Droga do nikądyoutube.com

#mackiewicz #komunizm #literatura

Jak to jest czytać książkę, która wydaje Ci się kolejnym 1984, ale nią nie jest? Bo jest rzeczywistym opisem rzeczy tak jak się miały

Czym był bolszewizm niby każdy wie, w końcu każdy się czegoś tam uczył. Ale z książką jest trochę inaczej - stajesz się bezpośrednim obserwatorem, jakbyś tam był i uczestniczył. I z tej strony komuny nie znałem. Mackiewicz ma świetne pióro. To dzięki temu przebrnąłem przez pierwszą godzinę powieści, zanim autentycznie nie chciałem nieraz wychodzić z samochodu słuchając.

teaser

http://www.youtube.com/watch?v=CJX0OiqcDgw

Czym jest ta książka oprócz powieści osadzonej w realiach Polski okupowanej przez Sowietów? To anatomia człowieka poddanego sowieckiemu terrorowi, anatomia społeczeństwa i głębokie rozmyślania nad tym czym jest prawda, a czym kłamstwo. I to wszystko podlane tym takim sosem z absurdu - gdzie autor doskonale orientuje się w nonsensach systemu, który dla innych ludzi jest rzeczywistością, a każdy spostrzegawczy człowiek, który nie chce zastosować się do wariackich zasad - sam uznawany jest przez tych ludzi za wariata (brzmi znajomo?)

Książkę "wysłuchałem", a nie przeczytałem i przyznaje, że audiobook jest przeczytany bezbłędnie. Ale wiadomo - formę każdy wybierze swoją

tutaj audiobook

http://www.youtube.com/watch?v=3PhuPung9lk

8

Do poczytania na niedzielę; Józef Mackiewicz opisuje diabelską taktykę, której Sowieci używali do bolszewizacji podbitych narodów
„Żaden Polak nie może być Niemcem, żaden Polak nie może być Rosjaninem, albowiem te pojęcia wyłączają się wzajemnie. Polak, który staje się Niemcem czy Rosjaninem, przestaje być automatycznie Polakiem. Natomiast… każdy Polak (Anglik, Francuz, Rosjanin i t.d.) może być bolszewikiem”.

Oto w czym tkwi istota niebezpieczeństwa sowieckiego, a nie w tym, że „Rosjanie” gwałcą kobiety, kradną zegarki, albo że będą nas rusyfikowali. Oni nie będą nas rusyfikowali, bo by nie dali rady, jak nie dało rady cesarstwo rosyjskie. Oni będą nas bolszewizowali i – dadzą nam radę, jeżeli bronić się nie będziemy skutecznie.

Ale skuteczność obrony zależy przede wszystkim od tego, aby nie była kierowana przez tych samych, przeciwko którym chcemy się bronić. Tymczasem my bronimy się w sposób, na jakim właśnie najbardziej zależy naszemu wrogowi.
http://retropress.pl/wiadomosci/nie-rosja-ale-sowiety/
#mackiewicz #historia

25

1 kwietnia 1904 roku, a więc 120 lat temu urodził się Józef Mackiewicz.
Hasło: "Prawa człowieka", najsłuszniejsze zresztą w brzmieniu, podobnie jak hasło: "pokój", zmanipulowane jest dziś dla cementowania Wspólnego Frontu "dysydentów" z zachodnimi partiami komunistycznymi. Służy jednocześnie wyrugowaniu - przez zastąpienie - wszelkiego antykomunizmu, jako zbędnej już formy przestarzałych celów. Nie służy wyparciu "Rosji" z Europy zachodniej, lecz wprowadzeniu do niej "Eurokomunizmu". Czyli takiego z "ludzką twarzą". który ma nas uszczęśliwić (respektując naturalnie "prawa człowieka") rzekomo: na złość "Rosji".
https://jozefmackiewicz.com/wp-content/gallery/w-wilnie-przed-kataklizmem/img20210511_21340323.jpg
#mackiewicz #polska

12

Przeczytałem teraz właśnie długą listę wyczynów jak AK pomagała Czerwonej Armii (…) I dumny jestem, że takie „Ośrodki" skazały mnie na karę śmierci. A moja nienawiść do wtyczek komunistycznych, którymi AK usiane było gęściej niż wielkanocna bułka rodzynkami, oraz do niemoralnej polityki oszukiwania wszystkich, co do zamiarów sowieckich (oszukiwania do tego stopnia, iż w rezultacie tylko Goebbels pisał prawdę!) - doprowadziła do ostrego konfliktu z całym oficjalnym podziemiem.

Nie dostrzegam też żadnej osławionej „zdrady" ze strony Sowietów w stosunku do Polski. Sowiety w danym wypadku z rzadką dla swoich metod szczerością, nawet w dniach klęski nie ukrywały swych zamiarów. Zaś po roku 1943, nie uznając ani rządu, ani armii polskiej, wkraczały już z zupełnie otwartą przyłbicą jako zaborcza rewolucja bolszewicka, jako zaborca. Nigdy też nie zwracali się ani do rządu polskiego, ani do AK o żadną pomoc, ani przyjaźń. Natomiast AK obłupywało ich za kolana, narzucało się w najbardziej poniżający sposób ze swymi usługami, wyłapywaniem Volksdeutschów, jak to było na przykład w Lublinie, używane też było nieraz do tych policyjnych posług, a następnie kopane, jak się kopie natręta, z którym się nie chce mieć nic do czynienia. I w tym postępowaniu bolszewicy byli z ich punktu widzenia konsekwentni od początku do końca (…)
Józef Mackiewicz
https://jozefmackiewicz.com/wp-content/gallery/w-londynie-i-w-monachium/JM-329.jpg
#mackiewicz #iiwojnaswiatowa #jfe #ak

10

Cat Mackiewicz w roku 1937 o napiętej sytuacji międzynarodowej
Czy w jakimkolwiek z artykułów oskarżałem żydów, że nienawidzą Hitlera? - Przeciwnie, twierdzę, że rozumiem doskonale, że muszą go nienawidzieć. Pisałem nawet, że zrozumiałym jest, że żydzi, którzy dotychczas nie czuli się żydami, pod wpływem propagandy rasistowskiej poczuli się żydami. Pisałem, że gdybym był żydem, półżydem, lub miał babkę żydówkę czyniłbym to samo. Ale, na miłość Boską, mam prawo powiedzieć swemu narodowi, że nasz narodowy interes, jest w danym wypadku inny, niż interes narodu żydowskiego. Żydom jest potrzebna interwencja wszystkich państw przeciw Hitlerowi zaraz, natychmiast. Polakom, jeśli w ogóle wojna z Niemcami jest potrzebna, to w każdym razie im później tym lepiej, bo każdy rok przesuwa cyfry ludnościowe na naszą korzyść (…)
Jednego mogę wymagać od Żydów: tego, aby wtedy gdy namawiają nas do wojny z Hitlerem podpisywali się jako żydzi. Aby nie tłumaczyli, że czynią to li tylko jako gorący patrioci polscy i li tylko z powodu uczucia boleści, że jakieś plugawe pisemko w Niemczech obraziło Matkę Boską Częstochowską.
#jfe #żydzi #polska #mackiewicz

20

Henryk Kempisty w roku 1935 na łamach wileńskiego "Słowa" opisuje żydowskie ghetto. Porażający obraz.
Całe życie ghetta koncentruje się na ulicy. Po obu stronach zawsze brudnej i zawsze zaśmieconej jezdni, w odrapanych kamienicach, z których każda ma pełną niesamowitych tradycji historię, rozłożyły się sklepiki, małe, brudne, wypełnione jakimś ckliwym zapachem.
Jakieś podejrzane sklepiki, gdzie wszystkiego można dostać, poczynając od pasty do butów, a kończąc na wyrabianej po kryjomu samogonce. (…) Zapuśćmy się w podejrzane zakamarki. Dzielnica ta ma ich mnóstwo. Roi się od dwubramnych podwórz, jakichś przybudówek, w których łatwo zabłądzić.

Jesteśmy na jednym z nich. Otacza nas swarliwy tłum. Jest piątek. Pod ścianami rozłożyły się stragany ze starzyzną odzieżową, ciemne, ponure, zarzucone łachmanami, których pochodzenia łatwo się domyślić - to też częstym gościem jest tu policja. Odbywa się targ. Jakiś wieśniak kupuje sobie znoszone ubranie. Otacza go kilku handełesów, wydzierają go sobie - chłop jest otumaniały, pozwala się ciągnąć na wszystkie strony, zdzierają z niego sukmanę, by mu przymierzyć jakąś stłamszoną, zrudziałą marynarkę. (... )

Nędza ghetta jest straszliwa. Cały ich zarobek - to właśnie te transakcje, albo niezgodne z prawem, albo z sumieniem. W tych kilku norach jest kopalnia ich groszowych zarobków. Mieszkańcy tej zadżumionej dzielnicy żyją jak ludzie pierwotni. Wstępujemy do jednego z mieszkań. Odór, zatykający nozdrza, jakaś mieszanina śledzi, cebuli i moczu, zabija po prostu oddech. Na barłogach nieprzewietrzanych, brudnych, gromady cherlawych dzieci.

Podobno ta ogromna rozrodczość żydów jest ich siłą. Mnie się wydaje, że tylko straszliwą nędzą, skazującą mieszkańców ghetta z pokolenia na pokolenie na tę wegetację, już nie ludzką i chyba nie zwierzęcą... Ghetto tętni życiem cały tydzień - zamiera tylko w soboty. Wówczas z nor wysuwają się postacie prawowiernych żydów, którzy cały tydzień żyli według zakonu. (…) Nad prawowiernością czuwa synagoga. W soboty do bożnic dążą charakterystyczne postacie, z tobołkiem pod pachą, owiniętym w atłas (…) A jednak! A jednak stąd właśnie, z tej zakazanej dzielnicy idą na świat cały potężne fluidy, które sprawiają, że żydostwo w djasporze, mimo tak ciężkich warunków, nie asymiluje się, nie łączy się z nikim - lecz tworzy społeczeństwo, najbardziej pod względem struktury moralnej silne, a przez to może dla nas, mimo wszystko, społeczeństwo o zasięgu międzynarodowym - dziwaczne.
Fragment książki "Józef Mackiewicz, pisarz dla dorosłych"
#mackiewicz #żydzi #polska

11

Cat Mackiewicz: Brytyjska intryga
Anglia nie potrzebuje istnienia Polski, nigdy jej nie potrzebowała. Czasami leży w jej interesie pchnąć nas przeciwko Rosji – jak przed epoką Sejmu Wielkiego – czasami przeciwko Niemcom, czasami, jak w 1939, skierować na nas atak Hitlera, aby w ten sposób odwrócić uderzenie Hitlera od siebie, a zwrócić je na Rosję. Ale po daniu nam «gwarancji» w 1939 r. Anglia nie interesowała się naszymi zbrojeniami, nie pomagała nam ani groszem w przygotowaniach wojennych, a potem nie miała najmniejszego zamiaru nam pomóc w czasie inwazji Hitlera na Polskę, nie rzuciła w tym czasie ani jednej bomby na Niemcy.

Przeciwnie, Anglia buduje swoją politykę zagraniczną na antagonizmach wielkich państw europejskich między sobą. Potrzebne są jej tarcia między Rosją i Niemcami. Istnienie wielkiej Polski osłabiałoby te tarcia. Toteż w interesie Anglii leży, aby Polski całkiem nie było, albo aby była możliwie najmniejsza. Przecież każdy wiedział, że Hitler zlikwidował Austrię i zlikwidował Czechy, jako przedpola wojny z Zachodem, dlatego, aby w czasie tej wojny z Zachodem nikt nie uderzył go z flanki. Teraz, skoro Hitler się dowie, że Polska wiąże się z Zachodem, to oczywiście uderzy na Polskę. Wielka Brytania z łatwością, z radością udzieliła tych oszukańczych «gwarancji». Dlaczego? Ano właśnie dlatego, że w całej korespondencji dyplomatycznej angielskiej od tej chwili powtarza się ciągle jeden wyraz: Rosja, Rosja i Rosja.

Anglia chce przede wszystkim spowodować to, aby Hitler w pierwszej linii zaatakował nie ich, Anglików, ale Rosjan. Anglia więc rozumuje: skoro Hitler się dowie, że Polska opowiedziała się po naszej stronie, to oczywiście Polskę zaatakuje. Polska jest słaba, jej armia na konikach jest nic niewarta, jej sztab generalny składa się z ludzi małej wartości intelektualnej, jej sprzęt wojenny jest ubogi, a my oczywiście grosza nie damy, aby polskie uzbrojenie w czymkolwiek wspomóc. Toteż Hitler prędko da sobie radę z wojskiem polskim i oto spotka się oczy w oczy z Rosjanami.

Musi z tego wyniknąć wojna rosyjsko-niemiecka, a więc spełnienie naszych marzeń, a więc odwrócenie pierwszego niebezpieczeństwa od nas, zwrócenie go przeciw Rosji. Gwarancja więc niepodległości Polski dana przez Anglię nie tylko nie była żadną gwarancją naszej niepodległości, lecz wręcz przeciwnie, była spekulacją na jak najprędsze zlikwidowanie tej niepodległości. Anglia nie tylko chciała, aby Polska poszła na pierwszy ogień wojny z Niemcami, ale chciała, jeszcze, aby Polska w tej wojnie była możliwie bezbronna, aby możliwie prędko tę wojnę przegrała
https://photoarchivenews.com/wp-content/uploads/2019/02/IMG_20190227_163938_resized_20190228_081513993.jpg
#jfe #mackiewicz #iiwojnaswiatowa

26

"W masie zbrodni popełnionych w okresie minionej wojny, dwie wyróżniają się najbardziej:
1) pod względem i ilościowym i jakościowym - zbrodnia wymordowania milionów cywilnej ludności żydowskiej, gazowania i palenia jej wraz z kobietami i dziećmi;
2) pod względem jakościowym - zbrodnia wymordowania 15 tysięcy internowanych oficerów polskich, zastrzelonych pojedynczo wystrzałem w tył głowy, w Katyniu i w dwóch nieustalonych jeszcze miejscowościach w Sowietach.
W obydwu wypadkach mordowani byli ludzie nie za ich czynność, a za ich istnienie. W pierwszym wypadku z pobudek rasowych, w drugim z pobudek klasowych. Ponieważ nie ma takiego prawa boskiego, ani moralnego, które by mordowanie za przynależność do pewnej rasy uważało za zbrodnię większą od mordowania za przynależność do pewnej klasy (względnie światopoglądu, religii itd.), przeto pomiędzy obydwoma tymi zbrodniami, w każdym wypadku z punktu widzenia Kościoła katolickiego, powinien być postawiony jakościowy znak równania."
Józef Mackiewicz
https://www.pogon.lt/images/stories/4_artyculy/jozef%20mackiewicz.jpg
#mackiewicz #katyń #jfe

9

Józef Mackiewicz o granicy na Nysie i Odrze
(…) Dla mnie sprawa stosunków polsko-niemieckich jako taka, zupełnie nie interesuje; dopóki wschodnia Europa znajduje się pod jarzmem komunistycznym, stanowią one tylko podrzędną cząstkę całości zagadnienia. Osobiście czuję się w tej chwili przede wszystkim przynależny do wschodniej Europy, a dopiero na drugim miejscu do określonego narodu. Z punktu humanistycznego stanowisko to wydaje mi się słuszne. W ten sposób nie może mnie też interesować sprawa granicy polsko-niemieckiej, gdyż w moim przekonaniu rzeczy tej nie ma. Po pierwsze dlatego, że wolne państwo niemieckie nie graniczy z Polską; po drugie dlatego, że wolna Polska nie istnieje; po trzecie dlatego, że Odra i Nysa stanowią w tej chwili jedynie rozgraniczenie dwóch członów tego samego światowego systemu komunistycznego, dwóch prowincji administracyjnych, z których jedna nosi dowolną nazwę „Niemieckiej Republiki Demokratycznej”, a druga „Polski Ludowej”. Nie interesuję mnie również sprawiedliwość lub niesprawiedliwość tej linii granicznej w przyszłości, gdyż spór o to leży w sferze hierarchicznie podrzędnej, wobec nadrzędności problemu: jak uzyskać wolność, która jedynie stworzyć może realne warunki do rozporządzenia realnymi granicami.

Natomiast interesuje mnie absurdalna atmosfera wytworzona wokół tego sporu. Absurdalna dlatego, że przedstawiciele dwóch narodów, z których jeden znajduje się całkowicie, a drugi w połowie w niewoli wspólnego wroga, zamiast się porozumieć – walczą ze sobą o rzecz de facto przez nich nierozporządzalną, na której istnienie lub nieistnienie nie mają żadnego wpływu. Jednocześnie jednak ta atmosfera, ten nierealny spór, stanowią jedną z głównych przeszkód na drodze do zespolenia wspólnych interesów wszystkich narodów podbitych przez komunizm, w ich dążeniu do wyzwolenia. Podobnie jak przeszkodę stanowią takie spory jak: polsko-litewskł o Wilno, białorusko-ukraiński o Polesie, polsko-ukraiński o Lwów, ukraińsko-tatarski o Krym, czy kozacki o Doniec; spory: besarabski, karpato-ruski, kaukaski, sudecki itd. itd. łącznie z wielkorosyjskim. Już z tego wynika, że moje poglądy zgodne są z poglądami Mieroszewskiego, że antykomunistyczne emigracje są dziś przede wszystkim nacjonalistyczne.

Nie ma żadnej państwowej polityki zagranicznej Związku Radzieckiego, jest tylko globalna polityka międzynarodowego komunizmu; nie ma żadnej Polski Ludowej, jest tylko, pod tą nazwą, część składowa wszechświatowego systemu komunistycznego; nie ma żadnej „własnej drogi do socjalizmu”, jest tylko leninowski kamuflaż dla skuteczniejszego scementowania tego systemu. Namacalnym sprawdzianem prawdziwego stanu rzeczy jest dziś centralnie kierowane parcie komunizmu od Laosu do Berlina, od Korei do Iraku czy Albanii, od Pakistanu do Finlandii.
https://historia.uwazamrze.pl/media/cache/frontend_article_big/uploads/44cffe5096ad4d0389a2b02c9398d34e/article/902b6992296d6d6b0d9487f2715f5c9f.jpg
#mackiewicz #polska #historia

9

Jozef Mackiewicz o Wschodzie i Zachodzie
Z tej tradycyjnej, wzajemnej zresztą niechęci dwóch Kościołów (katolicki i prawosławny) bierze swój początek owa podwójna miara w ocenie tzw. Wschodu i Zachodu europejskiego, która przetrwała do naszych czasów. Możemy być przekonani, że gdyby Szwajcaria nie leżała w środku Europy, a na jej wschodzie, znalazłoby się wielu rzeczoznawców, któryby pozbawienie kobiet prawa głosu w wyborach potrafili naukowo uzasadnić jako przeżytki tatarskiego wpływu. Podobnie pogromy żydowskie z r. 1905 w Rosji, proces Bejlisa w Kijowie o rzekome zabójstwo rytualne w r. 1913, również uchodziły swojego czasu za możliwe tylko na ciemnym Wschodzie.

A przecież samo zestawienie tamtych ekscesów ze straszliwą formą jaką przybrało prześladowanie Żydów przez Hitlera, odbywały się jednak w całej Europie, dokonywane rękami Węgrów, Francuzów, Holenderów, Belgów i wielu innych zachodnio – europejczyków.
Wieleż to erudycji przelano na papier gazet zachodnich podczas procesów moskiewskich z lat 1937/38, dla przeprowadzenia dowodu, że niesłychany wylew pokajań oskarżonych objaśnić można jedynie spuścizną bizantyjskiej psychiki i wychowania w wiecznym rabstwie. Gdy jednak po roku 1945 w analogicznych procesach bolszewickich analogiczne pokajania składali: generał niemiecki, attache brytyjski, biskup katolicki, kardynał rzymski – nie było już mowy o "wschodnich duszach", tylko o tajemniczych pigułkach.

Gdy ostatni cesarz, Mikołaj II, piastował godność głowy Kościoła, stanowił przykład "typowego bizantynizmu". Gdy natomiast młoda pani, królowa Elżbieta II, jest dziś głową dwóch Kościołów naraz, świadczy to o "popularności monarchii". Gdy w dzisiejszej nędzy bolszewickiej ludzie potulnie stają w kolejkach przed sklepami, mówi się często o rabskiej uległości, spuściźnie Iwana Groźnego itd.

Pamiętam jak w okresie przedrewolucyjnym niemetryczny system w Rosji traktowano jako typowe zacofanie. Analogiczny system w Anglii, panujący do dziś dnia, ma świadczyć tylko o przywiązaniu do tradycji. Gdy w Londynie przy mniej ważnych okazjach ludzie z niejaką przyjemnością ustawiają się w posłuszne kolejki, cytuje się to jako przykład dyscypliny społecznej. Gdy carski gorodowoj tłukł w zęby pięścią, był przykładem barbarzyńskiego Wschodu. Gdy policja francuska z powodów, bywa, mniej koniecznych, tłucze po głowie pałkami, nie jest to traktowane jako typowe dla Zachodu.
https://historia.uwazamrze.pl/media/cache/frontend_article_big/uploads/44cffe5096ad4d0389a2b02c9398d34e/article/902b6992296d6d6b0d9487f2715f5c9f.jpg
#mackiewicz #jfe #historia

10

Fragment ksiazki Jozefa Mackiewicza "Zwyciestwo prowokacji". Pisana w latach 70. dzisiaj jest aktualna nawet bardziej, niz wtedy. Wystarczy popatrzec na wspołczesnych teczakow, słuzacych za nawoz pod bolszewicka tyranie.
Słowo "szaleniec" naprowadza nas ubocznie na inny fenomen dzisiejszych czasów, a mianowicie na stanowisko jakie zajmują obecnie tzw. Sfery intelektualne prawie całego świata, sfery artystyczne, literackie, młodzież uniwersytecka etc. W dawnych czasach, właśnie spośród tych sfer rekrutował się największy procent "szalonych głów", szokujących swymi wywrotnymi ideami solidnych obywateli istniejącego układu rzeczy.

Nagle te zapaleńcze głowy gdzieś zniknęły. Gdzie się podzieli ci indywidualiści starych czasów, ci rozczochrańcy ideowi wzywający do czynów niemożliwych? Wprawdzie po wszystkich bulwarach wielkomiejskich spotykamy dziś nie mniej, a więcej rozczochranych egzystencjonalistów, ale nie stanowią już typu indywidualnego, a raczej kolektywny; nie reprezentują zwolenników obalania tyranii, a przeważnie zwolenników zgodnego współżycia z tą tyranią. Mamy więc do czynienia z niezwykłym paradoksem:
Gwałt fizyczny i masowe zbrodnie, nie stanowią jakościowo charakterystycznej cechy ustroju
komunistycznego. Hitleryzm potrafił w licznych wypadkach przelicytować te zbrodnie pospolite.
Najcharakterystyczniejszą cechą systemu komunistycznego jest natomiast totalna niewola ludzkiego ducha, zniewolenie ludzkiej myśli, ludzkiego intelektu. Zdawałoby się więc, że największych wrogów tego systemu należałoby szukać nie tyle wśród robotników, chłopów, rzemieślników, burżujów i szarego tłumu ulicznego, co właśnie wśród sfer tzw. Postępowych, które ideał wolnej myśli tradycyjnie wygestykulowywały ponad tłum; które sprawę ducha, wynosiły ponad sprawę chleba powszedniego. Logicznie spodziewać by się należało, że
właśnie sfery intelektualne wszystkich krajów staną się awangardą walki z komunizmem. Nic podobnego nie zaszło. Stało się wbrew logicznym przewidywaniom: ci, którzy się buntują, okrzyczani zostali "reakcjonistami"; ci zaś którzy posłusznie wkładają szyję w obrożę komunistycznej tyranii, mianują siebie "progresistami".
#jfe #mackiewicz #komunizm #4konserwy

6

Józef Mackiewicz w liście do Jerzego Giedroycia z 1954 roku
Jedyną ciekawą rzeczą na świecie, a przez to godną poznania, jest prawda, możliwie zbliżona do ideału obiektywizmu. Jedynym wrogiem, godnym fanatycznej nienawiści, jest bolszewizm jako idealnie zamykający, nie jednemu narodowi, ale całej ludzkości, wszystkie drogi do poznania prawdy obiektywnej.
W moim przekonaniu współpraca z Niemcami przeciwko bolszewikom, jaką podjęły wszystkie narody na wschodzie Europy z wyjątkiem Polski i Czech, byłaby z punktu widzenia ludzkiego bardziej moralną niż współpraca z bolszewikami, którą uprawiała AK. Podczas ostatniej wojny na prosowieckich kolaborantów, czyli AK, spadał taki deszcz dolarów i złota, że każdy zabity przez nich Niemiec ważył na pewno mniej i to o wiele. A teraz krzyczymy, że "nas sprzedali" bolszewikom! Dziś, gdy widzę rzeczy już z perspektywy historycznej, żałuję z całego serca, że Wehrmacht nie rozgromił Armii Czerwonej w drobny mak.
https://www.pogon.lt/images/stories/4_artyculy/jozef%20mackiewicz.jpg
#mackiewicz #jfe #ak

8

Fragment powieści Józefa Mackiewicza "Nie trzeba głośno mówić". Rozmowa belgijskiego SS-mana z Polakiem mieszkającym na Kresach Wschodnich
-Czy pan przypuszcza, drogi inżynierze, że wielka rewolucja francuska, uważana za początek współczesnego postępu, nie zamieniłaby swojej gilotyny na komory gazowe, gdyby postęp techniczny już wówczas znał ten wynalazek? Przekonany jestem, że by zamieniła. A pan, nie? Co jest zbrodnią, a co nie jest, decyduje nie prawda obiektywna. Zadecyduje o tym strona zwycięska. Niemcy nie zwyciężą, sans doute. Ale gdyby zwyciężyli, powstanie olbrzymia literatura o dziewczynce śpiącej z misiem na poduszce, której lotnik amerykański oderwał rękę, a ona jeszcze drugą przyciska swego pluszowego niedźwiedzia w niebieskiej kokardce, i przez kałuże krwi biegnie płacząc i wołając mamy... Zwyciężą alianci, będzie ogromna literatura o dziecku żydowskim, które wyszarganym niedźwiadkiem zasłania oczy przed kulą SS-mana.

Od ilości, od powtarzalności tej literatury, zależeć będzie stopień winy... Pan wie, że dziś zakazane są opisy skutków bombardowań alianckich, aby nie straszyć ludności. Bo przecież tamtym chodzi o jej sterroryzowanie. A o dziecku żydowskim - ciągnął w transie - ja opisałbym w innym wariancie: zasłania oczy nie swoje, tylko rączką zasłania guziki oczów swego zatłuszczonego misia, ażeby nie widział strasznej śmierci z rąk niemieckiego oprawcy. Myśli pan, że kicz?

Naturalnie, to co się wyrabia z Żydami, to okropne. Bo to i kobiety, i dzieci. Ale wie pan, czym wstrząsa to okropieństwo? Wstrząsa małą odległością. Zabijanie w rowach, z bliskiej odległości. Tak jak zabici zostali polscy oficerowie w Katyniu przez bolszewików, słyszał pan? Tu tkwi, że tak powiem, różnica w podobieństwie pomiędzy morderstwami niemieckimi i bolszewickimi, a bombardowaniem anglosaskim ludności miejskiej. Jeden patrzy w twarz człowieka i naciska cyngiel. Drugi patrzy w miasto i naciska guzik. W jednym wypadku giną kobiety i dzieci żydowskie, w drugim kobiety i dzieci niemieckie.

Ta różnica odległości ma też inne szczegóły. W pierwszym wypadku człowiek chleje wódkę i strasznie przeklina, w drugim może żuje gumę i uśmiecha się w mikrofon: „Hallo! Jim, spuściłem już swój ładunek!”... Czy jak tam. Bomby lecą na miasto. Pan wie, że ja przypadkowo byłem w Kolonii 29 czerwca. Później już dowiedziałem się, że spadło 44.856 bomb kruszących i około półtora miliona bomb zapalających. Zginęło niewiele, tylko 20 tysięcy ludzi. Jak osobiście z tej nocy wyszedłem i co się działo, nie będę opisywać. To dziedzina literatury, nie filozofii. Prawda, widziałem dzieci... Ale rzecz nie w tym co widziałem. Spalanie cywilnej ludności w komorach gazowych, czy od bomb zapalających asfalt uliczny w Hamburgu, to tylko różnica techniki

Anton miał ochotę zareplikować i uczynił tym razem w formie bardziej obcesowej:
- Dobrze, ale to co pan opowiadał o lotnikach alianckich, to przede wszystkim odwet. Pan w swym równaniu opuścił najważniejszy czynnik: Kto zaczął! Czy nie jest w danym momencie rozstrzygający?
- Drogi panie, nie jestem pewien, czy dla dzisiejszych czasów. W latach dwudziestych dyskutowano na temat odpowiedzialności za wywołanie pierwszej wojny światowej. Staremu Clemenceau postawiono pytanie: „Co będą o tym spornym i trudnym problemie myśleć historycy przyszłości?” Clemenceau odpowiedział: „Nie wiem. Ale wiem, że z pewnością nie powiedzą, że to Belgia zaatakowała Niemcy”. To jasne. Wtedy był to jeszcze elementarny fakt, z rodzaju tych, których przeinaczyć, zdawało się, niepodobna. I nie próbowały nawet przeinaczyć tego Niemcy. A w 1939 Sowiety twierdziły, że napadła na nie Finlandia!... Pan powiada: „Kto zaczął?” Drogi panie, od 10 tysięcy lat zawsze ktoś zaczynał. Poznałem w Berlinie bliżej pewną Ormiankę. Mówi mi: „Co wy tam krzyczycie o jakimś bolszewizmie! A znowu jak posłucham radia brytyjskiego…”
- Nie bała się przyznawać?
- Nie. Une courageuse demoiselle. „To tylko słyszę, powiada, o zbrodniach hitlerowskich! C’est dróle. Turcy, o, to dopiero zaraza świata! To dopiero zbrodniarze autentyczni!” Aleksander Wielki też zaczął. I pan myśli, że jak on szedł naprzód, to spotkanych po drodze przeciwników gładził po główce? W tej chwili ważne nie zbrodnie. Nazizm, to w perspektywie historii une petite mer de, fragment fizycznego terroru, jakie były i będą. Natomiast komunizm, to une peste. Żadna doktryna nie odbierała jeszcze ludziom do tego stopnia prawa do wątpliwości, prawa do porównań z tym co było. Żadna nie odbierała do tego stopnia resztki rozsądku, nie była tak skuteczna i tak zaraźliwa.
https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/115000/115511/352x500.jpg
#mackiewicz #jfe #iiwojnaswiatowa #ksiazki

16

Jozef Mackiewicz o Murze Berlinskim
„Czy lat temu 50 znalazłby się choć jeden człowiek przy zdrowych zmysłach w Europie, który by nie poczytał za urojenie chorego umysłu przepowiedni, że nie w jakimś geograficznym Szanghaju, czy na wyspie okropności, lecz w centrum Europy, środkiem jednego z największych miast świata, przebiegać będzie granica- nad -granicami, mur dzielący sens ludzkich słów, najeżony pistoletami automatycznymi; że będzie się zza niego strzelać nawet młodych dziewcząt i dzieci na ulicy zupełnie bezkarnie: że się będzie porywać przechodniów z chodnika; że ludzie będą robili podkopy, jak więźniowie uciekający z więzienia- i to wszystko na oczach całego świata cywilizowanego, który ten stan uznawać będzie nie za stan wojny, lecz pokojowego współistnienia, w okresie „wymiany kulturalnej” z tamtą stroną?”
https://thierrynoir.com/wp-content/uploads/2018/04/13-Clean-Up-1024x779.jpg
#mackiewicz #niemcy #historia

14

Powstanie Warszawskie oczami Jozefa Mackiewicza
"Odwrót armii niemieckiej był w pełnym toku. W ostatnich dniach lipca osiągał swój punkt szczytowy, a wraz z nim nieuchronny bałagan. O żadnej mobilizacji mężczyzn pod pretekstem robienia fortyfikacji nie było mowy. Głośniki radiowe nadały surowy rozkaz, aby „wszyscy zdolni od lat 16 i t.d.” zgłosili się z łopatami na wyznaczonym szeregu punktów zbornych, skąd ludzi zabiorą ciężarówki. Byli przekonani, że nie zjawi się nikt. Tymczasem tu i ówdzie poprzychodziło po kilkadziesiąt osób. Sam widziałem jak na wyznaczonym m.in. pl. Narutowicza zebrało się ok. 70 (!) osób z łopatami, którzy daremnie czekali na przyjazd samochodów. Jednego z takich naiwnych spotkałem jeszcze o 11.30 na ulicy Filtrowej, gdy wracał z łopatą zniechęcony i zawiedziony (obiecano przecie wyżywienie i zapłatę).

W piątek i sobotę okna pobrzękiwały od dalekiej kanonady. Radio Londyn nadało wiadomość, że marszałek Rokossowski przeniósł swą kwaterę w orbitę widoczności Warszawy i że stamtąd spogląda gołym okiem na stolicę Polski.

30 lipca al. Jerozolimskimi wycofywały się ostatnie tabory niemieckie, a później zaczęły iść czołgi za Wisłę. Na ulicach wisiały niezrywane obwieszczenia delegatury podziemnej. Żałuję, że nie miałem aparatu, gdyż sfotografowałbym następujący dokument historyczny. Na rogu Brackiej i Widok, wokół obwieszczenia delegatury rządu, naklejonego na słupie, zebrał się tłum ludzi. W tłumie tym stało czterech „granatowych” policjantów i dwóch żołnierzy Wehrmachtu. Była 10 rano. Żołnierze ci pytali o drogę, a zwabieni zbiegowiskiem, zainteresowali się, co plakat zawiera, i odeszli następnie obojętnie. O 11-ej byłem na Pradze. Niemcy palili dworce i składy, jak się normalnie pali przed oddaniem terenu w ręce wroga. Powracając, na moście Kierbedzia zauważyłem, że jakiś spotniały kolejarz krzyknął do samochodu, którym jechali z Pragi (widocznie z frontu) kurzem okryci żołnierze :

– Wie weit?!
Żołnierz, pokazując dwa razy po dziesięć palców, odkrzyknął:
– Zwanzig Kilometer!

31 lipca z jedynego tylko Dworca Zachodniego usuwano resztki wagonów. Nie było już ani porządku, ani kontroli. Każdy, kto chciał, mógł siadać i jechać bez żadnej przepustki."
http://retropress.pl/wiadomosci/powstanie-warszawskie-innej-strony/
#mackiewicz #powstaniewarszawskie #iiwojnaswiatowa

15

Cat-Mackiewicz: Sowieci napadając na Polskę zerwały sześć podpisanych wcześniej umów. Dla porównania Niemcy zerwały trzy.

Akt oskarżenia Niemców w procesie w Norymberdze zarzuca im napaść na Polskę dokonaną przy zgwałceniu trzech układów podpisanych z nami. Otóż Sowiety, napadając na nas 17 września i zadając w ten sposób śmiertelny cios niepodległości polskiej, gwałciły już nie trzy, lecz całe sześć umów poprzednio zawartych, a mianowicie:
1) Traktat ryski, podpisany 18 marca 1921 roku.
2) Pakt [Brianda-] Kelloga z 27 sierpnia 1928 roku.
3) Protokół podpisany w Moskwie 9 lutego 1929 roku o natychmiastowym wejściu w działanie paktu Kelloga [tzw. protokół Litwinowa].
4) Pakt o nieagresji podpisany w Moskwie 25 lipca 1932 roku.
5) Konwencję określającą pojęcie napastnika, podpisaną 3 lipca 1933 roku.
6) Przedłużenie paktu o nieagresji pomiędzy Polską a Rosją do dnia 31 grudnia 1945 roku, podpisane w Moskwie 5 maja 1934 roku.

Zwłaszcza konwencja określająca napastnika, podpisana z inicjatywy Sowietów, winna była postawić prawników sowieckich w sytuacji kłopotliwej. Zwroty tam użyte dałyby się w całej pełni zastosować do napastnika rosyjskiego, napadającego obecnie na Polskę. Według stypulacji tej konwencji za napastnika miało być uważane państwo, które wypowiada wojnę innemu państwu albo którego siły zbrojne bez wypowiedzenia wojny przekraczają granicę innego państwa. Potem było powiedziane: „Żadna konsyderacja natury politycznej, wojskowej, gospodarczej czy innej nie może usprawiedliwić agresji, tj. wkroczenia sił zbrojnych na obce terytorium"

Ale Sowiety znalazły sobie klucz, a raczej wytrych, który im wszystko otwiera. Powiadają w swej nocie z 16 na 17 września, że państwo polskie przestało istnieć. Według zasad prawa międzynarodowego państwo przestaje istnieć albo z chwilą podpisania pokoju, albo z chwilą całkowitego podboju (debellatio).

Tymczasem dnia 17 września 1939 roku około połowy terytorium polskiego jest jeszcze całkowicie wolne od nieprzyjaciela i administracja polska rządzi na nim zupełnie normalnie; a z Niemcami walczy jeszcze 25 dywizji z 33 zmobilizowanych przez Polskę w chwili wybuchu wojny; jeszcze działają sojusze Polski z Francją i Anglią. W czasie poprzedniej wojny nikt nie mówił, że państwo belgijskie czy nawet Luksemburg przestały istnieć, choć Luksemburg był całkowicie zajęty, a Belgia miała tylko malutki skrawek wolnego terytorium. Co więcej! Nawet po 17 września, w którym to dniu wkroczenie wojsk sowieckich zadaje Polsce cios śmiertelny i uniemożliwia jej dalszą, na większą skalę akcję wojenną przeciw Niemcom, nawet po tym Polska walczy.

Dowództwo sowieckie wydało po 17 września 12 komunikatów wojennych donoszących o walkach z wojskami tego „nieistniejącego” państwa. Warszawa, która miała przestać „istnieć jako stolica”, broniła się do 27 września, a ostatnia regularna bitwa Wojska Polskiego, jednocześnie z niemieckim i rosyjskim napastnikiem stoczona, miała miejsce 5 października 1939 roku*. Dowództwa też obu armii: niemieckiej i rosyjskiej, za koniec operacji wojennych z Polską uważają dzień 7 października 1939 roku.

Powyższe okoliczności nie przeszkodziły jednak temu, że teoria, iż państwo polskie istnieć przestało, już 17 września wcielona została w życie przez Rosjan
z całą konsekwencją. Konsul polski w Kijowie, p. Matusiński, nie został nawet wypuszczony, lecz uwięziony, później zamordowany, a ponieważ państwo polskie przestało istnieć, i on przestał już być konsulem. Tak samo zresztą początkowo nie chciano wypuścić z Moskwy ani p. Grzybowskiego, ani składu ambasady polskiej, uczyniono to dopiero pod presją całego korpusu dyplomatycznego, w którego imieniu przemawiał Niemiec... hr. Schulenburg
#mackiewicz #jfe #historia

28

Fragment powieści Józefa Mackiewicza "Nie trzeba głośno mówić"
(…) Natomiast te oczy węża, niech się pani im przypatrzy, nie zawierają nic poza nienawiścią, nic. Skąd się biorą? Przez Boga stworzone? Jak boża krówka, i apostoł Paweł? Chyba. Bo niech pani pomyśli, jeżeli wierzyć nauce o ewolucji organizmów od pierwotniaków do człowieka, to musiał być już w amebie jakiś miliardo-miliardowy zaczątek tej trochy ludzkiej dobroci. A niech pani spojrzy w oczy tego węża. Czy można sobie wyobrazić, że on mógłby cokolwiek użałować na globie?

Najbujniejsza fantazja wyobrazić by sobie nie mogła. On by zjadł kulę ziemską, księżyc i wszystkie gwiazdy, gdyby mógł. A pani się zamartwia, czy Irmgarda ma zapalenie płuc czy bronchit. Skąd się bierze miłość? Proszę mi powiedzieć. Bo skąd się bierze nienawiść, to żadna sztuka.
W tej chwili zdawało mu się, że Anastazja Ipolitowna ma tak złożone wargi, jakby niemo, bezgłośnie gwizdała w myśli, patrząc w szybę anakondy. To się wydało dziwne i nieoczekiwane od kobiety jej typu. Urwał mu się wątek myśli.

- O „miłości” jest najwięcej w librettach każdej operetki - powiedziała. Poszli zaciemnionym przejściem, po obu stronach przeświecającym widokiem gadów, płazów i ryb. - Pan wie - podjęła po pewnej chwili - ja miałam młodszą siostrę, Aleksandra było jej na imię. Wyszła przed wojną za mąż za Anglika. Jego nazwisko brzmiało po prostu: Cook. William Cook. On znalazł sobie później inną dziewczynę, która wkrótce oczekiwała od niego dziecka. Aleksandra wniosła posag. Cook i jego dziewczyna postanowili pozbyć się jej, ale posag zachować. Dziewczyna wynajęła mordercę. Cook zaprosił swoją żonę do restauracji za miastem. Pojechali samochodem. A później zaproponował jej przejażdżkę do lasu, na grzyby. Bo ona tylekroć opowiadała o zbieraniu grzybów w jej ojczyźnie.

Musiał być chyba dla niej bardzo uprzejmy, miły w tej chwili, nieprawdaż? Wzięli koszyczek... Gdy ona odeszła, nachyliła się, zerwała i zawołała: „Patrz, znalazłam grzyba!…”, wyskoczył zza drzewa wynajęty morderca, Mister Brown, i rozwalił jej czaszkę żelaznym łomem.
- A skąd wiadomo, że zawołała: „znalazłam grzyba”?
- Bo przypadkowo przez las przechodził świadek, który później zeznawał na procesie; ten okrzyk właśnie go zatrzymał, gdyż Anglicy nie zbierają, nie jadają grzybów. Potem mąż zamordowanej żony, razem z mordercą, zanieśli ją do samochodu i pojechali tak, żeby symulować katastrofę, rozbicie o drzewo. Następnie usadowili ją za kierownicę. I wtedy, gdy usadowili ze zdruzgotaną głową za kierownicą, dostrzegli, że ona daje jeszcze słabe oznaki życia. Ale uznali, że to nawet będzie lepiej tak.

Zostawili i uciekli. Jeden otrzymał zapłatę. A drugi chciał się ożenić z inną, która miała mieć dziecko i to dziecko wychowywać, zapewne grzecznie, troszczyć się i martwić, gdy dostanie zapalenia płuc, czy chociażby bronchitu. Z posagu tamtej. A więc żyć z ciągłą pamięcią... Gdzieś, w otoczeniu ładnego ogródka... Jak to w Anglii.
- A tam są ładne ogródki?
- Są. Brzydkie. Jeżeli pan teraz przeliczy ilość tych swoich kilogramometrów na ich świadomość czynu i zestawi z nieświadomością czynu węża, któregośmy oglądali…
- Już pierwszego dnia zauważyłem, że jest pani dużą pesymistką.
http://static.prsa.pl/images/f242832a-a315-4be8-a382-614c9c26af51.jpg
#mackiewicz #jfe

5