Akcja Wisła była po prostu niezbędna. Żadne państwo demokratyczne czy totalitarne nie mogło sobie pozwolić na to, by na części jego terytorium dwa lata po wojnie działała organizacja nieuznająca jego jurysdykcji na konkretnym obszarze, traktująca go jako terytorium okupowane i niszcząca wszystkie jego struktury. Żadne państwo nie mogło sobie pozwolić, by ktoś bezkarnie mordował wiceministra obrony narodowej dokonującego inspekcji wojsk działających na obszarze, na którym zbrojne podziemie nie uznawało jego jurysdykcji. Polak nie miał tam przebywać na Wołyniu i w Małopolsce. Złożenie podania na jakąkolwiek funkcję administracyjną często kończyło się zawiśnięciem na gałęzi, zwłaszcza na wsiach. Nie dość, że sami ukraińscy nacjonaliści nie znali litości, to jeszcze byli ochoczo nakręcani przez swoich rodaków. Pogróżki i wezwania ukraińskich nacjonalistów budziły wśród Polaków przerażenie, które wzmagały relacje polskich uciekinierów z Wołynia.
Była to polska inicjatywa, wykonana polskimi rękami. Nie opracowali jej oficerowie radzieccy, ale polscy, i to „sanacyjnego chowu". Jej plan opracował gen. Stefan Mossor, wybitny teoretyk sztuki wojennej, prawa ręka Tadeusza Kutrzeby, twórca planów wojny Polski z Niemcami. Optował on twardo za przesiedleniami Ukraińców na Ziemie Odzyskane, co zakończy terror band UPA. Sztab Grupy Operacyjnej „Wisła” w znacznej mierze skompletował sam Mossor. Otaczał się on oficerami tzw. przedwrześniowymi
Opracowując koncepcję operacji „Wisła", brał pod uwagę doświadczenia II Rzeczypospolitej i praktykę Korpusu Obrony Pogranicza. Obowiązujące w niej prawo zezwalało na wysiedlenie ze strefy przygranicznej każdego obywatela, którego władze uznały za „niepożądanego ze względu na bezpieczeństwo granic państwa". Pas ten był szeroki na 30 kilometrów . Strefa ta obejmowała zdecydowaną większość terenów, z których dokonano wysiedleń. Akcja „Wisła" miała zatem przedwojenną podstawę prawną.
Najlepiej o nastrojach panujących wtedy w Polsce świadczy pogrzeb Karola Świerczewskiego, którego śmierć w głównej mierze skutkowała podjęciem całego przedsięwzięcia wymierzonego w ukraińskich nacjonalistów. Owszem, Świerczewski był komunistą, ale cała ceremonia nie miała charakteru partyjnego. Kondukt żałobny w Rzeszowie liczył 3 kilometry. Całe polskie społeczeństwo domagało się od władz, aby zrobić porządek z OUN-UPA. I trudno w przypadku ukraińskich cywilów pisać o niesprawiedliwości, gdy sami przywódcy UPA, którym udało się uniknąć więzień, pisali na emigracji, że cały ich ruch upadł również przez przesiedlenia wspierających ich mas ludowych - to nie był tylko grasujący z karabinem bandzior, ale całe społeczności, które Polaków nienawidziły i ochoczo współpracowały w celu wygnania ich z zamieszkałych ziem.
https://s.znak.com.pl//files/covers/card/f1/T274612.jpg #polska #ukraina #historia #wołyń