Stare ludowe porzekadło głosi, "w marcu jak w garncu", chodzi w nim oczywiście o przewrotną pogodę, która to często towarzyszy temu miesiącu. Jednak historycznie miesiąc ten był świadkiem wydarzeń istotnych dla naszego kraju, w 1968 roku, w tym miesiącu wybuchł na dobre konflikt długo narastający. Chodzi o wydarzenia nazywane "Marcem 68". Paradoksalnie to władze Polski Ludowej, a właściwie frakcja "partyzantów" pod przewodnictwem Mieczysława Moczara doprowadziły do stawienia siłom subwersywnym atakującym nasz naród konkretnego oporu. Historia jak widać nie jest czarno - biała. Ale zacznijmy od początku.
Genezy tego konfliktu nie można pojąć bez zrozumienia, że Polska Zjednoczona Partia Robotnicza nie była strukturą jednolitą. Jak wszędzie tak i tam istniały poszczególne frakcje, dążące do zaprowadzania swojego porządku. Początkowo byli to "Natolińczycy" i "Puławianie", następnie przerodzili się oni min. we wspomnianą już frakcję "partyzantów", ale i ich przeciwników, w rodzaju np. Jacka Kuronia czy Adama Michnika, o których będzie dalej. Ideologia frakcji partyzantów była silnie ukierunkowana na polski naród. Jej przewodniczącym był generał Mieczysław Moczar, weteran walki partyzanckiej (stąd cała jej nazwa), głosił hasła, które śmiało można nazwać narodowymi, był zwolennikiem rehabilitacji przez państwo ludowe żołnierzy Armii Krajowej (co w jakimś stopniu się udało), a nawet Narodowych Sił Zbrojnych, ograniczenia wpływów nie-Polaków na władzę (przez co do dzisiaj obrzucany jest jakimiś nierealnymi pałkami słownymi), a także obrony polskiej kultury, tak by nie przerodziła się ona w jakiejś subwersywne szambo, w którym artystami nazywa się degeneratów relatywizujących hedonistyczne upodlenie czy plujących na swoją Ojczyznę.
Działania partyzantów były na tyle skuteczne, że Moczarowi udało objąć się stanowisko ministra spraw wewnętrznych. Jego przeciwnikami byli natomiast ludzie związani ze środowiskiem "Komandosów", w dużej części jak sam ujął to jeden z jego członków, Jacek Kuroń, "osoby pochodzenia żydowskiego". Głosili oni poglądy liberalne, antynarodowe, wręcz trockistowskie, oficjalnie jak to zwykle bywa domagali się pięknych hasełek jak np. wolności kultury, jak jednak oni rozumieli tę "wolność"? Cóż, jako możliwość jak największego oplucia swojego narodu, swojej historii i swojej rzeczywistości, wzbudzenia w Polakach patologicznej ojkofobii, pędu za jakimiś masońskimi "standardami demokratycznymi", to była ta ich "wolność". "Moczarowcy" się na to nie zgadzali. Po ich stronie stało katolickie stowarzyszenie "PAX", którego szefem był Bolesław Piasecki, osoba o ciekawym życiorysie, przed wojną polski działacz narodowy, po niej w wyniku zawieruchy dziejowej znalazł się blisko władzy w Polsce Ludowej, nie porzucając jednak swojego ideowego kośćca.
Ważnym elementem całego tego zamieszania była też sytuacja międzynarodowa, terrorystyczny twór okupujący Palestynę, niestety pokonał kraje arabskie chcące wygnać okupanta. Część Żydów mieszkająca w Polsce jasno stała po stronie Izraela. Działali oni niczym przysłowiowa piąta kolumna wspierając żydowski szowinizm względem nacji Bliskiego Wschodu. Nie działali oni w interesie polskim, o czym wspomniał przewodniczący PZPR Władysław Gomułka w swoim przemówieniu, a w interesie obcym. Na domiar, swoje poglądy chcieli rozpropagować w społeczeństwie różnymi metodami, poprzez np. pranie mózgów studentom na uniwersytetach, wspomnianą subwersję w teatrach oraz kulturze, czy sianie defetyzmu w Wojsku Polskim.
W wyniku działań władz, które co ciekawe mimo "ustroju ludowego" stały na gruncie interesu narodowego, wielu syjonistów jak nazywano popierających szowinizm i imperializm bliskowschodniego tworu straciło swoje stanowiska. Rozidealizowana, przeorana umysłowo wrogą ideologią liberalizmu studencka masa prowadzona przez wspomnianych Komandosów rozpoczęła wszczynanie niepokoi społecznych. Pretekstem było zdjęcie spektaklu "Dziadów", który nie spodobał się linii partyjnej. Jednak jako, że ministerstwo spraw wewnętrznych było w rękach generała Moczara, nie dał się on zastraszyć ckliwymi emocjonalnymi szantażami, a pamiętał o interesie polskim. Syjoniści, którzy z narodem polskim się nie utożsamiali sami zrzekli się polskiego obywatelstwa i opuścili kraj. Skuteczny opór ich propagandzie przyniósł skutek.
Ta historia przedstawia, że mimo pozornie niesprzyjających okoliczności, jakimi niewątpliwie była Polska Ludowa dla przeciwników współczesnego świata, można i w niej prowadzić skuteczne działania. Taki upór w walce z antynarodową subwersją zasługuje na szacunek. Ktoś powie, że przecież PRL sam był antynarodowy, w jakimś stopniu do prawda, ale nigdy w polskiej historii nie powstało tyle pięknych filmów budujących patriotyzm jak np. "Krzyżacy", "Potop", "Hubal", tak samo nigdy środowisko z hasłami narodowymi nie było tak blisko wpływu na władzę jak w tym okresie - wspomniani partyzanci czy stowarzyszenie PAX. Historia czarno - biała nie jest, to co złe oczywiście należy potępiać (co regularnie robimy, wystarczy spojrzeć na nasz niedawny mini-cykl dotyczący Żołnierzy Niezłomnych), ale walka z antynarodową subwersją naszym zdaniem zła nie jest.
Obserwuj nas na Instagramie:
https://www.instagram.com/gpws_ig/
Telegram: t.me/GPWStg
Facebook:
https://www.facebook.com/Grafika-Przeciw-Współczesnemu-Światu-10840240151069#historia #polska #prl #revoltagainsthemodernworld