Odwiozłem familię na pociąg, prawie wyjechałem spod dworca do domciu pospać a tu jeb, latające audi z najebanym przybyszem za fajerą... pomogłem mu wysiąść.... cdn...

EDIT: jak już ochłonął i się zorientował, że jest już wezwana policja/karetka (łapę miał tylko rozjebaną, żadnych innych widocznych uszkodzeń)/straż, to kurtałę pod pachę i w długą. Więc musiałem.... idę do spowiedzi... cdn.
EDIT2: Kontynuując, musiałem za nim pójść, żeby nie spierdolił. Dziamgolił cały czas "bro, no Police!", "don't fellow me!" a ja go jebałem jak burą sukę, że nie jestem kurwa jego bro, że mógł kogoś zabić i takie tam. Wyglądal jak Czeczen czy Gruzin. Patrzyłem tylko, czy jakiejś kosy mi nie sprzeda w końcu. Pacyfikowac go nie chciałem, bo trzymał się za łapę (złamana!? chuj wie) i krew mu się z łapy lała a potem by mnie ganiali, że to ja go uszkodziłem czy coś. W końcu patrol dojechał, jak ich zobaczył to odpuścił spierdalanie, usiadł na ławce i grzecznie poczekał aż po niego przyjdą. Nadmuchał 1,6. Jego do karetki a nas spisali, poprosili żeby podjechać na komendę na przesłuchanie, spowiedź odwalona i już po 2,5h udało się dotrzeć do domu. Można iść w końcu spać. Kolorowych!
Tu foto z miejsca, w którym wyszedł z progu, lądowanie bez telemarku.
#sleevecontent #wypadek #warszawa #praga