Żyd Żydowi Żydem. W roli głównej dr Rudolf Kastner.
(Rozsyłajcie ten wpis gdzie się da, niech ludzie wiedzą, jaką rolę odegrali Żydzi w swojej własnej zagładzie)
Fragment londyńskiego Daily Herald z lutego 1961 roku:
Całe miasto żyje w podnieceniu, domysły, plotki, fantastyczne i urojone rozwiązania. Najważniejsze, że Hitler potrzebuje Żydów; źle mu idzie wojna i doszedł w końcu do przekonania, że Żydzi pracując są mu bardziej potrzebni. Miasto wypełnione do reszty wszystkim, plotkami, gorączką pakowania, trochę niepokojem… ale nie… żadnym strachem. Pierwszy transport odszedł, po parunastu dniach napłynęły listy i widokówki. Kenyermeze - to cudowne miejsce, mieszkania świetne, praca świetna… W ogóle - świetnie! Pozdrowienia dla wszystkich! Czekamy!!… Czy ktoś - nawet największy sceptyk - mógł przypuszczać, że to jedno wielkie oszustwo??? Że Kenyermeze - to Oświęcim, że ich sąsiedzi, bliscy, krewni to pył… marny pył… Że listy - z grobów…
W Budapeszcie szefowie obdarzają pana dra Kastnera przywilejami bycia… zwykłym człowiekiem. Mieszka w nieoznakowanym domu, nie musi nosić żółtej opaski, może jeździć autem gdzie chce, po całym Budapeszcie. Do czasu. Widocznie Węgrów musiała krew zalać na widok Żyda z takimi przywilejami, bo zamykają go za łamanie przepisów dotyczących wszystkich zwykłych ludzi, w tym zwykłych Żydów. I oto dzieje się rzecz niesłychana. Jakby ręce samego pułkownika SS Eichmanna były w Budapeszczie za krótkie, uwolnienie następuje na osobistą interwencję Herr Vezenmayera - osobistego przedstawiciela Hitlera na Węgry.
Kastner dokładnie rozpoznaje co znaczy ów gest dobrej woli. W raporcie do Kongresu Syjonistycznego w Bazylei pisze: "Wbrew naszej wrodzonej skromności, musimy sobie powiedzieć, że jeżeli Eichmann robi nam drobne przysługi, jeżeli osobisty przedstawiciel Hitlera interweniuje w naszej sprawie u rządu Węgier, jest pewnym, że nie czynią tego z własnej woli. Ale na pewno muszą słuchać wyższych władz Niemiec. A to znaczy, że my, Komitet Ratunkowy mamy swoje miejsce w ich planach"
Na swoim izraelskim procesie płk. SS Eichmann zeznaje:
#jfe #żydzi #iiwojnaswiatowa
(Rozsyłajcie ten wpis gdzie się da, niech ludzie wiedzą, jaką rolę odegrali Żydzi w swojej własnej zagładzie)
Fragment londyńskiego Daily Herald z lutego 1961 roku:
"Jestem Żydem - rozpoczyna swe wspomnienia pan Rudolf Verba - i mimo to, a właściwie tylko i wyłącznie dlatego, oskarżam pewnych przywódców żydowskich o jedną z najbardziej potwornych zbrodni wojennych. Ta mała grupa quislingów wiedziała przez cały czas, co dzieje się z ich braćmi w hitlerowskich komorach gazowych, ale kupowali swoje własne życie za cenę milczenia. Między nimi był dr Rudolf Kastner, przywódca Judenratu Budapesztu, który zabierał głos w imieniu wszystkich Żydów węgierskich. w czasie, kiedy byłem więźniem numer 44070 w Oświęcimiu - ten numer pozostaje na mojej ręce do dziś - dokonałem dokładnych statystyk eksterminacji. Zebrałem te dane statystyczne i zabrałem ze sobą podczas ucieczki z Oświęcimia w 1944 roku.Zaledwie 150 SS-manów oraz 5000 węgierskiej Żandarmerii było w stanie wywieźć do Oświęcimia 800 tysięcy węgierskich Zydów…Jak??? Ano, zaczęli od rodzinnego miasta pana dra Kastnera, będącego domem dla przeszło 20 tysięcy Żydów. Żydzi ci dowiedzieli się, że zostaną przesiedleni z getta do strefy pod niemiecką okupacją, do miejscowości Kenyermeze (węg. Chlebowe Pole). Tam wszyscy dostaną pracę w fabrykach i na roli. Mogą jechać z całymi rodzinami, wszyscy razem.
Dane te byłem w stanie dostarczyć do przywódców syjonistów węgierskich. Na trzy tygodnie przed tym, jak Eichmann wysłał pierwsze transporty do gazu… Kastner poszedł do Eichmanna i powiedział… »Wiem o waszych planach, oszczędź tych, których wybiorę, a zachowam milczenie«… Eichmann nie tylko zgodził się, ale przebrał go w mundur SS-mana i zawiózł do Belsen w celu odszukania niektórych przyjaciół. Kastner zapłacił Eichmannowi wiele tysięcy dolarów. Z tą małą fortuną Eichmann był zdolny kupić sobie wolność po upadku Niemiec i urządzić się w Argentynie."
Całe miasto żyje w podnieceniu, domysły, plotki, fantastyczne i urojone rozwiązania. Najważniejsze, że Hitler potrzebuje Żydów; źle mu idzie wojna i doszedł w końcu do przekonania, że Żydzi pracując są mu bardziej potrzebni. Miasto wypełnione do reszty wszystkim, plotkami, gorączką pakowania, trochę niepokojem… ale nie… żadnym strachem. Pierwszy transport odszedł, po parunastu dniach napłynęły listy i widokówki. Kenyermeze - to cudowne miejsce, mieszkania świetne, praca świetna… W ogóle - świetnie! Pozdrowienia dla wszystkich! Czekamy!!… Czy ktoś - nawet największy sceptyk - mógł przypuszczać, że to jedno wielkie oszustwo??? Że Kenyermeze - to Oświęcim, że ich sąsiedzi, bliscy, krewni to pył… marny pył… Że listy - z grobów…
W Budapeszcie szefowie obdarzają pana dra Kastnera przywilejami bycia… zwykłym człowiekiem. Mieszka w nieoznakowanym domu, nie musi nosić żółtej opaski, może jeździć autem gdzie chce, po całym Budapeszcie. Do czasu. Widocznie Węgrów musiała krew zalać na widok Żyda z takimi przywilejami, bo zamykają go za łamanie przepisów dotyczących wszystkich zwykłych ludzi, w tym zwykłych Żydów. I oto dzieje się rzecz niesłychana. Jakby ręce samego pułkownika SS Eichmanna były w Budapeszczie za krótkie, uwolnienie następuje na osobistą interwencję Herr Vezenmayera - osobistego przedstawiciela Hitlera na Węgry.
Kastner dokładnie rozpoznaje co znaczy ów gest dobrej woli. W raporcie do Kongresu Syjonistycznego w Bazylei pisze: "Wbrew naszej wrodzonej skromności, musimy sobie powiedzieć, że jeżeli Eichmann robi nam drobne przysługi, jeżeli osobisty przedstawiciel Hitlera interweniuje w naszej sprawie u rządu Węgier, jest pewnym, że nie czynią tego z własnej woli. Ale na pewno muszą słuchać wyższych władz Niemiec. A to znaczy, że my, Komitet Ratunkowy mamy swoje miejsce w ich planach"
Na swoim izraelskim procesie płk. SS Eichmann zeznaje:
"Dr Kastner był prawie w moim wieku, zimny jak lód prawnik i fanatyczny syjonista. Zgodził się nam pomóc w niedopuszczeniu do oporu Żydów przed deportacją, a nawet utrzymywać porządek w obozach zbiorczych - jeżeli przymkniemy oczy na parę setek lub tysięcy młodych Żydów emigrujących nielegalnie do Palestyny. To był dobry interes. Za utrzymanie spokoju w obozach, dla mnie cena nie była wcale wysoka. Wierzyliśmy sobie nawzajem, całkowicie. Kiedy przebywał ze mną palił papierosy, jak w kawiarni. Podczas rozmów palił aromatycznego papierosa za papierosem, wyciągając je ze srebnej papierośnicy i przypalając srebrną zapalniczką. Z tą jego ogładą i zachowaniem rezerwy, mógłby być idealnym oficerem Gestapo.Fragment książki "Żydowscy zbrodniarze wojenni", strona 64
Kastner był gotów poświęcić tysiące, setki tysięcy swych własnych pobratymców dla osiągnięcia swych politycznych celów "Możesz mieć wszystkich innych - powiedział - ale tych muszę mieć ja". No, a ponieważ pomógł nam utrzymać wszystko w spokoju, pozwoliliśmy na ucieczkę jego grupie. Poza tym, jakie znaczenie miała dla mnie ta mała grupka tysiąc lub cośtam Żydów… To była dżentelmeńska umowa, pomiędzy mną a Kastnerem."
#jfe #żydzi #iiwojnaswiatowa