Frances Haugen. Zapamiętajmy to nazwisko byłej menadżerki Facebooka, 37-letniej blondynki ze stanu Iowa, analityczki danych mającej świetne wykształcenie, dyplom MBA Harvardu i doświadczenie w pracy dla wielu technologicznych gigantów, w tym Google’a i Pinteresta. Zapamiętajmy je, bo dla Facebooka może ono stać się decydujące na drodze ku ostatecznej odmianie ku dobremu lub zepchnięciu na boczny tor biznesów szemranych i brudnych.
Nazwisko, które sam Facebook chciał od kilku tygodni poznać po tym, jak anonimowy sygnalista – ich były pracownik – złożył skargi i potwierdzające je dokumenty do federalnych władz. We wrześniu prawnicy Frances Haugen złożyli osiem skarg w Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC), w których zarzucają Facebookowi, że publicznie kłamie nt. walki z mową nienawiści czy dezinformacją oraz że wiedział o tym, jak jego produkty, w tym Instagram, szkodzą młodym użytkownikom, ale też szerzej społeczeństwu jako takiemu. I co więcej, mimo tej wiedzy w imię zysków nie podejmował skutecznych kroków.
Od tygodni Facebook wiedział też, że zbliża się do jego brzegów potężny kataklizm i usilnie próbował poznać nazwisko sygnalisty. Szczególnie odkąd w obszernym materiale „The Facebook Files” wszystkie te zarzuty opisał „The Wall Street Journal”. W niedzielę zaś w popularnym programie „60 minutes” w telewizji CBS Frances Haugen po raz pierwszy pokazała twarz i oficjalnie opowiedziała, dlaczego zdecydowała się zeznawać przeciwko byłemu pracodawcy, którego określiła mianem „znacznie gorszego niż wszystko to, co widziała wcześniej”.
Ale prawdziwie mocne zarzuty wyciągnęła podczas wtorkowych zeznań przed podkomisją Senackiej Komisji ds. Handlu. – To, jak dziś działa Facebook, budzi we mnie poważne obawy o bezpieczeństwo naszego narodu – grzmiała. I wezwała polityków do działania: – Jestem tu dziś dlatego, bo uważam, iż produkty Facebooka szkodzą naszym dzieciom, podsycają społeczne podziały i osłabiają demokrację. Kierownictwo firmy wie, jak sprawić, by Facebook i Instagram były bezpieczniejsze. Jednak nie robi tego, bo nad interes ludzi przedkłada swoje astronomiczne zyski.
Więc kiedy w środku tych niezwykle mocnych zarzutów nagle usługi oferowane przez całą korporację Zuckerberga globalnie przestały działać, oczy już całego świata skierowały się w stronę tej firmy, która od kilku lat budzi coraz poważniejsze kontrowersje. A mimo to wciąż i wciąż rośnie. Od wybuchu pandemii jej kurs na nowojorskiej giełdzie podskoczył z 150 do niemal 380 dolarów. Ten wzrost zatrzymał się, gdy zaczęły wyciekać oskarżenia Haugen, a prawdziwy krach nadszedł wraz z sześciogodzinnym blackoutem.
– Imperium Facebooka zaczyna pękać. Tego samego dnia dostaliśmy do ręki dowody na to, że Facebook nie tylko ponosi, przynajmniej częściową, odpowiedzialność za wiele patologii, z którymi mierzymy się w sieci, ale też na to, że zarząd firmy o nich wiedział i nadal nie zamierzał nic zmieniać. Władza platformy sypie się w posadach, co może paradoksalnie posłużyć za pretekst do pozytywnej reformy. Tymczasem jest jednak przestrogą dla biznesów i organizacji społecznych, żeby nie polegały na kanałach komunikacji i narzędziach kontrolowanych przez jedną firmę – ostrzega Katarzyna Szymielewicz, prezeska Fundacji Panoptykon.
https://spidersweb.pl/plus/2021/10/awaria-facebooka-frances-haugen-kryzys-zukcerberg-instagram-reklamy #facebook #instagram #whatsapp #socialmedia #internet