Profesor Wolniewicz
Podstawianie Polski polega na dążeniu, by winę za zagładę Żydów europejskich przesuwać w świadomości społecznej stopniowo z Niemców na Polaków - jako rzekomych tej zagłady współsprawców i współwinowajców. Na pytanie "kto winien" odpowiedź historycznie prawdziwa brzmi oczywiście: Niemcy. Odpowiedź politycznie poprawna brzmi inaczej: "naziści i Polacy" Podstawienie idzie drogą społecznej tresury. Odruchowo zagłada Żydów ma przestać kojarzyć się ludziom z Niemcami, a zacząć kojarzyć z Polakami. Dlatego dba się, by gdziekolwiek mowa o zagładzie Żydów, dać też wzmiankę o Polsce, m.in stąd uporczywie powtarzana formuła "polskie obozy śmierci", tłumaczona potem kłamliwie, jako "skrót myślowy"

Propagandowe podstawianie Polski daje efekty. Oto przykład, drobny a wymowny. Znany dziennik hiszpański "El Pais" pisze o nas w marcu 2007 roku:
"Mimo, że w Polsce już prawie nie ma Żydów, Polacy są wciąż największymi antysemitami w Europie. Ich niechęć wywodzi się z chrześcijaństwa. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że Polska odegrała kluczową rolę w nikczemnych działaniach, które doprowadziły do wymordowania 2/3 całej ludności żydowskiej w Europie"

Zauważmy, że z pola widzenia znikli tu już nie tylko Niemcy, lecz nawet "naziści". Zostaliśmy tylko my, Polacy, "najwięksi antysemici w Europie". Wypowiedź ta nie jest pojedynczym wybrykiem: jest małą cząstką wielkiej operacji wycelowanej prosto w nas. Komuś potrzeba czarnej owcy - i ta owcą mamy być my. Kulminacją podstawiania Polski była jak dotąd sprawa Jedwabnego, ale to nie koniec. Światowy rozgłos, jaki jej nadano, wskazuje, że operacja weszła w nową fazę - zaostrzoną. Muszę tu rzec coś o sobie. Mnie samemu dopiero ten paszkwil Grossa uświadomił, co się święci. Nie tyle nawet on sam, bo to propagandowy śmieć, ile frenetyczny zachwyt, jaki wzbudził wśród Żydów, także polskich. "Mamy wreszcie tych Polaków pod sztychem - i już się nam nie wymkną!". Taki duch wionął z tej wrzawy: paskudny.

Przez wiele lat byłem skłonny odnosić się do niemiłych nam poczynań żydowskich ze zrozumieniem dla powagi ich dziejów i ich cierpienia. Dziś jestem znacznie mniej. Jedwabne coś w nas Polakach zmieniło, ale inaczej niż myślano.
https://telewizjarepublika.pl/imgcache/786x400/c/uploads/news/11_102.png
#wolniewicz #żydostwo #jfe

13

Ku pamięci tych, co chodzili wyprostowani pośród takich, co po dziś dzień klęczą…
https://www.youtube.com/watch?v=rRXvzj2_-4o
#Wolniewicz

14

Bogusław Wolniewicz
Wcale nie jest tak, że wszystkie kultury są "równe sobie", ani tak, że każda "mniejszość" ma takie samo "prawo do odmienności". Tolerancja dla odmienności kulturowej jest kwestią właściwie ustawionego jej progu: takiego stopnia odmienności, jaki wspólnota może jeszcze znieść, nie czując się nią realnie zagrożona.
Współżycie dwu różnych wspólnot narodowych w obrębie jednej szerszej zbiorowości państwowej - w szczególności gdy jedna z nich stanowi mniejszość - nie jest bynajmniej tylko kwestią "uprzedzeń etnicznych" owej większości, lecz w równej mierze kwestią zrozumienia przez tę mniejszość, że większość też ma swe prawa; i że te jej prawa - właśnie jako większości - trzeba respektować co najmniej w takim samym stopniu, w jakim chce się, by respektowane były prawa mniejszości. A już w żadnym wypadku nie należy praw i obyczajów owej większości obrażać.
https://www.rp.pl/apps/pbcsi.dll/storyimage/RP/20080918/PCD/309189993/AR/0/AR-309189993.jpg?imageversion=Artykul&lastModified=
#jfe #wolniewicz

22

Bogusław Wolniewicz o Radiu Maryja
Wobec anonimowości centrów medialnej władzy jedyną nadzieją demokracji na słowo prawdy nie są żadne "rady etyki mediów" ani "kodeksy etyki dziennikarskiej". Przeciwnie, te twory są dla owych centrów dogodną osłoną i kamuflażem; stwarzają pozór, że działania mediów podlegają jakiejś społecznej kontroli i reglamentacji. Nadzieją realną jest tylko wielkość owych centrów i podległych im mediów, wyrażającą się w tym, że działają niezależnie od siebie i często przeciw sobie. W ten sposób wzajemnie się kontrolują. Głównym źródłem dążeń unifikacyjnych są czynniki polityczne: chęć, by podporządkować sobie opinię publiczną przez zmonopolizowanie środków sterowania nią. A są nimi dzisiaj głównie media - obok sądów i uniwersytetów.

Pokazową ilustracją dążeń unifikacyjnych w mediach jest tzw. "problem Radia Maryja". Czynione są niezmordowane wysiłki, by stłumić ten dysonans, jakim na tle polityczno-poprawnej eufonii mediów jest owa rozgłośnia. Chce się za wszelką ceną zatkać usta tym przekonaniom katolickim i aspiracjom narodowym, które na falach owej rozgłośni mogą dochodzić do głosu. Dlatego istnienie "Radia Maryja" - i to w jego obecnej, "polityczno niepoprawnej" postaci - jest dziś probierzem demokracji w Polsce. Najważniejszą bowiem gwarancją demokracji jest wolność słowa: możność powiedzenia głośno, co się myśli. Warunkiem koniecznym tej wolności jest zaś rzeczywisty policentryzm mediów, dzięki któremu każdy odłam opinii publicznej znajduje gdzieś swoją tubę i ujście.
https://s.redefine.pl/dcs/o2/redefine/cp/hc/hcfbtxuz2iu2882y1mn4p4yz5p7at3ym.jpg
#wolniewicz #jfe

15

Bogusław Wolniewicz o tzw "prawach człowieka"
Międzynarodowe ruchy dla "monitorowania praw człowieka" są zakamuflowaną formą wojny, która w terroryzmie zrzuca swą humanitarną maskę. Gdy obywatele jednego państwa usiłują reformować drugie, to mają na to jeden tylko sposób: wypowiedzieć mu wojnę i je podbić.
W haśle "praw człowieka" zadzierzgnięte zostały w jeden supeł ideologiczny trzy sfery życia ludzkiego, których lekką ręką supłać ze sobą nie należy: sfera polityki, sfera moralności i sfera prawa. W politycznym legalizmie, tzw "praw człowieka" szuka sobie nowego ujścia wciąż żywy duch rewolucyjnej utopii. Zmierza on teraz do naprawy świata drogą sądową, licząc, że da mu to zarazem środek przymusu i legitymizację moralną.

Praw człowieka nie da się racjonalnie uzasadnić w tym sensie, by w efekcie okazało się, że są one jakoś nam "przyrodzone": nadane nie przez ludzi, lecz przez instancje ponad-ludzką - przez Boga albo przyrodę. W tym wypadku to wszystko jedno. Rzecz w tym, że człowiek nie ma w ogóle żadnych przyrodzonych "praw"; ma tylko przyrodzone obowiązki. Można by niemal rzecz, że z natury jest wyjęty spod prawa. (Biblia też nakłada na niego tylko obowiązki, nie nadaje mu żadnych praw). Hasło "przyrodzonych praw człowieka" to świecki substytut gasnącej wiary w nadprzyrodzone prawa Boże.

Kiedyś ta fikcja prawna może nawet jakąś pożyteczną i poczciwą funkcję społeczną spełniała, dziś jest inaczej. "Prawa człowieka" już nie tylko praw obywatela nie wspierają, lecz wprost przeciwnie - jako wehikuł anarchii zagrażają im. Widać to naocznie, gdy występują np jako "prawo człowieka" do demonstrowania swego niezadowolenia przez zakłócanie porządku publicznego i niszczenie cudzego mienia; albo jako "prawo" do "swobodnej ekspresji", polegającej na zapaskudzaniu miejsc publicznych.
https://nczas.com/wp-content/uploads/2017/08/wolniewicz2.jpg
#wolniewicz #jfe

19

Bogusław Wolniewicz o stalinowskiej poprawności politycznej
Określenia "rasista" bądź "antysemita" to ani termin, ani wyzwisko. Wyzwiskiem chce się kogoś tylko znieważyć, tamtymi natomiast słowami chce się tego, kto myśli inaczej niż my, unieszkodliwić lub zniszczyć; a przynajmniej zmusić do milczenia. Wyrażenia tej kategorii stanowią istotny składnik wszelkiej ideologii: nie są to narzędzia językowej komunikacji, lecz politycznej walki. Określenie kogoś takim epitetem oznacza, że wydany został na niego wyrok; że przez jakiś anonimowy Kafkowski trybunał został już osądzony i skazany. Z braku terminu językoznawczego można by rzecz, że są to "słowa-piętna", czy też "słowa-klątwy".

Warto uświadomić sobie fakt nie wszystkim znany, że największym i najskuteczniejszym twórcą takich piętn ideologicznych był Józef Stalin. Nie myślimy tu nawet o tych, które były przeznaczone na użytek wewnętrzny Związku Radzieckiego, jak "kułak" albo "trockista" - choć określenia te wtedy w najdosłowniejszym sensie zabijały. Chodzi nam o te, które przeznaczone były głównie na użytek zewnętrzny, do cyrkulacji międzynarodowej. Były to przede wszystkim dwa: "faszyzm" i "rasizm". To Stalin zrobił z nich swój oręż ideologiczny, gdy pierwsze wprowadził w 1935 roku na VII Kongresie Kominternu, proklamując tam "front ludowy przeciw faszyzmowi"; drugie zaś pojawiło się w swej dzisiejszej roli - powtarzanej chociażby w naszej konstytucji z 1997 roku, jako jej art.13 - w stalinowskiej konstytucji ZSRR z 1936 roku postanawiającej, że "żadna różnica narodowości czy rasy nie może usprawiedliwiać narodowego nierównouprawnienia"
https://2.bp.blogspot.com/-BmkUDqawQIw/Vya-ucQZqfI/AAAAAAAAZMs/WjRiDJ-Qnowyf4G9rIc8zE69sfKp8gjBQCLcB/s1600/04prof.Wolniewicz2a.jpg
#jfe #wolniewicz

8

Bogusław Wolniewicz o nihilizmie
Nihilizm jest ekspresją wewnętrznej pustki. Ta pustka ma swoją dynamikę; samoczynnie ekspanduje, jest agresywna. Nie znosi niczego, co nie jest jej pokrewne, co pustką nie jest. Stanowi taką cywilizacyjną "czarną dziurę", co wsysa i unicestwia każdą treść duchową, jaka tylko znajdzie się w jej zasięgu. (Dobrym przykładem jest tu wódka marki "Chopin")

Każdą treść unicestwia, a nie emituje żadnej. Wydobywające się z niej charakterystyczne hasła - "samorealizacja", "godne życie", "prawa człowieka" - brzmią mile dla ucha, ale są wszystkie puste. W pierwszym wyraża się anarchiczny egocentryzm; w drugim - łapczywy hedonizm; trzecie zaś ma tamtym dwom dać pozór moralnego uzasadnienia: "To wszystko się Wam należy - i jeszcze więcej!". Hasła te są puste dlatego, że nie ma w nich krzty substancji duchowej: takiej, co by wykraczała poza horyzont życiowy jednostki. A tylko taka zdolna jest nadawać życiu sens.
https://bi.im-g.pl/im/71/3b/19/z26460017V,Strajk-Kobiet--Marsz-na-Warszawe.jpg
#jfe #filozofia #wolniewicz

14

Bogusław Wolniewicz o "judeochrzescijaństwie"
Lewacka ideologia "politycznej poprawności" podmywa i rozmywa dziedzictwo duchowe Europy. Czyni to wieloma sposobami. Jednym z nich jest infiltrowanie zachodniej świadomości społecznej lewoskrętnym fałszem, lewoskrętne wykrzywianie jej obrazu świata. Przykładem jest dziwaczny nowotwór językowy uporczywie od przeszło dwudziestu lat wprowadzany do medialnego obiegu: "judeochrzescijaństwo".

Pojęcie jest wprowadzane bez uzasadnień i objaśnień, metodą marketingową, napomykając coraz częściej tu i tam z niewinną miną o jakiejś "tradycji judeochrześcijańskiej", "cywilizacji judeochrześcijańskiej", albo o jakichś specjalnie "judeochrześcijańskich" wartościach, nigdy nie sprecyzowanych. Wprowadza się tę innowację, jak gdyby rozumiała się sama przez się i nie mogła budzić niczyich wątpliwości. Nikt nie pyta, czy taka tradycja albo cywilizacja w ogóle istnieje lub kiedykolwiek istniała. Od tysiąca lat żyliśmy w Polsce przeświadczeni, że nasza wiara i tradycja są chrześcijańskie. A tu naraz mówią nam, że to był błąd: nie "chrześcijańskie", tylko "judeochrześcijańskie".

Określenie to jest propagandową fikcją. Fikcję tę międzynarodowe lewactwo wtłacza pod medialnym ciśnieniem do świadomości społecznej, by rozmiękczyć zawarte w niej dziedzictwo chrześcijańskie; bo rozmiękczone łatwiej zgnieść, to jasne. Jako formacja ideologiczna lewactwo dzisiejsze cechuje się niezwykłą wprost agresywnością, a jej ostrze głównie wymierzone jest w chrześcijaństwo.

Judaizm i chrześcijaństwo to są dwie odrębne religie i tradycje. Nie biegły nigdy razem, zawsze tylko obok siebie; osobno i całkiem niezależnie jedna od drugiej, w hermetycznej niemal izolacji. Owszem obie religie mają pewien punkt wspólny: jest nim Stary Testament, ten pień monoteizmu. Punkt ten dzielą jednak z islamem. Judaizm, chrześcijaństwo i islam to są trzy interpretacje Starego Testamentu: trzy różne sposoby jego rozumienia.
Rozumienie żydowskie wyraża się w Talmudzie; rozumienie chrześcijańskie - w Ewangelii; rozumienie muzułmańskie - w Koranie. Trzy różne interpretacje Starego Testamentu: talmudyczną, ewangeliczną i kanoniczną; oraz trzy wyrosłe na nich religie, tradycje i cywilizacje. Takim samym prawe, jak o "judeochrześcijaństwie", można by mówić o "judeoislamie", albo przeciwstawiać wartościom "judeochrześcijańskim" wartości "judeomahometańskie". Wszystko to fikcje.
https://www.rp.pl/apps/pbcsi.dll/storyimage/RP/20170805/KRAJ/170809490/AR/0/AR-170809490.jpg?imageversion=Artykul&lastModified=
#jfe #wolniewicz #religia #chrzescijanstwo

11

Bogusław Wolniewicz o cenzurze obyczajowej
Gdzie powiedziano, że demokracja wyklucza cenzurę? Otóż nigdzie. Trzeba odróżnić cenzurę polityczną od cenzury obyczajowej. Pierwsza ma chronić władzę państwową przed krytyką; druga - moralność publiczną przed zgorszeniem. Na tę pierwszą nie ma w demokracji miejsca; druga dobrze się tam mieści i czasem okazuje się niezbędna.
Cenzura bywa dolegliwa, bo ogranicza swobodę jednostki i grup. Liberałowie lubią mawiać "swobody nigdy za wiele" i kwestionują cenzurę jakąkolwiek. Same słowa "cenzura" i "represja" brzmią im nieznośnie a "cenzura represyjna" brzmi tak w dwójnasób. Nie mają racji: swobody może być za wiele, i bywa, gdy jej nie są w stanie jej utemperować same tylko wewnętrzne powściągi rozsądku i przyzwoitości. Granica między demokracją a anarchią jest cienka i niewyraźna, łatwo ją więc przeoczyć i przekroczyć. Cenzura zaś okazuje się potrzebna na tej właśnie cienkiej i zatartej granicy.

Nałożenie represyjnej cenzury obyczajowej na program telewizyjny nie jest kwestią zasad ustrojowych, lecz oceny sytuacji. Pamiętajmy jednak, że w demokracji cenzura jest środkiem nadzwyczajnym, który mogą usprawiedliwiać tylko nadzwyczajne okoliczności. Czy w tym wypadku zachodzą? Tak, zachodzą, bo telewizja stanowi medium przekazu nadzwyczajne, różne jakościowo od wszystkich pozostałych, a wobec rosnącego rozprężenia coraz groźniejsze dla obyczajowego ładu.
Telewizja wprowadza dziś wprost do domów, i to z właściwą sobie hipnotyczną sugestywnością, treści społecznie destrukcyjne. Staje się przez to poważnym amplifikatorem szerzącego się rozwydrzenia. To nie może nie alarmować. Cenzura obyczajowa nie jest narzucaniem własnego gustu. Nie pozwala jedynie, by publicznie i bezkarnie obrażany był gust cudzy.
Prywatnie każdy może folgować swoim gustom do woli, z koprofagią włącznie. Ale publicznie nie wolno. Emitując programy, które obrażają dobry obyczaj, wkracza się w sferę cudzej prywatności: swój własny gust narzuca się komuś drugiemu. Powiedzą nam pewnie, że "starczy przecież nacisnąć włącznik". Sypie się tak piasek w oczy, bo przemilcza hipnotyczną siłę telewizji. A ta działa jak narkotyk. To jakby doradzać narkomanowi, że "wystarczy wyrzucić strzykawkę"; albo pijakowi, że "starczy zakorkować butelkę". Z medium tym trzeba obchodzić się odpowiedzialnie, jak z materiałem wybuchowym, a w stanie społecznego rozprężenia nie dzieje się to samorzutnie. Na tym w ogóle stan ten polega: przestaje działać samoregulacja społeczna. Coś się w niej zepsuło.
https://ocdn.eu/images/pulscms/YjA7MDA_/2d7b40e3922e3314190dc2adaf89ca8e.jpg
#jfe #wolniewicz

12

https://streamable.com/q0vp1i
Jeszcze pamietam wykłady na yt Profesora za jego zycia. Jedno co sobie oszczedzil to widok syfu jaki zrobiono z ta ustawa.
#takaprawda #wolniewicz

10