Warsztat propagandowy Goebbelsa na przykładzie "Wojny totalnej"
Zapotrzebowanie na bilety przeszło wszelkie oczekiwania. Salę Pałacu Sportu wypełniło szczelnie 15 tysięcy osób, tak jak za starych dobrych czasów przed rokiem 1933. Zwykłych ludzi, oczekujących niecierpliwie na słowa ministra, opanował nastrój niepewności. Tutaj, w Pałacu Sportu, w godzinie niewątpliwego kryzysu, mieli znów doświadczyć poczucia wspólnoty celów i własnej mocy. Salę udekorowano nader skromnie. Ponad podium wisiał wielki transparent z napisem WOJNA TOTALNA - WOJNA NAJKRÓTSZA.
W miarę, jak Goebbels umiejętnie rozpalał emocję, publiczność ogarniało dominujące poczucie wyzwolenia. On zaś tymczasem odpowiednio modulował głos, dobierając do każdego fragmentu najwłaściwszą intonację i rytm. Na taśmach kroniki filmowej zarejestrowano niezwykle emocjonalne sceny. Minęło bowiem zaledwie kilkanaście minut, a ludzie wstawali, unosili ręce w geście nazistowskiego pozdrowienia, krzyczeli i intonowali pieśni ("Fuchrerze, rozkazuj! My Cię usłuchamy!").
Goebbels uderzył - wspominał po latach pewien analityk - w solenne, ironiczne tony, a nawet, ilekroć zaszła taka potrzeba, popadał w monotonię. Dobitnie akcentował kluczowe słowa, zwłaszcza przymiotniki w stopniu najwyższym. Przed szczególnie ważnymi fragmentami czynił rozmyślne pauzy. Wspominając wyzwania, przed którymi stanęły Niemcy, zwiększał tempo wymowy tak, że jego słowa zaczęły płynąć wartkim strumieniem; w takich chwilach zbliżał się jak najbliżej mikrofonu, by słyszano go jeszcze głośniej.
Stosował też pewien znakomicie opanowany trick służący wywoływaniu i zwiększaniu aplauzu: ilekroć sala wybuchała owacją, nie przerywał, ale kontynuował przemówienie. Zwielokrotniał również liczbę okrzyków, którymi zebrani odpowiadali pozytywnie na zadawane pytania. Wołał do wiwatującej publiczności: "Czy chcecie tego?" Czy się zgadzacie?" Przerywano mu ponad dwieście razy wrzaskami, głośnymi "tak jest!", "Racja!" oraz salwami śmiechu.
Goebbels nie owijał w bawełnę. Stwierdził, że nie zamierza dzielić odpowiedzialności za klęskę w Stalingradzie, przyszłość bowiem pokaże, że ofiary tej wojny nie poszły na marne. Ostatnie przedmurze "naszego czcigodnego kontynentu" - oznajmił (słowa te spotkały się z należytym aplauzem) - to Rzesza i jej sojusznicy. Pod koniec przemówienia rzucił swoje "dziesięć pytań"; dotyczyły one wiary słuchaczy w ostateczne zwycięstwo Rzeszy, ich woli walki, gotowości do pracy "w razie potrzeby nawet przez szesnaście godzin na dobę" oraz "dania z siebie wszystkiego dla zwycięstwa".
Wreszcie, gdy rozpalone emocje sięgnęły zenitu, krzyknął: "Czy chcecie wojny totalnej? Czy chcecie, jeśli okaże się to konieczne, aby była ona bardziej totalna i radykalna, niż możemy to sobie dzisiaj wyobrazić?" Natychmiast dodał nonszalanckim tonem: "Czy zgadzacie się, żeby każdego, kto będzie niweczyć nasz wysiłek wojenny, karano śmiercią?" Za każdym razem słyszał ogłuszające "Tak!"
Niebawem owacją nagradzano każde zdanie, niekiedy nawet każdą jego frazę. Pewien obecny na sali dziennikarz zauważył później, że jakaś euforia opanowała publiczność: "Nawet korespondencji zagraniczni podskakiwali na fotelach, wznosząc ochoczo okrzyki na jego cześć"
#jfe #goebbels #trzeciarzesza
https://www.youtube.com/watch?v=DRmHOSnehTk
Zapotrzebowanie na bilety przeszło wszelkie oczekiwania. Salę Pałacu Sportu wypełniło szczelnie 15 tysięcy osób, tak jak za starych dobrych czasów przed rokiem 1933. Zwykłych ludzi, oczekujących niecierpliwie na słowa ministra, opanował nastrój niepewności. Tutaj, w Pałacu Sportu, w godzinie niewątpliwego kryzysu, mieli znów doświadczyć poczucia wspólnoty celów i własnej mocy. Salę udekorowano nader skromnie. Ponad podium wisiał wielki transparent z napisem WOJNA TOTALNA - WOJNA NAJKRÓTSZA.
W miarę, jak Goebbels umiejętnie rozpalał emocję, publiczność ogarniało dominujące poczucie wyzwolenia. On zaś tymczasem odpowiednio modulował głos, dobierając do każdego fragmentu najwłaściwszą intonację i rytm. Na taśmach kroniki filmowej zarejestrowano niezwykle emocjonalne sceny. Minęło bowiem zaledwie kilkanaście minut, a ludzie wstawali, unosili ręce w geście nazistowskiego pozdrowienia, krzyczeli i intonowali pieśni ("Fuchrerze, rozkazuj! My Cię usłuchamy!").
Goebbels uderzył - wspominał po latach pewien analityk - w solenne, ironiczne tony, a nawet, ilekroć zaszła taka potrzeba, popadał w monotonię. Dobitnie akcentował kluczowe słowa, zwłaszcza przymiotniki w stopniu najwyższym. Przed szczególnie ważnymi fragmentami czynił rozmyślne pauzy. Wspominając wyzwania, przed którymi stanęły Niemcy, zwiększał tempo wymowy tak, że jego słowa zaczęły płynąć wartkim strumieniem; w takich chwilach zbliżał się jak najbliżej mikrofonu, by słyszano go jeszcze głośniej.
Stosował też pewien znakomicie opanowany trick służący wywoływaniu i zwiększaniu aplauzu: ilekroć sala wybuchała owacją, nie przerywał, ale kontynuował przemówienie. Zwielokrotniał również liczbę okrzyków, którymi zebrani odpowiadali pozytywnie na zadawane pytania. Wołał do wiwatującej publiczności: "Czy chcecie tego?" Czy się zgadzacie?" Przerywano mu ponad dwieście razy wrzaskami, głośnymi "tak jest!", "Racja!" oraz salwami śmiechu.
Goebbels nie owijał w bawełnę. Stwierdził, że nie zamierza dzielić odpowiedzialności za klęskę w Stalingradzie, przyszłość bowiem pokaże, że ofiary tej wojny nie poszły na marne. Ostatnie przedmurze "naszego czcigodnego kontynentu" - oznajmił (słowa te spotkały się z należytym aplauzem) - to Rzesza i jej sojusznicy. Pod koniec przemówienia rzucił swoje "dziesięć pytań"; dotyczyły one wiary słuchaczy w ostateczne zwycięstwo Rzeszy, ich woli walki, gotowości do pracy "w razie potrzeby nawet przez szesnaście godzin na dobę" oraz "dania z siebie wszystkiego dla zwycięstwa".
Wreszcie, gdy rozpalone emocje sięgnęły zenitu, krzyknął: "Czy chcecie wojny totalnej? Czy chcecie, jeśli okaże się to konieczne, aby była ona bardziej totalna i radykalna, niż możemy to sobie dzisiaj wyobrazić?" Natychmiast dodał nonszalanckim tonem: "Czy zgadzacie się, żeby każdego, kto będzie niweczyć nasz wysiłek wojenny, karano śmiercią?" Za każdym razem słyszał ogłuszające "Tak!"
Niebawem owacją nagradzano każde zdanie, niekiedy nawet każdą jego frazę. Pewien obecny na sali dziennikarz zauważył później, że jakaś euforia opanowała publiczność: "Nawet korespondencji zagraniczni podskakiwali na fotelach, wznosząc ochoczo okrzyki na jego cześć"
#jfe #goebbels #trzeciarzesza
https://www.youtube.com/watch?v=DRmHOSnehTk
Brak komentarzy. Napisz pierwszy