#donislawdev <-- Obserwuj

Minął miesiąc od ostatniego wpisu opisującego postęp nad grą #dieandrepeat gra jest cały czas rozwijana, w sumie możemy już wygrać walkę, przegrać grę (to jest najważniejsze), możemy atakować przeciwników, przeciwnicy nas atakują, więc w sumie gra jest niby skończona( ͡° ͜ʖ ͡°). Cały czas mój mini rouge-lite jest rozwijany, na gifie widać wybieranie ataków (możemy wybrać siebie, jednego wroga, są też ataki, które atakują wszystkich wrogów), widać też paski życia + atak wrogów. Oczywiście trzeba będzie, to wszystko udoskonalić pod względem grafiki( ͡° ͜ʖ ͡°).
Cały czas dużo zmienia się pod maską gry, poprawiam kod, działanie systemu walki. Na ten moment wciąż dużo eksperymentuje z rozgrywką, więc jakoś nie skupiam się na grafice. Obecnie pracuję nad dodaniem ataków statusowych, mam już część ataków, które chce dodać do gry, ale wciąż myślę nad nowymi atakami/przeciwnikami. No i muszę jeszcze dodać system ulepszeń statku, losowe wydarzenia i inne rzeczy.

TLDR o grze:
Pokaż spoilerProsty mini rouge-lite, trwa wojna między ludźmi i obcymi, jesteśmy klonem korzystającym z maszyny czasu, jako klon mamy za zadanie pokonać wielkiego latającego bossa, oczywiście po drodze często padniemy, więc tytuł gry jest takim małym spoilerem( ͡° ͜ʖ ͡°), co do rozgrywki, to będziemy mieli różne "ścieżki", czyli planety, ścieżka będzie miała jedną z kliku losowych akcji (sklep, walka, walka z mini bossem, walka z bossem, losowe wydarzenia), będziemy mieli stałe ulepszenia + ulepszenia, które tracimy, kiedy przegramy rozgrywkę. W skrócie giniemy, wracamy silniejsi, walczymy, giniemy i tak ciągle. Będziemy mieli tylko jeden statek podczas walki, system walki jest turowy. #dieandrepeat
ZAINTERESOWANY? OBSERWUJ:
Zapraszam do obserwowania tagu #donislawdev co jakiś czas, będą ukazywać się pod nim kolejne podsumowania gier + kolejne projekty, oraz do:
Newsletter <--- Zapraszam (bez spamu, ważne info i informację o premierach gier).
Twitter
Facebook
Discord O grze
*W przyszłości planuję robić rozdajo "Die And Repeat" na swoich social mediach + na autorskim tagu.
#gamedev #gry #tworczoscwlasna #indiegamedev

10

#donislawdev <-- Obserwuj
Hejka, jest to pierwszy "oficjalny" wpis z na temat mojej nowej gry #DieAndRepeat "Die And Repeat" będzie prostą grą inspirowaną gatunkiem rouge-lite, w skrócie:

Tra wojna między ludźmi i obcymi, jesteśmy klonem korzystającym z maszyny czasu, jako klon mamy za zadanie pokonać wielkiego latającego bossa, oczywiście po drodze często padniemy, więc tytuł gry jest takim małym spoilerem( ͡° ͜ʖ ͡°), co do rozgrywki, to będziemy mieli różne "ścieżki", czyli planety, ścieżka będzie miała jedną z kliku losowych akcji:
- Walka
- Decyzja/wydarzenie
- Sklep
- Mini boss
- Główny boss (to akurat co jakiś czas)

Co do systemu walki, będzie to system turowy, będziemy "walczyć" tylko jednym statkiem (coby nie przedłużać zbytnio rozgrywki), sam system walki będzie bardzo prosty, jednakże postaram się go urozmaicić masą ataków do wyboru, walki/sklep pozwolą nam się zaopatrzyć w nowe ataki + jednorazowe przedmioty, oprócz tego może też będą jakieś artefakty do zbierania? No i w sklepie będzie można też ulepszyć/naprawić swój statek. Myślałem nad tym, aby przegrana = utrata wszystkiego, jednakże w grze będą dwie waluty i dwa rodzaje ulepszeń, ulepszenia, która są ważne podczas aktualnej rozgrywki + ulepszenia, które są stałe.

Trzeba przyznać, iż pomysł brzmi nieciekawie, jednakże jakoś tak po Yerba Mate Tycoon chciałem stworzyć coś innego, w przyszłości pewnie jeszcze stworzę jakiegoś tycoona, ale nigdy nie stworzyłem żadnej gry inspirowanej rouge-lite, więc w sumie postanowiłem, że stworzę taką grę, zawsze warto się rozwijać. Jeśli chodzi o datę premiery, to nie wiem, gra jest w bardzo wczesnym etapie produkcji, być może nigdy nie uda mi się ukończyć tego projektu, ale co tam( ͡° ͜ʖ ͡°). Gra będzie na PC, co do platform to będzie Windows/Linux/MacOS, wyjątkowo w planach nie mam wersji mobilnej. A i standardowo, jeśli grę będę wydawał sam, to podzielę się statystykami/informacjami na temat zysków z gry pod tagiem #donislawdev (tym bardziej nie warto obserwować).

A i dla atencji wrzucam cudowne planety, czuć ten pieniądz i budżet produkcji oraz moje umiejętności programistyczne, #DieAndRepeat
ZAINTERESOWANY?
Zapraszam do obserwowania tagu #donislawdev co jakiś czas, będą ukazywać się pod nim kolejne podsumowania gier + kolejne projekty, oraz do:
Newsletter - bez spamu, ważne info i informację o premierach gier/postach z podsumowaniami z wydawania gry.
Twitter
Discord o grze i nie tylko
Facebook
*W przyszłości planuję robić rozdajo gry na swoich social media + na autorskim tagu.
Pokaż spoilerPS: Pozdrawiam i życzę miłego dnia :-}
#gry #gamedev #tworczoscwlasna

10

#fotografia #tworczoscwlasna #zachod
serio, nie podkręcałem jakoś specjalnie tych fotek, dziś taki zachód było mi dane obejrzeć wlasnymi oczmi i uwiecznić wlasnymi ręcmi.

29

Zrobiłem meme. Znowu z tą śmieszną rybą.
#zagadka - o co chodzi.
#meme #tworczoscwlasna #shitposting

6

#smiecizglowy epizod 35

Czy ludzie są z natury dobrzy?

Wiele sytuacji z życia, historii oraz obserwacji nie pozwala mi się zgodzić z tą tezą i myślę, że prawidłową odpowiedzią na to pytanie jest ludzie po prostu są.

I tyle, a teraz lanie wody, żeby rozwinąć bardziej moją myśl.

Powiedzcie mi, czy natura jest zła? Dobra? Silniejszy pożera słabszego, lew zabije i zje antylopę. Czy to znaczy że drapieżnik jest tym złym? W końcu przecież zabija słabszego, żeby samemu nie zginąć.

Bambinizm w ludziach, który wytworzył się po seansie filmu Bambi i który pojawił się po premierze tejże animacji sprawił że wielu ludzi było przeciwko myśliwym, zaczynały powstawać ruchu by bronić bezbronne zwierzęta etc. Jednak ludzie ci żyli z klapkami na oczach, wierząc że natura jest dobra, zwierzęta mają uczucia i po prostu nadawali cechy ludzkie zwierzętom (antropomorfizacja). Paru ludzi się na tym przejechało, kiedy te bezbronne zwierzęta broniąc się przed ludźmi, robiły im krzywdę. Natura po prostu jest, nie jest dobra ani zła. Zwierzęta robią to co każe im robić instynkt, a zasada jest prosta: Przeżyj. Wszystkie decyzje są podejmowane w myśl tej zasady. Zwierzęta to zrobią poprzez ucieczkę, albo postawione pod murem zaczną się bronić na swój sposób. Wyjątkiem jest kiedy samica broni młode, wtedy stawia ich życie wyżej nad swoje i broni potomstwo za wszelką cenę.

Znacie pastę o biedronce? Trochę prześmiewcza, jednak ukazuje proste zachowania tegoż owada. Przypomina to prosty program. Uproszczę to:

1. Szukaj najwyższego punktu.
2. Leć.
3. Gdy wylądujesz wróć do punktu 1.

I tak w kółko i w kółko. Jak wyląduje na płaskim stole to zatrzymuje się na punkcie 1 i może umrzeć z głodu, bo nie znajdzie najwyższego punktu. Zwierzęta są bardziej zaawansowane, a ludzie. No właśnie. My to już w ogóle mamy tak rozwinięty system, że rozpisać go w krótkim tekście nie da rady, jednak trzeba mieć to na uwadze, że mimo iż wydaje nam się, że jesteśmy wyjątkowi to jednak każdy z nas jest jednym z wielu i wiele kopii tylko ciebie jest conajmniej kilka na tym świecie.

Człowiek jako istota rozumna i świadoma swojego istnienia jest po prostu bardzo skomplikowana i bardzo wiele czynników wpływa na rozwój i kształtowanie naszego charakteru, chociaż pierwotne instynkty są nadal bardzo silne i przewyższają wszystko inne w naszym ciele.

W przeszłości słyszałem wiele razy tekst, że różnimy się czymś od zwierząt. Bo zachowujemy się przy stole, bo kochamy, bo nie sramy pod siebie i to i tamto. Nie zgadzałem się wtedy z tym i nie zgadzam się też i teraz. Każdą cechę jaką mamy, jestem w stanie przypisać do jakiegoś zwierzęcia. Nie ma czegoś takiego, że zwierzęta nie czują, albo nie nauczysz ich zasad przy stole. Wszystko jest możliwe, wystarczy poświęcić i czas i energię na tresurę, a niektóre z tych cech, są już wrodzone.

To co nas odróżnia od zwierząt co sprawia, że jesteśmy wyjątkowi to nasza zdolność do wprowadzania innowacji i ciągłego rozwoju. Jak małpie pokażesz, że jak wsadzi kij w mrowisko to może z niej wyciągnąć smakowite mrówki, wtedy pokaże to innym małpom i jak wrócisz za dwa tysiące lat to dalej będą wsadzać ten kij w mrowisko i dalej będą te mrówki jeść.

Jeśli pokazałbyś to naszemu praprapra(..)pra przodkowi, to gdybyś wrócił za kilka lat to mógłby już założyć farmę z mrowiskami, kije by były jakoś specjalnie przygotowane, żeby przyciągały więcej mrówek etc. Małpa ciągle będzie robić to samo, podczas gdy człowiek cały czas będzie się rozwijał i coś zmieniał. I tak w kółko i tak w kółko. Wymyśliłby potem coś, że już by tych mrówek jeść nie musiał, bo podczas tej innowacji, wpadłby na coś tak przełomowego, że jedzenie mrówek nie będzie potrzebne.

I w tym wygrywamy i w tym jesteśmy najlepsi. Nasz spryt wygrał i jesteśmy teraz na szczycie łańcucha pokarmowego.

Po części zawdzięczamy to też naszemu lenistwu i ciągłemu pragnieniu, żeby robić sobie jak najlepiej jak najmniejszym kosztem. Zapraszam do mojego wpisu: Lenistwo to cnota.

Mimo wszystko jednak to nie sprawia, że jesteśmy nieprzewidywalni, albo indywidualni, ani dobrzy ani źli. Gdybym miał wierzyć w przeznaczenie to nie wierzyłbym w to, że wszystko już zostało zapisane. Nie. Bardziej wierzyłbym, że gdyby wziąć pod uwagę wszystkie czynniki, obserwacje, otoczenie etc, etc. Bylibyśmy w stanie przewidzieć co stanie się z naszym społeczeństwem za 100, 1 000, albo nawet 1 000 000 lat. Ogólnie człowiek jako indywidualna jednostka jest ciężka do przewidzenia. Ciężko przewidzieć co zrobi jedna osoba nawet gdy znasz jej historię, otoczenie i charakter. Zawsze może cię czymś zaskoczyć.

Jednak gdy obserwujesz grupę 1000 osób, masz większą szansę przewidzieć co zrobią.

Wracając. Ciężko przewidzieć co zrobi jedna osoba, ale to wcale nie jest niemożliwe. Wierzę, że każdego człowieka można przejrzeć i przewidzieć jego zachowanie i działanie na wiele lat do przodu, oczywiście nie uwzględniając czynników losowych niezależnych od niej samej.

Gdyby obserwować człowieka od dnia jego narodzin i poznać go dogłębnie i wyeliminować wszystkie czynniki losowe, jakie mogą na niego wpłynąć, to niewiele by się różnił od zwierząt. Miał by prosty, choć długi wzorzec zachowań i działań jakie podejmie. Byłbyś w stanie nawet wiedzieć o czym w danym momencie myśli.

To moja hipoteza niepoparta niczym poza moim filozoficznym myśleniem, która jest niemożliwa do sprawdzenia i drugi człowiek nie byłby w stanie tego przeanalizować w odpowiedni sposób, może kiedyś zrobi to jakaś maszyna.

Jeszcze przed poczęciem przygotowywany jest grunt dla nowego życia. To jakie geny dostanie od rodziców, jak jego matka będzie się zachowywać w ciąży i jak o siebie dbać oraz to w jakim środowisku będzie dorastał. Choroby genetyczne etc. Jeszcze zanim się urodzisz to twoje życie jest już w pewnym sensie przesądzone i na tym etapie, już można przewidzieć jak teoretycznie będzie wyglądać twoje życie. Oczywiście czynniki losowe uniemożliwiają to, ale możemy gdybać, bo dziecko się urodzi martwe, bo matka je zabije. Dozna nieodwracalnej kontuzji i tak dalej i tak dalej.

Pomińmy czynniki losowe i nie uwzględniajmy ich dalej.

Dziecko nasiąka wszystkim co się dzieje wokół niego. To kim będzie i to kim się stanie jest uzależnione od wielu czynników niezależnych od niego. To rodzice kierują dziecko, a ci sami rodzice byli kierowani przez swoich rodziców, a oni przez swoich i tak dalej. Życie tego dziecka zostało przesądzone już wiele lat wcześniej.

Uproszczę jak z tą biedronką.

Jeśli dziecko ma w rodzinie alkoholików to sam stanie się alkoholikiem, ewentualnie zostanie DDA, może również wybić się z toksycznej relacji i żyć jako zupełnie inny człowiek. Lub wszystkiego po trochu. Alkohol w rodzinie, przemoc psychiczna i fizyczna odciska na dziecku duży wpływ, który może potem być bagażem na całe życie i kierować człowieka w codziennych zachowaniach.
Jeśli dziecko urodzi się w pobożnej rodzinie to albo nasiąknie wiarą, albo się zbuntuje.
Jeśli w dobrej rodzinie, dbającej o jego wykształcenie to wystartuje z lepszym doświadczeniem, dostanie pracę po znajomości, albo się zbuntuje i nie skończy żadnej szkoły.

To jest OLBRZYMIE uproszczenie, bo kombinacji i możliwości jest wiele, ale jest to skończona ilość i nawet głupia niepozorna sytuacja może wpłynąć na wynik. Dziecko DDA może któregoś dnia pójść do sklepu po bułki i nagle jakaś sytuacja go odmieni, że strzeli swoim rodzicom w głowy jak będą spali.
Pobożny dzieciak może zostać wykorzystany przez dorosłego i przestać w Boga wierzyć, nieważne jak rodzice się starali.
Z dobrej rodziny, pewnego dnia pójdzie na wagary i pozna Joasie, której imponuje idiota Seba, bo ma duże muskuły i małe IQ.

ITP ITD.

Moralność, dobro i zło to wszystko kwestia czasów i filozofii, oraz tego co stanowi prawo, lub propaganda, którą ci wciska rząd, rodzina, kościół, koledzy i kto tam jeszcze jest. Teoretycznie nieskończona, ale jednak mająca ograniczenia ilość możliwości mogących wpłynąć na postrzeganie świata i tego kim jesteś.

Więc jesteśmy dobrzy, albo źli? Czy ktoś kto kradnie jest dobrą czy złą osobą? Pewnie osąd też zależy od jego motywacji. Bo kradzież dla sportu jest teoretycznie zła, a jak kradniesz, bo nie masz innej możliwości przeżycia to jest to teoretycznie złe?
Pedofile, gwałciciele, seryjni mordercy też zostali ukształtowani w pewien sposób przez czynniki, które były niezależne od nich. Psychopaci, zazwyczaj przeżywali traumę w dzieciństwie i nie mieli na to wpływu. Nie usprawiedliwiam ich zachowania, bo są rzeczy złe i okrutne robione tylko dla własnej satysfakcji i jest to jedyna rzecz, którą uważam za naprawdę złą (subiektywnie) poświęcanie lub niszczenie życia kogoś innego, żeby samemu polepszyć sobie samopoczucie.

Bo nie jesteśmy bezmyślni i jako jednostki jesteśmy naprawdę wyjątkowi przez mnogość kombinacji.

Są jednak zasady, które każdy z nas przestrzega, by nie powstał chaos, a im więcej nas na ziemi tym bardziej nasza indywidualność jest zabijana na rzecz ogółu i robimy to co możemy żeby przeżyć kolejny dzień…

Czy robienie rzeczy złych naprawdę jest złe, jeśli robimy to żeby przeżyć? Jesteśmy dobrzy czy źli?
#przemyslenia #przemyslenia #tworczoscwlasna #moralnosc

5

Ostatni raz pisałem recenzję jak byłem w technikum, ale pomyślałem dlaczego by nie spróbować znowu? Najwyżej mnie zjedziecie z góry do dołu :’)

Squid Game

Zazwyczaj nie mam ochoty i chęci na oglądanie czegokolwiek, jednak kolega z pracy zachęcił mnie do obejrzenia tego serialu nawet nie próbując mnie przekonać. Nie wiedziałem, że jest jakiś hype na to, oraz że to nowy serial. Wiedziałem tylko tyle: Setki osób, grają w gry, kto przegra ten zginie.

Zawsze ciekawiły mnie takie tematy i aspekty psychologiczne w filmach gdzie ludzie walczą o przetrwanie. Hostel, Circle, Cube, Piła etc. Nigdy nie fascynowała mnie tematyka gore, a raczej to jak ludzie zachowują się w takich sytuacjach i podejście psychologiczne. Ładunek emocjonalny jaki to za sobą niesie i powiem wam szczerze, że ten serial dostarczył mi dokładnie to czego chciałem, a ciężko znaleźć to w zachodnich produkcjach.

No… Może Funny Games był ciekawym zjawiskiem, ale filmy mają to do siebie, że są krótkie i za mało jest informacji i za mało czasu żeby zżyć się z bohaterami. Dlatego wolę książki, albo seriale.

Postaram się bez spoilerów, jednak takowe się zdarzą i postaram się, żeby w razie czego nie zepsuły wam przyjemności z oglądania.

Naszym głównym bohaterem jest numer 456 (łatwiej zapamiętać numery niż ich imiona). W pierwszym odcinku zostaje nam przedstawione jego życie. Największa miernota i nieudacznik jakiego możecie sobie wyobrazić. Kradnie matce pieniądze i przepuszcza na hazard, nie pracuje, tonie w długach i ogólnie postać nie będąca przykładem do naśladowania. Wszystko co może pójść źle u naszego bohatera idzie źle. Raz na jakiś czas los się do niego uśmiechnie, żeby z niego zakpić. Wygrał na hazardzie kasę, a chwilę później zjawiła się lichwa u której miał długi, a uciekając przed nimi zgubił pieniądze i nie miał co dać lichwie, gdy już go złapali. Większość odcinka to przedstawienie naszego bohatera w jak najgorszym świetle. Osobiście był dla mnie irytujący.

Cztery pięć sześć dostaje od tajemniczego nieznajomego wizytówkę i propozycję udziału w grach, w których może zarobić sporo pieniędzy, a żeby mógł odmienić swój żałosny i godny pożałowania los. Bohater się godzi i zjawia się w umówionym miejscu i czasie by zostać przewieziony na teren gier, które mają się odbyć.

Od początku cała otoczka tego wszystkiego była niemal cukierkowa. 456 ludzi zamkniętych na jednej hali, gdzie każdy miał swoje łóżko i takie same stroje tylko z innymi numerami, Ludzie w czerwonych kombinezonach oraz maskach zasłaniających ich twarze, by jak to ujęli zachować zasady fair play.

Nie musicie tu być. Możecie odejść. Nikt was do niczego nie zmusza. Macie obawy? Nie ma sprawy! Możecie wyjść, ale pomyślcie czy macie do czego wracać.

Wszystkie osoby, były w podobnej sytuacji co nasz główny bohater i nie mieli zbytnio dobrego życia. Mimo wątpliwości wszyscy się zgodzili na grę, podpisując odpowiedni dokument i rozpoczynając niedługo potem pierwszą grę.

Wszystko to było takie miłe, ciepłe, niemal infantylne, strażnicy w maskach zwracali się jak do dzieci i bardzo delikatnie w tym co mówili oraz robili. Nawet jak dobrzy rodzice nie wtrącali się, gdy dzieci się kłóciły i zostawiali graczy samym sobie. Równość, wolność, braterstwo. Jeśli nawet w to nie wierzyłeś to serial ze wszystkich sił starał się wywrzeć na tobie takie wrażenie. Dzieci czas do łóżek, dzieci chodźcie się pobawić, dzieci czas na jedzonko!

Umowa, którą podpisywali miała tylko trzy punkty i dwa z nich mówiły coś o wyeliminowaniu. Piękne słowo. Jak przegrasz w grze to po prostu odpadasz. Nikt i nic nie przygotowało ich na to co miało nastąpić za kilka chwil. Lobby było w ładnych jaskrawych barwach jak w pokoiku dla dzieci. Pokój gier z ścianą z błękitnym niebem i trawką. Duża laleczka dla dzieci na drugim końcu i czas w końcu na zabawę drogie szkraby.

Kolor tych barw i ta przesłodzona otoczka, szybko i bardzo brutalnie zostaje zmieniona i nagle wszyscy rozumieją co to znaczy wyeliminowanie z dalszej zabawy. Pozwolę sobie zaspoilerować pierwszą grę z pierwszego odcinka. Był to nasz polski odpowiednik Baba Jaga patrzy. Laleczka miała czujniki ruchu i na podstawie tego eliminowała kolejnych zawodników z karabinków na górze. Mimo, że tego się spodziewałem to jednak cały ten kontrast i uśpienie mojej czujności nie przygotowało mnie na masowe ludobójstwo kilka sekund później. Gdy gracze wpadali w panikę i w popłochu próbowali uciekać tam skąd przyszli… Nikt nie dał rady, a nagle z 456 zrobiło się 201 ludzi.

DLACZEGO NAS ZABIJACIE?
To nieporozumienie. Nie chcemy przecież zrobić wam krzywdy.

Gdy ci którzy przeżyli wracają do hali, proszą i błagają o litość ludzi w maskach. Mam dziecko, chce wrócić do domu etc. Ci przypominają im, że nikt ich nie zmuszał i podpisali umowę, a jednocześnie zgodzili się na przestrzeganie zasad i liczyli się z tym, że to się może stać.

W umowie był ciekawy punkt, który mówił, że gdy większość graczy zgodzi się przerwać grę. Gra zostanie przerwana, a wszyscy wrócą do domu. I o dziwo głosowali. Większość przewyższająca drugą stronę o tylko jeden głos zadecydowała, żeby grę zakończyć.

Pan w masce podziękował za grę. Życzył im szczęścia i wszyscy wrócili do domów.

I to było piękne zagranie psychologiczne i zaplanowane od samego początku. Nikt normalny nie weźmie udziału w takiej grze, choćby nie wiem co. Zwodzimy za nos i mówimy prawdę półsłówkami jak dzieciom. Gdy przyjdzie czas dajemy im wybór, chociaż tak naprawdę wyboru nie ma, bo wszyscy ci gracze to odpady społeczne w takim stanie, że mogli wrócić tylko po to, żeby zginąć w niedługim czasie.

I bardzo szybko wszyscy się przekonują jak bardzo ich życia są żałosne. W jak poważnych tarapatach są i że nic ich nie czeka. Tam mieli szanse, tutaj nie. Życie jest gorsze od śmierci. Kilka dni takich refleksji. Dostanie drugiej szansy i z tych 201 osób do gry wróciło ponad 180. Tym razem wiedząc co ich czeka i są na to gotowi.

Rozegrane po mistrzowsku. Nawet na policję nie mieli po co iść, bo ich wyśmiali. TO ONI ZABILI 200 OSÓB I WAS WOLNO PUŚCILI XD? NAĆPAŁEŚ SIĘ CZŁOWIEKU?

Szansa od losu na zmienienie swojego marnego życia i w sumie nic do stracenia.

Każda gra w tym serialu była emocjonująca i ciekawa. Potrzeba było dużo szczęścia i umiejętności, chociaż bardziej z przewagą tego pierwszego by wygrać. Siedziałem z zapartym tchem i wstrzymywałem oddech, gdy gracze wykonywali powierzone im zadania. Może kogoś to drażni, jednak mi się podobał ładunek emocjonalny i granie na emocjach. Pokazywanie graczy, gdy przegrywali. Ich twarze, mimika oraz gra aktorska. Wszystko mi się podobało. Gdy ktoś narzeka na tego typu zagrywki to wiem, że jest przyzwyczajony do filmów z zachodu, gdzie każdy umiera z godnością lub próbuje walczyć. Tutaj widziałem pustkę, bezradność i determinację by przeżyć za wszelką cenę. W trzeciej grze, gdy teoretycznie nasz główny bohater powinien zginąć. Upór, spryt i chęć przeżycia były tak wielkie, że aż zacisnąłem pięści gdy gra się toczyła. To było coś niesamowitego. Niby widziałem to już nie raz, ale jakimś cudem reżyser mnie przekonał, że oni mogą zginąć i kibicowałem z całych sił głównym bohaterom. Świetna robota! Starzeje się, albo bardzo dobrze to było rozegrane. Wczułem się niesamowicie i czekałem z zapartym tchem na to co się wydarzy.

I takich momentów w serialu było sporo i każdy był emocjonujący. Najbardziej to rozbił mnie odcinek 6, kiedy już gracze nie byli zwykłymi pionkami i tłem dla całej rozgrywki jak z pierwszej gry, ale byli ludźmi z krwi i kości i każdy miał swoją determinację i powody żeby walczyć. 6 odcinek wbił mnie tak mocno w fotel, że musiałem zrobić sobie chwilę przerwy, żeby móc oglądać dalej. Nie zdradzę wam co to była za gra i obejrzenie tylko tego odcinka nie będzie miało sensu bez obejrzenia poprzednich 5-ciu. Bo byliśmy na to przygotowywani cały czas i dlatego to było mocne. Nie potrzebna była krew, flaki i przemoc, by zszokować. Naprawdę niezła robota.

Ten serial można lubić, albo go nienawidzić. Jednak dla mnie to pewien rodzaju powiew świeżości i nie ma co tego porównywać do filmów, które wymieniłem wyżej, bo to zupełnie inny poziom. My do brutalności w popkulturze jesteśmy przyzwyczajeni, a do takich zagrywek psychologicznych nie. Tego serialu nie można oglądać przy okazji, albo przewijając sceny. Trzeba usiąść i go obejrzeć. Dojrzeć i usłyszeć wszystko to, co reżyser chciał nam przekazać, bo tylko dzięki temu można odczuć ten film, a ktoś kto go obejrzał po łebkach już stracił szansę na poczucie tego co ja poczułem, choćby usiadł do niego znowu. Plot twisty i wyjaśnienia, które zostały potem zawarte odbiorą wam całą przyjemność z oglądania tego od początku.

Jeśli lubisz gore, brutalne gry i obskurne pomieszczenia. To odpal sobie dwie pierwsze części hostelu, piłę etc. Squid Game nie jest dla ciebie. To zupełnie inny poziom.
#squidgame #recenzja #tworczoscwlasna

11

#smiecizglowy epizod 31

Jestem przerażony.

Ostatnie wydarzenia i doniesienia z Australii, zmotywowały mnie do napisania tego wpisu. Czuję narastający strach na to co się dzieje i na rzeczywistość, która nadchodzi, a która przez większość jest przyjmowana z otwartymi ramionami w ramach walki o wspólne dobro.

Nie jestem antyszczepionkowcem… Muszę zawsze to podkreślać, bo wyrażanie wątpliwości co do szczepionki na koronkę, kończy się od razu tak, że zostaje traktowany jak płaskoziemca. Od razu z góry i z góry jestem przegrany jako ten gorszy. Nawet zwrócenie uwagi, że nie jestem przeciwko szczepionkom, a konkretnej szczepionce nic nie daje i czuję się jak śmieć w oczach takiej osoby. Skończyła mi się siła i chęci na dyskusję, ale zrobię to po raz kolejny.

Nie żebym chciał zmienić czyjeś poglądy, albo zasiać ziarno niepewności. Po prostu jestem wkurwiony i zły.

Zacznę od chipów w szczepionkach.

Jeśli ktoś uważa, że ktoś chce nas zachipować to jest w błędzie. Trzeba być naprawdę wielkim optymistą i bardzo wierzyć w ludzi, że będzie potrzebny jakiś podstęp, aby ,,wstrzyknąć” nam chipy. CO TO TO NIE! Jak przyjdzie czas na takie coś to nikt nie będzie się z tym krył i w ciągu kilku lat powstanie program zachęcający do tego. Na początku profity: nie będziesz musiał nosić dokumentów przy sobie, zapłacisz bez problemowo, nigdy się nie zgubisz etc. Gdy większość się zachipuje to wszystkie dobra i usługi, będą tylko przystosowane dla tych osób, a żeby móc w takim społeczeństwie potem funkcjonować, będziesz musiał sam iść. Nikt nie potrzebuje podstępu. Wystarczą dobre zachęty, profity, a na końcu wyobcowanie ludzi, którzy tego nie zrobili. Gwarantuję że wszyscy wtedy pójdziecie.
Wy już teraz sprzedajecie swoją prywatność i swoje dane na każdym kroku. Macie telefon, który słucha was na każdym kroku i dobiera wam reklamy na podstawie tego co mówicie. Macie w kieszeni urządzenie, które kontroluje każdy aspekt waszego życia, a wy się chipów boicie.

Mam inne obawy co do szczepień i do całej otoczki koronki. Na samym początku to było dziwne. Jedni już panikowali, drudzy uspakajali. Jedni twierdzili że to zwykła grypa, drudzy, że to nowa dżuma i wszyscy umrzemy. Jak by nie było to ludzie byli jak zwykle podzieleni. Zawsze się dzielimy i zawsze kłócimy, a potem nagle: PUF! Wszyscy jak jeden mąż, z dnia na dzień stwierdzili, że wirus jest groźny, potrzebne są działania i ogólnie jest dramat i czeka nas olbrzymia klęska. Zamykamy gospodarkę, zamykamy granicę, zamykamy mordy, zamykamy wszystko. Chrońcie babcie i dziadka.

Maseczki nie pomogą!
Dzień później:
MASECZKI TO JEST KONIECZNOŚĆ!

Bardzo szybko wszyscy zmienili narrację ze zwykłej grypy na wszyscy umrzemy!

I to powinno być podejrzane. Ludzie się dzielą we wszystkim. Ostatnio nawet usłyszałem, że czytanie fantastyki nie zalicza się do czytelnictwa! Nawet tutaj potraficie się dzielić. Na każdym kroku i we wszystkim. Jakby Hitler wybił wszystkich nie-aryjczyków to by potem się ludzie podzielili na podaryjczyków i nadaryjczyków. W każdej grupie nieważne jak zgranej i podobnej prędzej czy później ludzie się dzielą przez swoje poglądy czy przez to w co wierzą. ZAWSZE!
Podam przykład z naszego podwórka: Nawet gdy PO było u władzy i tvn oraz tvp było teoretycznie po tej samej stronie to chociaż stwarzały pozory, że jednak nie i była inna narracja w obu tych telewizjach.

Gdy odpalasz telewizję, radio, internet opinie są zawsze podzielone i każdy przedstawia swój punkt widzenia. Jeśli chodzi o koronawirusa to wszyscy jak jeden mąż prowadzą jedną i tę samą narrację. Nie ma żadnej opinii przeciwnej. Jest tylko jeden dialog i tylko on jest znany i akceptowany. Nie ma nikogo kto miałby siłę przebicia, by mówić głośno, że to co się dzieje teraz jest mocno przesadzone. Nawet jak ktoś się taki znajdzie to zaraz zlatuje się grono covidian, którzy go zmieszają z błotem i umniejszą każde jego słowo. Nieważne czy używa rzeczowych argumentów czy nie. Bardzo często jest to po prostu: Zobaczcie! Idiota! Wierzy w spiski! Załóż czapeczkę foliową! Bill Gates nie będzie cię wtedy mógł kontrolować! Idź dalej oglądać filmiki z żółtymi napisami!

Mam prostą zasadę: nie wierzę w czyste intencje obcych osób, a spiski bardzo często wychodzą po latach i nikt za nie nie odpowiada. Tak jak to było na przykład z papierosami, marichuaną, upadkiem tramwaji w USA etc. Jak ktoś jest zainteresowany to niech poczyta. Kiedyś się do tego odniosłem w jednym z wpisów i nie chce mi się na ten temat powtarzać.

Najbardziej nie wierzę w dobre intencje tłustych świń przy korycie, których jedynym celem i pragnieniem jest się nażreć jak najwięcej. Gdy taka tłusta świnia, której pasza wylewa się z mordy mówi mi, że mam się zaszczepić dla wspólnego dobra, albo będzie mi uprzykrzać życie jak to tylko możliwe to jedynym rozsądnym rozwiązaniem dla mnie jest bunt!

Kiedy ktoś mi mówi, że robi coś dla mojego dobra i przez to mi ogranicza prawa, swobody i odbiera moją i tak już znikomą wolność to mam ochotę taką osobę złapać i napierdalać tym tłustym ryjem o ścianę, aż zrozumie, że robię to dla jego dobra, żeby się nie wpierdalał w czyjeś życie.

Moi rodzice dla mojego dobra zniszczyli mi psychikę i zapewniali mnie za każdym razem, kiedy dostawałem wpierdol, kary i byłem zamykany jak w izolatce, że kiedyś im podziękuję.
Jakoś do dziś nie mam takiej potrzeby. Matce wybaczyłem, a ojcu nasram na grób.

Chciałbym grzeczniej, ale w miarę pisania tego wpisu tylko bardziej się nakręcam i najwyżej jak ktoś to zdejmie to poprawię kłujące w oczy młodych czytelników słownictwo. Bo w końcu młodzież lubi misie jak w ładnej animacji, lubi też blanty i seks w ubikacji.

Niech się każdy zastanowi nad tym co się dzieje i co z tego wynika. Przyjrzyjcie się Australii i temu jak ludzi się zmusza do szczepionki. Przypomnijcie sobie jak słuchaliście, że szczepionka będzie powstawać latami. Przypomnijcie sobie jak nazywano idiotą każdego kto mówił, że będzie trzecia dawka. Przypomnijcie sobie głupców, którzy mówili wam co się stanie i dzieje się dalej, a wy dalej siedzicie i wierzycie, że tej granicy już się nie przekroczy, a ona na każdym kroku jest przeciągana dalej i dalej, aż dojdziecie do punktu w którym jest teraz Australia, gdzie rząd wprost mówi, że zabierze ci wolność, jeśli nie zrobisz tego czego oni chcą!

Jak wy nie możecie się buntować? Jak wy możecie wierzyć tym tłustym mordom, które na każdym kroku myślą o swojej dupie, że tym razem ich interesuje was los? Jak wy możecie z taką nienawiścią traktować każdego kto widzi w tym jakieś nieprawidłowości?

Naprawdę myślicie, że chodzi o wasze zdrowie i bezpieczeństwo?

Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, mogę tylko się domyślać. To wam chcę dać trochę do myślenia. Nadal będziecie za szczepionkami? Proszę bardzo! Nie napisałem, że to coś złego. Wkurwia mnie bezmyślność i ślepe podążanie za tłumem, telewizją etc. Bądź świadomy swoich wyborów i je rozum i nie błądź jak dziecko prowadzone przez rodzica.

JESTEŚCIE DOROŚLI DO CHUJA!
#australia #koronawirus #gorzkiezale #tworczoscwlasna

17

#smiecizglowy epizod 26

Po dłuższej przerwie wracam do was z nowym śmieciem. Niestety ostatnie okoliczności trochę namieszały w moim życiu i zabrały kupę cennego czasu, którego i tak nie miałem, a teraz nie mam go prawie wcale. Nowa praca, wychodzenie z długów i powolne wygrzebywanie się z epizodu depresyjnego pozwoliły mi w końcu osiągnąć chwilowy spokój.

Co u mnie? Nowa praca, która nie jest tak obciążająca psychicznie i skończyły się moje wieczne nadgodziny. Stolarka mnie męczyła i doprowadziła po pięciu latach do wypalenia. Nigdy nie mogłem sobie zaplanować wieczoru, bo zazwyczaj siedziałem na nadgodzinach na montażach gdzieś 100km dalej, kiedy to szef zapewniał, że szybka robota i wrócimy wcześniej, a siedziało się nawet do godziny 22. Prostsza, mniej wymagająca i lepiej płatna praca, pozwalająca na zajęcie sobie czasu po niej. Dodatkowo stwierdzam, że pasuje mi system zmianowy, a nocki to jest w ogóle coś dla mnie zajebistego, bo zawsze preferowałem nocny styl życia. Pięć lat wstawania rano, a i tak się nie przyzwyczaiłem.

Moi byli pracodawcy? Założyli nową firmę i na niej wszystko robią, bo stara jest w takich długach, że grozi im zabranie majątku. Pip się zbierał 3 miesiące żeby wejść, a jak wszedł to nałożył im karę w wysokości 1000zł. Kara adekwatna za niewypłacenie wypłaty za 2 miesiące pracy i miesiąc urlopu. Dziękuję. Zanim sąd rozpatrzy sprawę minie wiele czasu.

Tak w ogóle to szukałem sobie hobby i zajęcia po pracy i może mnie wyśmiejecie i w miarę czytania tego tekstu wasz śmiech i politowanie będzie narastać, ale wróciłem do grania w tibię. Co niektórzy pamiętają pewnie mój wpis o moim rzekomym uzależnieniu od tej gry. Jednak szukając bardziej produktywnego zajęcia mój problem z bezsensem życia wcale nie malał, ale jeszcze bardziej narastał. Przeczytałem parę książek. Między innymi Finansową Fortecę, żeby się przekonać, że raczej w ciągu najbliższych lat nie osiągnę kapitału potrzebnego do rozpoczęcia inwestowania i zacząłem zmieniać swoje nawyki, co i tak kiepski to skutek przynosi, bo szalejąca inflacja ogranicza moje możliwości, a w pierwszej kolejności próbuję pozbyć się długów, które zaciągnąłem przez ludzi, których nazywałem przyjaciółmi. Ogólnie to znowu stałem się bardziej podejrzliwszy i staram się ludzi trzymać na dystans. Jedyną osobą, której ufam jest moja dziewczyna i babcia. I tylko dla tych osób, zrobię wszystko. Jeśli chodzi o resztę to już będę kalkulował ryzyko i straty. Bo mimo że kalkulowałem to wcześniej i wiedziałem, że źle na tym wyjdę, zaufałem ludziom, którym nie powinienem i teraz ponosimy razem z moją tego konsekwencje.

Zacząłem rysować. Jednak to też nie było zajęcie dość absorbujące. Chciałem znów się czegoś uczyć, jednak zmęczenie było zbyt duże i była to katorga. Na zdrowiu psychicznym upadałem coraz bardziej, aż w końcu stwierdziłem, że to wszystko pie****ę. Życie nie musi mieć sensu, nie muszę non stop robić coś co ma sens i czas zacząć robić to co mi daje przyjemność. Bo jak do tej pory z robienia tego co muszę i co daje zysk, więcej miałem problemów niż korzyści. Lekarz mi polecił znaleźć sobie hobby, lecz to wszystko spróbowałem zanim do niego przyszedłem i za wszelką cenę próbował mi odmówić powrót do grania, bo jak stwierdził, znów się uzależnię.

I co?

Ludzie, którzy mnie znają tylko z tego portalu stwierdzili, że czemu niby? Moja dziewczyna sama też tak uważała i sama mi doradziła powrót. Brakowało mi jakiejkolwiek czynności dającej mi satysfakcję, a jednocześnie nie absorbowała mnie całkowicie tak jak to było z czytaniem, uczeniem się czy pisaniem tych wpisów. Gdzie jednak musiałem poświęcić dużo siły i energii, by to miało sens. Przeszedłem więc do bezsensownego bicia pikseli i zwiększania cyferek. Nic z tego nie mam, nic na tym nie zarobię, nie będzie to procentować w przyszłości. Jednak jest to szalenie satysfakcjonujące i przyjemne, że zagrywam się już trzeci miesiąc.

Lekarz się pomylił. Mam pracę, obowiązki etc. I nie gram więcej niż mogę i mam ochotę. Nie siedzę dzień w dzień i nie tłukę tych cyferek. Mam czas to gram, nie mam to nie. Wrócę zmęczony z pracy? Nie gram. Wiem że jutro muszę wstać wcześniej? Idę wcześniej spać. Impreza rodzinna, albo ktoś mnie o coś prosi? Robię to. I tak podliczając to może pogram max 5 godzin w ciągu całego tygodnia, a wpływa to na mój komfort psychiczny bardzo dobrze. Bo w końcu nie ląduje sam na sam z moimi myślami, albo nie zmuszam się do czegoś czego nie chcę robić. Życie to nie tylko praca i obowiązki. Skoro nic innego nie dawało mi satysfakcji to jaki był problem odpalić sobie grę dla no-life i patusów (co niektórzy tak ją określają) i zacząć sobie grać, skoro mi to daje frajdę? Może za dużo się przejmowałem opiniami innych?

Kiedyś napisałem tekst odnośnie tego, że uzależnienia to skutek, a nie przyczyna problemów. Sam po sobie widzę, że to prawda. Nie mając nic, mogłem tłuc całe dnie. Mając dużo i zaspokajając swoje potrzeby, moje teoretyczne uzależnienie to tylko miła odskocznia od codziennej rutyny.
#przemyslenia #tworczoscwlasna #chwalesie #wygryw #tibia #gry

10

Zrobiłem taki rysunek. W sumie pierwszy raz od dwóch lat więc #chwalesie
#rysunek #tworczoscwlasna #szczury

14

#szybkiesmieci 002

Na podstawie książki pt. ,,Pułapki myślenia. O myśleniu szybkim i wolnym” w naszym mózgu są dwa systemy odpowiedzialne za codzienne funkcjonowanie i na podstawie ich działania podejmujemy codziennie decyzje.

System 1 to system podświadomy i oszczędny dla organizmu. Używamy go codziennie nawet nie zdając sobie sprawy, że on coś nam narzuca. Działa on cały czas i na jego wnioskach podejmujemy codziennie decyzje. Problem z nim polega na tym, że działa szybko i oszczędnie.
- System 1 ile to jest 36+74?
- 100
- Niestety, ale jest to 110
- Ale chociaż szybko policzyłem

System 2 to system analityczny i odpowiedzialny za bardziej złożone procesy jest też bardziej żarłoczny i męczący. By to opisać mam dla was pewne ćwiczenie:

1. W myślach pomyśl jakąś dowolną liczbę czterocyfrową.
2. Teraz odwróć tę liczbę, czytając ją od końca. Przykład: 9684 – 4869
3. Wymyślaj nowe liczby i powtórz ćwiczenie.
4. Ile czasu było ci potrzeba, żeby odczuć zmęczenie i zacząłeś się mylić?

Różne działania mają te dwa systemy. W chorobach psychicznych takich jak depresja, atakuje on system 1 i odpowiada za codziennie zachowanie, żeby ,,wyleczyć” się z depresji, potrzeba wysilić system 2, aby zmienił on zachowania systemu 1 co jest niesamowicie ciężkim i wymagającym ćwiczeniem.

Więcej na ten temat można przeczytać tutaj: https://lurker.land/post/HVTacFPnT
#przegryw #depresja #nerwica #ciekawostki #tworczoscwlasna

5

#szybkiesmieci odcinek 1

Pewnego razu, grupka uczonych założyła, że oświetlenie ma znaczący wpływ na produktywność pracowników.

Żeby sprawdzić założoną przez siebie tezę, ruszyli w teren i dogadali się z pewnym właścicielem fabryki i przystąpiono do pracy. Wymieniono oświetlenie na całej hali i naukowcy przystąpili do badań.
Przez tydzień obserwowali jaki to ma wpływ na produktywność pracowników i wyniki tych że obserwacji, były dla nich niesamowite. Produktywność skoczyła o x procent w górę!
Szefcio zadowolony, naukowcy też. Pracownicy to nie wiem, bo nikt ich nigdy o zdanie nie pytał. I uczeni wrócili do swojego miejsca pracy i zaczęli rozwodzić się nad tym co zaobserwowali.
Wizja nobla niestety została szybko rozwiania, bo w następnym tygodniu, szef wielkiej hali zadzwonił i stwierdził, że jego pracownicy pracują tak jak pracowali, przed wymianą światła.
I co się okazało?
To nie oświetlenie miało wpływ na ich pracę!
Pokaż spoilerTylko to, że byli cały czas pod obserwacją naukowców.

O podobnych błędach w eksperymentach i o uzależnieniach zapraszam do dłuższego wpisu:
https://lurker.land/post/hLhz5ZJEY
#przemyslenia #ciekawostki #tworczoscwlasna #praca #pracbaza

12

Nie pamiętam dokładnie ile miałem lat, kiedy to się zaczęło. Chyba sześć, nie wiem i to bez znaczenia. Kupę jednak czasu byłem zamknięty w swojej głowie. Nie miałem innego wyjścia i teraz gdy na to patrzę to mam wrażenie, że tylko to pozwoliło mi nie zwariować w moim małym sterylnym i zamkniętym świecie.

Nie pamiętam jak to się zaczęło, ale było to tak jak z dziećmi, które bawią się zabawkami i rozgrywają różne historie w swojej wyobraźni. Dziecko zajmie się samo, dorosły jednak nie chwyci zabawek i nie będzie rozgrywał swoich wymyślonych historii. Nie wiem dlaczego, ale stwierdziłem, że jestem już za duży na zabawki i starałem się zajmować czas inaczej. Byłem w takim wieku, że już chodziłem do szkoły i niestety było to dla mnie dosyć traumatyczne przeżycie. Nie pamiętam, żeby rodzice mnie na to przygotowywali, nie pamiętam rozmów na ten temat. Nic. Po prostu pewnego dnia mama mnie wsadziła do samochodu, zawiozła do jakiegoś brzydkiego budynku, pomogła założyć buty, a potem mnie zostawiła samego z grupą krzyczących dzieci i jakiejś starej pani. Nie wiedziałem co to jest szkoła, co ja tutaj robię i czemu mnie ktoś tu zostawił. Chyba to był też pierwszy raz kiedy miałem styczność z rówieśnikami. Byłem tak odizolowany od innych ludzi, że jedynie znałem dzieci starsze ode mnie o kilka lat, lub młodsze o kilka lat, zawsze to było plus/minus 3 lata różnicy i też bardzo rzadko z kimś się spotykałem.

Szok z szkołą był tak silny, że pamiętam to tak jakbym pierwsze dni stał pod ścianą i nic nie robił. Grupy już się tworzyły, a gdy mój szok minął nie potrafiłem wpiąć się do żadnej grupy i zostałem sam jako ten dziwny dzieciak. Mniejsza z tym.

Rodzice wiedzieli co jest przyczyną tego mojego wyobcowania. Oczywiście to że nigdy nie miałem kontaktu z rówieśnikami, że nie wiedziałem o szkole i o tym że wywiną mi taki numer, że jednak dziecko to nie pies i trzeba z nim rozmawiać. Rodzice wyciągnęli wnioski, zaczęli mnie traktować jak człowieka i wszystko potem dobrze się ułożyło.

Oczywiście żartuje. Winą obciążyli gry komputerowe (dwie godziny w weekendy i odmierzany czas) i telewizję (trzy kanały: polsat, tvp1, tvp2. Codzienna wieczorynka i jakieś bajki rano w weekendy, jeszcze na polsacie leciały pokemony, albo dragonball, których nie mogłem oglądać, bo za dużo było przemocy) Nie jest to wszystko istotne, ale koniec końców nie miałem co robić w wolnym czasie. Zabita dechami wieś, nic nie ma wokół.

Nie wiem skąd mi się to wzięło, czy podpatrzyłem mojego dziadka, czy może kogoś innego, ale któregoś dnia wziąłem jakiś kijek i zacząłem chodzić w kółko. Chodziłem i chodziłem, aż w końcu miałem wytyczoną ścieżkę po ubitej trawie. Chodziłem aż się zmęczyłem, chwila odpoczynku i znowu. W głowie natomiast zaczęło się coś dziać. Gra, która w tamtym czasie mnie wciągnęła był Croc Legends of the Gobbos. Zacząłem wtedy rozmyślać o tej grze, a w głowie zaczynałem tworzyć różne scenariusze. Na początku to było po prostu co to zapadło mi najbardziej w pamięci, wyobrażałem sobie go jak skacze po tych tratwach na lawie, podwodne poziomy, albo walka z tą okropną biedronką w rękawicach bokserskich. Nie potrafiłem tworzyć, ale mając to co znałem odgrywałem moje historie w głowie i trochę je zmieniałem. Po czasie potrafiłem skopiować fabułę z innej bajki, nadać moim postaciom głosu i raz po raz wskrzeszać i zabijać głównego złego, którego teraz imienia nie mogę sobie przypomnieć. Gdy odkryłem dwójkę, to już w ogóle mieszałem wszystko jak leci, a nim się obejrzałem zdeptana trawa, zamieniła się w wydeptaną ścieżkę.

Mama głośno i wyraźnie na mnie narzekała, zniszczyłem jej trawnik i brzydko to wyglądało, dodatkowo robiłem to w takim miejscu, że ludzie mnie widzieli i zaczęli gadać, że nie do końca ze mną jest wszystko dobrze. Chociaż już nie pamiętam czy rodzice podjęli jakieś środki, by coś z tym zrobić. Zapamiętałem jedynie jeden raz jak przyjechali w goście ciocia z wujkiem oraz kuzynka i ja dalej chodziłem po tej ścieżce. Mama głośno gadała na mnie, już nie pamiętam co. Kuzynka to podłapała i podeszła do mnie po cichu i zaczęła mnie podsłuchiwać. Zazwyczaj to wszystko działo się w mojej głowie, ale czasem jakieś słowo mi się wymsknęło z ust. Kuzynka poleciała potem do rodziców, powiedziała że udaje że jestem superbohaterem i wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać. Nie przejmowałem się tym, Croc musiał znowu pilnować doktora gobbosa, żeby zamknąć złola w potralu. Chociaż mnie to zabolało.

Gdy była zima, latałem po prostu po pokoju i odbijałem piłkę od ścian. Gdy zrobiło się cieplej zrezygnowałem z kija oraz wydeptanej ścieżki i zacząłem po prostu odbijać piłkę do koszykówki i chodziłem wokół domu. Gdy już miałem zamontowany kosz tam sobie chodziłem i tam było już najlepiej.

Moje historie zaczęły jednak ewoluować i stawać się coraz bardziej złożone. Oglądałem różne bajki. Najbardziej lubiłem filmy pixara i to z nich dużo ciągnąłem. Potwory i spółka, iniemamocni, dawno temu trawie. Mieszałem postacie że były w jednej historii, albo pomagały Crocowi znowu zabić złola, który już po tylu razach miał tylko oko ze swojego ciała, bo tak to wszystko były protezy.

Nie wiem dlaczego, ale któregoś razu połączyłem sobie doktora who z atlantydą disneya. Tylko mój doktor był tym napakowanym gościem z atlantydy i latał i przeżywał przygody w czasie. Ja się robiłem coraz starszy, moje historie się zmieniały. Mieszałem, kombinowałem, improwizowałem. Później już miałem telewizor w pokoju i codziennie o 21.00 na kanale Hyper leciały jakieś anime. Death Note, Fullmetal Alchemist, Black Lagoon i wiele innych bardzo ciekawych produkcji. Mieszałem to wszystko, w mojej historii Raito przeżył i leciał dalej z zabijaniem. L co chwilę ginął, ale wracał. W Black Lagoon Levy latała w dwiema spluwami i zabijała nimi ludzie na odległość kilometrów. To była moja głowa, ja byłem dzieckiem i historie były jakie były. Dla mnie były one arcydziełami i tworzyłem lepsze historie niż to co oglądałem, no chyba że zobaczyłem coś lepszego, wtedy to trafiało do mojej głowy.

To była moja wyobraźnia i moje historie, nikt mnie nie będzie sądził za łamanie praw autorskich czy coś i nigdy się z tym z nikim nie dzieliłem.

Gdy już dorosłem, nie pozbyłem się tego. Miałem osiemnaście lat i dalej chodziłem grać dalej w kosza, a gdy tego nie robiłem przez kilka dni to czułem się jakbym miał delirkę. Byłem uzależniony od tego, a moje historie ewoluowały w taki sposób, że były pełnoprawnymi powieściami, filmami czy jak by to tam się zwało i jak się to widziało.

Stworzyłem własny świat, swoje uniwersum i zasady, postacie i ogólne założenia, a potem ruszałem to w ruch. W pewnym momencie miałem wrażenie, że to nie ja mam kontrolę, a wręcz przeciwnie. Któregoś razu byłem trochę wystraszony, ale bardzo szybko byłem zachwycony tym co zrobiłem. Mój świat i moje postacie ożyły. Nie miałem nad nimi władzy, one same wiedziały co mają robić. Ruszyłem machinę i tylko obserwowałem ten świat i to co się z nim dzieje, a sam jedynie zmieniałem coś gdy uznałem, że tak może być lepiej.

Widziałem co moje postacie robią i jaki ma to wpływ na mój świat, oglądałem gdy któraś z nich umierała i nic z tym nie robiłem. W pewnym momencie uznałem, że cofanie decyzji ,,czasu“ nie wychodzi temu na dobre. Moja historia, w mojej głowie i ona się toczy jak chce i jest tylko moja.

Opowiem wam po krótce o czym była to historia. W moim uniwersum ludzie mieli ,,dusze“. Była to energia, która po prostu zasilała ciało i gdy energia się skończyła, bądź człowiek umarł przedwcześnie dusza ulatywała z ciała i zasilała coś innego. Coś ala reinkarnacja, chociaż temat byłby bardziej złożony i byłoby to twistem dosyć solidnym. Jednak w wyniku ,,Wielkiej Wojny“ duża część tych dusz została zabrana i nie mogła zasilić reszty świata. Ciało bez duszy umierało, tak samo jak na przykład wszelka roślinność itp Ludzie wtedy skryli się na wyspie, odgrodzili magiczną barierą od zewnętrznego świata i nie pozwalali resztce tej energii ulecieć poza nią, ponieważ było za mało ,,dusz“ na tak duży świat i nie mogli pozwolić na stratę tej energii.

Oto jak wyglądał mój świat, miałem stworzoną historie przed. Historia teraz, działa się teraz. Miesiące mijały na rozwijaniu tej mojej historii i tak ona sobie trwała i trwała u mnie w głowie. Byłem jak na haju, jakbym oglądał super serial, albo dobrą książkę.

Niestety, zatraciłem tą umiejętność, a świat teraz jest martwy, a w mojej głowie pustka. Chociaż może stety? Zawsze uważałem że jestem głupi, nienormalny, albo nawet cofnięty w rozwoju, że robiłem coś takiego. Wstydziłem się tego i nie pozostał po tym żaden ślad, poza obręczą do kosza i trochę pomazane ściany od piłki, którą odbijałem. Wam zostawiam ten ślad z mojej głowy, mojego dawno martwego świata.
#smiecizglowy epizod 11
#tworczoscwlasna #przemyslenia #oswiadczenie

8

#fotografia #canon #tworczoscwlasna

A skoro już się tak otworzyłem z moim fotkami - to oklepane długie naświetlanie oraz park zimą.

8

#fotografia #ustron #rownica #gory #canon #tworczoscwlasna

Ta, wiem, mogły być lepsze, ale jak na kompakt w trybie półauto i halny taki że mało nie dostałem głębiem w mordę to jestem zadowolony

8

Lenistwo to cnota.

Mam wrażenie, że przez przypadek, albo błąd tłumacza, lenistwo zostało wpisane na listę siedmiu grzechów głównych. Jak na moje oko jest to niedopatrzenie, które doprowadziło do wielu, wielu, wielu lat stagnacji, które odbiły się echem na naszej historii. Według mnie na tej liście powinna znajdować się pracowitość, bo działało to z większą szkodą dla naszej cywilizacji.

Zastanówcie się przez chwilę ile dobrego nas spotkało dzięki lenistwu. Ile rzeczy jest na nim zbudowane.

Gdy tak o tym pomyślę, to jednak wpisanie na listę grzechów głównych lenistwa, miało sens, bo nie może ono się rozwijać bez pracowitości. Gdyby nie to drugie to byśmy skończyli jak zwierzęta, które robią rzeczy niezbędne do przeżycia i resztę czasu poświęcają na tej kochanej cnocie.

Sam sobie zaprzeczyłem, ale trudno. Mogę pisać co chcę.

Człowiek jak żadne inne zwierze, ma niesamowity talent w rozwiązywaniu problemów, które sam stworzył! Mózg nasz jest bardzo przewrotny i złośliwy, a nasze pragnienie do posiadania coraz więcej za mniej spowodowało, że życie wygląda jak wygląda.

Znowu bredzę.

Zastanówcie się jednak na chwilę, odsunę się od poważnych przykładów i dawaniu racjonalnych argumentów, bo gdyby tak było to bym teraz się rozpisywał na temat higieny, zdrowia itp. Jednak znów bym napisał coś na 1500 słów i nikt by nie dotrwał do końca.

Jednak nie uprzedzajmy faktów!

Człowiek stworzył problem: Trzeba prać ubrania.
Człowiek stworzył rozwiązanie: Trzeba prać ubrania!

I latały takie chłopki, służki czy tam inne takie i prały te ubrania w rzece i chociaż ten przykład jest banalny to pokaże wam jak w skuteczny sposób stworzyło to inne problemy.

Człowiek stworzył problem: Trzeba suszyć ubrania
Człowiek stworzył rozwiązanie: Trzeba suszyć ubrania!

I wieszał te ubrania, żeby wyschły, mógłby chodzić w mokrych, albo niewypranych, ale nie! Trzeba prać i suszyć. Problem i rozwiązanie, które doprowadziły do tego, że pierzemy ubrania po dziś dzień i wymyślamy nowe problemy i rozwiązania tego problemu.

Jednak gdzie w tym wszystkim moja najukochańsza ze cnót?

Ktoś już stwierdził, że skoro trzeba prać ubrania i już ten problem istnieje to można to robić szybciej. Jakoś się nie interesuję tematem rozwoju prania w średniowiecznej europie to przeskoczę ten etap i skoczę do czasów po średniowieczu, czyli późny PRL

Człowiek chce przyspieszyć rozwiązywanie problemu, który sam stworzył: Trzeba przyspieszyć pranie.
Człowiek znajduje rozwiązanie: Trzeba przyspieszyć pranie.

I stworzył Franie! Takie dziadostwo, które nie wiem jak działa, a najlepszy komentarz, który mogę usłyszeć od mojej dziewczyny na temat tego dziadostwa to to, że był dobry na tamte lata. Tylko, że to stworzyło kolejny problem, który trzeba było rozwiązać, bo Frania działała na prąd.

Problem: Frania nie może działać bez prądu.
Rozwiązanie: Potrzebny prąd!

Więc jakiś tam niemiec wynalazł prąd, a jakiś typ o nazwisku Edison (znany dziś z tego, że lubił plagiaty (podobno)) wynalazł prąd w gniazdkach, żeby Frania działała (albo to był Tesla, nie wiem, nie jestem uczonym)

Widzicie ten przeskok technologiczny, myślowy? Jak człowiek ewoluował, żeby skutecznie rozwiązywać problemy, które sam stworzył? Od głupiego problemu z higieną, aż do stworzenia prądu, dzięki któremu, mogę pisać takie głupoty i jeszcze mi ludzie przyklasną?

Gdzie w tym wszystkim lenistwo?

To dzięki niemu jesteśmy panami na ziemi i głupia małpa nie może się nam równać! Bo jak małpie ktoś pokazał, że może wsadzić kij w mrowisko i może jeść te mrówki to potem, mogłeś iść 3000 lat później i dzieci tej małpy dalej to robią. Gdyby były leniwe to by pomyślały, że mogą wsadzić kij w dwa mrowiska, albo podkraść królowe i stworzyć w ogródku swoje mrowiska. Jak by były mądrzejsze to by stworzyły ekonomię i by zarabiały u innych małp, za te mrówki.

A człowiek? To jest kozak! Nie musiał prać w rzece i mógł sobie w każdej chwili zrobić prąd i robi to za niego pralka, niedługo to nawet nie trzeba będzie ich prać, bo wymyślimy samoprące się ubrania i będziemy mogli się kisić jak ogórki przed ekranem monitora, bo wszystko będzie na tacy, a jak nam się znudzi to wymyślimy inny problem, na przykład otyłość i stworzymy jedzenie, które będzie ujmować kalorii zamiast ich dodawać, bo dzisiejsze rozwiązanie jak na przykład dieta jest niepraktyczne i tworzy inne problemy, które z czasem trzeba będzie rozwiązać!

I to jest piękne, szanujcie siebie za wasze lenistwo, doceńcie je i zróbcie coś dla niego. Przeleż cały wieczór, nie idź do pracy, a najlepiej nic już nie rób. To jest najpiękniejsza rzecz pod słońcem.

Tylko kto wtedy będzie rozwiązywał nasze problemy?
#smiecizglowy epizod 4
#heheszki #tworczoscwlasna

5

Czuję się, jakby mój mózg był wysypiskiem śmieci. Lecą do niego odpadki, które zbierałem przez całe życie i które już go nigdy nie opuszczą. Czuję się jak zbierasz, tylko zamiast rzeczy materialnych, zbieram rzeczy takie jak: wiedza, informacje, spostrzeżenia. Gdy czytałem Sherlocka Holmesa, zapadł mi w pamięć jeden dialog jaki prowadził z Watsonem.

Lekarz opowiadał mu o tym, że ziemia kręci się wokół słońca. Tłumaczył mu ruchy ciał niebieskich, spostrzeżenia naukowców itp. Holmes stwierdził jednak krótko: Fascynujące! Mam nadzieję, że jak najszybciej to zapomnę. Gdy Watson zapytał dlaczego ten mu odparł, że nie potrzebuje gromadzić nieistotnych informacji, które do niczego mu się nie przydadzą.

Według mnie, takie podejście ma zdecydowany sens, zwłaszcza gdy jesteś geniuszem jego pokroju. Wyobraźcie to sobie. Detektyw, który jednym spojrzeniem potrafi rozszyfrować zbrodnię, prześwietla od góry do dołu każdego człowieka, niemal bezbłędnie, ma olbrzymie doświadczenie i wiedzę w dziedzinach kryminalistyki i nagle dowiadujecie się, że nie wie o tym iż ziemia się kręci wokół słońca. Gdybyście go nie znali, nazwalibyście go idiotą, ale ponieważ znacie go, jesteście w szoku, że nie ma tak podstawowej wiedzy.

W sumie tylko po co mu ta wiedza? On zajmuje się czymś innym i bez reszty poświęcił się swojej pasji, pracy. Gdyby postawić mu to pytanie w milionerach i nie znałby odpowiedzi to większość ludzi by go wyśmiała i długo by się jeszcze mówiło o idiocie, który nie wie, że ziemia krąży wokół słońca. Jednak wielu z tych ludzi, nadal by wyglądała blado przy nim.

Nazwa mojego tagu nie wzięła się znikąd. Chciałem pozbyć się moich myśli, które zaśmiecały mój umysł przez kilkanaście lat. Jednak dalej siedzą mi w głowie i nie wiem nawet czy gdybym zapisał tych wpisów milion to bym się ich pozbył. Podczas jednej takiej sesji przy komputerze, odzywają się inne śmieci. Pisząc do tej pory już wpadłem na pomysł, że może bym mógł iść do 1z10, bo w sumie dużo małej wiedzy by się tam przydało. Myślałem nad Sherlockiem i jego pasji. Porównanie o zbieractwie odezwało się nagle i nawet nie miałem zamiaru tego pisać. Tak jabym zaczął wybierać śmieci z dołu, w rezultacie czego, obsunęła się na mnie reszta śmieci. I krok po kroku przy przygotowywaniu tego wpisu nagle wszystkie moje śmieci, potrzebne na ten moment przybyły, przyciągnięte jak magnes, a inne ustawiły się w kolejce, abym z nimi też zrobił porządek.

Za dużo myślę, ale gdy nie myślę wcale to wtedy dopiero zaczyna mi ciążyć ciężar mojego umysłu. Zaczynają się odzywać demony, przykryte całym tym syfem i miażdżą mnie swoim ciężarem.

Chciałbym aby moja wiedza, była przydatna dla mnie w jakiś sposób, aby nie była tylko niepotrzebnym balastem przez życie. Skoro nie mam z niej żadnej korzyści, to wolałbym się tego pozbyć. Mogę pogadać na temat ekonomii, historii, polityki, religii, psychologii, informatyki, stolarstwa itd. Jednak nie będę ekspertem w żadnej dziedzinie i zaciekawię jedynie osoby, które nic na ten temat nie wiedzą. Czego się nie podejmę to zawsze jestem mądrzejszy od przeciętnego Kowalskiego, ale nigdy nie będę mądrzejszy od kogoś, kto jest ekspertem w danej dziedzinie. Wiszę wtedy w próżni zdając sobie sprawę jak mało wiem i to co uzbierałem do tej pory, jest w sumie bezwartościowe. Z pisaniem jest tak samo, pojawi się jedna osoba, która stwierdzi, że mam talent, a druga mi powie, że jeszcze bardzo dużo pracy przede mną. I taka osoba ma rację, jednak jest pewien próg, którego przekroczyć nie mogę i zostaję na tym etapie, którym jestem.

Gdy byłem młodszy uprawiałem sport. Biegałem i sprawdzałem się w biegu na 3km. Bardzo łatwo było przeskoczyć z 25 minut na 20, potem 15, 14, 13, Jednak gdy pokonywałem 3km w czasie 12 minut to tak już nie mogłem tej bariery przekroczyć. Wymagało to ode mnie wysiłku, intensywniejszych treningów i tak w sumie po trzech latach nie mogłem dalej przekroczyć tej granicy. Po prostu po osiągnięciu pewnego poziomu się zatrzymuje i już tam pozostaje. Z drugiej jednak strony o wiele lepiej sobie radziłem w maratonach na tle reszty. Po prostu nigdy nie byłem krótkodystansowcem, a o biegu na 100m to już nawet nie mówię, bo tutaj było tragicznie.

Tak sam mam z nauką. Nie potrafię przekroczyć pewnej granicy i się zatrzymuje, nie wiem co jest przyczyną, a ja zebrałem kolejne doświadczenie, które zaśmieca mój umysł. Niektórzy mogą powiedzieć: Trzymaj się jednego i przy tym zostań! No dobrze. Tylko podałem wyżej jeden przykład z moim bieganiem. Podam jeszcze jeden przykład. Pracuję 5 lat jako stolarz i też nie robię postępów i zatrzymałem się na pewnym poziomie. Mój czas pracy, dokładność została na tym samym poziomie. Pracuję w takim samym tempie jak po pół roku i staram się być tak samo dokładny jak wtedy, wiedza jedynie mi się poszerza, która nieutrwalona, po prostu przepada.

A tak w ogóle to nie lubię tego zawodu, po prostu się na to uparłem, bo mam za krótkie życie by próbować wszystkiego i może w wieku 65 lat znajdę swoją prawdziwą pasję i powołanie, po drodze tracąc kupę czasu na inne aktywności, z których nic nie będę miał za te parę lat.

Chciałbym się realizować w czymś bardziej wymagającym, albo czymś co przyniesie mi większą satysfakcję, niekoniecznie materialną. Drażni mnie to gdy ktoś mi mówi że jestem inteligenty, bo skoro tak jest to dlaczego zarabiam niewiele więcej niż najniższa krajowa, liczę każdy grosz, a ostatnio jak prawdziwy polak spędziłem urlop na remoncie. Rozumiem to, ale nie akceptuję. Wydaje mi się, że rozumiem swoje błędy, jednak brak mi sił, czasu i chęci by to zmienić, a nawet gdy mam coś z tych trzech rzeczy to nie mam pozostałych dwóch. Gdy nie mam czasu, mam siły i chęci. Gdy mam siłę i czas, brakuje mi chęci. Gdy mam chęci i czas to brakuje mi siły. I nie jest to okres cykliczny. Dziś tak, jutro tak. Często to występuje w ciągu dnia. Rano mam siły i chęci, ale pracuję i brak mi czasu. Wracam do domu, mam czas i chęci, ale brakuje mi siły. Przychodzi niedziela, to nawet jak nie mam nic do załatwienia to brakuje mi chęci, bo cała moja motywacja została zabrana w ciągu tygodnia, a nawet jeśli się do tego zmuszę to konsekwencje odczuwam przez najbliższe tygodnie. Niekończące się błędne koło, brak perspektyw.

Mam teraz kilka dni wolnego. Odżywam i zaczynam coś robić. Nawet napisanie tego wpisu to jest dla mnie wyczyn. Tylko, że wolne się skończy, a ja wyląduje znowu w błędnym kole. I moje plany, zapał i dobry humor pryśnie jak bańka mydlana, a nawet jeśli bym uwolnił się od pracy i mógł się całkowicie czemuś poświęcić to nie wiem nawet jak wykorzystać mój potencjał.

Raczej nie widzę perspektyw i szansy na jakąś zmianę. Inteligencja, wiedza to nie jest atut, jeśli nie umie się jej wykorzystać. Może kiedyś moje wysypisko będzie puste i będę w końcu zadowolony z mojego życia?
#smiecizglowy epizod 1
#depresja #gorzkiezale #zalesie #zaburzeniaosobowosci #tworczoscwlasna

12