W kwietniu 1940 roku Goebbels nakazał zainstalować kilka podziemnych rozgłośni radiowych, które miały przekazywać wywrotowe komentarze milionom francuskich radiosłuchaczy, podkopując w nich wiarę w zwycięstwo. Zarzucał też francuskie linie frontowe milionami pornograficznych pocztówek, przemawiających do niewyszukanych gustów. Scenka uwieczniona na jednej z nich, półprzeźroczystej kartce, opatrzona podpisem "Ou le Tommy est-il reste?" (Gdzie jest Tommy?) sugerowała, że Anglicy łajdaczą się na tyłach z Francuzkami, których mężowie dzielnie trzymają front. Rakiety, wystrzeliwane masowo na pozycje przeciwnika, zawierały dobrze znaną francuskim żołnierzom czarną bibułkę do kręcenia papierosów z wydrukowanym pytaniem: "Po co umierać za Gdańsk?". Były tam też zdania sugerujące, że Brytyjczycy wciągnęli podstępnie Francuzów w tę wojnę. Fuhrer wszelako powątpiewał w skuteczność tych metod, przypominając Goebbelsowi, że NSDAP nie zdobyła władzy dzięki propagandzie ulotkowej. Przyznał jednak, że loty propagandowe są pożyteczne, gdyż maskują prawdziwy cel działań Luftwaffe: fotografowanie z lotu ptaka najważniejszych zgrupowań wojsk przeciwnika.

#goebbels #trzeciarzesza #iiwojnaswiatowa

14

Jak poznali się Goebbelsowie?
W 1929 roku Magda Quandt była 27 letnią rozwódką, po tym, jak zakończyła swój związek z bogatym przedsiębiorcą. W ramach ugody otrzymała willę, 20 tysięcy marek na fundusz zdrowotny, oraz 4 tysiące marek miesięcznie w ramach alimentów (z pierwszego małżeństwa posiadała syna, Harolda). Była typową marzycielką z wyższych sfer, bardzo szybko nudzącą się prozą dnia, męczącą się wręcz z bezczynności. Na jednym z wieczorków arystokratów dowiedziała się o istnieniu Kręgu Nordycznego, a więc ekskluzywnego klubu politycznego, wspierającego ideę "ponownej nordyzacji" wszystkich obszarów życia.

To właśnie tutaj po raz pierwszy zetknęła się z narodowosocjalistyczną ideologią. Członkowie stowarzyszenia byli nie tylko zafascynowani NSDAP, ale również Goebbelsem, którego publiczne wystąpienia stawały się tematami dnia. Magda, na jednym ze spotkań Kręgu zwierzyła się księciu Auwi, że przez swój bezproduktywny żywot niedługo umrze z nudy. Książe podsunął jej pomysł, aby udała się do centrali NSDAP i znalazła tam dla siebie jakieś zajęcie.

Magda, zachęcona propozycją, zjawiła się najpierw na zebraniu wyborczym partii w Pałacu Sportu, w celu wyrobienia sobie zdania na temat programu politycznego. Na wiecu głos zabrał Goebbels i jak zwykle skradł publikę. Tym razem nie tylko ją, ale również blondwłosą Magdę, słuchającą jak w transie jego przemówienia. Najbardziej zafascynował ją styl wystąpienia, sposób w jaki Goebbels gestykulował i operował swoim głosem. Następnego dnia od razu zapisała się do NSDAP. Przywitano ją z otwartymi rękoma. Dzielnica w której mieszkała, Berlin-Westend, miała w tym czasie zaledwie jedną grupę terenową i stanowili ją głównie dozorcy i pracownicy okolicznych sklepów spożywczych. Obecność Magdy stanowiła dowód na to, że partia zaczyna przenikać też do kręgów z wyższych sfer.

Momentalnie zaangażowała się w wir pracy. Kupiła Mein Kampf, chłonęła pisma Alfreda Rosenberga, śledziła w prasie przemówienia Fuhrera, czytała nazistowską prasę, przestudiowała nawet od deski do deski cały program partyjny. Punktem kulminacyjnym był 15 wrzesień 1930 roku, gdy NSDAP stała się drugą siłą polityczną w Reichstagu. Magda skorzystała z okazji i udała się do kwatery głównej NSDAP przy Hedemannstrasse, gdzie, dzięki znajomości języków obcych (znała włoski, francuski i angielski), została przydzielona do archiwów prasowych.

Pierwsze bliskie spotkanie Josefa i Magdy miało miejsce w listopadzie 1930 roku. Magda wychodząc z pracy spotkała na schodach niskiego i szczupłego mężczyznę w byle jakim garniturze, utykającego na jedną nogę, idącego w towarzystwie swojego adiutanta. Goebbels od razu zwrócił na nią swoją uwagę, a już następnego dnia poprosił Magdę do siebie, informując, że potrzebuje zaufanej osoby do prowadzenia "tajnego archiwum" (zbierał w nim przeróżne haki na politycznych konkurentów). Początkowo ich relacje były czysto oficjalne. Goebbels 14 listopada zanotował w swoim dzienniku "Wczoraj po południu była u mnie piękna pani Quandt i pomogła mi przy sortowaniu zdjęć z początków naszego ruchu".

Magda nic sobie nie robiła z mało atrakcyjnego wyglądu Goebbelsa. Według jej szwagierki, Ello Quandt, "Goebbels budził w niej uczucia matczyne i opiekuńcze. Myślała, że ten biedny i źle ubrany człowiek wygląda tak, ponieważ nie troszczy się o niego żadna kobieta". Goebbels szybko zrozumiał, że ta rozpuszczona do granic możliwości kobieta szuka czegoś, co nada sens jej życiu. Oddelegowywał ją do przeróżnych zadań, wymagał, aby spędzała w pracy tyle samo czasu co reszta pracowników.

Na kolejny pikantny wpis Goebbelsa w dzienniku trzeba było czekać do 15 lutego 1931 roku: "Wieczorem przyszła Magda Quandt i została bardzo długo. Rozkwita w urzekającej blond słodyczy. Jaka jesteś, moja królowo? Piękna, piękna kobieta! Zapewne będę ją bardzo kochać. Chodzę teraz jak we śnie. Tak przepełniony szczęściem. To wspaniałe, kochać piękną kobietę i być przez nią kochany". Następny rok minął im na "docieraniu się" - pomieszanie regularnych wzajemnych odwiedzin ze wspominaniem przeszłości.
Magda, poza pierwszym mężem, miała też dwóch kochanków i trzeciego w trakcie pracy u Goebbelsa; on sam również otaczał się wianuszkiem kobiet. Mniejsze bądź większe kłótnie zakochanej pary toczyły się do grudnia 1931 roku, gdy związek został przypieczętowany ślubem kościelnym, oczywiście nieco zmodyfikowanym, gdyż Magda, jako rozwódka, nie mogła poślubić katolika Goebbelsa w ceremoniale Kościoła rzymskiego.
https://i.wpimg.pl/635x0/i.wp.pl/a/f/jpeg/33647/bundesarchiv_bild_146-1970-011-23%252C_joseph_goebbels_und_frau_magda.jpeg

Fragment dzienników Goebbelsa
#goebbels #jfe #trzeciarzesza

5

Hitler i Goebbels rozdają autografy członkom kanadyjskiej drużyny łyżwiarstwa figurowego na igrzyskach olimpijskich w 1936 roku.
#fuhrer #goebbels #jfe

10

Warsztat propagandowy Goebbelsa na przykładzie "Wojny totalnej"
Zapotrzebowanie na bilety przeszło wszelkie oczekiwania. Salę Pałacu Sportu wypełniło szczelnie 15 tysięcy osób, tak jak za starych dobrych czasów przed rokiem 1933. Zwykłych ludzi, oczekujących niecierpliwie na słowa ministra, opanował nastrój niepewności. Tutaj, w Pałacu Sportu, w godzinie niewątpliwego kryzysu, mieli znów doświadczyć poczucia wspólnoty celów i własnej mocy. Salę udekorowano nader skromnie. Ponad podium wisiał wielki transparent z napisem WOJNA TOTALNA - WOJNA NAJKRÓTSZA.

W miarę, jak Goebbels umiejętnie rozpalał emocję, publiczność ogarniało dominujące poczucie wyzwolenia. On zaś tymczasem odpowiednio modulował głos, dobierając do każdego fragmentu najwłaściwszą intonację i rytm. Na taśmach kroniki filmowej zarejestrowano niezwykle emocjonalne sceny. Minęło bowiem zaledwie kilkanaście minut, a ludzie wstawali, unosili ręce w geście nazistowskiego pozdrowienia, krzyczeli i intonowali pieśni ("Fuchrerze, rozkazuj! My Cię usłuchamy!").

Goebbels uderzył - wspominał po latach pewien analityk - w solenne, ironiczne tony, a nawet, ilekroć zaszła taka potrzeba, popadał w monotonię. Dobitnie akcentował kluczowe słowa, zwłaszcza przymiotniki w stopniu najwyższym. Przed szczególnie ważnymi fragmentami czynił rozmyślne pauzy. Wspominając wyzwania, przed którymi stanęły Niemcy, zwiększał tempo wymowy tak, że jego słowa zaczęły płynąć wartkim strumieniem; w takich chwilach zbliżał się jak najbliżej mikrofonu, by słyszano go jeszcze głośniej.
Stosował też pewien znakomicie opanowany trick służący wywoływaniu i zwiększaniu aplauzu: ilekroć sala wybuchała owacją, nie przerywał, ale kontynuował przemówienie. Zwielokrotniał również liczbę okrzyków, którymi zebrani odpowiadali pozytywnie na zadawane pytania. Wołał do wiwatującej publiczności: "Czy chcecie tego?" Czy się zgadzacie?" Przerywano mu ponad dwieście razy wrzaskami, głośnymi "tak jest!", "Racja!" oraz salwami śmiechu.

Goebbels nie owijał w bawełnę. Stwierdził, że nie zamierza dzielić odpowiedzialności za klęskę w Stalingradzie, przyszłość bowiem pokaże, że ofiary tej wojny nie poszły na marne. Ostatnie przedmurze "naszego czcigodnego kontynentu" - oznajmił (słowa te spotkały się z należytym aplauzem) - to Rzesza i jej sojusznicy. Pod koniec przemówienia rzucił swoje "dziesięć pytań"; dotyczyły one wiary słuchaczy w ostateczne zwycięstwo Rzeszy, ich woli walki, gotowości do pracy "w razie potrzeby nawet przez szesnaście godzin na dobę" oraz "dania z siebie wszystkiego dla zwycięstwa".

Wreszcie, gdy rozpalone emocje sięgnęły zenitu, krzyknął: "Czy chcecie wojny totalnej? Czy chcecie, jeśli okaże się to konieczne, aby była ona bardziej totalna i radykalna, niż możemy to sobie dzisiaj wyobrazić?" Natychmiast dodał nonszalanckim tonem: "Czy zgadzacie się, żeby każdego, kto będzie niweczyć nasz wysiłek wojenny, karano śmiercią?" Za każdym razem słyszał ogłuszające "Tak!"

Niebawem owacją nagradzano każde zdanie, niekiedy nawet każdą jego frazę. Pewien obecny na sali dziennikarz zauważył później, że jakaś euforia opanowała publiczność: "Nawet korespondencji zagraniczni podskakiwali na fotelach, wznosząc ochoczo okrzyki na jego cześć"
#jfe #goebbels #trzeciarzesza
https://www.youtube.com/watch?v=DRmHOSnehTk

6