Czołem

@Sol_Ziemi podzielił się z nami jakiś czas temu opowieścią o przebranżowieniu się w okolicach czterdziestki.

http://lurker.land/post/4x0lpmfxxcls

Pomyślałem, że i ja podzielę się z Wami swoją historią. Na co dzień pracuję w usługach (branża graficzna, głównie DTP), a jak powszechnie wiadomo - kto pracował w usługach, ten w cyrku się nie śmieje. Nie, żebym nie lubił swojej pracy, ale...

Pracowałem sporo lat jako fotograf (zmieniając hobby w pracę). Po latach uznałem, że praca mocno koliduje mi z hobby i często robiąc dla siebie, łapałem się na tym, że myślę o tym, czy to co teraz robię przyda mi się zawodowo - i tak podświadomie w rejon hobby z buciorami właziła praca.

Gdy fotograficzne stocki zaczęły być popularne i rosły ich zasoby, porzuciłem zawodowe fotografowanie, aby zająć się bardziej merytoryczną stroną czasopisma (ogólnopolski, kolorowy miesięcznik - mały, niemały... w branży mieliśmy jedne z największych zasięgów). Jednak jak to w pracy - pomimo, że prowadziliśmy miesięcznik w dwuosobowym składzie (plus naczelny), zaczął mi mocno uwierać styl pracy naczelnego - "rąk nie przyłożę, ale na koniec powiem co mi się nie podoba". Zacząłem więc brnąć w grafikę i DTP, co po czasie stało się moim głównym źródłem utrzymania. W okolicy czterdziestki założyłem firmę, którą prowadzę od ponad 2 lat, bawiąc się zawodowo już tylko we freelancerkę. Nie jest źle, skończył się mały ZUS, "normalny", choć powinienem napisać "duży", nie zeżarł tej mikrofiremki - radzę sobie... ale od jakiegoś czasu mocno zaczyna uwierać mi specyfika tej pracy z klientem (zmiany głównych założeń projektu po wykonaniu pracy) - tu znowu cyrk, bo w 95% pracuję z małymi i średnimi gminami, powiatami, instytucjami publicznymi - mógłbym napisać książkę o niekompetencji urzędników pracujących w tzw. działach promocji.

Szukałem więc czegoś, czym mógłbym się zająć, co sprawiałoby mi radość, gdzie inni nie mieliby wpływu na to co robię. I tak, przestawiając kiedyś futerał z miniszlifierką, wpadłem na pomysł "a może biżuteria z naturalnych, zwykłych kamieni"? Poszukałem w sieci i okazało się być to całkiem niezłą niszą, aczkolwiek "sprzedawalną". I tak zacząłem tę przygodę. Podziergałem kilka miesięcy, założyłem jakiegoś facebooka, instagrama, próbując badać to, czy "będzie żarło". Pokazało się zainteresowanie - postanowiłem więc wrzucać na etsy to, czego jeszcze nie rozdałem rodzinie lub znajomym i ku mojemu zdziwieniu, warsztat zwrócił się już na kilku kamykach. Kilka pojechało do Polski, kilka rozjechało się po Europie, jeden nawet cieszy oko za oceanem. Zaczęli pisać ludzie "a zrobiłby pan?", "czy mógłby pan pokazać?", "a może ma pan coś takiego?"... nawet zrobiłem kilka prac na zlecenie i znów złapałem się na tym, że zaczynam robić to co chcą klienci, a nie to co ja bym chciał.

Wracam więc do hobby po prawie półrocznej przerwie, odpocząwszy od cudzych myśli. Liczę na to, że będzie to fajny plan na emeryturę, bo nie liczę na tę państwową. Jak widać - można próbować zmieniać życie po czterdziestce, co gorąco polecam - jeśli coś was w dotychczasowej pracy nawet lekko uwiera - pomyślcie, że będzie uwierać jeszcze dwadzieścia kilka lat.

Wiem ile jeszcze pracy przede mną, aby opanować ten temat do mistrzostwa.. Trzymajcie więc lurki kciuki za to, aby to kamieniarstwo zdołało przejąć rolę "żywiciela rodziny" szybciej niż w wieku emerytalnym.

W bonusie kilka starszych prac, żeby nie męczyć Was pojedynczo. Jeśli macie pytania - uprzedzam, że lubię gadać o kamieniach.

#chwalesie #rzezba #bizuteria #rzemioslo #sztuka #tworczoscwlasna #kamien #kinkistones #praca

19

@megabot, powiedziano "kto kocha to co robi, ten nie spędzi w pracy ani jednego dnia życia," ale powiedz mi, kto ma tyle szczęścia i jedzie "na fali" do emerytury ileś tam lat? Może jakiś promil promila - jakiś malarz, który zarabia za płótno tyle, że może kupić wyspę, warsztat wyposażyć, zaszyć się tam z zapasem żarcia, leków, picia, muzyki i czerpać natchnienie z eteru. A tak poza tym to smutna rzeczywistość jest taka, że potrzebujemy na chleb no i musimy mieć regularny zarobek a rynek i ludzie są kapryśni - co zrobisz.
@wordpressowiec, @Mitne,

Zdaję sobie sprawę, że takie coś udaje się nielicznym... jak i zdaję sobie sprawę, że nawet w obecnej branży to nie ja zawsze mam rację - w końcu to nie ja wiem czego potrzebuję i zamawiam. Tak jak pisałem - zlecenia zleceniami - nie jest źle, ale zawsze może być lepiej.

Wiem też, że przy obecnych i poprzednich "specjalizacjach" wkładałem wiele od siebie, ale chyba każdy artysta (choć bardzo nie lubię tego słowa, bo chcąc czy nie - obracałem się w tym towarzystwie i określający się tym mianem kojarzą mi się źle), chciałby być w pełnie twórcą nie współtwórcą.

Jeśli jest możliwość (a nielicznym się udaje), to czemu by nie próbować do tego dążyć? To też chyba kierunek nadany przez introwertyczną naturę.
@megabot, Z tego co opisujesz masz duszę artysty. To nie jest tylko twój problem - mało kto z artystów zarabia tworząc co chcę. Wielu artystów pracuje na zleceniach od małych po duże finansowo, od zwykłych rysunków po skomplikowany artwork, od normalnej treści po popierdoloną.

Niestety mało co z tym zrobisz jak chcesz to traktować jako zawód i zarabiać. Może zmiana myślenia ci jest potrzebna? Robisz dla kogoś ok ale zlecenia tego nie wykonałaby sama ta osoba która by ci to zleciła. A już na pewno nie tak samo.
@megabot, kiedy chodzenie "z kamieniem u szyi" nabiera nowego wymiaru.
@Emrys_Vledig, Ciekawe skojarzenie.

Pozwolę sobie ukraść i na pewno kiedyś wykorzystam.
@megabot, a proszę bardzo. Niech interes kwitnie.