Olśniło mnie, już wiem jak dokonać samobójstwa.
Po prostu zaszczepię się 6 dawkami.
Ciągle piszą w internecie, że "umarł nagle" bo był zaszczepiony
Idę na szczepienie i w końcu pierdolnę z tego świata. Legalna eutanazja.
#szczepienie #samobojstwo

7

Francuski sąd: Zgon w wyniku szczepionki zakwalifikowany jako samobójstwo. Ubezpieczalnia odmawia wypłatybibula.com

https://www.bibula.com/?p=132433
Ubezpieczalnia odmawia wypłaty
Francuski sąd rozpatrujący sprawę o odmowę wypłaty odszkodowania z polisy na życie, stwierdził, że [tzw.] szczepionki przeciwko Covid-19 są preparatami eksperymentalnymi i osoby je przyjmujące nie mogą zasłaniać się niewiedzą o ich skutkach ubocznych – które według sądu były publikowane – w związku z czym zgon w wyniku poszczepiennych skutków został zakwalifikowany jako samobójstwo. (…)
#covid #covid19 #szczepienia #ubezpieczenia #samobojstwo #francja #sad

25

Tragiczne statystyki. Coraz więcej dzieci odbiera sobie życie w Polsce. Wzrost o 77% r/r!portalstatystyczny.pl

Dane Policji za 2021 rok pokazują gwałtowny wzrost zachowań samobójczych wśród młodych osób. W 2021 roku 1496 dzieci i nastolatków poniżej 18. roku życia podjęło próbę samobójczą, aż 127 z tych prób zakończyło się śmiercią.

W stosunku do 2020 roku jest to wzrost odpowiednio o 77% zachowań samobójczych oraz o 19% śmierci samobójczych. Dane pochodzą z Komendy Głównej Policji.

W Polsce więcej osób ginie w wyniku samobójstw, niż w wypadkach samochodowych. Co 10 lat z mapy naszego kraju znika jedno miasto zbliżonej wielkości do Ełku czy Bełchatowa. Na każdą 28-osobową klasę przypada średnio dwóch uczniów po próbie samobójczej. Każde samobójstwo i próba samobójcza wpływa nawet na 20 osób z najbliższego otoczenia. Żałoba przeżywana w wyniku śmierci samobójczej jest określana jako traumatyczna. Gdy dzieci podejmują próby samobójcze, ich rodzice są przerażeni, bezsilni, często nie wiedzą, gdzie udać się po pomoc.


Obok ogólnego wzrostu liczby zachowań samobójczych oraz śmierci samobójczych, szczególnie niepokojący jest wzrost dotyczący podejmowania zachowań samobójczych w grupie dziewczynek. W 2021 roku KGP zarejestrowała wzrost o 101%.
#zostanwdomueffect ?
https://portalstatystyczny.pl/tragiczne-statystyki-coraz-wiecej-dzieci-odbiera-sobie-zycie-w-polsce/
#polska #statystyka #samobojstwo #zdrowie #psychologia

16

Kierownik kliniki w Chemnitz w Niemczech popełnił samobójstwo z powodu "kłamstwa szczepionkowego"twitter.com

Poniższe można przeczytać na Twitterze, ale nie wiem, czy to prawda:

Według informacji z kręgów policyjnych, zostawił on swojemu pracodawcy list pożegnalny, w którym potwierdził, że potępia ciągłe kłamstwa i oszukiwanie pacjentów i szczepionych, że szczepienia są nieszkodliwe, oraz że potępia szczepienie ludności eksperymentalnymi śmiercionośnymi szczepionkami Covid-19, według niego był to w rzeczywistości środek walki biologicznej, którego użycie było zakamuflowane jako szczepionki Covid-19.

Powiedział, że to ludobójstwo i zbrodnia przeciwko ludzkości, co jest dokonywane na tutejszej ludności, i że nawet burmistrz zagroził mu zwolnieniem, jeśli nie będzie przeprowadzał szczepień na pacjentach w szpitalu. Nie chciał brać udziału w zbrodni rządów federalnych i stanowych jako ich poplecznik, a swoje samobójstwo uważał za jedyny sposób, aby dać przykład. W swoim liście pożegnalnym prosił o opublikowanie tego listu, o czym dowiedział się burmistrz i do tej pory nie dopuścił do publikacji.
https://twitter.com/DennisKBerlin/status/1457283152745955329

Dyrektor medyczny Kardinal-Schwarzenberg-Klinikum Primarius (Primarius: pierwszy profesor) prof. dr Andreas Valentin został zwolniony z pracy, ponieważ wbrew woli dyrekcji chciał, aby w dokumentacji medycznej pacjenta udokumentowano uszkodzenie szczepionki Covid. https://nixgut.wordpress.com/2021/11/07/video-trauer-um-den-chemnitzer-klinikchef-dr-thomas-jendges-55-er-sprang-vom-klinikdach-in-den-tod-0214/ #teoriaspiskowa #covid #samobojstwo #niemcy

9

#smiecizglowy epizod 32

O samobójstwie część 1

Do napisania tego wpisu przekonał mnie jeden użytkownik, który zadał mi to pytanie pod jednym z moich wpisów, a także to, że mimo środków nasennych, nadal nie mogę spać, za 4 godziny idę do pracy, więc nie mam co i tak robić. Komentarz pozwolę sobie skopiować:
Jak już mam okazję zapytać kogoś w takim nastroju- zawsze mnie zastanawiało postępowanie ludzi, którzy się gdzieś wieszają albo trują po cichu. W końcu jak ktoś się chce zabić, to najwyraźniej jest mu wszystko jedno, dlaczego w takiej sytuacji nie robią czegoś z większym wykopem, jak:

- wzięcie chwilówek na miliony i balowanie przez ostatni miesiąc/ próba ucieczki za granicę i zaczęcia nowego życia
- zemsty na ludziach, którzy ich doprowadzili do obecnego stanu (w przypadku gnębionych w szkole/wojsku/pracy) i porozbijaniu im łbów.
- zrobienie ze swojego odejścia jakiejś manifestacji, jak facet od Killdozera (https://pl.wikipedia.org/wiki/Marvin_Heemeyer)

Rozumiem jeszcze, że wierzących przed tymi opcjami powstrzymuje kwestia grzechu, ale z tego punktu widzenia samym samobójstwem sobie grabią (do niedawna szło się za nie prosto do piekła, więc i tak nie powinno im robić różnicy).
Pytanie to dało mi tak do myślenia, że zacząłem się nad tym zastanawiać i postanowiłem odpowiedzieć na podstawie moich doświadczeń i dlaczego na przykład ja czegoś takiego nie zrobię.

W sumie to miałoby sens z perspektywy osoby zdrowej, lecz niestety osoby, które są pogrążone w marazmie nie chcą i nie mają ochoty na robienie czegokolwiek. Kiedy wszystko mi jedno to znaczy to że naprawdę mi wszystko jedno. Dotyczy to każdej sfery życia, teraz nie zbliżyłem się jeszcze do tego stanu, ale pamiętam go doskonale. Nie chce ci się robić NIC!

I to NIC jest potężne. Zastanówcie się chwilę nad jego znaczeniem. Osoby, którym się nie chce myć zębów, wstać z łóżka nie widzą sensu w czymkolwiek miałyby iść i zmuszać się do wysiłku jakim jest wzięcie kredytu? Nawet jak pójdziesz to co z tą kasą zrobisz? Ja miałem kupę kasy odłożonej i sobie po prostu leżała, a ja miałem wszystko w dupie. Nie zależało mi na niczym. Kiedy niczego nie pragniesz to na co miałbyś wydać pieniądze?

Jednak to subiektywne odczucia. Różnie to z ludźmi bywa. Niektórzy czują bezsens istnienia, innym życie biedaka nie odpowiada i może by wzięli taki kredyt, ale potem problemy by były jeszcze gorsze, a zabić się wcale nie jest tak łatwo jak wam się wydaje.

Rozmawiając z innymi podobnymi mi i poznając ich w realu, mam wrażenie, że wszystkie artykuły opowiadające o samobójcach i jakie dają ostrzeżenia, w pewnym stopniu się mylą. Każdy z nas planował swoją śmierć, ale nikt nigdy nie wybrał konkretnego dnia i godziny. Osobiście i pisząc tutaj czy to na innych forach, nigdy nie spotkałem kogoś, kto by zaplanował dokładny czas kiedy będzie to robić. Mieliśmy przygotowane linki, pomysły i miejscówki gdzie to zrobić, lecz nigdy nie myśleliśmy kiedy. W artykułach o samobójcach mówi się, że przed dokonaniem tego czynu, ludzie zaczynają normalnie funkcjonować, śmieją się i nagle się wieszają. Miałem to samo, ale nie wiedziałem, że tego dnia to zrobię. To o czym mówię i co przeżyłem nazwałem ,,impulsem”.

Jak źle by nie było. Jak źle byś się nie czuł to twój mózg za wszelką cenę walczy o przetrwanie i nie pozwala ci na to, żebyś zrobił sobie krzywdę. Depresja cię wyżera i niszczy na każdym kroku osłabiając twój mózg i ciało. Gdy nie jesteś w stanie się bronić to umierasz. Impuls czułem kilka razy w życiu i jakimś cudem zawsze z nim wygrywałem. Jednak jest to spowodowane moim myśleniem i przygotowywaniem wszystkiego na ostatni guzik.

Odchodzę od tematu. Czym jest impuls?

Kilka dni przed impulsem następuje osłabienie umysłu i ciała. Zaczynasz myśleć poważnie o swojej śmierci, masz już wszystko przygotowane, mimowolnie mówisz każdemu o tym, że życie jest mdłe. W zależności od zaufania do drugiej osoby, wprost mówisz o metodach samobójstwa, że nie chce ci się żyć itp. Czujesz się coraz gorzej i gorzej, aż dochodzisz do kulminacyjnego momentu, gdzie uważasz, że gorzej być nie może, ale jeszcze do tego momentu funkcjonujesz, idziesz spać i następnego dnia czujesz się kilka razy lepiej! Masz dobry humor, nie jest tak tragicznie, rozmawiasz normalnie. Każdy widzi po tobie, że już ci lepiej. Trwa to chwilę, nie jestem pewien czy u mnie wywoływała to jakaś sytuacja czy nagle po prostu impuls uderzał, ale pamiętasz jak uważałeś że gorzej być nie może?

Może… Depresja wtedy używa w jednym momencie wszystkie swoje siły i uderza w krótkim czasie ze wszystkim co ma. Jak źle się nie czułeś to wyobraź sobie, że może to być kilka razy gorsze. W jednej chwili jesteś bardziej zniszczony niż przez ten cały okres. Ból jest tak silny, że jedyne o czym myślisz to żeby go przerwać. Nie jesteś w stanie myśleć trzeźwo. Wcześniejsze planowania przygotowały cię na to, nie musisz myśleć, wszystko masz przygotowane. Ból, którego nie możesz umiejscowić. Ból z którym wiesz, że ani ty, ani nikt inny ci nie pomoże. Jest tylko jedna rzecz, która skróci te twoje męki. Tam jest linka, upatrzyłeś tamto drzewo. Ból się skończy tylko na jeden sposób. Przegrałeś, ale nie ma nic złego w tym, że nie chcesz czuć już bólu.

Jeśli przeżyjesz impuls to jesteś uratowany (na razie) bo depresja zużyła wszystkie siły, żeby cię zabić i się przeliczyła. Teraz potrzebuje czasu, by znowu cię wykończyć, a ty kilka dni będziesz nie do życia, bo wszystko to wymagało olbrzymich nakładów energii.

Pierwszy impuls mi się skończył, bo nie miałem gdzie linki powiesić (12 lat temu)
Drugi się skończył, bo tabletki, które wziąłem nie mogły mnie zabić choćbym ich łyknął 200 (6 lat temu)
Trzeci się skończył bo miałem do kogo iść i prosić o pomoc, gdy znów się zaczął. (W tym roku)

Przy tej tendencji zapiszę sobie lepiej w kalendarzu, że w 2027 roku, mogę mieć go znowu oczywiście były mniejsze impulsy, ale tak silne, że nie dałbym sobie z nimi sam rady były 3 i 2 mi się nie udały tylko dlatego, że warunki w jakich wtedy były nie pozwalały na to.

Okazuje się, że wpis będzie dłuższy niż myślałem, dlatego podzielę go na części. Jeśli ktoś chce sam sobie odpowiedzieć na pytanie tego użytkownika, zanim ja dodam kolejne wpisy to mogę dać wskazówki, w postaci moich poprzednich wpisów:
O tym jak ściągałem wisielca z drzewa: https://lurker.land/post/OHOcL6z_J
Dlaczego boję się nieśmiertelności: https://lurker.land/post/i07SyrZ8T
Wpis przed impulsem: https://lurker.land/post/T6jV9pgT7
@Eugeniusz to specjalnie dla ciebie
#przegryw #depresja #samobojstwo #przemyslenia

11

Taki gównowpis..

Wpadasz do pracy po urlopie, a tam smutna wiadomość:
- Główny informatyk firmowy wylogował się z życia w ostatnią niedzielę.
Podobno (chodzą takie słuchy) sam przyczynił się do owego zdarzenia.
Póki co nikt nic więcej nie wie, a Ci co wiedzą milczą jak w kamień zaklęci lub sami mają znaki zapytania przed oczami.
#gównowpis #szkodachłopa #samobojstwo

11

#smiecizglowy

Dostałem załamania nerwowego. Nie traktuje już samobójstwa jako wyjścia tchórza, którego życie przerosło, albo zniszczonych psychicznie ludzi, których nic nie czeka. Tylko podliczając rachunek zysków i strat uważam je za dobre rozwiązanie.

Dostałem takiego załamania, że chciałem już się rzucić z okna, ale poszedłem do dziewczyny i się rozpłakałem powtarzając w kółko: pomóż mi, pomóż mi. Bo mam już naprawdę serdecznie dosyć wszystkiego…

Jest godzina piąta rano i w sumie to od pierwszej próbuje zasnąć. Bezskutecznie. Nie dość, że mam trochę rzeczy na głowie to jeszcze cierpię na bezsenność…

Ostatni raz kiedy się wyspałem był chyba pod koniec lipca, albo początek sierpnia. Pracuję, a w wolne dni muszę załatwiać sprawy, których nie byłem w stanie załatwić gdy pracowałem. Trzeba zakupy zrobić, trzeba coś zrobić w domu, trzeba pomóc rodzinie, albo w wyniku mojego zmęczenia nie zgasiłem świateł w aucie i musiałem potem kombinować jak akumulator podładować i wracając z nocki o godzinie 6 rano poszedłem spać o 10, bo o 19 muszę wstać i się szykować na kolejną. Wróciłem z ostatniej nocki to cały dzień zajęty zaległymi sprawami. Chwila przerwy i w drogę, a potem powrót do domu o 21. Idę spać o 23, żeby się obudzić o 1 w nocy, bo nie mogę spać i tak sobie siedzę do 6 rano, żeby zasnąć Dziś, a w zasadzie to wczoraj miałem wolny dzień, ale przespałem jego połowę, a dziś nie śpię w ogóle. Męczę się i spać nie mogę to usiadłem i piszę ten wpis.

Najbliższy termin kiedy będę mógł się wyspać? Niedziela za dwa tygodnie bo pracuję, a dwa dni wolne, które mi przypadają to będę miał zajęte, bo już wiem, że ktoś potrzebuje mojej pomocy.

Nie mam problemów z asertywnością. Odmawiam, kiedy wiem, że ktoś sobie da radę beze mnie i mnie wykorzysta i każdy jest tego nauczony i nikt mnie nie prosi o pomoc jeśli naprawdę nie ma innego wyjścia. Ojca nie mam, teść mojej dziewczyny jest wiekowy, poza tym nie ma u nas w rodzinie żadnego faceta i do pewnych rzeczy jestem konieczny. Nie zostawię babci samej z dziadkiem, żeby dźwigali meble do domu na przykład.

Dziewczyna mnie nie prosi o pomoc w obowiązkach domowych jak to było wcześniej, ale kto wniesie ciężkie zakupy i ją zawiezie, skoro nie ma prawa jazdy i mieć nie może? I kiedy to zrobić, skoro ciągle pracuję? Kto zawiezie chorego dziadka na zabieg 150km od domu?

I ciągle tylko tego typu sytuacje w moim życiu.

Ostatnio byłem chory i z gorączką musiałem z dziadkiem jechać, bo zabieg był konieczny, a on już nie wytrzymywał z bólu. Ledwo trzymałem się na nogach i dzień później szedłem do pracy, gdzie bardzo łatwo stracić palce, ale nie mogę wziąć wolnego, chorobowego, bo każdy grosz się liczy przez to, że zostałem ojebany przez poprzednich pracodawców.

Piję 5-8 kaw dziennie, żeby jakoś się trzymać, ale poza palpitacją serca i dreszczami nie sprawia to, że mój mózg funkcjonuje jakoś lepiej…

Jak zasłabłem w pracy po takim maratonie to poszedłem do pielęgniarki zakładowej kazała mi wypić herbatkę, zjeść coś i zapierdalać z powrotem do roboty!

I tak się żyje powoli. Nie mam już siły. Nie odpoczywam, ciągle coś robię, a jak nie to mój mózg mnie dobija i bombarduje myślami. Już nie gram, już nie czytam, już nie oglądam filmów. Już nie robię nic. Jedynie na co znajduję siły to oglądanie jakiś głupot na youtubie w pozycji leżącej i nim się obejrzę to znowu idę do pracy.

I ZNOWU I ZNOWU I ZNOWU!

W takim wypadku śmierć wydaje mi się ukojeniem i bardzo dobrym wyjściem. I tak mnie nic nie czeka i tak będzie moje życie wyglądać, ale przynajmniej dobrze, że dzieci nie mam bo to dopiero by był dramat.

Dziewczyna mnie trzyma przy życiu. Nie chciałbym jej tego robić. Poświęciła wiele dla mnie i to jest jedyna osoba, której ufam i mam wsparcie. Sama by wzięła cały mój ciężar, gdyby tylko mogła.

Jednak jest już po 5. Nie mogę spać. Idę do pracy i czeka mnie kolejny maraton. Może nie zrobię sobie krzywdy na maszynie jak znów zasłabnę. Może nie dostanę zawału od kolejnej kawy. Może dzisiaj wrócę i będę w stanie zrobić coś więcej niż się położyć i próbować zasnąć?
#zalesie #depresja #gorzkiezale #samobojstwo

7

USA: Już czterech policjantów którzy brali udział w obronie Kapitolu popełniło samobójstwopolsatnews.pl

Waszyngtońska policja poinformowała w poniedziałek o samobójczej śmierci dwóch kolejnych funkcjonariuszy, którzy brali udział w obronie Kapitolu podczas zamieszek 6 stycznia. Życie odebrało sobie już czterech policjantów.
https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2021-08-03/bronili-kapitolu-podczas-zamieszek-czterech-policjantow-popelnilo-samobojstwo/
#usa #kapitol #samobójstwo #policja #swiat #tramp

21

Założyciel McAfee znaleziony martwy w więzieniuwolnemedia.net

Założyciel McAfee, John McAfee, którego ekstradycja do Stanów Zjednoczonych została zatwierdzona przez hiszpański sąd krajowy, popełnił samobójstwo w więzieniu w Hiszpanii, podała gazeta „País”.
https://wolnemedia.net/zalozyciel-mcafee-znaleziony-martwy-w-wiezieniu/
#samobojstwo

12

#smiecizglowy epizod 25

Boję się nieśmiertelności.

Większość ludzi boi się śmierci. Woli o niej nie myśleć i zapominają o niej, trwając w swoim życiu nie dopuszczając myśli, że oni kiedyś zginą lub po prostu ignorują ją traktując jako coś czym trzeba będzie martwić się później. Wizja śmierci za 60 lat jest taka odległa, że niemal nierealna.

Ja nie boję się śmierci. Boję się czegoś innego, mianowicie tego, że mógłbym nigdy nie umrzeć.

Nasza podróż zaczyna się od narodzin i trwa do ostatniego oddechu. To nieuniknione, że pewnego dnia umrzemy. Może nawet dziś, jutro, za tydzień, za rok. Nigdy nie wiesz co i kiedy zabierze twój ostatni oddech i zabierze cię z tego świata. Możecie uznać mnie za szalonego, ale wizja tego, że kiedyś umrę jest dla mnie niesamowicie kojąca i uspakajająca.

Byłbym przerażony, gdybym nie mógł zakończyć mojej wędrówki i trwałaby ona wiecznie.

Miałem kiedyś sen. Głupi i bezsensowny, jednak nie liczył się ten sen, a to co następowało po nim. Zazwyczaj we śnie gdy spadasz z wysokiej wysokości, albo giniesz, automatycznie się przebudzasz. Koszmar się kończy. Jednak gdy ja spadłem, stało się coś innego. Tak bardzo wierzyłem w to, iż zginąłem, że zamiast się przebudzić, sen trwał dalej i był on najbardziej kojący w całym moim życiu. Utknąłem w jakiejś próżni. Nie czułem, nie widziałem, nie słyszałem. Miałem wrażenie, że unosiłem się w próżni i żadne bodźce do mnie nie docierały. Myśli były całkowicie czyste. Nie myślałem i nie byłem w stanie. Po prostu tkwiłem w tym stanie, a potem się obudziłem i dalej żyłem.

Tak sobie wyobrażam śmierć i wcale mnie nie przeraża, a wręcz przeciwnie, oczekuję jej. Jednak nie mam zamiaru jej pomagać. Czas prędzej czy później mnie wykończy, od śmierci nie ma odwrotu, a po co w takim razie się bezsensownie tam pchać? Wystarczy poczekać, a może życie czymś jeszcze dobrym mnie zaskoczy?

I tak sobie trwam, żyję. Zajmuje się swoimi sprawami, które zawsze wydają mi się mdłe i nijakie. Robię to co muszę, żeby przeżyć kolejny dzień i po prostu czekam. W razie czego, gdyby życie było dla mnie zbyt dużym ciężarem i zbyt wiele wysiłku musiałbym poświęcić to zawsze mam jakieś wyjście. Jest tyle sposobów na opuszczenie tego świata. Ludzkie ciała są takie kruche i delikatne. Jak znudzi mi się czekanie to po prostu trzeba wykorzystać jeden z wielu sposobów na zakończenie cierpienia.

I ta myśl jest dla mnie kojąca i pozwala mimo wszystko przeć do przodu. Zawsze mam wybór, zawsze mam wyjście. Wrócę z powrotem do tej nicości i cały ten balast zniknie. Będę tam uwięziony wieczność? Nie będę miał umysłu, który byłby w stanie to przeanalizować i stwierdzić, że mam przesrane. Jestem więźniem i zakładnikiem mojego ciała i mózgu. Uwalniając się od jego jarzma, będę wolny.

Co złego mi się przydarzy, jak bardzo będę miał przekichane to i tak prędzej czy później. Zginę. Nawet jeśli skończę jako warzywo to może nie będę w stanie sam się zabić, ale wystarczy, że będę cierpliwy. Każde cierpienie się kiedyś skończy.

Poddam się? Co w tym złego? Mam walczyć dla samej walki? Grać dla samej gry? Żyć dla samego życia? Nawet jeśli mówię, że czas mamy ograniczony to może warto walczyć?

Ja tam walczę, ale zawsze mam inne rozwiązanie w razie gdybym już się tym znudził i byłbym zbyt zmęczony. Po prostu.

I boję się dlatego nieśmiertelności i boję się tego, że pewnego dnia, będzie dla nas ona osiągalna. Nie życzę nikomu być uwięzionym w wiecznym paśmie męki i cierpienia, z którego nie ma ucieczki. Wszelkie nasze cierpienie kiedyś się skończy. Zawsze! Nieśmiertelność uwięzi cię w nim na wieczność.

Już dziś słyszy się o przenoszeniu świadomości do komputerów. Kombinowaniu z genetyką, etc. Boję się, iż dożyję czasów, kiedy to będzie realne. Kiedy będzie można uwięzić nasze umysły w maszynach, komputerach, dyskach, internecie. Będziemy skazani na życie i odbierze nam się śmierć. Naszą drogę ucieczki, nasz koniec drogi. Będziemy żyć w wiecznym cierpieniu i bólu.
#przemyslenia #samobojstwo #smierc #depresja

8

#smiecizglowy epizod 23

Tak w temacie samobójstw. To nadal pamiętam faceta, który wybrał sobie bardzo ładny dzień na dokonanie tego czynu. Pamiętam to jak dziś. Nie za ciepło, nie za zimno. Dla mnie to był idealny dzień na spacer po lesie. Zżarty umysł depresją, codzienne myśli samobójcze, zarośnięty jak małpa, poszedłem sobie zrobić małą przechadzkę. Podobno miało to jakieś działanie terapeutyczne, ale po takim czasie to stwierdzam, że jednak nie i wcale mnie przyroda nie uspokajała. Całe życie nią otoczony bardziej miałem jej dosyć.

Idąc sobie dalej, nagle usłyszałem krzyki i wołanie o pomoc. Jakoś nie myślałem wtedy tylko po prostu poleciałem w stronę źródła dźwięku. W moją stronę wybiegła kobieta i zaczęła krzyczeć: Mąż mi się powiesił! I wtedy zauważyłem go jak wisi 2 metry nad ziemią, zawieszony na drzewie, a obok stała drabina. Pamiętam, że wtedy podjąłem szybkie decyzje. Wisi 2 metry nad ziemią, nie wiadomo ile i każda sekunda go dzieli od śmierci. Zawołałem tylko czy ma nóż i niech mi da. Poleciała wtedy do auta, a ja szukałem czegoś w pobliżu. Kobiecina wsiadła w auto i pojechała… (Potem od policji się dowiedziałem, że była w takim szoku, że pojechała do domu po nóż) Znalazłem pustą butelkę po piwie, zbiłem ją i odciąłem faceta. Wtedy uznałem, że lepiej będzie jak połamie nogi, albo stanie mu się coś gorszego niż żebym go zostawiał na drzewie i miał zginąć. Wydaje mi się, że na jego miejscu wolałbym żeby nikt mnie nie ściągał, bo można by było zrobić ze mnie kalekę i to w imię czego?

Spadł na ziemię i rozeznałem całą sytuację. Od zobaczenia ciała do ściągnięcia go, minęła minuta. Przybiegłem w ciągu minuty, a kobieta, mogła go znaleźć jeszcze wcześniej i nie wiadomo ile czasu wołała o pomoc, będąc w szoku. Facet był zimny. Wszystkie te rozeznania zrobiłem zanim dodzwoniłem się na pogotowie. Jakoś tak działała wtedy adrenalina. Opisując całą sytuację i tak zostałem poinstruowany, aby przeprowadzać reanimację co zrobiłem i było trochę bez sensu, jednak wykonywałem polecenia mądrzejszych od siebie. Dopiero później dowiedziałem się, że wisiał tam dwie godziny, więc reanimowałem go 30 minut na próżno. Kobiecie gdy wróciła z nożem, kazałem jechać na początek drogi, żeby wskazała drodze karetce. Sądziłem, że lepiej będzie jak nie będzie oglądać swojego męża i sobie pojedzie, a zresztą droga była tak ukryta iż naprawdę było lepiej żeby stała na drodze i wskazała drogę karetce.

Pół godziny później zjawiła się straż, karetka i policja. Oddałem go w ich ręce, opisałem sytuację policji w międzyczasie usłyszałem że zgon już dawno nastąpił i poszedłem do domu.

Wtedy zauważyłem że to był naprawdę ładny dzień, końcówki jesieni. Nie za ciepło, nie za zimno. Słońce tak nie grzało jak to robi teraz, że jak tylko wyjdzie to jest skwar nie do wytrzymania, a jak zajdzie to trzeba kurtkę założyć. Pogoda była naprawdę ładna i chyba pierwszy raz od dawna zwróciłem uwagę na przyrodę.

Potem wróciłem do domu i dalej grałem w tibie.

Szybko się wieści rozchodziły i zaraz były do mnie pytania, ale jakoś nie chciało mi się o tym myśleć. Zacząłem mieć wyrzuty sumienia. Co by było gdybym jednak go odratował? Stałby się kaleką. 10 lat był na lekach, życie go przytłoczyło, chciał umrzeć, wybrał taką ładną pogodę i w sumie miejsce, a ja bym to wszystko zniszczył. Chyba się dość nawalczył… Spoczywaj w pokoju.

Reszty informacji dowiedziałem się po jakimś czasie.

Typ miał firmę budowlaną i całkiem ładnie prosperował. Jego żona miała dwóch braci i poprosiła go, żeby wkręcił ich do firmy. Na co się zgodził. Bracia jego żony, wygryźli go jakimś cudem z interesu i zgarnęli wszystko dla siebie, a jego z żoną wysłali na bruk. Cała jego ciężka praca poszła na marne i tamci wszystko zagarnęli dla siebie. Sądzenie, walka itp. Nic nie dały i stracił firmę bezpowrotnie. Więcej szczegółów nie znam.

Przynajmniej pierwszy raz od dawna doceniłem tę przyrodę, ale tylko tamtego dnia.
#depresja #samobojstwo #wyznanie

11