W 2014 roku wylądowałem w #uk i żydowska twarzoksiążka przypomniała mi dziś taką oto historię jaką siedem lat temu na szybko zapisałem:
---------------------------------------------------
10 grudnia, wymijając szalejące orkany, wylądowałem w Luton. Nie wykupiwszy opcji priorytetowego opuszczenia pokładu, wyszedłem jako jeden z ostatnich, zajmując podobne miejsce w kolejce do odprawy. Za mną stanęła, nienagannie ubrana, starsza pani, której wzrok nieustannie odczuwałem na plecach. Kiedy się odwracałem ta patrzyła mi prosto w oczy.
Myślę - wytrzymam, zignoruję, to w końcu Luton, pierwszy krok milowy większości Polaków na Wyspach. A wiadomo, że w tej specyficznej zbieraninie nietrudno o wariata i dziwaka.
Po kontroli dokumentu, przystanąłem na pobliskich krzesełkach w celu lepszego zabezpieczenia przewożonej kontrabandy przed dalszą drogą.
- Przepraszam, czy może mi Pan powiedzieć, gdzie jest ubikacja?
Jakoś nie byłem zaskoczony. Wiedziałem, że podejdzie…
- Pierwszy raz tu jestem, ale chyba najłatwiej będzie się kierować napisem "toilets"... czyli zdaje się za tym rogiem.
- Dziękuję... - odpowiedziała czyniąc pierwszy krok we wskazanym kierunku. Nagle się odwróciła:
- A czy przyjmie Pan ode mnie święty medalik? - uroczo i nienachalnie zagaiła.
- Medalik? Ja?
- No tak, Mam go specjalnie dla Pana i chciałam go Panu podarować.
- Bardzo mi miło, mogę przyjąć, przekaże babci, myślę, że bardzo się ucieszy.
- Nie nie, w żadnym wypadku, to dla Pana.
- Dla mnie... - powtórzyłem cicho, pomyślawszy, że te całe talizmanowe pogaństwo, może być dobrą wróżbą na nowe życie w tym kraju.
Nienależny odmawiać. Prezent przyjąłem. Jak się okazało szczęśliwie.
Nawet nie zauważyłem, kiedy starsza Pani odeszła. Bardziej zniknęła. A może jej tam wcale nie było?
---------------------------------------------
Spisałem powyższe 15 grudnia 2014 roku. Co było dalej? Rok 2015 był dla mnie najtrudniejszym w życiu, oszukany, okradziony przez brytyjskiego wspólnika i wystawiony przez niego na ostrzał brytyjskiej skarbówki, musiałem podjąć się najprostszych prac na produkcji przerzucając miesiącami 20 kilowe worki. Jednocześnie nie mając już firmy w Polsce, sprzedawszy też tam mieszkanie na poczet doinwestowania w nową spółkę, musiałem jak najszybciej sciągnąć żonę z malutkim dziekciem. Generalnie syf, kiła, mogiła, depresja i budowanie życia od zera w nowym kraju, z mocnym minusem finansowym na start.
O medaliku oczywiście zapomniałem w tym trudnym czasie, bo nigdy zbytnio religijny nie byłem, chociaż z pewnością gdzieś go mam i postaram się go w tym roku odnaleźć.
Jednak najbardziej zastanawia mnie jak to mnie owa starsza pani, tak dumnego i będącego pewnego swojej świetlanej przyszłości, przejrzała? Skąd wiedziała, że już za miesiąc będę potrzebował, również i duchowego wsparcia? A może to spotkanie to był tylko przypadek?
#memrys #uk #przemyslenia #religia #creepycontent #takbylo #emigracja
---------------------------------------------------
10 grudnia, wymijając szalejące orkany, wylądowałem w Luton. Nie wykupiwszy opcji priorytetowego opuszczenia pokładu, wyszedłem jako jeden z ostatnich, zajmując podobne miejsce w kolejce do odprawy. Za mną stanęła, nienagannie ubrana, starsza pani, której wzrok nieustannie odczuwałem na plecach. Kiedy się odwracałem ta patrzyła mi prosto w oczy.
Myślę - wytrzymam, zignoruję, to w końcu Luton, pierwszy krok milowy większości Polaków na Wyspach. A wiadomo, że w tej specyficznej zbieraninie nietrudno o wariata i dziwaka.
Po kontroli dokumentu, przystanąłem na pobliskich krzesełkach w celu lepszego zabezpieczenia przewożonej kontrabandy przed dalszą drogą.
- Przepraszam, czy może mi Pan powiedzieć, gdzie jest ubikacja?
Jakoś nie byłem zaskoczony. Wiedziałem, że podejdzie…
- Pierwszy raz tu jestem, ale chyba najłatwiej będzie się kierować napisem "toilets"... czyli zdaje się za tym rogiem.
- Dziękuję... - odpowiedziała czyniąc pierwszy krok we wskazanym kierunku. Nagle się odwróciła:
- A czy przyjmie Pan ode mnie święty medalik? - uroczo i nienachalnie zagaiła.
- Medalik? Ja?
- No tak, Mam go specjalnie dla Pana i chciałam go Panu podarować.
- Bardzo mi miło, mogę przyjąć, przekaże babci, myślę, że bardzo się ucieszy.
- Nie nie, w żadnym wypadku, to dla Pana.
- Dla mnie... - powtórzyłem cicho, pomyślawszy, że te całe talizmanowe pogaństwo, może być dobrą wróżbą na nowe życie w tym kraju.
Nienależny odmawiać. Prezent przyjąłem. Jak się okazało szczęśliwie.
Nawet nie zauważyłem, kiedy starsza Pani odeszła. Bardziej zniknęła. A może jej tam wcale nie było?
---------------------------------------------
Spisałem powyższe 15 grudnia 2014 roku. Co było dalej? Rok 2015 był dla mnie najtrudniejszym w życiu, oszukany, okradziony przez brytyjskiego wspólnika i wystawiony przez niego na ostrzał brytyjskiej skarbówki, musiałem podjąć się najprostszych prac na produkcji przerzucając miesiącami 20 kilowe worki. Jednocześnie nie mając już firmy w Polsce, sprzedawszy też tam mieszkanie na poczet doinwestowania w nową spółkę, musiałem jak najszybciej sciągnąć żonę z malutkim dziekciem. Generalnie syf, kiła, mogiła, depresja i budowanie życia od zera w nowym kraju, z mocnym minusem finansowym na start.
O medaliku oczywiście zapomniałem w tym trudnym czasie, bo nigdy zbytnio religijny nie byłem, chociaż z pewnością gdzieś go mam i postaram się go w tym roku odnaleźć.
Jednak najbardziej zastanawia mnie jak to mnie owa starsza pani, tak dumnego i będącego pewnego swojej świetlanej przyszłości, przejrzała? Skąd wiedziała, że już za miesiąc będę potrzebował, również i duchowego wsparcia? A może to spotkanie to był tylko przypadek?
#memrys #uk #przemyslenia #religia #creepycontent #takbylo #emigracja