Depresja, odnaleziono genezę powstawania tego zaburzenia. Mianowicie antybiotyk amoksycylina przyczynia się do powstawania tej jednostki chorobowej.sciencedirect.com

Amoksycylina jest szeroko stosowanym antybiotykiem na całym świecie, a jej wszechobecna obecność w środowisku stwarza znaczne zagrożenie dla zdrowia ludzkiego i ekosystemów. Warto zauważyć, że prenatalna ekspozycja na amoksycylinę (PAmE) może mieć długoterminową toksyczność neurorozwojową dla potomstwa. W tym badaniu zbadaliśmy trwały wpływ PAmE na zachowania depresyjne u potomnych szczurów, podkreślając mechanizmy biologiczne, w których pośredniczą zmiany w mikrobiocie jelitowej i jej metabolicie, kwasie mirystynowym. Nasze wyniki wykazały, że PAmE znacząco zakłócił skład mikroflory jelitowej u potomstwa, szczególnie poprzez redukcję Lachnospiraceae, prowadząc do obniżenia poziomu kwasu mirystynowego. To zakłócenie utrudniło N-mirystoilację ADP-czynnik rybozylacji 1( ARF1), zaburzyło normalną degradację stymulatora białka genów interferonu, zahamowało procesy autofagiczne i promowało polaryzację M1 mikrogleju, ostatecznie prowadząc do zachowań depresyjnych u potomstwa. Co ciekawe, suplementacja Lachnospira lub kwasem mirystynowym skutecznie odwróciła zaburzenia neurorozwojowe i behawioralne wywołane przez PAmE, łagodząc objawy depresyjne. To badanie ujawnia, w jaki sposób PAmE wpływa na rozwój i zachowanie potomstwa poprzez mikrobiotę jelitową i kwas mirystynowy, podkreślając kluczową rolę osi jelitowo-mózgowej w modulacji objawów depresji. Uzupełnienie Lachnospiry lub kwasu mirystynowego może stanowić nową strategię łagodzenia depresji płodowej wywołanej przez PAmE, dostarczając nowych dowodów biologicznych i potencjalnych możliwości terapeutycznych.

http://www.sciencedirect.com/science/article/abs/pii/S0304389424033314

Kwas mirystynowy – organiczny związek chemiczny, nasycony kwas tłuszczowy. Występuje w dużych ilościach w nasionach roślin z rodziny Myristicaceae (np. gałka muszkatołowa), a także w oleju z kokosa i w oleju palmowym.

#nauka #depresja #medycyna

16

#psychiatria #depresja

W końcu ktoś się weźmie za plagę SSRI. Największy przekręt w psychiatrii ever. Od lat 60' znamy mnóstwo leków skuteczniejszych przy depresji niż SSRI (ale patenty wygasły, więc BigPharma nie mogła zarabiać). Jeśli kogoś interesuje więcej, zanim Mr.RFK zrobi z tym porządek, to polecam artykuł o tym jak fałszowano wyniki badań skuteczności SSRI i tworzono szkodliwe wytyczne leczenia depresji zwane STAR*D żeby więcej ludzi uzależniło się od SSRI

http://www.psychologytoday.com/us/blog/mad-in-america/201008/the-stard-scandal-a-new-paper-sums-it-all-up

21

Komentarz z FB w temacie wzrastającej ilości kobiecych problemów psychicznych:

"Generalnie ja to widzę tak:

Lewica oraz opanowane przez lewicę media przewartowciowały kobietom pewne sprawy. Gadki o tym, że możesz wszystko, możemy pracować wszędzie i robić wszystko. Wynoszenie na piedestał itd. W końcu rewolucja jest kobietą itd. Niestety, nasze witaminki ze szkoły nie nauczyły się jednego - każda, absolutnie każda rewolucja zjada swoje dzieci...

Wszystko jest spoko do chwili jak masz 25 lat. Studiujesz sobie, jesteś pod większym czy mniejszym kloszem, w internecie i na ulicy masz stado adoratorów którzy za wizję dostępu do Twojej brochy robią za Ciebie wszystko. I tak zostajesz "magisterką" z jakiś tam nauk (najczęściej bzdurnych w przypadku kobiet). Idziesz do pierwszej pracy i się zderzasz z rzeczywistością, pensja, rachunkami, wymogami. Ale dalej jesteś młoda i z tej urody korzystasz. A to driny na mieście, a to jedzenie od leszcza z tindera itd. A to jakaś podwozka, a to skręcenie mebli przez kolege. I tak sobie żyjesz, licząc, że za chwilę będzie ta wielka niezależność, kariera i książę turbo przystojny, bogaty, wysoki którego na dodatek będziesz mogła sobie ustawić a Goska, Kryśka i Zośka zesrają się z zazdrosci. I wtedy nadchodzi ściana! Wielka betonowa ściana z napisem "30". Po uderzeniu w nią nic już nie jest takie samo: atencja i profity w necie i na ulicy radykalnie spadają. Okazuje się, że wszystko w co wierzyłaś czyli wiara w to, że dzięki studiom i swojej śmiesznej pracy i posadce w korpo uzyskasz super niezależność i bycie podziwianą było kłamstwem. Jesteś tylko jednym z tysiąca trybików wypełniającym tabele w excelu i masz perspektywę tylko taka, że zastąpi Cie kiedyś AI. No i na ulicy mijasz codziennie młodsze, ładniejsze, energiczniejsze wersje samej siebie na które przeszła wraz z ich dorastaniem a Twoim starzeniem się atencja społeczeństwa. Jedynym sposobem by choć trochę tej społecznej atencji zaznać jest ciąża a.potem dziecko. Więc łapiesz po 30-tce jakiegoś tam gacha (fajnie jeśli jesteś w stanie jeszcze kogoś zlapać). Nie ważne jak wygląda byle był wysoki i coś tam zarabiał (ale i tak lepiej od niej bo hipergamia i chęć znalezienia kogoś lepszego od samej siebie jest wciąż aktywna, nawet w XXI wieku, nawet po 30-tce). I wtedy zachodzisz w ciążę z gościem przy którym jesteś w stanie to robić tylko po ciemku albo z zamkniętymi oczami wspominając faceta z.ktorym byłas mając lat "naście" czy 20... Tego słynnego bad Boya... I jeszcze fajnie jak jesteś w stanie zajść... Gorzej jak nie możesz i czeka invitro za gruby hajs, być może za niedługo refundowany z NFZ. Do tego jednocześnie na insta widzisz jak Kryśka zwiedza Wietnam, Gośka Indonezję a Zośka ma 2 czy 3 dziecko bo zaczela o dzieciach myśleć jak miała 20-kilka lat... Więc się radykalizujesz jeszcze bardziej w swojej lewicowości i tak zostajesz 30-kilkuletnią lewicujacą Julką z piorunami na FB, obwiniając cały świat (a zwłaszcza facetów) o niewypał jakim jest Twoje życie...

No można się wkurwic, nie? :D"

#psychologia #fb #kobiety #depresja i chyba podchodzi pod #redpill

39

Jeżeli macie problemy z energią, polecam żeńszeń w płynie 500mg - przy 1 posiłku - koszt coś 30 zł, trzeba stosować dłużej

- testowałem i masakrycznie działa już po 2 tygodniach.

Ofc musicie najpierw zapewnić sobie podstawy: się wysypiać te 7-9 godzin (+jakościowy sen i samoistne obudzenie), trenować cardio, jeść wartościowe rzeczy (jajka, tłuszcze zwierzęce, oliwę, wino, jakościowe ryby morskie, brokuły (np. gotowane na parze) - i koniecznie powoli zmniejszać ilość cukrów), dbać o nawodnienie (zawsze szklanka jakiejś smacznej wody mineralnej przy boku)

#rozwojosobisty #zdrowie #depresja

8

Właśnie się dowiedziałem że dzisiaj jest dzień walki z depresją

"Depresja nie dotyczy ludzi słabych, tylko tych, którzy byli silni zbyt długo."

#depresja

18

Rodzice nie dostrzegają smutku i samotności u swoich dzieci. Przygnębiające wyniki badańgloswielkopolski.pl

https://gloswielkopolski.pl/przygnebiajace-wyniki-badan-rodzice-nie-dostrzegaja-smutku-i-samotnosci-u-swoich-dzieci/ar/c1-17251253

Najnowsze badanie jakości życia polskich dzieci i młodzieży przyniosło niepokojące wyniki: rodzice nie zauważają smutku, poczucia samotności i niezadowolenia z siebie u swoich dzieci. Rodzicom młodzieży wydaje się także, że ich pociechy są w dobrej kondycji psychicznej częściej, niż są w rzeczywistości.
#polska #dzieci #rodzina #depresja #samotnosc #rodzice

11

#smiecizglowy epizod 49

Ponad pół roku później.

Od ostatniego wpisu minęło całkiem sporo czasu, więc chyba czas najwyższy by coś napisać, chociażby parę słów wyjaśnienia.

Prawie wszystkie moje wpisy powstawały w okresie kiedy czułem się najgorzej, kiedy rozpamiętywałem stare dzieje i pogrążałem się w przeszłości, oraz skupiałem się na tym co najgorsze. Wierzyłem, że kiedy porywa cię prąd to trzeba dać się mu porwać, aby nie marnować sił, gdy cię już puści.

Gdy prąd mnie puścił nie było sensu by dalej w niego wpadać. Niby mógłbym, ale po co? Dla tych wpisów, czy po prostu by czuć się źle?

Zacząłem lubić moją pracę. Ze wszystkich jakie miałem to tutaj chciałbym zostać zdecydowanie dłużej. Nie chcę polepszać swojej sytuacji, miejsce w którym teraz się znajduje satysfakcjonuje mnie i to co daje mi życie jest wystarczające. Cieszę się z mojej pracy, że mogę w końcu zająć się sobą, gdy wracam do domu, że nie myślę o niej gdy kończę zmianę i w końcu nie czuję wyrzutów, bo lubię spędzać czas tak jak lubię.

Mam dziewczynę, z którą lubię spędzać czas i chce mi się wracać do domu. Mam kogoś w kim mam oparcie i nie muszę udawać kogoś kim nie jestem. W końcu przestałem mieć wyrzuty. To życie mi pasuje.

W sumie więcej mi nie trzeba, poza kimś z kim mogę to życie ,,marnować” na leżeniu, graniu i rozmowach.

Rzuciłem palenie i jestem wolny od dymu od lutego. Już nawet mnie nie ciągnie żeby do tego wrócić.

Gram sobie w tibie, kiedy mam na to czas i ochotę, w tle słuchając podcastów.

Z byłymi pracodawcami jestem rozliczony i odzyskałem swoje pieniądze. Komornik wszedł im na dom i znalazły się one bardzo szybko. Nawet apelacja od wyroku ich nie uratowała, bo otrzymali rygor natychmiastowej wykonalności.

W sumie śmieszna apelacja, bo streściła się w jednym zdaniu: ,,Nie zgadzam się z wyrokiem”.

Kolejna sprawa została załatwiona.

Zacząłem znowu ćwiczyć i czuję się lepiej. Chociaż ostatnim razem tak mi się spiął mięsień, że dwa tygodnie leżałem na chorobowym.

I o czym mam pisać? O tym że jest dobrze? Że kolejny lvl wbity? Że dostałem podwyżkę? Mam na siłę grzebać się w starych śmieciach?

Już nawet zrezygnowałem z przeglądania internetu, bo to tylko mnie drażni. Co chwilę bombardowany jestem informacjami, które nie są za wesołe, a i tak nic z nimi nie jestem w stanie zrobić.

Skupiłem się na swoim podwórku i mojej rodzinie. Po co mi coś więcej? Niech inni się kłócą, niech inni narzekają. Ja robię swoje.

Oczywiście jest jeszcze jeden powód mojego milczenia i może w którymś momencie do tego wrócę, bez popadania w melancholię. Biorę leki i one mnie tak otumaniają, że napisanie tego ,,krótkiego” tekstu jest ponad moje siły i moją zdolność skupienia.

W każdym razie panowie i panie: Żyję i mam się dobrze!

Czego i wam życzę.
#wychodzimyzprzegrywu #depresja #zaburzeniaosobowosci #chwalesie

18

#smiecizglowy epizod 48

Skutki uboczne.

Strasznie ciężko mi było napisać ten tekst i wcale nie dlatego, że jest on jakiś dla mnie ciężki, albo porusza intymne tematy. Ciężko było mi do niego usiąść, ponieważ zrobiłem się bardziej otumaniony, powolny i mam większy problem z zebraniem myśli. Przez jakiś czas moje wysypisko jest mniej dokuczliwe.

Są wady i zalety tego stanu rzeczy. Przypomniałem sobie, dlaczego zacząłem palić, ale już tego nie robię, ponieważ rzuciłem dwa miesiące temu.

Wybaczcie, ale sam łapię zawiechę podczas pisania.

Gubię się w myślach i zapominam o czym mówiłem, albo o czym myślałem chwilę wcześniej.

Wróciłem do brania leków ssri. Dwuletnia terapia nimi została zakończona przeze mnie w momencie, w którym podjąłem pracę i zacząłem palić. Miałem problemy z koncentracją i problemy z liczeniem co jest strasznie kiepskie przy zawodzie, gdzie milimetr różnicy, może kosztować pół dnia roboty, albo przełożenie terminów liczone w tygodniach. Palenie wtedy było zamiennikiem leków, opanowywało mi nerwy i pozwalało mi na przemyślenie na czysto problemu, z którym akurat się spotkałem. Będąc ciągle otumanionym było ciężko w pracy, a bez leków lądowałem w tragicznym stanie. Czy fajki pomagały mi naprawdę czy nie to nie chcę się spierać. Na pewno wierzyłem w to, że mi pomagają, jednak po dwóch latach zaczęły przynosić więcej szkody niż pożytku, a ja i tak musiałem wrócić na leki.

Ciężko mi w ogóle to pisać. Zrobiłem się powolny i ręce są szybsze od moich myśli, chociaż do tej pory było na odwrót, ale wiecie co? Uważam to za lepsze rozwiązanie niż przeżywać co chwilę załamania i myśleć non stop o śmierci.

Mniej myślę. Jest to zmiana jak najbardziej na plus i sprawia, że te dni nie są taką katorgą, a praca, mimo że zabiera mi nadal większość życia przestała być aż tak męcząca. Robiąc swoje nie wpadam w monotonię, a moje myśli nie latają w jakiś nieodpowiednich tematach, lub nie bujam w obłokach. Skupiam się w 100% na tym co robię w aktualnym momencie. Czas leci mi szybciej i każda minuta nie rozciąga się w nieskończoność.

Przed snem nie mam gonitwy myśli. Zasypiam w miarę szybko i wysypiam się, chociaż śpię więcej i nadal nie jestem w stanie robić nic poza pracą. To jednak udało się nam razem z partnerką rozplanować tak obowiązki i czynności, bym mógł je robić w odpowiednich dla siebie porach i żebym miał dni wolne na relaks psychiczny, którego nie potrzebuje tak jak wcześniej, ale jest mi potrzebny.

Wiecie jaką katorgą było nie móc zasnąć, bo myśli się kłębiły i nie dawały spać? Lub coś cię przebudziło o 3 w nocy, a potem zaczynałeś myśleć na przykład, że wszechświat się rozszerza, a potem w minutę, twój mózg był pobudzony i już nie mogłeś liczyć na to, że zaśniesz.

Terapeuta mi powiedział, że to co opisuje i moje zachowanie pasuje do zespołu Aspargera. I mimo że słyszałem o tym, to nigdy bym nie pomyślał, że to do mnie pasuje.

Tak w ogóle po pół roku dostałem się do terapeuty na NFZ.
#depresja #asperger #przemyslenia

6

#smiecizglowy epizod 47

Opowiem wam o mojej pierwszej w życiu książce, którą przeczytałem i jakie oburzenie wywołało to u mojej rodzicielki.

Moje relacje z matką, są dosyć ciężkie i w ogólnym rozrachunku ciężko mi się z nią dogadać i nie mogę z nią przebywać za długo w jednym pomieszczeniu. Powodów tego stanu rzeczy jest masa. Najwięcej jednak składa się na to pierdół, które może nie wydają się jakoś istotne to jednak gdy doda się wszystko do siebie to wyjdzie z tego komedio-dramat, który przeżywałem przez większość mojego życia.

No bo jak można zakwalifikować zmuszenie do chodzenia do kościoła co niedzielę, gdy samemu się siedziało w domu? Co miało na celu oglądanie pogrzebu Jana Pawła II w telewizji mając kilka lat? Co miało na celu trzymanie mnie zamkniętego przy biurku, aż będę miał czerwony pasek na świadectwie? Co miało na celu zamknięcie małego dzieciaka, bo nie umiał zawiązać butów? Co miało na celu, mówienie, że zamknie się mnie jak krowę w szopie i będę trzymany na łańcuchu? Mówienie, że mnie się odda? Straszenie? Ciągłe porównywanie do innych dzieci. Etc. Etc.

Pierdoły, za które ktoś inny by powiedział, żeby wziąć się w garść. Jednak częstotliwość tych pierdół była przeogromna. Mogłem dostać zjeby za odłożenie mleka nie na swoje miejsce w lodówce, a największym hitem, było wytknięcie mojej przegrywowej natury i twarz mojej mamy zalana łzami, bo jej koleżanki to mają już wnuki, a ona nie.

Moja mama była fanatyczną przeciwniczką gier, technologii oraz bajek dla dzieci. Dobrze przewidywała, że nadejdzie czas, iż rodzice będą swoim pociechom włączać tableta, telefon i puszczać inne frizy. Chociaż za moich czasów koledzy grali w cs-a, tibię i gta. W telewizji mówili, że gry powodują przemoc, więc trzeba było to ograniczać jak to tylko możliwe. Moja matka do dziś pluje sobie w brodę, bo kupiła mi z ojcem pegasusa i zagrywałem się w mario. Do dziś tego żałuje, bo to przez to stałem się przegrywem piwniczakiem bez zdolności społecznych, więc skutecznie ograniczała mi dostęp do gier. Limity, szlabany za byle co etc. W każdym razie nie miałem o czym rozmawiać z moimi kolegami w szkole. Bo ja w tym czasie siedziałem zamknięty w pokoju i patrzyłem tępo na książki.

Otóż to! Żeby mama nie dawać mi grać, oglądać bajek, albo musieć się mną zajmować, znalazła idealny sposób, żeby spełnić się jako matka, a dodatkowo żebym nie był narażony na zły wpływ technologii, ogłupiających gier i bajek, więc kazała mi się uczyć, a co jakiś czas przepytywała z tego. Trzeba było umieć 100% jeśli chociaż na jedno pytanie odpowiedziałem źle. To mama się uśmiechała. Mówiła, że muszę jeszcze się pouczyć. Oczywiście nie mogę przyjść za 5, 10 czy 15 minut, bo nie będę umiał na pewno. Mam przyjść za godzinę minimum i nie wolno mi się oddalać od biurka w ogóle.

I cyk pora na M jak Miłość

Ciekaw jestem czy mogę być jej wdzięczny za tę szczodrość i miłość jaką mnie darzyła i nie pozwoliła mi na ogłupiający wpływ telewizji i gier komputerowych sama mając wypaczony mózg telenowelami, a mi każąc się uczyć takich głupot, że nawet teraz nie potrafię znaleźć przykładów. Po prostu miałem zamknąć mordę, siedzieć w pokoju i się uczyć.

I tak pewnej soboty dbając o moje dobro i przyszłość, wiedząc, że czeka mnie sprawdzian z angielskiego, zamknęła mnie w pokoju przy biurku i kazała się uczyć do egzaminu. Mam jej nie wołać, póki się nie nauczę, bo wpierdol. Nie odejdę, póki nie będę umiał wszystkiego, a jak skończę to mam jeszcze 5 przedmiotów do nauki, więc weekend miałem już zaplanowany.

Znając podstawy matematyki, lepiej niż ona, wiedziałem, że nie ma sensu uczenie się. Nie zdążę, a i tak nie czeka mnie za to żadna nagroda, bo dostałem karę za 3 z matematyki, a to oznaczało, że nawet nie pogram wyznaczonej godziny w weekendy i mogę tylko tępo oczekiwać końca weekendu. Na dwór nie wyjdę (na dobrą sprawę, ja się zastanawiam co wtedy robiłem gdy nie musiałem się uczyć, a miałem i tak kary, które były mierzone w miesiącach i sobie przypomniałem: https://lurker.land/post/51jjrGDOl).

W takich warunkach nie miałem nic do roboty. Nie mogłem odejść od stołu, bo mama cały czas kontrolowała i przedłużała mi wtedy karę, więc musiałem siedzieć i przewracać od czasu do czasu kartki w podręczniku, bo mama też kontrolowała czy za długo na jednej stronie nie jestem…

Skąd ten upór u mnie? Nie wiem, ale pomyślcie sobie, mając lat 8-15 ile wy byście wytrzymali bezsensownej nauki i ciągłych obowiązków, pozbawieni wszelkich rozrywek za wszelką głupotę? To był jedyny sposób na bunt, za każdy inny dostawałem wpierdol i kary, a któregoś razu rodzice przesadzili i skończyłem wtedy z depresją.

Jakimś cudem nawinęła mi się wtedy Książka: ,,Przygody Tomka Sawyera”. Wypożyczyłem ją ze szkolnej biblioteki. Nie była to lektura szkolna wtedy, a poprosiłem wtedy jakąś dziewczynę, by mi coś poleciła. Jak potem ogarnąłem, zrobiła to na odwal się. Niby była oczytana i dostała nagrodę za przeczytane książki, ale tak naprawdę po prostu je wypożyczała i odnosiła po tygodniu, a statystyki się zgadzały. Jednak trafiło się jak ślepej kurze ziarno i miałem co czytać.

Zacząłem spokojnie i nim się obejrzałem, zaczęło to lecieć, a zimowe sobotnie popołudnie zaczęło mi lecieć bardzo szybko. Od czasu do czasu mama wpadała zobaczyć czy się uczę, jednak mi nie przeszkadzała, widząc moje zaangażowanie, jednak nie widziała, co czytam. Zorientowała się po trzech godzinach, kiedy byłem tak przejęty książką, że nie usłyszałem jak wchodzi. Podeszła do mnie i w pierwszej chwili się uśmiechnęła.

Pamiętam do dziś ten uśmiech. Taki dumny, widać było na jej twarzy radość, a zaraz potem mina jej zrzedła, zrobiła się czerwona i zabrała mi książkę, coś tam na mnie krzycząc, a ja zostałem wyrwany z tego wspaniałego i wciągającego świata z powrotem do tego pokoju, szarych ścian i otwartego podręcznika od angielskiego. Wyciągnęła mnie wtedy za ucho, zaczęła się drzeć i wyszła z książką, a ja dalej patrzyłem tępo w podręcznik, rozmyślając nad tym, co się wydarzy.

Ogólnie to czułem się wtedy źle. Jakbym zrobił coś niewyobrażalnie podłego i złośliwego. Jakbym kogoś zabił. Takie poczucie winy zostało we mnie wzbudzone i czułem się podle. Jakbym zdradził swoich rodziców, zawiódł na całej linii. Nie miałem takich wyrzutów patrząc tępo i nie robiąc nic jak robiąc cokolwiek. Bo chociaż nie wypełniałem swoich obowiązków to przy okazji nie miałem żadnych przyjemności. Jak na moje dziecięce oko to była sytuacja najbardziej fair. Jednak miałem wyrzuty, że mogłem dobrze spędzić czas, zamiast nie robić nic. Ciężkie to było dla mnie, jednak nie najgorsze przeżycie w domu.

Nie pamiętam przebiegu reszty tego dnia. W ogóle. Pamiętam natomiast, że następnego dnia zapytałem mamy gdzie jest ta książka. Oddała mi ją komentując to jakoś niemiło, a ja doczytałem ostatnie 50 stron i wszystko już wiedziałem. Od tamtej pory regularnie wypożyczałem książki, a mama bardziej się przyglądała czy aby na pewno się uczę czy jednak nie czytam książki, która nie jest w kanonie lektur szkolnych zapowiedzianych na dany rok.

I cyk pora na M jak Miłość.
#zalesie #gorzkiezale #depresja #przegryw

13

#smiecizglowy epizod 46

Na jednego wygranego przypada milion przegranych, czyli nie czuj się lepszy, albo gorszy.

Jedną z rzeczy, która mnie wkurza w świecie to przesadne skupianie się na drobnostkach, mniejszych problemach i sytuacjach które statystycznie mają małą szansę się wydarzyć, jednak ktoś podporządkowuje swoje życie właśnie tej zasadzie.

Przykład?

W 95% przypadków, pasy ratują życie, jednak zdarzają się przypadki mieszczące w 5% kiedy zamiast ratować to mogą zabić. Mój dawny kolega, nigdy nie zapinał pasów, bo jego wujek wjechał kiedyś w drzewo, nie miał zapiętych pasów i przerzuciło go przez przednią szybę i poobijany przeżył wypadek. Gdyby miał zapięte pasy to najprawdopodobniej byłby zmiażdżony razem z autem, a tak skończyło się na złamaniach.

5% szans na powodzenie, 95% szans na to że się nie uda. Jednak dalej trwał przy swoim i chociaż dawno się z nim nie widziałem to pewnie jeszcze żyje. Co nie znaczy, że dzięki swojemu myśleniu, miał farta, tak samo jak jego wujek.

Innym przykładem są palacze. Każdy z nich zna wujka Heńka, który palił 60 lat i dożył 80-tki. Nie biorą pod uwagę, że Heniek by żył może i jeszcze dłużej, ale fajki to ukróciły.

Wkurza mnie skupianie się na cierpieniu zwierząt, a nikt nie zwraca uwagi na cierpienie ludzi. Weganie są dobrym przykładem. Strasznie się martwią losem zwierząt, podczas gdy miliony giną w wojnach, z głodu, z braku opieki medycznej etc. Chociaż o tym mógłbym oddzielny wpis napisać i notabene skupiam się na jakiejś mniejszości.

Innym złudzeniem i skupianiem się na tym jest mówienie o tym, że każdy może osiągnąć sukces. Każdy z was zna ze słyszenia syna koleżanki waszej starej, który samotnie opiekuje się piątką dzieci, chodzi na dwa etaty, studiuje i jeszcze prowadzi udane życie towarzyskie. Każdy zna ze słyszenia dziadka Wiesia, który ciężką pracą dorobił się czegoś w życiu. Każdy zna wujka Mariusza, który wyjechał i zarabia kokosy.

Każdy zna kogoś, kto rzucił studia i rozwijał swoje pasje w garażu, zapominając wspomnieć że wyglądają one jak nasze mieszkania, rzucili Harvard, a nie politechnike w Pcimiu Dolnym, a ich pasje i utrzymanie finansowali rodzice, którzy mogli sobie na to pozwolić…

Usłyszycie o wspaniałym poświęceniu, pasji i ciężkiej pracy, a potem się okazuje, że to tylko iluzja i tak naprawdę bez pomocy z zewnątrz nie osiągnęliby nic.

Oczywiście są przypadki, gdzie komuś się uda i faktycznie działa jak ten zasłyszany syn z akapitów wyżej, ale zawsze się zapomina o milionach poległych, a to oni są ważni. Dzięki ich błędom i poświęceniu wiadomo jest czego się wystrzegać i co robić. Jednak ludzie wolą patrzeć na tych kilku ludzi sukcesu, zapominając o milionach, którym się nie udało i skończyli fatalnie.

O takich ludziach lepiej nie mówić, psują narrację, że każdy może osiągnąć wszystko, a złudzenie wolności i świadomość, że można polepszyć swój stan daje siłę wielu ludziom, by dalej napędzać system, będąc prostym trybikiem. Raczej mało który z nich zada sobie pytanie czy naprawdę jest taka wolna, a ci którzy spróbują zostaną wpisani do liczby ofiar i strat koniecznych, a na koniec powie się, że za mało się starali i cyk pora na cs’a.

Ilu ludzi znacie, którym się nie powiodło? Którzy mimo starań i ciężkiej pracy, tylko się pogrążyli? Pewnie za mało się starali? Nie wątpię, jednak czy aby na pewno tak było? Czy mieli wpływ na wszystkie wydarzenia? Czy mimo poświęcenia całego swojego czasu byli w stanie odmienić swój los?

Zapomina się o takich czynnikach jak: Geny, biologia, czynniki losowe, polityka etc. Człowiek nie ma na wszystko wpływu, a bardzo dużo zależy od szczęścia. Możecie powiedzieć, że ten syn koleżanki daje radę, ale jednak nie każdy jest w stanie tak się poświęcić, chociażby przez czynniki biologiczne.

Myślicie że to głupie usprawiedliwienia? Mam pewną teorię. Jeśli to czytacie i tylko macie ochotę by powiedzieć weź się w garść i przestań szukać głupich wymówek to mam wrażenie, że nie poznaliście tych przegranych.

Najmocniejszym przegranym, który mi utknął w pamięci, był gość, którego ściągałem z drzewa. Napisałem o nim jeden z moich wpisów.

Facet miał firmę. Sam ją rozwinął, sam ją poprowadził i dorobił się całkiem ładnej sumy, żony, dzieci. Jego partnerka, poprosiła go, żeby załatwił posady jej braciom. Zrobił to. Zbyt ufny to był człowiek i dał im za dużą władzę, a po jakimś czasie wygryźli go z interesu, zabierając mu wszystko, a potem odcinając się od jego rodziny. Męczył się 10 lat z depresją, aż któregoś dnia znalazłem go wiszącego 4 metry nad ziemią i poznałem tę historię. Jedna z wielu.

Mój kolega z klasy, prymus, dzięki któremu cała nasza klasa zdawała, zmarł ojciec w ostatniej klasie technikum. Żeby utrzymać dom i chorą matkę, zrezygnował ze studiów i zaczął pracować. Czasami go widuję jak pracuje jako kurier. Jest sam.

Inny taki chłopak był znęcany przez rodziców i dzisiaj siedzi pod sklepem pijąc najtańsze piwo.

Los ci rozdaje karty, a ty musisz je wykorzystać.

Nawet przegryw nie wylądował w tym z własnej woli. Przegrywy to nie są rozpuszczone dzieciaki, które wszystko dostawały pod nos. Przegrywy to zbite psy, które reagują agresją na każdego kto się zbliży, bo znają tylko to, poniżanie i wyzwiska. Ciężko osobie takiej zrozumieć, że ludzie są z natury dobrzy, bo tak nie jest.

System nasz tak działa. Coś kosztem czegoś. Żeby był wygrany, musi być o wiele więcej przegranych. Żebyś ty mógł zarabiać więcej, ktoś musi zarabiać mniej. Żebyś ty żył w pokoju, ktoś inny idzie na wojnę. Byś ty mógł jeść, ktoś inny musi głodować.

Więc nie gardź ludźmi, tylko dlatego że miałeś szczęście, albo więcej możliwości by swój stan rzeczy zmienić. Nie czuj się lepszy, bo dorastałeś w domu, w którym rodzice cię kochali, a twój kolega musiał spać w budzie z psami.

Bo to cię nie czyni lepszym. Po prostu miałeś więcej szczęścia.
#przegryw #depresja #przemyslenia

9

Może co niektórych z was wkurwię, może będziecie chcieli mnie pogonić, ale zapytam.
Co mogę zrobić żeby pracować mniej i więcej czerpać z życia?
Nie chcę więcej kasy, wystarczy mi minimalna, ale chcę w końcu pracować na 1/2 albo 3/4 etatu, albo iść do pracy gdzie nie będę pracował fizyczne i nie będę spędzał po niej kilku godzin na zaśnięcie, bo nie mogę spać z bólu. Chcę w końcu móc odpoczywać, mieć czas wolny dla siebie.

Teraz go nie mam, bo ciągle jestem zmęczony i ciągle mam zajęty czas, a nawet jak go mam, to zmęczenie mi odbiera radość z każdej przyjemności.

Chcę myśleć klarownie, chcę móc się skupić, chcę przestać dziadzieć i z każdym dniem przypominać bardziej mojego ojca.

Mam dosyć takiego życia, a jedyne perspektywy to budowa, produkcja i montaż.

Odechciewa mi się żyć, ale jestem tchórzem i raczej się nie zabiję i będę trwał w tej apatii póki coś się nie zmieni, albo umrę.

Tylko że nie potrafię tego zmienić i nie wiem jak…

Brak mi sił chcę konkretów. Chcę żeby ktoś mi powiedział co mam robić, bo ja już nie wiem.
#praca #pytanie #depresja

13