- Achtung! Stillgestanden! - wykrzyknął któryś z sierżantów
Zastygliśmy w postawie zasadniczej. Kapitan spoglądał na nas długo, po czym jego odziane w rękawice dłonie uniosły powoli papier na wysokości oczu.
- Żołnierze! - zaczął. - Mam wam bardzo ważną wiadomość do zakomunikowania. Jest to ważna wiadomość dla was, dla wszystkich żołnierzy Osi, dla naszego narodu, dla podtrzymania naszej wiary i męstwa w walce. Wszędzie, gdzie ta nowina dociera w dzisiejszy wieczór, sieje trwogę i wzbudza głęboki smutek. Wszędzie, zarówno na ogromnym froncie, jak i w samym sercu naszej ojczyzny, niełatwo nam będzie powstrzymać wzruszenie
- Stillgestanden! - krzyknął z naciskiem sierżant.
- Stalingrad padł! - rzekł nasz kapitan. - Marszałek von Paulus i jego 6. Armia, walcząc z bezprzykładnym bohaterstwem, zostali zmuszeni do bezwarunkowej kapitulacji.
Z początkiem zaniemówiliśmy, po czym ogarnęło nas ogromne przygnębienie. Po chwili ciszy kapitan ciągnął dalej:
- W swym ostatnim meldunku marszałek von Paulus poinformował Fuhrera, że każdemu z żołnierzy w uznaniu za szczególne męstwo przyznaje Krzyż Walecznych. Mam tu ostatni meldunek z ruin fabryki traktorów "Czerwony Październik" przechwycony na krótkich falach. Naczelne dowództwo prosi mnie, abym go wam przeczytał. Meldunek wysłany został przez jednego z ostatnich walczących żołnierzy 6. Armii, sierżanta Heinricha Stodę. Oto jego meldunek;
"Zostało nas przy życiu tylko siedmiu, w tym czterech rannych. Od czterech dni jesteśmy zabarykadowani za stosem belek w fabryce traktorów. Od czterech dni nie mamy już żywności. Właśnie włożyłem ostatni magazynek do karabinu maszynowego. Za dziesięć minut zaleje nas fala bolszewików. Nie jesteśmy w stanie dłużej się bronić. Powiedzcie ojcu, że spełniłem swój obowiązek i że potrafię umrzeć. Niech żyją Niemcy! Niech żyje Hitler!"
Nastała przejmująca cisza zakłócana jedynie podmuchami wiatru. Pomyślałem o wujku, który tam był; o wujku, którego zresztą nigdy nie poznałem z powodu waśni rodzinnych. Znałem tylko jego fotografię; przedstawiano mi go jako poetę. Czułem, że straciłem przyjaciela. Nagle rozległ się szloch jakiegoś żołnierza w podeszłym wieku lub przynajmniej wyglądającego na takiego z powodu białych skroni. Opuścił wyprężony na baczność szereg i zbliżył się do oficerów. Płakał i krzyczał równocześnie.
-Moi dwaj synowie nie żyją! To musiało się stać! To jest wasza wina, panowie oficerowie! To tragiczne! Nie przetrwamy rosyjskiej zimy! Moi biedni synkowie, zginęli tam! Moi biedni…
- Zuruck, bleiben! - rozkazał feldfebel
- Nie!! - ryknął zrozpaczony ojciec. - Możecie mnie zabić. Wszystko mi jedno. Wszystko mi jedno…
Z szeregu wyszło dwóch żołnierzy, którzy chwycili nieboraka za ramiona, by pomóc mu wrócić na miejsce. Na nieszczęście wyrywał się jak opętany.
- Do izby chorych! - rzekł kapitan. - Dać mu coś na uspokojenie. Zdawało mi się, że doda coś jeszcze. Nie zmienił kamiennego wyrazu twarzy. Może on też miał kogoś z rodziny pod Stalingradem…?
- Rozejść się! - rzekł po prostu.
https://www.relicsww2.net/wp-content/uploads/2020/02/fe7samqfp1i.jpg Fragment książki "Zapomniany żołnierz"
#jfe #iiwojnaswiatowa