Ja pierdolę, już mnie nerwy puszczają (╯°□°)╯︵ ┻━┻

Czy ja chcę tak dużo? Zwykłej pracy gdzie nie muszę robić nadgodzin? Dziś poszedłem do nowej pracy.
Żeby naświetlić problem to powiem tak. W pierwszej pracy skończyłem na 12 godzinach pracy i dorobiłem się depresji, a raczej to był gwóźdź do trumny. W drugiej standard to było 9 godzin, ale 50% czasu przepracowanego było powyżej tych godzin. W kolejnej miało nie być nadgodzin i po tygodniu obowiązkiem było pracować 9 godzin i przychodzić w soboty. Dziś idę do nowej pracy. Jestem od 6, a o 13 kierownik przychodzi i mówi:
- Dzisiaj do 16
- no chyba nie. Mam okres próbny, za najniższą i jestem tu 8 godzin.
- Co?
- nie zostanę dłużej niż muszę.
- Ale to masz coś pilnego?
- Nie
- To tak będzie cały czas?
- Tak

I poszedł.

W ogóle to miał być system 3 zmianowy i się okazuje, że nie oni tak zapierdalają od 6 do 22.

Super
#praca #pracbaza #zalesie #gorzkiezale

19

#zalesie kurła ile ludu w sklepach, no ale przecież 3 dni będą zamknięte a Ty weź człowieku kup dziecku prezent żeby miało z czym pójść jutro do koleżanki na urodziny... może się wyrbię wrócić na 11:00 do roboty.

EDIT: udało się, mission accomplished
#gownowpis

6

to uczucie gdy nie jestem w stanie wymienić żarówki od pozycyjnych po prawej stronie w chądzie, bo mam za duże łapy... Muszę znaleźć jakieś dziecko, żeby mi te cholerną wtyczkę wyciągnęło xD
ehhh te japońce
#honda #motoryzacja #zalesie

5

Wpis powstał jedynie w celach wylania kolejnych śmieci z mojego śmietnika. Żadne użalanie się nad sobą, żadne psioczenie na to jaki świat jest zły, żadne przegrywowe żale jak to mnie wszyscy skrzywdzili. Jedynie opis tego co mi się kiedyś przydarzyło.

Pokorne ciele dwie matki ssie, nie reaguj to im się znudzi, nadstaw drugi policzek. Ta. Jeżeli chcesz zrobić kalekę ze swojego dziecka to polecam tłuc mu do głowy te powyższe frazy, a jeszcze lepiej, gdyby się do nich nie stosował, to bić po łbie i sprowadzać do parteru, za każdym razem, kiedy się stawia. Masz wtedy pewność, że twoje dziecko będzie nikim i całkowicie zależne od innych i uległe.

Wyprowadzony na świat tymi zasadami, przeżyłem prawdziwe piekło w okresie szkolnym, gdzie nękali mnie rodzice, koledzy, a także nauczyciele. Gdzie się nie ruszyłem dostawałem po pysku i w sumie byłem traktowany jak rzecz, własność, z którą można robić co tylko się chce. Rodziców nie obchodziło to co się dzieje, a wręcz sprowadzali mnie do parteru, mówiąc mi, że sam jestem problemem, nauczyciele widząc, że rodzice nie ingerują, olali mnie i moje skargi, a koledzy widząc, że nie ponoszą żadnych konsekwencji swoich czynów zaczęli się rozkręcać.

Niektórzy nauczyciele nie nadawaliby się nawet na pracowanie w zakładach karnych, bo mimo że cechowała ich ogromna podłość i zawiść, to jednak byli głupi i nie wystartowali by do kogoś kto mógłby im oddać w jakikolwiek sposób, dlatego zostali nauczycielami, bo dzieci nikt nie ochroni.
Byłem bity, podduszany i w różny sposób nękany, a gdy potem zachowywałem się tak jak się zachowywałem (odosobniony, zamknięty w sobie, zacząłem sprawiać problemy jak to dziecko, które chce żeby ktoś na mnie zwrócił uwagę) usłyszałem od nauczycielki, że ja to bym się nadawał do szkoły specjalnej.

Rodzice nie pomagali, liczyło się tylko oceny. Nauczyciele mieli w dupie moje skargi i opowiadania, twierdząc że zmyślam, a koledzy (myślę że to złe słowo, jednak nie mam lepszego. koledzy to po prostu osoby, które miałem w klasie) wyśmiewali mnie i wyszydzali. Przykładowo gdy już nauczyciele, ani rodzice mi nie pomogli to potrafili odwalać najgłupsze akcje jakie im do głowy przyszły. Szli do łazienki, wyrwali kran, a potem szli do nauczycielki i mówili, że ja to zrobiłem, a potem byli wzywani rodzice do szkoły, dostawałem wpierdol, kary i konsekwencje w szkole. Jak udało im się raz to potem już chodzili i wymyślali najgłupsze idiotyzmy jakie im przychodziły do głowy. Raz nawet miałem alibi, bo jeden nauczyciel, mnie widział całą przerwę, ale mimo to dostałem uwagę tak z przyzwyczajenia. HEHE, wiesz anon. Znasz bajkę o chłopcu co wołał wilk?

Jedną z wielu akcji, które pamiętam ze szkoły, było dawanie na porost włosów. Była u nas taka tradycja, że gdy ktoś się obciął, klepało się go ręką w potylicę, a żeby włosy szybciej rosły. Koleżeńska zabawa i nikt nikomu krzywdy nie robił. Jednak gdy ja byłem obcięty to byłem bity z całej siły. Tak bardzo, że nie chciałem się strzyc i ukrywałem się, kiedy była moja kolej. Oczywiście nie muszę mówić, że ja jako śmieć, rzecz nie mogłem nawet tknąć nikogo, gdy taka rzecz się wydarzała. Czasem się biłem, jednak gdy wygrywałem do akcji wkraczali inni chłopacy i zawsze kończyłem źle. Nie było czegoś takiego jak solówka, no chyba że naprawdę nie dawałem rady, ale jak dawałem to do akcji wkraczali inni, a jak kogoś uderzyłem, powiedziałem coś nie tak. To czekało na mnie sześciu przed szkołą i tłukło. Byłem takim popychadłem i śmieciem, bez żadnego wsparcia, że nic nie mogłem zrobić.

Wracając do tamtej sytuacji. Pewnego dnia, przyszedłem obcięty do szkoły i znów się chowałem, gdy zadzwonił dzwonek, poszedłem pod klasę, a tam na mnie czekali. Osoby ze starszej klasy i moja. Zanim ogarnąłem co się dzieje. Czterech już mnie trzymało za ręce i ograniczyli mi ruchy tak, że nie mogłem się ruszyć. Zaczęli mnie wtedy jeden po drugim walić w głowie z całej siły. Brali 10 metrowy rozpęd i uderzali raz po raz. Nie pamiętam ilu ich było, miałem mroczki przed oczami, jak na złość nie mogłem stracić przytomności. Jeden cios za drugim. Kiedy już odpływałem i nie miałem już siły na jakikolwiek opór, nagle puścili mnie na ziemię i uderzyłem twarzą o podłogę i tak leżałem. Nie wiem ile czasu to trwało. Dyżury nauczycieli były od początku przerwy do końca przerwy, nauczyciel schodził i szedł do pokoju nauczycielskiego i przez ten krótki okres końca przerwy do przyjścia nauczyciela pod klasę, mijało parę minut. Puścili mnie, gdy zorientowali się że idzie nasza nauczycielka.

Przeszła obok mnie i spojrzała na mnie:

- Ty naprawdę jesteś jakiś upośledzony, żeby leżeć na ziemi.

Klasa w śmiech, nauczycielka otworzyła klasę i stwierdziła, żebym wstał, bo dostanę nieobecność.

Historii tego typu miałem masę, jednak to co opisuję nie było jedną z najgorszych historii, jakie mnie spotkały. Bywało gorzej, to już za mną i po prostu nic o tym nie myślę. Nawet nie mam komentarza do tej historii, żalu, ani wściekłości. Nawet nie było nic co mógłbym wtedy zrobić, a dziś już nawet nie mam jak i po co. Po prostu idę przed siebie.

Ciężka praca mnie czekała i teraz czytając tego typu historię, mam wrażenie że wydarzyła się komuś zupełnie innemu.

Chcę więc powiedzieć każdemu, kto przeżył jakieś okropne historie, że da się jakoś z tego wyjść. Można iść naprzód i być zadowolonym z życia i samemu nie popełniać podobnych błędów już na przykład jako rodzic.
#smiecizglowy epizod 7
#depresja #gorzkiezale #zalesie #anonimowelurkowyznania

12

Dobra. Mam problem i staram się myśleć co teraz do jutra muszę podjąć decyzję, a niestety nie mam z kim pogadać i pożalę się tutaj, a może ktoś z was doradzi coś sensownego.

Musiałem odejść z poprzedniej pracy. Źle nie było, ludzie w porządku, wady tamtej pracy to nawet nie ma co pisać, bo koniec końców, musiałem odejść, bo jest kwiecień, a ja nie mam wypłaty za luty, marzec i prawie 20 dni urlopu.

Podjąłem więc decyzję, że jednak jak nie teraz, to zaraz będę w okropnej chujnii, a kasa mi potrzebna, więc pożegnałem się z moimi byłymi pracodawcami i ruszyłem na szukanie pracy.

Poszedłem na rozmowę do jednej firmy. Człowiek wydawał się spoko. Nic nie było takiego co mogłoby wzbudzić moje podejrzenia. Ja jakieś doświadczenie mam i chcę się rozwijać, on chce takiego pracownika. Żadnego owijania w bawełnę, głupich pytań. Facet konkretny i byliśmy dogadani. Umówiliśmy się że przyjdę określonego dnia i podpisujemy umowę.

Wypowiedzenie, papierki i sru do nowej roboty. Bez żadnego dnia przerwy w zatrudnieniu. Przychodzę do pracy i słyszę: Wiesz anon, czasy są ciężkie, a ja akurat wczoraj się dowiedziałem, że można dostać dofinansowanie z urzędu na bezrobotnego. Byłbym ci bardzo wdzięczny, gdybyś się zarejestrował jako bezrobotny i przyszedł z urzędu. Oczywiście nie musisz tego robić, ale będę wdzięczny i nie pożałujesz. Wynagrodzę ci to jakoś. Wiesz… Wczoraj też był tu jakiś chłopak, też mi się z nim dobrze rozmawiało, ale powiedziałem mu, że mamy już komplet wiesz, człowiek honorowy ze mnie.

Powiedziałem, że muszę się zastanowić, pokręcił nosem, ale dał za wygraną.

A więc tak: Jestem w dupie, bo byłem za dobry i nie odszedłem z poprzedniej pracy, kiedy był na to czas. Nie mam kasy. Jestem umoczony z każdej strony i potrzebuję kasy i nie mogę na ten moment sobie pozwolić na brak pracy.

Więc ok

Powoli maszyna urzędnicza rusza, ale jakoś to idzie. Ja sobie pracuję i dopytuję się o tę firmę, szefów itd. Nic nie zapowiada że będą mnie chcieli jakoś oszukać, albo nie zapłaciliby za te kilka dni, gdyby jednak coś poszło nie tak, głowa spokojniesza.

W piątek nawet wszyscy podwyżki dostali, za dobrą pracę i myślę sobie, że coś jest nie tak.

I dzisiaj słyszę, że roboty masa, potrzebne są nadgodziny. Wszyscy w szoku, nikt nic nie mówi. Ja sam siedzę cicho, bo pracuję tu raptem kilka dni i jestem w dupie, chociaż w innych okolicznościach, bym coś powiedział na to.
Dodał też że teraz zamiast robić w soboty od 8 do 16 to będziemy robić od 6 do 14 to będziemy dwie godziny więcej soboty mieć i w soboty to tylko praca, jak będzie kiepska pogoda
a potem głosowanko kto jest za, a kt… Nie było czegoś takiego
Głosowanie:
Kto jest za tym żeby robić od 8 do 17, a kto jest za tym, żeby od 7 do 16
I wszyscy po zebraniu trajkoczą o tym, że dobrze, że nie muszą więcej w pracy siedzieć i wrócą o normalnej porze jeden tylko typ oprócz mnie był wkurwiony, bo wiedział jak on ich porobił. Nie mieliśmy żadnego wyboru poza tym, czy będziemy robić od 7 czy od 8 podwyżkę przecież dał, a to jest tylko tymczasowe. TA. Jasne. Już to przerobiłem i za nic nie dam się w takie coś znów wciągnąć.

Jestem wściekły na siebie, bo mam za miękką dupę i przez byłych pracodawców nie mam pieniędzy i będę dostawał to w ratach przez x miesięcy, a za dobry jestem, a oni byli zawsze wobec mnie w porządku i nie zadziałałem prawnie więcej. I przez to zamiast rzucić to w cholerę, jeszcze dzisiaj, musiałem wrócić i na spokojnie to sobie przemyśleć.

Nie mam jeszcze umowy, ale machina urzędnicza ruszyła i zastanawiam się jakie konsekwencje będą tego, że gdy urzędnik mi znajdzie pracę w ten firmie, a ja to odrzucę to czy poniosę jakieś konsekwencje? Byle nie prawne, bo zasiłki i inne takie to mam gdzieś znajdę coś innego, ale może przez urząd, będę w stanie znaleźć coś innego? Mam dosyć mojego zawodu i bym poszukał czegoś innego, dałoby radę przy następnej wizycie coś zmienić?

Może to pierdoły z tym pracodawcą, ale on moje zaufanie już stracił, a na nadgodziny się nie godzę, bo już to przerobiłem w poprzednich pracach i mam dosyć.

Chyba już podjąłem decyzję, tylko szukam potwierdzenia.
#praca #pracbaza #zalesie #gorzkiezale

7

I ZNOWU KURWA SPÓŹNILI SIĘ Z PRZELEWEM. A ŻEBY ICH PIERUNY ŁOGNISTE, SIARCISTE
#zalesie

5

Cześć.
Dziś na smutno. Byłam rano w kościele na mszy rezurekcyjnej. To dla mnie, jak dla wielu z nas, wyjątkowe ukoronowanie okresu postu. Smutny Wielki Piątek, cicha Wielka Sobota i tryumfalna Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego. Dzwoniące dzwony po takiej ciszy robią wyjątkowe wrażenie w sercu.

Przyszłam dziś do kościoła i nie mogłam się dostać do środka! Wszystkie drzwi zamknięto na klucz! Dla niektórych to może przesada, ale ja czułam się tak źle, stojąc pod kościołem, a nie w środku, że aż się popłakałam. To nie tak powinno wyglądać.
#żalęsię #pandemia

28

moja genialna klasa postanowiła, że będziemy pisać ,,próbny" egzamin zawodowy o 21 #gownowpis #zalesie

6

O życiu szaraczka słów kilka.

Ostatnio widziałem wpis kogoś, kto jedynie wygłosił #gorzkiezale bo zarabia 2k netto miesięcznie, mieszka z rodzicami i nie ma żadnych perspektyw na rozwój. Kasa mu leci, nie ma z czego odłożyć i ogólnie opisał coś co wielu ludzi zna.

Różnie bywa w naszych życiach, może to jego wina, może nie, może powinien bardziej zaciskać pasa, a może zmienić pracę. Dużo tych może. Jednak większość nawet się nie zastanowi i są dla nich tylko dwa rozwiązania: Zaciskaj pas, albo zmień pracę. To prawie tak jak nasz były prezydent powiedział: Weź kredyt i zmień pracę. PROSTE!

Mam wrażenie, że większość tych osób nigdy nie doświadczyła tego co my, albo dopiero to przeżyje. Bo albo wypowiadają się osoby typu programista15k, albo dzieci, które tych pierwszych słuchają, a potem rzeczywistość jest dla nich okrutna. Wiem co mówię, bo sam tak miałem. Po wejściu na rynek pracy, szybko się wyleczyłem z porad internetowych ekspertów.

Większość rzeczy, które widać w internecie odnośnie pracy, jej zmiany i kształcenia się, piszą osoby, które mają na to czas. Są to osoby pracujące w biurze, przy komputerze itp. W każdym razie nie wykonują pracy fizycznej.

Okoliczności zmusiły mnie, żebym zamiast na studia, pójść do pracy. Nie ważne po co i dlaczego. Po prostu uwierzyłem ,,mądrzejszym” od siebie, że po pracy będę miał czas i siłę, żeby się uczyć, pójdę na studia zaoczne i chociaż w dłuższym czasie, to jednak poradzę sobie z nauką, pracą i jeszcze obowiązkami domowymi. Nie żebym im ufał w 100%, że wtedy olałem szkołę, po prostu okoliczności i tak mnie do tego zmusiły. Wyjechałem za granicę, znalazłem pracę, poszedłem na kursy na miejscu uczyć się języka i po roku, lub dwóch latach miałem iść na studia.

Kasę odkładałem, chodziłem na kursy językowe i tak to powoli się ciągnęło. Jednak bardzo szybko moja praca zaczęła mnie wykańczać. Niby robiłem osiem godzin, to jednak było to aż osiem godzin. Cały ten czas to była ciężka praca, z jedną przerwą w ciągu dnia i miałem zero czasu na przemyślenia, odpoczynek, lub żeby się zastanowić. Całe 100% mojego czasu, uwagi i energii lądowało w pracę, a dodając do tego fizyczny wysiłem, po ośmiu godzinach pracy nie miałem na nic siły. Poświęcić głupie pół godziny na naukę, graniczyło u mnie z cudem, nie dlatego, że mi się nie chciało, a dlatego, że po tym czasie i tak nic nie rozumiałem. Straciłem pół godziny, żeby zmusić się do jakiejś aktywności, z której nic nie miałem.

Szkoły wieczorowe? Kursy? Mam niby iść na studia zaoczne?

Nie mogę się skupić 30 min, żeby nauczyć się paru słówek, a ja mam iść na kilkugodzinne wykłady? Weekendy? Jedynie niedziele, bo w sobotę nic ze mnie nie było, bo schodziło ze mnie ciśnienie i miałem tylko jeden dzień na odpoczynek, naukę i załatwienie swoich spraw. Oczywiście robiłem to też w sobotę, ale wtedy nie odpoczywałem ani jednego dnia i następny tydzień kończył się dla mnie następująco: 8-16 w pracy, wracam do domu, zjem, umyję się i idę spać o 18.00 i wstaję następnego dnia przed 7 i póki nie odpocząłem jednego dnia to tak wyglądały wszystkie moje dni, a najdłuższy taki mój okres trwał 2 miesiące.

Posłuchałem rad ,,ekspertów” idź pobiegać, aktywność fizyczna, dobrze działa na ciało. SUPER POMYSŁ! Łapałem się wtedy wszystkiego i różnych sposobów próbowałem, ale wtedy nie wiedziałem, że pisze to gość, który 8 godzin siedzi przy kompie i jemu po takim wysiłku umysłowym, siłownia, bieganie się przyda, ale nie mnie, gdzie pracuję ciężko fizycznie. Biegałem sobie spokojnie, przez kilka miesięcy, aż nogi mi odmówiły posłuszeństwa, bo stoję 8 godzin, biegam codziennie godzinę i jeszcze kupę innych rzeczy robię.

Zmiana pracy? Oczywiście! Były gorsze, były takie same, ale na pewno nie lepsze, niż to co miałem. Bez języka i bez umiejętności udało mi się trafić na stolarkę i jedynie na to mogłem liczyć.

Wykończony, bez perspektyw, z upadłym i tak już wcześniej zdrowiem psychicznym, skończyłem z depresją i na dwa lata zostałem wykluczony z życia społecznego, aby nie odjebać samobója, kiedy miałem na to okazję.

Wróciłem do Polski, dwa lata przeleżałem i przepiłem wszystko co odłożyłem, bo miałem taką traumę, że odkładałem powrót do pracy jak tylko mogłem. Dziś się nawet nie łudzę, że będzie lepiej, że pójdę na studia itp. Życie brutalnie pokazuje, że chcieć to sobie mogę. Szukałem potem pracy prawie pół roku i nikt nigdzie mnie nie chciał. Składałem na kasę do Lidla, na Orlen, produkcję itd. Cokolwiek, byle znowu nie wylądować w tej stolarce, ale jak w końcu stało się, że nie miałbym co jeść, bo na ten moment żarłem tylko naleśniki, bo były dosyć tanie w zrobieniu, to musiałem w to iść. Trzy lata w sumie miałem doświadczenia, więc szybko znalazłem wtedy pracę i skończyło się tak jak wtedy

Praca i do domu. Już nawet się nie łudzę jakimkolwiek rozwojem i zmianą, zaczynam akceptować swój los i nawet źle nie zarabiam jak na głupiego robola. Tylko że chuj mi z pieniędzy, skoro w tym kraju jest jak jest, a jak znów wyjadę to wrócę za pół roku z rozwaloną psychiką, albo w śmieciarce.

Jednak to moja wina, bo przecież jestem leniwy c’nie?

PS. Jak ktoś stwierdzi, że niby przez te dwa lata miałem czas na naukę, to odsyłam do tagu #depresja albo wstrzymajcie się z komentarzem. Kto tego nie doświadczył, nigdy nie zrozumie, co ta choroba robi ci w głowie, więc olej ten okres dwóch lat, albo nic nie pisz. Bo dla moich bliskich to była walka o moje życie, a mi było bez różnicy, o nauce nie wspominając, no bo po co? Ja już mam drzewo upatrzone, na co mi nauka, będę fajnym trupem, z jakąś tam wiedzą, która nic nie znaczy.
#smiecizglowy epizod 3
#przemyslenia #zaburzeniaosobowosci #zalesie

17

Czuję się, jakby mój mózg był wysypiskiem śmieci. Lecą do niego odpadki, które zbierałem przez całe życie i które już go nigdy nie opuszczą. Czuję się jak zbierasz, tylko zamiast rzeczy materialnych, zbieram rzeczy takie jak: wiedza, informacje, spostrzeżenia. Gdy czytałem Sherlocka Holmesa, zapadł mi w pamięć jeden dialog jaki prowadził z Watsonem.

Lekarz opowiadał mu o tym, że ziemia kręci się wokół słońca. Tłumaczył mu ruchy ciał niebieskich, spostrzeżenia naukowców itp. Holmes stwierdził jednak krótko: Fascynujące! Mam nadzieję, że jak najszybciej to zapomnę. Gdy Watson zapytał dlaczego ten mu odparł, że nie potrzebuje gromadzić nieistotnych informacji, które do niczego mu się nie przydadzą.

Według mnie, takie podejście ma zdecydowany sens, zwłaszcza gdy jesteś geniuszem jego pokroju. Wyobraźcie to sobie. Detektyw, który jednym spojrzeniem potrafi rozszyfrować zbrodnię, prześwietla od góry do dołu każdego człowieka, niemal bezbłędnie, ma olbrzymie doświadczenie i wiedzę w dziedzinach kryminalistyki i nagle dowiadujecie się, że nie wie o tym iż ziemia się kręci wokół słońca. Gdybyście go nie znali, nazwalibyście go idiotą, ale ponieważ znacie go, jesteście w szoku, że nie ma tak podstawowej wiedzy.

W sumie tylko po co mu ta wiedza? On zajmuje się czymś innym i bez reszty poświęcił się swojej pasji, pracy. Gdyby postawić mu to pytanie w milionerach i nie znałby odpowiedzi to większość ludzi by go wyśmiała i długo by się jeszcze mówiło o idiocie, który nie wie, że ziemia krąży wokół słońca. Jednak wielu z tych ludzi, nadal by wyglądała blado przy nim.

Nazwa mojego tagu nie wzięła się znikąd. Chciałem pozbyć się moich myśli, które zaśmiecały mój umysł przez kilkanaście lat. Jednak dalej siedzą mi w głowie i nie wiem nawet czy gdybym zapisał tych wpisów milion to bym się ich pozbył. Podczas jednej takiej sesji przy komputerze, odzywają się inne śmieci. Pisząc do tej pory już wpadłem na pomysł, że może bym mógł iść do 1z10, bo w sumie dużo małej wiedzy by się tam przydało. Myślałem nad Sherlockiem i jego pasji. Porównanie o zbieractwie odezwało się nagle i nawet nie miałem zamiaru tego pisać. Tak jabym zaczął wybierać śmieci z dołu, w rezultacie czego, obsunęła się na mnie reszta śmieci. I krok po kroku przy przygotowywaniu tego wpisu nagle wszystkie moje śmieci, potrzebne na ten moment przybyły, przyciągnięte jak magnes, a inne ustawiły się w kolejce, abym z nimi też zrobił porządek.

Za dużo myślę, ale gdy nie myślę wcale to wtedy dopiero zaczyna mi ciążyć ciężar mojego umysłu. Zaczynają się odzywać demony, przykryte całym tym syfem i miażdżą mnie swoim ciężarem.

Chciałbym aby moja wiedza, była przydatna dla mnie w jakiś sposób, aby nie była tylko niepotrzebnym balastem przez życie. Skoro nie mam z niej żadnej korzyści, to wolałbym się tego pozbyć. Mogę pogadać na temat ekonomii, historii, polityki, religii, psychologii, informatyki, stolarstwa itd. Jednak nie będę ekspertem w żadnej dziedzinie i zaciekawię jedynie osoby, które nic na ten temat nie wiedzą. Czego się nie podejmę to zawsze jestem mądrzejszy od przeciętnego Kowalskiego, ale nigdy nie będę mądrzejszy od kogoś, kto jest ekspertem w danej dziedzinie. Wiszę wtedy w próżni zdając sobie sprawę jak mało wiem i to co uzbierałem do tej pory, jest w sumie bezwartościowe. Z pisaniem jest tak samo, pojawi się jedna osoba, która stwierdzi, że mam talent, a druga mi powie, że jeszcze bardzo dużo pracy przede mną. I taka osoba ma rację, jednak jest pewien próg, którego przekroczyć nie mogę i zostaję na tym etapie, którym jestem.

Gdy byłem młodszy uprawiałem sport. Biegałem i sprawdzałem się w biegu na 3km. Bardzo łatwo było przeskoczyć z 25 minut na 20, potem 15, 14, 13, Jednak gdy pokonywałem 3km w czasie 12 minut to tak już nie mogłem tej bariery przekroczyć. Wymagało to ode mnie wysiłku, intensywniejszych treningów i tak w sumie po trzech latach nie mogłem dalej przekroczyć tej granicy. Po prostu po osiągnięciu pewnego poziomu się zatrzymuje i już tam pozostaje. Z drugiej jednak strony o wiele lepiej sobie radziłem w maratonach na tle reszty. Po prostu nigdy nie byłem krótkodystansowcem, a o biegu na 100m to już nawet nie mówię, bo tutaj było tragicznie.

Tak sam mam z nauką. Nie potrafię przekroczyć pewnej granicy i się zatrzymuje, nie wiem co jest przyczyną, a ja zebrałem kolejne doświadczenie, które zaśmieca mój umysł. Niektórzy mogą powiedzieć: Trzymaj się jednego i przy tym zostań! No dobrze. Tylko podałem wyżej jeden przykład z moim bieganiem. Podam jeszcze jeden przykład. Pracuję 5 lat jako stolarz i też nie robię postępów i zatrzymałem się na pewnym poziomie. Mój czas pracy, dokładność została na tym samym poziomie. Pracuję w takim samym tempie jak po pół roku i staram się być tak samo dokładny jak wtedy, wiedza jedynie mi się poszerza, która nieutrwalona, po prostu przepada.

A tak w ogóle to nie lubię tego zawodu, po prostu się na to uparłem, bo mam za krótkie życie by próbować wszystkiego i może w wieku 65 lat znajdę swoją prawdziwą pasję i powołanie, po drodze tracąc kupę czasu na inne aktywności, z których nic nie będę miał za te parę lat.

Chciałbym się realizować w czymś bardziej wymagającym, albo czymś co przyniesie mi większą satysfakcję, niekoniecznie materialną. Drażni mnie to gdy ktoś mi mówi że jestem inteligenty, bo skoro tak jest to dlaczego zarabiam niewiele więcej niż najniższa krajowa, liczę każdy grosz, a ostatnio jak prawdziwy polak spędziłem urlop na remoncie. Rozumiem to, ale nie akceptuję. Wydaje mi się, że rozumiem swoje błędy, jednak brak mi sił, czasu i chęci by to zmienić, a nawet gdy mam coś z tych trzech rzeczy to nie mam pozostałych dwóch. Gdy nie mam czasu, mam siły i chęci. Gdy mam siłę i czas, brakuje mi chęci. Gdy mam chęci i czas to brakuje mi siły. I nie jest to okres cykliczny. Dziś tak, jutro tak. Często to występuje w ciągu dnia. Rano mam siły i chęci, ale pracuję i brak mi czasu. Wracam do domu, mam czas i chęci, ale brakuje mi siły. Przychodzi niedziela, to nawet jak nie mam nic do załatwienia to brakuje mi chęci, bo cała moja motywacja została zabrana w ciągu tygodnia, a nawet jeśli się do tego zmuszę to konsekwencje odczuwam przez najbliższe tygodnie. Niekończące się błędne koło, brak perspektyw.

Mam teraz kilka dni wolnego. Odżywam i zaczynam coś robić. Nawet napisanie tego wpisu to jest dla mnie wyczyn. Tylko, że wolne się skończy, a ja wyląduje znowu w błędnym kole. I moje plany, zapał i dobry humor pryśnie jak bańka mydlana, a nawet jeśli bym uwolnił się od pracy i mógł się całkowicie czemuś poświęcić to nie wiem nawet jak wykorzystać mój potencjał.

Raczej nie widzę perspektyw i szansy na jakąś zmianę. Inteligencja, wiedza to nie jest atut, jeśli nie umie się jej wykorzystać. Może kiedyś moje wysypisko będzie puste i będę w końcu zadowolony z mojego życia?
#smiecizglowy epizod 1
#depresja #gorzkiezale #zalesie #zaburzeniaosobowosci #tworczoscwlasna

12

#zalesie

I powiedzcie, jak tu się nie wkurwiać? W listopadzie 2020 r. mieliśmy jechać z młodą na 3 tygodnie do sanatorium nad morze. Urlopy zaplanowane, wszystko dogadane ale Vateusz ze świtą pozamykał na kilka dni przed wyjazdem sanatoria. Odesłałem skierowanie do NFZ, poprosiłem o wskazanie nowego terminu i grzecznie czekałem. Przyszło info pod koniec lutego, że nowy termin w tej samej lokalizacji na 31-03. Znów zaplanowany urlop, roszady ze współpracownikami, żeby jakoś to sprawnie poukładać, kombinacje alpejskie ale luzik, udało się podopinać wszystko na ostatni guzik. Teściówka miała do nas wpaść na tydzień od 4 do 11 kwietnia, więc dla niej też pokój zarezerwowany, zaliczka poszła, bilety na pociąg kupione, gitarka! W niedzielę telefon z info, że zgodnie z nowymi wytycznymi ministerstwa zdrowia pobyt teściowej musi zostać odwołany a wpłaconą zaliczkę mogę albo przenieść na poczet naszego pobytu albo wystawić voucher do wykorzystania w innym terminie. Co kurwa, voucher? Miałem podzwonić po okolicznych kwaterach, ale się teściowa zesrała mandatem i machnęła ręką na wyjazd. Bilety na pociąg anulowane, oczywiście 15% ceny biletu poszło psu w dupę - opłata za anulację. W poniedziałek znów telefon z informacją, że jak będę chciał zostać z moimi dziewczynami to muszę we własnym zakresie wykonać test na covid (one dostaną skierowanie na test z automatu w ramach pobytu sanatoryjnego, który trzeba wykonać max 48 przed przyjazdem). Myślę sobie, ok, jak od tego ma zależeć mój pobyt to niech tak będzie. Szybki przegląd ofert, telefon do Luxmedu, zapisany na poniedziałek, 370 zł, jest dobrze. Dziś kolejny telefon z sanatorium - przykro nam ale zgodnie z decyzją zarządu, do sanatorium może przyjechać tylko 1 rodzić z dzieckiem i nic na to nie poradzimy, drugi rodzic ewentualnie od 10 kwietnia jak zniosą obostrzenia... KURWAAAAAAAA! To na dzień dzisiejszy stoję na tym, że sobie w nocy 31-03 pyknę prawie 600 km w jedną stronę, żeby dojechać na rano, zostawię moje babki przed wejściem, przejdę się popatrzeć czy piasek dalej leży na plaży i czy Bałtyk nie wyparował i jeb drugie prawie 600 km do domciu, bo 01-04 trzeba o 7:00 zalogować się do roboty a w samochodzie 230v niestety nie mam
Chyba, że jutro nasz "wspaniały" rząd znów zamknie wszystko w pizdu i znów będę wszystko odkręcał, o ile oczywiście się da, bo przy wskazaniu ewentualnego nowego trzeciego terminu też fajnie by było mieć, tak jak planowałem teraz, chociaż 2 z tych 3 tygodni pobytu urlop. I weź tu coś człowieku zaplanuj.
#sleevecontent #gownowpis

6

Jestem tu z wykopu, byłem na wykopie, bawiłem się w te wojenki pomiędzy frakcjami i żałuje zmarnowanego czasu, dałem sobie spokój zaraz po banie, na wykop nie wchodzę w ogóle, a i tak to wszystko wraca jak bumerang co jakiś czas, chociaż chce się od tego odciąć, chyba czas usunąć te konto i mieć spokój, a szkoda bo przywiązałem się do tego nicku "Monte"
#gownowpis #zalesie

8

Stuklem ostatnio szklany wkład z termosu... Pomyślałem, że pewnie przepłacę, ale dokupię sam wkład, bo po co wyrzucać plastik, który choć wiekowy, wciąż jest cały…

Przegrzebałem internet i nawet na stronie producenta takich wkładów nie można kupić...
Żeby było śmieszniej, sprzedają jakieś plastikowe i metalowe części (które praktycznie nie powinny się zniszczyć, ale może ktoś chce inny kolor) a najbardziej newralgicznej części, która ma prawo ulec zniszczeniu nie kupisz. Lepiej kupić nowy termos, a plastikowe elementy starego wyrzuć na śmietnik, a w ramach ekologicznego ratunku dla planety, do nowego termosu kup torbę papierowa…
#Zalesie #logikamarketingu #ekologia

16

Właśnie się dowiedziałem, że ziomek, z którym robiłem na poprzedniej budowie, nie żyje. Wybuch przy nim granat. Jak wyglądała sytuacja nie wiem ale jestem z szoku, chłop z Ukrainy. Dogadywałem się z nim w chuj, kończąc budowę nie myślałem, że już go nigdy nie spotkam... Ale to życie potrafi być smutne
#zalesie

11

Miało być "Pijcie za mną kompot", ale właśnie się dowiedziałem, że po długiej i ciężkiej chorobie zmarła mama mojego jedynego przyjaciela... dobrze, że test negatywny bo z czystym sumieniem będę mógł pojechać na pogrzeb... kurwa, co za weekend pojebany.

#sleevecontent #zalesie #smutek

7

Właśnie wracam z wymazu Covid, trzymajcie kciuki za negatyw! Póki co kwarantanna do wyniku, oby się ogarnęli w 24h.
#sleevecontent #covid19 #zalesie

12

No i moja misja na wysroku zakończona.
Lewactwo i spierdolona moderacja Białkowa nie zdzierżyli widoku mojego wykopu który tez tu dałam, o dzieciach krzyczących ze aborcja jest OK. https://www.wykop.pl/link/5931241/dzieci-krzyczace-hej-hej-hej-aborcja-jest-ok/

Za mocno ich to zabolało, nie maja argumentów poza jednym: cenzurą

Na początku walnęli od razu +18 i oczywiście tag polityka, z tymi atrybutami odcięli od razu zasięg: niezarejestrowani i niezalogowani nie widza takich znalezisk. Mimo tego ilość wykopów rosła, wiec sięgnęli po radykalniejsza metodę.

Jeszcze te merytoryczne powody: za trollowanie, flood, nieodpowiednie zachowanie No doprawdy, zenujące.
Oczywiscie nie widze nigdzie w panelu nic zadnej metody na odwołanie bo w panelu nie ma zadnego info

A propo właśnie w tym panelu zobaczyłam, jak moderacja podchodzi do moderowania mowy nienawiści: jesli dotyczy życzenia śmierci Kaczyńskiemu to oczywiście jest to zgłoszenie nieprawidłowe. Napłuła bym im w ryj za ta hipokryzje.
#wykop #zalesie #bekazlewactwa #bekazwykopu #dziendobry

35

Kurwa powiedzcie mi na chuj oni "odśnieżają" tak chujowo drogi, sypią solą i robi się taka ciapa, nonstop aquaplaning, mimo super opon zimowych w kosteczke, stałe AWD, to nic nie daje jak jest ta ciapa w randomowych momentach tracę kompletnie kontrole nad autem, mogę skręcać, gazować hamować - nic, zero reakcji auto płynie... ściąga samochód w randomowym czasie w randomowe miejsce na ulicy, najczęściej w stronę krawężnika i trzeba nonstop uważać, bo może auto ściągnąć na przeciwny pas jezdni.

A jak jest zaśnieżona super droga, mogę spokojnie śmigać stówką co też czynie. Przcież takie "odśnieżanie" jest bardziej niebezpieczne, nisczy asfalt i samochody, jaki to ma cel?
#wkurw #zalesie #odsniezarki #snieg

7

Jak można o 8.30 już śmierdzieć potem i to tak srogo, ludzie kurwa nie da się z niektórymi wytrzymać... I to nie jest pierwszy raz
#zalesie

5