#zdrowie #ministerstwochoroby
Po eksperymentach z wprowadzaniem różnego rodzaju obowiązków, przymusów, zachęt przyszedł czas na normalne traktowanie obywateli.

7

Współczesny świat stara się mieć na ludzi wiele wabików. Należą do nich przede wszystkim różnego rodzaju używki, narkotyki ale też złudna wolność objawiająca się w rzeczywistości możliwością upodlenia i zniewolenia przez grzech i zło. Naszą rolą jest zdecydowanie odrzucić wszystkie niby-korzyści. Musimy otworzyć nasze umysły na prawdę i zobaczyć, że właśnie to co jest nam oferowane służy ugłaskiwaniu nas, byśmy grzecznie gnili w tym parszywym status quo i przyzwalali na jego bytność, byśmy się nie buntowali, a jeśli już to żeby ten "bunt" nie był przeciwko współczesnemu światu, a w jego ramach.

Wychodzimy poza ramy. Współcześniactwo chce nas omotać wszelakim złem, złem, które odwołuje się jedynie do materii, gdyż ma wpływać na nasz organizm tak, że ten wydziela po prostu dopaminę. Mamy być posłusznymi owcami, których paszą jest dopamina, a właścicielem ten kto te dopaminkę rozdaje. Narkotyki, alkohol, hedonizm, a w wymodelowany tymi czynnikami umysł wtłaczana jest wroga naszej kulturze ideologia. Ideologia, którą w skrócie nazwać można relatywizacją zła.

Czas powiedzieć temu "dość". Po prostu odrzucić wszystkie rzekome prezenty. Gdy to zrobimy to zobaczymy, że w istocie nie ma w tej neoliberalnej, postmodernistycznej rzeczywistości czego szukać. Wszelkie draństwo, które owy system nam robi będzie jeszcze bardziej widoczne, a bierność (napędzana przez wszelkiego rodzaju wabiki) z biegiem czasu będzie zanikać. Nie bądźmy niczym nieświadome lemingi, musimy stać do nich właśnie w opozycji, a nie robić dokładnie to co oni. Jeśli "bunt" polega na tym, że w przerwie od maratonu grania, czy między kieliszkami wódki zamiast bredzić o jakiś nieistniejących terminach w stylu "dyskryminacji" paple się o "tych złych lewakach" to nie jest to żaden bunt a farsa.

Bądź konsekwentny! Nie komiczny!

Obserwuj nas na Instagramie: https://www.instagram.com/gpws_ig/

Telegram: t.me/GPWStg

Facebook: https://www.facebook.com/Grafika-Przeciw-Współczesnemu-Światu-10840240151069
#zdrowie #wolność #nacjonalizm #revoltagainsthemodernworld #bunt

11

Objawy początkowe covid podobne do zatrucia cyjankiem, lub tlenkiem grafenu.ordomedicus.org

To tylko jedna z tez lekarza, anestezjologa Piotra Wojciechowskiego w kolejnym posiedzeniu komisji dochodzeniowej w sprawie pandemii covid.

Może tym razem zrobię najpierw zbiór zsyntetyzowanych kluczowych stwierdzeń przesłuchiwanego świadka, a potem wypiszę momenty odniesień w przybliżeniu z racji tego, że zapis jest na rumble.
https://ordomedicus.org/xiii-posiedzenie-komisji-sledczej-lek-piotr-wojciechowski-2/

1- Testy pcr są guzik warte [14]
2- Covid istnieje, jest bardzo śmiertelny, a śmierć jest przerażająca [26]
3- Świadek nigdy wcześniej nie widział tylu przypadków ludzi z objawami grypowymi, którzy w takim odsetku potrzebują tlenoterapii [27]
4- Podczas pierwszej fali, w poczatkowej jej fazie protokół postępowania medycznego zabraniał reanimacji, a nawet osłuchiwania [28:30]
5- Stosowano leki przeciwwirusowe mimo ich przeciwskazań [29:30]
6- Lekarz mówi, że podczas pierwszej fali nie znał nikogo z swojego otoczenia rodzinnego, pracowniczego, czy znajomych chorego na covid. [34:30]
7- Objawy covid podobne do zatrucia cyjankiem, a to z kolei przypomina zatrucie tlenkiem grafenu [49:30-52]
8- Rozległa zakrzepica, do tego nietypowa jako jeden z częstszych objawów covid [55:30]
9- Masywne zatorowości, jako kolejny z obserwowanych przez świadka częstych objawów covid [56]
10- Covid jest zdecydowanie mniej zakaźny niż to się przedstawia [57]
11- Fala covid, która pojawiła się w jego szpitalu wystąpiła strasznie gwałtownie [76]
12- Teleporady to kpina [82]
13- Nie ma chorób bezobjawowych, a jedynie takich, które nie mają na pierwszy rzut oka widocznych objawów [83:30]
14- Maski jako profliaktyka przeciwcovidowa to żart [91]
15- Jakaś dziwna lepkość, a może gęstość krwi po iniekcji preparatów na covid do tego stopnia, że nie można było czasem pobrać krwi do badań [100]
16- Wytyczne co do leków przy leczeniu covid, których nie można stosować, co jest ewenementem, bo przy innych jednostkach chorobowych doktor nigdy się nie spotkał z taką listą. [119]
17- Skala zafałszowania rejestrów covidowych, ze względu na funkcjonowania szpitali w Polsce w aspekcie finansowym [149]
#plandemia #covid #covid19 #zdrowie #medycyna #pandemia

6

W ciągu dnia robi się coraz cieplej więc na wyjście do lasu czy do parku trzeba się przygotować na czyhające kleszcze.
Sprawdzony i przetestowany zestaw poniżej.




1. Środek z permetryną - ten ze zdjęcia kosztuje kilkanaście złotych. Robimy zawiesinę 0.5-0.6% i tak przygotowaną substancją spryskujemy ciuchy, aż będą lekko wilgotne. Suszymy je w cieniu. Buty spryskujemy mniej obficie. Jednorazowo przygotowujemy roztwór z 4 - 5 gram proszku. Pozostałości nie wylewamy do kanalizacji - możemy nią opryskać parapety, framugi okien, krzewy w ogródku itp. Od roztworu i spryskanych rzeczy (do czasu zanim wyschną) trzymamy z daleka koty.
Działa dobrze, w zależności od temperatury do kilku prań. Po dwóch, trzech ciuchy spryskujemy bardzo delikatnie i tym zabiegiem odnawiamy ochronną powłokę.
2. Repelent z zawartością DEET około 40 - 50%. Spryskujemy nim dłonie, przedramiona, kostki i łydki. Wystarcza na około 8 godzin.
3. Repelent z zawartością DEET 10-15%. Spryskujemy obficie wewnętrzną część dłoni i nacieramy szyję, kark oraz twarz. Wystarcza na 3-4 godziny. Warto kupić go w małej płaskiej butelce, która z łatwością mieści się w keszeni.
Taki zestaw chroni bardzo dobrze. Od kilku lat bez kleszcza - na skórze znajdowałem, ale nie miały już mocy by się wbić.
#kleszcze #natura #zdrowie

13

Energia atomowa - obalmy szkodliwe stereotypy.youtube.com

https://youtu.be/4aUODXeAM-k

Czy wiesz, że większość życia byłeś karmiony kłamstwami na temat energii atomowej?
Skala ogłupienia i związanych z nią kłamstw jest większa niż przy Kaszelku 19.

Czy wiesz jak długa jest lista wymienianych niepożądanych skutków prawidłowego, zabezpieczania i składowania, odpadów nuklearnych?
Nie ma takiej, z prostego powodu. Zabezpieczone odpady radioaktywne jeszcze nikomu ani niczemu nigdy nie zaszkodziły.
#energiaatomowa #ciekawostki #swiat #przyroda #energia #radioaktywnosc #technologia #zdrowie

5

Basiukiewicz: Nie ma ceny, za którą warto sprzedać prawa i wolności obywatelskiedorzeczy.pl

– Oficjalne przedstawicielstwa środowisk medycznych i administrujących ochroną zdrowia nie mogą, lub nie chcą powiedzieć „myliliśmy się” w sprawie tzw. walki z pandemią, aby nie stracić twarzy – mówi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl dr Paweł Basiukiewicz, kardiolog i internista.
https://dorzeczy.pl/kraj/288673/basiukiewicz-nie-ma-ceny-za-ktora-warto-sprzedac-prawa-i-wolnosci.html
#koronawirus #covid19 #pandemia #zdrowie #medycyna #polska

14

Gwałtowny wzrost liczby udarów - 3 566 757 zgłoszeń zdarzeń niepożądanych, 21 086 zgonów - [baza danych WHO].sciencefiles-org.translate.goog

Nowy tydzień, nowy sygnał. Już w ubiegłym tygodniu zwróciliśmy uwagę, że liczba udarów mózgu wzrasta nieproporcjonalnie po zastosowaniu szczepionki/terapii genowej COVID-19. Wzrost ten jest tak uporczywy, że można przypuszczać, iż jego przyczyną są szczepionki/terapie genowe COVID-19 - takie założenie możemy wysnuć dzięki naszej metodzie analizy surówki danych WHO opracowanej przez Uniwersytet w Uppsali.

Obecnie sytuacja z udarami wygląda następująco:
https://sciencefiles-org.translate.goog/2022/04/06/rasanter-anstieg-bei-schlaganfaellen-3-566-757-meldungen-zu-nebenwirkungen-21-086-tote-who-datenbank/?_x_tr_sl=auto&_x_tr_tl=pl&_x_tr_hl=pl
#udarymozgu #who #zdrowie

12

POD OSŁONĄ WOJNY PIS NEGOCJUJE ZDRADĘ POLSKI!!! PIS chce podporządkować Konstytucję Polski najbardziej skorumpowanej organizacji świata.
➡️ Przeczytaj artykuł i pobierz ulotkę: https://psnlin.pl/news,nie-dla-traktatu-who,142.html
➡️ Przeczytaj i podpisz petycję: https://petycjeonline.com/nie_dla_traktatu
➡️ Obudź znajomych!!!
https://twitter.com/PSNLIN3/status/1514170662910312450
#twitter #polska #zdrowie

13

Tekst pochodzi z #joemonster.

"O TYM, JAK RAZ SOBIE UMARŁEM, ALE PO DRODZE COŚ POSZŁO NIE TAK"

To był wrzesień, a może nawet październik 2004, wróciłem do mojej chatki na kurzej łapce i wykonałem wieczorną rutynę…

Umyłem się, ogarnąłem. Dorzuciłem opału do nowego pieca i w przyjemnym ciepełku poszedłem spać. Nad ranem obudził mnie pies.

"Aza... przecież ty nie wychodzisz tak rano…" - pomyślałem.

To prawda, moja dobermanka potrafiła spać do południa, ale akurat tego dnia postanowiła mnie obudzić z samego rana. Zrzuciłem z siebie kołdrę i wstałem z łóżka. Od dziecka miałem problemy ze wstawaniem i zdarzały mi się poranne omdlenia. Tym razem rozciągnąłem się i upadłem na łóżko. Robiłem tak właściwie co rano, a lekkie omdlenia o poranku nie wprawiały mnie w zdumienie, w końcu odkąd pamiętam miałem problem ze wstawaniem.

Zwlekłem się drugi raz, stanąłem na prostych nogach i znów zwaliłem się ciężko na łóżko. No cóż, zdarza się, to normalne, nic dziwnego. Usiadłem na brzegu i zacząłem się ubierać. Przy zakładaniu spodni upadłem na twarz, tym razem na podłogę. Normalka, przecież zdarzają mi się te omdlenia. Luz. Jeszcze tylko druga nogawka i idziemy, świeże powietrze na pewno mnie orzeźwi.

Psina biegała po pokoju i skakała na drzwi wyjściowe, potem podbiegała do mnie, trącała mnie ciałem i znów biegła do drzwi. Jak nigdy, ale pewnie się opiła wody z miski, kochany mój piesek słodziutki. Całkiem ubrany wstałem i ruszyłem w kierunku drzwi. Walnąłem o podłogę, ale to przecież normalne, spoko. Wstałem, otworzyłem drzwi, wyszedłem do ganku, zatoczyłem się i otworzyłem drzwi wyjściowe z domu. Pies wybiegł.

Sam, trzymając się barierki, zszedłem w tej porannej malignie na chodnik, zboczyłem na trawnik i poszedłem wysikać się pod krzaczkiem, a co. To przecież całkiem niegłupi pomysł, ssaki tak robią, że po przebudzeniu oddają mocz, w końcu dlaczego psy rano budzą właścicieli.

Doszedłem do granicy działki, przyjemnie zawirowało mi w głowie, oparłem się o siatkę i sięgnąłem do rozporka. Moją twarz przywitał trawnik, ale wstałem z uśmiechem, poranne omdlenia przecież się zdarzają, to normalne. Oparłem się na siatce i wreszcie się wysikałem. Odwróciłem się na pięcie i miałem wracać do domu, ale po drodze miękki trawnik znów przywitał moją gębę i tym razem postanowiłem sobie nieco dłużej poleżeć w trawie. Słońce już wzeszło, było miło i przyjemnie, miękka trawa mnie tuliła, ciepłe promyki muskały moją skórę, a ja sam czułem przyjemne ciepełko, które rozchodziło się teraz po moich nogawkach.

- He, he, he, ciekawe, gdzie jest pies, jakoś nie wraca, he, he, he, pewnie się bawi, o jejku, jak mi przyjemnie - krążyło mi po głowie.

Leżałem w krótko skoszonej trawie i cieszyłem się budzącym się nowym dniem. Sielanka, piękno, cudowne uczucie. Podniosłem głowę. Suka waliła łapami w drzwi w domu obok.

- Ojej! Przecież ona ich obudzi! To nieładnie! - zdążyłem pomyśleć, ale miłe emocje zawładnęły znów moim umysłem, w tej chwili było tak idealnie. Nie przejmowałem się niczym.

Zerknąłem jeszcze raz na dom obok, pies walił w drzwi i rzeczywiście ktoś się obudził, bo zobaczyłem, że ktoś rozsuwa firanki i po chwili w oknie pojawiła się przerażona twarz. Dziwne, ale w tym momencie było tak pięknie, że wcale mi to nie przeszkadzało, bo przecież słonko było takie cudowne i ciepełko takie miłe.

Kilka sekund później usłyszałem krzyk z wnętrza domu "dzwoń po karetkę", po chwili drzwi się otworzyły, pies ucichł i podbiegł do mnie mój ojciec.

He, he, ciekawe, po co tak biegnie, przecież jest tak fajnie, co on taki zdenerwowany? Mógłby cieszyć się tym dniem, jest tak cudownie…

- Synek, wstawaj, pomoc już jedzie, chodź.

He, he, ciekawe, jaka pomoc, przecież jest tak super fajnie, że nie trzeba się tym z nikim dzielić, sami sobie poradzimy z tym szczęściem.

- Chodź - wycharczał w napięciu.

Podniósł mnie z trawy i zaczął mnie prowadzić. Zupełnie nie wiem po co, bo przecież na zewnątrz było naprawdę przyjemnie i słonko i ciepło w nogawki. Zaprowadził mnie do siebie do domu i usadził w fotelu. Pomógł mi zdjąć spodnie.

- Zawsze sikasz przez zapięty rozporek? - mógł tak spytać, ale akurat nie spytał, bo chyba był czymś wystraszony. Zabrał więc moje zasikane spodnie i dał mi swoje własne. Powiedział tylko, żebym siedział w fotelu i że karetka już jedzie.

Tylko że po co mi karetka, jak tak zajebiście się czuję? Hy, hy... Było świetnie, świat nawet troszeczkę sobie wirował, fotel był miękki i ciepły, nowe spodnie takie świeże i pachnące, żyrandol tak bardzo nie świecił, a w ogóle to dywan jaki we wzorki!

Cyk! Nagle w pokoju pojawili się ratownicy.
Cyk! Nagle byłem w karetce.
Cyk! Nagle wjeżdżałem na SOR1.
Cyk! Nagle było bada... nie. Nie, nie wiem, czy było badanie, coś chyba było.
Cyk! Nagle odzyskałem przytomność i poczułem skurwysyńsko wielki ból w głowie. Tak wielki, że z miejsca machinalnie i bez kontroli zacząłem krzyczeć i w trakcie tego krzyku otworzyłem oczy. Byłem na szpitalnej sali. Krzyczałem bez pamięci, ból rozrywał czaszkę, czułem, że zaraz eksplodują mi gałki oczne, bo oczy wychodziły z orbit, a ja krzyczałem najmocniej jak mogłem i kiedy od tego wszystkiego ból zaczął narastać, to znów straciłem przytomność i odpłynąłem w nicość.

Kolejny raz się wybudziłem i znów zacząłem drzeć się z bólu - coś się stało, ktoś wymiotował, kogoś reanimowano - znów zniknąłem. Potem znów wróciłem, znów krzyczałem - kogoś wywieziono z prześcieradłem na twarzy - znów gasnąłem i tak w kółko.

Po jakimś czasie ból był na tyle znośny, że byłem w stanie otworzyć oczy bez krzyku. Uniosłem się lekko na łóżku. W ręce wenflon, w nosie tlen, na łóżkach obok dwóch mężczyzn ze trzy razy starszych ode mnie.

- Przepraszam…
- Cześć, młody. Za co przepraszasz?
- No że tak się darłem.
- Co?
- No że krzyczałem.
- Nic nie krzyczałeś.
- Nie krzyczałem?
- Nie, ja tu jestem od wczoraj. Podobno przywieźli cię dwa czy trzy dni temu i leżałeś tylko. Czasem otwierałeś oczy i znowu zasypiałeś, nie krzyczałeś nic.

Wtedy zrozumiałem, że ból był tak skurwysyńsko silny, że ja tak naprawdę byłem nim do reszty sparaliżowany, a cały krzyk odbywał się tylko w mojej głowie, bo w rzeczywistości nie byłem w stanie nawet pisnąć. Po tym odkryciu zrobiło mi się zimno i nieprzyjemnie. Od intensywnego procesu myślowego ból znów uderzył w tył głowy. To było dla mnie za dużo. Zaciskając z całych sił szczęki chciałem się położyć, ale przytomność straciłem chyba zanim zdążyłem dotknąć poduszki.

Obudziłem się kolejnego dnia, kiedy jakieś panie podawały jedzenie. Czekałem na swoją porcję, ale nie dostałem nic. Wyszły.

- Halo... przepraszam…

Chciałem je zawołać, ale były już za drzwiami... ból z kurewsko wielkiego znów wrócił na poziom "absolutne skurwysyństwo", zgasnąłem.
Konkretniej obudziłem się kolejnego dnia, kiedy podawano jedzenie.

- Ja też... - wykrztusiłem.
- Ale pan ma ścisłą, nie mogę nic dać.
- Ale ja... nic nie jadłem.
- No ale ścisła, pewnie do badań jakichś trzymają, to nie może pan jeść.
- Aha…

Ból wrócił. Zniknąłem. Obudziłem się niedługo później, spróbowałem wstać z łóżka. Na salę weszła pielęgniarka.

- O, pan wstał, to dobrze, na badanie zapraszam.
- Ale ja... - wskazałem na podłączoną kroplówkę i tlen.
- A to nic - odłączyła mnie w dwóch sprawnych ruchach.

Poszliśmy.

- Będziemy pobierać krew.
- A to ja tutaj, he, he, wenflon już mam, to proszę - poczułem przypływ dobrego humoru, bo wreszcie wstałem z łózka.
- Ale to nic nie szkodzi, bo z drugiej ręki weźmiemy.
- Aha…

Rzeczywiście, wpięła się w drugą rękę. Pobrała krew. Popatrzyłem sobie na fiolkę i trochę zakręciło mi się w głowie - sporo tej krwi. Wróciłem na salę, a następnego dnia obudziła mnie pielęgniarka.

- Zapraszam na pobranie krwi.

Poszedłem.

- No ja tu miałem wczoraj wenflon w prawej, ale braliście z lewej, a teraz mam wenflon w lewej…
- Nie szkodzi, weźmiemy z prawej.
- Aha…

To było dość wrażeń jak na jeden dzień, wróciłem do łózka i odpłynąłem. Kolejnego dnia obudziła mnie pielęgniarka

- No zapraszam na krew.

W gabinecie:
- He, he, miałem już wenflon tu i tu, pobranko stąd i stąd, to ja nie wiem jak... - tak sobie gadałem i machałem rękami i... - Aj! - W tej chwili zostałem ugodzony taką małą metalową płytką w opuszek palca.
- Dzisiaj z palca pobieramy.
- Aha…

Po tych wszystkich badaniach moje ręce wyglądały jakbym był bohaterem Requiem dla snu. Wróciłem na salę, wziąłem swoją kartę pacjenta z łóżka i zacząłem studiować. Ból w czaszce zszedł już do poziomu "kurewsko mocny" i byłem już do niego przyzwyczajony. Mimo to pokleiłem fakty z datami i przyswoiłem informacje z karty. Niedługo później pojawił się ordynator z obchodem. Popatrzył, coś tam powiedział studentom i wyszedł.
Wziąłem swoją kartę pacjenta i też wyszedłem. Na korytarzu stanąłem przed ordynatorem, postukałem palcem w kartę przypiętą do drewnianej deski i zacząłem gadkę:

- Może mi pan to wyjaśnić?
- Nooo... - wziął kartę i przez kilka sekund ją studiował - nie wiem, co mam wyjaśniać?
- No to, tutaj - znów stuknąłem palcem w kartę. - 80% karboksyhemoglobiny* we krwi po dobie od przyjęcia. Nawet nie miałem świadomości, że ktoś mnie wtedy badał, byłem nieprzytomny.
- Tak... i co by pan chciał wiedzieć?
- Dlaczego żyję.
- Hmm... - spojrzał jeszcze raz w kartę, po czym wyjrzał przez okno i zadumał się na chwilę. - Nie wiem.
- …
- Nie wiem... hmm... dlaczego żyjesz... hmm... czasem są takie dziwne, śmiertelne przypadki, że ludzie z nich wychodzą, bo mają jakąś wielką wolę przeżycia czy coś, nie miałeś prawa przeżyć, tego się nie da wytłumaczyć. Żyjesz, bo chcesz żyć, chyba tyle.
- Serio…
- Coś jeszcze?
- Tak.
- No słucham.
- Mogę dostać coś do jedzenia?
- O kurwa, to nie dali ci jeść od tygodnia!?
- No nie.
- I wydobrzałeś? Ja pierd…, odkąd odzyskałeś przytomność, to powinieneś jeść, żeby wrócić do siebie, a wcześniej nie miałeś diety, bo nikt nie myślał, że przeżyjesz. Już ci tu skreślam ścisłą i wpisuję normalną.
- Aha... dzięki.

Jedzenie dostałem dopiero kolejnego dnia. W sumie ciekawa jest świadomość tego, że nie dostawało się pieprzonej połówki parówki i dwóch połówek kromki chleba, bo przy swoim nazwisku miało się już postawiony ołówkiem krzyżyk z rokiem i miesiącem, tylko jeszcze bez wpisanego dnia zgonu.

W ciągu dwóch tygodni w szpitalu byłem kilka razy na badaniach, dwa razy zafundowano mi ekskluzywny przejazd karetką do Tworek (najbardziej znany i anegdotyczny szpital psychiatryczny na Mazowszu), z mojej sali szpitalnej wywieziono kilka rozdętych trupów, a ja rozwiązałem 100 panoramicznych. Ból zniknął dopiero po 3 tygodniach od zatrucia, a jeśli miałbym powiedzieć, dlaczego żyję, to pewnie dlatego, że po wyjściu ze szpitala dostałem od ojca czujnik i kilka razy wietrzyłem przez niego mieszkanie.

*W badaniu po dobie wykazano 80% karboksyhemoglobiny w mojej krwi, co oznacza, że w momencie zatrucia musiało być jej o wiele więcej - pierwsze badanie nie znalazło się na karcie, bo uznano je za błąd pomiaru. Wiele osób umiera przy poziomie 60%. Przy poziomie 70% obumierają części mózgu - nieodwracalnie, więc osoby, które to przeżywają, nie wracają już do pełni sprawności umysłowej. Moje badania w Tworkach nie wykazały żadnych uszkodzeń mózgu, choć według wszelkiej sztuki byłem już mózgiem, sercem, nogami i rękami po drugiej stronie. Przy moich wynikach trzeba mnie było leczyć, ratować, ale karboksyhemoglobiny nie da się tak po prostu usunąć z krwi, więc przypadek był tak skrajny, że trzeba było przetoczyć krew, zamknąć w komorze hiperbarycznej, zapobiegać obrzękowi mózgu, wykonać całą masę działań, żeby ratować moje życie, ale wyniki były tak beznadziejne, że nikt nie chciał tego robić, bo uznano to za bezcelowe. Odłożono mnie, bym w spokoju umarł.

W tym wpisie nie ma żadnego morału. Tak wygląda zatrucie czadem, ale tylko jeśli ma się naprawdę zajebiście dużo farta. Jeśli jeszcze nie wiedzieliście, to już wiecie. I pamiętajcie, że mały czujnik czadu za parę stówek mógł temu wszystkiemu zapobiec. Dlatego bądźcie mądrzy przed faktem, a nie, tak jak ja, po fakcie.
#zdrowie #czad

13

Globaliści chcą przejąć systemy opieki zdrowotnej na całym świecie – chcą żebyś zapomniał o demokracji, wolności obywatelskiej i osobistej!niewolnikmaryi.com

„W tym tygodniu, podczas gdy oczy świata skierowane są na Ukrainę i następną falę propagandy, Światowa Organizacja Zdrowia podejmuje inicjatywę stworzenia „sieci zaufania” w zakresie szczepień i podróży międzynarodowych. https://niewolnikmaryi.com/2022/03/15/globalisci-chca-przejac-systemy-opieki-zdrowotnej-na-calym-swiecie/ #ciekawostki #zdrowie #who

16