#wypadek #PKP #koleje
Dłuższy czas nosiłem się z zamiarem napisania o tym na #lurker. Ale jakoś miałem wątpliwości.

Nie do końca wiem co mam o tym myśleć, znów.

Wczoraj o godzinie 20.30 pod kołami pociągu zginął mój znajomy. Wina jego bo przechodził pod zamkniętymi barierkami. Ale ja nie o tym.
Zrządzenie losu chciało, że miałem w pracy awarię. Skończyłem wcześniej. Do domu mam 7 minut drogi. Ale zawsze jeżdżę po mieście do czasu aż się silnik nagrzeje. I tak było wczoraj. 20.15 przejeżdżałem przez przejazd kolejowy jeżdżąc po mieście. 20.20 byłem pod domem i miałem jechać jeszcze raz na około miasta ale powiedziałem sobie, jebać nie chce mi się. Od mojego domu do przejazdu jest 10 minut drogi autem.
Usiadłem tylko w domu, ogarnąłem się po pracy, pogotowie, straż pożarna, było słychać jak jadą. Kilkanaście minut później dowiedziałem się, że mój znajomy nie żyje.

Trochę teoria, którą można podciągnąć pod #zjawiskaniewyjasnione bo miałem jechać, czułem potrzebę żeby jechać. Ale nie zrobiłem tego. Co gdybym pojechał? Byłbym tam w tej godzinie o której zdarzył się wypadek. Mógłby żyć, gdybym tam był, bardzo możliwe, wierzę w to.

Nie wiem, mam mętlik w głowie,

13

@YoloDruid,
1. Nie jesteś niczemu winny. Nie jesteś sprawcą zaistniałej sytuacji, ani nie miałeś wiedzy, ani mocy by cos zmienić. Jesteś całkowicie niewinny.

2. Nie wiesz co by było gdyby. Są miliony alternatywnych scenariuszy w których twój kumpel by żył. Są też tysiące alternatywnych scenariuszy w których zginąłby lata temu. Suma wielu czynników będących poza naszym pojmowaniem dała taki a nie inny rezultat. Przykładowo gdyby twój kumpel posiedział na kiblu minutę dłużej, to jest szansa że dotarłby na przejście minutę później, a przejeżdżający pociąg by go minął. Wszystkie te alternatywne scenariusze łączy jedno - są fikcją o której nie warto rozmyślać. Szkoda czasu. Niczego to nie zmieni.

3. Gdyby człowiek wiedział że się przewróci, to by się położył. Ale tego nie wie. W momencie w którym to czytasz, ja mogę być już trupem zabitym chociażby przez tętniaka. Życie. Dzisiaj żyjesz, jutro może cię już nie być. Nie ma w tym żadnej reguły lub sprawiedliwości. A przynajmniej ja z ludzkiej perspektywy takowych nie dostrzegam. Nie zamartwiaj się taką a nie inną konstrukcją świata.

Jakiś czas temu przeżywałem podobne rozkminy. To zawsze boli i człowiek zawsze rozkminia, więc też sobie na to pozwól jeśli masz taką potrzebę, ale nie zatracaj się w tym i żyj dalej. Nawet na Lurku o tym pisałem.
https://lurker.land/post/UjBGuvkOW

Inną rozkminę miałem ostatnio. Zmarł mój wujek. Na serce. Okazało się że kilka dni wcześniej miał bardzo charakterystyczny objaw niewydolności serca. Gdyby mnie obudzili w środku nocy i zapytali co to może być, to bym wiedział że serducho. Tylko że nikt mnie nie zapytał. Ani ja nie zapytałem co tam u wujka. Nikt nie wiedział że warto zapytać. Okazało się że w nocy miał potrzebę usiąść na krześle, bo plecy go bolały. Czasem nawet spał na siedząco. To nie był ból pleców… Gdy seruducho nie nadąża pompować krwi na duży obieg, to zalega ona w obiegu płucnym i przydusza człowieka. Jak się usiądzie to czuć ulgę. Jego ciało mówiło o zawale, tylko nie było w pobliżu nikogo kto by ten sygnał odczytał.

Głupie zrządzenie losu. Minuta rozmowy i możliwe że człowiek by żył. Gdyby tylko padło odpowiednie pytanie i odpowiedź. Ale fakty są takie że nie żyje. Trzeba wyciągnąć lekcję i żyć dalej. Mądrzejszym o kolejne doświadczenia i z nadzieją że samemu w głupi sposób się nie zginie. Ale tylko nadzieją, bo pewności nie masz nigdy.

Trzymaj się kolego i pamiętaj że niczym nie zawiniłeś. Sytuacja była poza twoją kontrolą.
@YoloDruid, Nie masz kontroli nad tym co zrobi inny człowiek. Odpowiadasz za swoje i wyłącznie swoje czyny.
Jeśli ktoś źle przechodzi, ty go powstrzymasz bo jesteś w tym samym miejscu - to jest wyłącznie twoja akcja, świadczy dobrze o tobie.
Jeśli ktoś źle przechodzi a ciebie nie ma w pobliżu i ginie - gdzie w tym jest twoja wina?

To samo myślenie mnie ogarniało wiele lat i doprowadzało do depresji. Nie jesteśmy bogami z omnipotencją - mamy tylko kontrolę na to co dzieję się wokół nas. Ja też miałem jakieś uczucia i pomysły z czapy typu: "A dzisiaj pojadę do tego sklepu albo w to miejsce" od tak. Nie z potrzeby. Nic w miejscach do których pojechałem się nie wydarzyło.

Ja cię nawet rozumiem, zadręczasz się bo myślisz że jakaś siła wyższa ci wskazała osobę do uratowania. Nawet jeśli to prawda, to pytanie czemu ta siła wyższa nie zainterweniowała? Ja czuję że na przykład ktoś nade mną czuwa (wiele osób nazywa to "aniołem stróżem") i już z 9 razy dzięki dziwnym przypadkom śmierci uniknąłem.

Miało tak być najwidoczniej. Ja nie wierzę w predestynację (to nawet przeciwne z wierzeniami większości współczesnych religii z tego co wiem) ale każdy powinien po prostu i tylko starać się żyć w swojej bańce. Bo tylko nad nią mamy jakąś kontrolę.
@YoloDruid, ciekawe metafizyczne pytania.Oglądałeś film Efekt motyla?
@prawdabezfalszu, Ten film przy takich myślach jest raczej niewskazany...
@YoloDruid, jak można się dać zabić pociągowi. chyba nieprzypadkowo wlazł na te tory. choć nie raz się obserwuje jak piesi/rowerzyści na zamkniętych szlabanach sobie przechodzą
@YoloDruid, To co się już wydarzyło to fakty i nie możesz ich zmienić. To co się dzieje w tej chwili to teraźniejszość, a to co się będzie działo to przyszłość, która jest nieznana.

Ja też czasem zastanawiam się czy różni moi bliscy mogliby żyć, gdybym podjął taką, a nie inną decyzję w przeszłości. Potem jednak przypominam sobie, że to życie, a nie gra komputerowa i nie ma drugiego podejścia.

Nieszczęśliwe wypadki w dużej mierze są konsekwencją złych decyzji ofiar. Pośpiech, poddanie się nałogom, zachcianki, duma - to często sprawia, że ludzie sami wystawiają się niebezpieczeństwo.

Współczuję Ci tej sytuacji. Możliwe, że istnieje coś takiego jak intuicja, głosy podświadomości i telepatyczne sygnały. Jednak jak miałoby wyglądać nasze życie, gdybyśmy mieli reagować na każde przeczucie i podszept podświadomości?

Nie zadręczaj się tym. Jesteśmy tu tylko na chwilę. Człowiek, który zginął nie szanował dostatecznie swojego życia. Zrobił swoją głupotą wielką krzywdę swoim bliskim i osobom, którym na nim zależało. Nie miałeś na to żadnego wpływu.
@YoloDruid, niepotrzebnie się zadręczasz. Nawet jakby tam był, to wcale by nie oznaczało, że by żył. Jeszcze by mogło być tak, że patrzysz jak go pociąg trafia, to byś dopiero miał wyrzuty, że tylko patrzyłeś i nic nie mogłeś zrobić. Co byś takiego zrobił będąc na miejscu i siedząc w aucie? Zatrąbił klaksonem, czy podbiegł i się na niego rzucił, żeby go z torów zepchnąć? Pewnie ani to, ani to.

Wpis został usunięty przez autora