Dobra, podarłem łacha przez kilka dni, płynąc pod prąd ogólnego wzburzenia. Wśród moich znajomych pojawiało się jednak zapotrzebowanie, abym się wyraził poważniej, bez śmieszkowania. Jednych zastanawia moja kontra, inni się martwią o moje zdrowie psychiczne. Na potrzeby FB parę rzeczy napisałem. Może kogoś na lurku to też zainteresuje (pan politolog here):
------------------------------------------------------
W roku 1993 został ustanowiony tzw. kompromis aborcyjny, który zaprzysięgły środowiska pookrągłostołowe, a sam temat miał być tylko okazjonalnie wyciągany, w okolicach wyborów, aby zbierać elektorat skrajny z lewej i prawej strony, przy tym go pacyfikując. Mądrość tą zrozumieli starzy trockiści Kuronia i postkomuniści Millera, złotouści biskupi oraz pobożna lewica postsolidarnościowa, która musiała jakoś uwiarygodnić się po prawej stronie, w o wiele bardziej konserwatywnym, niż ówczesna średnia polskiej sceny politycznej, społeczeństwie lat 90-tych. W tamtym czasie prawicy z prawdziwego zdarzenia nie było przy stoliku, była poza sejmem i układami.
Jest to ważna uwaga, gdyż kompromis aborcyjny jest przez nią niejako spakietyzowany w ramach układu pookrągłostołowego, a zatem domyślnie odrzucany.
Stan taki był bardzo wygodny dla dużych partii przez niemal 25 lat i wygoda ta zaczęła się zmieniać w przekleństwo, kiedy okazało się, że partyjki wyraźne ideologicznie, z prawej i lewej strony, zaczynają ogrywać po skrzydłach partie duże, postrzegane coraz częściej przez ich wyborców jako bezideowe placeholdery. W dużym skrócie wynika to z tego, że myśl państwowa PO-PiS-SLD i PSL wyczerpała się w momencie wejścia do UE w 2004 roku, a do łatania dziury po niej miała wystarczyć plomba fukuyamskiej wizji końca historii. Przez jakiś czas to nawet działało, a słowo - klucz "europejskość" pacyfikowało nastroje. Wszystko to jednak się teraz załamuje i nadchodzi nowe rozdanie.
Zarówno zakredytowani do śmierci boomersi, jak i wyniańczeni debetowym prosperity millenialsi potrzebują nowej marchewki, jakiejś wizerunkowej zmiany, aby chcieć dalej ciągnąć swoje wagoniki. Z nich wydzielił się zradykalizowany prekariat, któremu uzyskanym stopniem magistra obiecano tak wiele, a w zależności od miejsca zamieszkania wylądował on w prowincjonalnej budżetówce albo w wielkomiejskim korpo. Różnica polega tylko na tym, że tych drugich stać na bilet, aby dojechać do tych pierwszych i wspólnie móc się pokłócić przy świątecznym stole. Ale miało być o aborcji…
Więc problem ten w skrajnej formie dotyka jakichś promili społeczeństwa, lecz jest bardzo wygodny, aby mieć o nim zdanie. Z jakiegoś powodu jest to o wiele lepszy zapalnik niż podatki, ordynacja wyborcza, czy… Konstytucja.
l tu jest, zdaje się, pies pogrzebany. Sam zdawałem z tego aktu prawnego bardzo trudny egzamin i zakułem Konstytucję niemal na pamięć. A wierzcie mi, jest to potworny bubel prawny, który dezorganizuje jakąkolwiek próbę ukierunkowania naszego kraju. Stąd paradoksalnie ci sami ludzie, którzy protestowali w obronie Konstytucji i wolnych sądów dwa lata temu, teraz protestują przeciwko tej samej literze prawa, której wcześniej bronili. Faktem jest jednoznaczny zapis o ochronie każdego życia ludzkiego, a zawarty przed jej uchwaleniem kompromis aborcyjny jest z nią niezgodny i opierał się przez lata wyłącznie na woli politycznej dogadanych dużych partii.
Czyli prowizorka prawna i uznaniowość, dotykająca każdego, niezależnie od poglądów.
Problem dotyczy ogółu prawa w Polsce i wymaga narodowego konsensusu do napisania wszystkiego od nowa. A to oznacza nowe rozdanie. Dlatego też skrajna lewica i konserwatywna prawica zajmują pozycje wyjściowe. Ba, obie grupy nawet chwilowo grają do jednej bramki, zyskując na poparciu.
Dlaczego szkaluję więc te protesty? Za najgorsze mam to, że protestujący prekariat nie sięga głębiej i nie chce zmian jakości prawa, ale jego interpretacji zgodnie z nieostrymi pojęciami jak "prawa kobiet" i całego tego pakietu tzw. praw do. Chcą zachować status quo, ale z atrakcyjną w ich oczach interpretacją.
Z kryzysu korzystają nieźle zorganizowane grupy skrajnie lewicowe i anarchistyczne, których nadrzędnym celem jest obalanie ładu, jaki on by nie był, poprzez umacnianie dysfunkcji tradycyjnego prawa kodeksowego i wprowadzania go na tor kolizyjny z tzw. prawami mniejszości.
Niewyrobiona politycznie ulica, napędzana gwałtownością niechęci wobec "kurdupla na kocie" przyjmuje za swoje ich symbole. Mogę sobie tylko wyobrazić jakie "prawa kobiet" zorganizowałaby takiej postępowej Julce moja ś. p. prababcia, jakby zobaczyła czerwono - czarne runy Sig na ich rozdartych buźkach i zapewniam, że na goleniu pustego łba na łyso by się nie skończyło.
W każdym razie… jestem sceptyczny wobec tej ulicznej rewolucji, bo jako konserwa wiem, że to właśnie z tym rozhuśtanym emocjonalnie kwikiem przyjdzie się prawicy mierzyć w najbliższych latach.
-------------------------
Zdjęcie konserwatywki dla atencji, bo poza piekłem kobiet są też aniołki.
#polityka #lewica #prawica #historia #aborcja #przmyslenia