Oni mają broń, więc my też mamy. Potrzebujemy broni, by obronić się przed tyrańskim rządem.- w kontekście dlaczego Polacy nie mogą mieć swobodnego dostępu do broni

A zaczęło się tak. Urzędnicy z Waszyngtonu powiedzieli mu, że nie może wypasać bydła na ziemi, do której prawa rości sobie rząd federalny. Krowy poganiali w tamtym miejscu – jak sam twierdzi – jego ojciec, dziadek i pradziadek, a nagle okazało się, że rząd Baracka Obamy szykuje eksmisję stada, ponieważ zamierza… chronić żółwie.
Bundy nie uznał nowych przepisów i zaczęła się batalia. Od razu doszło do urzędniczej machinacji, ponieważ gdy ranczer odmówił dalszego płacenia za korzystanie z gruntu, została mu naliczona absolutnie bezprecedensowa w innych stanach kara, nieprzyzwoicie przekraczająca zwyczajowe kwoty.
Konflikt zaczął się rozwijać. Z jednej strony stanęła rodzina poganiaczy bydła i wspierający ją wolni obywatele Stanów Zjednoczonych – z drugiej urzędnicy federalni, policja i FBI. Gdy doszło do wkroczenia służb i zagrożenia żywego dobytku, strona Clivena Bundy’ego wystąpiła w pełnym rynsztunku – w kamizelkach kuloodpornych i z wszelkimi rodzajami broni, od Glocka, poprzez AR-15, do potężnej snajperki. Wyposażenie obywateli nie tylko nie ustępowało oddziałom państwowym, ale wręcz je przewyższało, gdyż funkcjonariusze bali się eskalacji i sami nie występowali w rynsztunku taktycznym.
Kulminacja nastąpiła, gdy rząd federalny skonfiskował bydło Bundy’ego. Wówczas spokojny ranczer zebrał trzy „skrajnie prawicowe” (jak opisywały liberalne media) milicje obywatelskie, które zamknęły autostradę, ustawiły posterunki i przystąpiły do akcji ostatecznego ukrócenia federalnej hucpy mającej na celu pokazanie dominacji widzimisię władzy nad prawem nabytym obywatela.
Wszedłszy w drogę praworządnym Amerykanom, siły państwowe stanęły przed perspektywą wojny domowej. Atmosfera rozgrzała się do czerwoności, w momencie gdy podczas rekwirowania krów jedna z nich… zdechła. To dla wieśniaków z amerykańskiego Południa było za wiele (Wikipedia w tabelce z przyczynami starcia podaje cattleslaughter, czyli „bydłobójstwo”). Szala się przechyliła, a rządowi uzurpatorzy usłyszeli ultimatum, które w mgnieniu oka rozwiązało problem. Krowy powróciły na swoje miejsce… w ciągu pół godziny. Co najważniejsze – po powrocie na miejsce chodzą tam po dziś dzień i pasą się spokojnie, nie nękane już więcej przez urzędników, policję i FBI.
Tak wieśniaki, ranczerzy, farmerzy, kowboje i poganiacze bydła pokazali urzędnikom, gdzie jest ich miejsce i przypomnieli Amerykanom, że prawa wynikające z 2. Poprawki do Konstytucji nie są historycznym abstraktem, lecz realną podwaliną wolności osobistej każdego człowieka cieszącego się amerykańskim obywatelstwem.
Na jednym z reportaży z tego swoistego „powstania” widzimy jak dobrze zbudowany brodaty redneck w kamizelce kuloodpornej, z przewieszonym przez ramię karabinem maszynowym, mówi jakby nigdy nic, wskazując na obóz rządowy: Oni mają broń, więc my też mamy. Potrzebujemy broni, by obronić się przed tyrańskim rządem.
Co istotne, w sporze z Waszyngtonem Clivena Bundy’ego poparło stowarzyszenie szeryfów i część polityków republikańskich. Sprawa ciągnęła się jeszcze jakiś czas, ale ostatecznie sąd odrzucił wszystkie zarzuty stawiane Clivenowi, jego synom i innym osobom, które stanęły do zbrojnej potyczki z tyranami z Dystryktu Kolumbii.
https://pch24.pl/dlaczego-ameryka-jest-wciaz-wolna-przypadek-clivena-bundyego/
#wolność #broń #stanyzjednoczone #konflikty #władza #obywatel