W tym roku zwiedziłem kilka krajów, trochę żeby sobie popróbować czegoś nowego i w końcu zrozumieć o co chodzi z tym całym podróżowaniem, że większość ludzi (w szczególności kobiet) uznaje podróże za swoje hobby.
Oczywiście było fajnie, pozwiedzałem najważniejsze zabytki danych miast, zrobiłem jakieś foty, próbowałem lokalnych potraw, czasem udało się pogadać trochę z "lokalsami". Zostały mi fajne wspomnienia, które zostaną ze mną na zawsze.
Tylko czy podróże to sens życia tak jak jest to dzisiaj przedstawiane w mainstreamie? Dla mnie nie. W dodatku im więcej zwiedzałem tym mniej zachwycały mnie kolejne kraje. Budapeszt mnie zachwycił, a kilku tygodniach pojechałem do Pragi. Już nie byłem taki zachwycony. Po pewnym czasie trzeba poznać zupełnie nową architekturę, kulturę, żeby się tak mocno zachwycić. Pewnie jeśli wybiorę się do Azji czy Ameryki Południowej to znów dostanę wystrzału endorfin podczas zwiedzania, bo będzie to coś nowego dla mnie. Tylko, że w końcu wszystko będzie takie zwykłe, normalne.
Często poznaję osoby dla których podróże to sens życia. Pracują tylko po to, żeby co jakiś czas wyjechać gdzieś za granicę, odpocząć, zobaczyć coś nowego. Tylko, że potem wracają do swojego szarego życia planując kolejną podróż. I żyją tak od podróży do podróży.
Nie wiem, może jestem jakiś inny, ale ja tego nie czuję. Nie umiałbym czerpać szczęścia przez całe życie z takich podróży.
Ciekaw jestem tylko czy takie osoby długo tak pociągną. Czy w końcu im się to po prostu znudzi i będą musieli poszukiwać nowego sensu życia. A może nigdy im się nie znudzi i będą zadowoleni?
Nie wiem, zapraszam do dyskusji
Dla atencji zdjęcie z Budapesztu (ta, wiem, nie umiem robić zdjęć xD)
#podroze #hobby #przygody #przemyslenia #wycieczki
Oczywiście było fajnie, pozwiedzałem najważniejsze zabytki danych miast, zrobiłem jakieś foty, próbowałem lokalnych potraw, czasem udało się pogadać trochę z "lokalsami". Zostały mi fajne wspomnienia, które zostaną ze mną na zawsze.
Tylko czy podróże to sens życia tak jak jest to dzisiaj przedstawiane w mainstreamie? Dla mnie nie. W dodatku im więcej zwiedzałem tym mniej zachwycały mnie kolejne kraje. Budapeszt mnie zachwycił, a kilku tygodniach pojechałem do Pragi. Już nie byłem taki zachwycony. Po pewnym czasie trzeba poznać zupełnie nową architekturę, kulturę, żeby się tak mocno zachwycić. Pewnie jeśli wybiorę się do Azji czy Ameryki Południowej to znów dostanę wystrzału endorfin podczas zwiedzania, bo będzie to coś nowego dla mnie. Tylko, że w końcu wszystko będzie takie zwykłe, normalne.
Często poznaję osoby dla których podróże to sens życia. Pracują tylko po to, żeby co jakiś czas wyjechać gdzieś za granicę, odpocząć, zobaczyć coś nowego. Tylko, że potem wracają do swojego szarego życia planując kolejną podróż. I żyją tak od podróży do podróży.
Nie wiem, może jestem jakiś inny, ale ja tego nie czuję. Nie umiałbym czerpać szczęścia przez całe życie z takich podróży.
Ciekaw jestem tylko czy takie osoby długo tak pociągną. Czy w końcu im się to po prostu znudzi i będą musieli poszukiwać nowego sensu życia. A może nigdy im się nie znudzi i będą zadowoleni?
Nie wiem, zapraszam do dyskusji

Dla atencji zdjęcie z Budapesztu (ta, wiem, nie umiem robić zdjęć xD)
#podroze #hobby #przygody #przemyslenia #wycieczki
Lorbas
1
A podróże to dla mnie wyruszenie gdzieś na dziko, z namiotem, do mało turystycznych miejsc, poznawanie zwyczajów ludzi i ich życia od środka. Zwiedzanie miast to zajęcie, które zostawiam sobie na emeryturę. Kto co lubi, nie każdy musi lubić podróżować, ale prawie każdy chciałby zobaczyć od środka prawdziwą wioskę indian w Ameryce Południowej. Mi się to udało
Mi się to nie nudzi, a planowanie kolejnych wyjazdów ubarwia mi szarą codzienność. Ciekawość świata, porównywanie różnych miejsc i tradycji, sprawdzanie odmiennych punktów widzenia. To wszystko jest dla mnie pasjonujące.
Konto usunięte0
Zwykle, codzienne życie to robota i jakieś przewidywalne wydarzenia. Prawdziwa przygoda to nieznane. Azja, USA Afryka. Ten zew przygody trzeba mieć we krwi.
PostironicznyPowerUser
1
Pokaż spoilerpierdolone zwierzęta. jak tu nie gardzić ludźmi. zupełnie jakby oglądać jakiś program przyrodniczy gdzie czyta Krystyna Czubek, ale i tak wyskoczy ci od czasu do czasu jeden czy drugi przeświadczony o wyjątkowości człowieka jako istoty Bożej dla której jest jakiś specjalny plan, przyszykowane Niebo w nagrodę i Piekło jako karę. troszkę to żałosne patrząc z tej perspektywy
Pokaż spoilertak wiem, imafreethinker.jpg sam jestem kurwa żałosny
Monte
1
Konto usunięte2
Ewentualnie uwspolczesniona wersja elektrycznych gitar: