#polityka #polska #wielomski słowo na wigilie 11 listopada
Rzeczywistość następnych trzydziestu lat brutalnie zweryfikowała te liberalne i wolnościowe mrzonki! Po jakimś czasie do nas dotarło, że nie ma „wolnych mediów”, „niezależnej telewizji” i „obiektywnych gazet”. Wszystko, czy prawie wszystko to, co miało być neutralne, w rzeczywistości komuś i czemuś służyło, a wszechobecna ideologia wolności myśli, prasy, słowa pisanego i mówionego była dobrze zakamuflowaną ideologią triumfującego wtenczas na świecie neoliberalizmu. Mieliśmy wierzyć w wolność gospodarczą, aby na „wolnym rynku” międzynarodowe korporacje mogły za bezcen wykupić i złupić polską gospodarkę w procesie tzw. prywatyzacji. Mieliśmy wierzyć w wolność słowa, aby zachodnie media mogły ustanowić swój dyktat, przejąć nasze i narzucić wszystkim panujący język dyskursu. Mieliśmy wierzyć w idee „wolnego świata”, abyśmy uznali, że właściciele i mocarstwa strony „wolnościowej” mają rację w sporach politycznych z „wrogami wolności”. Gdy mówiono nam o wolności, tam zachodni politycy widzieli hegemonię własnych państw nad Polską. Gdy mówiono nam o rynku, tam zachodni biznesmeni widzieli „prywatyzacyjne okazje” i likwidację ustawodawstwa chroniącego pracowników harujących w ich firmach. Gdy mówiono nam o wolności myśli, to znaczyło to, że zachodnie media ustanowią swoją hegemonię medialną i narzucą własny sposób myślenia. Gdy naukowców nauczano o zasadach „nauki wolnej od ideologii”, znaczyło to, że będą w niej panować idee liberalno-demokratyczne. Wolność w świecie zachodnim nie polega na tym, że się myśli, mówi i robi to, co chce, lecz to, że powtarza się slogany za właścicielami tego świata i uważa się, że jest się wolnym. Mateusz Morawiecki w swoim słynnym podsłuchanym bon mocie mówi, że „Polska należy do kogoś z zewnątrz”. Owszem, należy i jeśli chcesz spokojnie pracować, zarabiać i żyć, to musisz mówić to, co powiedzieli ci w telewizorze nasi zewnętrzni właściciele.
http://konserwatyzm.pl/wielomski-neokolonializm-i-biopolityka-nad-wisla/
Rzeczywistość następnych trzydziestu lat brutalnie zweryfikowała te liberalne i wolnościowe mrzonki! Po jakimś czasie do nas dotarło, że nie ma „wolnych mediów”, „niezależnej telewizji” i „obiektywnych gazet”. Wszystko, czy prawie wszystko to, co miało być neutralne, w rzeczywistości komuś i czemuś służyło, a wszechobecna ideologia wolności myśli, prasy, słowa pisanego i mówionego była dobrze zakamuflowaną ideologią triumfującego wtenczas na świecie neoliberalizmu. Mieliśmy wierzyć w wolność gospodarczą, aby na „wolnym rynku” międzynarodowe korporacje mogły za bezcen wykupić i złupić polską gospodarkę w procesie tzw. prywatyzacji. Mieliśmy wierzyć w wolność słowa, aby zachodnie media mogły ustanowić swój dyktat, przejąć nasze i narzucić wszystkim panujący język dyskursu. Mieliśmy wierzyć w idee „wolnego świata”, abyśmy uznali, że właściciele i mocarstwa strony „wolnościowej” mają rację w sporach politycznych z „wrogami wolności”. Gdy mówiono nam o wolności, tam zachodni politycy widzieli hegemonię własnych państw nad Polską. Gdy mówiono nam o rynku, tam zachodni biznesmeni widzieli „prywatyzacyjne okazje” i likwidację ustawodawstwa chroniącego pracowników harujących w ich firmach. Gdy mówiono nam o wolności myśli, to znaczyło to, że zachodnie media ustanowią swoją hegemonię medialną i narzucą własny sposób myślenia. Gdy naukowców nauczano o zasadach „nauki wolnej od ideologii”, znaczyło to, że będą w niej panować idee liberalno-demokratyczne. Wolność w świecie zachodnim nie polega na tym, że się myśli, mówi i robi to, co chce, lecz to, że powtarza się slogany za właścicielami tego świata i uważa się, że jest się wolnym. Mateusz Morawiecki w swoim słynnym podsłuchanym bon mocie mówi, że „Polska należy do kogoś z zewnątrz”. Owszem, należy i jeśli chcesz spokojnie pracować, zarabiać i żyć, to musisz mówić to, co powiedzieli ci w telewizorze nasi zewnętrzni właściciele.
http://konserwatyzm.pl/wielomski-neokolonializm-i-biopolityka-nad-wisla/