Tajemniczy obóz Himmlera
Zamek w Wewelsbergu był wyłączna własnością Heinricha Himmlera. Ukryty w gęstych lasach, z dala od Berlina i Monachium, pozwalał Reichsfuhrerowi na pełnie władzy. Prywatne lenno. Niedaleko w okolicy znajdował się tajemniczy obóz koncentracyjny. Himmler świadomie utrzymywał jego istnienie w tajemnicy i dołożył wszelkich starań, aby nie widniał on na żadnych z map. Nawet w powojennych archiwach z trudem trafiono na jego ślad.
Pierwotnie powstał jako obóz pracy przymusowej, a więźniowie mieszkali wówczas w namiotach. Himmler finansował go pierwotnie nie z funduszy Rzeszy, ale ze środków prywatnego sponsora, Towarzystwa Ochrony i Konserwacji Zabytków Niemieckiej kultury, utworzonego przez Himmlera do celów renowacji i rozbudowy zamku w Wewelsbergu.
Himmler planował utworzyć tu ośrodek szkoleniowy dla SS, wraz z akademia, w której wyżsi oficerowie przechodziliby szkolenie ideologiczne, oraz punkt badań naukowy dla archeologów. W oczach Himmlera cały przybytek miał stać się czymś w rodzaju germańskiej mekki (jedna z sal została przerobiona na bibliotekę, w której znajdowało się ponad 20 tysięcy książek, do tego do tego niezliczone ilości komnat i sale muzealne ze szklanymi gablotami rzymskie monety czy trzymetrowy szkielet ichnozaura).
Pierwsza grupa przymusowych robotników liczyła zaledwie 70 osób, dopiero wraz z nasileniem budowy liczba urosła do kilkuset więźniów, którzy byli przewożeni z obozu Sachsenhausen. Praktycznie wszyscy należeli do świadków Jehowy. W Rzeszy stanowili specjalną grupę społeczna – swojego losu mogli uniknąć przez zadeklarowanie lojalności wobec Hitlera, co jednak kłóciło się z ich światopoglądem, dlatego decydowali się na obozowe męczeństwo.
Kiedy liczba robotników przekroczyła piec tysięcy, Himmler zbudował dla nich we wsi osobny, duży obóz, który nazwał Niederhagen (nazwa pochodziła od lasu sąsiadującego z zamkiem).
Himmler uciekał się do rozmaitych wybiegów, które zapewniały mu finansowanie renowacji zamku ze środków państwowych, nawet wówczas, gdy prowadzonych prac nie dało się zaliczyć do wydatków wojennych. W odróżnieniu do innych obozów budowanych zwykle w pobliżu fabryk zbrojeniowych, kamieniołomów czy cegielni, himmlerowski wyróżniał się wspomniana lokalizacja.
Obozowe warunki niebyły co prawda tak koszmarne jak np. w Dachau, jednak i tak zginęło tam w ciągu roku 800 osób, pracując przy wydobyciu kamienia potrzebnego do rozbudowy Wewelsbergu. W związku z dużą śmiertelnością (1/4 więźniów) Himmler zbudował przy obozie krematorium, gdyż te znajdujące się w pobliskim Dortmundzie i Bielefeld nie nadążały z kremacją tak wielkiej liczby ciał.
https://tiergartenstrasse4.org/photos/36/b7485d28f532689be3fba558542c6156_image_document_large_featured_borderless.jpg.jpg
#himmler #jfe #iiwojnaswiatowa
Zamek w Wewelsbergu był wyłączna własnością Heinricha Himmlera. Ukryty w gęstych lasach, z dala od Berlina i Monachium, pozwalał Reichsfuhrerowi na pełnie władzy. Prywatne lenno. Niedaleko w okolicy znajdował się tajemniczy obóz koncentracyjny. Himmler świadomie utrzymywał jego istnienie w tajemnicy i dołożył wszelkich starań, aby nie widniał on na żadnych z map. Nawet w powojennych archiwach z trudem trafiono na jego ślad.
Pierwotnie powstał jako obóz pracy przymusowej, a więźniowie mieszkali wówczas w namiotach. Himmler finansował go pierwotnie nie z funduszy Rzeszy, ale ze środków prywatnego sponsora, Towarzystwa Ochrony i Konserwacji Zabytków Niemieckiej kultury, utworzonego przez Himmlera do celów renowacji i rozbudowy zamku w Wewelsbergu.
Himmler planował utworzyć tu ośrodek szkoleniowy dla SS, wraz z akademia, w której wyżsi oficerowie przechodziliby szkolenie ideologiczne, oraz punkt badań naukowy dla archeologów. W oczach Himmlera cały przybytek miał stać się czymś w rodzaju germańskiej mekki (jedna z sal została przerobiona na bibliotekę, w której znajdowało się ponad 20 tysięcy książek, do tego do tego niezliczone ilości komnat i sale muzealne ze szklanymi gablotami rzymskie monety czy trzymetrowy szkielet ichnozaura).
Pierwsza grupa przymusowych robotników liczyła zaledwie 70 osób, dopiero wraz z nasileniem budowy liczba urosła do kilkuset więźniów, którzy byli przewożeni z obozu Sachsenhausen. Praktycznie wszyscy należeli do świadków Jehowy. W Rzeszy stanowili specjalną grupę społeczna – swojego losu mogli uniknąć przez zadeklarowanie lojalności wobec Hitlera, co jednak kłóciło się z ich światopoglądem, dlatego decydowali się na obozowe męczeństwo.
Kiedy liczba robotników przekroczyła piec tysięcy, Himmler zbudował dla nich we wsi osobny, duży obóz, który nazwał Niederhagen (nazwa pochodziła od lasu sąsiadującego z zamkiem).
Himmler uciekał się do rozmaitych wybiegów, które zapewniały mu finansowanie renowacji zamku ze środków państwowych, nawet wówczas, gdy prowadzonych prac nie dało się zaliczyć do wydatków wojennych. W odróżnieniu do innych obozów budowanych zwykle w pobliżu fabryk zbrojeniowych, kamieniołomów czy cegielni, himmlerowski wyróżniał się wspomniana lokalizacja.
Obozowe warunki niebyły co prawda tak koszmarne jak np. w Dachau, jednak i tak zginęło tam w ciągu roku 800 osób, pracując przy wydobyciu kamienia potrzebnego do rozbudowy Wewelsbergu. W związku z dużą śmiertelnością (1/4 więźniów) Himmler zbudował przy obozie krematorium, gdyż te znajdujące się w pobliskim Dortmundzie i Bielefeld nie nadążały z kremacją tak wielkiej liczby ciał.
https://tiergartenstrasse4.org/photos/36/b7485d28f532689be3fba558542c6156_image_document_large_featured_borderless.jpg.jpg
#himmler #jfe #iiwojnaswiatowa
Brak komentarzy. Napisz pierwszy