Kobieta w Trzeciej Rzeszy
Aktywność społeczna

Na uwagę zasługuje fakt, że antyfeministyczna Trzecia Rzesza zdołała włączyć w działalność publiczną znacznie więcej kobiet, niż uczyniło to państwo weimarskie, które dało przecież kobietom prawa wyborcze. Narodowosocjalistyczna Liga Kobiet stała się jedną z trzech największych organizacji państwowych, chociaż 70% działaczek nie należało do partii, co pokazuje, że wiele kobiet było zdolnych podjąć działania oświatowe czy administracyjne z pobudek pozapolitycznych. Najczęściej z potrzeby autoekspresji bądź dla zdobycia prestiżu.
Członkinie Ligi Kobiet prowadziły kursy opieki dla przyszłych matek, kursy gospodyń dla młodych dziewcząt, kursy opieki macierzyńskiej dla narzeczonych, a w czasie wojny odpowiadały za dostarczanie posiłku żołnierzom na stacjach kolejowych, pełniły służbę pomocniczą w Czerwonym Krzyżu, produkowały koce na front, prowadziły zajęcia z gotowania i szycia bądź zajmowały się selekcją złomu i reszty materiałów. W 1937 roku przewodnicząca Ligi Kobiet, Gertrude Scholtz-Klink, podczas zlotu partyjnego stwierdziła: "Nawet jeśli naszą jedyną bronią jest materiał jedwabiu bądź główka kapusty, jej działanie powinno być tak samo skuteczne jak inny rodzaj broni".
Praca

Wdrażanie tradycyjnego modelu społecznego zbierało swoje największe żniwa w wymiarze sprawiedliwości. Od 1936 roku kobiety nie mogły już występować jako sędziowie i prokuratorzy publiczni. Zabraniano wybierać kobiety do sądów przysięgłych, ponieważ "nie potrafią one myśleć logicznie i rozumować obiektywnie, nierzadko kierując się wyłącznie uczuciem". Liczba nauczycielek w żeńskich szkołach spadła do 1935 roku o 15%,a liczba kobiet-profesorów z 58 do 36. Głuchy na nowe porządki nie pozostawał również kościół. W 1935 biskup Hamburga uchylił reformę kościelną z czasów weirmarskich, która dopuszczała kobiety do pełnienia niektórych funkcji liturgicznych.

Choć wiele mówiono o zatrzymaniu kobiet w domu, z czasem ich praca stała się niezbędna. W 1933 roku stanowiły 37% ogółu siły roboczej Niemiec. Co prawda w 1937 roku ich udział zmniejszył się do 31% ale już w 1939 podskoczył do 38%. Prawie 8 milionów było zatrudnionych w przemyśle fabrycznym i biurowym, w całym przemyśle stanowił 23% personelu a wśród robotników rolnych aż 50%. Nawet w zakładach metalowych co 8 pracownik był kobietą. W roku 1944 pracujących kobiet było 14 milionów i podlegały obowiązkowi 56 godzinnego tygodnia pracy.
Co ciekawe, Front Pracy starał się zwalczać antyfeministyczne nastroje w halach fabrycznych. Mając na uwadze zmęczone nogi listonoszek, zażądał od właścicieli domów, aby na parterze instalowali wspólne skrzynki pocztowe dla wszystkich lokatorów oraz zabronił zatrudniania kobiet przy noszeniu ciężarów większych niż 15 kg. Niektórzy dowódcy przedsiębiorstw pozostawiali im swobodny wybór zmiany, bądź pozwalali pracować 5, zamiast 6 dni w tygodniu.
Tarcia na szczeblu władzy

Pod lupę wzięto też używki oraz makijaż. Mieszkańcom Mainz miejscowy szef policji zalecił zatrzymywanie na ulicy kobiet palących papierosy i przypominanie o ich obowiązkach Niemki i matki, natomiast komórka organizacyjna Frontu Pracy w Dolnej Frankonii zabroniła wstępu na swoje zebrania kobietom używającym szminki i pudru, a te, które zauważono z papierosem, traciły automatycznie prawa członkowskie. Takim zachowaniom wtórował Volkischer Beobachter, potępiając makijaż jako coś rażąco nieniemieckiego: "Najbardziej nienaturalną rzeczą, jaką możemy dziś zauważyć na ulicy, jest Niemka, która lekceważąc wszelkie reguły estetyczne wymalowała sobie twarz orientalną farbą wojenną".

Walka o prawo do palenia oraz konflikt estetyki z ideologią w kwestii wyglądu kobiet ciągnął się od samego momentu przejęcia władzy i trwał również w okresie wojennym, nie doczekując się nigdy oficjalnego rozstrzygnięcia. Tym bardziej, że, niejako w ich obronie, stawał chociażby Fuhrer: "Nie możemy w trakcie wojny totalnej wypowiadać wojny naszym kobietom. Stanowią one wielką siłę, a każdy, kto krytykuje ich starania o piękno, czyni sobie z nich wroga". Wtórował mu zresztą sam Joseph Goebbels: "Noszenie spodni przez kobiety nie powinno być sprawą publicznych dyskusji.
Zwłaszcza w zimniejszej porze roku mogą one śmiało chodzić w spodniach, nawet jeśli nie podoba się to niektórym członkom Partii. Musimy wyplenić zarazę bigoterii". Takie słowa nie mogą dziwić, wszak jego żona Magda patronowała Niemieckiemu Instytutowi Mody i zawsze z entuzjazmem zapatrywała się na pomysł łączenia przez rodaczki typowo rodzinnej roli kobiet ze stylistyczną kreatywnością.

Kult Hitlera rozbudził w Niemkach resztki lojalności dynastycznej i drzemiącą energię psychiczną połączoną z rozproszoną religijnością. W czasie oficjalnych imprez Trzeciej Rzeszy żeńska część tłumu bardzo często wpadała w specyficzną formę histerii, pod nazwą Kontaktsuch - nie dający się opanować popęd, aby dotknąć Fuhrera. To również płeć piękna była pod koniec wojny bardziej skłonna do samobójstwa, byleby nie żyć w świecie, w którym zabraknie Fuhrera. Dość napisać, że już w styczniu 32', w czasie spotkania Hitlera z potentatami przemysłowymi w Dusseldorfie, obecne tam damy płaciły szatniarzowi po marce, w zamian za możliwość powąchania bukietu kwiatów wręczonego Fuhrerowi przy wejściu.

Poza środowiskiem wyższej inteligencji, szowinizm nie był dla Niemek poważnym problemem. Najbardziej zatwardziałe feministki dochodziły do wniosku, że w ostatecznym rachunku stabilizacja ekonomiczna i korzyści płynące z kultu macierzyństwa rekompensują z nadwyżką dyskryminację płci oraz "polityczne wdowieństwo". Nawet skutki redukcji kobiet z personelu państwowego udało się załagodzić dzięki znalezieniu ujścia dla ich energii w Opiece Społecznej i wspomnianej Lidze Kobiet.
#gruparatowaniapoziomu #ciekawostkihistoryczne #iiwojnaswiatowa #jfe

8

@judenfreiEurope, ziom, to jest tak dobre, że masakra!

moge Cie prosić, zebys wszystkie swoje wpisy tego typu dawał jako multipost?
@Thanos,

ziom, to jest tak dobre, że masakra!
Masz na myśli Narodowy Socjalizm?
:)
@judenfreiEurope, cały tag
#jfe
, wszystko na główną. naprawde top quality content