@Andrzej_Zielinski,
To miał być komentarz do
http://lurker.land/post/2oxar4xwv7ilhttp://lurker.land/post/2oxar4xwv7ilale za bardzo się rozrosło

Pamiętam rok 2003 lub 2004, kiedy koleżanka ze studiów pokazała mi "gogle". To było zupełnie nowe doświadczenie po tych wszystkich "lycosach" i "onetach". Wyszukiwanie było tak proste i przyjemne, że dziwiłem się jak to możliwe, że wcześniej nie było takiego narzędzia. Potem dostałem zaproszenie do gmaila i jako jeden z niewielu cieszyłem się zupełnie nową pocztą. Jedynym "mankamentem" wyszukiwarki i poczty były malutkie tekstowe banerki z reklamami. Praktycznie ich nie dostrzegałem. Były to czasy gdy w siedzibie Google biurka były zrobione ze zdjętych z framug drzwi, a na ścianie wisiał dumnie napis "Don't be evil".
Dziś siedziba Googla wygląda jak fabryka czekolady "Williego Wonky", a napis będący nieformalną polityką firmy zniknął. Ja natomiast wciąż przełączam się pomiędzy kilkoma wyszukiwarkami, bo wyniki z jednej są inne niż z drugiej. Gdy chcę poczytać propagandę inną niż amerykańska używam "Duck duck go", gdy chcę znaleźć łożyska do pralki "Google" okazuje się niezastąpiony. Już któryś rok zastanawiam się jak wydostać się gmaila. Za rok czy dwa minie 20 lat od kiedy zacząłem z niego korzystać. A co jeśli jest jakaś ważna strona czy usługa, na której podałem swój adres i stracę dostęp? A co jeśli ktoś będzie chciał się ze mną skontaktować? To może przejściowo korzystać z dwóch kont? Mam teraz pocztę na gmailu i na protonie. Nie zapowiada się, żebym łatwo skasował gmaila.
Dzisiejszy świat opiera się na ludzkim lenistwie, wygodzie i na wpojeniu wiary, że nie będziesz umiał danej rzeczy zrobić samodzielnie. Współczesny człowiek wrzucony do lasu zginie tam niechybnie nie mając pomysłu jak się wydostać, a jeśli to niemożliwe to jak stworzyć sobie schronienie i czego nie jeść, a co jeść. Jeszcze pokolenie naszych dziadków wiedziało jak zbudować ziemiankę. My za to już wiemy, że lepiej nie brać kredytu we frankach.
Dziś brzytwą golą się tylko fascynaci, tak jak istnieją entuzjaści kodowania w BASICu. Nikt normalny nie zamieniłby wody w kranie na jarzmo z drewnianymi hobokami. Sami wchodzimy do złotej klatki, która jest wygodna i miła, ale w każdej chwili z tej klatki można usunąć poidełko i przysmaki, a ich obecność uzależnić od posłuszeństwa.
Kiedy pierwszy raz widziałem Idiokrację to nie pasowało mi, że w mieszkaniu do którego z falą śmieci wpadł główny bohater, facet siedzi wpatrzony w telewizor, a nie w komputer. To przecież nie złota era telewizji, powinien siedzieć przed jakimś świetnym komputerem, albo mieć okulary do wirtualnej rzeczywistości.
Z pojawieniem się Netflixa i reszty tego typu platform zacząłem dochodzić do wniosku, że jednak twórca Idiokracji miał rację. Większość ludzi nie tworzy treści, a jedynie je konsumuje i wielka tafla wyświetlająca proste w przyswojeniu rozrywki w stylu "Au, moje jajca!" jest tym co zadowoli większość.
Do śmierci internetu przyczyniła się jego powszechność. Przestał być narzędziem instytutów i uniwersytetów czy czarną magią odprawianą przez jedynego na osiedlu geeka. Stał się tym samym czym woda, prąd i gaz. Kolejnym medium, które musi pojawić się w mieszkaniu, aby nazwać je pełnowartościowym. Gorszy pieniądz wypiera lepszy i tak samo tutaj równająca w dół większość przyjęła wytworzone dla zysku rozwiązania. Ma być łatwo i przyjemnie, bez zbędnego łamania sobie głowy. Komputery stały się telewizorami z funkcją maszyny do pisania. Mimo wszechobecnych słowników ludzie piszą byle jak i z mnóstwem błędów. Przyszłość nie wygląda jak z filmów sci-fi, w których powszechny dostęp do wiedzy sprawił, że co drugi jest naukowcem, a co trzeci artystą.
Przyszłość wygląda źle. Przyszłość to zachęta, aby odrąbać sobie nogi, bo nasze nowoczesne protezy nigdy nie bolą i zwalniają z konieczności zastanawiania się w jakim kierunku iść. Przyszłość to rezygnacja ze swojego systemu odporności na rzecz leków i szczepionek, przyszłość to rezygnacja ze spotkań przy piwie, współżycia z kobietami, jedzenia prawdziwych steków, a ostatecznie przyszłość to koniec używania mózgu, bo sztuczna inteligencja wie lepiej co powinniśmy myśleć.
Pozostaną nieliczni, jak inżynierowie z powieści Zajdla, chowający się w bunkrze zabezpieczonym hasłem w postaci całki do rozwiązania.
#kupowpis #strumienswiadomosci