Prawybory w KO. Sikorski zwycięży dzięki żonie Żydówce?nczas.info
W Koalicji Obywatelskiej zorganizowane zostaną prawybory, w których wyłoniony zostanie kandydat na prezydenta. Zmierzą się ze sobą Radosław Sikorski i Rafał Trzaskowski. Krótko po ogłoszeniu prawyborów Sikorski ogłosił nową „świecką tradycję”, wedle której pierwsza dama powinna być Żydówką. I wedle tej tradycji, Trzaskowski przegrywa.
Pierwsza dama nie jest ważna?
Gdy byłem w liceum, nauczycielka od historii – który to przedmiot był na poziomie rozszerzonym – w dość brutalny sposób wyjaśniła nam, dlaczego Jadwiga była królem, a nie królową Polski. Otóż, jak raczyła nam krótko wyjaśnić, „król rządzi, a królowa to ta, która daje królowi”.
Jest to oczywiście spłycenie roli królowej, niemniej ten jeden aspekt się zgadza. Ale nawet tak płytkie przedstawienie roli królowej nadaje większy sens interesowaniu się nią, niż pierwszej damie. Nie ma bowiem totalnie żadnego powodu, by istniał tytuł „pierwszej damy”. Taka osoba to dosłownie żona wybranego urzędnika na kilka lat.
W przeciwieństwie do królowej nie zależy od niej ciągłość władzy. Królowa wchodziła w związek małżeński z królem, dawała mu potomstwo, które potem przejmowało władzę i była częścią rodziny królewskiej. Demokracja, musząc parodiować monarchię, wymyśliła sobie tytuł pierwszej damy, czyli żony prezydenta. Nic od niej nie zależy i w żaden sposób nie wpływa ona na ciągłość władzy. Teoretycznie powinna być nikim. Prezydent bowiem jest wybrany i pełni swoją funkcję do końca kadencji lub do śmierci. I tyle.
Pierwsza dama powinna być Żydówką w Polin
No więc wygląda na to, że moje podejście zostało „zaorane” przez „nową świecką tradycję”, którą ogłosił Radosław Sikorski. Bo na podstawie żony kandydata na prezydenta można przewidzieć, kto przez system będzie promowany, a kto odpadnie w przedbiegach. Otóż chodzi o to, by pierwsza dama była Żydówką.
„Afera” wybuchła w wyniku rozmowy Sikorskiego z Moniką Olejnik w „Kropce nad i” w TVN24. Olejnik przywołała tekst z „Tygodnika Powszechnego”, wedle którego „dla członków KO problemem jest pochodzenie jego żony” Anne Applebaum.
– Jest już świecką tradycją, że pierwszymi damami powinny zostać osoby pochodzenia żydowskiego – odpowiedział Radosław Sikorski. Następnie wyszedł jeszcze przed wyłączeniem kamer ze studia, nad czym rozczulały się media mętnego nurtu. Politycy KO – w tym Rafał Trzaskowski – wyrażali solidarność z Sikorskim i jego żoną, zaś Olejnik zarzekała się, że nie chodziło jej o podważanie miłości do Żydów.
Sam Sikorski wykonał zaraz potem ciekawy manewr. Napisał na X dość absurdalną jak na demokratyczną rzeczywistość, tezę.
– Uważam, że ustawianie pochodzenia żony kandydata jako tematu w wyborach prezydenckich jest niedopuszczalne. Wbrew insynuacji red. Olejnik nie jesteśmy krajem antysemitów. Od TVN i Warner Bros./Discovery żądam przywrócenia standardów dziennikarskich – napisał na X Radosław Sikorski.
Faktem jest, że większość społeczeństwa interesuje się pierwszymi damami i kandydatkami na to „stanowisko”, które nikomu nie służy i z którego nic dobrego nie wynika. Tymczasem Sikorski sugeruje, że jest to coś złego? Druga sprawa to fakt, jak szybko Polska „awansowała” z ksenofobicznego, antysemickiego kraju do „nie jesteśmy krajem antysemitów”. Jak widać, wystarczy zmiana władzy…
Pierwsze damy III RP były Żydówkami
Wracając do pierwszych dam, publicznie „wydało się”, że teoria spiskowa o wszechobecnych Żydach na najwyższych stanowiskach lub tuż obok osób takowe zajmujące jest prawdziwa. Wygłoszono to w największej telewizji w Polsce przez jednego z dwóch potencjalnych kandydatów na prezydenta z niemal najbardziej prosystemowej – zaraz za PiS – partii, czyli KO.
– Minister Sikorski przyznał u Moniki Olejnik, że pierwsze damy w Polsce, to Żydówki! Ameryki może nie odkrył, ale Polacy mogliby wreszcie otworzyć oczy, że począwszy od Jolanty Kwaśniewskiej, mooooże z pominięciem tylko Marii Kaczyńskiej, co do której nie mam pewności, WSZYSTKIE żony prezydentów Polski były żydówkami! Niech Polacy w końcu ogarną, że przypadkowi ludzie nie zostają w naszym kraju prezydentami, a naród tylko myśli, że ma wybór – napisał na X Piotr Korczarowski z eMisja.tv.
Anne i Małgorzata
Sikorski w prawyborach może wygrać, bo Trzaskowski nie ma Żydówki za żonę, tylko obrażoną na Kościół kobietę o wołyńskim pochodzeniu, która z przyczyn politycznych odmawia z katolickiej perspektywy zbawienia swoim dzieciom. Żona prezydenta Warszawy to Małgorzata. Nie mówiła o sobie „Żydówka”, tylko „dumna Ślązaczka, oddana Warszawianka”.
Sama określa, że jest zaangażowana w tzw. prawa kobiet. Oczywiście, pod tym pojęciem chodzi o promowanie prawa do mordowania nienarodzonych dzieci. Ponadto w rozmowie z „Vogue Polska” ogłosiła, że nie posłała swojego syna do I Komunii Świętej. Powód: Działania biskupów.
– Uznaję otwarte powiązanie polskiego Kościoła z władzą za zaprzeczenie wartościom, których miał być wzorem: skromności, empatii, pomocy słabszym. Kościół nie zdał egzaminu, gdy PiS atakował sądy czy prawa kobiet – powiedziała Małgorzata Trzaskowska.
– Kwestie wiary są osobistą sprawą każdego człowieka. Pochodzę z rodziny, która czynnie udzielała się w życiu Kościoła. To dla mnie ważna sprawa. Dzieci w przyszłości same zdecydują o swojej relacji z Kościołem. Ja tak je wychowuję, aby wartości wynosiły z domu, a przykazania i prawdy wiary miały w sercu – przekonywała z kolei w rozmowie z rybnik.naszemiasto.pl.
Tymczasem Anne Applebaum to Żydówka z rodziny żydowskich progresywistów. Jak sama twierdzi, jej pradziadkowie wyemigrowali do USA w trakcie panowania cara Aleksandra III z terenów dzisiejszej Białorusi.
Jest lansowana w mainstreamie na dziennikarski autorytet, choć jej polityczna publicystyka opiera się na prostych – żeby nie powiedzieć, że prostackich – hasłach toporności typu „ktoś jest be i śmierdzi”. Wystarczy wspomnieć artykuł w „The Atlantic” jej autorstwa, który zatytułowała „Trump mówi jak Hitler, Stalin i Mussolini”. Fundamentem jej „autorytetu dziennikarskiego” jest nagroda Pulitzera, którą otrzymała 20 lat temu za książkę „Gułag. Historia sowieckich obozów”, która jednak jest publikacją dotyczącą historii.
Z kolei jak Trzaskowska ma korzenie na Wołyniu, tak Applebaum polskością najwyraźniej gardzi, za to zachwyca się ukraińskością. Np. portal onet.pl w maju 2014 roku przytoczył tekst Applebaum – którą wtedy przedstawiał „Anna”, a nie „Anne” – dla newrepublic.com. Żona Radosława Sikorskiego usprawiedliwiała w nim „niewielkie nacjonalistyczne grupy na Ukrainie” jako „jedyną nadzieję” Ukrainy od rozpadu i degeneracji społecznej. Z tej okazji nawet usprawiedliwiała nacjonalizm.
Ma także właściwe dla systemu zamordystyczne tendencje. 11 listopada na stronie internetowej „Tagesschau” opublikowano wywiad z Anne Applebaum, w którym z przerażeniem wręcz stwierdza, że ludzie przestali słuchać „dziennikarzy”, tj. propagandystów od powtarzania haseł w mainstreamowych mediach, tylko o wiele częściej wiedzę czerpią na własną rękę z mediów społecznościowych. W związku z tym Applebaum chce „uregulowania” tj. kontroli i cenzury mediów społecznościowych.
Applebaum inna od innych żydowsko-prezydenckich żon?
Redaktor Naczelny „Najwyższego Czasu!” dr Tomasz Sommer ocenia, że żona Radosława Sikorskiego jako pierwsza dama byłaby innym rodzajem Żydówki, niż dotychczasowe.
– Między żonami prezydentów Komorowskiego i Dudy a żoną prekandydata Sikorskiego, jest jednak zasadnicza różnica. Te dwie pierwsze to katoliczki pochodzenia żydowskiego, a ta druga to po prostu Żydówka i syjonistka, która nawet dobrze nie mówi po polsku. Choćby to świadczy o tym, kto w tym stadle dominuje kulturowo – napisał na X dr Sommer.
Rzeczywiście, jest to istotna różnica i wiele nam mówi o państwie na ziemiach polskich. Z drugiej strony czy kogoś to dziwi?
Polacy pozwolili się wpędzić w kompleksy i żyją przeszłością sprzed kilkudziesięciu lat. W USA od kilku lat, obok skrajnego czarnego rasizmu i ojkofobii, dumnie podnosi głowę patriotyzm i reakcja sprzeciwiająca się obcej dominacji. Tymczasem przeciętny tubylec żyjący na terenie Polski – przekonany o swojej „normalności” – cały czas podkula ogon po oskarżeniu o rasizm czy ten słynny antysejsmityzm. Co widać chociażby po niby-prawicowych politykach, którzy zrobili karierę na antysystemowych hasłach czy też niby-prawicowej dużej partii, która też przecież uczyniła prezydentem gościa z żoną „żydowskiego pochodzenia”.
http://nczas.info/2024/11/15/prawybory-w-ko-sikorski-zwyciezy-dzieki-zonie-zydowce/
#usmiechnietapolska #ko #po #sikorski #wybory #polin #zydzi
Pierwsza dama nie jest ważna?
Gdy byłem w liceum, nauczycielka od historii – który to przedmiot był na poziomie rozszerzonym – w dość brutalny sposób wyjaśniła nam, dlaczego Jadwiga była królem, a nie królową Polski. Otóż, jak raczyła nam krótko wyjaśnić, „król rządzi, a królowa to ta, która daje królowi”.
Jest to oczywiście spłycenie roli królowej, niemniej ten jeden aspekt się zgadza. Ale nawet tak płytkie przedstawienie roli królowej nadaje większy sens interesowaniu się nią, niż pierwszej damie. Nie ma bowiem totalnie żadnego powodu, by istniał tytuł „pierwszej damy”. Taka osoba to dosłownie żona wybranego urzędnika na kilka lat.
W przeciwieństwie do królowej nie zależy od niej ciągłość władzy. Królowa wchodziła w związek małżeński z królem, dawała mu potomstwo, które potem przejmowało władzę i była częścią rodziny królewskiej. Demokracja, musząc parodiować monarchię, wymyśliła sobie tytuł pierwszej damy, czyli żony prezydenta. Nic od niej nie zależy i w żaden sposób nie wpływa ona na ciągłość władzy. Teoretycznie powinna być nikim. Prezydent bowiem jest wybrany i pełni swoją funkcję do końca kadencji lub do śmierci. I tyle.
Pierwsza dama powinna być Żydówką w Polin
No więc wygląda na to, że moje podejście zostało „zaorane” przez „nową świecką tradycję”, którą ogłosił Radosław Sikorski. Bo na podstawie żony kandydata na prezydenta można przewidzieć, kto przez system będzie promowany, a kto odpadnie w przedbiegach. Otóż chodzi o to, by pierwsza dama była Żydówką.
„Afera” wybuchła w wyniku rozmowy Sikorskiego z Moniką Olejnik w „Kropce nad i” w TVN24. Olejnik przywołała tekst z „Tygodnika Powszechnego”, wedle którego „dla członków KO problemem jest pochodzenie jego żony” Anne Applebaum.
– Jest już świecką tradycją, że pierwszymi damami powinny zostać osoby pochodzenia żydowskiego – odpowiedział Radosław Sikorski. Następnie wyszedł jeszcze przed wyłączeniem kamer ze studia, nad czym rozczulały się media mętnego nurtu. Politycy KO – w tym Rafał Trzaskowski – wyrażali solidarność z Sikorskim i jego żoną, zaś Olejnik zarzekała się, że nie chodziło jej o podważanie miłości do Żydów.
Sam Sikorski wykonał zaraz potem ciekawy manewr. Napisał na X dość absurdalną jak na demokratyczną rzeczywistość, tezę.
– Uważam, że ustawianie pochodzenia żony kandydata jako tematu w wyborach prezydenckich jest niedopuszczalne. Wbrew insynuacji red. Olejnik nie jesteśmy krajem antysemitów. Od TVN i Warner Bros./Discovery żądam przywrócenia standardów dziennikarskich – napisał na X Radosław Sikorski.
Faktem jest, że większość społeczeństwa interesuje się pierwszymi damami i kandydatkami na to „stanowisko”, które nikomu nie służy i z którego nic dobrego nie wynika. Tymczasem Sikorski sugeruje, że jest to coś złego? Druga sprawa to fakt, jak szybko Polska „awansowała” z ksenofobicznego, antysemickiego kraju do „nie jesteśmy krajem antysemitów”. Jak widać, wystarczy zmiana władzy…
Pierwsze damy III RP były Żydówkami
Wracając do pierwszych dam, publicznie „wydało się”, że teoria spiskowa o wszechobecnych Żydach na najwyższych stanowiskach lub tuż obok osób takowe zajmujące jest prawdziwa. Wygłoszono to w największej telewizji w Polsce przez jednego z dwóch potencjalnych kandydatów na prezydenta z niemal najbardziej prosystemowej – zaraz za PiS – partii, czyli KO.
– Minister Sikorski przyznał u Moniki Olejnik, że pierwsze damy w Polsce, to Żydówki! Ameryki może nie odkrył, ale Polacy mogliby wreszcie otworzyć oczy, że począwszy od Jolanty Kwaśniewskiej, mooooże z pominięciem tylko Marii Kaczyńskiej, co do której nie mam pewności, WSZYSTKIE żony prezydentów Polski były żydówkami! Niech Polacy w końcu ogarną, że przypadkowi ludzie nie zostają w naszym kraju prezydentami, a naród tylko myśli, że ma wybór – napisał na X Piotr Korczarowski z eMisja.tv.
Anne i Małgorzata
Sikorski w prawyborach może wygrać, bo Trzaskowski nie ma Żydówki za żonę, tylko obrażoną na Kościół kobietę o wołyńskim pochodzeniu, która z przyczyn politycznych odmawia z katolickiej perspektywy zbawienia swoim dzieciom. Żona prezydenta Warszawy to Małgorzata. Nie mówiła o sobie „Żydówka”, tylko „dumna Ślązaczka, oddana Warszawianka”.
Sama określa, że jest zaangażowana w tzw. prawa kobiet. Oczywiście, pod tym pojęciem chodzi o promowanie prawa do mordowania nienarodzonych dzieci. Ponadto w rozmowie z „Vogue Polska” ogłosiła, że nie posłała swojego syna do I Komunii Świętej. Powód: Działania biskupów.
– Uznaję otwarte powiązanie polskiego Kościoła z władzą za zaprzeczenie wartościom, których miał być wzorem: skromności, empatii, pomocy słabszym. Kościół nie zdał egzaminu, gdy PiS atakował sądy czy prawa kobiet – powiedziała Małgorzata Trzaskowska.
– Kwestie wiary są osobistą sprawą każdego człowieka. Pochodzę z rodziny, która czynnie udzielała się w życiu Kościoła. To dla mnie ważna sprawa. Dzieci w przyszłości same zdecydują o swojej relacji z Kościołem. Ja tak je wychowuję, aby wartości wynosiły z domu, a przykazania i prawdy wiary miały w sercu – przekonywała z kolei w rozmowie z rybnik.naszemiasto.pl.
Tymczasem Anne Applebaum to Żydówka z rodziny żydowskich progresywistów. Jak sama twierdzi, jej pradziadkowie wyemigrowali do USA w trakcie panowania cara Aleksandra III z terenów dzisiejszej Białorusi.
Jest lansowana w mainstreamie na dziennikarski autorytet, choć jej polityczna publicystyka opiera się na prostych – żeby nie powiedzieć, że prostackich – hasłach toporności typu „ktoś jest be i śmierdzi”. Wystarczy wspomnieć artykuł w „The Atlantic” jej autorstwa, który zatytułowała „Trump mówi jak Hitler, Stalin i Mussolini”. Fundamentem jej „autorytetu dziennikarskiego” jest nagroda Pulitzera, którą otrzymała 20 lat temu za książkę „Gułag. Historia sowieckich obozów”, która jednak jest publikacją dotyczącą historii.
Z kolei jak Trzaskowska ma korzenie na Wołyniu, tak Applebaum polskością najwyraźniej gardzi, za to zachwyca się ukraińskością. Np. portal onet.pl w maju 2014 roku przytoczył tekst Applebaum – którą wtedy przedstawiał „Anna”, a nie „Anne” – dla newrepublic.com. Żona Radosława Sikorskiego usprawiedliwiała w nim „niewielkie nacjonalistyczne grupy na Ukrainie” jako „jedyną nadzieję” Ukrainy od rozpadu i degeneracji społecznej. Z tej okazji nawet usprawiedliwiała nacjonalizm.
Ma także właściwe dla systemu zamordystyczne tendencje. 11 listopada na stronie internetowej „Tagesschau” opublikowano wywiad z Anne Applebaum, w którym z przerażeniem wręcz stwierdza, że ludzie przestali słuchać „dziennikarzy”, tj. propagandystów od powtarzania haseł w mainstreamowych mediach, tylko o wiele częściej wiedzę czerpią na własną rękę z mediów społecznościowych. W związku z tym Applebaum chce „uregulowania” tj. kontroli i cenzury mediów społecznościowych.
Applebaum inna od innych żydowsko-prezydenckich żon?
Redaktor Naczelny „Najwyższego Czasu!” dr Tomasz Sommer ocenia, że żona Radosława Sikorskiego jako pierwsza dama byłaby innym rodzajem Żydówki, niż dotychczasowe.
– Między żonami prezydentów Komorowskiego i Dudy a żoną prekandydata Sikorskiego, jest jednak zasadnicza różnica. Te dwie pierwsze to katoliczki pochodzenia żydowskiego, a ta druga to po prostu Żydówka i syjonistka, która nawet dobrze nie mówi po polsku. Choćby to świadczy o tym, kto w tym stadle dominuje kulturowo – napisał na X dr Sommer.
Rzeczywiście, jest to istotna różnica i wiele nam mówi o państwie na ziemiach polskich. Z drugiej strony czy kogoś to dziwi?
Polacy pozwolili się wpędzić w kompleksy i żyją przeszłością sprzed kilkudziesięciu lat. W USA od kilku lat, obok skrajnego czarnego rasizmu i ojkofobii, dumnie podnosi głowę patriotyzm i reakcja sprzeciwiająca się obcej dominacji. Tymczasem przeciętny tubylec żyjący na terenie Polski – przekonany o swojej „normalności” – cały czas podkula ogon po oskarżeniu o rasizm czy ten słynny antysejsmityzm. Co widać chociażby po niby-prawicowych politykach, którzy zrobili karierę na antysystemowych hasłach czy też niby-prawicowej dużej partii, która też przecież uczyniła prezydentem gościa z żoną „żydowskiego pochodzenia”.
http://nczas.info/2024/11/15/prawybory-w-ko-sikorski-zwyciezy-dzieki-zonie-zydowce/
#usmiechnietapolska #ko #po #sikorski #wybory #polin #zydzi
6
#pkb #Polska #usmiechnietapolska #koalicja13grudnia
No kto by pomyślał? Przecież taki zielony ład to katapulta to zielonego dobrobytu!
No kto by pomyślał? Przecież taki zielony ład to katapulta to zielonego dobrobytu!
10
A tymczasem....nczas.info
Gigantyczny koszt budowy muzeum getta w stolicy
Ponad 323 mln zł kosztować będzie renowacja i rozbudowa zabytkowych budynków dawnego Szpitala Dziecięcego Bersohn i Bauman w Warszawie, nowej przestrzeni Muzeum Getta Warszawskiego – poinformowano we wtorek.

Muzeum Getta Warszawskiego realizuje projekt „Renowacja i rozbudowa zabytkowych budynków dawnego Szpitala Dziecięcego Bersohn i Bauman przy ul. Siennej 60 / Śliskiej 51 w Warszawie wraz z ich adaptacją na cele wystawiennicze i edukacyjne oraz realizacja Mediateki – części wystawy stałej Muzeum Getta Warszawskiego”.
Realizacja projektu jest możliwa dzięki dofinansowaniu z programu Fundusze Europejskie na Infrastrukturę, Klimat, Środowisko 2021-2027 (FEniKS). Wysokość dofinansowania z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego wynosi 57 423828,88 zł. Całkowita wartość projektu wynosi 323 879 688,83 zł.
Kompleks Szpitala Bersohnów i Baumanów tworzą dwa budynki historyczne – dawnego Szpitala Dziecięcego oraz Laboratorium. Budowa siedziby docelowej zakłada realizację łącznie ok. 11 500 m kw. powierzchni użytkowej, w tym ok. 3400 m kw. na potrzeby wystawy stałej.
Muzeum Getta Warszawskiego zostało powołane przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w 2018 r.
http://nczas.info/2024/11/12/gigantyczny-koszt-budowy-muzeum-getta-w-stolicy/
#Polska #zydzi #usmiechnietapolska #czaskosky
Ponad 323 mln zł kosztować będzie renowacja i rozbudowa zabytkowych budynków dawnego Szpitala Dziecięcego Bersohn i Bauman w Warszawie, nowej przestrzeni Muzeum Getta Warszawskiego – poinformowano we wtorek.

Muzeum Getta Warszawskiego realizuje projekt „Renowacja i rozbudowa zabytkowych budynków dawnego Szpitala Dziecięcego Bersohn i Bauman przy ul. Siennej 60 / Śliskiej 51 w Warszawie wraz z ich adaptacją na cele wystawiennicze i edukacyjne oraz realizacja Mediateki – części wystawy stałej Muzeum Getta Warszawskiego”.
Realizacja projektu jest możliwa dzięki dofinansowaniu z programu Fundusze Europejskie na Infrastrukturę, Klimat, Środowisko 2021-2027 (FEniKS). Wysokość dofinansowania z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego wynosi 57 423828,88 zł. Całkowita wartość projektu wynosi 323 879 688,83 zł.
Kompleks Szpitala Bersohnów i Baumanów tworzą dwa budynki historyczne – dawnego Szpitala Dziecięcego oraz Laboratorium. Budowa siedziby docelowej zakłada realizację łącznie ok. 11 500 m kw. powierzchni użytkowej, w tym ok. 3400 m kw. na potrzeby wystawy stałej.
Muzeum Getta Warszawskiego zostało powołane przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w 2018 r.
http://nczas.info/2024/11/12/gigantyczny-koszt-budowy-muzeum-getta-w-stolicy/
#Polska #zydzi #usmiechnietapolska #czaskosky
12
Dziwna sprawa z 2 miechy temu na wikipedii angielskiej Anne Aplebaum była sekcja kontrowersje i było o jej artykule nawołującym do ludobójstwa. Chyba czyszczą przed wyborami. Ktoś wie jak się sprawdza historie edycji i mógłby sprawdzić? #zydzi #usmiechnietapolska
http://www.youtube.com/watch?v=DZbkNfFnnTg
http://www.youtube.com/watch?v=DZbkNfFnnTg
11
Marsz Niepodległości 2024. Krzysztof Stanowski: Oburzyłem się. K…a mać!nczas.info
Po raz piętnasty Marsz Niepodległości przeszedł ulicami Warszawy. Ta oddolna inicjatywa Polaków jest największą manifestacją patriotyzmu i umiłowania wolności i niepodległości w Polsce, a także w Europie. Ale nie jest „rządowa”, więc żadnej władzy się nie podoba. Dziennikarz Krzysztof Stanowski trochę się w związku z tym zdenerwował.
Tegoroczny Marsz Niepodległości był bardzo liczny, być może największy ze wszystkich. Tysiące Polek i Polaków przeszło ulicami stolicy manifestując swój patriotyzm. Nie ma innego wydarzenia w Polsce, które by było tak masowe i popularne.
Niestety rząd, tym razem „uśmiechnięty rząd”, nie lubi takich wydarzeń, które nie są organizowane przez jego klakierów. I to było widać.
„Oburzyłem się” – napisał na portalu X dziennikarz i szef Kanały Zero Krzysztof Stanowski.
„Rozumiem, że Marsz Niepodległości to inicjatywa trochę oddolna, niezwiązana z instytucjami państwowymi, natomiast nie ma co udawać, że mamy cokolwiek innego, co byłoby alternatywą i oznaczało świętowanie niepodległości z porównywalnym rozmachem. Mamy marsz i w zasadzie nic więcej. Nie ma sensu obrażać się na rzeczywistość.”
„Dlatego jeśli MOJE PAŃSTWO lekceważy takie wydarzenie, to lekceważy Polaków i ich Święto. A można wykonać małe gesty za, albo małe gesty przeciwko. Wybrano – przeciwko. Dla mnie całkowicie OBURZAJĄCE jest to, że Stadion Narodowy – zbudowany z naszych podatków – świeci się niemal codziennie, a akurat 11 listopada, akurat gdy w jego kierunku zmierza jakieś 100 000 ludzi z biało-czerwonymi flagami, akurat wtedy, gdy przekaz idzie na cały kraj – to akurat wtedy jest wygaszony jak elektrownia w Czarnobylu.”
„Ku.wa mać! Ten stadion powinien dzisiaj być elementem święta. Jakim problemem jest to, by świecił na biało-czerwono? Dlaczego nie wyświetla się tam zwykły-niezwykły napis „Polska”? To było ostentacyjne oszczanie uczestników święta, a co za tym idzie ostentacyjne oszczanie całej rocznicy” – napisał Stanowski.
http://nczas.info/2024/11/11/marsz-niepodleglosci-2024-krzysztof-stanowski-oburzylem-sie-k-a-mac/
#marszniepodleglosci #usmiechnietapolska
Tegoroczny Marsz Niepodległości był bardzo liczny, być może największy ze wszystkich. Tysiące Polek i Polaków przeszło ulicami stolicy manifestując swój patriotyzm. Nie ma innego wydarzenia w Polsce, które by było tak masowe i popularne.
Niestety rząd, tym razem „uśmiechnięty rząd”, nie lubi takich wydarzeń, które nie są organizowane przez jego klakierów. I to było widać.
„Oburzyłem się” – napisał na portalu X dziennikarz i szef Kanały Zero Krzysztof Stanowski.
„Rozumiem, że Marsz Niepodległości to inicjatywa trochę oddolna, niezwiązana z instytucjami państwowymi, natomiast nie ma co udawać, że mamy cokolwiek innego, co byłoby alternatywą i oznaczało świętowanie niepodległości z porównywalnym rozmachem. Mamy marsz i w zasadzie nic więcej. Nie ma sensu obrażać się na rzeczywistość.”
„Dlatego jeśli MOJE PAŃSTWO lekceważy takie wydarzenie, to lekceważy Polaków i ich Święto. A można wykonać małe gesty za, albo małe gesty przeciwko. Wybrano – przeciwko. Dla mnie całkowicie OBURZAJĄCE jest to, że Stadion Narodowy – zbudowany z naszych podatków – świeci się niemal codziennie, a akurat 11 listopada, akurat gdy w jego kierunku zmierza jakieś 100 000 ludzi z biało-czerwonymi flagami, akurat wtedy, gdy przekaz idzie na cały kraj – to akurat wtedy jest wygaszony jak elektrownia w Czarnobylu.”
„Ku.wa mać! Ten stadion powinien dzisiaj być elementem święta. Jakim problemem jest to, by świecił na biało-czerwono? Dlaczego nie wyświetla się tam zwykły-niezwykły napis „Polska”? To było ostentacyjne oszczanie uczestników święta, a co za tym idzie ostentacyjne oszczanie całej rocznicy” – napisał Stanowski.
http://nczas.info/2024/11/11/marsz-niepodleglosci-2024-krzysztof-stanowski-oburzylem-sie-k-a-mac/
#marszniepodleglosci #usmiechnietapolska
18
Polityk PO kłamie w żywe oczy? Niemożliwe 
http://www.youtube.com/watch?v=FxOijAKrAIs
#po #usmiechnietapolska #klamcy #klamstwa

http://www.youtube.com/watch?v=FxOijAKrAIs
#po #usmiechnietapolska #klamcy #klamstwa
12
Dramat rodziny z Zielonej Góry. Gigantyczny rachunek za prąd mimo fotowoltaikinczas.info
Pewna rodzina z Zielonej Góry przeżyła prawdziwy szok, gdy otrzymała rachunek za energię elektryczną opiewający na ponad 21 tysięcy złotych. I to pomimo posiadania fotowoltaiki, którą zachwala się jako oszczędność.
Pan Tomasz, właściciel stumetrowego domu, otrzymał fakturę rozliczeniową za rok 2023, która wprawiła go w osłupienie. Do zapłaty miał 21 tysięcy złotych.
– Człowiek mdleje, jak zobaczy taki rachunek – relacjonuje w rozmowie z tvn24.pl. Ze względu na trudną sytuację rodzinną związaną z operacją syna, małżeństwo zdecydowało się początkowo uregulować należność, obawiając się odcięcia prądu.
Co szczególnie zaskakujące, rodzina zainwestowała znaczące środki w tak zwane ekologiczne rozwiązania mające zmniejszyć zużycie energii. Dom został wyposażony w fotowoltaikę wartą 50 tysięcy złotych, ogrzewanie kominkowe z płaszczem wodnym oraz system rekuperacji. Budynek jest też w pełni ocieplony. Wszystkie te inwestycje miały właśnie służyć zmniejszeniu kosztów energii elektrycznej.
Sytuacja stała się jeszcze bardziej niepokojąca, gdy rodzina otrzymała prognozy na rok 2024, przewidujące opłaty w wysokości 4 tysięcy złotych za każdy dwumiesięczny okres. Dla porównania, w latach 2019-2021 łączne opłaty wyniosły 11 tysięcy złotych, a w okresie 2022-2024 wzrosły do 27 tysięcy złotych, nie licząc ostatniego rachunku.
Po miesiącach składania reklamacji i niezliczonych wizyt w punktach obsługi klienta, pan Tomasz odkrył źródło problemu. Analiza protokołów serwisowych wykazała, że licznik działał w taryfie G11, mimo podpisanej umowy na taryfę G12, która jest w tym przypadku korzystniejsza dla odbiorcy.
Przedstawicielka spółki, Berenika Ratajczak, oficjalnie przyznała się do błędu. „Po dokładnej analizie ustalono, że w trakcie wprowadzania zmiany na umowie związanej z montażem mikroinstalacji nastąpiło niewłaściwe przypisanie grupy taryfowej” – wyjaśniła rzeczniczka Enei.
Spółka energetyczna potwierdziła, że klient ma nadpłatę wynoszącą ponad 40 tysięcy złotych. Enea zobowiązała się do przygotowania korekt faktur uwzględniających właściwe rozliczenie oraz poinformowania klienta o podjętych działaniach. Ile jednak zdrowia przez te miesiące stracił pan Tomasz, próbując wyjaśnić całą sytuację, wie tylko on sam.
http://nczas.info/2024/11/04/dramat-rodziny-z-zielonej-gory-gigantyczny-rachunek-za-prad-mimo-fotowoltaiki/
#zielonylad #energia #ceny #usmiechnietapolska
Pan Tomasz, właściciel stumetrowego domu, otrzymał fakturę rozliczeniową za rok 2023, która wprawiła go w osłupienie. Do zapłaty miał 21 tysięcy złotych.
– Człowiek mdleje, jak zobaczy taki rachunek – relacjonuje w rozmowie z tvn24.pl. Ze względu na trudną sytuację rodzinną związaną z operacją syna, małżeństwo zdecydowało się początkowo uregulować należność, obawiając się odcięcia prądu.
Co szczególnie zaskakujące, rodzina zainwestowała znaczące środki w tak zwane ekologiczne rozwiązania mające zmniejszyć zużycie energii. Dom został wyposażony w fotowoltaikę wartą 50 tysięcy złotych, ogrzewanie kominkowe z płaszczem wodnym oraz system rekuperacji. Budynek jest też w pełni ocieplony. Wszystkie te inwestycje miały właśnie służyć zmniejszeniu kosztów energii elektrycznej.
Sytuacja stała się jeszcze bardziej niepokojąca, gdy rodzina otrzymała prognozy na rok 2024, przewidujące opłaty w wysokości 4 tysięcy złotych za każdy dwumiesięczny okres. Dla porównania, w latach 2019-2021 łączne opłaty wyniosły 11 tysięcy złotych, a w okresie 2022-2024 wzrosły do 27 tysięcy złotych, nie licząc ostatniego rachunku.
Po miesiącach składania reklamacji i niezliczonych wizyt w punktach obsługi klienta, pan Tomasz odkrył źródło problemu. Analiza protokołów serwisowych wykazała, że licznik działał w taryfie G11, mimo podpisanej umowy na taryfę G12, która jest w tym przypadku korzystniejsza dla odbiorcy.
Przedstawicielka spółki, Berenika Ratajczak, oficjalnie przyznała się do błędu. „Po dokładnej analizie ustalono, że w trakcie wprowadzania zmiany na umowie związanej z montażem mikroinstalacji nastąpiło niewłaściwe przypisanie grupy taryfowej” – wyjaśniła rzeczniczka Enei.
Spółka energetyczna potwierdziła, że klient ma nadpłatę wynoszącą ponad 40 tysięcy złotych. Enea zobowiązała się do przygotowania korekt faktur uwzględniających właściwe rozliczenie oraz poinformowania klienta o podjętych działaniach. Ile jednak zdrowia przez te miesiące stracił pan Tomasz, próbując wyjaśnić całą sytuację, wie tylko on sam.
http://nczas.info/2024/11/04/dramat-rodziny-z-zielonej-gory-gigantyczny-rachunek-za-prad-mimo-fotowoltaiki/
#zielonylad #energia #ceny #usmiechnietapolska
9
Odloty Sikorskiegonczas.info
Sikorski: Okażmy zrozumienie dla prezydenta Ukrainy. Polska jest krajem frontowym tej wojny
To nie jest tak, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski specjalnie na Polskę naskoczył, tylko Ukraina jest w trudnej sytuacji, naprawdę przeżywa ciężkie chwile, więc okażmy zrozumienie dla prezydenta Ukrainy, który nie ma łatwo – mówił w piątek szef MSZ Radosław Sikorski.
W piątek w Polsat News szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski był pytany o czwartkową wypowiedź prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, który mówił m.in., że Polska szuka nowych wymówek, aby nie dać Ukrainie swoich MiG-ów.
„Zbadaliśmy źródło tej wypowiedzi. To była większa, spontaniczna wypowiedź na temat tego, jak idzie wojna, a wiemy, jak idzie, i na temat stosunków Ukrainy z wieloma krajami” – wyjaśnił Sikorski. „To nie jest tak, że prezydent specjalnie na Polskę jakoś naskoczył, tylko Ukraina jest w trudnej sytuacji, też popełniła błędy. Ja osobiście uważam, (…) że ustawa o mobilizacji przyszła ze dwa lata za późno” – podkreślił.
Szef MSZ przyznał, że oczywiście zawsze od przyjaciół i sojuszników można się spodziewać więcej, ale podkreślił, że „Polska jest krajem frontowym tej wojny”. „Jesteśmy jedynym krajem Unii i NATO, który ma i Rosję i Ukrainę za sąsiadów, więc Ukraina mam nadzieję rozumie, że my też musimy odstraszać Putina i mam nadzieję docenia to, co zrobiliśmy: więcej czołgów niż Stany Zjednoczone, Niemcy, Francja, Wielka Brytania razem wzięte” – wyliczył.
Przypomniał, że zeszłego lata miał okazję być na froncie w okolicach Bachmutu i Ukraińcy bardzo chwalili polskie kraby, których daliśmy kilka tuzinów. „Więc prezydent Zełenski powinien kierować swoje prośby do tych krajów, które są głębiej, dalej od Ukrainy, dalej od Rosji, dalej od linii frontu, bo je stać na to, aby Ukrainy dać więcej” – mówił Sikorski.
„A my mamy swoje potrzeby obronne i jako ministrowie polskiego rządu, pan wicepremier Kośniak-Kamysz i ja musimy przede wszystkim tę wojnę trzymać jak najdalej od naszych granic” – dodał.
Podkreślił jednocześnie, że sytuacja na Ukrainie jest naprawdę trudna. Jak mówił, trwają bombardowania miast ukraińskich, celów cywilnych, a nawet indywidualnych samochodów, infrastruktury elektroenergetycznej, ciepłowniczej. „Ukraina naprawdę przeżywa ciężkie chwile, więc okażmy zrozumienie dla prezydenta Ukrainy, który nie ma łatwo” – powiedział.
W rozmowie padło także pytanie, czy spotka się z ministrem spraw zagranicznych Rosji Siergiejem Ławrowem w trakcie spotkania ministrów OBWE na Malcie, które odbędzie się w najbliższym czasie. „Rozważamy, jak do tego podejść, bo Rosja oczywiście złamała wszelkie zasady OBWE, nie uszanowała obserwatorów OBWE, więc w gronie demokracji zachodnich podejmiemy decyzję, jak potraktować Ławrowa” – oświadczył.
„To, że na Radzie Bezpieczeństwa ONZ parę słów prawdy powiedziałem rosyjskiemu ambasadorowi, było zauważone, miliony ludzi obejrzały, więc może trzeba to zrobić też bezpośrednio wobec Ławrowa, ale jak powtarzam decyzja jeszcze nie zapadła, rozważamy to w kręgu sojuszników” – dodał.
W czwartek prezydent Ukrainy skrytykował Polskę, mówiąc m.in., że Kijów bezskutecznie prosił Warszawę o ochronę magazynów gazu w Stryju. Wołodymyr Zełenski, cytowany przez portal RBK Ukraina, mówił m.in.: „Uzgodniliśmy z NATO wysłanie samolotów sojuszniczych do Polski, by Warszawa mogła przekazać Kijowowi stare myśliwce MiG-29. Tak się jednak nie stało”. „Mamy dobre stosunki sąsiedzkie z Polską. Istnieją różne wyzwania, stale prosiliśmy Polskę o zestrzeliwanie rakiet zmierzających w kierunku Polski. W Stryju mamy magazyny gazu, zależą od niego dostawy dla całego kraju, nasze życie” – wskazywał. Według niego Ukraina poprosiła Polskę o ochronę tego miasta w obwodzie lwowskim, bo sama nie ma wystarczającej ilości sprzętu. „Co robią Polacy? Czy zestrzeliwują (rakiety)? Nie. Polacy powiedzieli, że są gotowi to robić, jeśli taką decyzję podejmie NATO” – dodał.
Zełenski mówił też, że uzgodnił z ówczesnym sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem, że do października do Polski zostanie skierowana „misja policyjna”. „Misja policyjna to są samoloty NATO. Naprawdę chcieliśmy otrzymać MiG-i od Polski, ale nie mogli nam ich dać, ponieważ nie mieli wystarczającej liczby własnych. Dlatego uzgodniliśmy z NATO, że wyślą im misję policyjną, tak jak naszym bałtyckim przyjaciołom” – mówił.
„Tak się umówiliśmy. A co stało się później? Czy Polska dała nam samoloty? Nie. Czy znaleźli inny powód? Tak. Czy inne kraje zjednoczyły się wokół Polski i powiedziały: +Ponieważ jesteśmy sąsiadami, będziemy zestrzeliwać (rakiety) zarówno za pomocą samolotów, jak i systemów obrony powietrznej+? Nie. Kiedy zdecydowali, że nie będą zestrzeliwać tych pocisków za pomocą MiG-ów, poprosiliśmy ich, aby dali nam MiG-i, które będą stacjonować gdzieś w zachodniej Ukrainie i będą zestrzeliwać rakiety” – powiedział Zełenski.
Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz skomentował wypowiedź prezydenta Ukrainy we wpisie na platformie X, podkreślając, że „Polska przekazała tyle sprzętu wojskowego Ukrainie, ile było możliwe”. Zaznaczył jednocześnie, że „granicą są jednak zdolności obronne i bezpieczeństwo Polski”.
Minister obrony narodowej zaznaczył również, że „decyzja o zestrzeliwaniu rakiet jest zawsze odpowiedzią całego NATO, nie jednego państwa”. „Dziś takiej decyzji Sojuszu nie ma” – zaznaczył Kosiniak-Kamysz.
W czwartek w Olsztynie również Sikorski skomentował słowa Zełenskiego, podkreślając, że „jako Zachód wysłaliśmy Ukrainie pomoc wartości z górą 200 mld euro” i wśród krajów pomagających Ukrainie w różnych wymiarach, w proporcji do PKB Polska zrobiła więcej niż jakiekolwiek inne państwo. Wyliczył, że Ukraina ma prawie 300 naszych czołgów i mnóstwo ciężkiego sprzętu, w tym także samoloty.
http://nczas.info/2024/11/01/sikorski-okazmy-zrozumienie-dla-prezydenta-ukrainy-polska-jest-krajem-frontowym-tej-wojny/
#usmiechnietapolska
To nie jest tak, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski specjalnie na Polskę naskoczył, tylko Ukraina jest w trudnej sytuacji, naprawdę przeżywa ciężkie chwile, więc okażmy zrozumienie dla prezydenta Ukrainy, który nie ma łatwo – mówił w piątek szef MSZ Radosław Sikorski.
W piątek w Polsat News szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski był pytany o czwartkową wypowiedź prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, który mówił m.in., że Polska szuka nowych wymówek, aby nie dać Ukrainie swoich MiG-ów.
„Zbadaliśmy źródło tej wypowiedzi. To była większa, spontaniczna wypowiedź na temat tego, jak idzie wojna, a wiemy, jak idzie, i na temat stosunków Ukrainy z wieloma krajami” – wyjaśnił Sikorski. „To nie jest tak, że prezydent specjalnie na Polskę jakoś naskoczył, tylko Ukraina jest w trudnej sytuacji, też popełniła błędy. Ja osobiście uważam, (…) że ustawa o mobilizacji przyszła ze dwa lata za późno” – podkreślił.
Szef MSZ przyznał, że oczywiście zawsze od przyjaciół i sojuszników można się spodziewać więcej, ale podkreślił, że „Polska jest krajem frontowym tej wojny”. „Jesteśmy jedynym krajem Unii i NATO, który ma i Rosję i Ukrainę za sąsiadów, więc Ukraina mam nadzieję rozumie, że my też musimy odstraszać Putina i mam nadzieję docenia to, co zrobiliśmy: więcej czołgów niż Stany Zjednoczone, Niemcy, Francja, Wielka Brytania razem wzięte” – wyliczył.
Przypomniał, że zeszłego lata miał okazję być na froncie w okolicach Bachmutu i Ukraińcy bardzo chwalili polskie kraby, których daliśmy kilka tuzinów. „Więc prezydent Zełenski powinien kierować swoje prośby do tych krajów, które są głębiej, dalej od Ukrainy, dalej od Rosji, dalej od linii frontu, bo je stać na to, aby Ukrainy dać więcej” – mówił Sikorski.
„A my mamy swoje potrzeby obronne i jako ministrowie polskiego rządu, pan wicepremier Kośniak-Kamysz i ja musimy przede wszystkim tę wojnę trzymać jak najdalej od naszych granic” – dodał.
Podkreślił jednocześnie, że sytuacja na Ukrainie jest naprawdę trudna. Jak mówił, trwają bombardowania miast ukraińskich, celów cywilnych, a nawet indywidualnych samochodów, infrastruktury elektroenergetycznej, ciepłowniczej. „Ukraina naprawdę przeżywa ciężkie chwile, więc okażmy zrozumienie dla prezydenta Ukrainy, który nie ma łatwo” – powiedział.
W rozmowie padło także pytanie, czy spotka się z ministrem spraw zagranicznych Rosji Siergiejem Ławrowem w trakcie spotkania ministrów OBWE na Malcie, które odbędzie się w najbliższym czasie. „Rozważamy, jak do tego podejść, bo Rosja oczywiście złamała wszelkie zasady OBWE, nie uszanowała obserwatorów OBWE, więc w gronie demokracji zachodnich podejmiemy decyzję, jak potraktować Ławrowa” – oświadczył.
„To, że na Radzie Bezpieczeństwa ONZ parę słów prawdy powiedziałem rosyjskiemu ambasadorowi, było zauważone, miliony ludzi obejrzały, więc może trzeba to zrobić też bezpośrednio wobec Ławrowa, ale jak powtarzam decyzja jeszcze nie zapadła, rozważamy to w kręgu sojuszników” – dodał.
W czwartek prezydent Ukrainy skrytykował Polskę, mówiąc m.in., że Kijów bezskutecznie prosił Warszawę o ochronę magazynów gazu w Stryju. Wołodymyr Zełenski, cytowany przez portal RBK Ukraina, mówił m.in.: „Uzgodniliśmy z NATO wysłanie samolotów sojuszniczych do Polski, by Warszawa mogła przekazać Kijowowi stare myśliwce MiG-29. Tak się jednak nie stało”. „Mamy dobre stosunki sąsiedzkie z Polską. Istnieją różne wyzwania, stale prosiliśmy Polskę o zestrzeliwanie rakiet zmierzających w kierunku Polski. W Stryju mamy magazyny gazu, zależą od niego dostawy dla całego kraju, nasze życie” – wskazywał. Według niego Ukraina poprosiła Polskę o ochronę tego miasta w obwodzie lwowskim, bo sama nie ma wystarczającej ilości sprzętu. „Co robią Polacy? Czy zestrzeliwują (rakiety)? Nie. Polacy powiedzieli, że są gotowi to robić, jeśli taką decyzję podejmie NATO” – dodał.
Zełenski mówił też, że uzgodnił z ówczesnym sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem, że do października do Polski zostanie skierowana „misja policyjna”. „Misja policyjna to są samoloty NATO. Naprawdę chcieliśmy otrzymać MiG-i od Polski, ale nie mogli nam ich dać, ponieważ nie mieli wystarczającej liczby własnych. Dlatego uzgodniliśmy z NATO, że wyślą im misję policyjną, tak jak naszym bałtyckim przyjaciołom” – mówił.
„Tak się umówiliśmy. A co stało się później? Czy Polska dała nam samoloty? Nie. Czy znaleźli inny powód? Tak. Czy inne kraje zjednoczyły się wokół Polski i powiedziały: +Ponieważ jesteśmy sąsiadami, będziemy zestrzeliwać (rakiety) zarówno za pomocą samolotów, jak i systemów obrony powietrznej+? Nie. Kiedy zdecydowali, że nie będą zestrzeliwać tych pocisków za pomocą MiG-ów, poprosiliśmy ich, aby dali nam MiG-i, które będą stacjonować gdzieś w zachodniej Ukrainie i będą zestrzeliwać rakiety” – powiedział Zełenski.
Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz skomentował wypowiedź prezydenta Ukrainy we wpisie na platformie X, podkreślając, że „Polska przekazała tyle sprzętu wojskowego Ukrainie, ile było możliwe”. Zaznaczył jednocześnie, że „granicą są jednak zdolności obronne i bezpieczeństwo Polski”.
Minister obrony narodowej zaznaczył również, że „decyzja o zestrzeliwaniu rakiet jest zawsze odpowiedzią całego NATO, nie jednego państwa”. „Dziś takiej decyzji Sojuszu nie ma” – zaznaczył Kosiniak-Kamysz.
W czwartek w Olsztynie również Sikorski skomentował słowa Zełenskiego, podkreślając, że „jako Zachód wysłaliśmy Ukrainie pomoc wartości z górą 200 mld euro” i wśród krajów pomagających Ukrainie w różnych wymiarach, w proporcji do PKB Polska zrobiła więcej niż jakiekolwiek inne państwo. Wyliczył, że Ukraina ma prawie 300 naszych czołgów i mnóstwo ciężkiego sprzętu, w tym także samoloty.
http://nczas.info/2024/11/01/sikorski-okazmy-zrozumienie-dla-prezydenta-ukrainy-polska-jest-krajem-frontowym-tej-wojny/
#usmiechnietapolska
6
Logika fajnopolaków, że Polska ma prawo i powinna zestrzeliwać rosyjskie rakiety nad wukrainą jest nawet nie śmieszna. Przecież kontynuując "myśl" można by również strzelać do rosyjskich samolotów które lecą w kierunku Polski... bo co jak wlecą?
#usmiechnietapolska #pacholki #zdrajcy
#usmiechnietapolska #pacholki #zdrajcy
9
#motoryzacja #usmiechnietapolska
Polska głosowała za cłami by chronić niemiecki przemysł, Niemcy byli przeciw - Chiny zamiast w Polsce zainwestują w Niemczech
Polska głosowała za cłami by chronić niemiecki przemysł, Niemcy byli przeciw - Chiny zamiast w Polsce zainwestują w Niemczech

30
Tak się „oszczędza” z fotowoltaiką i pompą ciepła. Pan Zdzisław zaufał rządowi. Teraz jest zrujnowany [VIDEO]nczas.info
Szymon Hołownia we wtorek był w Pleszewie (woj. wielkopolskie), gdzie miał pecha trafić na wyborcę, który zastosował w domu rozwiązania forsowane m.in. przez Polskę 2050.
Pan Zdzisław, zgodnie z zaleceniami rządu, pozbył się tzw. „kopciucha” i zamontował u siebie pompę ciepła i fotowoltaikę.
— Uwierzyłem, zaufałem rządowi polskiemu. Trzeba było wyrzucić kopciucha, to było najważniejsze, żeby otrzymać dotację. Zrobiłem to wszystko zgodnie z planem. Okazało się, że moje szczęście trwało tylko do momentu, gdy dostałem rachunek za prąd. Nogi się zatrzęsły, ziemia się zapadła. W tysiącach złotych muszę płacić za mój prąd — powiedział szefowi Polski 2050 mężczyzna.

– Jestem goły i wesoły – podkreślił.
Dodał, że zamontowanie paneli fotowoltaicznych kosztowało go 50 tys. zł. — Dotację dostałem tylko na pompę ciepła. Oszczędności całego życia, pieniądze na „czarną godzinę” włożyłem, żebym miał lepsze życie i żeby było czyste powietrze. Nie tylko dla siebie, ale dla nas wszystkich to zrobiłem. Teraz ponoszę konsekwencje. Jestem zrujnowany. Moja emerytura… tak jakbym nie miał jej przez pół roku. Wszystko jest na rachunki — powiedział pana Zdzisław.
Senior pokazał Hołowni rachunki, które musi płacić. W sumie to prawie 2 tys. złotych.
— Choroby zatok dostałem, żona ma nerwicę. Jak można z tym żyć? To jest normalne państwo demokratyczne? 70 lat przeżyłem, różne systemy, rządy, ale takiego świństwa, krzywdy ludzkiej nie zaznałem… Walczyłem o to państwo… byłem opozycjonistą… — powiedział.
Hołownia: Jestem w tej samej sytuacji
Marszałek Sejmu odpowiedział mężczyźnie: „jestem w tej samej sytuacji, co pan”. Powiedział jednak, że zakładał fotowoltaikę na starych zasadach, dzięki czemu „kradną mu mniej”.
— Też dopłacam do tego interesu, bo kiedyś myślałem, że będę miał wyzerowane rachunki — stwierdził.
— Pan jest dzisiaj w sytuacji, w której państwo potraktowało pana w sposób radykalnie niesprawiedliwy. To woła o pomstę do nieba — ocenił Szymon Hołownia.
Hołownia twierdzi jednak, że ta sprawa zostanie niedługo naprawiona przez ustawę prosumencką, która za tydzień-dwa powinna trafić do Sejmu.
— Ona te sprawy stawia z powrotem na nogi. Tylko pytanie, co będzie z takimi ludźmi jak pan, z ludźmi, którzy już są w takiej sytuacji — powiedział.
Hołownia poprosił mężczyznę, by dał mu swoje rachunki, a on przekaże je ministerstwu. — Porozmawiamy, zapytamy ministerstwo klimatu i środowiska, co taki człowiek, który zaufał państwu, włożył kilkadziesiąt tysięcy, żeby produkować zielony prąd, którego państwo potrzebuje, co taki człowiek ma zrobić, z jakiego programu ma skorzystać — stwierdził.
Polityk dodał, że weźmie tę sprawę ze sobą i jak najszybciej doprowadzi do tego, żeby panu pomóc rozwiązać ten problem”.
http://nczas.info/2024/10/30/tak-sie-oszczedza-z-fotowoltaika-i-pompa-ciepla-pan-zdzislaw-pokazuje-holowni-rachunki-video/
#zielonylad #energia #usmiechnietapolska #holownia
Pan Zdzisław, zgodnie z zaleceniami rządu, pozbył się tzw. „kopciucha” i zamontował u siebie pompę ciepła i fotowoltaikę.
— Uwierzyłem, zaufałem rządowi polskiemu. Trzeba było wyrzucić kopciucha, to było najważniejsze, żeby otrzymać dotację. Zrobiłem to wszystko zgodnie z planem. Okazało się, że moje szczęście trwało tylko do momentu, gdy dostałem rachunek za prąd. Nogi się zatrzęsły, ziemia się zapadła. W tysiącach złotych muszę płacić za mój prąd — powiedział szefowi Polski 2050 mężczyzna.

– Jestem goły i wesoły – podkreślił.
Dodał, że zamontowanie paneli fotowoltaicznych kosztowało go 50 tys. zł. — Dotację dostałem tylko na pompę ciepła. Oszczędności całego życia, pieniądze na „czarną godzinę” włożyłem, żebym miał lepsze życie i żeby było czyste powietrze. Nie tylko dla siebie, ale dla nas wszystkich to zrobiłem. Teraz ponoszę konsekwencje. Jestem zrujnowany. Moja emerytura… tak jakbym nie miał jej przez pół roku. Wszystko jest na rachunki — powiedział pana Zdzisław.
Senior pokazał Hołowni rachunki, które musi płacić. W sumie to prawie 2 tys. złotych.
— Choroby zatok dostałem, żona ma nerwicę. Jak można z tym żyć? To jest normalne państwo demokratyczne? 70 lat przeżyłem, różne systemy, rządy, ale takiego świństwa, krzywdy ludzkiej nie zaznałem… Walczyłem o to państwo… byłem opozycjonistą… — powiedział.
Hołownia: Jestem w tej samej sytuacji
Marszałek Sejmu odpowiedział mężczyźnie: „jestem w tej samej sytuacji, co pan”. Powiedział jednak, że zakładał fotowoltaikę na starych zasadach, dzięki czemu „kradną mu mniej”.
— Też dopłacam do tego interesu, bo kiedyś myślałem, że będę miał wyzerowane rachunki — stwierdził.
— Pan jest dzisiaj w sytuacji, w której państwo potraktowało pana w sposób radykalnie niesprawiedliwy. To woła o pomstę do nieba — ocenił Szymon Hołownia.
Hołownia twierdzi jednak, że ta sprawa zostanie niedługo naprawiona przez ustawę prosumencką, która za tydzień-dwa powinna trafić do Sejmu.
— Ona te sprawy stawia z powrotem na nogi. Tylko pytanie, co będzie z takimi ludźmi jak pan, z ludźmi, którzy już są w takiej sytuacji — powiedział.
Hołownia poprosił mężczyznę, by dał mu swoje rachunki, a on przekaże je ministerstwu. — Porozmawiamy, zapytamy ministerstwo klimatu i środowiska, co taki człowiek, który zaufał państwu, włożył kilkadziesiąt tysięcy, żeby produkować zielony prąd, którego państwo potrzebuje, co taki człowiek ma zrobić, z jakiego programu ma skorzystać — stwierdził.
Polityk dodał, że weźmie tę sprawę ze sobą i jak najszybciej doprowadzi do tego, żeby panu pomóc rozwiązać ten problem”.
http://nczas.info/2024/10/30/tak-sie-oszczedza-z-fotowoltaika-i-pompa-ciepla-pan-zdzislaw-pokazuje-holowni-rachunki-video/
#zielonylad #energia #usmiechnietapolska #holownia
19
#sikorski #usmiechnietapolska #platformaobywatelska
Czy ma szansę? W sumie podstawowy warunek spełnia: żona prawilna.
Czy ma szansę? W sumie podstawowy warunek spełnia: żona prawilna.
13
16
Budżet i wojna. Gonitwa króliczkanczas.info
Minister finansów Andrzej Domański zaprezentował, będący podobno wyrazem hojności i odpowiedzialności budżet na nieuniknienie nadciągający 2025 rok. W Sejmie odbyła się gorąca acz nic nie zmieniająca debata nad opłakanym stanem finansów naszego kraju zadłużonego od Bałtyku aż po szczyty Tatr. Wobec rekordowego deficytu, jaki przygotowała koalicja październikowa, niektórych co bardziej spiskowych Internautów niepokoją pojawiające się w przestrzeni publicznej wojenne wypowiedzi ze strony kolejnych generałów. Na szczęście jednak, jak już przeszło pół wieku temu odnotowali Skaldowie, nie chodzi o to, by złowić króliczka.

Obecny koalicyjny gabinet Donalda Tuska po raz pierwszy zaprojektował własny, hojny, ale za to też nieodpowiedzialny budżet na nieubłaganie zbliżających się kalendarzowych dwanaście miesięcy. O ile jeszcze w bieżącym roku można było tłumaczyć się pułapkami zastawionymi przez przebiegłych poprzedników, o tyle teraz takie wyjaśnienie nie ma już racji bytu. Przynajmniej w teorii, gdyż w praktyce politycy Koalicji Obywatelskiej, w imieniu której głos w debacie zabrał poseł Janusz Cichoń, wyjaśnili, że chociaż podobno jest aż nadto dobrze, to jest tak źle właśnie ze względu na fatalne zarządzanie publicznym groszem przez osiem ostatnich lat. Wystąpienie posła Cichonia podczas dyskusji nad planem finansowym koalicji październikowej, podczas którego niestrudzenie krytykował Prawo i Sprawiedliwość, można podsumować jego własnymi słowami, iż „ponoszą koszty zaniedbań poprzedników”. Parafrazując powtarzającą się w słynnej bajce dla dzieci frazę, nie sposób nie zauważyć, że „wszystko by im się udało, gdyby nie te przeklęte pisiory”.
Nie przestajemy się uśmiechać
Zarówno ze słów szefa resortu finansów, jak i informacji przedstawionej na rządowej stronie, można wywnioskować, iż budżet skupia się na trzech obszarach. Pierwszym z nich jest obronność, a więc przygotowanie naszej rozbrojonej armii na podobno nadciągającą niechybnie wojnę. Jak wiadomo, bezpieczeństwo jest najlepszym pretekstem nie tylko do ograniczania wolności obywateli, ale także drenowania ich kieszeni, bowiem nikt nie byłby tak nikczemny, aby sprzeciwiać się rządowym planom w tym zakresie. Drugim obszarem były państwowe inwestycje, które zdaniem Sławomira Mentzena z Konfederacji „nie powinny oczywiście być tak niewydajne, jak te dokonywane” przez rząd warszawski. Problem w tym, że politycy w ogóle nie powinni zajmować się inwestycjami, ponieważ każda „inwestycja” dokonywana przez lewiatana, to brak efektywniejszej inwestycji w sektorze prywatnym. Już Milton Friedman zauważył, że rządzący dysponują środkami w najgorszy możliwy sposób, gdyż wydając nieswoje pieniądze na nieswoje potrzeby, a zatem nie mają ani motywacji do oszczędności, ani nie wiedzą dokładnie, czego obywatelom potrzeba. Trzecim obszarem była „jakość życia”, przez co nasi umiłowani przywódcy rozumieją upadające centralistyczne usługi medyczne oraz świadczenia socjalne. Z jednej strony będziemy mieli zatem do czynienia z dosypywaniem środków do studni bez dna, jaką jest państwowa ochrona zdrowia, z drugiej z coraz większym przekładaniem pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej – będącymi często kieszeniami tego samego delikwenta – podczas którego niespodziewanie część z nich się zapodzieje.
Rekordowo wysoki deficyt, wynoszący 289 miliardów złotych, miałby być podobno niższy, gdyby nie spłata zobowiązań z czasów rządów partii Jarosława Kaczyńskiego. Domański stwierdził, iż „w warunkach porównywalnych z rokiem 2024 deficyt ten ukształtowałby się na poziomie nieprzekraczającym 181 mld zł” i wytłumaczył, że „na kwotę deficytu składa się między innymi spłata wspomnianych już wcześniej ponad 63 mld zł zobowiązań z tytułu obligacji PFR [Polski Fundusz Rozwoju – przyp. R.P.] i BGK [Bank Gospodarstwa Krajowego – przyp. R.P.]”. Nawet gdyby uprzejmie przyjąć tłumaczenie szefa resortu finansów, to dalej nie tłumaczy to najwyższego deficytu w historii III Rzeczpospolitej. Wspomniane przez Domańskiego 181 mld zł razem ze spłatą zobowiązań daje kwotę zaledwie 244 mld zł, a więc gdzieś zapodziało się kolejnych kilkadziesiąt miliardów złotych podatników. Któż jednak by się przejmował takimi drobiazgami, kiedy ojczyzna jest w potrzebie. Zadłużenie naszego ogołoconego kraju zatem nieustannie rośnie i nic nie zapowiada zmian w najbliższej czterolatce, a tylko w nadchodzącym roku na same koszty obsługi zadłużenia wydamy gargantuiczną kwotę przeszło 75 mld zł. Co prawda, pod rządami koalicji październikowej nieuchronnie zmierzamy na zderzenie ze ścianą, ale przynajmniej nie przestajemy się uśmiechać.
Sejmowa debata została zwieńczona odrzuceniem wniosku o odrzucenie projektu ustawy budżetowej, w związku z czym ten trafił do komisji. Zanim jednak do tego doszło, na mównicy sejmowej nastąpił prawdziwy wysyp socjalistów wszelkiej maści. Ot, poseł Zbigniew Kuźmiuk z PiS-u chwalił się, iż „osiem lat ich rządów, to co najmniej podwojenie dochodów budżetowych”. Od drugiej strony do sprawy podszedł poseł Tomasz Trela z Lewicy, przechwalając się niesamowitymi wydatkami, które „zbliżają się do absolutnego rekordu”. Niezależnie od barw partyjnych politycy zupełnie nie zważali na to, iż im mniej pieniędzy w budżecie, tym lepiej, gdyż każda złotówka w ich rękach, to złotówka wyrwana z rąk podatnika i zmarnowane pieniądze. Sprawiedliwość trzeba oddać jedynie posłowi Mentzenowi, który przytomnie zauważył, że „w budżecie powinno być jak najmniej pieniędzy, bo ludzie efektywniej sami wydają swoje pieniądze niż za pośrednictwem polityków i urzędników”. Minister Domański w odpowiedzi do posła Kuźmiuka stwierdził wprawdzie, że „to nie cyrk”, lecz oglądający obrady w okrąglaku obywatele mogliby być sceptycznie nastawieni, co do tak odważnej deklaracji pryncypała premiera Tuska.
Widmo wojny za rogiem
Również Mentzen zwrócił uwagę, że „nie mamy żadnego kryzysu, nie mamy żadnej katastrofy (…), w tym momencie nie toczy się na naszych ziemiach żadna wojna, a mimo to mamy rekordowy deficyt i rekordowy dług”. Ten fakt odnotowali także zaniepokojeni zwolennicy teorii spiskowych, według których nasi umiłowani rządzący mieliby być gotowi wciągnąć nasz umęczony kraj w jakąś wojnę, wyznając zasadę, iż jest ona najlepszym sposobem na umorzenie długów. Ów przestrach podsyciły dodatkowo wypowiedzi płynące ze szczerości serca wojskowych. Na początku października gen. Wiesław Kukuła oznajmił, że „wszystko wskazuje na to, że jesteśmy tym pokoleniem, które stanie z bronią w ręku w obronie naszego państwa”. O ile faktycznie teoretycznie mogłoby zdarzyć się tak, że bylibyśmy zmuszeni do obrony naszej ojczyzny, to uzasadnione wydają się obawy, iż musielibyśmy to czynić gołymi rękami. Z jednej strony co chwilę napływają informacje o brakach sprzętowych w polskiej armii, z drugiej zaś polskie społeczeństwo jest jednym z najbardziej rozbrojonych w Europie, a gros obywateli nie ma żadnego obycia z bronią. Do wypowiedzi gen. Kukuły odniósł się nawet minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, nieśmiało przyznając, że coś jest na rzeczy, gdyż „to nie jest odosobniony głos”, a ponadto „musimy być gotowi na każdą ewentualność”.
Minął nieco ponad tydzień, a media rozpisały się o deklaracji gen. Rajmunda Andrzejczaka, która padła podczas konferencji Defending Baltics. Gen. Andrzejczak zadeklarował, że „jeśli (Rosjanie – przyp. R.P.) zaatakują choćby centymetr litewskiego terytorium, odpowiedź nadejdzie natychmiast (…) uderzymy bezpośrednio w Petersburg”. Do tych słów odniósł się Grzegorz Braun, oznajmiając, że Wojsko Polskie „nie powinno palcem kiwnąć w obronie tej małej, wyludnionej, wrednej antypolskiej, bismarkowskiej, anglosaskiej i żydowskiej kreatury, jaką jest współczesna Litwa”. Wpis polityka w mediach społecznościowych wzniecił falę oburzenia, jakoby europoseł Konfederacji podważał sens Traktatu Północnoatlantyckiego i wypisywał Polskę z NATO. Słynny artykuł 5 traktatu waszyngtońskiego głosi jednak jedynie, że w przypadku ataku na jedno z państw członkowskich, każdy z sygnatariuszy podejmie „działania, jakie uzna za konieczne, łącznie z użyciem siły zbrojnej”. Z tego zapisu wynika zatem jasno, że „działanie” może oznaczać stanowcze tupnięcie nóżką i wyrażenie oburzenia, a użycie sił zbrojnych absolutnie nie jest obligatoryjne.
Gonitwa za króliczkiem
Pomimo panicznych nastrojów, jakie zapanowały w duszy części obserwatorów życia politycznego w naszym urokliwym bantustanie po wypowiedziach gen. Kukuły i gen. Andrzejczaka, obawy o wciągnięcie Polski w wojnę nie są obecnie uzasadnione. Bardziej od niej opłacalne jest powtarzające się regularnie straszenie społeczeństwa zagrożeniem militarnym i utrzymywanie go w stanie niepewności, tak aby każdy podskórnie wyczuwał, że wojna czai się tuż za rogiem. Nie ma bowiem lepszego pretekstu niż obronność i bezpieczeństwo do ciągłego rozszerzania sfery kompetencji władz i ściągania pieniędzy z obywateli. W końcu, jak zauważyła w tekście do piosenki Skaldów Agnieszka Osiecka, „nie o to chodzi, by złowić króliczka, ale by gonić go”.
http://nczas.info/2024/10/27/budzet-i-wojna-gonitwa-kroliczka/
#budzet #usmiechnietapolska #tusk #ko #po

Obecny koalicyjny gabinet Donalda Tuska po raz pierwszy zaprojektował własny, hojny, ale za to też nieodpowiedzialny budżet na nieubłaganie zbliżających się kalendarzowych dwanaście miesięcy. O ile jeszcze w bieżącym roku można było tłumaczyć się pułapkami zastawionymi przez przebiegłych poprzedników, o tyle teraz takie wyjaśnienie nie ma już racji bytu. Przynajmniej w teorii, gdyż w praktyce politycy Koalicji Obywatelskiej, w imieniu której głos w debacie zabrał poseł Janusz Cichoń, wyjaśnili, że chociaż podobno jest aż nadto dobrze, to jest tak źle właśnie ze względu na fatalne zarządzanie publicznym groszem przez osiem ostatnich lat. Wystąpienie posła Cichonia podczas dyskusji nad planem finansowym koalicji październikowej, podczas którego niestrudzenie krytykował Prawo i Sprawiedliwość, można podsumować jego własnymi słowami, iż „ponoszą koszty zaniedbań poprzedników”. Parafrazując powtarzającą się w słynnej bajce dla dzieci frazę, nie sposób nie zauważyć, że „wszystko by im się udało, gdyby nie te przeklęte pisiory”.
Nie przestajemy się uśmiechać
Zarówno ze słów szefa resortu finansów, jak i informacji przedstawionej na rządowej stronie, można wywnioskować, iż budżet skupia się na trzech obszarach. Pierwszym z nich jest obronność, a więc przygotowanie naszej rozbrojonej armii na podobno nadciągającą niechybnie wojnę. Jak wiadomo, bezpieczeństwo jest najlepszym pretekstem nie tylko do ograniczania wolności obywateli, ale także drenowania ich kieszeni, bowiem nikt nie byłby tak nikczemny, aby sprzeciwiać się rządowym planom w tym zakresie. Drugim obszarem były państwowe inwestycje, które zdaniem Sławomira Mentzena z Konfederacji „nie powinny oczywiście być tak niewydajne, jak te dokonywane” przez rząd warszawski. Problem w tym, że politycy w ogóle nie powinni zajmować się inwestycjami, ponieważ każda „inwestycja” dokonywana przez lewiatana, to brak efektywniejszej inwestycji w sektorze prywatnym. Już Milton Friedman zauważył, że rządzący dysponują środkami w najgorszy możliwy sposób, gdyż wydając nieswoje pieniądze na nieswoje potrzeby, a zatem nie mają ani motywacji do oszczędności, ani nie wiedzą dokładnie, czego obywatelom potrzeba. Trzecim obszarem była „jakość życia”, przez co nasi umiłowani przywódcy rozumieją upadające centralistyczne usługi medyczne oraz świadczenia socjalne. Z jednej strony będziemy mieli zatem do czynienia z dosypywaniem środków do studni bez dna, jaką jest państwowa ochrona zdrowia, z drugiej z coraz większym przekładaniem pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej – będącymi często kieszeniami tego samego delikwenta – podczas którego niespodziewanie część z nich się zapodzieje.
Rekordowo wysoki deficyt, wynoszący 289 miliardów złotych, miałby być podobno niższy, gdyby nie spłata zobowiązań z czasów rządów partii Jarosława Kaczyńskiego. Domański stwierdził, iż „w warunkach porównywalnych z rokiem 2024 deficyt ten ukształtowałby się na poziomie nieprzekraczającym 181 mld zł” i wytłumaczył, że „na kwotę deficytu składa się między innymi spłata wspomnianych już wcześniej ponad 63 mld zł zobowiązań z tytułu obligacji PFR [Polski Fundusz Rozwoju – przyp. R.P.] i BGK [Bank Gospodarstwa Krajowego – przyp. R.P.]”. Nawet gdyby uprzejmie przyjąć tłumaczenie szefa resortu finansów, to dalej nie tłumaczy to najwyższego deficytu w historii III Rzeczpospolitej. Wspomniane przez Domańskiego 181 mld zł razem ze spłatą zobowiązań daje kwotę zaledwie 244 mld zł, a więc gdzieś zapodziało się kolejnych kilkadziesiąt miliardów złotych podatników. Któż jednak by się przejmował takimi drobiazgami, kiedy ojczyzna jest w potrzebie. Zadłużenie naszego ogołoconego kraju zatem nieustannie rośnie i nic nie zapowiada zmian w najbliższej czterolatce, a tylko w nadchodzącym roku na same koszty obsługi zadłużenia wydamy gargantuiczną kwotę przeszło 75 mld zł. Co prawda, pod rządami koalicji październikowej nieuchronnie zmierzamy na zderzenie ze ścianą, ale przynajmniej nie przestajemy się uśmiechać.
Sejmowa debata została zwieńczona odrzuceniem wniosku o odrzucenie projektu ustawy budżetowej, w związku z czym ten trafił do komisji. Zanim jednak do tego doszło, na mównicy sejmowej nastąpił prawdziwy wysyp socjalistów wszelkiej maści. Ot, poseł Zbigniew Kuźmiuk z PiS-u chwalił się, iż „osiem lat ich rządów, to co najmniej podwojenie dochodów budżetowych”. Od drugiej strony do sprawy podszedł poseł Tomasz Trela z Lewicy, przechwalając się niesamowitymi wydatkami, które „zbliżają się do absolutnego rekordu”. Niezależnie od barw partyjnych politycy zupełnie nie zważali na to, iż im mniej pieniędzy w budżecie, tym lepiej, gdyż każda złotówka w ich rękach, to złotówka wyrwana z rąk podatnika i zmarnowane pieniądze. Sprawiedliwość trzeba oddać jedynie posłowi Mentzenowi, który przytomnie zauważył, że „w budżecie powinno być jak najmniej pieniędzy, bo ludzie efektywniej sami wydają swoje pieniądze niż za pośrednictwem polityków i urzędników”. Minister Domański w odpowiedzi do posła Kuźmiuka stwierdził wprawdzie, że „to nie cyrk”, lecz oglądający obrady w okrąglaku obywatele mogliby być sceptycznie nastawieni, co do tak odważnej deklaracji pryncypała premiera Tuska.
Widmo wojny za rogiem
Również Mentzen zwrócił uwagę, że „nie mamy żadnego kryzysu, nie mamy żadnej katastrofy (…), w tym momencie nie toczy się na naszych ziemiach żadna wojna, a mimo to mamy rekordowy deficyt i rekordowy dług”. Ten fakt odnotowali także zaniepokojeni zwolennicy teorii spiskowych, według których nasi umiłowani rządzący mieliby być gotowi wciągnąć nasz umęczony kraj w jakąś wojnę, wyznając zasadę, iż jest ona najlepszym sposobem na umorzenie długów. Ów przestrach podsyciły dodatkowo wypowiedzi płynące ze szczerości serca wojskowych. Na początku października gen. Wiesław Kukuła oznajmił, że „wszystko wskazuje na to, że jesteśmy tym pokoleniem, które stanie z bronią w ręku w obronie naszego państwa”. O ile faktycznie teoretycznie mogłoby zdarzyć się tak, że bylibyśmy zmuszeni do obrony naszej ojczyzny, to uzasadnione wydają się obawy, iż musielibyśmy to czynić gołymi rękami. Z jednej strony co chwilę napływają informacje o brakach sprzętowych w polskiej armii, z drugiej zaś polskie społeczeństwo jest jednym z najbardziej rozbrojonych w Europie, a gros obywateli nie ma żadnego obycia z bronią. Do wypowiedzi gen. Kukuły odniósł się nawet minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, nieśmiało przyznając, że coś jest na rzeczy, gdyż „to nie jest odosobniony głos”, a ponadto „musimy być gotowi na każdą ewentualność”.
Minął nieco ponad tydzień, a media rozpisały się o deklaracji gen. Rajmunda Andrzejczaka, która padła podczas konferencji Defending Baltics. Gen. Andrzejczak zadeklarował, że „jeśli (Rosjanie – przyp. R.P.) zaatakują choćby centymetr litewskiego terytorium, odpowiedź nadejdzie natychmiast (…) uderzymy bezpośrednio w Petersburg”. Do tych słów odniósł się Grzegorz Braun, oznajmiając, że Wojsko Polskie „nie powinno palcem kiwnąć w obronie tej małej, wyludnionej, wrednej antypolskiej, bismarkowskiej, anglosaskiej i żydowskiej kreatury, jaką jest współczesna Litwa”. Wpis polityka w mediach społecznościowych wzniecił falę oburzenia, jakoby europoseł Konfederacji podważał sens Traktatu Północnoatlantyckiego i wypisywał Polskę z NATO. Słynny artykuł 5 traktatu waszyngtońskiego głosi jednak jedynie, że w przypadku ataku na jedno z państw członkowskich, każdy z sygnatariuszy podejmie „działania, jakie uzna za konieczne, łącznie z użyciem siły zbrojnej”. Z tego zapisu wynika zatem jasno, że „działanie” może oznaczać stanowcze tupnięcie nóżką i wyrażenie oburzenia, a użycie sił zbrojnych absolutnie nie jest obligatoryjne.
Gonitwa za króliczkiem
Pomimo panicznych nastrojów, jakie zapanowały w duszy części obserwatorów życia politycznego w naszym urokliwym bantustanie po wypowiedziach gen. Kukuły i gen. Andrzejczaka, obawy o wciągnięcie Polski w wojnę nie są obecnie uzasadnione. Bardziej od niej opłacalne jest powtarzające się regularnie straszenie społeczeństwa zagrożeniem militarnym i utrzymywanie go w stanie niepewności, tak aby każdy podskórnie wyczuwał, że wojna czai się tuż za rogiem. Nie ma bowiem lepszego pretekstu niż obronność i bezpieczeństwo do ciągłego rozszerzania sfery kompetencji władz i ściągania pieniędzy z obywateli. W końcu, jak zauważyła w tekście do piosenki Skaldów Agnieszka Osiecka, „nie o to chodzi, by złowić króliczka, ale by gonić go”.
http://nczas.info/2024/10/27/budzet-i-wojna-gonitwa-kroliczka/
#budzet #usmiechnietapolska #tusk #ko #po
5
To już pewne! Nieoficjalnie: Władze PO wybrały kandydata na prezydentanczas.info
To Rafał Trzaskowski będzie kandydatem Platformy Obywatelskiej na Prezydenta RP – tak wynika z ustaleń RMF FM. Władze partyjne miały już podjąć decyzję w tej sprawie.
Reporter RMF FM ustalił, że PO ogłosi Rafała Trzaskowskiego jako kandydata partii na Prezydenta RP. Decyzja miała już zapaść.

Władze PO miały postawić na kandydaturę Trzaskowskiego – a nie Radosława Sikorskiego – ponieważ drugi z polityków ma mieć zbyt duży elektorat negatywny. To zaś miałoby uniemożliwić szefowi MSZ zdobycie głosów wśród wyborców środka i lewicy.
Jak podkreśla RMF FM, Sikorski reprezentuje „raczej konserwatywne podejście do wartości”, przynajmniej jak na PO. Dał się też niektórym we znaki, ostro wyrażając pewne poglądy, choćby w sprawie Ukrainy. „Sikorski nie stronił od mocnego atakowania rywali – i to może działać na jego niekorzyść” – donosi RMF FM.
http://nczas.info/2024/10/26/to-juz-pewne-nieoficjalnie-wladze-po-wybraly-kandydata-na-prezydenta/
#usmiechnietapolska #czaskosky
Reporter RMF FM ustalił, że PO ogłosi Rafała Trzaskowskiego jako kandydata partii na Prezydenta RP. Decyzja miała już zapaść.

Władze PO miały postawić na kandydaturę Trzaskowskiego – a nie Radosława Sikorskiego – ponieważ drugi z polityków ma mieć zbyt duży elektorat negatywny. To zaś miałoby uniemożliwić szefowi MSZ zdobycie głosów wśród wyborców środka i lewicy.
Jak podkreśla RMF FM, Sikorski reprezentuje „raczej konserwatywne podejście do wartości”, przynajmniej jak na PO. Dał się też niektórym we znaki, ostro wyrażając pewne poglądy, choćby w sprawie Ukrainy. „Sikorski nie stronił od mocnego atakowania rywali – i to może działać na jego niekorzyść” – donosi RMF FM.
http://nczas.info/2024/10/26/to-juz-pewne-nieoficjalnie-wladze-po-wybraly-kandydata-na-prezydenta/
#usmiechnietapolska #czaskosky
10
Poseł Włodzimierz Skalik alarmuje: Unijna polityka wyniszcza naszą gospodarkę i zamienia Polskę w skansennczas.info
Rosną koszty życia Polaków, rosną koszty prowadzenia działalności gospodarczej, wiele firm się zamyka i przenosi działalność poza Polskę. Wpływ na to ma przede wszystkim obłąkana zielona polityka Unii Europejskiej, którą gorliwie wprowadza nasz uśmiechnięty rząd Donalda Tuska. Poseł Konfederacji Włodzimierz Skalik alarmuje, że Polska zamienia się w skansen.
O zwolnieniach grupowych słychać prawie codziennie, o zamykaniu przedsiębiorstw, czasem z kilkudziesięcioletnią tradycją, także. Narzekania na rachunki grozy już nam tak spowszedniały, że nie robią wrażenia. Ktoś najwyraźniej postanowił zarżnąć nasz kraj.
Poseł Konfederacji z ramienia Konfederacji Korony Polskiej Grzegorz Brauna i przedsiębiorca, który odniósł spory sukces na rynku, Włodzimierz Skalik, podsumował sytuację i bije na alarm.
💡#Przedsiębiorcy, z którymi rozmawiam, wskazują, że wśród kosztów prowadzenia działalności, najbardziej odczuwają rosnące ceny #energia – pisze Skalik na portalu X.
📊Potwierdzają to najnowsze badania #GUS, według których możemy spodziewać się dalszego pogorszenia koniunktury w polskiej gospodarce, a szczególnie w #przemysł. Przyczyną są rosnące ceny energii elektrycznej, związane z opłatami za emisję #CO2, wprowadzone przez system #ETS.
📉Polskiemu przemysłowi prognozuje się spadek o 10 pkt, a sektorowi zakwaterowania i #gastronomia spadek o 9,3 pkt.
🚚Blisko 90% firm z sektora #transport i magazynowania oraz prawie 100% firm z branży hotelarsko-restauracyjnej stwierdziło, że wzrost cen energii znacząco wpłynie na ich dalszą działalność.
🏚️Realizowana przez uśmiechnięty rząd unijna polityka wyniszcza naszą gospodarkę i zamienia Polskę w #skansen. W dodatku w taki skansen, w którym zaraz nie będzie nawet można nic zjeść, ani nawet przenocować – podsumował Skalik.
Tymczasem uśmiechnięty rząd Donalda Tuska dalej brnie w zielone szaleństwo i likwiduje polską energetykę, a bezmyślna minister Paulina Hennig-Kloska cieszy się, że Polacy mniej kupują, bo „emisja CO2” jest dzięki temu mniejsza… W trudnych czasach światowej przemiany Pan Bóg najwyraźniej postanowił pokarać Polaków rządami kretynów…
http://nczas.info/2024/10/25/posel-skalik-alarmuje-unijna-polityka-wyniszcza-nasza-gospodarke-i-zamienia-polske-w-skansen/
#ue #usmiechnietapolska #zielonylad #gospodarka #Polska #lewactwo
O zwolnieniach grupowych słychać prawie codziennie, o zamykaniu przedsiębiorstw, czasem z kilkudziesięcioletnią tradycją, także. Narzekania na rachunki grozy już nam tak spowszedniały, że nie robią wrażenia. Ktoś najwyraźniej postanowił zarżnąć nasz kraj.
Poseł Konfederacji z ramienia Konfederacji Korony Polskiej Grzegorz Brauna i przedsiębiorca, który odniósł spory sukces na rynku, Włodzimierz Skalik, podsumował sytuację i bije na alarm.
💡#Przedsiębiorcy, z którymi rozmawiam, wskazują, że wśród kosztów prowadzenia działalności, najbardziej odczuwają rosnące ceny #energia – pisze Skalik na portalu X.
📊Potwierdzają to najnowsze badania #GUS, według których możemy spodziewać się dalszego pogorszenia koniunktury w polskiej gospodarce, a szczególnie w #przemysł. Przyczyną są rosnące ceny energii elektrycznej, związane z opłatami za emisję #CO2, wprowadzone przez system #ETS.
📉Polskiemu przemysłowi prognozuje się spadek o 10 pkt, a sektorowi zakwaterowania i #gastronomia spadek o 9,3 pkt.
🚚Blisko 90% firm z sektora #transport i magazynowania oraz prawie 100% firm z branży hotelarsko-restauracyjnej stwierdziło, że wzrost cen energii znacząco wpłynie na ich dalszą działalność.
🏚️Realizowana przez uśmiechnięty rząd unijna polityka wyniszcza naszą gospodarkę i zamienia Polskę w #skansen. W dodatku w taki skansen, w którym zaraz nie będzie nawet można nic zjeść, ani nawet przenocować – podsumował Skalik.
Tymczasem uśmiechnięty rząd Donalda Tuska dalej brnie w zielone szaleństwo i likwiduje polską energetykę, a bezmyślna minister Paulina Hennig-Kloska cieszy się, że Polacy mniej kupują, bo „emisja CO2” jest dzięki temu mniejsza… W trudnych czasach światowej przemiany Pan Bóg najwyraźniej postanowił pokarać Polaków rządami kretynów…
http://nczas.info/2024/10/25/posel-skalik-alarmuje-unijna-polityka-wyniszcza-nasza-gospodarke-i-zamienia-polske-w-skansen/
#ue #usmiechnietapolska #zielonylad #gospodarka #Polska #lewactwo
5