Wpis powstał na podstawie filmu na youtube pt. Jak działa uzależnienie: https://www.youtube.com/watch?v=H_Jq4F3sP4I a także na podstawie moich doświadczeń, opisów innych internautów oraz we współpracy z Międzynarodowym Instytutem Danych z Dupy. Serdecznie zapraszam.

Ocena całej sytuacji i wszystkie spostrzeżenia są czysto subiektywne.

Uzależnienia są skutkiem problemów, a nie ich przyczyną

Opisując ostatnią historię: (https://lurker.land/post/bIZxyDwzR Nie jest potrzebna do zrozumienia wpisu, a jest tylko dodatkiem i moim eksperymentem) chciałem przedstawić jedną z wielu historii, jakie ludzie znają i co poniektórzy mogą się identyfikować, aby wyjaśnić dlaczego ludzie popadają w uzależnienia. Do napisania tego wpisu skłonił mnie jeden komentarz, pod jednym z moich ostatnich wpisów, brzmiał on mniej więcej tak:
Dawanie klapsów dzieciom jest wstępem do bicia, tak samo jak marihuana jest wstępem do cięższych narkotyków.
Udzieliłem wtedy prostej odpowiedzi: Jeśli jesteś słaby psychicznie i sobie nie radzisz to tak właśnie jest.

Tematem wpisu było zupełnie co innego i nikt tego nie ciągnął, więc postanowiłem rozwinąć go teraz. Dawanie klapsów dzieciom było wstępem do ich bicia w wielu przypadkach. Gdy dziecko, krzyczy, awanturuje się, wchodzi ci na głowę to koniec końców, któregoś dnia możesz zastosować użycie klapsa, by je uspokoić (klaps czyli uderzenie otwartą dłonią w pośladki dziecka) i nagle przekonasz się jak proste jest to rozwiązanie i jak szybko udało się ci ustawić dziecko do pionu. Rozmowy nic nie dawały, a klaps tak? Opisywałem to szerzej w mojej trylogii odnośnie bicia dzieci (https://lurker.land/post/EvMJE8cZn) dlatego nie będę się rozwodził na ten temat. Skupię się na tym co następuje w osobach słabszych psychicznie, nie radzących sobie z problemami.

Przekonując się że to działa, rozpocznie regularne dawanie klapsów, co szybko przerodzi się w bicie. Skończą się krzyki, bicia, awantury, a dziecko stanie się całkowicie podległe swojemu katowi. Proste rozwiązanie dające spokój.

Osoby popadające w uzależnienia to zazwyczaj jednostki z problemami psychicznymi, wynikającymi z wielu czynników, niekoniecznie zależnych od nich samych. Mogą to być warunki rodzinne, ekonomiczne, genetyczne, które kształtują zachowanie i poglądy danej jednostki. By zrozumieć szerzej ten temat, opiszę eksperyment z szczurzym parkiem, który został omówiony w wyżej wymienionym przeze mnie filmiku.

Ogólnie założenie wielu naukowców, mediów, zwykłych szarych ludzi, było proste. Jak dasz komuś możliwość wzięcia używek to on z nich skorzysta, dlatego powinno się zabronić sprzedawania narkotyków, alkoholu i innych, ponieważ ludzie są idiotami i każdy tylko myśli, żeby się upić, naćpać i walić bez gumy.

Na potwierdzenie tych argumentów, naukowcy przeprowadzili eksperyment na szczurach, które zamknięto pojedynczo w klatkach i miały do wyboru dwa dozowniki: jeden to była zwykła woda, drugi woda z heroiną. Oczywiście szczury w większości wybierały wodę z heroiną, a badania posłużyły mediom, dużym firmom i politykom do udowodnienia swoich racji. Ludzie są tacy sami i jak dasz im wybór to będą woleli się naćpać. Przez wiele lat to kłamstwo było tak skutecznie propagowane, że do dziś zwłaszcza u osób starszych można usłyszeć, że marihuen to wstęp do gorszego świństwa. Co jest nieprawdą, ale tutaj też wchodził czynnik związany z ekonomią i polityką. Szerzej ten temat, mogę omówić, gdy ktoś będzie ciekawy. Jeśli mam opisać to w skrócie to powiem tak: Koniec prohibicji, doprowadził do tego, że potrzeba było przyczepić się do czegoś innego. Duże firmy dużo by straciły, bo wytwarzały materiały, szkodząc środowisku i za wiele większą kwotę, niż można by to było robić z konopi indyjskich.

Wracając do tematu. Szczury to zwierzęta stadne, więc jakiś co bardziej rozgarnięty facet stwierdził, że badanie to jest dziurawe i niezbyt miarodajne, więc wymyślił, że przeprowadzi ten eksperyment po swojemu. Jako iż trochę na szczurach się znał to wiedział: potrzebne są im zabawy i co najważniejsze drugi szczur. To takie podstawy w ich hodowli.

Zbudował szczurzy park rozrywki, zapewniając im wszelkie wygody i zabawy jakich potrzebują, a także ogarnął stadko, które wpuścił do zbudowanej przez siebie placówki. Nie zapominając oczywiście o dwóch dozownikach: z wodą i heroiną.

I co? Nagle okazało się, że szczury jednak nie lubią heroiny, a mając zapewnione wszystkie swoje potrzeby nie tykały używki Nawet jeśli parę się takich osobników trafiło, to szybko przestawały korzystać z tej możliwości, bo były wykluczone przez resztę zgrai. Co ciekawsze, szczury wcześniej zamknięte w jednoosobowych celach, które uzależniły się od hery, lądując w szczurzym parku, szły na dobrowolny odwyk i wracały do życia społecznego.

Jednak ludzie są inni od zwierząt czyż nie? No nie do końca. Zasada działania jest ta sama, tylko mamy bardziej skomplikowany system społeczny, jednak zaraz do tego wrócę.

W filmie został podany przykład z żołnierzami, którzy podczas wojny w Wietnamie, popadli w nałóg i zaczęli regularnie brać heroinę, bo nie mogli sobie poradzić z wojną, ciągłą wizją śmierci itp. Media wtedy trąbiły na alarm, że po ich powrocie zaleje ich fala naćpanych zombie, którzy nie będą mogli funkcjonować w społeczeństwie. Tak się jednak nie stało i większość osób, które się uzależniły po powrocie do domu i swoich rodzin. Przestało brać i wrócili bardzo szybko na łono społeczeństwa. Niczym te szczury, wykluczone społecznie.

Dopiero ten eksperyment, rzucił inne światło na temat uzależnień ich przyczyn i skutków. Jednak w świadomości ludzkiej lata tłuczenia czegoś innego doprowadziło do tego, że ludziom ciężko jest to zrozumieć i nadal patrzą na osoby uzależnione, jak na kogoś gorszego. Kto po prostu nie miał tyle siły i samozaparcia jak oni, żeby nigdy nie popaść w nałóg.

Historia Mirka, którą opisałem, opowiadała o gościu bez perspektyw, życia towarzyskiego itp. Taka osoba idealnie nadaje się do tego by popaść w nałogi: alkohol, narkotyki, papierosy, pornografia, media społecznościowe. Każda z tych rzeczy pozwala mu zastąpić to, czego nie jest w stanie dostać w prawdziwym życiu. Alkohol zagłusza ból istnienia, narkotyki poprawiają nastrój, papierosy uspakajają, pornografia daje ujście popędowi seksualnemu, media społecznościowe dają złudną iluzję relacji międzyludzkich. Wszystkiego z tych rzeczy mu brakuje i musi znaleźć to wszystko gdzie indziej. Są oczywiście inne przyczyny jego stanu, ale dzisiaj się skupiamy na skutkach, a nie przyczynach jego problemów. Skutki są takie jak napisałem wyżej i póki potrzeby te nie będą zaspokojone to niemal zabójcze dla niego będzie ich odstawienie. Bo człowiek bez spełnienia swoich podstawowych potrzeb, tylko coraz bardziej się zatraca. Zabranie mu tych zamienników wcale mu nie pomoże.

Ludzie z uzależnieniami wokół nas to podobne istoty. Są pewne podstawowe potrzeby ludzkie, które muszą być spełnione, jeśli nie, to wasz mózg wywrze na was presję, aby te potrzeby spełnić. Idealnym przykładem jest tutaj Piramida Maslowa.

Potrzeby fizjologiczne (ciekawe jak szybko poczujecie głód i jak bardzo będzie on dla was uciążliwy)
Potrzeby bezpieczeństwa (Ciekawe jak uspokoicie swój umysł wiedząc, że żyjecie z miesiąca na miesiąc, a w każdej chwili możesz stracić pracę. Jedna wypłata dzieląca cię od bycia bezdomnym)
Potrzeby przynależności (Czyli relacje międzyludzkie)
Potrzeby uznania (na ten moment nieważne)
Potrzeby samorealizacji (Czyli coś co pasuje do wielu rodziców. Jeśli dziecko nie ma zapewnionych wszystkich potrzeb powyżej to jak możesz oczekiwać, że ono będzie się realizować? Sam nie potrafisz, a zmuszasz kogoś!)

Zazwyczaj osoby, które kończą z depresją, nerwicą itp. Nie mają zapewnionych nawet tych trzech podstawowych potrzeb z samej góry. Mówienie Mirkowi, żeby poszedł na kursy, studia itp. Jest bezsensowne, bo bez zaspokojenia podstawowych potrzeb jak ma to zrobić? NO JAK?! Zaczynanie od dupy strony to nie jest rozwiązanie. Jak masz bałagan na strychu to zaczynasz od piwnicy.

Może powinien zacząć rozmawiać z ludźmi w pracy? Tylko, że przez tyle lat był tak pomiatany i wykluczony społecznie, że nie był w stanie przez najmłodsze lata zbudować relacji. Jak ma to zrobić teraz, będąc w sumie społecznym inwalidą? No jak?

Rady, które otrzymuje to tylko puste słowa osób, które mając zaspokojone podstawowe potrzeby, potrafią komuś mówić co ma robić i nie potrafią wczuć się w sytuację tej osoby. Niczym Oskarek, któremu skarżysz się, że nie stać cię na mieszkanie, a on beztrosko ci mówi żeby ci rodzice kupili tak jak jemu i nie będziesz miał problemu. Super rada! Tak samo bezużyteczna jak kazanie komuś w depresji się uśmiechnąć, albo żeby sobie kogoś znalazł, albo żeby wyszedł do ludzi. Super! Rodzice wam już kupili to mieszkanie czy nie?

Przepaść między ludźmi ,,normalnymi” a tymi z depresją jest tak wielka, jak bananowych dzieci w stosunku do zwykłych ludzi. Rady przez nich dawane są tak samo bezwartościowe jak Oskarka, żeby rodzice kupili ci dom.
#smiecizglowy epizod 18
#uzaleznienie #przegryw #depresja #nerwica #psychologia #przemyslenia

6

Miałem nie dodawać tego wpisu, ale dowiedziałem się, że jest dzisiaj Światowy Dzień Sprzeciwu wobec Bicia Dzieci, więc postanowiłem go opublikować.

Dziękuję wszystkim za komentarze, dyskusje oraz wiadomości na priv. Dzięki wam zrozumiałem, dlaczego tak bardzo nienawidzę klapsów i ludzi, którzy je stosują. Było to dla mnie bardzo odkrywcze i dało do myślenia. Na tyle, że musiałem jeden dzień poświęcić na odpoczynek od pisania, żeby poukładać to sobie w głowie i móc zakończyć ten temat na moim tagu. Odpowiedź jest prosta:

Nienawidzę ludzi, którzy mając nad kimś władzę wykorzystują ją, dlatego że po prostu mogą.

Dzieci i bicie ich zalicza się do tego. Nie ma człowieka bardziej bezbronnego i tak ufającego ci bezgranicznie jak twoje własne dziecko. Mimo że jesteś alkusem, patusem i bijesz je. To ono nadal jest przy to tobie i cię kocha (oczywiście do pewnego momentu). Mając taką kontrolę nad dzieckiem i zaufanie, którym cię ono darzy, uważam za najgorsze świństwo bicie go (przemoc psychiczna też się liczy, ale nie o tym tutaj). Niektórzy mnie przekonali do uderzenia otwartą dłonią w pośladek dziecka, ale były to sytuacje skrajne, niebezpieczne, albo takie, w których sam bym nie wiedział co robić. Najbardziej mnie ruszył komentarz pewnego rodzica, który w życiu nie podniósł ręki na swoje dziecko, a potem dowiedział się, że jego syn znęca się nad innym uczniem.

To kiedy można dać klapsa, a kiedy nie, jest tematem na inny wpis. Granica jest cienka i bardzo łatwo ją przekroczyć. Moja dziewczyna czytając niektóre komentarze i na podstawie swoich spostrzeżeń, a także po przeczytaniu pewnej książki doszła do bardzo ciekawego wniosku, który mi dał do myślenia:

Osoby, które są za biciem, zawsze pamiętają za co dostali i im to na dobre wyszło, z kolei przeciwnicy pamiętali tylko przemoc, a za co dostali to już niekoniecznie.

I faktycznie jest to prawda. Ja sam również tego nie pamiętam, przeciwnicy pobieżnie, bo oceny, bo zachowanie itp. A ci, którzy byli za biciem opisywali dokładnie każdą sytuację i dlaczego się z tym zgadzają. Co samo w sobie kazało mi się zastanowić czy klapsy same w sobie są problemem, czy może ich częstotliwość, okoliczności i podejście rodzica do tego.

Granica jednak jest cienka, a podejście do każdego dziecka jest indywidualne, a to jak rodzice wymierzają karę, też ma znaczenie. Złożony temat. Bo co to znaczy to wszystko co do tej pory napisałem? Kiedy klaps można stosować? Co to znaczy od czasu do czasu i za jakie przewiny, ile klapsów, jak ma się rodzic zachować? To jest temat do dłuższej debaty. Myślę jednak, że jeśli spędzając czas ze swoim dzieckiem, widząc jak się rozwija, o czym mówi, co myśli, jak się zachowuje ty nadal nie wiesz jakie kary są dla niego proporcjonalne, na czym mu zależy i jak można je zmotywować. To poległeś na każdym kroku jako rodzic, a bicie/klapsy inne formy przemocy, są nie dla ciebie. Bo jeśli spędzasz z tym dzieckiem tyle czasu, lub olewasz je na tyle, że tego nie wiesz to bicie będzie dla ciebie najlepszym rozwiązaniem. Proste rozwiązanie dla prostego umysłu. Dziecko dostało klapsy i cyk pora na cs-a. Jak nadal jest problem to wystarczy zwiększyć częstotliwość, albo ilość klapsów, zawsze działa. Możesz dojść do momentu, że będziesz tłukł dziecko tyle razy, że powiesz że cię ręka boli i dasz sobie spokój (pozdrawiam tatę).

Dlatego bezpieczniej będzie jeśli zostanę przy swoim, żadne formy przemocy fizycznej i psychicznej nie powinny się znajdować w wychowywaniu dziecka, bo małe umysły, czytając to co napisałem akapit wyżej, stwierdzą że mają przyzwolenie na bicie, bo nie dają sobie rady.

Nie dajecie sobie rady, bo mieliście w dupie swoje dziecko, albo byliście za głupi, by je zrozumieć. W tym drugim przypadku, jeszcze wam wybaczę, ale nie pozwolę na bicie. W pierwszym przypadku będę wami gardził, bo jesteście dla mnie małymi podłymi istotami, które nic nie znaczą i muszą odreagowywać na kimś kto jest niżej, bo nikt was nie szanuje i gardzi wami, więc znęcacie się nad istotą najbardziej niewinną i która wam najbardziej ufa.

W obu przypadkach są opisane skrajności. Można to jakoś wypośrodkować, jednak wiem, że większość ludzi jest na to za głupich i trzeba myśleć za nich i nic dziwnego, że w Polsce jest to już nielegalne od długiego czasu, bo przecież powiesz Januszowi, że klaps od czasu do czasu nie jest niczym zły, a on pójdzie i będzie bił dzieci kablem od żelazka codziennie, bo przecież HEHE ktoś powiedział, że od czasu do czasu to nie jest złe, a on wraca do domu, da trochę ,,klapsów” i może piwko w spokoju wypić i meczyk obejrzeć :DDD i gites majones. I patrz Halynka jakie te dzieci rozbestwione przez beztresowe wychowanie, a u nas nie ma problemu.

Odniosę się teraz do kilku sytuacji z komentarzy. Jeden użytkownik napisał, a co mam zrobić jak mi dziecko próbuje wbiec na ulicę, podczas sporego ruchu? No nie wiem, a co robisz z psem? Trzymasz na smyczy, pilnujesz. Czasami mnie śmieszą te fikołki, bo niektórzy stwierdzą, że zwierząt się nie bije, bo nie zrozumieją. Psa trzymasz krótko na smyczy, żeby ci nie wbiegł na ulicę. Dziecko puszczasz samopass? Przykład z komentarza dotyczył 4-latka, a ja nawet 7-latka pilnuje, bo nigdy nie wiesz co mu odbije. Możesz iść, tłumaczyć, a on któregoś dnia tak się podnieci, że widzi tatę po tygodniu, że nie będzie myślał tylko wbiegnie na ulicę, bo się stęsknił. W ten sposób to równie dobrze mężowie powinni bić żony, bo one też reagują czasami zbyt emocjonalnie i odwalają głupoty. Dziecko to dziecko, pilnuj je.

Jeden komentarz, który mnie ruszył. Opiszę sytuację po swojemu z pamięci, jak użytkownik będzie chciał się ujawnić to bez problemu.
Ojciec miał syna, nic mu nie brakowało, nie bił, nie wyzywał. Poświęcał mu czas i uwagę. Wychowywał na dobrego człowieka. Któregoś dnia został wezwany na rozmowę do szkoły i dowiedział się, że jego syn razem z kilkoma innymi chłopakami, znęcali się nad jednym uczniem. W ojcu coś pękło i po powrocie do domu, pierwszy raz w życiu go uderzył (klapsy).

I tutaj mnie zatkało, bo starałem się wczuć w tę sytuację i doszedłem do wniosków, dlaczego tego ojca usprawiedliwiłem za to co zrobił. On nigdy nie wykorzystał swojej pozycji i władzy nad dzieckiem, aby wymierzyć mu najprostszą karę, jednak gdy jego syn wykorzystał swoją władzę i znęcał się nad kolegą to coś w nim pękło i zastosował karę adekwatną do tego co zrobił jego syn. Nie wierzę, że w takiej sytuacji dziecko by zrozumiało to w inny sposób. I myślę że klapsy były i tak łagodniejsze od tego co serwował temu koledze, a sam ojciec miał tak olbrzymi kac moralny za to co zrobił, że aż mu współczułem.

Jeden komentarz dał mi tak wiele do myślenia. Czy wasi rodzice mieli jakieś rozterki moralne po takim biciu? Czy jednak uważali to za dobre i że kiedyś im za to podziękujecie? Myślę że dla jednej i drugiej strony odpowiedź jest tak samo oczywista. Punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia. I bez namysłu jedna strona powie tak, a druga nie. I jedna i druga strona nie potrafi zrozumieć drugiej. I jedna i druga strona może zrobić dziecku krzywdę, jeśli nie zachowa balansu. Bo bicie dziecka zniszczy je tak samo gdy pozwolisz mu na wszystko, bez żadnych konsekwencji.

Jakby co, to nadal jestem przeciwnikiem bicia/klapsów/przemocy psychicznej itd. Każdy z nas jest tylko człowiekiem i czasem nie daje sobie rady. Mogę to wybaczyć.
Jednak jak ktoś regularnie bije swoje dzieci i uważa to za podstawę wychowania to serdeczny członek w końcówkę układu pokarmowego.

PS. Nikt ze zwolenników mi nie odpowiedział na moje ostatnie pytanie:
Dlaczego w pierwszych klasach szkoły podstawowej, byłem nieznośny, dokuczałem i przeszkadzałem na lekcji, a byłem bity regularnie? A nauczyciele mówili, że mi brakuje ojcowskiej ręki?
#smiecizglowy epizod 15
#rodzina #wychowanie #depresja #przegryw

5

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/6/69/Pitofdespair-Harlow.jpg

Zdjęcie przedstawia komory zaprojektowane przez Harry'ego Harlowa na potrzeby eksperymentu o nazwie Otchłań Rozpaczy (ang. Pit of despair). Harlow przeprowadził wiele kontrowersyjnych eksperymentów. Pit of despair odznaczał się jednak szczególnym okrucieństwem. Celem badań było stworzenie modelu depresji u zwierząt.

Makaki umieszczane w aparatach spędzały tam od kilku tygodni do kilkunastu miesięcy. Przez pierwszych kilka dni każdy próbował się uwolnić. Widząc beznadziejność swojego położenia, wszystkie w końcu rezygnowały i pozostawały skulone w kącie. Wg. psychologa nawet najszczęśliwsze i najżywsze z małp nie były w stanie stawić oporu tej sytuacji.

z https://pl.qaz.wiki/wiki/Pit_of_despair:
Pierwsze eksperymenty Harlowa obejmowały izolację małpy w klatce otoczonej stalowymi ścianami z małym jednostronnym lustrem , aby eksperymentatorzy mogli zajrzeć do środka, ale małpa nie mogła wyglądać. Jedynym połączeniem małpy ze światem było to, że ręce eksperymentatorów zmieniały pościel lub dostarczały świeżą wodę i jedzenie. Małe małpy umieszczono w tych pudełkach wkrótce po urodzeniu; cztery pozostawiono na 30 dni, cztery na sześć miesięcy, a cztery na rok. Po 30 dniach stwierdzono, że „całkowite izolaty”, jak je nazywano, były „ogromnie poruszone”. Po rocznej izolacji prawie się nie ruszały, nie zwiedzały, nie bawiły się i nie mogły odbywać stosunków seksualnych. Umieszczone z innymi małpami na codziennej zabawie, były brutalnie zastraszane . Dwie z nich odmówiły jedzenia i zagłodziły się na śmierć.

Harlow chciał również sprawdzić, jak izolacja wpłynie na umiejętności rodzicielskie, ale izolowane osobniki nie były w stanie się kojarzyć. Nie rozwinięto wówczas sztucznej inseminacji ; Zamiast tego Harlow wymyślił coś, co nazwał „stojakiem dla gwałtu”, do którego były przywiązane samice w normalnej małpiej pozycji godowej. Odkrył, że tak jak nie były w stanie odbywać stosunków seksualnych, tak samo nie były w stanie wychowywać potomstwa, maltretując je lub zaniedbując. „Nawet w naszych najbardziej przebiegłych snach nie mogliśmy zaprojektować surogatu tak złego, jak te prawdziwe małpie matki” - napisał. Same nie mając doświadczenia społecznego, nie były zdolne do odpowiednich interakcji społecznych. Jedna z matek przycisnęła twarz dziecka do podłogi i odgryzła mu stopy i palce. Inny zmiażdżył głowę jej dziecka. Większość z nich po prostu ignorowała swoje potomstwo.

Eksperymenty te pokazały Harlowowi, jak całkowita i częściowa izolacja wpływa na rozwój małp, ale on czuł, że nie uchwycił istoty depresji, która, jak sądził, charakteryzowała się uczuciem samotności, bezradności i poczucia bycia uwięzionym lub „zatopionym w studni rozpaczy" - powiedział.

W swojej publikacji "Total social isolation in monkeys" Harlow napisał:

No monkey has died during isolation. When initially removed from total social isolation, however, they usually go into a state of emotional shock, characterized by ... autistic self-clutching and rocking. One of six monkeys isolated for 3 months refused to eat after release and died 5 days later. The autopsy report attributed death to emotional anorexia. ... The effects of 6 months of total social isolation were so devastating and debilitating that we had assumed initially that 12 months of isolation would not produce any additional decrement. This assumption proved to be false; 12 months of isolation almost obliterated the animals socially.
#psychologia #eksperyment #depresja #samotnosc

26

Wpis powstał jedynie w celach wylania kolejnych śmieci z mojego śmietnika. Żadne użalanie się nad sobą, żadne psioczenie na to jaki świat jest zły, żadne przegrywowe żale jak to mnie wszyscy skrzywdzili. Jedynie opis tego co mi się kiedyś przydarzyło.

Pokorne ciele dwie matki ssie, nie reaguj to im się znudzi, nadstaw drugi policzek. Ta. Jeżeli chcesz zrobić kalekę ze swojego dziecka to polecam tłuc mu do głowy te powyższe frazy, a jeszcze lepiej, gdyby się do nich nie stosował, to bić po łbie i sprowadzać do parteru, za każdym razem, kiedy się stawia. Masz wtedy pewność, że twoje dziecko będzie nikim i całkowicie zależne od innych i uległe.

Wyprowadzony na świat tymi zasadami, przeżyłem prawdziwe piekło w okresie szkolnym, gdzie nękali mnie rodzice, koledzy, a także nauczyciele. Gdzie się nie ruszyłem dostawałem po pysku i w sumie byłem traktowany jak rzecz, własność, z którą można robić co tylko się chce. Rodziców nie obchodziło to co się dzieje, a wręcz sprowadzali mnie do parteru, mówiąc mi, że sam jestem problemem, nauczyciele widząc, że rodzice nie ingerują, olali mnie i moje skargi, a koledzy widząc, że nie ponoszą żadnych konsekwencji swoich czynów zaczęli się rozkręcać.

Niektórzy nauczyciele nie nadawaliby się nawet na pracowanie w zakładach karnych, bo mimo że cechowała ich ogromna podłość i zawiść, to jednak byli głupi i nie wystartowali by do kogoś kto mógłby im oddać w jakikolwiek sposób, dlatego zostali nauczycielami, bo dzieci nikt nie ochroni.
Byłem bity, podduszany i w różny sposób nękany, a gdy potem zachowywałem się tak jak się zachowywałem (odosobniony, zamknięty w sobie, zacząłem sprawiać problemy jak to dziecko, które chce żeby ktoś na mnie zwrócił uwagę) usłyszałem od nauczycielki, że ja to bym się nadawał do szkoły specjalnej.

Rodzice nie pomagali, liczyło się tylko oceny. Nauczyciele mieli w dupie moje skargi i opowiadania, twierdząc że zmyślam, a koledzy (myślę że to złe słowo, jednak nie mam lepszego. koledzy to po prostu osoby, które miałem w klasie) wyśmiewali mnie i wyszydzali. Przykładowo gdy już nauczyciele, ani rodzice mi nie pomogli to potrafili odwalać najgłupsze akcje jakie im do głowy przyszły. Szli do łazienki, wyrwali kran, a potem szli do nauczycielki i mówili, że ja to zrobiłem, a potem byli wzywani rodzice do szkoły, dostawałem wpierdol, kary i konsekwencje w szkole. Jak udało im się raz to potem już chodzili i wymyślali najgłupsze idiotyzmy jakie im przychodziły do głowy. Raz nawet miałem alibi, bo jeden nauczyciel, mnie widział całą przerwę, ale mimo to dostałem uwagę tak z przyzwyczajenia. HEHE, wiesz anon. Znasz bajkę o chłopcu co wołał wilk?

Jedną z wielu akcji, które pamiętam ze szkoły, było dawanie na porost włosów. Była u nas taka tradycja, że gdy ktoś się obciął, klepało się go ręką w potylicę, a żeby włosy szybciej rosły. Koleżeńska zabawa i nikt nikomu krzywdy nie robił. Jednak gdy ja byłem obcięty to byłem bity z całej siły. Tak bardzo, że nie chciałem się strzyc i ukrywałem się, kiedy była moja kolej. Oczywiście nie muszę mówić, że ja jako śmieć, rzecz nie mogłem nawet tknąć nikogo, gdy taka rzecz się wydarzała. Czasem się biłem, jednak gdy wygrywałem do akcji wkraczali inni chłopacy i zawsze kończyłem źle. Nie było czegoś takiego jak solówka, no chyba że naprawdę nie dawałem rady, ale jak dawałem to do akcji wkraczali inni, a jak kogoś uderzyłem, powiedziałem coś nie tak. To czekało na mnie sześciu przed szkołą i tłukło. Byłem takim popychadłem i śmieciem, bez żadnego wsparcia, że nic nie mogłem zrobić.

Wracając do tamtej sytuacji. Pewnego dnia, przyszedłem obcięty do szkoły i znów się chowałem, gdy zadzwonił dzwonek, poszedłem pod klasę, a tam na mnie czekali. Osoby ze starszej klasy i moja. Zanim ogarnąłem co się dzieje. Czterech już mnie trzymało za ręce i ograniczyli mi ruchy tak, że nie mogłem się ruszyć. Zaczęli mnie wtedy jeden po drugim walić w głowie z całej siły. Brali 10 metrowy rozpęd i uderzali raz po raz. Nie pamiętam ilu ich było, miałem mroczki przed oczami, jak na złość nie mogłem stracić przytomności. Jeden cios za drugim. Kiedy już odpływałem i nie miałem już siły na jakikolwiek opór, nagle puścili mnie na ziemię i uderzyłem twarzą o podłogę i tak leżałem. Nie wiem ile czasu to trwało. Dyżury nauczycieli były od początku przerwy do końca przerwy, nauczyciel schodził i szedł do pokoju nauczycielskiego i przez ten krótki okres końca przerwy do przyjścia nauczyciela pod klasę, mijało parę minut. Puścili mnie, gdy zorientowali się że idzie nasza nauczycielka.

Przeszła obok mnie i spojrzała na mnie:

- Ty naprawdę jesteś jakiś upośledzony, żeby leżeć na ziemi.

Klasa w śmiech, nauczycielka otworzyła klasę i stwierdziła, żebym wstał, bo dostanę nieobecność.

Historii tego typu miałem masę, jednak to co opisuję nie było jedną z najgorszych historii, jakie mnie spotkały. Bywało gorzej, to już za mną i po prostu nic o tym nie myślę. Nawet nie mam komentarza do tej historii, żalu, ani wściekłości. Nawet nie było nic co mógłbym wtedy zrobić, a dziś już nawet nie mam jak i po co. Po prostu idę przed siebie.

Ciężka praca mnie czekała i teraz czytając tego typu historię, mam wrażenie że wydarzyła się komuś zupełnie innemu.

Chcę więc powiedzieć każdemu, kto przeżył jakieś okropne historie, że da się jakoś z tego wyjść. Można iść naprzód i być zadowolonym z życia i samemu nie popełniać podobnych błędów już na przykład jako rodzic.
#smiecizglowy epizod 7
#depresja #gorzkiezale #zalesie #anonimowelurkowyznania

12

Depresja, Nerwica, Zaburzenia Osobowości.

Postanowiłem jeden z moich epizodów #smiecizglowy poświęcić dla osób, które chcą wyjść z depresji, przegrywu, lub innego rodzaju chorób psychicznych nęcących ich umysł. Chcę wam przedstawić, co zadziałało u mnie i jak moje życie poprawiło się w stosunku do lat ubiegłych. Nie jest kolorowo, ale jestem w stanie żyć na tyle, żeby nie myśleć codziennie o śmierci i bezsensowności mojego istnienia. Może komuś pomogę, może komuś podam kilka przydatnych według mnie rad, może ktoś walnie pięścią w stół i rozwali go w drzazgi. Oczywiście to nie jest recepta, ani sposób by poradzić sobie z problemami. Po prostu chcę opisać co zadziałało u mnie, ty zrobisz z tą wiedzą co chcesz, możesz nawet wrzucić mnie na czarną listę. Ktoś skorzysta, ktoś straci bezcenny czas, ktoś ten wpis oleje i zostanie zasypany innymi. Poza czasem nie stracisz nic, więc może warto chwilę poczytać.

Nie będę się rozpisywał nad moją historią. Wszystko jest na moim tagu i czasem coś dodaję do mojej historii. Leczenie depresji, zacząłem zdecydowanie za późno. W momencie gdy już mi zaorała w głowie i zmieniła moje postrzeganie świata tak bardzo, że to nie była depresja, a zaburzenie osobowości. Część mnie, która została tak zakorzeniona, że nic mi nie mogło pomóc. Myślenie o śmierci było dla mnie czymś naturalnym tak jak oddychanie.

Nie zdążyłem nawet załatwić swoich spraw za granicą, by wrócić do Polski i się zacząć leczyć, bo psychika mi siadła i wykończyłem się tak, że moje myślenie przeszło w działanie. Ogólnie jednak nic mi się nie stało, ale powrót do Polski, został przyspieszony i rozpocząłem terapię.

Poszedłem na terapię psychoanalityczną i powiem wam, że to co tam doświadczyłem, zmieniło moje myślenie i pozwoliło mi na lepsze funkcjonowanie. Nie myślcie sobie o tym, że będzie tu pitu, pitu o tym jakie to życie jest piękne, ciesz się dniem i jak ktoś ci dokucza to mu mówisz, żeby tego nie robił, bo ci to przeszkadza. Oczywiście takie pitu pitu jest, ale to wszystko miało cię przygotować na walenie po mordzie jakie cię potem czeka.

Zapomniałem wspomnieć. Terapia była grupowa i było w niej 13 osób. Pitu pitu miało na celu wspomóc poczucie bezpieczeństwa grupy, aby potem ludzie zaczęli się otwierać i mówić rzeczy, które nigdy by im przez gardło nie przeszły. W mojej grupie wszyscy dotrwali do końca, bardzo często jednak takie grupy nie kończą w takim samym składzie jak były na początku. Z 13 osób, robi się 7, bo nie dają rady. #blackpill to czuliby się tutaj jak w domu, oczywiście do momentu, aż terapeuci uświadomią ich o drugiej stronie medalu i że jednak faceci mają też swoje za uszami. W każdym razie jak jesteś blackpillowcem to polecam ci iść na terapię, z czysto naukowego powodu. Nauczysz się jak docierać do kobiet i o co im chodzi i nawet nie mając mordy 10/10 dowiesz się jak można do nich dotrzeć.

Ogólne założenia tej terapii to po prostu: Ludzie nie są źli, ani dobrzy, ludzie po prostu są. Co to znaczy? Weźmy na przykład przyrodę. Wilk pożera owce. Wilk jest dobry czy zły? Wilk jest po prostu wilkiem i robi co musi. Owca jest dobra czy zła? Owca jest po prostu owcą itd. Ktoś może powiedzieć ludzie są inni! Mamy moralność, poczucie co jest dobre, a co złe. Nie skupię się na filozofii i skąd ta nasza moralność jest i skąd wiemy, co jest dobre, albo złe. W każdym razie człowiek robi to co robi, bo jest człowiekiem i wiele czynników działało i działa na niego z zewnątrz.

Weźmy na przykład przegrywa oczami normika. Normik miał dobre życie, rodzice byli kochający, niczego nie brakowało. Były gorsze okresy, były lepsze okresy, koniec końców, nie ma jednak na co narzekać. Taka osoba, automatycznie uważa że inni mają tak samo, albo podobnie, nawet jeśli słyszy o głodujących dzieciach, patologii i innych tego typu zjawiskach to przechodzą mu przez głowę jako puste frazesy i wypiera to z głowy. Jeśli ten opis kogoś uraził to podaję teraz przykład:
Maciej lat 24. Mieszka w domu, ma depresję, psioczy na dziewczyny, jest ulany, dodaje wpisy jak to on nie chce żyć i chce pomocy. Gdy ktoś wyciąga do niego rękę to on taką osobę zbeszta i dalej zawinie się w kocyk narzekając na to jaki świat jest okropny, a on sam został skrzywdzony.
Jeśli widzisz w tym kimś nieudacznika, który potrafi się użalać nad sobą i dobrze mu tam gdzie jest:

TO PEWNIE MASZ RACJĘ

Pytanie jednak brzmi czy dostrzegasz tutaj coś więcej? Jeśli nie to opis u góry do ciebie pasuje, bądź sobie urażony i idź sobie, bo ta wiedza tutaj w niczym nie jest ci potrzebna i życie w nieświadomości będzie lepsze. Wierz mi, że wiem co mówię. Ignorancja jest dobra i będziesz szczęśliwy, ja myślałem za dużo i byłem zbyt empatyczny i zobacz gdzie jestem.

Maciej ma dłuższą i gorszą historię życia, która też go zniszczyła i wykształciła go takim jakim jest teraz. Matka mogła go zamykać w schowku na miotły, bo za głośno płakał, ojciec alkoholik, bił go bez wyraźnego powodu. W szkole koledzy sprawdzali ile razy musi dostać w łeb cegłą, żeby zemdleć, a nauczycielka, która powinna pracować w obozach pracy, nie mogąc na niego patrzeć dokuczała mu na tle klasy. Wszystko idzie jak domino i w końcu masz obraz, wystraszonego chłopaka, zamkniętego w domu, który woli siedzieć z patologiczną rodziną, bo na zewnątrz go nie czeka wcale nic lepszego. Jak wyciągniesz do niego rękę, to będzie reagował jak pies bity bez powodu, będzie warczał i gryzł byle byś od niego odszedł, bo zaraz dostanie od ciebie lanie. Takie błędne koło i bardzo ciężko się z tego wydostać, bez pomocy kogoś naprawdę, naprawdę cierpliwego. Bo gryźć i warczeć może na ciebie latami, może już nawet za życia się to nie stanie.

Tak to wygląda z ludźmi, może jesteśmy bardziej rozwinięci, ale jednak to jak reagujemy i funkcjonujemy zależy w dużej mierze od dzieciństwa i tego jak ono nas kształtowało. Inaczej możesz przez to spojrzeć na innych ludzi, nawet na morderców, ale twoje rozumienie, nie oznacza akceptacji. Bo chociaż rozumiem Sebe, bo wywalił gonga frajerowi, jakie miał motywację i o co mu chodziło, to Seba idzie do więzienia i z Sebą to nie chcę mieć za dużo wspólnego. Bo nie jestem terapeutą, lekarzem czy jego rodziną, żeby przejmować się bardziej niż o to, że nie wiem co zjeść na kolację.

Czy takie myślenie pomaga? Zależy jak na to patrzysz. Mi w relacjach międzyludzkich bardzo. Dlaczego? Kiedy znam motywację innych osób, rozumiem ich zachowania o wiele łatwiej jest mi do nich dotrzeć. Jest czas, że mówię im to co chcą usłyszeć i potrafię na tej podstawie osiągnąć jakieś korzyści. Chociaż brzmi to egoistycznie, bo pewnie takie jest to jednak mam jedną, bardzo WIELKĄ wadę, że dobry ze mnie chłopak i nie wykorzystuje ludzi, ponadto co sam jestem w stanie zaoferować.

I tutaj to wygląda tak. Oczywistość dla wielu. Nie ma relacji bezinteresownych, a ci którzy takie relacje prowadzą, często lądują na terapii i lekach. Ty czegoś chcesz ode mnie? Ja chcę czegoś od ciebie. Jeśli tylko dajesz i nic nie bierzesz w zamian to masz idealny przepis na nerwicę. Bo ile można znosić kogoś, kto ciągle bierze, a nie daje ci nic? A narasta w tobie frustracja, bo zazwyczaj takie osoby widząc to, wykorzystują cię! Nawet nieświadomie, bo ludzie są po prostu ludźmi i korzystają z tego. Sam miałem okazję być po drugiej stronie barykady, kiedy tylko brałem, musiałem sam walczyć ze sobą, żeby takiej osoby nie zniszczyć, bo pokusa była zbyt silna i już wolałem zakończyć znajomość niż ją ciągnąć.

Jednak uważam to za wadę, bo trzeba być Skurwysynem! I robić tak by było tobie najlepiej.

Otaczam się teraz jednak ludźmi, którzy to doceniają i jakoś sobie funkcjonuje.

To jednak jedna z wielu rzeczy, które się nauczyłem na terapii, a jest ich o wiele więcej i wspomnę o nich w innych wpisach. Jeśli ktoś dotrwał do końca to dziękuję, za te kilka minut poświęcone na przeczytanie moich wypocin. Jeśli masz pytania to wal śmiało, a ja odpowiem czy to tutaj czy na priv. Czasami moje odpowiedzi są takiej samej długości jak te wpisy.
#smiecizglowy epizod 6
#przegryw #depresja #nerwica #zaburzeniaosobowosci #blackpill #wychodzimyzprzegrywu #przemyslenia #smiecizglowy

7

O życiu szaraczka słów kilka.

Ostatnio widziałem wpis kogoś, kto jedynie wygłosił #gorzkiezale bo zarabia 2k netto miesięcznie, mieszka z rodzicami i nie ma żadnych perspektyw na rozwój. Kasa mu leci, nie ma z czego odłożyć i ogólnie opisał coś co wielu ludzi zna.

Różnie bywa w naszych życiach, może to jego wina, może nie, może powinien bardziej zaciskać pasa, a może zmienić pracę. Dużo tych może. Jednak większość nawet się nie zastanowi i są dla nich tylko dwa rozwiązania: Zaciskaj pas, albo zmień pracę. To prawie tak jak nasz były prezydent powiedział: Weź kredyt i zmień pracę. PROSTE!

Mam wrażenie, że większość tych osób nigdy nie doświadczyła tego co my, albo dopiero to przeżyje. Bo albo wypowiadają się osoby typu programista15k, albo dzieci, które tych pierwszych słuchają, a potem rzeczywistość jest dla nich okrutna. Wiem co mówię, bo sam tak miałem. Po wejściu na rynek pracy, szybko się wyleczyłem z porad internetowych ekspertów.

Większość rzeczy, które widać w internecie odnośnie pracy, jej zmiany i kształcenia się, piszą osoby, które mają na to czas. Są to osoby pracujące w biurze, przy komputerze itp. W każdym razie nie wykonują pracy fizycznej.

Okoliczności zmusiły mnie, żebym zamiast na studia, pójść do pracy. Nie ważne po co i dlaczego. Po prostu uwierzyłem ,,mądrzejszym” od siebie, że po pracy będę miał czas i siłę, żeby się uczyć, pójdę na studia zaoczne i chociaż w dłuższym czasie, to jednak poradzę sobie z nauką, pracą i jeszcze obowiązkami domowymi. Nie żebym im ufał w 100%, że wtedy olałem szkołę, po prostu okoliczności i tak mnie do tego zmusiły. Wyjechałem za granicę, znalazłem pracę, poszedłem na kursy na miejscu uczyć się języka i po roku, lub dwóch latach miałem iść na studia.

Kasę odkładałem, chodziłem na kursy językowe i tak to powoli się ciągnęło. Jednak bardzo szybko moja praca zaczęła mnie wykańczać. Niby robiłem osiem godzin, to jednak było to aż osiem godzin. Cały ten czas to była ciężka praca, z jedną przerwą w ciągu dnia i miałem zero czasu na przemyślenia, odpoczynek, lub żeby się zastanowić. Całe 100% mojego czasu, uwagi i energii lądowało w pracę, a dodając do tego fizyczny wysiłem, po ośmiu godzinach pracy nie miałem na nic siły. Poświęcić głupie pół godziny na naukę, graniczyło u mnie z cudem, nie dlatego, że mi się nie chciało, a dlatego, że po tym czasie i tak nic nie rozumiałem. Straciłem pół godziny, żeby zmusić się do jakiejś aktywności, z której nic nie miałem.

Szkoły wieczorowe? Kursy? Mam niby iść na studia zaoczne?

Nie mogę się skupić 30 min, żeby nauczyć się paru słówek, a ja mam iść na kilkugodzinne wykłady? Weekendy? Jedynie niedziele, bo w sobotę nic ze mnie nie było, bo schodziło ze mnie ciśnienie i miałem tylko jeden dzień na odpoczynek, naukę i załatwienie swoich spraw. Oczywiście robiłem to też w sobotę, ale wtedy nie odpoczywałem ani jednego dnia i następny tydzień kończył się dla mnie następująco: 8-16 w pracy, wracam do domu, zjem, umyję się i idę spać o 18.00 i wstaję następnego dnia przed 7 i póki nie odpocząłem jednego dnia to tak wyglądały wszystkie moje dni, a najdłuższy taki mój okres trwał 2 miesiące.

Posłuchałem rad ,,ekspertów” idź pobiegać, aktywność fizyczna, dobrze działa na ciało. SUPER POMYSŁ! Łapałem się wtedy wszystkiego i różnych sposobów próbowałem, ale wtedy nie wiedziałem, że pisze to gość, który 8 godzin siedzi przy kompie i jemu po takim wysiłku umysłowym, siłownia, bieganie się przyda, ale nie mnie, gdzie pracuję ciężko fizycznie. Biegałem sobie spokojnie, przez kilka miesięcy, aż nogi mi odmówiły posłuszeństwa, bo stoję 8 godzin, biegam codziennie godzinę i jeszcze kupę innych rzeczy robię.

Zmiana pracy? Oczywiście! Były gorsze, były takie same, ale na pewno nie lepsze, niż to co miałem. Bez języka i bez umiejętności udało mi się trafić na stolarkę i jedynie na to mogłem liczyć.

Wykończony, bez perspektyw, z upadłym i tak już wcześniej zdrowiem psychicznym, skończyłem z depresją i na dwa lata zostałem wykluczony z życia społecznego, aby nie odjebać samobója, kiedy miałem na to okazję.

Wróciłem do Polski, dwa lata przeleżałem i przepiłem wszystko co odłożyłem, bo miałem taką traumę, że odkładałem powrót do pracy jak tylko mogłem. Dziś się nawet nie łudzę, że będzie lepiej, że pójdę na studia itp. Życie brutalnie pokazuje, że chcieć to sobie mogę. Szukałem potem pracy prawie pół roku i nikt nigdzie mnie nie chciał. Składałem na kasę do Lidla, na Orlen, produkcję itd. Cokolwiek, byle znowu nie wylądować w tej stolarce, ale jak w końcu stało się, że nie miałbym co jeść, bo na ten moment żarłem tylko naleśniki, bo były dosyć tanie w zrobieniu, to musiałem w to iść. Trzy lata w sumie miałem doświadczenia, więc szybko znalazłem wtedy pracę i skończyło się tak jak wtedy

Praca i do domu. Już nawet się nie łudzę jakimkolwiek rozwojem i zmianą, zaczynam akceptować swój los i nawet źle nie zarabiam jak na głupiego robola. Tylko że chuj mi z pieniędzy, skoro w tym kraju jest jak jest, a jak znów wyjadę to wrócę za pół roku z rozwaloną psychiką, albo w śmieciarce.

Jednak to moja wina, bo przecież jestem leniwy c’nie?

PS. Jak ktoś stwierdzi, że niby przez te dwa lata miałem czas na naukę, to odsyłam do tagu #depresja albo wstrzymajcie się z komentarzem. Kto tego nie doświadczył, nigdy nie zrozumie, co ta choroba robi ci w głowie, więc olej ten okres dwóch lat, albo nic nie pisz. Bo dla moich bliskich to była walka o moje życie, a mi było bez różnicy, o nauce nie wspominając, no bo po co? Ja już mam drzewo upatrzone, na co mi nauka, będę fajnym trupem, z jakąś tam wiedzą, która nic nie znaczy.
#smiecizglowy epizod 3
#przemyslenia #zaburzeniaosobowosci #zalesie

17

Była sobie kiedyś dziewczynka, którą strasznie frasowało to, że jej mama zawsze kroiła kiełbasę na pół, przed wrzuceniem go garnka i ugotowaniu jej. Kierowana swoją dziecięcą ciekawością, zapytała się mamy, dlaczego tak robi. Mama bez namysłu odpowiedziała jej:
- Ponieważ moja mama tak robiła
Dziewczynce jednak nie dawało to spokoju, a odpowiedź nie była dla niej satysfakcjonująca, dlatego poszła do swojej babci i zapytała o to samo, na co ona odpowiedziała:
- Ponieważ moja mama tak robiła.
Odpowiedź była równie niesatysfakcjonująca, więc dziewczynka wybrała się do swojej prababci i zapytała o to samo ją. Prababcia się uśmiechnęła i powiedziała:
- Ponieważ mam za mały garnek

Lubię tę historię. Prawdziwa czy nie, to jednak każdy z nas na pewno się z czymś takim spotkał. Bezmyślnym powtarzaniu schematów, które ktoś nam narzucił i powielaniu ich. Innym może bliższym przykładem jest eksperyment z małpami, o którym czytałem parę lat temu, ale też odnosił się on do tego zjawiska. Będę pisał z pamięci, jak kogoś interesuje faktyczny przebieg eksperymentu to na końcu wkleję link do artykułu. W skrócie:

Naukowcy zamknęli na sali dziesięć małp, a na środku ustawili drabinę, a na jej szczycie koszyk z bananami. Za każdym razem, kiedy jedna małpa się wspięła i wzięła banany, wszystkie pozostałe były lane wodą. Bardzo szybko małpy zauważyły zależność, pomiędzy zbieraniem tych bananów, a laniem wodą, więc jak tylko którą weszła na górę, to gdy schodziła, była bita przez inne małpy. Gdy już nauczono ich tych odruchów, żadna już nigdy nie weszła na drabinę. Naukowcy więc zaczęli wymieniać małpy. W miejsce starej małpy, przychodziła nowa, która niczego nieświadoma, chciała ,,poczęstować” się bananem. Wtedy reszta skutecznie jej to wybijała z głowy i już nawet nie próbowała. Tak samo było z każdą pozostałą małpą. Raz za razem, naukowcy systematycznie wymieniali małpy, aż w końcu ze starej ekipy nie został nikt. Żadna z tych małp nigdy nie doświadczyła lania wodą, jednak zostało w nich to tak zakorzenione, że żadna już nie tknęła koszyczka z bananami.

Myślę, że to idealnie oddaje funkcjonowanie społeczeństwa i naszych zachowań. Sztywne ramy i schematy, które ktoś nam wpoił. Z małpami jest prościej. Podejrzewam, że nie przekazały sobie dlaczego nie wchodzimy na drabinkę i wcale nie potrzebowały sensu i odpowiedzi w tym, reszta narzuciła jej swoją wolę, a ona musiała się dostosować. Tak jak każda inna i ostatecznie ta małpa też brała w tym udział. Nie potrzebowała w tym sensu i logiki, tak jest i już.

My jednak różnimy się od małpy czyż nie?

Cóż. Historia z dziewczynką pokazuje, że nie do końca. Mamy mózg, potrafimy zadawać pytania dlaczego, to czemu ani mama, ani babcia nigdy tego nie zrobiły? Tylko ślepo podążały za tym co ktoś robi?

Strasznie mnie to całe życie drażniło. Zastanawiały mnie zachowania ludzi, które według mnie nie miały sensu, a do tego były narzucone mi jak prawda objawiona. Czułem się jak ta małpa, której ktoś narzuca swoją wolę i nikt nie potrafi mi odpowiedzieć dlaczego. Im bardziej byłem ciekawy, im bardziej chciałem zrozumieć te zachowania tym bardziej byłem sprowadzany do parteru przez ludzi wokół. Mam tak robić i koniec. Moje pytania dlaczego, albo stwierdzenia, że coś nie ma sensu, tak działało ludziom na nerwy, że byłem traktowany z agresją i ludzie wokół mnie zniszczyli. Póki nie nauczyłem się nie zadawać pytań i zostałem sam na sam z moimi myślami. Tak jak w tym eksperymencie. Małpy mnie tłukły, aż wymusiły na mnie posłuszeństwo. Jednak ja już nie powielałem ich zachowań, ale to nieważne.

Zastanówcie się czy macie takie osoby wokół siebie? A może sami już zostaliście sprowadzeni do bezmyślnego powielania schematów? Najprostszy przykład jest dla mnie związany z religią. Instytucja działająca na zasadzie strachu i wzbudzania poczucia winy. Dzisiaj nie jest tak tragicznie jak to było załóżmy 30 lat temu, lub 600 lat temu. Jednak dalej są ludzie tak głęboko zakorzenieni w kościele, że nic do nich nie dociera, a tam jest największy zbiór schematów i zachowań, który są przestrzegane, a nikt ich nie rozumie. Dlatego pijak, który bije regularnie swoją żonę, leci potem do kościółka, bo tak trzeba. Nie rozumie, że bicie żony jest złe, że znęcanie się nad swoimi dziećmi je niszczy. On idzie bezmyślnie do kościoła i nie widzi w tym hipokryzji, ani niczego złego. Pierwszy rzuci się na kogoś, kto według niego nie szanuje świętości schematów, które ktoś mu wpoił, mimo że ta osoba może szanować i kochać swoją rodzinę. Mało go to interesuje. Bezmyślnie jak małpa wykonuje schematy jego ojca, ojca jego ojca itd.

Nie chcę się skupiać na motywacji kościoła i do czego dążył, bo to temat na inny wpis.

W każdym razie nie neguję kościoła, religii. Wiara jest dobra. Tylko trzeba najpierw zrozumieć co na przykład Jezus miał na myśli, a tego większość osób nie robi. Nawet wielu duchownych, traktuje wiarę jako narzędzie do kierowania ludem, dlatego do kościoła już nie chodzę, nawet gdy ksiądz jest w porządku, rozumie i potrafi przekazać swoją wiarę, to on sam jest zmuszony do narzucania rzeczy, w które nie wierzy, podyktowane polityką, chęcią zysku itp.

Zastanówcie się przez chwilę, jakie wy macie schematy, co robicie czego nie rozumiecie? Zastanów się czy jakaś czynność, którą wykonujesz nie ma najmniejszego sensu? Nie wiem, nie wywiesisz prania w niedzielę? Pocałujesz chlebek jak spadnie na ziemię? Nie mówię, że to głupie. Pytam się po prostu czy widzisz w tym jakiś sens? Jeśli tak to dobrze, jeśli nie to zastanów się nad tym po co w takim razie to kontynuować? Tylko pamiętaj, bo tak trzeba, moja mama tak robiła, nie jest dobrą odpowiedzą, co chyba do tej pory można wywnioskować.

Nie atakuję kościoła, po prostu najlepsze przykłady, które można przedstawić, pojawiają się właśnie tam. Są inne rzeczy jak na przykład: Ucz się, pójdź na studia, żebyś nie harował jak my. Widzę bardzo dużo osób, które są zdziwione, kiedy okazuje się, że po studiach i tak muszą robić za najniższą krajową, albo nawet co gorsza nie pracują w zawodzie, który wybrali. Z czego ta pierwsza opcja nie jest jeszcze tragiczna, bo kształtujesz się dalej w swoim fachu, tak druga opcja może zamknąć ci drzwi do dalszego rozwoju.

Nie wińcie za to swoich rodziców, ludzi wokół siebie, oni też bezmyślnie powtarzali schematy, które ktoś im narzucił. Intencje były dobre, jednak przykłady, kiedy ktoś po studiach pracuje u człowieka, który ledwo skończył zawodówkę, lub nie skończył szkoły jest dużo. Różne czynniki na to wpłynęły. Statystycznie po studiach masz większe szanse na rozwój, jednak sucha wiedza i papierek niewiele ci pomogą, jeśli nie umiesz ich wykorzystać. Mogłeś w tym czasie poświęcić czas na inne aktywności, które mogłyby ci pomóc, jednak skąd mogłeś wiedzieć? Nawet jeśli wiedziałeś to mogłeś zostać zgnojony za własne myślenie i tak by nic z tego nie wyszło. Wśród wykształconych są jednostki wybitnie głupie, tak samo wśród ludzi słabo wykształconych spotkasz tak samo osoby wybitne. Jednak to wyjątki, a nie reguła, a ty miałeś pecha. Czy to przez otoczenie, czy przez to, że sam nie byłeś na to gotowy.

Dobrymi chęciami piekło jest brukowane. Czasu nie cofniesz, możesz jedynie iść przed siebie. Jeśli ciśnie ci się na usta jak? To ci odpowiem: Nie wiem. Sam jeszcze tego nie wiem, ale wierzę że jest jakieś wyjście.

Dobrym krokiem, jest na przykład pozbycie się schematów, zastanowić się nad tym co robimy, dlaczego to robimy, czemu nasi rodzice robią to co robią i jak można to poprawić. Może aktywności, które wykonujesz cię blokują, sprawiają że czujesz się gorzej? Może prościej będzie rodzicom wybaczyć ich błędy, gdy zrozumiesz kto i jak ich oszukał? Dobrym przykładem jest brak osób wykształconych w naszym kraju po upadku PRL-u, wtedy trąbiło się w mediach że nie mamy wykształconych ludzi, że studia to przepis na udane życie itd. Tylko niestety, jest to zarezerwowane dla 10% społeczeństwa, a nie dla 40%. ,,Nowy Wspaniały Świat” polecam ci tę książkę. Ładnie tam też zostało opisane, dlaczego nie może być w społeczeństwie zbyt wielu wykształconych ludzi. Jednak nie chce mi się na ten temat rozpisywać. Może w innym wpisie. Tutaj skup się tylko na tym dlaczego robisz to co robisz, dlaczego wierzysz w to co wierzysz, dlaczego kogoś nienawidzisz?

Widzisz to?
#smiecizglowy epizod 2
#terapia #zaburzeniaosobowosci #depresja #psychologia #psychiatria #przemyslenia

Wołam @Macer bo trochę mnie zainspirowałeś

15

Czuję się, jakby mój mózg był wysypiskiem śmieci. Lecą do niego odpadki, które zbierałem przez całe życie i które już go nigdy nie opuszczą. Czuję się jak zbierasz, tylko zamiast rzeczy materialnych, zbieram rzeczy takie jak: wiedza, informacje, spostrzeżenia. Gdy czytałem Sherlocka Holmesa, zapadł mi w pamięć jeden dialog jaki prowadził z Watsonem.

Lekarz opowiadał mu o tym, że ziemia kręci się wokół słońca. Tłumaczył mu ruchy ciał niebieskich, spostrzeżenia naukowców itp. Holmes stwierdził jednak krótko: Fascynujące! Mam nadzieję, że jak najszybciej to zapomnę. Gdy Watson zapytał dlaczego ten mu odparł, że nie potrzebuje gromadzić nieistotnych informacji, które do niczego mu się nie przydadzą.

Według mnie, takie podejście ma zdecydowany sens, zwłaszcza gdy jesteś geniuszem jego pokroju. Wyobraźcie to sobie. Detektyw, który jednym spojrzeniem potrafi rozszyfrować zbrodnię, prześwietla od góry do dołu każdego człowieka, niemal bezbłędnie, ma olbrzymie doświadczenie i wiedzę w dziedzinach kryminalistyki i nagle dowiadujecie się, że nie wie o tym iż ziemia się kręci wokół słońca. Gdybyście go nie znali, nazwalibyście go idiotą, ale ponieważ znacie go, jesteście w szoku, że nie ma tak podstawowej wiedzy.

W sumie tylko po co mu ta wiedza? On zajmuje się czymś innym i bez reszty poświęcił się swojej pasji, pracy. Gdyby postawić mu to pytanie w milionerach i nie znałby odpowiedzi to większość ludzi by go wyśmiała i długo by się jeszcze mówiło o idiocie, który nie wie, że ziemia krąży wokół słońca. Jednak wielu z tych ludzi, nadal by wyglądała blado przy nim.

Nazwa mojego tagu nie wzięła się znikąd. Chciałem pozbyć się moich myśli, które zaśmiecały mój umysł przez kilkanaście lat. Jednak dalej siedzą mi w głowie i nie wiem nawet czy gdybym zapisał tych wpisów milion to bym się ich pozbył. Podczas jednej takiej sesji przy komputerze, odzywają się inne śmieci. Pisząc do tej pory już wpadłem na pomysł, że może bym mógł iść do 1z10, bo w sumie dużo małej wiedzy by się tam przydało. Myślałem nad Sherlockiem i jego pasji. Porównanie o zbieractwie odezwało się nagle i nawet nie miałem zamiaru tego pisać. Tak jabym zaczął wybierać śmieci z dołu, w rezultacie czego, obsunęła się na mnie reszta śmieci. I krok po kroku przy przygotowywaniu tego wpisu nagle wszystkie moje śmieci, potrzebne na ten moment przybyły, przyciągnięte jak magnes, a inne ustawiły się w kolejce, abym z nimi też zrobił porządek.

Za dużo myślę, ale gdy nie myślę wcale to wtedy dopiero zaczyna mi ciążyć ciężar mojego umysłu. Zaczynają się odzywać demony, przykryte całym tym syfem i miażdżą mnie swoim ciężarem.

Chciałbym aby moja wiedza, była przydatna dla mnie w jakiś sposób, aby nie była tylko niepotrzebnym balastem przez życie. Skoro nie mam z niej żadnej korzyści, to wolałbym się tego pozbyć. Mogę pogadać na temat ekonomii, historii, polityki, religii, psychologii, informatyki, stolarstwa itd. Jednak nie będę ekspertem w żadnej dziedzinie i zaciekawię jedynie osoby, które nic na ten temat nie wiedzą. Czego się nie podejmę to zawsze jestem mądrzejszy od przeciętnego Kowalskiego, ale nigdy nie będę mądrzejszy od kogoś, kto jest ekspertem w danej dziedzinie. Wiszę wtedy w próżni zdając sobie sprawę jak mało wiem i to co uzbierałem do tej pory, jest w sumie bezwartościowe. Z pisaniem jest tak samo, pojawi się jedna osoba, która stwierdzi, że mam talent, a druga mi powie, że jeszcze bardzo dużo pracy przede mną. I taka osoba ma rację, jednak jest pewien próg, którego przekroczyć nie mogę i zostaję na tym etapie, którym jestem.

Gdy byłem młodszy uprawiałem sport. Biegałem i sprawdzałem się w biegu na 3km. Bardzo łatwo było przeskoczyć z 25 minut na 20, potem 15, 14, 13, Jednak gdy pokonywałem 3km w czasie 12 minut to tak już nie mogłem tej bariery przekroczyć. Wymagało to ode mnie wysiłku, intensywniejszych treningów i tak w sumie po trzech latach nie mogłem dalej przekroczyć tej granicy. Po prostu po osiągnięciu pewnego poziomu się zatrzymuje i już tam pozostaje. Z drugiej jednak strony o wiele lepiej sobie radziłem w maratonach na tle reszty. Po prostu nigdy nie byłem krótkodystansowcem, a o biegu na 100m to już nawet nie mówię, bo tutaj było tragicznie.

Tak sam mam z nauką. Nie potrafię przekroczyć pewnej granicy i się zatrzymuje, nie wiem co jest przyczyną, a ja zebrałem kolejne doświadczenie, które zaśmieca mój umysł. Niektórzy mogą powiedzieć: Trzymaj się jednego i przy tym zostań! No dobrze. Tylko podałem wyżej jeden przykład z moim bieganiem. Podam jeszcze jeden przykład. Pracuję 5 lat jako stolarz i też nie robię postępów i zatrzymałem się na pewnym poziomie. Mój czas pracy, dokładność została na tym samym poziomie. Pracuję w takim samym tempie jak po pół roku i staram się być tak samo dokładny jak wtedy, wiedza jedynie mi się poszerza, która nieutrwalona, po prostu przepada.

A tak w ogóle to nie lubię tego zawodu, po prostu się na to uparłem, bo mam za krótkie życie by próbować wszystkiego i może w wieku 65 lat znajdę swoją prawdziwą pasję i powołanie, po drodze tracąc kupę czasu na inne aktywności, z których nic nie będę miał za te parę lat.

Chciałbym się realizować w czymś bardziej wymagającym, albo czymś co przyniesie mi większą satysfakcję, niekoniecznie materialną. Drażni mnie to gdy ktoś mi mówi że jestem inteligenty, bo skoro tak jest to dlaczego zarabiam niewiele więcej niż najniższa krajowa, liczę każdy grosz, a ostatnio jak prawdziwy polak spędziłem urlop na remoncie. Rozumiem to, ale nie akceptuję. Wydaje mi się, że rozumiem swoje błędy, jednak brak mi sił, czasu i chęci by to zmienić, a nawet gdy mam coś z tych trzech rzeczy to nie mam pozostałych dwóch. Gdy nie mam czasu, mam siły i chęci. Gdy mam siłę i czas, brakuje mi chęci. Gdy mam chęci i czas to brakuje mi siły. I nie jest to okres cykliczny. Dziś tak, jutro tak. Często to występuje w ciągu dnia. Rano mam siły i chęci, ale pracuję i brak mi czasu. Wracam do domu, mam czas i chęci, ale brakuje mi siły. Przychodzi niedziela, to nawet jak nie mam nic do załatwienia to brakuje mi chęci, bo cała moja motywacja została zabrana w ciągu tygodnia, a nawet jeśli się do tego zmuszę to konsekwencje odczuwam przez najbliższe tygodnie. Niekończące się błędne koło, brak perspektyw.

Mam teraz kilka dni wolnego. Odżywam i zaczynam coś robić. Nawet napisanie tego wpisu to jest dla mnie wyczyn. Tylko, że wolne się skończy, a ja wyląduje znowu w błędnym kole. I moje plany, zapał i dobry humor pryśnie jak bańka mydlana, a nawet jeśli bym uwolnił się od pracy i mógł się całkowicie czemuś poświęcić to nie wiem nawet jak wykorzystać mój potencjał.

Raczej nie widzę perspektyw i szansy na jakąś zmianę. Inteligencja, wiedza to nie jest atut, jeśli nie umie się jej wykorzystać. Może kiedyś moje wysypisko będzie puste i będę w końcu zadowolony z mojego życia?
#smiecizglowy epizod 1
#depresja #gorzkiezale #zalesie #zaburzeniaosobowosci #tworczoscwlasna

12

WHO: Za 10 lat depresja będzie najczęstszą chorobąmp.pl

Depresja jest w czołówce najczęściej występujących chorób na świecie według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Według prognoz w 2020 roku miała być na drugim miejscu wśród najczęstszych chorób, a do 2030 roku – na pierwszym.
https://www.mp.pl/pacjent/psychiatria/aktualnosci/181503,who-za-10-lat-depresja-bedzie-najczestsza-choroba
#spoleczenstwo #choroby #depresja #medycyna #ciekawostki

7

Moja mina kiedy dowiedziałem się, że @Thanos odchodzi z Lurka
#lurker #depresja

30

2018. Richard Russell (29) pracownik naziemny lotniska. Głównym jego codziennym zajeciem było pakowanie walizek do samolotu. Aż pewnego dnia...youtube.com

…. porwał samolot z lotniska. Porwał duży samolot liniowy Dash 8 Q400
Richard był zwykłym facetem. Przyjaciele opisywali go jako pogodnego i uśmiechnietego gościa. W liceum należał do grupki popularnych chłopaków.
Po filmach z jego kanału na yt mozna wywnioskować, że był spoko gościem kochajacym żonę i rodzinę. Jednak pewnego dnia porwał ten samolot dokonujac przy tej tragicznej historii czegos niesamowitego, a mianowicie zrobił tym ogromnym bombardierem beczkę i latał nim nad pobliskimi jeziorami przez godzine. Riczard nie miał licencji pilota i cala jego wiedza o tym samolocie pochodziła z symulatora lotniczego z komputera.
Historia niestety konczy sie tragicznie bo Rich umyślnie rozbił się tym samolotem i jak mozna usłyszeć podczas kontaktu z ATC nigdy nie zamierzał nim lądować.
Richard był zwykłym gościem który wpadł w depresje i przerosły problemy i długi i właśnie w taki sposob postanowił wylogować sie z tego matrixa.
Jak dla mnie historia godna uwagi ze wzgledu chociaż by na to jak depresja moze być podstepna.
RIP Richard.

Ewolucje Richiego:
https://youtu.be/DstWZY_eUOc

ATC z Richardem part 1:
https://youtu.be/4LLmF9tZoEE

ATC z Richardem part 2:
https://youtu.be/sZC8de10mq0

ATC z f-15 które miało go przechwycić:
https://youtu.be/9geutArj9ts

CNN:
https://youtu.be/0l4JZDWgLb4
#ciekawostki #samoloty #lotnictwo #depresja #2018 #SkyKing #RichardRussell

26