#wypadek #PKP #koleje
Dłuższy czas nosiłem się z zamiarem napisania o tym na #lurker. Ale jakoś miałem wątpliwości.

Nie do końca wiem co mam o tym myśleć, znów.

Wczoraj o godzinie 20.30 pod kołami pociągu zginął mój znajomy. Wina jego bo przechodził pod zamkniętymi barierkami. Ale ja nie o tym.
Zrządzenie losu chciało, że miałem w pracy awarię. Skończyłem wcześniej. Do domu mam 7 minut drogi. Ale zawsze jeżdżę po mieście do czasu aż się silnik nagrzeje. I tak było wczoraj. 20.15 przejeżdżałem przez przejazd kolejowy jeżdżąc po mieście. 20.20 byłem pod domem i miałem jechać jeszcze raz na około miasta ale powiedziałem sobie, jebać nie chce mi się. Od mojego domu do przejazdu jest 10 minut drogi autem.
Usiadłem tylko w domu, ogarnąłem się po pracy, pogotowie, straż pożarna, było słychać jak jadą. Kilkanaście minut później dowiedziałem się, że mój znajomy nie żyje.

Trochę teoria, którą można podciągnąć pod #zjawiskaniewyjasnione bo miałem jechać, czułem potrzebę żeby jechać. Ale nie zrobiłem tego. Co gdybym pojechał? Byłbym tam w tej godzinie o której zdarzył się wypadek. Mógłby żyć, gdybym tam był, bardzo możliwe, wierzę w to.

Nie wiem, mam mętlik w głowie,

13