność sytuacji i poprosił Hitlera o spotkanie. Otrzymał zgodę, lecz wrócił z niczym, nic nie osiągnął. Stało się jasne, że nasz kraj będzie musiał poczekać na pokój. Lecz po jego zawarciu może być za późno. Musieliśmy zdobyć jeszcze przed zakończeniem konfliktu prawo do prowadzenia efektywnych negocjacji. Jak osiągnąć taką pozycję? Miałem w zasięgu ręki jedyną okazję, by zdobyć szacunek Rzeszy dzięki walce, cierpieniu i chwale.

W 1940 roku byliśmy pokonanymi, nasz król stał się zakładnikiem. W 1941 roku niespodziewanie dano nam okazję, by stać się towarzyszami broni zwycięzców, całkowicie im równymi. Wszystko zależało od naszej odwagi. Mieliśmy nareszcie możliwość zdobycia chwalebnej pozycji, która pozwoliłaby nam w dni reorganizacji Europy wystąpić z wysoko podniesionym czołem w imieniu naszych bohaterów, w imieniu naszych poległych, w imieniu narodu, który złożył w darze swą krew.

Leon Degrelle, fragment książki "Front Wschodni"
#jfe #degrelle #iiwojnaswiatowa

7