Wyobraź sobie, że jesteś sobie Markiem, mieszkasz gdzieś w starożytnej Italii, uprawiasz pszenicę, karmisz kury, nieudolnie zarywasz do Gai z winnicy i tak się powoli żyje w tym Pavulonium. Nadchodzi ten dzień, zostajesz wcielony do woja trafiasz do obozu Parabellum i jako skończona pierdoła 24/7 odpowiadasz za czyszczenie latryn. Gówniana sielanka nie trwa jednak długo, bo z zachodu nadciąga jakiś Kanibal z Tibii i trzeba ojczyzny bronić. Nie nadajesz się na nic więcej niż Biedna Pierdolona Piechota, więc włócznia w łapę, tarcza na plecy, sandały starego na nogi i jedziemy z tym koksem, bo kto będzie miecz i pancerz na pierdołę marnował, jest III wiek przed… Eee… No, dawno. Idziesz ze swoim oddziałem, mokro, stromo, nieprzyjemnie, cały dobytek na plecach, aż tu nagle zza wzgórza coś trąbi, ale nie “Jowiszu, coś Rzym”, tylko niżej i straszniej. Słychać z oddali szczęk broni i pokrzykiwania w jakimś barbarzyńskim języku, a akurat w dolinie jesteście, pod wzgórze wbiec czasu nie styknie, więc włócznię wystaw i módl się do Marsa, żeby kawalerii nie mieli. Wtem na szczycie wzgórza pojawia się coś.
Co to jest? Niby lezie do przodu i trąbi jak Kombius, ale niepodobne do absolutnie niczego. Nogi jak drzewa, wielkie toto jak… większe drzewa, uszy jak namiot, rogi mu z gęby wystają, oczu nie widać i jeszcze mu bóstwo jakieś dla jaj pytę do nosa przyszyło. Jeszcze nosi na grzbiecie budkę z łucznikami.

Dobra, Marek, spokojnie. Nic, czego oddział kawalerii nie okrąży, będzie dob... O Aresie, konie zwęszyły bestię i uciekają, gdzie silfion rośnie. O Diano zawsze dziewico, bestia nas zwęszyła i zaczęła biec. Oż Wenera mać, jest ich jeszcze więcej! Ja nie chcę do Tartaru!
JEBS! Chodząca góra wbija się w oddział i zaczyna siać spustoszenie. Niby łucznicy za wami strzelają jak szaleni, ale bestia ma skórę grubą chyba na łokieć, a traf tu w oko, jak się miota i trąbi. Juliusza i Klaudiusza rozdeptała, Gajusza nabiła na kły, Antoniuszowi złapała trąbą nogę i urwała, Agrypa i Oktawian dostali strzałami z budki, Lucjusza złapała trąbą i cisnęła na włócznie, Tytus przeszedł w tryb małpy i uciekł, a Publiusz wziął i pierdolnął na serce. Zostajesz sam, nawet gladiusa nie masz, żeby szybko się sprzątnąć, więc dupa tam, przynajmniej polegniesz w walce i mamuśka będzie dumna. Włócznia przed siebie i szarżujesz na bestię, ale akurat wymachuje trąbą, więc przebiegasz pod brzuchem i dostajesz z całej pety pałą (tą nie na mordzie) przez łeb. Ciemność.
Budzisz się wieczorem, głowa nawala jak Wulkan w tarczę i widzisz, jak podchodzi do ciebie dwóch centurionów. Nie, jeden, widzisz podwójnie. Sussus Amongusz kuca i pyta, co tu się odjebało, skoro jesteś jedynym ocalałym w całej dolinie. Opowiadasz, że bestia, wysoka jak drzewa, trąba, łucznicy, konie uciekły, szarża i tylko zmyślasz, że musiałeś dostać procą, bo beka by przekroczyła wszelkie limes. Setnik patrzy na ciebie jak na skończonego idiotę i stwierdza, że chyba wystarczy ci wojowania. Wracasz jako jedyny ocalały bohater wojenny do Pavulonium, ale mimo to Gaja nadal nie chce uwierzyć, że przeżyłeś spotkanie z bestią i cię ignoruje
#heheszki #rzym #słonie