Czyim dziełem był Holokaust? Heinricha Himmlera.
A nie Hitlera? Jeden z najważniejszych esesmanów, prawa ręka Himmlera, Obergruppenführer Karl Wolff opowiadał mi, jak to latem 1942 roku wszedł do gabinetu swojego szefa. Była trzecia w nocy i Wolff chciał go nakłonić do tego, żeby wreszcie poszedł spać. Zastał Himmlera siedzącego przy biurku z twarzą ukrytą w dłoniach. Był załamany. Wolff spytał, co się stało. Sprawy sercowe? Himmler zaprzeczył i spojrzał mu w oczy. „Robię coś, o czym Mesjasz nigdy nie może się
dowiedzieć” – powiedział.
Kim był ten „Mesjasz”? Chodziło o Adolfa Hitlera. Tak go nazywał bezgranicznie w niego zapatrzony Himmler. Uważał, że dzieło zagłady Żydów musi wziąć na siebie, aby ręce i sumienie jego ukochanego przywódcy nie zostały splamione. Dlatego właśnie, jak wynika z wielu dokumentów, ukrywał przed Führerem, co się dzieje na Wschodzie z Żydami.
Jakich dokumentów? Przykładów jest mnóstwo. Choćby raport na temat strat narodu żydowskiego sporządzony na zlecenie Himmlera przez doktora Richarda Korherra, głównego statystyka SS, ze stycznia 1943 roku. Raport ten miał siedemnaście stron i był pełen tabelek, wykresów i wyliczeń. Znalazło się w nim stwierdzenie, że blisko 1,3 miliona Żydów zniknęło po tym, jak poddano ich „specjalnemu traktowaniu w obozach na terenie okupowanej Polski”. Oczywiście pod tym eufemizmem
kryła się eksterminacja. Himmler był zachwycony tym raportem.
Wezwał Korherra do siebie, pogratulował mu i poprosił, żeby przygotował skróconą wersję dla Hitlera. Z jedną poprawką. Kazał mu napisać, że blisko 1,3 miliona Żydów „zostało przewiezionych przez obozy na terenie okupowanej Polski dalej na wschód”…
No, wie pan, jeden raport… Ale takich przykładów jest znacznie więcej. Gdy na biurko Himmlera trafiały wnioski o nadanie esesmanom Krzyży Żelaznych i była w nich mowa o mordowaniu Żydów, cenzurował je, zanim dotarły na biurko Hitlera. Tak, aby Führer niczego się z nich nie dowiedział. Brzmi to zaskakująco, ale Himmler starał się „chronić” Hitlera przed informacjami na temat tego, co dzieje się z Żydami. To był straszliwy zbrodniarz, miał na rękach krew milionów. Potworny człowiek.
Przedstawia pan Hitlera trochę jak małe dziecko. Czy naprawdę w kraju takim jak III Rzesza przywódca mógł nie wiedzieć, że dokonywana jest eksterminacja na masową skalę? Proszę pamiętać, że Hitler miał na głowie prowadzenie wojny światowej! Był więc bardzo zajętym człowiekiem. Wiedział to, co mówili mu ludzie z jego wewnętrznego kręgu. A oni pewne informacje do niego dopuszczali, innych zaś nie. I, nawiasem mówiąc, nie dotyczyło to tylko Holokaustu. Znamy kilka wypowiedzi Hitlera, w których mówi wprost, że kwestię żydowską należy rozwiązać dopiero po wojnie, bo teraz najważniejsze są działania zbrojne. O tym, co zrobić z Żydami, pomyślimy po ostatecznym zwycięstwie, mówił.
Wiedział jednak, że z Żydami coś się dzieje. Hitler chciał wierzyć, że Żydzi są deportowani gdzieś na Wschód. Że budują drogi i okopy, póki nie padną z wycieńczenia. Znamy jego słynne „rozmowy przy stole”, które prowadził z najbliższymi współpracownikami. Jeszcze w 1943 roku rozwodził się nad tym, jak to po wojnie wyśle Żydów na Madagaskar. Himmler słuchał tego z kamienną twarzą. Nie powiedział: „Mein Führer, co też pan opowiada? Przecież dobrze pan wie, że właśnie mordujemy Żydów w komorach gazowych”.
Musiały jednak do niego docierać choćby pogłoski o Zagładzie. Wiem, że to, co teraz powiem, jest szokujące, ale w archiwach zachowały się zdumiewające dokumenty. Gdy raz niemieccy oficerowie – zdezorientowani i zszokowani tym, co wyrabiają zbiry Himmlera na froncie wschodnim – wysłali do kwatery Hitlera alarmujący list, odpowiedź była krótka: „Takie rozstrzeliwania muszą zostać natychmiast ukrócone”. Wygląda więc na to, że
w kwaterze głównej Hitlera pomyślano, że doszło do jakiegoś jednorazowego nadużycia.
#jfe #zychowicz #fuhrer #irving Fragment "Zychowicz. Niemcy, opowieści niepoprawne politycznie"