“Miłuj bliźniego swego” cytat który jest chyba najsłabiej zrozumiany ze wszystkich zasad chrześcijańskich (do tego nie jest prawidłowy cytat ani zasada ale reszta z tym, dla lewactwa i tak nie ma różnicy). Nie dlatego iż chrześcijanie je nie pojmują a raczej dlatego iż lewica, tak chętnie je stosuje przeciwko chrześcijanom. Strategia jest prosta. Droga do zysku leży w cierpieniu innych a więc Ty idziesz do nich i mówisz że to wina świata że są w nędzy a nie dlatego że popełnili błędy i dalej w nich tkwią. Przy okazji idziesz do “prawaka” który “wierzy” w Boga i uderzasz w niego. Jest to rodzaj szarej gry gdzie wszystko staje się szare i przy okazji następuje podkopanie twoich zasad moralnych tudzież wartości udawając przy tym że im w ogóle na tych ludziach zależy. To co się dzieje na granicy jest to co się na zachodzie wielokrotnie wydarzyło. Na zachodzie tą strategię stosowano nagminnie a prawda że ludzie zwyczajnie nie są wykształceni w swojej wierze, nie znają nawet własnych wartości czy podstawowych zasad logiki, i nie są skorzy do złośliwego sprostowania sprawy powoduje że człowiek jest bezbronny. Lewica objawia się patologiczną miłością do obcych kosztem cierpienia swoich.
Wyobraźmy sobie przez chwilę taką krótką bajkę, bo jak inaczej się nauczyć czegoś bez bajki:
Pewnego dnia pewien dość zamożny kierownik firmy idzie ulicą i spotyka na swojej drodze starego stolarza. Jest to stolarz znany w całym mieście. Owy kierownik postanawia glęgnąć do starca z prośbą o wykonanie dla niego bardzo drogiej szafy i stołu. Stary stolarz zastanawia się przez chwilę i choć jest stary, pogrubiałe ręce od roboty ze spokojem spoczywają na brodzie i gaskają posiwiałe pasma.
-A czemu miałbym panu zrobić szafę i stół?- Pyta stary stolarz.
-A dlatego że jestem dobrym człowiekiem, i godnie panu zapłącę.- Odpowiada kierownik po czym szybkim ruchem otwiera portfel by ukazać jak ten niemal pęka od gotówki. Starzec się zastanawia i po chwili, obejrzawszy kierownika od stóp po głowę, mówi głosem na podobieństwo struganego drewna.
-Przejdź się ze mną.- Kierownik nie chcący stracić okazji ruszył za stolarzem.
Długo wędrowali po ulicach w ciszy, w między czasie stolarz skromnie wymachiwał rękami jakby obliczał jak donkonać zadanego mu dzieła aby było ono godne zacnego pana. W pewnej chwili napotkali człowieka klęczącego. Smród ciągnął się nim skręcili na drogę na której klęczał i kiedy do niego dotarli był niemal nie do wytrzymania. Był człowiekiem starym a włosy miał sztywne i posiwiałe, broda krzaczasta nieprzystrzyżona znikała pod porwaną koszulką z której wystawały pojedyńcze kikuty niczym chorągwie oznaczające dziury. Ręce miał wyciągnięte błagająco. Zatrzymali się niepodal starca gdzie stolarz stanąl pochłonięty w myślach, a na jego czole pojawiły się zmarszczki. Nie trwało to długo kiedy kierownik potrącił Stolarza łokciem. Ten spojrzawszy na niego podniósł jedynie zakłopotaną brew po czym ruszyli dalej pozostawiając śmierdzącego starca samego na ulicy. Stary stolarz zapytał wtedy Kierownika.
-Czemuś temu starcu nic nie podarował?- Kierownik spojrzał na stolarza zaskoczony. Westchnąl i odpowiedział sucho.
-A czemu niby darmozjadowi miałbym cokolwiek dać. Po co, wolę tysiąc głodnych gęb z jakiejś dziczy niż takiego nędznika nikomu potrzebnego. Do pracy by się wziął a nie żebrał.- Na co stolarz wydął usta i pokiwał głową. Choć na widok stolarza coś zakuło Kierowniku w sercu.
-A jak trzeba mu było tylko nowych szat, i jedzenia? Nie pragnął używek ani tanich przyjemności? Butów nowych by drogę do domu odnaleźć?- Kierownik pokręcił głową i pozwolił aby uśmiech wkradł się na twarz. Stary stolarz miał słabe serce, i postanowił skierować mu wyzwanie.
-To czemu pan mu nie dał?- Stolarz sprawnie wyciągnął portfel z kieszeni i ją zapracowanymi palcami otworzył tak jakby chciał ją rozerwać. Była całkowicie pusta prócz starego kurzu który je obrastał. Choć był najlepszym stolarzem w okolicy, i ubrany zwyczajnie, nie powiedziałby że takiemu człowiekowi brakuje pieniędzy.
-Jak widzisz ja nic miałem co mu dać, ale bym mu i tak pieniędzy nie dał tylko zaprosił na zakupy albo dał coś rzeczowego.- Szli dalej w ciszy.
Ich spacer szybko się skończył kiedy stary Stolarz zatrzymał się przed sklepem innego pracującego człowieka. Był w szatach biednych i dziurawych, a na młodej twarzy gościły głębokie przecinąjącą je bruzdy. Pod oczami widniały worki. Czekali chwilę aż mężczyzna zasłoni maszyny zakorzoną płachtą i kaszląc wyjszedł z pracy odbierając przy tym mały kwitek od jakiegoś pana, co wnioskowali była jego wypłatą. Ruszył za nim. Niepodal pracowni stary budynek w którym widniały dziury po kulach załatane nową cegłą, lecz okna były gdzieniegdzie popękane a dach stary był z kruszącego się już azbestu. Stolarz podszedł z kierownikiem pod okno za którym widniała kuchnia. Mężczyzna powoli wkroczył do domu i na głos jego kroków wyłoniły się dzieci. Wisiały na nich ubrania i wyglądały jak małe upiory z oczami zapadniętymi w glowie. Ojciec przytulił ich i szybko wyjął z siatki po bułce chleba. Stolarz nie odrywając wzroku odezwał się.
-Biedny człowiek że musi tak ciężko pracować a jego dzieci głodują. Uczciwym jest i cwaniactwem nie grzeszy.- Kierownik poczuł niesmak. Nie trawił kiedy ludzie prosili o więcej kiedy na to nie zasłużyli.
-To czemu nie zatrudni się gdzie indziej albo rozpocznie własną działalność? Czemu nie dokształci się może znajdzie inną pracę lepiej opłacalną? A może po prostu nie jest tego wart?- Stolarz spochmurniał i pokiwał głową.
-A gdyby pan go zatrudnił? Może to niesprawiedliwe i nieprawidłowe że pracuje za tyle ile pracuje? Że nie może ot tak zmienić pracy ani się dokształcić. Jednak warunki mu na to nie pozwalają.- Teraz to kierownik spochmurniał. Wędrował za cieślą który zabierał co rusz w nowe miejsce by obejrzeć jakiś biedaków, zdawało mu się że błaga go o pieniądze a sam był spłukany.
Stolarz ruszył bez słowa a kierownik choć chodował w swoim sercu złość i nienawiść wobec niego zagłuszył uczucie aby przypadkiem warknięciem nie stracić okazji na to po co przyszedł a była to prosta prośba. Przeszli obok straganu z plakatem biedynych dzieci, kobiet, i mężczyzn stojących w jakimś lesie. Na plakacie widniał napis niczym wyryty w skale „Straż ich nie wpuszcza, pomóż im!” Kierownik stanął. Powoli wyjął portfel i odliczając sposobną kwotę wrzucił do pudełka. Kobieta zaskoczona chojnością nieznanego pana podsuneła mu rytualnie książeczkę na szczycie której widniał kolejny, tym razem łągodniejszy, napis „Sponsorzy Polska Bez Granic”. Kierownik zadowolony pożegnął kobietę i skokliwym krokiem i szerokim uśmiechem podszedł do Stolarza który stał i patrzył na niego z niedowierzaniem. Usta wykrzywiły się w grymas i wisiały rozdziane, zmarszczki i bruzdy pogłebiły się wokół oczu a sam stolarz zdawał się urosnąć. Kiedy dotarł do niego czekał na chwilę pochwały, albo na spojrzenie uznania. Spotkał się z oczami niezłomnie szklistymi jakby stolarz zamieił się w posąg, by wiecznie przypominać mu o jego pogardzie dla niego wymieszane ze zdziwieniem. Kierownik nie wytrzymał i rzucając portfelem o starca które trzepnięciem odbiło się od jego luźnej kurtki i runeło na ziemię rozsypując banknoty które bezwładnie porwał wiatr, i wrzasnął na starca.
-Co ty niby chcesz ode mnie! Zrobiłem to co należy pomogłem tym biednym ludziom i co! I co teraz się tak gapisz! Że ja taki człowiek niby pazerny zrobiłem coś dobrego! Robię więcej dobrego niż ty w całym swoim życiu. Wiesz! Sponsoruje różne fundacje co niosą pomoc dzieciom w afryce i azji. Płaciłem za naukę dziweczynek w ameryce południowej! Z mojej kieszeni powostały całe szkoły i setki obiadów dla bezdomnych!- Stolarz uśmiechnął się kpiąca i pokręcił głową.
-Nie do wiary jesteś gorszy niż sobie wyobrażałem.- Słowa jego pełzły jak węże a ich syk posłał zimny dreszcz po plecach kierownika który odruchowo poprawił garnitur szukając otuchy po czym zebrał portfel z ziemi.
-Jak to, co takiego ty niby dobrego zrobiłeś dla świata!- Stolarz jedynie odpowiedział gromkim śmiechem, kiedy pozbierał się i łzy otarł rzekł w odpowiedzi.
-Panie kierowniku pan o nikogo nie dba i dobro nie czyni. Pokazałem panu cierpienie które widnieje pod pana nosem, a pan jedynie tymi ludźmi gardzi. Budzi się w tobie wstręt i wykrzywia pana twarz. Gdyby dorobić panu rogi byłby pan istnym wcieleniem diabła. Pana pieniądze to sztuczna troska bo gdyby panu zależało nie wpisałby się pan na listę, nie dałby pan pieniądze tym co żerują na cudzym cierpieniu. Ile z tych pieniędzy widziały te dzieci, kobiety, czy dziewczynki? Żadne, zamiast tego powstały budynki które są dla nich obozami umysłowego ubóstwa gdzie kształci się ich na twoją modłę. Lub uzależnia od technologi którą wy im dajecie, zakupione za twoje pieniądze. W międzyczasie pana imię i pana firmy widnieje w reklamach i plakatach wszędzie w swoim kraju, ale kiedy pan ma okazję cierpienie zmniejszyć a nawet unicestwić, czynić szczere dobro, pan stchórzy. Nie ma pan to w sobie by pomagać bliskim bo jest to wygodna wymówka twierdzić że walczy pan o wartości, o coś wielkiego i chwalebnego. Nie trawi pan kiedy ktoś się z panem nie zgadza i zamiast zrozumieć to pan od razu mnie w umyśle przeklina. Jesteś tutaj tylko i wyłącznie dlatego że chcesz ode mnie coś co jest zacnego, ale pan nie wie jedno. Ja pracuje tylko dla ludzi dobrych i poczciwych, ludzi z kręgosłupem. A takim farbowanym lisom jak pan, pluje na was, tyle ode mnie dostaniecie!- Stolarz dramatycznie splunął na ziemię przed kierownikiem i wbił w niego wzrok tak przenikliwy że wypalał dziurę w duszy i rwał sumienie na strzępy. Nim Kierownik pozbierał swje myśli Stolarz zniknął pozostawiając po sobą jedynie dłuto i młotek które leżały skrzyżowane nim wiatr zawiał i zamieniły się one w pył. wraz z nimi marzenia kierownika o najzacniejsze meble w mieście.
Niestety ale lewica tak jak kierownik nie są skłonni do refleksji, wręcz przeciwnie są wciąż skupieni na swoim samolubnym celu. Nie boli ich sumienie dlatego że zrozumieli że poczynili źle a raczej to że nie „konsumowali” to co chcieli. Kierownik nie kupił od cieśli mebli, tak lewak ni „kupi” uznanie czy sławę drugiej osoby, być może na tym nie zarobi. Ich nie boli więc to że czynią zło inaczej wytykanie ich hipokryzji wydawałoby się czymsz snesownym co by wielu z nich skłoniło do refleksji. Zamiast tego widzimy prostolinijne myślenie a hipokryzja zdaje się przybierać postać cnoty w ich panteonie zabobońskich bożków. Jest to strategia która nie jednego zaniosła na podest społeczny gdzie obsypano ich oklaskami i sławą. Kiedy jedna osoba twierdzi że pomaga i mówi o kłopotach „systemowych’ „Systematycznych” lub „że trzeba pomagać” ale jak na zawołanie podciąga pod to twierdzenie „uciemiężonych biednych XYZ” gdzie XYZ to jakaś tam grupa na drugim końcu świata jest to zwyczajna ściema. Cierpienia jest w Polsce pod dostatkiem. Ale to wszystko jest bardziej jadowite niż nam się wydaje. Bowiem kiedy owa osoba zwyczajnie nie zwraca uwagi na Polskie cierpienie jest to stwierdzenie że dla nich Polskie cierpienie jest w jakiś sposób mniej ważny niż cierpienie innych grup osób. Bowiem Polskie cierpienie nie przynosi nikomu zysku, ani sławy, uznania, czy zwyczajnie pieniędzy. Jest to często poświęcenie całkowicie bezinteresowne bo wiąże się z osobistym poświęceniem, za to rezultaty są rzeczywiste i natychmiastowe. Podobne myślenie jest w sprawie „wzbogacenia” czy „ubogacenia” nas kulturowo. Jest to zwyczajnie stwierdzenie że Polacy jako tako są w jakiś sposób bezwartościowi, a nawet stratni, dla danej osoby. I że potrzebni są nowi przybysze by dany kraj i region miały jakąkolwiek wartość. Tak jak Kierownik nie obchodzą ich ludzie a samolubne wartości które zostały dobrane pod samego siebie dla własnego zysku. Zasada którą powtarzam od lat ani razu mnie nie zawiodła i trzeba o niej zawsze pamiętać. Niezależnie czy mówimy o osobach nam bliskich czy odległych.
„Każdy liberał to zły człowiek, a liberalizm to wymówka”.
Następny wpis będzie o tym jak „uchodźcy” oraz imigranci widzą Polskę oraz europę. Skąd wiem? Bo mam z nimi dość bliski kontakt studiując na angielskiej dywizji. (nie są to uchodźcy ale studenci)
#polityka #imigracja #ciemnogródlewacki #pisanie #polska #patriotyzm