Manfred Fritz Bajorat wypłynął z Martyniki w 2010 roku. Był pogrążony w żalu, pochował właśnie swoją żonę Claudię, która przegrała walkę z nowotworem. Mężczyzna ostatni raz był widziany kiedy wieczorem oddalał się od wyspy swoim jachtem Sayo. Nikt go nie widział ani nie słyszał przez 6 lat.
25 lutego 2016 roku dwóch rybaków dostrzegło jacht pływający u wybrzeży Filipin. Pozbawiona masztów jednostka zainteresowała ich natychmiast, postanowili więc wejść na pokład i dokładnie sprawdzić co się stało. Nie byli przygotowani na to, że łódź jest nadal prowadzona przez jej martwego kapitana. Obok niego leżały zdjęcia jego zmarłej żony oraz list adresowany do niej. Wokół porozrzucane były ubrania i konserwy. Na początku podejrzewano, że ktoś przyczynił się do śmierci Manfreda, jednak nie odnaleziono żadnych wskazujących na to śladów.
Zmumifikowane zwłoki mężczyzny cały czas siedziały przy radiu. Wydaje się, że mężczyzna zmarł podczas wzywania pomocy. Jego ciało zostało zakonserwowane przez suche, oceaniczne wiatry niosące drobinki soli. W połączeniu z wysokimi temperaturami zmumifikowały ciało kapitana.
Mężczyzna spędził tak 6 lat, dryfując otoczony zdjęciami żony, z ręką wyciągniętą w kierunku radia, najprawdopodobniej chcąc wezwać pomoc.
Policja zamknęła sprawę jachtu Sayo, kapitan zostanie pochowany obok swojej żony na Martynice.

Wideo z wejścia na pokład:
https://youtu.be/7FCneAAWv54#zeglarstwo #ciekawostki #smierc