W mackach fundacji, jak organizacje pozarządowe próbują manipulować ludźmipolskaksiegarnianarodowa.pl

#fundacja #neokolonializm #filantropii #ksiazki
Fundacje i stowarzyszenia tworzące tzw. III sektor, czyli organizacje pozarządowe, są obecnie państwem w państwie. Kontrola nad nimi jest często iluzoryczna, a wszelkie próby zmiany tej sytuacji są odbierane jako zamach na społeczeństwo obywatelskie. Jednocześnie przedstawicielom tych organizacji nie przeszkadza sięganie głęboko do kieszeni podatników i staranie się o wielkie dotacje ze strony rządzących. Z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego najpilniejsze jest zajęcie się finansowaniem fundacji i stowarzyszeń przez źródła zagraniczne. Dla każdego myślącego człowieka powinno być jasne, że istnieje tutaj groźba, że dana fundacja realizuje wytyczne innego państwa, reprezentuje jakąś agenturę, bądź inne lobby.

Jak rządzą nami „filantropii”?

Fundacje jako narzędzia neokolonializmu

Jak fundacje Rockefellera i Carnegiego finansowały programy eugeniczne

Jak Fundacja Forda promowała ideologię feminizmu

Fundacje Forda i Rockefellera wysterylizowały miliony mężczyzn

Ciemne powiązania fundacji Clintonów

Jak Bill Gates wspiera GMO

Jak Bill Gates prywatyzuje służbę zdrowia i edukację na świecie

Jak George Soros finansował Black Lives Matter

Jak George Soros zinfiltrował Węgry

Jak Soros próbował powstrzymać Brexit
#fundacje #
Ciemne strony Amnesty International

Groźna „monopolizacja” III sektora w Polsce

Fundacje i wielkie pieniądze, czyli III sektor w Polsce bez retuszu

O. Rydzyk kontra Watchdog. Kto ma rację?

Ile środków i na co otrzymał o. Rydzyk od PiS-u?

Fundacja Pro Civili, czyli drenaż i infiltracja państwa polskiego

Czy Polska Fundacja Narodowa trwoni pieniądze polskich podatników?

Ks. Jacek Stryczek – nowy Jerzy Owsiak?

Czy Fundacja św. Józefa posłuży progresistom do przejęcia kontroli nad polskimi biskupami?

Narodowy Instytut Wolności – pieniądze dla swoich?

Jak fundacje chroniące zwierzęta szkodzą ludziom

Jak niemiecka fundacja Adenauera ingeruje w polskie sprawy
https://polskaksiegarnianarodowa.pl/pl/p/W-mackach-fundacji%2C-jak-organizacje-pozarzadowe-probuja-manipulowac-ludzmi/2048

13

Ostatnio po raz kolejny wróciłem do Huxleya i jestem przerażony tym, jak wiele osób, zwłaszcza na lewicy, poparłoby projekt urzeczywistnienia tej okrutnej fabuły rodem z Nowego Wspaniałego Świata. Jak ostatnio słyszałem o tych unijnych dyrektywach na temat Bożego Narodzenia i walki z zaimkami….no wypisz wymaluj scenariusz Huxleya. Problem w tym, że autor przed tym wszystkim ostrzegał, a nie zachęcał.
https://cf-taniaksiazka.statiki.pl/images/popups/034/@9788328701502_31.jpg
#ksiazki #4konserwy

17

📖 Kilka lat temu w środowiskach internetowych, w jakiś sposób związanych z ideą narodową głośna była akcja "Ludzie Czytają Kulturę Krytyki". Tyczyła się ona rozpropagowania wśród społeczeństwa tytułowej książki autorstwa profesora Kevina MacDonalda. Odniosła ona sukces, gdyż "Kultura Krytyki" tak się roznosiła, że trzeba było ją wydać po polsku drugi raz. Przypominamy o tym, gdyż pozycja ta jest niewątpliwie warta uwagi czytelnika.

📚 Książka jest obszerną analizą zaangażowania pewnej "rasy handlowej" w zadziwiająco wiele elementów naszej współczesnej kultury (a może antykultury), czy to społecznej, czy to politycznej. Kevin MacDonald, stawia i broni tezę, że wśród wspomnianej "handlowej" społeczności panuje ideologia etnocentryzmu. Oczywiście z racji na poruszenie drażliwego dla współczesnych tuz intelektualnych tematu, pozycja uchodzi za wybitnie niepoprawną politycznie. Zapoznać się jednak, chociażby dla poszerzenia horyzontów wiedzy, a może spojrzenia na pewne sprawy z innej perspektywy - warto!

😎 Ludzie czytają "Kulturę Krytyki"!

Dołącz do nas na Telegramie: https://t.me/gpwstg

Dołącz do nas na Facebooku: https://www.facebook.com/Grafika-Przeciw-Współczesnemu-Światu-108402401510692
#ksiazki #polityka #zydzi #revoltagainsthemodernworld

9

Hej Wam ponownie. Dzięki piękne za miłe przywitanie i konstruktywne komentarze, trochę inaczej niż na wykop

Jak już wspomniałem, dzięki za gościnę oraz klasę na tym portalu. Jak coś komentujecie to jeśli się nie zgadzacie robicie to normalnie. Jeśli się nie podoba piszecie o tym normalnie. Dajecie konstruktywne komentarze. Na wykop jest trochę inaczej: od razu w komentarzach hejt i wulgaryzmy. Wyobraźcie sobie, że na wykopie od razu leci koment "ale to główno, nie da się tego czytać" Natomiast ja patrzę na google analytics gdzie mam pomiar strony. Kto ile spędził czasu, i z wykopu był tylko 15 sekund. Heh słaba ocena, szczególnie że 7 długich postów nie przeczyta w nawet 5 minut. Albo gościu piszę masakra ale walisz błędy na blogu! Ja patrzę a on w komentarzu piszę ale to gooowno. Jeszcze chwilę tam powalczę ale chyba nic z tego nie wyjdzie. Dzięki jeszcze raz
https://detektywisklepowi.blogspot.com/2021/11/jak-pracuje-na-sklepach.html
#mamtambana #wykop #bekazwykopu #ksiazki
#positive #swiat #europa

14

Ostatnio @Dyrygent prosił nas o listę naszych fenomenów, których nie rozumiemy. Przemowa Bodnara przypomniała mi o jeszcze jednym, Małym Księciu. W mojej skromnej opinii jedna z najbardziej przehajpowanych książek wszechczasów.


Wątki jak nie nadęte to bezsensowne (chociaż czasami jedno i drugie). Pamiętam, że za dzieciaka jak pierwszy raz przeczytałem ww. to nie mogłem zrozumieć dlaczego Mały Książę musiał zginąć by wrócić do Róży. Przepraszam bardzo, ale jak w takim razie dotarł na Ziemię? Nie mógł opuścić jej w ten sam sposób? No i jak on umrze a ona żyje to jak się niby spotkają? Niestety moja polonistka, jak to polonistka, zareagowała na te pytania w stylu Ferdydurke Ciekawe czy Exupéry nie wiedział o tej dziurze fabularnej czy może postanowił ją zignorować jak Michael Bay w Armageddonie? No i te dialogi. O mamo, autentycznie wywracałem oczami na ten kicz…
A oto mój sekret. Jest bardzo prosty: dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu…
#lektura #ksiazki #czytajzlurkerem

5

Hej Wszystkim.
Zapraszam na Mojego Bloga o tematyce…

Złodzieje sklepowi, detektyw sklepowy, klienci kontra sklepy i agencje ochrony.
https://detektywisklepowi.blogspot.com

Z bloga dowiecie się między innymi:
Jak kradnie złodziej? Jakie galerie handlowe, dyskonty, sklepy, supermarkety, hipermarkety dobiera do swojej osobowości? W jaki sposób klienci robiący codzienne zakupy mogą oszczędzać swoje pieniądze? Jaki jest najlepszy rodzaj złodzieja w Polsce? Czym się różni pracownik ochrony od detektywa sklepowego? Czy kradzieży jest mniej czy więcej niż kiedyś? Oraz wiele innych ciekawostek…

Co zrobić, aby sklepy nie traciły miliardów złotych rocznie na kradzieżach?
Jakie błędy popełniają a co robią dobrze?
Kim oni są?
Jak to jest być po dwóch stronach barykady?
Jak być jednym z najlepszych?
To dotyczy każdego z nas.
I wiele innych ciekawostek, o których nie miałeś pojęcia.
Wszystko z życia wzięte.
Czy to będzie kontrowersyjne? Sam oceń
#warszawa #ksiazki #polska #wydarzenia #wiadomosci #informacje #zainteresowania #przemyslenia

14

Ach Symfonia, łezka w oku się kręci Kogo bym nie pytał to ma takie same doświadczenia z tą książką. Wszyscy ją polecali, oni kupili, po kilku rozdziałach się zrazili i odłożyli na półkę, gdzie zbiera kurz po dziś dzień Też przez to przechodziłem…


Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że jest to jeden z najgorszych podręczników do programowania jakie znam. Już w dniu premiery był przestarzały (stąd chociażby dwie strony poświęcone klawiaturom nie posiadających znaków "^ [ ] { } !" czy też informacja o tym ile bajtów zajmuje dany typ w komputerach architektury VAX ) a co dopiero teraz (III wydanie z 2015 dalej opisuje standard... C++03, have mercy)? Ponadto nie uwzględnia dobrych praktyk (a nawet idzie im wbrew, chociażby pokazując hacki dyrektywami prekompilatora), ale za to poświęca wiele stron tak kluczowym zagadnieniom jak flagi stanu formatowania O takich rzeczach powinno się pisać na końcu appendiksu w dosłownie 2-3 zdaniach... jeśli w ogóle.

Także sorry, ale dla mnie, jako początkującego programisty, ta książka była drogą przez mękę. Nie dość, że wiedza ważna na tym etapie była niepotrzebnie rozwleczona (4 strony tylko o tym jak przekazać tablicę do funkcji) to trzeba się przedzierać przez tematy dla zaawansowanych. Nie ma to jak rozdział poświęcony preprocesorowi w połowie pierwszego tomu. A oni jeszcze walnęli na okładce napis "łatwy podręcznik" Przecież to false advertising i powinni za niego beknąć.

Bo jak już zdążyłem zasygnalizować struktura Symfonii jest strasznie chaotyczna. Często jest tak, że jakieś tematy są sygnalizowane kilkadziesiąt stron przed tym jak zostaną jakkolwiek omówione. Po co? Przecież to tylko konfunduje. Wyobrażacie sobie takie podejście w szkole? To jest drogie dzieci mnożenie, ale nie zaprzątajcie sobie nim głowy. Omówimy je za kilka zajęć, teraz wracamy do dodawania i odejmowania.

No i pierwszy tom kończy się raczej zaawansowanymi zagadnieniami, do których prędko się nie wróci (dopasowanie dosłowne z trywialną konwersją). A teraz zgadnijcie od czego zaczyna się drugi? Ano od klas, czyli podstawy podstaw A co tam, niech żyje chaos! Ciekawe czy Grębosz kiedykolwiek zastanawiał się w jakiej kolejności tak właściwie powinno się czytać Symfonie? Bo przechodzenie po kolei przez rozdziały mija się z celem.

To może targetem jest doświadczony programista? Mu nie robi różnicy, że 77 stron o wskaźnikach znalazło się już w pierwszym tomie. Niby tak, ale książka nie jest stricte im dedykowana. Wszak autor już na wstępie zaznaczył, że poszedł na kompromisy, by z książki mógł czerpać zarówno 14-latek uczący się kodzenia jak i senior z wieloletnim stażem, ale jak to w życiu była: jeśli coś jest do wszystkiego to jest do niczego. I tak też jest w tym przypadku. Uczyć się z tego nie da i już napisałem dlaczego a co z doświadczonym czytelnikiem? Ciężko mu traktować to coś jako materiał referencyjny. Wszak on potrzebuje konkretu a nie wielostronicowych rozważań. Nikt nie będzie wyszukiwał pojedynczych zagadnień, które go interesują w przydługim eseju. Chociaż pal sześć jak autor się rozpisuje na temat gorzej jak jedzie z całymi akapitami nikomu nie potrzebnych dygresji (a jest ich sporo):
Zapytano kiedyś Amerykanów "- Czy można żyć bez Coca-Coli?". Amerykanie odpowiedzieli: "-Można, ale po co?".
Dokładnie to samo powiedzieć o wskaźnikach. Ich istnienie nie jest konieczne, najlepszy dowód, że jest wiele języków programowania, w których wskaźników nie ma. Z drugiej jednak strony - jeśli języki C i C++ mają opinię tak sprawnych i władnych, to jest to głównie za sprawą wskaźników.
Są ludzie, którzy nie lubią C. Moim zdaniem to dlatego, że nie czują się swobodnie w operowaniu wskaźnikami.
Jeśli doskonale znasz język C, a książkę tę czytasz, by poznać C++, to w zasadzie mógłbyś ten rozdział opuścić. Jeśli jednak wskaźniki znasz trochę gorzej, to zachęcam do przeczytania.
Ech, jakby Makłowicz wziął się za książki IT to tak by to właśnie wyglądało. Nauka programowania w formie gawędy To jakbyście się zastanawiali dlaczego Symfonia ma trzy tomy to teraz już wiecie. Innym autorom wystarczyłby jeden i na dodatek byłby lepszy, bo zawierałby tylko potrzebne rzeczy, uwzględniałby dobre praktyki i nie rozkładałby na czynniki pierwsze to co tego nie wymaga. No, ale ich tak nie polecają jak świętego Grębosza, patrona nauczycieli akademickich przekazujących nieaktualną wiedzę.

A skoro autora mamy takiego jakiego mamy to nawet w tej krótkiej dygresji są rzeczy, z którymi polemizowałbym. Już pomijam dawanie entera co zdanie czy dialogi od myślnika i w cudzysłowach, ale przemyślenia jakie przytoczył odnośnie C/C++ są, delikatnie rzecz ujmując, odrealnione. Po pierwsze jest chyba jedyną osobą na świecie zafascynowaną wskaźnikami. Po drugie skąd wziął mu się pomysł, że ludzie nie lubią C, bo są za słabi by opanować potęgę oferowaną przez cudowne wskaźniki? Po trzecie ciekawe czy ma świadomość, że trącące myszką C ma w branży lepszą renomę niż przekombinowany C++ (czyli idealny język dla leciwych wykładowców)? Pewnie nie i wiecie co? Nawet mu się nie dziwię, że nie ma rozeznania co tak naprawdę programiści myślą? No bo i skąd? On nie jest praktykiem programowania, tylko... fizykiem teoretycznym Trochę mi przypomina jednego mojego wykładowcę. Co prawda on jest przynajmniej z branży, ale też zmasterował swój język programowania kilkadziesiąt lat temu i od tej pory nie był już nigdy na bieżąco (stąd chociażby archaizmy jak "przeładowanie nazw funkcji", nikt tak nie mówi, to jest "przeciążenie funkcji").

W tym momencie pojawi się argument, że przecież ostatnimi czasy wydał książkę będącą następczynią Symfonii. Zgadza się, tylko Opus Magnum z 2017 nie opisuje standardu C++17 ani nawet 14, tylko... 11. Czyli znowu w dniu premiery dostaliśmy przestarzały (o 6 lat i 2 wydania) podręcznik. Dopiero wypuszczona 3 lata później Misja w nadprzestrzeń opisuje wersje 14/17. Acz ona jest nie jest pełnoprawną książką, tylko krótkim uzupełnieniem. Zresztą, sam Grębosz nazywa ją IV tomem Opus Magnum.

Chociaż zacząć należałoby od tego, że Opus Magnum też tak naprawdę nie jest żadną nową książką, tylko IV wydaniem Symfonii. Sprawdziłem spis treści i przykładowy fragment rozdziału. Toć to jedno, wielkie kopiuj-wklej. Na oko 80% materiału jest słowo w przepisane z poprzedniej książki i tylko 20% to nowości, niestety nie zawsze potrzebne. Acz jak już pisałem, skąd on miałby wiedzieć takie rzeczy? Przecież on nigdy nie brał udziału we większym projekcie. On ttym wszystkim zajmuje się nawet nie akademicko, ale hobbystycznie. Acz plus dla niego za to, że się ogarnął i przemeblował rozdziały.

I teraz hit, to IV wydanie Symfonii, które na bezczela opublikował jako nową książkę, Polskie Towarzystwo Informatyczne... nagrodziło ją jako najlepszą polską książkę informatyczną 2018 Misję w nadprzestrzeń też docenili, drugie miejsce w 2020 Aż się boję pytać co dalej. Skoro teraz wydanie z poprawkami udające nową książkę wygrywa konkursy, appendiks do niego tak samo to, jak rozumiem, mam oczekiwać lauru dla przyszłej erraty Tak to jest jak teoretycy teoretyków nagradzają…
#it #programowanie #komputery #ksiazki #podreczniki

9

Ostatni dzień urlopu w lesie. Dobrze, że zapowiadają poprawę pogody, to chociaż w niedzielę będzie można znowu poleżeć w chaszczach pozując na intelektualistę.
#las #książki

13

Fragment powieści Józefa Mackiewicza "Nie trzeba głośno mówić". Rozmowa belgijskiego SS-mana z Polakiem mieszkającym na Kresach Wschodnich
-Czy pan przypuszcza, drogi inżynierze, że wielka rewolucja francuska, uważana za początek współczesnego postępu, nie zamieniłaby swojej gilotyny na komory gazowe, gdyby postęp techniczny już wówczas znał ten wynalazek? Przekonany jestem, że by zamieniła. A pan, nie? Co jest zbrodnią, a co nie jest, decyduje nie prawda obiektywna. Zadecyduje o tym strona zwycięska. Niemcy nie zwyciężą, sans doute. Ale gdyby zwyciężyli, powstanie olbrzymia literatura o dziewczynce śpiącej z misiem na poduszce, której lotnik amerykański oderwał rękę, a ona jeszcze drugą przyciska swego pluszowego niedźwiedzia w niebieskiej kokardce, i przez kałuże krwi biegnie płacząc i wołając mamy... Zwyciężą alianci, będzie ogromna literatura o dziecku żydowskim, które wyszarganym niedźwiadkiem zasłania oczy przed kulą SS-mana.

Od ilości, od powtarzalności tej literatury, zależeć będzie stopień winy... Pan wie, że dziś zakazane są opisy skutków bombardowań alianckich, aby nie straszyć ludności. Bo przecież tamtym chodzi o jej sterroryzowanie. A o dziecku żydowskim - ciągnął w transie - ja opisałbym w innym wariancie: zasłania oczy nie swoje, tylko rączką zasłania guziki oczów swego zatłuszczonego misia, ażeby nie widział strasznej śmierci z rąk niemieckiego oprawcy. Myśli pan, że kicz?

Naturalnie, to co się wyrabia z Żydami, to okropne. Bo to i kobiety, i dzieci. Ale wie pan, czym wstrząsa to okropieństwo? Wstrząsa małą odległością. Zabijanie w rowach, z bliskiej odległości. Tak jak zabici zostali polscy oficerowie w Katyniu przez bolszewików, słyszał pan? Tu tkwi, że tak powiem, różnica w podobieństwie pomiędzy morderstwami niemieckimi i bolszewickimi, a bombardowaniem anglosaskim ludności miejskiej. Jeden patrzy w twarz człowieka i naciska cyngiel. Drugi patrzy w miasto i naciska guzik. W jednym wypadku giną kobiety i dzieci żydowskie, w drugim kobiety i dzieci niemieckie.

Ta różnica odległości ma też inne szczegóły. W pierwszym wypadku człowiek chleje wódkę i strasznie przeklina, w drugim może żuje gumę i uśmiecha się w mikrofon: „Hallo! Jim, spuściłem już swój ładunek!”... Czy jak tam. Bomby lecą na miasto. Pan wie, że ja przypadkowo byłem w Kolonii 29 czerwca. Później już dowiedziałem się, że spadło 44.856 bomb kruszących i około półtora miliona bomb zapalających. Zginęło niewiele, tylko 20 tysięcy ludzi. Jak osobiście z tej nocy wyszedłem i co się działo, nie będę opisywać. To dziedzina literatury, nie filozofii. Prawda, widziałem dzieci... Ale rzecz nie w tym co widziałem. Spalanie cywilnej ludności w komorach gazowych, czy od bomb zapalających asfalt uliczny w Hamburgu, to tylko różnica techniki

Anton miał ochotę zareplikować i uczynił tym razem w formie bardziej obcesowej:
- Dobrze, ale to co pan opowiadał o lotnikach alianckich, to przede wszystkim odwet. Pan w swym równaniu opuścił najważniejszy czynnik: Kto zaczął! Czy nie jest w danym momencie rozstrzygający?
- Drogi panie, nie jestem pewien, czy dla dzisiejszych czasów. W latach dwudziestych dyskutowano na temat odpowiedzialności za wywołanie pierwszej wojny światowej. Staremu Clemenceau postawiono pytanie: „Co będą o tym spornym i trudnym problemie myśleć historycy przyszłości?” Clemenceau odpowiedział: „Nie wiem. Ale wiem, że z pewnością nie powiedzą, że to Belgia zaatakowała Niemcy”. To jasne. Wtedy był to jeszcze elementarny fakt, z rodzaju tych, których przeinaczyć, zdawało się, niepodobna. I nie próbowały nawet przeinaczyć tego Niemcy. A w 1939 Sowiety twierdziły, że napadła na nie Finlandia!... Pan powiada: „Kto zaczął?” Drogi panie, od 10 tysięcy lat zawsze ktoś zaczynał. Poznałem w Berlinie bliżej pewną Ormiankę. Mówi mi: „Co wy tam krzyczycie o jakimś bolszewizmie! A znowu jak posłucham radia brytyjskiego…”
- Nie bała się przyznawać?
- Nie. Une courageuse demoiselle. „To tylko słyszę, powiada, o zbrodniach hitlerowskich! C’est dróle. Turcy, o, to dopiero zaraza świata! To dopiero zbrodniarze autentyczni!” Aleksander Wielki też zaczął. I pan myśli, że jak on szedł naprzód, to spotkanych po drodze przeciwników gładził po główce? W tej chwili ważne nie zbrodnie. Nazizm, to w perspektywie historii une petite mer de, fragment fizycznego terroru, jakie były i będą. Natomiast komunizm, to une peste. Żadna doktryna nie odbierała jeszcze ludziom do tego stopnia prawa do wątpliwości, prawa do porównań z tym co było. Żadna nie odbierała do tego stopnia resztki rozsądku, nie była tak skuteczna i tak zaraźliwa.
https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/115000/115511/352x500.jpg
#mackiewicz #jfe #iiwojnaswiatowa #ksiazki

16

Jedna z najlepszych polskich książek o Powstaniu Warszawskim. Analiza użycia środków bojowych w Warszawie. Fakty a nie emocje. Polecam każdemu kto wierzy w sens Powstania Warszawskiego.
#historia #ksiazki #powstaniewarszawskie #iiwojnaswiatowa

9

a wy co? owocowe czwartki i multisport? nawet sami wiecie co
#pracbaza #książki
Pokaż spoilernie ma dobrego powodu, żeby nie przeczytać tej książki


5

Trudno o okrucieństwo większe niż to, które okazują dzieci i salony taniej książki.
#tomaszlis #ksiazki #promocja #heheszki

5

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/6/61/Phoenix_detail_from_Aberdeen_Bestiary.jpg/220px-Phoenix_detail_from_Aberdeen_Bestiary.jpg
https://www.abdn.ac.uk/bestiary/ - Bestiariusz z Aberdeen w całości wraz z tłumaczeniem na język angielski i komentarzami.

"Bestiariusz z Aberdeen – bogato iluminowany średniowieczny bestiariusz, wykonany w Anglii około 1200 roku. Znajduje się w zbiorach biblioteki University of Aberdeen (sygnatura Univ Lib. MS 24).

Za sprawą bogato nasyconych kolorami miniatur manuskrypt stanowi jeden z najbardziej znanych bestiariuszy średniowiecza. Miniatury utrzymane są w stylu romańskim, umieszczone w złotych ramkach, w warstwie kolorystycznej przeważa czerwień i błękit. Księga rozpoczyna się scenami stworzenia świata, zakończonymi nadaniem przez Adama imion zwierzętom. Ilustracjom poszczególnych zwierząt towarzyszą opisy, których treść została skompilowana na podstawie Fizjologa, Etymologii Izydora z Sewilli, Aviarium Hugh z Fouilloy, Hexameronu Ambrożego z Mediolanu i Liber Memorabilium Solinusa. Manuskrypt pozostał częściowo niewykończony, ostatnie jego karty zapisano dopiero w XIV wieku.

Pierwotne dzieje manuskryptu są nieznane. Nieznany jest jego twórca, miejsce powstania i przechowywania. Miniatury wykazują znaczne podobieństwo do Bestiariusza Ashmole’a, co świadczy o tym, iż obydwie księgi wyszły prawdopodobnie z tego samego skryptorium. Po raz pierwszy bestiariusz wspomniany został w 1542 roku, gdy po sekularyzacji klasztorów znalazł się w kolekcji królewskiej Henryka VIII pod numerem 518. Na początku XVII wieku księga znalazła się w rękach Thomasa Reida, sekretarza Jakuba I, który podarował ją Marischal College w Aberdeen. Po fuzji Marischal College z University of Aberdeen w 1860 roku bestiariusz trafił do biblioteki uniwersyteckiej."
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bestiariusz_z_Aberdeen
#ciekawostkihistoryczne #książki #potwory

9

Proroczy fragment książki Obóz Świętych
– Panie ministrze, nie przesądzając ostatecznego losu tej tragicznej flotylli, czy rząd francuski podejmie jakieś kroki, aby przyjść z pomocą jej pasażerom i zmniejszyć ich cierpienia, które osiągnęły już granice tolerancji?

Człowiek, który zadał to pytanie, Ben Souad, zwany Clémentem Dio, był prawdziwym sługą bestii, kimś w rodzaju kucharza przyrządzającego zatrute napoje, wlewane co poniedziałek – jeszcze dymiące – do mózgów sześciuset tysięcy czytelników jego tygodnika, czekających niecierpliwie, jakby na narkotycznym głodzie, na kolejną porcję trucizny, którą podawał im elegancko, na pięknie nakrytym stole. Był Francuzem pochodzenia północnoafrykańskiego, o krótkich, kędzierzawych włosach i ciemnobrązowej skórze, odziedziczonej po czarnej niewolnicy haremu, której aktu sprzedaży do oficerskiego burdelu w Rabacie doszukał się w rodzinnych papierach.

Żonaty był z Azjatką, przedstawianą jako Chinka, autorką poczytnych powieści. Jego bojowa inteligencja czerpała z żywotnych źródeł podskórnego rasizmu, z którego siły niewielu zdawało sobie sprawę. Jak pająk tkwiący w samym centrum francuskiej myśli oplatał ją swą niewidzialną, subtelną pajęczyną i aż dziwne, że myśl ta mogła jeszcze w ogóle oddychać. Poza tym dusza człowiek, zdolny do uniesień, ale tylko w jednym kierunku; wystarczająco szczery, by wystawić się na krytykę i oberwać od czasu do czasu od swych braci inteligentów, co jednak zdarzało się coraz rzadziej. Z politycznego punktu widzenia Dio mieszał gatunki i przyprawiał swe artykuły utopią.

Ale prawdziwie niepokonany i szczególnie niebezpieczny był w zastawianiu pułapek na współczesną narodową społeczność francuską. Ustawiał je wszędzie, z wyjątkowym geniuszem wyszukiwał zdrowe tkanki społeczności i szpikował śmiercionośnym ładunkiem, seryjnie produkowanym w jego mózgu. Minister Jean Orelle czytywał go regularnie, dając wytchnienie własnej, starzejącej się wyobraźni, i wówczas mawiał: „Ten mały Dio, ho, ho, przypomina mi mnie samego, gdy byłem walczącym pisarzem, ma tę żyłkę, ma tupet, ciągle nowe pomysły! I bezustanna ta troska o uniwersalnego człowieka!”. Jednakże ów uniwersalny człowiek małego Dio – jakież to ciemne, odrażające bydlę!

Pod piórem Dio przybierał rozmaite postaci, mając wszakże jedną cechę stałą: przeciwstawiał się zawsze tradycji zachodniej, francuskiej, stając się kimś w rodzaju anty-Joanny d’Arc, której król Dio powierzył misję zniszczenia walecznego żołnierza Zachodu, pogrążając go we wstydzie i wyrzutach sumienia, zwycięzcę starożytnych bitew, dzisiaj opuszczonego przez swych generałów, ciągle jednak znacząco liczebnego.

Ta anty-Joanna d’Arc stawała się zatem kolejno, we wstępniakach Dio, pogardzanym robotnikiem arabskim, prześladowanym wydawcą pornografii, wyzyskiwanym murzyńskim murarzem, reżyserem gnębionym przez cenzurę, czerwoną świętą dziewicą ze slumsów, ulicznym wandalem, chamem z baru, uniwersyteckim terrorystą, uczennicą, która poddała się aborcji, zwolnionym dyrektorem domu kultury, prorokiem marihuany, oskarżycielem z ludowego trybunału, żonatym księdzem, piętnastoletnim erotomanem, pisarzem kazirodcą, czarownikiem pop muzyki, profesorem-pedofilem, kimś, kto sprofanował grób nieznanego żołnierza, znerwicowanym uczestnikiem strajku głodowego, dezerterem, przywódcą młodzieżowej bandy z przedmieścia, usankcjonowanym medycznie pederastą, licealistą torturowanym moralnie, biednym gwałcicielem uzależnionym od pornografii, złodziejem lub porywaczem ze szlachetnych pobudek, dziedzicznym przestępcą lub z powodu presji społecznej, mordercą dzieci, wołającym o swej ludzkiej godności, Brazylijką z Sertão sprzedaną na targu w São Paulo, Indianinem, który zaraził się odrą od turysty i umarł, zbrodniarzem domagającym się wzorowych więzień, biskupem publikującym marksistowskie listy pasterskie, złodziejem samochodowym kochającym szybką jazdę, oszustem bankowym spragnionym prasowego rozgłosu, uwodzicielem dziewic ogarniętym obsesją seksualnej wolności, Bengalczykiem, który umarł z głodu – i tyloma innymi, starannie wybranymi bohaterami wypraw krzyżowych małego Dio.

Wielu ludziom to się podobało, bohaterowie artykułów Dio wydawali się przekonywający, właściwie czemu by nie…? Używając jako taranów całej tej budzącej fałszywą litość zbieraniny, Dio dobrze wiedział, że wcześniej czy później wyważy drzwi. Wolność sprowadzona do poziomu instynktów i antyspołecznej anarchii jest wolnością martwą. Na jej trupie wszyscy ci Dio, jak pełzające gąsienice, przeobrażają się w czarne motyle, archanioły antyświata. Wreszcie ją mamy! Dopadliśmy! Słuchajcie uderzeń tego tarana u południowej bramy!
https://cf1-taniaksiazka.statiki.pl/images/popups/032/9788364095429.jpg
#jfe #książki #francja

5

A propos poniższego wpisu @KwarcPL, właśnie przyszła paczka, dzisiaj sobie poczytam i podyskryminuje nieczytających

#sleevecontent #książki #ksiazki #czytajzlurkiem

12