Często słyszę, że młodzi nie zakładają rodzin, bo nie mają ku temu warunków. Co instynktownie powinno budzić wątpliwości. Bo przecież nasi rodzice i dziadkowie mieli obiektywnie gorzej pod każdym względem a mimo to przyrost naturalny był zdecydowanie wyższy. Dlatego osobiście skłaniam się ku temu, że głównym powodem są zmiany w mentalności. Ludzie po prostu nie chcą mieć dzieci, bo tak im wygodniej i rozmowy z rówieśnikami utwierdzają mnie w tym przekonaniu. Jak jest naprawdę? Z pomogą przychodzą badania
http://www.gov.pl/web/demografia/diagnoza-sytuacji-demograficznejTak jak myślałem, z powodów sytuacji materialnej na założenie rodziny nie zdecydowało się tylko 8.4% respondentów a z własnego wyboru i ze względu na własne potrzeby ponad połowa, bo 55%. Czyli tak jak się spodziewałem, wygoda jest częstszym powodem niż wszystko inne razem wzięte. Jeszcze na dobrą sprawę doliczyć do tych statystyk "partner nie chce" i "dziecko to zbyt duża odpowiedzialność" a wtedy mamy 70% vs 12.4% (jeśli podpiąć "nie jestem w stanie zapewnić dziecku opieki (np. w czasie pracy)". Także zamyka to temat. Tylko szkoda, że tak mało ludzi ma świadomość stanu faktycznego i żyje w błędnym przeświadczeniu. Chociaż biorąc pod uwagę, że jest ono wygodne to nie wiem czy chcieliby to zmieniać.
Bo przedwczoraj wrzuciłem "polemikę" Klubu Jagiellońskiego z listem arcybiskupa Jędraszewskiego, który zasugerował, że jednym z powodów niskiego przyrostu naturalnego jest kiepska prasa rodzin wielodzietnych. Czyli nie powiedział nic kontrowersyjnego a wręcz przeciwnie, to powinno być oczywiste dla każdego kto umie w Internety. Oczywiście nie wyczerpuje to tematu, ale diagnoza jak najbardziej trafna. Dlaczego więc podobno katolicka dziennikarka z podobno konserwatywnego portalu się wręcz obraziła o tą diagnozę, którą nazwała "absurdalnym chochołem"?

Jasne, ma prawo uważać, że tej kwestii daleko do topki powodów a Kościół robi za mało (przemilczę oczekiwanie, że zacznie budować bloki :clown:), ale nie ma nic absurdalnego w trafnej diagnozie. Ani chocholego, ona chyba w ogóle nie rozumie co te słowo znaczy.
Zwłaszcza, że widać czarno na białym, że względy kulturowe mają o wiele większy wpływ niż to o czym ona pisała. Bo od sytuacji na mieszkaniowym może zależeć decyzja tych, którzy tylko się zastanawiają. A jak ponad połowa osób bezdzietnych nie założyło rodziny, bo nie chciało to nawet jakby lokum w centrum Krakowa było można kupić za jedną pensję to i tak nie zmieniliby zdania. Także jak już to ona jest dalej od prawdy. I takie sytuacje pokazują dlaczego zawsze trzeba zachować kulturę, bo potem okazuje się, że zjechałaś osobę, która miała więcej racji od Ciebie i wychodzisz na głupka.
No, ale wróćmy do powodów oburzenia o coś co nijak nie jest kontrowersyjne. Nawet jeśli nie znała liczb i miała inną perspektywę to i tak nie powinna się aż tak poruszona stwierdzeniem, że rodziny wielodzietne mają złą prasę. Na litość, jak coś takiego może spowodować taką reakcję? Robić wrzawę, bo ktoś zaczął nie od tego od czego byśmy chcieli. Tak nie zachowują się dorośli ludzie, tylko dzieci. I to te z autyzmem. Ki czort? Według mnie nasze pokolenie jest już tak wygodne, że sama myśl o podjęciu odpowiedzialności sprawia im dyskomfort. Oni wolą żyć iluzją, że wszystko jest poza nimi a przyczyny różnych zjawisk są tak bardzo niezależne od nich, że nie mają na nie wpływu. Co prowadzi ich do tak absurdalnych wniosków jak to, że nasi rodzice i dziadkowie mieli lepiej, co słyszałem w dyskusji pod rzeczonym listem
#demografia #rodzina #dzietnosc #statystyka