O POLAKACH ZOPAMINAJĄ - Sztuka "dziel i rządź" w akcji.

Przypomnę że mniej więcej o tym pisałem w innych postach, i obawiam się że okazja stworzenia zjednoczonego politycznego, społęcznego, i kulturowego frontu przeciwko liberalnemu światu szybko się rozpada, w dodatku widzimy tworzenie klasy policyjnej która będzie mogła swobodnie nas karcić i gnębić jako "uprzywilejowanych" samymi czerpiących przywileje za wypełnienie swojej roli dotyczącą utrzymania polit poprawności.

Ukraińcy to naszi murzyni, tylko i wyłącznie wobec nich mamy historię "kolonialną" czy "pełną krzywd". Nie bez powodu mówią "zapomnijcie o ludobójstwach i wołyniu!" bo założe się że w ciągu 6 miesięcy zaczną publikować prace, dowody, na uczelniach i w szkołąch będą Polskie dzieci gnębione, a ukraińskie tresowane na przyszłych polit policaj, o krzywdach Polaków wobec Ukraińców. Wywleczone zostaną najokrutniejsze działania, usprawiedliwione wszystkie przestępstwa ukraińskie a te które są zbyt okrutne jak np. Wołyń zostaną puszczone w niepamięć albo usprawiedliwiane "co ma wnuk do działań pradziadka! Przecież generację nie noszą winy dziadków!" (tak jak miało to miejsce na zachodzie. Jeden standard dla innorodców, inny dla rodzimych). Stąd są idealnymi kandytatami na naszych polit policaj. Korzyściami to nie tylko socjale, praca na ciemno, zwolnienie z podatku, ale także całkowite ignorowanie ich rpzestępczości, roższczeń, ustanowienie ich języka jako równorzędny, nawet jeżeli nie formalnie, ustanowienie ich szkół, bezwarunkowe poszanowanie ich kultury i obyczajów tudzież wynoszenie je jako "bogactwo kulturowe" a Polskie jako "zacofane myślenie i tradycje" jak to widać można było wyciągając rzadkie, prześmiewcze, ale często absurdalne powiedzenia ze wsi pod tytułem "nasze babcie kiedyś w takie rzecyz wierzyły". Niedawno pojawiła się książka z celem zniszczenia dobytku Polskiej kultury, i ofensywa wciąż trwa móiąc że Polska to "naród chłopski" oraz "pańszczyzna - prawdziwa historia niewolnictwa Polskiego" czy inne takie rzeczy. Malowanie magnatów, szlachtę bogatą i drobną, jednym wielkim pędzlem i robienia z chłopa durnia na poziomie zadupia gdzie psy dupami szczekają.

U nas będzie tak samo jak na zachodzie i powyższy wpis jest moim poniekąd proroctwem. Myślę że tak będzie. I nie widzę powodu aby ukraińcy okazali się inni niż reszta pod względem swoich działań czy głosowań. Jak dostaną prawa wyborcze, przy Polskiej frekwencji 60% a ich 100% (jak to często bywa) oraz jedno wektrowego głosowania, stanowią nagle 26% głosów, czyli jakby chcieli to raz dwa stworzą partię i będzie trzeba z nimi tworzyć koalicję. W dodatku przewiduję prawa wyborcze dla "ogromnej mniejszości ukraińskiej" a wasze głosy jako Polacy będą już w dużej mierze nieważne, dlaczego? Spójrzcie na następujące obliczeni (państwo się przyznało do 2 mil. już tutaj przebywających i zakłądamy conajmniej 2 milliony przybyszy, i 05. milliona na ciemno co dostaną prawo pobytu. 1/4 (optymistycznie) z uchodźców może głosować zakładamy że to tylko matka i 3 dzieci, to jest kolejne 0.5 milliona czyli 3-4 milliona nowych wyborców którzy jak to na zachodzie dla mniejszości jest zwyczajem woli partie liberalne, tudzież ta któa daje im przywileje za ich rolę policyjną (w tym najważniejsza odrębność) i głosują jak monolityczny blok) w świetle takich obliczeń jesteście nikim, w demokracji zostaliście zastąpieni nowymi lepszymi wyborcami. Oto jaka cudowna jest demokracja za którą tak rzekomo walczyliśmy. Taka przestroga 😉

I ktokowliek ma chęć zasłaniania się wiarą, że dobrze itd. Nie można kosztem ani krzywdą własnych (rodzina, naród) pomagać cudzemu. Jest to niezgodne z etosem chrześcijańskim bo dosłownie zdradzasz własnych i ich krzywdzisz aby pomóc drugiej osobie w sposób całkowicie nieodpowiedni. Jest to jak mieć trzy butelki wody jedno dla każdego z rodziny, i zabrać swoim by dać cudzemu który tej wody potrzebuje przy tym pzobawiając swoich i stawiając ich w sytuacji bez wody. Albo dziecko tonie, twoje i cudze. Jeżeli uratujesz cudze a twoje utonie jest to ogromna zdrada, twój obowiązek miłości jest do swoich przed cudzymi, jak upewnisz się że swoi są bezpieczni, zdrowi a twoje działanie im ni zaszkodzi, możesz obcemu pomagać, jak najbardziej.

Tak dla pomocy - Nie dla przywilejów

Tak dla gości - Nie dla kolejnych gospodarzy

Tak dla Polskiej kultury - Nie dla wojny kulturowej

Tak dla Polskości - Nie dla mieszania

Tak dla ojczyzny - Nie dla landu

itd.

I tak państwo daje ukraińcom mieszkanie, jednak nie jest to plotka a rzeczywistość.

PS: Co do lewactwa i języka. Lewactwo już ustala status Polaków jako kraj o "imperialnej przeszłości wobec ukrainy" zarazem ustala ukraińców jako murzynów dla Polski a nas jako kraj o "okropnej ciemiężycielskiej przeszłości" ->


#polityka #przewidywanie #ciemnogródpolewej #przemyślenia #ukraińcy #uchodźcy #państwo #polska

8

Wiecie co jest najgorsze? Niezależnie od wyniku konfliktu ruchy wolnościowe będą miały bardzo ciężkie czasypolskatimes.pl

Trwa inwazja Rosji na Ukrainę. Największymi przegranymi są ludzie. Po pierwsze ukraińscy cywile, ale także... świat. Ten sprzed 2019, o który walczyliśmy już nie wróci. Właśnie tworzy się żelazna kurtyna (w obecnej sytuacji słusznie) pomiędzy światem zachodu i wschodu. Przypomnę, że Chiny stają się sojusznikiem Rosji a Indie poprzez "neutralność" opowiadają się przeciwko sankcjom na Rosję. Poza zniszczona Ukrainą i katastrofą humanitarną, niespotykanym głodem i doprowadzeniem tego kraju do poziomu najbiedniejszych krajów afrykańskich, stanie się coś o czym mówi część ludzi, jednak są oni wyzywani, opluwani i zagłuszani.
Głód i reglamentacje towarów i energii. Wiemy jak UE jest zależna od wschodniej energii i żywności. Żelazna kurtyna spowoduje ogromny wzrost kosztów podstawowych produktów i paliw, których nie nadrobimy w najbliższym czasie. Wrócą więc czasy braków, upadających inwestycji i zubożenia społeczeństwa. Ale jest coś jeszcze - wchodząca cenzura osób wolnych, uważających jednostkę za najwyższą wartość w świecie cywilizowanym. Wolnościowcy uważają, że ważniejsze od globalnych machlojek, propagandy emocji i wizji psychopatów na czele największych państw, jest martwienie się o siebie i los swojej rodziny oraz własnego majątku. Ten, przez perturbacje gospodarcze stanie się coraz cięższy do utrzymania i ludzie zaczną go tracić - przez praktyczne zlikwidowanie możliwości brania kredytu ze względu na nieosiągalne ceny rat. Oczywiście przed wojną, nawet pomimo silnej propagandy covidowej udawało się nam przebić do mainstreamu i do ludzi, by nagłaśniać problem likwidacji wolności jednostki. Teraz, w emocjach konfliktu staniemy się wyrzutkiem i celem wrogiego nastawienia "orędowników empatii i wspólnego dobra". Państwa, wiedząc że nie będą w stanie zapewnić dostępu do podstawowych dóbr wszystkim obywatelom oraz uchodźcom wojennym, będą musiały wprowadzić reglamentację dóbr - a czym jest gospodarka centralnie sterowana, to już wiemy. Tylko, że teraz ruchy jak Konfederacja czy ogólnie ludzie mówiący o tym staną się obiektem ataku ze strony sojuszu ponadnarodowego osób i organizacji o "demokratycznym podejściu" i "wyzwolicieli świata", traktując nas jak uczestników i ludzi wspierających Konwój Wolności w Kanadzie. I tak, ludzie będą biednieć tak samo w zachodniej Europie, jak i w Rosji - z propagandą i uśmiechniętymi prezenterami w telewizji, mówiącymi, że "tak trzeba", "musimy w tym momencie trzymać się razem" i, co gorsza "musimy napiętnować wszelkie ruchy, które się z nami nie zgadzają". To definitywny koniec wolności, rzeczywistość może pójść po prostu kolejnym komunizmem, tylko rozlanym na świat zachodu, gdzie bezrobocie będzie ogromne, ludzie będą walczyli ze sobą, ale będą pewne preferowane "grupy", które w tym konflikcie będą zawsze zwalniane z odpowiedzialności (i to się może odwrócić za kilka lat), albo świat pójdzie w całkowity NWO z wszechobecną cenzurą i systemem kredytu społecznego oraz całkowitym oddzieleniem zwykłych ludzi i elit.
Ja o tym, że po koronawirusie nastąpi kolejny etap zmiany światowej rzeczywistości i dostosowanie prawa na zachodzie do nowego systemu ochrony przed konfliktami (zbrojnymi i cybernetycznymi), podobnie jak przed pandemią i terrorystami, mówiłem latem 2020 roku. To było pewne, gdyż wtedy równolegle z pandemią, właśnie cementowała się realna polityka "klimatyczna", polegająca na redukcji poziomu konsumpcji obywateli do bardzo niskiego poziomu, powodującego życie jak w naszym polskim komunizmie lat 80-tych - tylko że w całym świecie zachodu.
Czy w tym momencie my, wolnościowcy, powinniśmy przestać wspierać Ukrainę? Absolutnie NIE! Wolna i prozachodnia Ukraina jest w interesie każdego wolnościowca. W nadchodzących czasach żelaznej kurtyny, posiadanie tak bogatego w złoża naturalne i w ziemie rolniczą, sojusznika jest dla nas priorytetem. Nie można myśleć, że Ukraina w UE to nałożenie kolejnych podatków i utrudnienie funkcjonowania Polski, gdyż jesteśmy centralną częścią Europy, gdzie potencjalnie staniemy się hubem logistycznym dla produktów i surowców z Ukrainy, na zachód, jednocześnie czerpiąc ogromne możliwości własnego inwestowania na ich ziemiach. Czy Ukraina odpędzi wrogą armię? Tu jestem pesymistą, bo bez wsparcia całego świata i zmiany polityki totalnej Putina, szanse są mało prawdopodobne, tym bardziej że NATO i UE nie może bezpośrednio wkroczyć tam i im pomóc.
W tym katalkizmie jaki wyłania się z mojego postu, nadzieję daje postawa kanclerza Niemiec, który być może zmieni politykę Unii na odbudowę gospodarczą poprzez likwidację zamordyzmu klimatycznego
https://polskatimes.pl/przemowienie-kanclerza-niemiec-w-bundestagu-janusz-kowalski-otwiera-sie-geopolityczna-i-gospodarcza-wielka-szansa-dla-polski/ar/c1-16070923
Drodzy lurkerzy, nie zapominajmy o sobie w tych czasach, choć jest nas wolnościowców stosunkowo mało i jesteśmy nękani przez psychopatów, którzy są opłacani przez lewackie elity, chcących zrealizować sobie psychopatyczne fantazje, trzymajmy się mocno, bo będziemy tłamszeni i niszczeni. Pamiętajmy, by również w naszym zachowaniu obowiązywała przede wszystkim merytoryka i spokój, nie wdawajmy się w dyskusje i nie obrażajmy tamtych z lewej - bo oni są w tym momencie na piedestale, przez co jakikolwiek atak w nich może być odebrany bardzo negatywnie i stwarzać ryzyko ogromnych konsekwencji wobec nas samych.
To taki wpis ode mnie, moje przemyślenia i mam nadzieję, że ciepłe słowa wsparcia dla wszystkich, którzy jednak pamiętają, że nawet w najgorszym momencie najważniejsza jest wolność jednostki i dbanie o siebie i najbliższych jako najwyższa wartość cywilizacji! #polityka #ukraina #wolnosc #przemyslenia

9

Hejka,
Pisze trochę pod wpływem...
Postu kolegi @kciuk14 (https://lurker.land/post/culznJaPi)

Czy też macie wrażenie, że niektórym za bardzo weszła marketingowa akcja prania mózgu przez #lewackalogika typu: jesteś pępkiem świata, żyj tak jakby piekło nie istnialo, baw się, demoluj kościoły, zawiń się w tęczowa flagę i idź protestuj wszystko co ci nie pasuje... Apeluj o to, żeby zjeżdżało tu całe talatajstwo świata i uznaj, że zrobiłeś wszystko co trzeba było... Reszta to obowiązek prawakow i władz…
A jak nagle gdzieś w pobliżu pierdolnie bomba to idź płakać do wszystkich i prosić o ratunek…

Ludzie kurwa stracili poczucie, tego że pewne akcje niosą za sobą reakcję. Że każde działanie ma swoje (czasem odległe konsekwencje)
Stawiam tezę, że lewacka logika uśpiła rozum, obudziła emocje (vide pani kurde Szatan)
I ludzie wierzą, że ich emocje chronią ich przed konsekwencjami pewnych działań i decyzji.
Więc można być pożytecznym debilem w czasach pokoju, wierząc że protesty pod granicą niosą samo dobro, bo lewactwo tak głosi... A później być kurwa zdziwionym, że Putin idzie krok dalej i na granice nie przysyła dzikusów, tylko uzbrojone wojsko…
To samo Niemcy, myślą że oni tylko chcą zapewnić dostęp do zasobów gazu i pakt z diabłem nie niesie za sobą innych konsekwencji niż zapewnienie ciepła swoim obywatelom…
#przemyslenia #rozwazania #lewactwo

14

Uwaga klaso srednia, mam ważny komunikat…

A jeśli Polski wał polega na tym, że teraz całą klasa średnia rezygnuje z ulgi, licząc że przy zwrocie podatku wszystko odzyska, a rząd za 8 miesięcy stwierdzi, że wycofuje się z ustaleń tego wału (pro publico bono) i zwinie całą te ulgę?

Ja się nie zdziwię…
#przemyslenia #rozwazania #finanse

6

#SladamiBM

Ostatnio wróciłem do oglądania Black Mirror i pomyślałem, że fajnie będzie poddać wszystkie odcinki subiektywnej analizie.

Black Mirror to Brytyjski serial pokazujący naszą rzeczywistość, a także wyobrażenie przyszłości w przerysowanej i uproszczonej formie, ale dającym do myślenia i z ciężkimi tematami. Każdy odcinek opowiada inną historię, a interpretacja każdego jest czysto subiektywna i w zależności od człowieka będzie ona inna.

Nie można w tym serialu skupiać się na szczegółach i niedociągnięciach, bo świat jest tworzony na potrzeby historii, a nie na odwrót. To nie Tolkien, albo gra o tron, gdzie bohaterowie dostosowują się do świata. Tutaj świat dostosowuje się do bohaterów i ich historii, coś jak w Wiedźminie Sapkowskiego.

Jakie są tematyki odcinków? Przenoszenie świadomości do gier, wykorzystywanie tego przez policję, albo do seksu. Ziarno, które pozwala zajrzeć komuś we wspomnienia z dokładnością do 100%. Świat w którym ludzie nawzajem dają sobie like i na tej podstawie mają odblokowane inne możliwości.

Może nie brzmi to górnolotnie, jednak nawet najlżejszy temat potrafi przez twórców sprowadzić do refleksji i odczuwania kaca moralnego, którego nie tak łatwo się pozbyć. Oglądanie ciągiem wszystkich odcinków nic nie da. Trzeba usiąść, zastanowić się co właśnie się obejrzało i nagle jesteś w stanie dostrzec zagrożenie w twoim otoczeniu, albo nawet zrozumieć, że to już ma miejsce.

Po wielu latach wróciłem do tego serialu i postanowiłem, że będę pisał moje odczucia po każdym odcinki. Wpisy nie będą dodawane chronologicznie, ale każdy postaram się poddać SUBIEKTYWNEJ analizie, więc jak ktoś jest ciekawy to niech obserwuje tag.
Wiem, że nikt nie lubi zapowiedzi, ale będzie to najlepszy wstęp i ostrzeżenie przed tym co na tym tagu mogę dodać. Nie będę patrzył i spoiler będzie leciał za spoilerem.
https://www.youtube.com/watch?v=9Cdp8x8o_3Y
#blackmirror #przemyslenia

6

#smiecizglowy epizod 46

Na jednego wygranego przypada milion przegranych, czyli nie czuj się lepszy, albo gorszy.

Jedną z rzeczy, która mnie wkurza w świecie to przesadne skupianie się na drobnostkach, mniejszych problemach i sytuacjach które statystycznie mają małą szansę się wydarzyć, jednak ktoś podporządkowuje swoje życie właśnie tej zasadzie.

Przykład?

W 95% przypadków, pasy ratują życie, jednak zdarzają się przypadki mieszczące w 5% kiedy zamiast ratować to mogą zabić. Mój dawny kolega, nigdy nie zapinał pasów, bo jego wujek wjechał kiedyś w drzewo, nie miał zapiętych pasów i przerzuciło go przez przednią szybę i poobijany przeżył wypadek. Gdyby miał zapięte pasy to najprawdopodobniej byłby zmiażdżony razem z autem, a tak skończyło się na złamaniach.

5% szans na powodzenie, 95% szans na to że się nie uda. Jednak dalej trwał przy swoim i chociaż dawno się z nim nie widziałem to pewnie jeszcze żyje. Co nie znaczy, że dzięki swojemu myśleniu, miał farta, tak samo jak jego wujek.

Innym przykładem są palacze. Każdy z nich zna wujka Heńka, który palił 60 lat i dożył 80-tki. Nie biorą pod uwagę, że Heniek by żył może i jeszcze dłużej, ale fajki to ukróciły.

Wkurza mnie skupianie się na cierpieniu zwierząt, a nikt nie zwraca uwagi na cierpienie ludzi. Weganie są dobrym przykładem. Strasznie się martwią losem zwierząt, podczas gdy miliony giną w wojnach, z głodu, z braku opieki medycznej etc. Chociaż o tym mógłbym oddzielny wpis napisać i notabene skupiam się na jakiejś mniejszości.

Innym złudzeniem i skupianiem się na tym jest mówienie o tym, że każdy może osiągnąć sukces. Każdy z was zna ze słyszenia syna koleżanki waszej starej, który samotnie opiekuje się piątką dzieci, chodzi na dwa etaty, studiuje i jeszcze prowadzi udane życie towarzyskie. Każdy zna ze słyszenia dziadka Wiesia, który ciężką pracą dorobił się czegoś w życiu. Każdy zna wujka Mariusza, który wyjechał i zarabia kokosy.

Każdy zna kogoś, kto rzucił studia i rozwijał swoje pasje w garażu, zapominając wspomnieć że wyglądają one jak nasze mieszkania, rzucili Harvard, a nie politechnike w Pcimiu Dolnym, a ich pasje i utrzymanie finansowali rodzice, którzy mogli sobie na to pozwolić…

Usłyszycie o wspaniałym poświęceniu, pasji i ciężkiej pracy, a potem się okazuje, że to tylko iluzja i tak naprawdę bez pomocy z zewnątrz nie osiągnęliby nic.

Oczywiście są przypadki, gdzie komuś się uda i faktycznie działa jak ten zasłyszany syn z akapitów wyżej, ale zawsze się zapomina o milionach poległych, a to oni są ważni. Dzięki ich błędom i poświęceniu wiadomo jest czego się wystrzegać i co robić. Jednak ludzie wolą patrzeć na tych kilku ludzi sukcesu, zapominając o milionach, którym się nie udało i skończyli fatalnie.

O takich ludziach lepiej nie mówić, psują narrację, że każdy może osiągnąć wszystko, a złudzenie wolności i świadomość, że można polepszyć swój stan daje siłę wielu ludziom, by dalej napędzać system, będąc prostym trybikiem. Raczej mało który z nich zada sobie pytanie czy naprawdę jest taka wolna, a ci którzy spróbują zostaną wpisani do liczby ofiar i strat koniecznych, a na koniec powie się, że za mało się starali i cyk pora na cs’a.

Ilu ludzi znacie, którym się nie powiodło? Którzy mimo starań i ciężkiej pracy, tylko się pogrążyli? Pewnie za mało się starali? Nie wątpię, jednak czy aby na pewno tak było? Czy mieli wpływ na wszystkie wydarzenia? Czy mimo poświęcenia całego swojego czasu byli w stanie odmienić swój los?

Zapomina się o takich czynnikach jak: Geny, biologia, czynniki losowe, polityka etc. Człowiek nie ma na wszystko wpływu, a bardzo dużo zależy od szczęścia. Możecie powiedzieć, że ten syn koleżanki daje radę, ale jednak nie każdy jest w stanie tak się poświęcić, chociażby przez czynniki biologiczne.

Myślicie że to głupie usprawiedliwienia? Mam pewną teorię. Jeśli to czytacie i tylko macie ochotę by powiedzieć weź się w garść i przestań szukać głupich wymówek to mam wrażenie, że nie poznaliście tych przegranych.

Najmocniejszym przegranym, który mi utknął w pamięci, był gość, którego ściągałem z drzewa. Napisałem o nim jeden z moich wpisów.

Facet miał firmę. Sam ją rozwinął, sam ją poprowadził i dorobił się całkiem ładnej sumy, żony, dzieci. Jego partnerka, poprosiła go, żeby załatwił posady jej braciom. Zrobił to. Zbyt ufny to był człowiek i dał im za dużą władzę, a po jakimś czasie wygryźli go z interesu, zabierając mu wszystko, a potem odcinając się od jego rodziny. Męczył się 10 lat z depresją, aż któregoś dnia znalazłem go wiszącego 4 metry nad ziemią i poznałem tę historię. Jedna z wielu.

Mój kolega z klasy, prymus, dzięki któremu cała nasza klasa zdawała, zmarł ojciec w ostatniej klasie technikum. Żeby utrzymać dom i chorą matkę, zrezygnował ze studiów i zaczął pracować. Czasami go widuję jak pracuje jako kurier. Jest sam.

Inny taki chłopak był znęcany przez rodziców i dzisiaj siedzi pod sklepem pijąc najtańsze piwo.

Los ci rozdaje karty, a ty musisz je wykorzystać.

Nawet przegryw nie wylądował w tym z własnej woli. Przegrywy to nie są rozpuszczone dzieciaki, które wszystko dostawały pod nos. Przegrywy to zbite psy, które reagują agresją na każdego kto się zbliży, bo znają tylko to, poniżanie i wyzwiska. Ciężko osobie takiej zrozumieć, że ludzie są z natury dobrzy, bo tak nie jest.

System nasz tak działa. Coś kosztem czegoś. Żeby był wygrany, musi być o wiele więcej przegranych. Żebyś ty mógł zarabiać więcej, ktoś musi zarabiać mniej. Żebyś ty żył w pokoju, ktoś inny idzie na wojnę. Byś ty mógł jeść, ktoś inny musi głodować.

Więc nie gardź ludźmi, tylko dlatego że miałeś szczęście, albo więcej możliwości by swój stan rzeczy zmienić. Nie czuj się lepszy, bo dorastałeś w domu, w którym rodzice cię kochali, a twój kolega musiał spać w budzie z psami.

Bo to cię nie czyni lepszym. Po prostu miałeś więcej szczęścia.
#przegryw #depresja #przemyslenia

9

Zawsze posty @gixxer motywują mnie do działania, czyli do ćwiczeń. Ostatnio po małym noworocznym kryzysie energii - w końcu trzeba było wrócić do pracy - mam przypływ tej pozytywnej energii. Niestety już trzeci dzień trzymają mnie zakwasy na mięśniach brzucha Co oczywiście jest z jednej strony pozytywne bo wiem że zrobiłem "dużo" pozytywnej roboty, ale chyba jednak za dużo skoro to tak długo trwa i lepiej jednak zwolnić. Dobrze jest skupić się na technice i systematyczności niż ilości, która przy źle wykonywanych ćwiczeniach może przynieść odwrotny skutek.
Dziś, czyli w leniwą niedzielę, będę ćwiczył górę. Brzuch dalej musi odpoczywać.
#ćwiczenia #przemyślenia
Pokaż spoilerAle pizze to sobie jednak zjem.

6

Lureczki kochane.
Dziś poczułem zew i skorzystałem z usług PKP.
Na dworcu wypatrzyłem troje panczurow…
Co prawda bez irokezów, ale wyglądali prawilnie. Glany, skóry, włosy na kolorowo, kolczyki….
Nawet się ucieszyłem, bo dawno nie widziałem, więc gapiłem się na nich dość długo…
I to był błąd…
W pewnym momencie odwrócili się w moją stronę…
Nasze spojrzenia się spotkały, a ja szybko pożałowałem, że tak się w nich wgapialem…
Okazało się, że takie panczury, ale legitnie maski pozakładane tak, że ledwo oczy było widać…

Z przykrością zawiadamiam, że niestety, mimo szumnych zapowiedzi:
Punk's dead…
#przemyslenia #rozwazania #gownowpis

24

Nie chcę się szczepić. Nie ma to nic wspólnego ze strachem. Ryzyko jest minimalne. Jest mi to raczej zbędne, naturalna odporność zdaje się być lepsza. Jest to jedno z zastrzeżeń. Ale to mógłbym jeszcze zignorować.

Boli mnie co innego. Po zaszczepieniu zostanę wliczony do już większości osób zaszczepionych. To pomoże rządowi dalej pchać okno Overtona w stronę nowych idiotyzmów i większego ostracyzmu dla niezaszczepionych. Abonament na prawa obywatelskie u Pfizera czy dowolnej innej firmy jest ideą która bardziej mnie przeraża niż ewentualne skutki uboczne.

Niezaszczepionych zaczyna się traktować jak Żydów za panowania pewnego akwarelisty w Niemczech. Tamto też nie stało się z dnia na dzień. Wystarczy władzy na to pozwolić i gotowe.

Gdybym dostał deal w którym znikają wszystkie obostrzenia i segregacje to w zamian poszedłbym się zaszczepić nawet teraz.
#koronawirus #przemyslenia

25

#lurekpyta #przemyslenia

Lurki, tak się zastanawiam, skoro nasza "kochana" władza tak bardzo chce dbać o zdrowie obywateli to powiedzcie mi, bo nie wiem, czy insulina dla chorych na cukrzycę jest za free? Czy chemioterapia dla chorych na nowotwory jest za free?
I jeszcze jedno, dlaczego do tej pory, od 4 dekad, nie udało się opracować szczepionki na wirusa #hiv, a na wirus #covid19 "udało" się to w tak krótkim czasie?
#sleevecontent

17

Czytam różne doniesienia dotyczące tego jak UE doi, a chce jeszcze bardziej doić Polaków... A to nie dadzą pieniędzy, a to karę nałożą, a to podważa jakąś decyzję, a to fit for 55 chcą wprowadzić za jedyne 190 mld euro…
I dochodzę do wniosku, że jedyna sensowna aktywnością nasza w tym euro kołchozie powinno być następujące postepowanie: brać jak dają, nie dawać, jak chcą zabierać, nie podpisywać żadnych deklaracji tak długo jak się da... Wszystko wetować, albo dawać do analiz prawnych... Jak już się dłużej nie da odwlekać, to podpisywać, ale nic nie wdrażać... Nie płacić kar i najważniejsze, nie dać się wyrzucić…
Lecieć w chuja tak długo jak się da, a jak się zorientują, to iść w zaparte i twierdzić, że to nie my…
#przemyslenia #rozwazania #gownowpis

15

#smiecizglowy epizod 41

Jak nie wychowywać dziecka.

Miałem kiedyś szczerą rozmowę z matką, podczas której wyrzuciłem wiele moich żali i pretensji do niej, a było tego sporo. Role się odwróciły. Tym razem to ona słuchała, a każde słowo to był dla niej jak nóż. Nie czułem z tego powodu satysfakcji, ani jej nie współczułem. Całokształt mojego życia z rodzicami kazał mi się pozbyć wszelkich pozytywnych uczuć, a wtedy mi było naprawdę wszystko jedno.

Nie chcę się odnosić do całej rozmowy, ale zakotwiczę się w jednym co mi powiedziała, a potem temat sam już poleci i co nieco z tej rozmowy złapiecie.

Powiedziała mi: Byłam taka surowa, bo przeczytałam/usłyszałam, że na CHŁOPCÓW dobrze działa krytyka.

Sens tej wypowiedzi dotarł do mnie znacznie później. Moja matka po latach przyznała się, że nieustanna krytyka, kary i wymaganie ciągle czegoś ponad moje siły było zmotywowane tym co usłyszała, bądź przeczytała w jakimś szmatławcu typu pani domu…

Gdybym wziął i przeanalizował postępowanie moich rodziców to napisałbym o tym książkę i dał jej tytuł: Jak nie wychowywać dziecka.

Patologiczne zachowanie, znęcanie fizyczne i psychiczne oraz zniszczone dzieciństwo nie musiało być spowodowane tym jak mówicie, że nie byłem ich dzieckiem. Tylko po prostu oni naprawdę wierzyli, że robią to dla mojego dobra! Jest to przerażająca wizja.

Dobrymi chęciami piekło jest brukowane.

To znaczy, że wszystko co napisałem na tym tagu odnośnie moich rodziców, moich historii etc było podyktowane miłością, troską i dbaniem o moją przyszłość, tylko rodzice byli na to za głupi i robili to w jedyny sposób jaki znali. Krzykami, biciem i wyzwiskami.

Możecie powiedzieć, że nie, ale zastanówcie się. Rodzic, który ma gdzieś swoje dziecko, w ogóle się nim nie interesuje, nie rozmawia i nie dba o jego potrzeby. Za to u siebie nigdy nie czułem się niezauważony. Rozmowy były, ale bałem się coś powiedzieć, bo prędzej czy później było to wykorzystywane przeciwko mnie. Ojciec z matką, często siedzieli ze mną przy lekcjach. Nieraz styrani po całym dniu pracy przychodzili i odrabiali ze mną lekcje, albo tłumaczyli temat. Tylko nie mogłem powiedzieć, że czegoś nie rozumiem.

Ojciec jak mnie zaczął tłuc, że aż mu ręka spuchła za 4- robił to ze swojej niemocy, bo siedział ze mną tydzień po kilka godzin, a mnie było tylko na tyle stać.

Nie raz słyszałem, że kiedyś im za to podziękuję… Oni naprawdę w to wierzyli… Bo coś gdzieś przeczytali, bo coś gdzieś obejrzeli, bo coś gdzieś usłyszeli i wierzyli, że edukacja, nauka, dyscyplina stworzą ze mnie silnego człowieka. Wierzyli w to, że co cię nie zabije to cię wzmocni, że każdy jest kowalem swojego losu etc.

Mieli tak dobre chęci, ale połączone z ich niewiedzą doprowadziły do katastrofy. Za wszelką cenę chciałem uciec i się od nich odciąć i wszystko co zrobili przyniosło efekt odwrotny do zamierzonego.

Możecie mówić, że gówno prawda, ale to gówno prawda. Nic nigdy nie jest czarno-białe, a historie moich rodziców też nie były jakieś kolorowe i naprawdę próbowali zrobić ze mnie kogoś innego. Chcieli ze mnie zrobić porządnego człowieka, ale stosowali metody by wytresować sobie pieska.

Częsty błąd w rodzicielstwie, bo w którymś momencie rodzic sobie musi sobie uświadomić, że nie ma przed sobą kilkuletniego dziecka, które intelektem dorównuje psu, a ma żywego człowieka ze swoimi planami, marzenia etc.

Jestem w stanie uwierzyć, że mieli dobre intencje, ale wcale ich to nie usprawiedliwia. Możecie mi nie wierzyć, ale ja też nie opisuję wszystkiego. Dostaliście dużo czarnego, a białe jest ukryte. Na przykład dobrze zawsze wspominałem święta i mama się starała. Ojciec zabierał mnie na basen, nad jezioro, na przejażdżki rowerowe. Bez ich wsparcia finansowego nie mógłbym wrócić do Polski itp.

Szkoda się rozpisywać. Jednak za całokształt z ojcem już nie rozmawiam w ogóle.

Czy ich staram się trochę wybielić? Tak. Pewnie niektórzy z was mogą mieć z tym problem, na pewno ci, którzy trochę na tagu już siedzą, ale czy mieliście problem, kiedy jechałem po nich po całości?

Ten jeden wpis nie zmieni całego odbioru obrazu jaki przedstawiłem, ale chciałbym zwrócić uwagę, że jednak każde działanie może mieć drugie dno, którego nie zauważamy.

W takim wypadku największym błędem moich rodziców i rzeczą niewybaczalną, było wierzenie w własną nieomylność i brak refleksji. Pozbawienie się zatrzymania, przemyślenia i wzięcia pod lupę swoich dotychczasowych zachowań. To nie cały świat się myli tylko ja? Dlaczego powtarzanie ciągle tych samych zachować nie daje innych efektów? Może to ja jestem problemem?
#depresja #przemyslenia

8

Piękny ten Nowy Rok na uchodzącym za prawicowy portalu, gdzie na wstępie wybucha afera jak po drugim odcinku Wiedźflixa z nierządnicami w Kaer Morhen. Lurker, nasze internetowe siedliszcze!
-------
Oksana - typ dziewczyny którą szarpałby jak reksio szynkę, bo seksapil to jej drugie imię. Mieszkała w akademiku UMCS, cztery lata starsza. Pozanłem ją na jakiejś studenckiej imprezie, samemu będąc jeszcze w liceum i zapunktowałem widać znajomością spraw ukraińskich. Świetnie gotowała, więc czasem do niej wpadałem na obiad wkupując się flaszką, kwiatkiem, czy produktami spożywczymi, z których coś robiła, bo ja wtedy gotować nic nie umiałem. Trochę traktowała mnie jak niewinnego dzieciaka, bo faktycznie nic nie kleiłem zapatrzony w każdy jej ruch, gest, słowo, czy uśmiech.
- Ooo stary, mam nadzieję, ze zdążyłeś ją zaliczyć - powiedział dawno niewidziany, starszy kolega z politechniki.
- Co? Kogo?
- Oksana wyjechała, wywalil ją!
Okazało się, że moja femme fatale to była cichodajka, robiąca z akademika płatny zamtuz. Teraz bawi mnie to, że nie rozumiałem, co laska w tym wieku robi na tzw. roku zerowym. Okazało się, że swój biznes na owym zerowym roku przysposobienia dla emigrantów prowadziła już wcześniej we Wrocławiu, Krakowie i Poznaniu. Taki to był mój pierwszy kontakt z profesją, o której wiedzy z przyzwoitego domu się nie wynosiło.

Ludmiła - całkiem ładna i rzutka blondynka ok 30, z włosami spiętymi w kucyk i dżinsem opinającym pierwszorządną pupę. Poznaliśmy się na trasie przemytniczej fajek z Rawy Ruskiej do Lubyczy Królewskiej. Z racji, że kiedyś bardzo dużo jeździłem do Lwowa ukraińskimi autobusami to dość dobrze znałem całą jej babską szajkę i od słowa do słowa, w wielogodzinnych kolejkach na granicy się zakolegowaliśmy. Z czasem robiliśmy wymianę. Ona brała na czas przekorczenia granicy kilka moich flaszek, a ja kilka kartonów jej fajek, gdyż ja fajek nie woziłem, a ona tylko fajki. Pewnego jesiennego popłudnia, stojąc na dworcu Stryjskim, czuję szturchnięcie w ramię i znajomy głos.
- Uuu, co się tak odawliłaś, jakbyś na nowyj god?! - pytam
- No wiesz, wypadałam z interesu, za dużo "wzięłam na siebie"
- Moi Cię pogonili?
- Nieee... Twoi zawsze brali swoje i jakoś to było.
- To co teraz?
- No to co widzisz! - obkręciła się bokiem wypinając zalotnie tyłek ledwo opięty kłusą mini z cekinami i wypychając dłońmi piersi do przodu - mąż pije jeszcze więcej, telewizję tylko ogląda, a dzieciom książki, buty do szkoły... Zaraz jechać mi trzeba, zamówiona jestem. Ty jeszcze za młody, ale może spotkam jakiegoś Polaka, co mnie i dzieci do was zabierze…
Więcej już jej nie widziałem. Z tego co wiem do mrówek nie wróciła.

Tamara - bułgarska prostytutka, pracownica klubu nocnego należącego do zaprzyjaźnionego Turka, którą zabookowałem w szkockim hoteliku, w którym pracowałem jako portier. Układ z Izaakiem był taki, że robota zostaje na zewnątrz, ja dostaję ekstra kopertę za nie zadawanie pytań i pacyfikację domysłów reszty personelu. No i sok pomarańczowy, którego chłodna szklanka miała czekać na Tamarę z samego rana. Tamara przychodziła do mnie do kanciapy popołudniami pogadać. Nie znała angielskiego, znała rosyjski, którym też się w miarę komunikatywnie posługuję, więc mogła zwyczajnie pogadać o rodzinie, tęsknocie za krajem, że łatwo w życiu nie ma. Najbardziej skarżyła się na samotność. Z czasem się zakolegowaliśmy i chyba z racji okazywanej jej neutralnej sympatii zaczęła przynosić mi moje ulubione falafle z knajpy pod nocnym klubem. Po dwóch miesiącach wróciła do Bułgarii.
-------------------
Takie to poznałem kobiety upadłe. Upadłe anioły, co wodzą na pokuszenie, by je zwyzywać, upokorzyć i jeszcze bardziej pognębić, mając je za moralny kontrapunkt. Czy jednak wtedy, tak wdeptane w ziemię, wstaną i grzeszyć więcej nie będą?
#afera #checkkchir #przemyslenia #lurker #memrys

7

#smiecizglowy epizod 39

Im dłużej żyję tym bardziej zaczynam rozumieć dlaczego faceci tak dziadzieją i większość ludzi ma wiecznie przygnębione miny, wiecznie narzekają i wiecznie im coś nie pasuje.

Dziadzieje i dostrzegam to. Moje gorsze dni zamieniły się w miesiące, a miesiące zamieniają się w lata i nic nie wskazuje na poprawę. Mam dosyć słuchania ludzi, którzy twierdzą, że wystarczy tylko chcieć i że jesteśmy kowalami własnego losu. Wiele razy to tłumaczyłem w moich wpisach. Nie jesteśmy wolni i jesteśmy jak liść targany na wietrze. Na większość rzeczy nie mamy wpływu i musimy radzić sobie z tym co mamy. Ktoś kto w partii wylosował dwa asy będzie tłumaczył komuś kto wylosował dwójkę i siódemkę, że to wszystko od niego zależy. Wszystko zależy od rozdanych później kart. Z tym że ktoś z dwoma asami ma większe szanse na wygraną, niż ten drugi. Co nie znaczy, że ten drugi nie może wygrać partii. Może. Jednak jest to kwestia farta i umiejętności jakich nabył. Jednak nic mu to nie da jak na stole leżą kolejne dwa asy. Może jedynie ograniczyć straty.

Pełno tutaj ludzi, którzy przegrali na samym starcie i muszą sobie radzić z tym co mają, bo jeśli tego nie zrobią to nic dobrego ich nie czeka.

I pełno takich ludzi i ciężko to zrozumieć zwłaszcza gdy otaczasz się ludźmi sukcesu, albo dziećmi, które nasłuchały się tych pierwszych i powtarzają to co usłyszały, wierzą w to co przeczytały, a potem przeżywają szok, kiedy zostaną rzuceni w świat dorosłych i to takich, których nie widzieli, albo gardzili, bo przecież patrzyło się tylko na tych u góry. Uważało się, że mi się to należy. Gardziło się swoimi rodzicami, którzy tłukli nadgodziny, gardziło się pospólstwem i czuło się lepszym, a potem trzeba było wylądować w tym gronie gdy skończyły się inne możliwości.

Oczywiście ktoś stwierdzi, że wcale tak nie jest. Że on akurat ma dobrą pracę, dobrze zarabia i na wszystko zapracował i się z nim zgodzę. Szkoda tylko, że nikt nie widzi tych, którym się nie udało. Łatwo zwracać uwagę na ludzi, którzy wygrali, a setek przegranych nikt nie chce widzieć.

Ja czuję, że etap w moim życiu, kiedy mogłem coś zmienić minął bezpowrotnie i utknąłem w pułapce, której nie opuszczę. Stałem się niewolnikiem i moje kajdany coraz bardziej ograniczają mi ruchy. Wydostać się stąd mogę tylko dzięki szczęściu. Dostanę zastrzyk kasy, który mnie uwolni od tego i pozwoli spokojnie mnie rozwijać, albo postawić wszystko na jedną kartę i zacząć realizować moje plany. Jednak jeśli mi się nie uda, zniewolę się jeszcze bardziej, a obiektywnie patrząc setki przegranych wcale nie sprawiają, że chcę podejmować takie ryzyko, bo życie w tej formie jakie mam mi nie pasuje, jednak zawsze może być gorzej, a strach przed tym jest wystarczający by tkwić w tym marazmie jakim jestem teraz.

Oglądaliście doktora House?

Cały czas odczuwał ból, związany ze swoją nogą, łykał tabletki i był złośliwy dla ludzi wokół. W jednym odcinku zaczął brać tak silny lek, że już go nie czuł. Jego charakter się zmienił wtedy o 180 stopni. Stał się wesoły, cieszył się życiem i zaczął być milszy dla ludzi wokół.

Czuję się tak samo. Jakbym ciągle czuł ból. Nie ten fizyczny. Psychiczny.

Lata w depresji mnie zniszczyły, cały czas ona jest, mimo że potrafię sobie teraz radzić. Jednak życie nie zmieniło się aż w takim stopniu. Po prostu życie jest mdłe, ale trzeba się oszukiwać, żeby wstać znowu z łóżka i coś robić.

Wiecie czego się wstydzę? Że słuchałem rad randomów z internetu konkretniej z wykopu. Każdy miał dobre pomysły. Wyjedź. Nie idź na studia programistyczne, sam się ucz. Ucz się języka. Zerwij kontakty. 600Zł na jedzenie to za dużo. Do restaraucji codziennie chodzisz? Się nie dziwię jak cię na nic nie stać jak miesięcznie wydajesz 30zł na kebaby. Tak toksyczne i oderwane od rzeczywistości społeczeństwo znalazłem tylko tutaj. Gdzie każdy zarabia minimum 15k, wszyscy wyjechali, rzucają partnera/partnerkę po jednej kłótni, gdzie zrywają kontakty z rodziną, bo ktoś ma inne poglądy. Gdzie każdy jest specem od astronomii, wirusologii, socjologii, a najbardziej to od związków. Każdy drugiego poucza, a jak przychodzą matury, to nagle nikogo z tych znawców nie ma i nie ma kto odpisać, albo wczorajszy ekspert, dzisiaj prosi i loguje się na jakiegoś lewego discorda, żeby dostać nagie fotki jakiejś tiktokerki, jednak z innych śmiać się potrafi.

Wstydzę się tego, że słuchałem tych rad. Jednak mnie zrozumcie. Innych wzorców nie miałem i nikogo, kto by mi pomógł.

Jak byłem odcięty od wszystkich, miałem impuls i nie mogłem nawet na telefon zaufania się dodzwonić to gdy dodałem wpis z prośbą o pomoc to dostałem 2 komentarze i jedną wiadomość, żebym się zabił i dał wszystkim spokój…

Ból. Czuję ciągle ból. Łagodniejszy, mocniejszy, jakoś sobie z nim radzę, jednak wpadam znowu w apatię i wszystko mi jedno. Cokolwiek mam zrobić sprawia mi olbrzymi wysiłek i zaczyna mnie to denerwować. Bo znowu pracuję cały tydzień, a jeden dzień wolny jaki mi wypadnie to albo mam zaplanowany, albo nie potrafię się nim cieszyć bo na nic nie mam siły. Nie mam siły ruszyć cokolwiek. Mam w końcu wolne to tylko uświadamiam sobie jak moje życie jest pozbawione sensu i moje plany na przyszłość to tylko jeść, pracować i spać. Na niczym mi nie zależy, niczego nie pragnę.

Czy miałem pieniądze czy ich nie miałem to czułem to samo. Czy było na koncie 10k czy 1k nie robiło mi to różnicy. I mimo tego nadmiaru i tak nic nie mam. Innym ludziom daje frajdę kupowanie, remonty i wydawanie pieniędzy, a mi nie. Po prostu są. Chociaż odkąd przez moją dobroć i zaufanie do innych ludzi, skończyłem z kredytem, bo nie miałem na jedzenie to coś we mnie się złamało i straciłem całą dobroć jaką miałem do innych ludzi.

Strach przed drugą taką sytuacją sprawia że staram się trzymać wszystkich na dystans i liczę każdy grosz. W Polsce to w ogóle jest dramat pod tym względem. Co miesiąc kupuję coraz mniej, a pieniędzy wydaję tyle samo.

Bo pracuję, żyję i nie stać mnie na jedzenie? Na podstawowe potrzeby, które nawet niewolnikowi trzeba było załatwić? Muszę zapierdalać, że mieć na miskę ryżu? Kiedyś zapierdalałem, bo trzeba i miałem spokojną głowę. Teraz zapierdalam, nie mogę wziąć wolnego i muszę uważać, żebym miał co jeść?

I mam jeszcze zaciskać pasa? Odmówiłem już sobie prawie wszystkich przyjemności, a zaraz będę myślał czy powinienem siedzieć i to pisać, bo mnie na prąd nie będzie stać?

I to jest rzeczywistość wielu ludzi. Wielu których się nie widzi i nikt widzieć nie chce, bo przecież każdy jest kowalem swojego losu, a nikt z nich tego nie napisze, bo nie ma siły, czasu i nie widzi w tym sensu.

Ci którzy mogą pisać, tworzą w internecie inną rzeczywistość. Tak jak robi to telewizja.

I obie są przekłamane, a jedna i druga strona wytyka drugą palcami.
#depresja #gorzkiezale #zalesie #przemyslenia

12

Amerykańska popkultura jest jak samochody Henriego Forda, które mogą być w dowolnym kolorze, pod warunkiem, że będzie to ten sam kolor. Nie znaczy to, że nie będziemy dalej się cieszyć jazdą, ale wszystko z czasem się oku opatrzy i nie będzie już atrakcyjne. Formy mają więc znaczenie, bo to w nich podawana jest treść. I tak dziś rozmyślam co, ile i w jakiej formie oraz o jakiej treści dostajemy z netflixowym Wiedźminem. Refleksja jest taka, że szału nie ma, bo gdzieś już to wszystko widziałem. Ot, umaiło się nam Polaczkom, że za amerykańskie pieniądze zbudujemy spiżowy pomnik polskiej kultury popularnej i od Tajlandii, przez Indian w dżungli, po Hawaje młode pokolenie światowców będzie znało Sapkowskiego jak ich rodzice Wałęsę i Jana Pawła II. Może tak i być ale pod warunkiem, że obierzemy jednak drogę CDProjektu a nie Netflixa. Kluczem jest to do kogo należą środki wytwórcze dóbr kultury. bo to one dają finanse i narzędzia do eksploatacji jej źródeł. Dlatego za znacznie ciekawsze i dające większą satysfakcję jako konsumentowi, uważam ubigosowanie amerykańskiego Cyberpunka 2020 niż anglosaska pieczeń z sagi wiedźmińskiej, która obiecana była z piekarnika, a smakuje jak zwykle, z mikrofali.
#memrys #wiedzmin #cyberpunk #kultura #przemyslenia #netflix #cdprojektred

7

W 2014 roku wylądowałem w #uk i żydowska twarzoksiążka przypomniała mi dziś taką oto historię jaką siedem lat temu na szybko zapisałem:
---------------------------------------------------
10 grudnia, wymijając szalejące orkany, wylądowałem w Luton. Nie wykupiwszy opcji priorytetowego opuszczenia pokładu, wyszedłem jako jeden z ostatnich, zajmując podobne miejsce w kolejce do odprawy. Za mną stanęła, nienagannie ubrana, starsza pani, której wzrok nieustannie odczuwałem na plecach. Kiedy się odwracałem ta patrzyła mi prosto w oczy.
Myślę - wytrzymam, zignoruję, to w końcu Luton, pierwszy krok milowy większości Polaków na Wyspach. A wiadomo, że w tej specyficznej zbieraninie nietrudno o wariata i dziwaka.
Po kontroli dokumentu, przystanąłem na pobliskich krzesełkach w celu lepszego zabezpieczenia przewożonej kontrabandy przed dalszą drogą.
- Przepraszam, czy może mi Pan powiedzieć, gdzie jest ubikacja?
Jakoś nie byłem zaskoczony. Wiedziałem, że podejdzie…
- Pierwszy raz tu jestem, ale chyba najłatwiej będzie się kierować napisem "toilets"... czyli zdaje się za tym rogiem.
- Dziękuję... - odpowiedziała czyniąc pierwszy krok we wskazanym kierunku. Nagle się odwróciła:
- A czy przyjmie Pan ode mnie święty medalik? - uroczo i nienachalnie zagaiła.
- Medalik? Ja?
- No tak, Mam go specjalnie dla Pana i chciałam go Panu podarować.
- Bardzo mi miło, mogę przyjąć, przekaże babci, myślę, że bardzo się ucieszy.
- Nie nie, w żadnym wypadku, to dla Pana.
- Dla mnie... - powtórzyłem cicho, pomyślawszy, że te całe talizmanowe pogaństwo, może być dobrą wróżbą na nowe życie w tym kraju.
Nienależny odmawiać. Prezent przyjąłem. Jak się okazało szczęśliwie.
Nawet nie zauważyłem, kiedy starsza Pani odeszła. Bardziej zniknęła. A może jej tam wcale nie było?
---------------------------------------------
Spisałem powyższe 15 grudnia 2014 roku. Co było dalej? Rok 2015 był dla mnie najtrudniejszym w życiu, oszukany, okradziony przez brytyjskiego wspólnika i wystawiony przez niego na ostrzał brytyjskiej skarbówki, musiałem podjąć się najprostszych prac na produkcji przerzucając miesiącami 20 kilowe worki. Jednocześnie nie mając już firmy w Polsce, sprzedawszy też tam mieszkanie na poczet doinwestowania w nową spółkę, musiałem jak najszybciej sciągnąć żonę z malutkim dziekciem. Generalnie syf, kiła, mogiła, depresja i budowanie życia od zera w nowym kraju, z mocnym minusem finansowym na start.
O medaliku oczywiście zapomniałem w tym trudnym czasie, bo nigdy zbytnio religijny nie byłem, chociaż z pewnością gdzieś go mam i postaram się go w tym roku odnaleźć.
Jednak najbardziej zastanawia mnie jak to mnie owa starsza pani, tak dumnego i będącego pewnego swojej świetlanej przyszłości, przejrzała? Skąd wiedziała, że już za miesiąc będę potrzebował, również i duchowego wsparcia? A może to spotkanie to był tylko przypadek?
#memrys #uk #przemyslenia #religia #creepycontent #takbylo #emigracja

12

Lurki, takie moje spostrzeżenie…

Ostatnio w moim srodowisku pojawiło się trochę osób kowidopozytywnych…
Jak ich pytam jak to przeszli mam wrażenie, ze wyraźnie widać kto byl szczepiony, a kto nie…
Szczepionkowcy najczęściej opowiadają jak to straszliwie przechodzili i gdyby nie szczepionka to pewnie Piotr by im bramę już otwierał…
Niezaszczepieni zwykle mowia: eeee spooo, kilka dni jak w grypie i luzik... Gładko poszło, nie ma o czym gadać…
Nie wiem, czy to kwestia nastawienia psychicznego, czy faktycznie układ odpornościowy po szczepieniu dostaje swira i robi w organizmie jesień sredniowiecza jak widzi wirusa…
#przemyslenia #ciekawostki #szczepienia

18