Piękny ten Nowy Rok na uchodzącym za prawicowy portalu, gdzie na wstępie wybucha afera jak po drugim odcinku Wiedźflixa z nierządnicami w Kaer Morhen.

Lurker, nasze internetowe siedliszcze!
-------
Oksana - typ dziewczyny którą szarpałby jak reksio szynkę, bo seksapil to jej drugie imię. Mieszkała w akademiku UMCS, cztery lata starsza. Pozanłem ją na jakiejś studenckiej imprezie, samemu będąc jeszcze w liceum i zapunktowałem widać znajomością spraw ukraińskich. Świetnie gotowała, więc czasem do niej wpadałem na obiad wkupując się flaszką, kwiatkiem, czy produktami spożywczymi, z których coś robiła, bo ja wtedy gotować nic nie umiałem. Trochę traktowała mnie jak niewinnego dzieciaka, bo faktycznie nic nie kleiłem zapatrzony w każdy jej ruch, gest, słowo, czy uśmiech.
- Ooo stary, mam nadzieję, ze zdążyłeś ją zaliczyć - powiedział dawno niewidziany, starszy kolega z politechniki.
- Co? Kogo?
- Oksana wyjechała, wywalil ją!
Okazało się, że moja femme fatale to była cichodajka, robiąca z akademika płatny zamtuz. Teraz bawi mnie to, że nie rozumiałem, co laska w tym wieku robi na tzw. roku zerowym. Okazało się, że swój biznes na owym zerowym roku przysposobienia dla emigrantów prowadziła już wcześniej we Wrocławiu, Krakowie i Poznaniu. Taki to był mój pierwszy kontakt z profesją, o której wiedzy z przyzwoitego domu się nie wynosiło.
Ludmiła - całkiem ładna i rzutka blondynka ok 30, z włosami spiętymi w kucyk i dżinsem opinającym pierwszorządną pupę. Poznaliśmy się na trasie przemytniczej fajek z Rawy Ruskiej do Lubyczy Królewskiej. Z racji, że kiedyś bardzo dużo jeździłem do Lwowa ukraińskimi autobusami to dość dobrze znałem całą jej babską szajkę i od słowa do słowa, w wielogodzinnych kolejkach na granicy się zakolegowaliśmy. Z czasem robiliśmy wymianę. Ona brała na czas przekorczenia granicy kilka moich flaszek, a ja kilka kartonów jej fajek, gdyż ja fajek nie woziłem, a ona tylko fajki. Pewnego jesiennego popłudnia, stojąc na dworcu Stryjskim, czuję szturchnięcie w ramię i znajomy głos.
- Uuu, co się tak odawliłaś, jakbyś na nowyj god?! - pytam
- No wiesz, wypadałam z interesu, za dużo "wzięłam na siebie"
- Moi Cię pogonili?
- Nieee... Twoi zawsze brali swoje i jakoś to było.
- To co teraz?
- No to co widzisz! - obkręciła się bokiem wypinając zalotnie tyłek ledwo opięty kłusą mini z cekinami i wypychając dłońmi piersi do przodu - mąż pije jeszcze więcej, telewizję tylko ogląda, a dzieciom książki, buty do szkoły... Zaraz jechać mi trzeba, zamówiona jestem. Ty jeszcze za młody, ale może spotkam jakiegoś Polaka, co mnie i dzieci do was zabierze…
Więcej już jej nie widziałem. Z tego co wiem do mrówek nie wróciła.
Tamara - bułgarska prostytutka, pracownica klubu nocnego należącego do zaprzyjaźnionego Turka, którą zabookowałem w szkockim hoteliku, w którym pracowałem jako portier. Układ z Izaakiem był taki, że robota zostaje na zewnątrz, ja dostaję ekstra kopertę za nie zadawanie pytań i pacyfikację domysłów reszty personelu. No i sok pomarańczowy, którego chłodna szklanka miała czekać na Tamarę z samego rana. Tamara przychodziła do mnie do kanciapy popołudniami pogadać. Nie znała angielskiego, znała rosyjski, którym też się w miarę komunikatywnie posługuję, więc mogła zwyczajnie pogadać o rodzinie, tęsknocie za krajem, że łatwo w życiu nie ma. Najbardziej skarżyła się na samotność. Z czasem się zakolegowaliśmy i chyba z racji okazywanej jej neutralnej sympatii zaczęła przynosić mi moje ulubione falafle z knajpy pod nocnym klubem. Po dwóch miesiącach wróciła do Bułgarii.
-------------------
Takie to poznałem kobiety upadłe. Upadłe anioły, co wodzą na pokuszenie, by je zwyzywać, upokorzyć i jeszcze bardziej pognębić, mając je za moralny kontrapunkt. Czy jednak wtedy, tak wdeptane w ziemię, wstaną i grzeszyć więcej nie będą?
#afera #checkkchir #przemyslenia #lurker #memrys