Szymon Wiesenthal i żydowski pościg za Leonem Degrelle
5 lipca 1961 roku hiszpańska policja aresztowała dwóch osobników próbujących wjechać do Hiszpanii od strony małej wioski w Pirenejach na granicy francuskiej. Samochodem Lincoln Continental podróżował obywatel Izraela nazwiskiem Zuis Alduide Idelon oraz druga osoba z francuskim paszportem na nazwisko Suison Jake De Mon. Posiadali przy sobie broń, amunicję, zagraniczną gotówkę o wartości ponad pół miliona dolarów, zestaw do narkozy, dokładny plan hiszpańskiej willi Degrella i pudło w kształcie trumny. W czasie przesłuchania podejrzani przyznali się, że stanowili część specjalnej grupy komandosów pracującej dla wywiadu Izraela, której zadaniem było porwanie belgijskiego generała.

Plan był następujący: część zespołu (składająca się w sumie z dziesięciu osób) miała przybyć do posiadłości Degrella helikopterem, odurzyć go, porwać i wywieźć do Tarragony. Tam, nieprzytomny Degrele miał być umieszczony w pudle i przeniesiony nocą na pokład małej łodzi, która miała skierować się do jednego z francuskich portów na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Stamtąd większy statek miał zabrać go do Izraela. Po przybyciu miano go pokazać publicznie, a następnie przekazać rządowi belgijskiemu lub zamordować.

W ostatecznym rozrachunku hiszpańska policja zdołała aresztować przywódcę grupy komandosów, obywatela Hiszpanii, komunistę Rubio de la Goaquina, jak również sześciu jego wspólników. Dochodzenie wykazało, że plan porwania był w części opracowany przez sowieckich agentów. W 1983 roku hiszpańscy komuniści, zjednoczeni w wysiłkach z międzynarodowymi żydowskimi grupami nacisku, rozpoczęły hałaśliwą kampanię na rzecz deportowania Degrella z Hiszpanii, jednak ich wysiłki spełzły na niczym. Nie powstrzymał to jednak środowisk żydowskich przed rozpętaniem kolejnej afery przeciwko belgijskiemu generałowi. Tym razem przywódcą stada został Marvin Hier i jego kolega Abraham Cooper. Obydwaj stali na czele bardzo dochodowej operacji zajmującej się pozyskiwaniem funduszy z agencji z siedzibą w Los Angeles, znanej jako Centrum Szymona Wiesenthala, a więc słynnego "tropiciela nazistów".

Ponieważ ostatecznie przyznano, że najbardziej niesławny ze wszystkich "nazistowskich zbiegów", dr Josef Mengele, był naprawdę martwy, a nie "ukrywający się w Argentynie", Hier i Cooper doszli do wniosku, że generał Degrelle będzie idealną "nazistowską bestią", nadającą się na "chłopca z plakatu" dla instytucji pozyskującej fundusze. Obaj panowie wyznaczyli nagrodę w wysokości stu tysięcy dolarów za "ujęcie" Degrella, co samo w sobie było absurdem, gdyż Belg swobodnie i otwarcie żył w Hiszpanii, będąc popularną osobistością życia towarzyskiego, często biesiadując w otoczeniu grona przyjaciół, wśród których było wielu jego wielbicieli z zagranicy, przybywających, aby odwiedzić legendarnego przywódcę wojskowego i europejskiego męża stanu.

Gang Hiera-Coopera pełnym histerii głosem nawoływał do osądzenia Degrella za "zbrodnie wojenne". Interesującym faktem pozostaje, że kilka lat wcześniej znany francuski producent telewizyjny, Jean Charlier, który pracował nad materiałem dokumentalnym o Degrellu, zwrócił się zarówno do "Synów Przymierza" (B'nai B'rith) jak i do Szymona Wiesenthala, z prośbą o informacje, które mógłby wykorzystać w swoim programie, a które ujawniałyby naturę i brutalność owych zbrodni. Charliera poinformowano, że takowe dowody nie istnieją, oraz że Belg nie jest poszukiwany przez jakikolwiek międzynarodowy trybunał.

W owym czasie Leon Degrelle skomentował całą sprawę w wywiadzie, którego udzielił gazecie The Spotlight 28 października 1985 roku:
Dr Abraham Cooper doskonale zdaje sobie sprawę, iż nie posiada najmniejszych dowodów przeciw mnie. Sam przyznaje, że może opierać się wyłącznie na własnych podejrzeniach. Wyobrażacie sobie coś takiego? Przez czterdzieści lat niezliczone razy podejmowano śledztwo przeciwko mnie i każde okazywało się bezowocne z tej prostej przyczyny, iż nigdy nie znajdywano niczego przeciw mnie. Cooper nie robi ceremonii, kiedy chce, bym zapłacił nie za jakieś naganne postępowanie, ale za przekonania, moje przekonania. Pragnąc zemścić się za idee człowieka, który myśli inaczej niż on, żydowski dygnitarz rozpętuje zagraniczną obławę z nagrodą stu tysięcy dolarów, dla kogokolwiek kto pochwyci bestię żywcem.
Ci myśliwi mają do dyspozycji bardzo konkretne fundusze. Owe środki, współczesna rzeka pieniędzy, do tego lata były przeznaczone na porwanie Josefa Mengele. Ale właśnie ustalono, że Mengele nie żyje od pięciu lat - i to kiedy Wiesenthal obwieszczał całemu światu, że śledzi każdy jego krok i już za moment go schwyta. Opisywał każdy etap swojego pościgu, każdą kryjówkę, z której Mengele rzekomo uciekł tuż przed pojawieniem się Wiesenthala, a w której w rzeczywistości tamten nigdy nie przebywał.
Degrelle dodał także, iż fakt wysłania za nim "listu gończego" przez żydowskich przywódców nie napawa go strachem.
Widziałem lepsze zabawy na Froncie Wschodnim. Moje życie toczy się dokładnie tak, jak przedtem: sam kupuję swoje gazety i wychylam szklaneczkę nad brzegiem morza. Nie zamierzam zatruwać problemami bezpieczeństwa tego, co zostało mi z życia. Wierzę w swoje szczęście i wierzę w Boga. A On odróżnia tych goniących za milionami dolarów od prześladowanych. Polegam na Jego opiece i Jego sprawiedliwości.
Chociaż Degrelle zdołał pokrzyżować plany Centrum Szymona Wiesenthala w stosunku do swojej osoby, jego zaprzysięgli wrogowie podjęli kolejną próbę pozbycia się Belga. Magazyn Hebdo, publikowany przez Francuski Front Narodowy, w dniu 27 grudnia 1985 roku ujawnił, że około dziesięciu osób legitymujących się wenezuelskimi paszportami i powiązanymi z Mossadem, przybyło do Madrytu w celu porwania Degrella. Także i ten spisek został udaremniony przez służby hiszpańskie.

Fragment "Wiek Hitlera"
#degrelle #jfe #historia

5