W dzisiejszym świecie wszechobecny jest kult słabości. Wielokrotnie pisaliśmy o promowaniu na szeroką skalę materializmu, hedonizmu, rozpusty i innych patologii, jednak często sprowadzają się one do braku panowania nad sobą. Do tego, że prymitywne instynkty, wcześniej umiejętnie rozbudzone przez grających pierwsze skrzypce w światowym teatrze biorą górę nad zwykłym człowiekiem i staje się on ich niewolnikiem. To nic innego tylko zwykła słabość. Współczesność wmawia ludziom, że ich grzechy, złe ciągoty, zboczenia wcale złe nie są, że dobrą drogą jest akceptacja ich, wręcz afirmacja zamiast walka z nimi i stawanie się lepszym człowiekiem. Współczesny świat obalił dogmat prawdy obiektywnej, wyniósł na piedestał relatywizm moralny, to już człowiek sam dyktuje sobie co może, a co nie może, żadna wyższa instancja. Oczywiście "samodzielne" zdanie człowieka jest odpowiednio urabiane za pomocą powtarzanych w mediach, popkulturze, nawet prawodawstwie bezsensownych sloganów, które do znudzenia różnymi technikami manipulacyjnymi, przekazami podprogowymi wbija się szarej masie do głów.
Innym filarem kultu słabości, jest egalitaryzm. Wpajanie kłamstwa o rzekomej równości wszystkich ludzi, jak zauważa Juliusz Evola z czysto naturalistycznego punktu widzenia to po prostu nonsens. Wystarczy przypomnieć jaka ideologia dzwoniła i biła dzień i noc o "równości", zgadza się - komunizm. Implementacja tej zasady prowadzi do tego, że osoba dobrze prowadząca swoje życie ma takie same prawa jak najgorszy dekadent regularnie oddający się rozpuście i innym degenerującym czynnościom (których zakres legalnych do wykonywania cały czas się poszerza, np. legalizacja narkotyków, prostytucji, klubów nocnych itd.). Prowadzi to do absurdów, czego doskonałym przykładem jest idąca za egalitaryzmem "niedyskryminacja". Cała zasada "niedyskriminacji" jest po prostu kultem słabości. Po pierwsze przyjrzyjmy się czym "dyskryminacja" jest w znaczeniu etymologicznym. Pochodzi ona od łacińskiego słowa "discriminatio" czyli "rozróżnianie". I tak złe robi się już samo, zgodnie zresztą z etymologią - rozróżnianie. Nie można powiedzieć osobie grubej by ta zaczęła coś z tym robić bo jest się "fatfobem". Na tym, w Polsce jeszcze bawiącym większość ludzi nawet tych oczadzonych systemem przykładzie widać całą głupotę tego bełkotu. Walec równości, który jednak płynie do przodu z coraz szybszą prędkością jest nieubłagany. "Fatfobia" jest logiczną konsekwencją zaimplementowania tej zasady, aż nie chce się myśleć co może być następne. Może samo rozróżnianie na mężczyzn i kobiety zacznie być czymś "złym"? A nie, chyba tu już się spóźniliśmy, to może rozróżnianie istot żywych na ludzi i zwierzęta?
Następnym objawem tego kultu słabości jest przyjęcie przez rzekomo w jakiś sposób "tradycyjne" ruchy języka wroga. O niedyskryminacji mówią wszelkiego rodzaju "ruchy na rzecz praw mężczyzn". To stawianie się w roli ofiary, szczekanie jak pies o bycie traktowanym w myśl feministycznej koncepcji "związku partnerskiego" jest po prostu żałosne. Wojny z feminizmem nie wygra się używając ich dialektyki, wymyślonej przez nich, tylko po to by właśnie ich ruchy odniosły zwycięstwo. Nieświadomie ludzie zaangażowani w takie działania biorą udział w przesuwaniu "okna Overtona" w stronę feministyczno - marksistowską. Dość powiedzieć, że tylko słabeusze potrzebują równości. Osoba silna zawsze sobie poradzi, a stawianie się jako płci męskiej w roli ubitego, nieporadnego zagubionego dziecka (zgodnie zresztą z obecną feministyczną wykładnią obecną chociażby w reklamach), budzi również z żywych jeszcze względów kulturowych, ale i biologicznych (mężczyzna generalnie jest silniejszy od kobiety) jedynie śmiech. Często osoby zaangażowane w tego typu ruchy używają w stosunku do feministek argumentu, że "w krajach arabskich jakoś nie hałasują". I mają od razu odpowiedź dlaczego tak jest. Islam jest religią opartą o kult siły, męskość. Kobiety, z czystej biologii to wynika chcą męskich mężczyzn, a nie rozbeczanych chłopczyków płaczących o "równość". Dość powiedzieć, że przed wojną chociażby w Polsce, bez całej tej medialnej machiny propagandowej systemu, najwyższym poparciem i szerokim zaangażowaniem w ruch ze strony kobiet cieszyli się Polscy Narodowcy (Narodowa Organizacja Kobiet liczyła niemal 80 tysięcy członkiń).
Język wroga zostawmy jemu samemu. Naprawę świata należy zacząć od naprawy pojęć. My po swojej stronie mamy prawdę, prawda się obroni, a z niej płynie siła. Kłamstwo jest natomiast słabe i ma krótkie nóżki. Siła zawsze zgniecie słabiznę, nie babrajmy się więc w tę drugą.
Obserwuj nas na Instagramie:
https://www.instagram.com/gpws_ig/
Telegram: t.me/GPWStg
Facebook:
https://www.facebook.com/Grafika-Przeciw-Współczesnemu-Światu-10840240151069#revoltagainsthemodernworld #bekazlewactwa #antyfeminizm #siła