hHehe sport to zdrowie, jeździj rowerem.
Z rana uniknąłem samochodu o włos to przed momentem złapałem maskę, wtedy byłem na ścieżce rowerowej, teraz na chodniku.. fck yeee.
A mogłem jechać tramwajem i siedzieć później przy pc.
#gorzkiezale #rower

12

Może i nie zrobiłem trzycyfrówki na rowerze, a raptem trzydzieści parę. Może i słońce nie świeciło mi w twarz, ale za to mogłem popodziwiać szarość chmur i przypomnieć sobie uroki jeżdżenia pod wiatr. Może i nie znalazłem cmentarza rodowego, którego szukam od dłuższego czasu. Ale za to ugryzł mnie pies.
#gorzkieżale #rower

5

#smiecizglowy epizod 47

Opowiem wam o mojej pierwszej w życiu książce, którą przeczytałem i jakie oburzenie wywołało to u mojej rodzicielki.

Moje relacje z matką, są dosyć ciężkie i w ogólnym rozrachunku ciężko mi się z nią dogadać i nie mogę z nią przebywać za długo w jednym pomieszczeniu. Powodów tego stanu rzeczy jest masa. Najwięcej jednak składa się na to pierdół, które może nie wydają się jakoś istotne to jednak gdy doda się wszystko do siebie to wyjdzie z tego komedio-dramat, który przeżywałem przez większość mojego życia.

No bo jak można zakwalifikować zmuszenie do chodzenia do kościoła co niedzielę, gdy samemu się siedziało w domu? Co miało na celu oglądanie pogrzebu Jana Pawła II w telewizji mając kilka lat? Co miało na celu trzymanie mnie zamkniętego przy biurku, aż będę miał czerwony pasek na świadectwie? Co miało na celu zamknięcie małego dzieciaka, bo nie umiał zawiązać butów? Co miało na celu, mówienie, że zamknie się mnie jak krowę w szopie i będę trzymany na łańcuchu? Mówienie, że mnie się odda? Straszenie? Ciągłe porównywanie do innych dzieci. Etc. Etc.

Pierdoły, za które ktoś inny by powiedział, żeby wziąć się w garść. Jednak częstotliwość tych pierdół była przeogromna. Mogłem dostać zjeby za odłożenie mleka nie na swoje miejsce w lodówce, a największym hitem, było wytknięcie mojej przegrywowej natury i twarz mojej mamy zalana łzami, bo jej koleżanki to mają już wnuki, a ona nie.

Moja mama była fanatyczną przeciwniczką gier, technologii oraz bajek dla dzieci. Dobrze przewidywała, że nadejdzie czas, iż rodzice będą swoim pociechom włączać tableta, telefon i puszczać inne frizy. Chociaż za moich czasów koledzy grali w cs-a, tibię i gta. W telewizji mówili, że gry powodują przemoc, więc trzeba było to ograniczać jak to tylko możliwe. Moja matka do dziś pluje sobie w brodę, bo kupiła mi z ojcem pegasusa i zagrywałem się w mario. Do dziś tego żałuje, bo to przez to stałem się przegrywem piwniczakiem bez zdolności społecznych, więc skutecznie ograniczała mi dostęp do gier. Limity, szlabany za byle co etc. W każdym razie nie miałem o czym rozmawiać z moimi kolegami w szkole. Bo ja w tym czasie siedziałem zamknięty w pokoju i patrzyłem tępo na książki.

Otóż to! Żeby mama nie dawać mi grać, oglądać bajek, albo musieć się mną zajmować, znalazła idealny sposób, żeby spełnić się jako matka, a dodatkowo żebym nie był narażony na zły wpływ technologii, ogłupiających gier i bajek, więc kazała mi się uczyć, a co jakiś czas przepytywała z tego. Trzeba było umieć 100% jeśli chociaż na jedno pytanie odpowiedziałem źle. To mama się uśmiechała. Mówiła, że muszę jeszcze się pouczyć. Oczywiście nie mogę przyjść za 5, 10 czy 15 minut, bo nie będę umiał na pewno. Mam przyjść za godzinę minimum i nie wolno mi się oddalać od biurka w ogóle.

I cyk pora na M jak Miłość

Ciekaw jestem czy mogę być jej wdzięczny za tę szczodrość i miłość jaką mnie darzyła i nie pozwoliła mi na ogłupiający wpływ telewizji i gier komputerowych sama mając wypaczony mózg telenowelami, a mi każąc się uczyć takich głupot, że nawet teraz nie potrafię znaleźć przykładów. Po prostu miałem zamknąć mordę, siedzieć w pokoju i się uczyć.

I tak pewnej soboty dbając o moje dobro i przyszłość, wiedząc, że czeka mnie sprawdzian z angielskiego, zamknęła mnie w pokoju przy biurku i kazała się uczyć do egzaminu. Mam jej nie wołać, póki się nie nauczę, bo wpierdol. Nie odejdę, póki nie będę umiał wszystkiego, a jak skończę to mam jeszcze 5 przedmiotów do nauki, więc weekend miałem już zaplanowany.

Znając podstawy matematyki, lepiej niż ona, wiedziałem, że nie ma sensu uczenie się. Nie zdążę, a i tak nie czeka mnie za to żadna nagroda, bo dostałem karę za 3 z matematyki, a to oznaczało, że nawet nie pogram wyznaczonej godziny w weekendy i mogę tylko tępo oczekiwać końca weekendu. Na dwór nie wyjdę (na dobrą sprawę, ja się zastanawiam co wtedy robiłem gdy nie musiałem się uczyć, a miałem i tak kary, które były mierzone w miesiącach i sobie przypomniałem: https://lurker.land/post/51jjrGDOl).

W takich warunkach nie miałem nic do roboty. Nie mogłem odejść od stołu, bo mama cały czas kontrolowała i przedłużała mi wtedy karę, więc musiałem siedzieć i przewracać od czasu do czasu kartki w podręczniku, bo mama też kontrolowała czy za długo na jednej stronie nie jestem…

Skąd ten upór u mnie? Nie wiem, ale pomyślcie sobie, mając lat 8-15 ile wy byście wytrzymali bezsensownej nauki i ciągłych obowiązków, pozbawieni wszelkich rozrywek za wszelką głupotę? To był jedyny sposób na bunt, za każdy inny dostawałem wpierdol i kary, a któregoś razu rodzice przesadzili i skończyłem wtedy z depresją.

Jakimś cudem nawinęła mi się wtedy Książka: ,,Przygody Tomka Sawyera”. Wypożyczyłem ją ze szkolnej biblioteki. Nie była to lektura szkolna wtedy, a poprosiłem wtedy jakąś dziewczynę, by mi coś poleciła. Jak potem ogarnąłem, zrobiła to na odwal się. Niby była oczytana i dostała nagrodę za przeczytane książki, ale tak naprawdę po prostu je wypożyczała i odnosiła po tygodniu, a statystyki się zgadzały. Jednak trafiło się jak ślepej kurze ziarno i miałem co czytać.

Zacząłem spokojnie i nim się obejrzałem, zaczęło to lecieć, a zimowe sobotnie popołudnie zaczęło mi lecieć bardzo szybko. Od czasu do czasu mama wpadała zobaczyć czy się uczę, jednak mi nie przeszkadzała, widząc moje zaangażowanie, jednak nie widziała, co czytam. Zorientowała się po trzech godzinach, kiedy byłem tak przejęty książką, że nie usłyszałem jak wchodzi. Podeszła do mnie i w pierwszej chwili się uśmiechnęła.

Pamiętam do dziś ten uśmiech. Taki dumny, widać było na jej twarzy radość, a zaraz potem mina jej zrzedła, zrobiła się czerwona i zabrała mi książkę, coś tam na mnie krzycząc, a ja zostałem wyrwany z tego wspaniałego i wciągającego świata z powrotem do tego pokoju, szarych ścian i otwartego podręcznika od angielskiego. Wyciągnęła mnie wtedy za ucho, zaczęła się drzeć i wyszła z książką, a ja dalej patrzyłem tępo w podręcznik, rozmyślając nad tym, co się wydarzy.

Ogólnie to czułem się wtedy źle. Jakbym zrobił coś niewyobrażalnie podłego i złośliwego. Jakbym kogoś zabił. Takie poczucie winy zostało we mnie wzbudzone i czułem się podle. Jakbym zdradził swoich rodziców, zawiódł na całej linii. Nie miałem takich wyrzutów patrząc tępo i nie robiąc nic jak robiąc cokolwiek. Bo chociaż nie wypełniałem swoich obowiązków to przy okazji nie miałem żadnych przyjemności. Jak na moje dziecięce oko to była sytuacja najbardziej fair. Jednak miałem wyrzuty, że mogłem dobrze spędzić czas, zamiast nie robić nic. Ciężkie to było dla mnie, jednak nie najgorsze przeżycie w domu.

Nie pamiętam przebiegu reszty tego dnia. W ogóle. Pamiętam natomiast, że następnego dnia zapytałem mamy gdzie jest ta książka. Oddała mi ją komentując to jakoś niemiło, a ja doczytałem ostatnie 50 stron i wszystko już wiedziałem. Od tamtej pory regularnie wypożyczałem książki, a mama bardziej się przyglądała czy aby na pewno się uczę czy jednak nie czytam książki, która nie jest w kanonie lektur szkolnych zapowiedzianych na dany rok.

I cyk pora na M jak Miłość.
#zalesie #gorzkiezale #depresja #przegryw

13

#lurkowyznania #przyjazn #gownowpis #gorzkiezale

Nie mam przyjaciół. Albo nie rozumiem tego rodzaju relacji, albo jeszcze nie spotkałem kogoś kogo mógłbym nazwać przyjacielem. A może współczesne życie utrudnia poznanie przyjaciela?
Przyjaźń to chęć przebywania z drugim człowiekiem by razem patrzeć w jednym kierunku. Nie mam przyjaciela i prawdopodobnie mieć nie będę. Mam tylko znajomości bliższe i dalsze. Kiedyś myślałem, że mój deficyt wypełni posiadanie własnej rodziny, ale rodzina doprowadza mnie często do wcześniej nieznanych frustracji. Przydałby mi się ktoś, komu mógłbym się "wygadać", kto bez oceniania mnie i bez dawania dobrych rad ze zrozumieniem pokiwałby głową i powiedziałby "mam tak samo".
Człowiek rodzi się samotny i samotny umiera, niezależnie ile osób Cię otacza, tylko Ty masz prawdziwy wgląd do swojego wnętrza. Tylko ty możesz być swoim jedynym na całe życie przyjacielem, albo wrogiem.

8

#smiecizglowy epizod 39

Im dłużej żyję tym bardziej zaczynam rozumieć dlaczego faceci tak dziadzieją i większość ludzi ma wiecznie przygnębione miny, wiecznie narzekają i wiecznie im coś nie pasuje.

Dziadzieje i dostrzegam to. Moje gorsze dni zamieniły się w miesiące, a miesiące zamieniają się w lata i nic nie wskazuje na poprawę. Mam dosyć słuchania ludzi, którzy twierdzą, że wystarczy tylko chcieć i że jesteśmy kowalami własnego losu. Wiele razy to tłumaczyłem w moich wpisach. Nie jesteśmy wolni i jesteśmy jak liść targany na wietrze. Na większość rzeczy nie mamy wpływu i musimy radzić sobie z tym co mamy. Ktoś kto w partii wylosował dwa asy będzie tłumaczył komuś kto wylosował dwójkę i siódemkę, że to wszystko od niego zależy. Wszystko zależy od rozdanych później kart. Z tym że ktoś z dwoma asami ma większe szanse na wygraną, niż ten drugi. Co nie znaczy, że ten drugi nie może wygrać partii. Może. Jednak jest to kwestia farta i umiejętności jakich nabył. Jednak nic mu to nie da jak na stole leżą kolejne dwa asy. Może jedynie ograniczyć straty.

Pełno tutaj ludzi, którzy przegrali na samym starcie i muszą sobie radzić z tym co mają, bo jeśli tego nie zrobią to nic dobrego ich nie czeka.

I pełno takich ludzi i ciężko to zrozumieć zwłaszcza gdy otaczasz się ludźmi sukcesu, albo dziećmi, które nasłuchały się tych pierwszych i powtarzają to co usłyszały, wierzą w to co przeczytały, a potem przeżywają szok, kiedy zostaną rzuceni w świat dorosłych i to takich, których nie widzieli, albo gardzili, bo przecież patrzyło się tylko na tych u góry. Uważało się, że mi się to należy. Gardziło się swoimi rodzicami, którzy tłukli nadgodziny, gardziło się pospólstwem i czuło się lepszym, a potem trzeba było wylądować w tym gronie gdy skończyły się inne możliwości.

Oczywiście ktoś stwierdzi, że wcale tak nie jest. Że on akurat ma dobrą pracę, dobrze zarabia i na wszystko zapracował i się z nim zgodzę. Szkoda tylko, że nikt nie widzi tych, którym się nie udało. Łatwo zwracać uwagę na ludzi, którzy wygrali, a setek przegranych nikt nie chce widzieć.

Ja czuję, że etap w moim życiu, kiedy mogłem coś zmienić minął bezpowrotnie i utknąłem w pułapce, której nie opuszczę. Stałem się niewolnikiem i moje kajdany coraz bardziej ograniczają mi ruchy. Wydostać się stąd mogę tylko dzięki szczęściu. Dostanę zastrzyk kasy, który mnie uwolni od tego i pozwoli spokojnie mnie rozwijać, albo postawić wszystko na jedną kartę i zacząć realizować moje plany. Jednak jeśli mi się nie uda, zniewolę się jeszcze bardziej, a obiektywnie patrząc setki przegranych wcale nie sprawiają, że chcę podejmować takie ryzyko, bo życie w tej formie jakie mam mi nie pasuje, jednak zawsze może być gorzej, a strach przed tym jest wystarczający by tkwić w tym marazmie jakim jestem teraz.

Oglądaliście doktora House?

Cały czas odczuwał ból, związany ze swoją nogą, łykał tabletki i był złośliwy dla ludzi wokół. W jednym odcinku zaczął brać tak silny lek, że już go nie czuł. Jego charakter się zmienił wtedy o 180 stopni. Stał się wesoły, cieszył się życiem i zaczął być milszy dla ludzi wokół.

Czuję się tak samo. Jakbym ciągle czuł ból. Nie ten fizyczny. Psychiczny.

Lata w depresji mnie zniszczyły, cały czas ona jest, mimo że potrafię sobie teraz radzić. Jednak życie nie zmieniło się aż w takim stopniu. Po prostu życie jest mdłe, ale trzeba się oszukiwać, żeby wstać znowu z łóżka i coś robić.

Wiecie czego się wstydzę? Że słuchałem rad randomów z internetu konkretniej z wykopu. Każdy miał dobre pomysły. Wyjedź. Nie idź na studia programistyczne, sam się ucz. Ucz się języka. Zerwij kontakty. 600Zł na jedzenie to za dużo. Do restaraucji codziennie chodzisz? Się nie dziwię jak cię na nic nie stać jak miesięcznie wydajesz 30zł na kebaby. Tak toksyczne i oderwane od rzeczywistości społeczeństwo znalazłem tylko tutaj. Gdzie każdy zarabia minimum 15k, wszyscy wyjechali, rzucają partnera/partnerkę po jednej kłótni, gdzie zrywają kontakty z rodziną, bo ktoś ma inne poglądy. Gdzie każdy jest specem od astronomii, wirusologii, socjologii, a najbardziej to od związków. Każdy drugiego poucza, a jak przychodzą matury, to nagle nikogo z tych znawców nie ma i nie ma kto odpisać, albo wczorajszy ekspert, dzisiaj prosi i loguje się na jakiegoś lewego discorda, żeby dostać nagie fotki jakiejś tiktokerki, jednak z innych śmiać się potrafi.

Wstydzę się tego, że słuchałem tych rad. Jednak mnie zrozumcie. Innych wzorców nie miałem i nikogo, kto by mi pomógł.

Jak byłem odcięty od wszystkich, miałem impuls i nie mogłem nawet na telefon zaufania się dodzwonić to gdy dodałem wpis z prośbą o pomoc to dostałem 2 komentarze i jedną wiadomość, żebym się zabił i dał wszystkim spokój…

Ból. Czuję ciągle ból. Łagodniejszy, mocniejszy, jakoś sobie z nim radzę, jednak wpadam znowu w apatię i wszystko mi jedno. Cokolwiek mam zrobić sprawia mi olbrzymi wysiłek i zaczyna mnie to denerwować. Bo znowu pracuję cały tydzień, a jeden dzień wolny jaki mi wypadnie to albo mam zaplanowany, albo nie potrafię się nim cieszyć bo na nic nie mam siły. Nie mam siły ruszyć cokolwiek. Mam w końcu wolne to tylko uświadamiam sobie jak moje życie jest pozbawione sensu i moje plany na przyszłość to tylko jeść, pracować i spać. Na niczym mi nie zależy, niczego nie pragnę.

Czy miałem pieniądze czy ich nie miałem to czułem to samo. Czy było na koncie 10k czy 1k nie robiło mi to różnicy. I mimo tego nadmiaru i tak nic nie mam. Innym ludziom daje frajdę kupowanie, remonty i wydawanie pieniędzy, a mi nie. Po prostu są. Chociaż odkąd przez moją dobroć i zaufanie do innych ludzi, skończyłem z kredytem, bo nie miałem na jedzenie to coś we mnie się złamało i straciłem całą dobroć jaką miałem do innych ludzi.

Strach przed drugą taką sytuacją sprawia że staram się trzymać wszystkich na dystans i liczę każdy grosz. W Polsce to w ogóle jest dramat pod tym względem. Co miesiąc kupuję coraz mniej, a pieniędzy wydaję tyle samo.

Bo pracuję, żyję i nie stać mnie na jedzenie? Na podstawowe potrzeby, które nawet niewolnikowi trzeba było załatwić? Muszę zapierdalać, że mieć na miskę ryżu? Kiedyś zapierdalałem, bo trzeba i miałem spokojną głowę. Teraz zapierdalam, nie mogę wziąć wolnego i muszę uważać, żebym miał co jeść?

I mam jeszcze zaciskać pasa? Odmówiłem już sobie prawie wszystkich przyjemności, a zaraz będę myślał czy powinienem siedzieć i to pisać, bo mnie na prąd nie będzie stać?

I to jest rzeczywistość wielu ludzi. Wielu których się nie widzi i nikt widzieć nie chce, bo przecież każdy jest kowalem swojego losu, a nikt z nich tego nie napisze, bo nie ma siły, czasu i nie widzi w tym sensu.

Ci którzy mogą pisać, tworzą w internecie inną rzeczywistość. Tak jak robi to telewizja.

I obie są przekłamane, a jedna i druga strona wytyka drugą palcami.
#depresja #gorzkiezale #zalesie #przemyslenia

12

Drukarki atramentowe pozwalają cieszyć się w domu kolorowymi wydrukami często nieustępującymi tym profesjonalnym. Dostarczają radości w postaci zdjęć na papierze fotograficznym czy ładnych reprodukcji kolorowych obrazków.

Do niedawna byłem szczęśliwym użytkownikiem jednej z takich drukarek. Niestety nigdy nie było mnie stać na oryginalne pojemniki z tuszem - ich cena wynosiła 1/3 ceny drukarki. Kupowałem więc zamienniki w cenie 1/10 ceny drukarki. Wciąż jednak bolało mnie serce gdy musiałem wyrzucać w 1/4, a czasem i więcej napełnione pojemniki - drukarka orzekała, że tusz się skończył i nic nie pomagało zaklejanie okienka ze wskaźnikiem poziomu tuszu lub wielokrotne wyjmowanie i wkładanie pojemnika.

Wtedy zobaczyłem w ofercie jednego ze sklepów "napełnialne pojemniki z wiecznymi czipami". Zo za wspaniałe rozwiązanie, dokupiłem do tego zestaw tuszy, do których dostałem też butelkę z płynem do czyszczenia głowicy.

W chwili gdy piszę te słowa mam tęczowe dłonie, których nie mogę domyć, a na czole wystąpiła mi żyła zwiastująca rychły udar mózgu. Moim jedynym pragnieniem jest zrzucić drukarkę przez okno, a potem okładać ją ciężkim drągiem, aż rozpadnie się w proch i pył. Powstrzymuje mnie tylko świadomość ile wydałem na to urządzenie.

Chipy przy częstym wyjmowaniu i wkładaniu pojemników psują się, drukarka przestaje je rozpoznawać. Głowica od zastępczych tuszy chyba się zakleiła i pomimo, że przepompowałem przez nią pół butelki płynu do czyszczenia zdaje się, że jest z nią coraz gorzej.

Druk testowy, podłączanie strzykawki z płynem czyszczącym, założenie pojemnika, restart drukarki, wydruk próbny, program czyszczenia głowic i tak w kółku i coraz gorzej.

Idę spać, może jutro mi się bardziej poszczęści.
https://www.youtube.com/watch?v=N9wsjroVlu8
#refill #drukarki #drukarkaatramentowa #tuszdodrukarek #diy #zrobtosam #gorzkiezale

13

Terminy do psychiatry w moim mieście czy to prywatnie czy na nfz są dopiero na styczeń

Super. Nic dziwnego, że współczynnik samobójstw nam tylko skacze, bo jak nawet gdy szukasz pomocy to musisz czekać i liczyć na to, że jednak wytrzymasz do tego czasu.

Z drugiej jednak strony rezonans magnetyczny będę miał w tym roku i nie muszę czekać roku.
A żeby było śmieszniej w mojej sytuacji to oprócz depresji, bezsenności i chujowej sytuacji to zdiagnozowano u mnie zespół Hortona. Całe szczęście że narazie mam spokój, bo jakby zaczął mi się teraz klaster to już by był gwóźdź do trumny

Wyżaliłem się i za parę godzin idę do pracy. Zjem sobie coś i postaram się przeżyć kolejny dzień.
#zalesie #gorzkiezale #depresja

11

#smiecizglowy

Dostałem załamania nerwowego. Nie traktuje już samobójstwa jako wyjścia tchórza, którego życie przerosło, albo zniszczonych psychicznie ludzi, których nic nie czeka. Tylko podliczając rachunek zysków i strat uważam je za dobre rozwiązanie.

Dostałem takiego załamania, że chciałem już się rzucić z okna, ale poszedłem do dziewczyny i się rozpłakałem powtarzając w kółko: pomóż mi, pomóż mi. Bo mam już naprawdę serdecznie dosyć wszystkiego…

Jest godzina piąta rano i w sumie to od pierwszej próbuje zasnąć. Bezskutecznie. Nie dość, że mam trochę rzeczy na głowie to jeszcze cierpię na bezsenność…

Ostatni raz kiedy się wyspałem był chyba pod koniec lipca, albo początek sierpnia. Pracuję, a w wolne dni muszę załatwiać sprawy, których nie byłem w stanie załatwić gdy pracowałem. Trzeba zakupy zrobić, trzeba coś zrobić w domu, trzeba pomóc rodzinie, albo w wyniku mojego zmęczenia nie zgasiłem świateł w aucie i musiałem potem kombinować jak akumulator podładować i wracając z nocki o godzinie 6 rano poszedłem spać o 10, bo o 19 muszę wstać i się szykować na kolejną. Wróciłem z ostatniej nocki to cały dzień zajęty zaległymi sprawami. Chwila przerwy i w drogę, a potem powrót do domu o 21. Idę spać o 23, żeby się obudzić o 1 w nocy, bo nie mogę spać i tak sobie siedzę do 6 rano, żeby zasnąć Dziś, a w zasadzie to wczoraj miałem wolny dzień, ale przespałem jego połowę, a dziś nie śpię w ogóle. Męczę się i spać nie mogę to usiadłem i piszę ten wpis.

Najbliższy termin kiedy będę mógł się wyspać? Niedziela za dwa tygodnie bo pracuję, a dwa dni wolne, które mi przypadają to będę miał zajęte, bo już wiem, że ktoś potrzebuje mojej pomocy.

Nie mam problemów z asertywnością. Odmawiam, kiedy wiem, że ktoś sobie da radę beze mnie i mnie wykorzysta i każdy jest tego nauczony i nikt mnie nie prosi o pomoc jeśli naprawdę nie ma innego wyjścia. Ojca nie mam, teść mojej dziewczyny jest wiekowy, poza tym nie ma u nas w rodzinie żadnego faceta i do pewnych rzeczy jestem konieczny. Nie zostawię babci samej z dziadkiem, żeby dźwigali meble do domu na przykład.

Dziewczyna mnie nie prosi o pomoc w obowiązkach domowych jak to było wcześniej, ale kto wniesie ciężkie zakupy i ją zawiezie, skoro nie ma prawa jazdy i mieć nie może? I kiedy to zrobić, skoro ciągle pracuję? Kto zawiezie chorego dziadka na zabieg 150km od domu?

I ciągle tylko tego typu sytuacje w moim życiu.

Ostatnio byłem chory i z gorączką musiałem z dziadkiem jechać, bo zabieg był konieczny, a on już nie wytrzymywał z bólu. Ledwo trzymałem się na nogach i dzień później szedłem do pracy, gdzie bardzo łatwo stracić palce, ale nie mogę wziąć wolnego, chorobowego, bo każdy grosz się liczy przez to, że zostałem ojebany przez poprzednich pracodawców.

Piję 5-8 kaw dziennie, żeby jakoś się trzymać, ale poza palpitacją serca i dreszczami nie sprawia to, że mój mózg funkcjonuje jakoś lepiej…

Jak zasłabłem w pracy po takim maratonie to poszedłem do pielęgniarki zakładowej kazała mi wypić herbatkę, zjeść coś i zapierdalać z powrotem do roboty!

I tak się żyje powoli. Nie mam już siły. Nie odpoczywam, ciągle coś robię, a jak nie to mój mózg mnie dobija i bombarduje myślami. Już nie gram, już nie czytam, już nie oglądam filmów. Już nie robię nic. Jedynie na co znajduję siły to oglądanie jakiś głupot na youtubie w pozycji leżącej i nim się obejrzę to znowu idę do pracy.

I ZNOWU I ZNOWU I ZNOWU!

W takim wypadku śmierć wydaje mi się ukojeniem i bardzo dobrym wyjściem. I tak mnie nic nie czeka i tak będzie moje życie wyglądać, ale przynajmniej dobrze, że dzieci nie mam bo to dopiero by był dramat.

Dziewczyna mnie trzyma przy życiu. Nie chciałbym jej tego robić. Poświęciła wiele dla mnie i to jest jedyna osoba, której ufam i mam wsparcie. Sama by wzięła cały mój ciężar, gdyby tylko mogła.

Jednak jest już po 5. Nie mogę spać. Idę do pracy i czeka mnie kolejny maraton. Może nie zrobię sobie krzywdy na maszynie jak znów zasłabnę. Może nie dostanę zawału od kolejnej kawy. Może dzisiaj wrócę i będę w stanie zrobić coś więcej niż się położyć i próbować zasnąć?
#zalesie #depresja #gorzkiezale #samobojstwo

7

#smiecizglowy epizod 31

Jestem przerażony.

Ostatnie wydarzenia i doniesienia z Australii, zmotywowały mnie do napisania tego wpisu. Czuję narastający strach na to co się dzieje i na rzeczywistość, która nadchodzi, a która przez większość jest przyjmowana z otwartymi ramionami w ramach walki o wspólne dobro.

Nie jestem antyszczepionkowcem… Muszę zawsze to podkreślać, bo wyrażanie wątpliwości co do szczepionki na koronkę, kończy się od razu tak, że zostaje traktowany jak płaskoziemca. Od razu z góry i z góry jestem przegrany jako ten gorszy. Nawet zwrócenie uwagi, że nie jestem przeciwko szczepionkom, a konkretnej szczepionce nic nie daje i czuję się jak śmieć w oczach takiej osoby. Skończyła mi się siła i chęci na dyskusję, ale zrobię to po raz kolejny.

Nie żebym chciał zmienić czyjeś poglądy, albo zasiać ziarno niepewności. Po prostu jestem wkurwiony i zły.

Zacznę od chipów w szczepionkach.

Jeśli ktoś uważa, że ktoś chce nas zachipować to jest w błędzie. Trzeba być naprawdę wielkim optymistą i bardzo wierzyć w ludzi, że będzie potrzebny jakiś podstęp, aby ,,wstrzyknąć” nam chipy. CO TO TO NIE! Jak przyjdzie czas na takie coś to nikt nie będzie się z tym krył i w ciągu kilku lat powstanie program zachęcający do tego. Na początku profity: nie będziesz musiał nosić dokumentów przy sobie, zapłacisz bez problemowo, nigdy się nie zgubisz etc. Gdy większość się zachipuje to wszystkie dobra i usługi, będą tylko przystosowane dla tych osób, a żeby móc w takim społeczeństwie potem funkcjonować, będziesz musiał sam iść. Nikt nie potrzebuje podstępu. Wystarczą dobre zachęty, profity, a na końcu wyobcowanie ludzi, którzy tego nie zrobili. Gwarantuję że wszyscy wtedy pójdziecie.
Wy już teraz sprzedajecie swoją prywatność i swoje dane na każdym kroku. Macie telefon, który słucha was na każdym kroku i dobiera wam reklamy na podstawie tego co mówicie. Macie w kieszeni urządzenie, które kontroluje każdy aspekt waszego życia, a wy się chipów boicie.

Mam inne obawy co do szczepień i do całej otoczki koronki. Na samym początku to było dziwne. Jedni już panikowali, drudzy uspakajali. Jedni twierdzili że to zwykła grypa, drudzy, że to nowa dżuma i wszyscy umrzemy. Jak by nie było to ludzie byli jak zwykle podzieleni. Zawsze się dzielimy i zawsze kłócimy, a potem nagle: PUF! Wszyscy jak jeden mąż, z dnia na dzień stwierdzili, że wirus jest groźny, potrzebne są działania i ogólnie jest dramat i czeka nas olbrzymia klęska. Zamykamy gospodarkę, zamykamy granicę, zamykamy mordy, zamykamy wszystko. Chrońcie babcie i dziadka.

Maseczki nie pomogą!
Dzień później:
MASECZKI TO JEST KONIECZNOŚĆ!

Bardzo szybko wszyscy zmienili narrację ze zwykłej grypy na wszyscy umrzemy!

I to powinno być podejrzane. Ludzie się dzielą we wszystkim. Ostatnio nawet usłyszałem, że czytanie fantastyki nie zalicza się do czytelnictwa! Nawet tutaj potraficie się dzielić. Na każdym kroku i we wszystkim. Jakby Hitler wybił wszystkich nie-aryjczyków to by potem się ludzie podzielili na podaryjczyków i nadaryjczyków. W każdej grupie nieważne jak zgranej i podobnej prędzej czy później ludzie się dzielą przez swoje poglądy czy przez to w co wierzą. ZAWSZE!
Podam przykład z naszego podwórka: Nawet gdy PO było u władzy i tvn oraz tvp było teoretycznie po tej samej stronie to chociaż stwarzały pozory, że jednak nie i była inna narracja w obu tych telewizjach.

Gdy odpalasz telewizję, radio, internet opinie są zawsze podzielone i każdy przedstawia swój punkt widzenia. Jeśli chodzi o koronawirusa to wszyscy jak jeden mąż prowadzą jedną i tę samą narrację. Nie ma żadnej opinii przeciwnej. Jest tylko jeden dialog i tylko on jest znany i akceptowany. Nie ma nikogo kto miałby siłę przebicia, by mówić głośno, że to co się dzieje teraz jest mocno przesadzone. Nawet jak ktoś się taki znajdzie to zaraz zlatuje się grono covidian, którzy go zmieszają z błotem i umniejszą każde jego słowo. Nieważne czy używa rzeczowych argumentów czy nie. Bardzo często jest to po prostu: Zobaczcie! Idiota! Wierzy w spiski! Załóż czapeczkę foliową! Bill Gates nie będzie cię wtedy mógł kontrolować! Idź dalej oglądać filmiki z żółtymi napisami!

Mam prostą zasadę: nie wierzę w czyste intencje obcych osób, a spiski bardzo często wychodzą po latach i nikt za nie nie odpowiada. Tak jak to było na przykład z papierosami, marichuaną, upadkiem tramwaji w USA etc. Jak ktoś jest zainteresowany to niech poczyta. Kiedyś się do tego odniosłem w jednym z wpisów i nie chce mi się na ten temat powtarzać.

Najbardziej nie wierzę w dobre intencje tłustych świń przy korycie, których jedynym celem i pragnieniem jest się nażreć jak najwięcej. Gdy taka tłusta świnia, której pasza wylewa się z mordy mówi mi, że mam się zaszczepić dla wspólnego dobra, albo będzie mi uprzykrzać życie jak to tylko możliwe to jedynym rozsądnym rozwiązaniem dla mnie jest bunt!

Kiedy ktoś mi mówi, że robi coś dla mojego dobra i przez to mi ogranicza prawa, swobody i odbiera moją i tak już znikomą wolność to mam ochotę taką osobę złapać i napierdalać tym tłustym ryjem o ścianę, aż zrozumie, że robię to dla jego dobra, żeby się nie wpierdalał w czyjeś życie.

Moi rodzice dla mojego dobra zniszczyli mi psychikę i zapewniali mnie za każdym razem, kiedy dostawałem wpierdol, kary i byłem zamykany jak w izolatce, że kiedyś im podziękuję.
Jakoś do dziś nie mam takiej potrzeby. Matce wybaczyłem, a ojcu nasram na grób.

Chciałbym grzeczniej, ale w miarę pisania tego wpisu tylko bardziej się nakręcam i najwyżej jak ktoś to zdejmie to poprawię kłujące w oczy młodych czytelników słownictwo. Bo w końcu młodzież lubi misie jak w ładnej animacji, lubi też blanty i seks w ubikacji.

Niech się każdy zastanowi nad tym co się dzieje i co z tego wynika. Przyjrzyjcie się Australii i temu jak ludzi się zmusza do szczepionki. Przypomnijcie sobie jak słuchaliście, że szczepionka będzie powstawać latami. Przypomnijcie sobie jak nazywano idiotą każdego kto mówił, że będzie trzecia dawka. Przypomnijcie sobie głupców, którzy mówili wam co się stanie i dzieje się dalej, a wy dalej siedzicie i wierzycie, że tej granicy już się nie przekroczy, a ona na każdym kroku jest przeciągana dalej i dalej, aż dojdziecie do punktu w którym jest teraz Australia, gdzie rząd wprost mówi, że zabierze ci wolność, jeśli nie zrobisz tego czego oni chcą!

Jak wy nie możecie się buntować? Jak wy możecie wierzyć tym tłustym mordom, które na każdym kroku myślą o swojej dupie, że tym razem ich interesuje was los? Jak wy możecie z taką nienawiścią traktować każdego kto widzi w tym jakieś nieprawidłowości?

Naprawdę myślicie, że chodzi o wasze zdrowie i bezpieczeństwo?

Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, mogę tylko się domyślać. To wam chcę dać trochę do myślenia. Nadal będziecie za szczepionkami? Proszę bardzo! Nie napisałem, że to coś złego. Wkurwia mnie bezmyślność i ślepe podążanie za tłumem, telewizją etc. Bądź świadomy swoich wyborów i je rozum i nie błądź jak dziecko prowadzone przez rodzica.

JESTEŚCIE DOROŚLI DO CHUJA!
#australia #koronawirus #gorzkiezale #tworczoscwlasna

17

#smiecizglowy epizod 29

Jest niedziela wieczór, jestem zły, wykończony i mam po prostu wszystkiego dosyć. Jeszcze nie pisałem tekstu w takim stanie, a często się czuję tak jak dzisiaj. Doprowadziłem się na stan wytrzymałości. Najchętniej bym poszedł spać, ale wiem że jutro będę na wszystko patrzył inaczej, bo jutro w końcu mam wolne, chociaż nie odpocznę i nie będę miał czasu, a we wtorek znowu cztery dni będę w pracy na mojej znienawidzonej zmianie, czyli jedynki. Piszę ten wpis teraz, dzisiaj, bo nigdy tego nie robiłem.

Mam dosyć życia. Mam dosyć tego systemu, Mam po prostu dosyć wszystkiego. Jestem zmęczony i nic nie wskazuje na to, żeby miało być lepiej. Mogę tylko odliczać godziny do wolnego, bo tylko to mam, a jak mam wolne to i tak muszę załatwiać jakieś osobiste sprawy, których nie załatwiłem w dni pracujące, bo nie miałem siły. Dni kiedy mogę się wyspać mam zapisane w kalendarzu, a i tak zawsze coś wychodzi. Na ten moment jest to sobota, ale nie ma opcji, że to mi się uda. Ostatnim takim dniem była środa, ale też mi się nie udało, bo potrzebny był kierowca, który wstanie o 5 rano, poprzedniego dnia też mi się nie udało, bo złapało mnie przeziębienie. Im bardziej jestem zmęczony, tym większa szansa, że będę chory. I tak jak mogłem kiedyś w temperaturze minusowej chodzić na krótki rękaw i jeść lody, tak dzisiaj padam bo trochę mnie zawieje. Chociaż może to oznaka starości i tego, że bliżej mi do 30-tki niż do 20-tki.

Denerwuje mnie to wszystko. Praca, dom, praca, dom i tylko tyle. Praca to największy złodziej czasu i energii jaki jest. Nie potrafię funkcjonować po pracy. Wysysa ze mnie życie. Wysysa energię. Wysysa czas.

W ostatnim wpisie wspomniałem, że jest lepiej, ale pisałem to gdy w końcu miałem wolne i w końcu miałem reset. Nie jestem w stanie pracować cały etat, jestem po prostu za cienki na to i mnie to wkurwia. Napisałem, że wróciłem do grania w tibię. Ta… Może w ciągu tygodnia pogram te 3 godziny łącznie, bo po pracy nie mam siły na żadne przyjemności. Ostatnio wyciągnąłem kostkę rubika i znowu chcę zejść poniżej 20 sekund, ale muszę się nauczyć 90 algorytmów. Jeden dziennie będzie ok. Taki ch**. W dni wolne może się nauczę. W pracujące nie jestem w stanie. Bezmyślnie przekręcam te ścianki i po godzinie nadal nie potrafię zapamiętać kilku ruchów na jeden algorytm. Jedynie na co mi starczy siły to na bezmyślne przyjemności jak na przykład telewizja, albo oglądanie głupot na youtubie. Ja się nie dziwię, że większość starych jest takich zdziadziałych, albo sięga po alkohol. Po prostu na nic innego im nie starczy siły i tylko tyle mogą mieć z życia.

Oczywiście ktoś się odezwie, że trzeba było się uczyć, ogarnąć etc… Może zabrzmię jak boomer, ale życia nie znasz. Większość społeczeństwa to idioci, którzy mają problem przyswoić tabliczkę mnożenia i dla nich tworzy się miejsca pracy, gdzie bezmyślnie powtarzają jedną czynność. Studia? Edukacja? Nie masz takiej siły przebicia, żeby się przedostać przez konkurencję i znajomości. Jesteś jednym z wielu. Mamy za dużo wykształconych ludzi i ile jest historii, gdzie takie osoby muszą i tak pracować w gównorobotach? U mnie w fabryce brakuje pracowników fizycznych, a kierownictwo to chyba połowa załogi. I widzę ten trend u mnie w mieście. Kupę umysłowców, mało fizycznych. Fach w ręku już jest bardziej ceniony, ale zarobki nadal mniejsze. Za jakiś czas to będzie pięć osób nadzorujących jedną robotę i jeden pracownik.

Będzie kierownik do utrzymywania porządku przy miejscu pracy przez pracownika, kierownik do spraw noszenia poprawnie maseczki przez pracownika, kierownik do sprawdzania norm pracownika, kierownik do organizowania roboty dla pracownika i kierownik do kontrolowania czasu wejścia i wyjścia pracownika. Z czego najśmieszniejsze jest to, że pracownik sam wszystko załatwi i kierownictwo będzie siedzieć i pić kawę, a poruszenie będzie jak pracownik zda o minutę mniejszą normę, wyjdzie pięć minut wcześniej etc. Wtedy wyjdą i zaczną robić cyrk, żeby pokazać, że tutaj są i coś robią, a kawa będzie stygnąć.

I jak myślicie? Kto siedzi w tym kierownictwie? Pani Aneta, jej syn, synowa, wujek i szwagier.

Znowu uogólniam jak to mam w zwyczaju, bo nie chce mi się tłumaczyć, że są pojedyncze jednostki, które robią robotę za kilku, albo nie w każdej firmie tak to wygląda. Jednak niech nikt mi nie zarzuci, że jestem głupim robolem i mi się wydaje że tak robota wygląda, a jest strasznie ciężka. Tak ciężka, że mają jeszcze siłę na cokolwiek innego po pracy.

Żebym ja był zły na nich, ale nie jestem. Może jakbym był większym cwaniakiem, wchodził komu trzeba w dupę i był mniej uczciwszy to bym tak robił i śmiał bym się z frajerów na dole. Jednak nie jestem, w myśl zasady pokorne ciele, dwie matki ssie. Gońcie się z taką filozofią, gońcie się z byciem dobrym, uczynnym i miłym dla ludzi. Ludzie, których nazywałem przyjaciółmi i znałem się dwa lata załatwili mnie tak, że odczuwam to do teraz i jeszcze długo będę. Pier****e się!

Zamiast mnie zamykać w pokoju, wyzywać i bić, żebym nie dostawał ocen poniżej 4- trzeba było mnie nauczyć cwaniakowania i bycia mendą. Z moich dobrych ocen dzisiaj mam depresję, chujowe i ciężkie do przepracowania dzieciństwo, problemy w kontaktach międzyludzkich i kupę bezużytecznej wiedzy. Jest tego więcej, ale jestem zmęczony, by coś wymyślić.

Mam dosyć takiego życia. Znowu iść do pracy i być 8 godzin skupionym, czujnym i wyrabiać jeszcze normy. Uważać na każdego jednego kierownika, który przychodzi i zwraca mi uwagę, kiedy jestem 5 metrów od najbliższe osoby, że muszę mieć maseczkę na nosie przez bite osiem godzin. Największym zagrożeniem dla mnie i dla niego jest to, że podchodzi do mnie i nie zachowuje dystansu.

Nie żeby w jakiejkolwiek pracy w jakiej byłem, było lepiej. Ja zawsze staram się dawać 100% z siebie, ale zawsze to za mało, zawsze mnie to za dużo kosztuje. Mniej się przejmować, mniej robić? Męczy mnie to jeszcze bardziej niż faktyczna praca. 8 Godzin! 8 Jeb***ch godzin. Dzień w dzień i czekanie na wolne, z którego nic nie mam.

Zazdroszczę osobom z #neet tak się powinno żyć. Pasożytować na innych i żyć minimalistycznie. Zazdroszczę i podziwiam. Sam kiedyś neetowałem i nawet nie wiedziałem że to robię. Siedziałem na dupie prawie dwa lata, zniszczony przez depresję i bardzo dobrze to wspominam. Robiłem sobie naleśniki i tylko to żarłem. Grałem w tibię i zarabiałem na pacca, siedząc po kilka godzin dziennie bijąc moby, uprawiając handel etc. Miałem ekipę i zawsze z kimś sobie rozmawiałem. Mimo wszystko to było dobre, a największym problemem byli ludzie, którzy siedzieli po 8 godzin dziennie w robocie, mieli dzieci i byli tak zj***ni jak ja teraz i tylko ich gadanie mnie bardziej niszczyło niż taki tryb życia. Byłem pasożytem na czyimś utrzymaniu? Byłem! Teraz nie jestem i życie mnie mdli bardziej niż wtedy. Teraz bym poszedł do roboty i przepracował kilka miesięcy, żeby resztę roku neetować. Długo tak bym nie dał rady, bo koszty życia są okropnie wysokie i tak naprawdę żyję tak jak wtedy, z tym że nie mam czasu, ani siły na przyjemności i zapierdalam po to tylko, żeby przeżyć kolejny dzień!

Tylko jest tutaj kolejna sprzeczność, bo mam dziewczynę, którą bardzo kocham i chcę z nią być… Coś za coś. Raczej długo byśmy nie wytrzymali, gdybym neetował, a jakbym znów był sam to też by mnie depresja pochłonęła…

Potrzebny mi jakiś złoty środek w tym wszystkim, ale przecież nie ma czegoś takiego. Chcę pracować na pół etatu i zarabiać godziwe pieniądze. Jednak nie dla prostego robola to.

Ja mam zapie*****ć aż zdechnę jak pies, bo tylko tyle jestem warty. Nie daj boże żebym się położył, albo nic nie robił, bo mnie wszyscy zjedzą. Zawiść ich strzeli.

Mam wrażenie, że ludzie po prostu lubią jak ktoś ma tak samo źle jak oni, albo gorzej. Dlatego wszyscy napierają na dzieci, kredyty etc. Bo ja mam przej****e to ty też miej.

W jednej książce przeczytałem skrajny przykład kogoś takiego. Stracił jaja i strasznie go dupa piekła z tego powodu, więc założył klan eunuchów. Atakował innych ludzi, wycinał im jaja i kazał sobie służyć, a potem ci sami ludzie atakowali inne klany i wycinali jaja rywalom, żeby mieli tak samo źle jak oni i przynosiło im to ulgę.

Z każdym akapitem coraz bardziej zasypiam, a nerwy mi opadają. Już nawet nie pamiętam do czego dążyłem tym wpisem i nawet nie wiem ile luk i sprzeczności tutaj zostawiłem.

Jutro na to wszystko spojrzę inaczej.

Tak wiem, jestem idiotą, hipokrytą i mam za wysokie mniemanie o sobie.

Dobranoc.
#depresja #przegryw #zalesie #gorzkiezale #praca #pracbaza

5

jak ja nie cierpię programistów za takie zmiany. do kurwy nędzy zamiast dodać tą 3 niepotrzebną opcję pod "wyszukaj xxx w google" to wjebali na drugie miejsce i teraz cały czas muszę myśleć zamiast wybrać ją odruchowo. podobnie zrobili kiedyś z "przywróć zamkniętą kartę" i teraz trzeba szukać pustego pola poza kartami po prawej zamiast kliknąć gdzieś na kartę jak w firefoxie.
#gorzkiezale #komputery #programowanie #chrome

7

Upał, skwar. Na hali obowiązek noszenia pełnego ubrania roboczego, maski i okularów hpowiec chodzi i sprawdza czy wszyscy tego przestrzegają.

Dziś wróciłem z takim bólem głowy, że nie funkcjonuję i nie mogę zasnąć.

Chyba długo nie popracuję w tej firmie bo:
1. Na całej hali nie ma nikogo kto byłby zwolniony z tego obowiązku. Jeśli jest 100 osób i każdy nosi maskę to oznacza to, że jest coś nie tak. Na te 100 osób musi się trafić przynajmniej jedna, która nie może jej nosić. Czyli albo nosisz maskę, albo out
2. Mam przeciwwskazania do noszenia maski, ale nie było mi ono nigdy potrzebne, bo moje problemy zdrowotne nie były aż tak duże i mogłem się przemęczyć np. w sklepie
3. Bhpowiec ciśnie na ludzi, bo robią z niego głupiego, bo zwraca uwagę żeby ludzie zasłaniali nos i po 15 minutach jak idzie do tej samej osoby to ta osoba się tłumaczy, że mu się zsunęła. Kary za to to upomnienie, nagana i mandaty.
Mi w ciągu piętnastu minut zsunęła się 6 razy
4. Zasłabnę i zrobię sobie krzywdę. Jest to pewne przy tych upałach i dodatkowo tym, że mam problemy z oddychaniem, a maseczka wcale nie pomaga.

Tylko że stanowisko jest takie, na które chciałem iść i w końcu po latach mogę robić coś co może mnie interesować, ale przez ten reżim, albo mnie zwolnią, albo spotka mnie wypadek przy pracy…

Głupia maska ja nigdy się tym nie przejmowałem, jak musiałem nosić to nosiłem, ale co to ma być? Wielka hala. Lekko licząc 40 stopni, odległość między stanowiskami minimum kilka metrów i trzeba nosić te głupie maseczki?

Jeden typ jeszcze nie zaczął pracować, a już mu upomnieniem grozili bo wyszedł na zewnątrz i zapomniał ją założyć jak wrócił.
#gorzkiezale #zalesie #praca #koronawirus

13

No chuj mnie strzela (╯°□°)╯︵ ┻━┻ moi byli pracodawcy nie wypłacili mi pieniędzy za trzy miesiące. W tym miesiącu wchodzi do nich inspekcja pracy, niedługo będziemy mieć rozprawę w sądzie, a on pojechał na jakiś event i jeszcze go sponsorował? Kasa za sponsoring porównywalna do tego co są mi winni. Oni są głupi czy ja czegoś nie widzę?
#pytanie #pracbaza #praca #gorzkiezale #zalesie #przegryw

7

Ten tydzień jest zły.
Idę po zakupy tylko włoszczyzna i mleko, poszło 70zł, kur…
Kolejne zakupy za 25zł ee dobije gaz i łącznie 80zł, kur…
Wczoraj, kupię lody i cyk 40zł na przekąski, kur…
Pojechałem po buty .. kupiłem dwie pary butów oraz spodenki na rower …. no ku….
Dobrze że alko nie ruszam bo weekend idzie.
#gorzkiezale

6

#smiecizglowy epizod 22

Czuję się mniej warty dla społeczeństwa jako facet.

Uwaga! Wpis nie jest jakimś wylaniem żali, mizoginistyczny czy incelowski. Po prostu wylanie swoich myśli jak to zawsze robię na moim tagu. Subiektywne odczucia i przemyślenia.

Ostatnio usłyszałem od osoby starszej, która była zmuszona słuchać od młodszej odnośnie zaimków bezosobowych, ubrania nie mają płci itp. Usłyszałem taki oto komentarz: Facet i kobieta to są dwie połówki sobie potrzebne, każdy ma swoją rolę i jesteśmy sobie nawzajem potrzebni.

I jest to popularna sentencja wśród osób starszych, która zaczyna wymierać. Nasi dziadkowie, rodzice itp. Mieli określone role i byli szanowani za to kim są i co robią. Jako kobieta, żona i matka. Jako mężczyzna, mąż i ojciec. Każdy miał swoją rolę i wypełniał określone obowiązki, które były mu narzucone społecznie. I co jest dobre czy nie to już inny temat. Jednak ja bym chciał się skupić na czymś innym. Na tym że rola mężczyzn została spłycona i są oni coraz bardziej umniejszani w życiu społecznym. Odnoszę się tylko do Polski. Nie mam porównania.

Od faceta wymagało się zaradności i zapewnienia stabilności swojej rodzinie, kobiecie zajmowania się domem i dziećmi. Jakoś to współgrało, chociaż bywało różnie i z jedną i z drugą stroną. Zakładamy teoretycznie, że obie strony spełniały te warunki i jeden bez drugiego nie mógł żyć. Co dzisiaj nie jest tak znowu oczywiste.

W dzisiejszych czasach coraz częściej jest jednak tak, że rola facetów jest umniejszana i w zasadzie mogliby oni przestać istnieć. Jeśli mi nie wierzycie to poczytajcie co piszą Julki na twitterze, facebooku itp. Nienawiść czasami to aż się wylewa z monitora i czuć to dosadnie. Zepsuty rynek matrymonialny (popularna zasada 80% dla 20%) odnosi się do wielu aspektów społecznych, ekonomicznych itp.

I nie ma w tym nic dziwnego. Kobiety z biologicznego punktu widzenia są bardziej wartościowe dla społeczeństwa jako iż zapewniają przetrwanie gatunku i gdyby w wiosce żyło 10 kobiet i 10 samców to gdyby 5 facetów zginęło to nadal może urodzić się dziesięcioro dzieci, zaś gdy zginie 5 kobiet to wtedy urodzi się tylko 5 w ciągu roku, dlatego to mężczyźni chodzili na wojny, podejmowali niebezpieczne prace, bo w razie czego była to mała strata, a jego żona nadal może rodzić dzieci, więc on jest niepotrzebny. Jednak kiedyś to było bardziej szanowane przez społeczeństwo. Dzisiaj mam odczucie, że umniejsza się ich role i moglibyśmy umierać na potęgę.

Zapewnienie bytowi rodzinie? Cóż. Do tego jesteśmy potrzebni, ale niekoniecznie musimy korzystać z przywilejów, które opisałem wyżej. Bardzo łatwo w tych czasach dostać rozwód i przyznać alimenty na dziecko. Możesz nawet tych dzieci nie mieć i płacić alimenty na byłą żonę, bo przecież przez tyle lat ona zajmowała się domem, a mogła robić karierę. Im bardziej facet wypruwa sobie żyły, pracując, biorąc nadgodziny by zapewnić byt rodzinie tym bardziej oddala się od niej i potem kończy się to rozwodem. Błędne koło, bo często jest tak, że nie możesz pogodzić pracy z życiem osobistym i stajesz się tylko lokatorem, który ma przynosić pieniądze do domu. Przykre, ale prawdziwe. Widziałem to zbyt wiele razy. Nie wiem jak to możliwe, ale ludzie starszej daty mają więcej wigoru, chęci i zaparcia niż młodsze pokolenia. Sześćdziesięciolatek potrafi zapieprzać po 12 godzin dziennie w pracy, wrócić, porobić coś przy domu, zająć się obowiązkami domowymi i iść spać bo trzeba iść do pracy następnego dnia. Dla mnie takie życie to nie życie, a wegetacja. Ja chcę odpocząć, zająć się swoimi pasjami, mieć czas dla mojej dziewczyny. Jednak z jakiegoś powodu czuję presję, że ja jako facet mam mieć siłę i chęci by oddać się CAŁKOWICIE rodzinie i zatracić siebie. Co wielu starszym osobom wychodzi, ale to kwestia czasów, w których żyli.

Kobiety mogą brać dodatki na dzieci, alimenty etc. (faceci też, ale nie zaprzeczycie, że to jest rzadkość, matka musi być ostrą patuską i jeszcze ojciec może nie dostać praw rodzicielskich). Łatwo można faceta oskarżyć o gwałt, założyć mu niebieską kartę. Kobieta jest zawsze stroną poszkodowaną i to mężczyzna musi udowadniać, że tak nie jest. Nawet nie wiecie jak łatwo by facet dostał niebieską kartę. Wystarczy że żona pójdzie do psychiatry i stwierdzi, że ojciec bije swoje dziecko. Z automatu jest to zgłoszone i karta jest założona, a sytuacje gdzie kobieta niesłusznie oskarża kogoś o gwałt? Pełno takich historii.

Gdy facet nie spełnia oczekiwań kobiety to bardzo łatwo jest go wywalić z domu, zwalić całą winę na niego i się go pozbyć. Różnie to bywa, nie powiem i sam doświadczyłem przemocy domowej ze strony ojca, jednak za moich czasów nie tak łatwo było patusów wywalić, a teraz jest niesamowicie prosto i obrywają też normalni ojcowie. Poszliśmy w drugą skrajność.

Kolejną rzeczą jest stosunek liczby samobójstw w Polsce 1 kobieta na 8 mężczyzn. I wcale się temu nie dziwię, a teraz opowiadam ze swojego doświadczenia jak to wyglądało i nie podważycie tego (do tego co napisałem wyżej pewnie bez problemu większość się odniesie, bo dane tam zawarte są dziurawe i zbyt ogólne, a patologia jest w obu przypadkach, tylko sensem mojej wypowiedzi jest co innego, ale o tym później).

Nie wiem od kiedy mam depresję, ale celuję w wiek 9 lat, kiedy to myśli samobójcze stały się u mnie normą. Okres podstawówki i gimnazjum warto pominąć, bo nikt tam nie wiedział co to jest depresja, bo ludzie byli wyrwani z komuny i dalej w niej żyli, a jako porady wychowawcze proponowali rodzicom pasek, a ja byłem uważany za upośledzonego dzieciaka. W technikum ludzie wiedzieli co to jest depresja i jak ona wygląda. BA, nawet mieli gości którzy się powiesili? Komentarz? Dobrze że zdechł, i tak był nic nie wart, ciota. Wprost słyszałem: Tylko się nie powieś.

Szukałem porad w internecie jak się zabić, nie wiedziałem wtedy o bing i innych tego typu wyszukiwarkach i co chwilę trafiałem na artykuły poświęcone temu byś się nie zabijała

Byś się nie zabijała… Na całą jedną stronę w wyszukiwarce tylko jeden artykuł był napisany w formie bezosobowej, żaden w formie męskiej. Kochana masz dla kogo żyć, to jego wina nie rób sobie tego, przytłacza cię życie? Ja też miałam problemy.

Od kobiet, albo dla kobiet. Czułem się jak odpad i mogę ginąć. Lata później, gdy czytałem te artykuły to były one też skierowane w większości do kobiet, ale rzadko do mężczyzn, a nawet jeśli już to pisane przez ludzi na wysokich stanowiskach i dla takich ludzi kierowane, lub po prostu do ludzi, którzy pracowali w biurze.

Jak ktoś znajdzie link to proszę bardzo. Czekam. Napisane przez faceta dla osób pracujących przy pracach fizycznych. Czekam. Jedyne co możesz znaleźć to żebyś wziął się garść, jesteś śmieciem i masa ludzi, którzy zamiast cię wspierać każą ci się ogarnąć, albo zdechnąć. Przed próbą samobójczą szukałem ratunku. Napisałem jakiś wpis i dostałem tylko komentarze: Idź się zajeb i daj już wszystkim spokój. Chciałem się dodzwonić na linię zaufania to nie byłem w stanie. Wszystkie znaki na ziemi mi mówiły, że jestem odpadem, nikogo nie obchodzę i żebym w końcu zdechł.

Ojciec kiedyś usłyszał o tym, że mam takie myśli to się wydarł na mnie i spuścił wpierdol. Matka stwierdziła że mam dobrze w domu, mam co jeść i w co się ubrać, więc nie ma problemu. Dalsza rodzina, że mi potrzebne są prawdziwe problemy, a jedyną atencję w ciągu życia to dostałem jak opisałem całe moje życie i ktoś mi w końcu po 20 latach zaczął współczuć. 20 lat czekania, żeby ktoś mi w końcu powiedział, że mi potrzebna pomoc.

Ilu facetów z chorobami psychicznymi ma kogoś? Dziwicie się że mamy zdesperowanych ludzi, którzy nie mając nikogo szukają sobie byle kogo do związku, kto tylko zwróci na nich uwagę i robi za betabankomaty i całkowitych służących? Że faceci dają sobie tak pomiatać, bo są samotni i muszą się ukrywać ze swoimi problemami, bo ludzie ich zjedzą i traktują jak gorszy sort?

Sprawdźcie sobie i wpiszcie w google: jak się zabić. Sprawdźcie to o czym mówię i zobaczcie jakie wsparcie ma zwykły facet na najniższym szczeblu. No po prostu czuję się jak nieistotny śmieć i odpad społeczeństwa. Nikomu niepotrzebny.

Uogólniam? Tak! Bo na nas facetów nikt nie zwraca uwagi i często sami musimy się borykać ze swoimi problemami! Mogłem coś napisać o kobietach i że one też mają ciężko? ZNOWU?! 1 na 10 artykułów jest poświęcony kobietom i pisząc w końcu o facetach znowu mam wspominać o kobietach? Tak, mają ciężko, tak, też przeżywają piekło, tak, też mają depresję, tak one też są ofiarami. Teraz znajdź taką samą sentencję w artykułach dla kobiet. Szukaj wsparcia jako facet, albo jako kobieta.

Znalazłem zajebistą kobietę, która teraz jest moją partnerką, za nic jej nie puszczę, bo takie kobiety to skarb i nigdy bym się nie podniósł gdyby nie ona. I ona coś mi daje od siebie i ja daję jej. Partnerstwo i dawanie sobie nawzajem. Mój towarzysz, który pójdzie razem ze mną i mnie wspiera w moich działaniach, gdy upadam to cierpliwie czeka i pomaga mi wstać i ja jej.

Faceci, wcale nie jesteśmy gorsi, też zasługujemy na wsparcie i pomoc.
#depresja #przegryw #mezczyzna #gorzkiezale #zalesie

9

W nawiązaniu do wczorajszego wpisu: https://lurker.land/post/DwL_17YMX

To ogólnie dziś 2 kierowników i szef się mnie pytał o nadgodziny każdemu odpowiadałem że nie. Dialog z szefem wyglądał tak:
- Zostajesz na nadgodzinach?
- Nie
- A czemu? Praca ci się nie podoba?
- Narazie to nie mam na co narzekać, ale nadgodzin nie będę robił.

Po 8 godzinach pracy, poszedłem do biura i powiedziałem co myślę:
- Jak pan pytał o dyspozycyjność to ja myślałem że chodzi panu o prace zmianowe, a nie że będę musiał codziennie nadgodziny robić. Rozumiem że nie przyszedłem do pracy, albo muszę wcześniej skończyć, ale żebym musiał się tłumaczyć czemu nadgodzin nie chcę robić to trochę nie halo.
- Nie ma problemu, nikt cię nie zmusza, nie chcesz to nie. Po prostu sobie nie dorobisz.
- To w takim razie jak moja przyszłość się tu klaruje, jeśli nie chcę ich robić? Bo nie chcę tracić mojego i państwa czasu.
- Nikt Pana nie zwolni za takie coś, to tylko po pana stronie.
Zapytałem o umowę zrozumiałem że mam okres próbny bez umowy, a jednak nie. Umowę mam przygotowaną i tylko muszę podpisać. Tylko dlaczego nikt mi o tym nie powiedział? oczywiście pytanie zostało bez odpowiedzi, ale cieszę się że mam jasność i narazie sobie pracuję, bo oprócz tej akcji to jeszcze nie mam na co narzekać. Czas pokaże.
#praca #pracbaza wczorajsze tagi #zalesie #gorzkiezale

17

Ja pierdolę, już mnie nerwy puszczają (╯°□°)╯︵ ┻━┻

Czy ja chcę tak dużo? Zwykłej pracy gdzie nie muszę robić nadgodzin? Dziś poszedłem do nowej pracy.
Żeby naświetlić problem to powiem tak. W pierwszej pracy skończyłem na 12 godzinach pracy i dorobiłem się depresji, a raczej to był gwóźdź do trumny. W drugiej standard to było 9 godzin, ale 50% czasu przepracowanego było powyżej tych godzin. W kolejnej miało nie być nadgodzin i po tygodniu obowiązkiem było pracować 9 godzin i przychodzić w soboty. Dziś idę do nowej pracy. Jestem od 6, a o 13 kierownik przychodzi i mówi:
- Dzisiaj do 16
- no chyba nie. Mam okres próbny, za najniższą i jestem tu 8 godzin.
- Co?
- nie zostanę dłużej niż muszę.
- Ale to masz coś pilnego?
- Nie
- To tak będzie cały czas?
- Tak

I poszedł.

W ogóle to miał być system 3 zmianowy i się okazuje, że nie oni tak zapierdalają od 6 do 22.

Super
#praca #pracbaza #zalesie #gorzkiezale

19

Wpis powstał jedynie w celach wylania kolejnych śmieci z mojego śmietnika. Żadne użalanie się nad sobą, żadne psioczenie na to jaki świat jest zły, żadne przegrywowe żale jak to mnie wszyscy skrzywdzili. Jedynie opis tego co mi się kiedyś przydarzyło.

Pokorne ciele dwie matki ssie, nie reaguj to im się znudzi, nadstaw drugi policzek. Ta. Jeżeli chcesz zrobić kalekę ze swojego dziecka to polecam tłuc mu do głowy te powyższe frazy, a jeszcze lepiej, gdyby się do nich nie stosował, to bić po łbie i sprowadzać do parteru, za każdym razem, kiedy się stawia. Masz wtedy pewność, że twoje dziecko będzie nikim i całkowicie zależne od innych i uległe.

Wyprowadzony na świat tymi zasadami, przeżyłem prawdziwe piekło w okresie szkolnym, gdzie nękali mnie rodzice, koledzy, a także nauczyciele. Gdzie się nie ruszyłem dostawałem po pysku i w sumie byłem traktowany jak rzecz, własność, z którą można robić co tylko się chce. Rodziców nie obchodziło to co się dzieje, a wręcz sprowadzali mnie do parteru, mówiąc mi, że sam jestem problemem, nauczyciele widząc, że rodzice nie ingerują, olali mnie i moje skargi, a koledzy widząc, że nie ponoszą żadnych konsekwencji swoich czynów zaczęli się rozkręcać.

Niektórzy nauczyciele nie nadawaliby się nawet na pracowanie w zakładach karnych, bo mimo że cechowała ich ogromna podłość i zawiść, to jednak byli głupi i nie wystartowali by do kogoś kto mógłby im oddać w jakikolwiek sposób, dlatego zostali nauczycielami, bo dzieci nikt nie ochroni.
Byłem bity, podduszany i w różny sposób nękany, a gdy potem zachowywałem się tak jak się zachowywałem (odosobniony, zamknięty w sobie, zacząłem sprawiać problemy jak to dziecko, które chce żeby ktoś na mnie zwrócił uwagę) usłyszałem od nauczycielki, że ja to bym się nadawał do szkoły specjalnej.

Rodzice nie pomagali, liczyło się tylko oceny. Nauczyciele mieli w dupie moje skargi i opowiadania, twierdząc że zmyślam, a koledzy (myślę że to złe słowo, jednak nie mam lepszego. koledzy to po prostu osoby, które miałem w klasie) wyśmiewali mnie i wyszydzali. Przykładowo gdy już nauczyciele, ani rodzice mi nie pomogli to potrafili odwalać najgłupsze akcje jakie im do głowy przyszły. Szli do łazienki, wyrwali kran, a potem szli do nauczycielki i mówili, że ja to zrobiłem, a potem byli wzywani rodzice do szkoły, dostawałem wpierdol, kary i konsekwencje w szkole. Jak udało im się raz to potem już chodzili i wymyślali najgłupsze idiotyzmy jakie im przychodziły do głowy. Raz nawet miałem alibi, bo jeden nauczyciel, mnie widział całą przerwę, ale mimo to dostałem uwagę tak z przyzwyczajenia. HEHE, wiesz anon. Znasz bajkę o chłopcu co wołał wilk?

Jedną z wielu akcji, które pamiętam ze szkoły, było dawanie na porost włosów. Była u nas taka tradycja, że gdy ktoś się obciął, klepało się go ręką w potylicę, a żeby włosy szybciej rosły. Koleżeńska zabawa i nikt nikomu krzywdy nie robił. Jednak gdy ja byłem obcięty to byłem bity z całej siły. Tak bardzo, że nie chciałem się strzyc i ukrywałem się, kiedy była moja kolej. Oczywiście nie muszę mówić, że ja jako śmieć, rzecz nie mogłem nawet tknąć nikogo, gdy taka rzecz się wydarzała. Czasem się biłem, jednak gdy wygrywałem do akcji wkraczali inni chłopacy i zawsze kończyłem źle. Nie było czegoś takiego jak solówka, no chyba że naprawdę nie dawałem rady, ale jak dawałem to do akcji wkraczali inni, a jak kogoś uderzyłem, powiedziałem coś nie tak. To czekało na mnie sześciu przed szkołą i tłukło. Byłem takim popychadłem i śmieciem, bez żadnego wsparcia, że nic nie mogłem zrobić.

Wracając do tamtej sytuacji. Pewnego dnia, przyszedłem obcięty do szkoły i znów się chowałem, gdy zadzwonił dzwonek, poszedłem pod klasę, a tam na mnie czekali. Osoby ze starszej klasy i moja. Zanim ogarnąłem co się dzieje. Czterech już mnie trzymało za ręce i ograniczyli mi ruchy tak, że nie mogłem się ruszyć. Zaczęli mnie wtedy jeden po drugim walić w głowie z całej siły. Brali 10 metrowy rozpęd i uderzali raz po raz. Nie pamiętam ilu ich było, miałem mroczki przed oczami, jak na złość nie mogłem stracić przytomności. Jeden cios za drugim. Kiedy już odpływałem i nie miałem już siły na jakikolwiek opór, nagle puścili mnie na ziemię i uderzyłem twarzą o podłogę i tak leżałem. Nie wiem ile czasu to trwało. Dyżury nauczycieli były od początku przerwy do końca przerwy, nauczyciel schodził i szedł do pokoju nauczycielskiego i przez ten krótki okres końca przerwy do przyjścia nauczyciela pod klasę, mijało parę minut. Puścili mnie, gdy zorientowali się że idzie nasza nauczycielka.

Przeszła obok mnie i spojrzała na mnie:

- Ty naprawdę jesteś jakiś upośledzony, żeby leżeć na ziemi.

Klasa w śmiech, nauczycielka otworzyła klasę i stwierdziła, żebym wstał, bo dostanę nieobecność.

Historii tego typu miałem masę, jednak to co opisuję nie było jedną z najgorszych historii, jakie mnie spotkały. Bywało gorzej, to już za mną i po prostu nic o tym nie myślę. Nawet nie mam komentarza do tej historii, żalu, ani wściekłości. Nawet nie było nic co mógłbym wtedy zrobić, a dziś już nawet nie mam jak i po co. Po prostu idę przed siebie.

Ciężka praca mnie czekała i teraz czytając tego typu historię, mam wrażenie że wydarzyła się komuś zupełnie innemu.

Chcę więc powiedzieć każdemu, kto przeżył jakieś okropne historie, że da się jakoś z tego wyjść. Można iść naprzód i być zadowolonym z życia i samemu nie popełniać podobnych błędów już na przykład jako rodzic.
#smiecizglowy epizod 7
#depresja #gorzkiezale #zalesie #anonimowelurkowyznania

12

Dobra. Mam problem i staram się myśleć co teraz do jutra muszę podjąć decyzję, a niestety nie mam z kim pogadać i pożalę się tutaj, a może ktoś z was doradzi coś sensownego.

Musiałem odejść z poprzedniej pracy. Źle nie było, ludzie w porządku, wady tamtej pracy to nawet nie ma co pisać, bo koniec końców, musiałem odejść, bo jest kwiecień, a ja nie mam wypłaty za luty, marzec i prawie 20 dni urlopu.

Podjąłem więc decyzję, że jednak jak nie teraz, to zaraz będę w okropnej chujnii, a kasa mi potrzebna, więc pożegnałem się z moimi byłymi pracodawcami i ruszyłem na szukanie pracy.

Poszedłem na rozmowę do jednej firmy. Człowiek wydawał się spoko. Nic nie było takiego co mogłoby wzbudzić moje podejrzenia. Ja jakieś doświadczenie mam i chcę się rozwijać, on chce takiego pracownika. Żadnego owijania w bawełnę, głupich pytań. Facet konkretny i byliśmy dogadani. Umówiliśmy się że przyjdę określonego dnia i podpisujemy umowę.

Wypowiedzenie, papierki i sru do nowej roboty. Bez żadnego dnia przerwy w zatrudnieniu. Przychodzę do pracy i słyszę: Wiesz anon, czasy są ciężkie, a ja akurat wczoraj się dowiedziałem, że można dostać dofinansowanie z urzędu na bezrobotnego. Byłbym ci bardzo wdzięczny, gdybyś się zarejestrował jako bezrobotny i przyszedł z urzędu. Oczywiście nie musisz tego robić, ale będę wdzięczny i nie pożałujesz. Wynagrodzę ci to jakoś. Wiesz… Wczoraj też był tu jakiś chłopak, też mi się z nim dobrze rozmawiało, ale powiedziałem mu, że mamy już komplet wiesz, człowiek honorowy ze mnie.

Powiedziałem, że muszę się zastanowić, pokręcił nosem, ale dał za wygraną.

A więc tak: Jestem w dupie, bo byłem za dobry i nie odszedłem z poprzedniej pracy, kiedy był na to czas. Nie mam kasy. Jestem umoczony z każdej strony i potrzebuję kasy i nie mogę na ten moment sobie pozwolić na brak pracy.

Więc ok

Powoli maszyna urzędnicza rusza, ale jakoś to idzie. Ja sobie pracuję i dopytuję się o tę firmę, szefów itd. Nic nie zapowiada że będą mnie chcieli jakoś oszukać, albo nie zapłaciliby za te kilka dni, gdyby jednak coś poszło nie tak, głowa spokojniesza.

W piątek nawet wszyscy podwyżki dostali, za dobrą pracę i myślę sobie, że coś jest nie tak.

I dzisiaj słyszę, że roboty masa, potrzebne są nadgodziny. Wszyscy w szoku, nikt nic nie mówi. Ja sam siedzę cicho, bo pracuję tu raptem kilka dni i jestem w dupie, chociaż w innych okolicznościach, bym coś powiedział na to.
Dodał też że teraz zamiast robić w soboty od 8 do 16 to będziemy robić od 6 do 14 to będziemy dwie godziny więcej soboty mieć i w soboty to tylko praca, jak będzie kiepska pogoda
a potem głosowanko kto jest za, a kt… Nie było czegoś takiego
Głosowanie:
Kto jest za tym żeby robić od 8 do 17, a kto jest za tym, żeby od 7 do 16
I wszyscy po zebraniu trajkoczą o tym, że dobrze, że nie muszą więcej w pracy siedzieć i wrócą o normalnej porze jeden tylko typ oprócz mnie był wkurwiony, bo wiedział jak on ich porobił. Nie mieliśmy żadnego wyboru poza tym, czy będziemy robić od 7 czy od 8 podwyżkę przecież dał, a to jest tylko tymczasowe. TA. Jasne. Już to przerobiłem i za nic nie dam się w takie coś znów wciągnąć.

Jestem wściekły na siebie, bo mam za miękką dupę i przez byłych pracodawców nie mam pieniędzy i będę dostawał to w ratach przez x miesięcy, a za dobry jestem, a oni byli zawsze wobec mnie w porządku i nie zadziałałem prawnie więcej. I przez to zamiast rzucić to w cholerę, jeszcze dzisiaj, musiałem wrócić i na spokojnie to sobie przemyśleć.

Nie mam jeszcze umowy, ale machina urzędnicza ruszyła i zastanawiam się jakie konsekwencje będą tego, że gdy urzędnik mi znajdzie pracę w ten firmie, a ja to odrzucę to czy poniosę jakieś konsekwencje? Byle nie prawne, bo zasiłki i inne takie to mam gdzieś znajdę coś innego, ale może przez urząd, będę w stanie znaleźć coś innego? Mam dosyć mojego zawodu i bym poszukał czegoś innego, dałoby radę przy następnej wizycie coś zmienić?

Może to pierdoły z tym pracodawcą, ale on moje zaufanie już stracił, a na nadgodziny się nie godzę, bo już to przerobiłem w poprzednich pracach i mam dosyć.

Chyba już podjąłem decyzję, tylko szukam potwierdzenia.
#praca #pracbaza #zalesie #gorzkiezale

7