@Borok, zawsze miałem z nim problem jako z beciakiem.
@Borok, też go postrzegałem zawsze jako beciaka. Określenie beta (lub też beta-bankomat) odnosi się do mężczyzny, który wychowuje nie swoje dzieci, czyli wkłada wysiłek (Czas i pracę), inwestując nie w swoje geny (odchowuje nie swoje potomstwo). dość spotykany powszechnie proceder, gdzie laska "musi sie wyszaleć", zachodzi w ciążę z jakimś bad-boyem, który ją zostawia, a potem szuka "stabilizacji" w postaci spokojnego gościa, który jest nudny, ale daje wsparcie (głównie finansowe oraz emocjonalne).

cała ta sprawa to oczywiście forma pasożytnictwa, sprowadzająca się koniec końców do przegranej bety na polu segregacji genowej, bowiem on nie przekazuje genów: wszystkie jego starania na marne. jest więc klasycznym przegrywem. tyle pracy na marne. wiadomo, że dzieci, to dzieci, kocha się je bezwarunkowo, no ale… lepiej jak to są Twoje dzieci. wiesz, o co chodzi.

Józef nie był biologicznym ojcem, więc odniesienie do beta-bankomatu (odchowywał nie swojego syna) jest tutaj poprawne.
@Thanos, dzięki Wujaszku za wyjaśnienie. Faktycznie pasuje termin do sytuacji, ale IMO sytuacja jest wyjątkowa. Generalnie dla mnie kluczowa jest kwestia jak doszło do akceptacji. Mam lekkie skrzywienie jeśli chodzi o świętych, może nie tak jak Ignacy (nie czytam żywotów), ale niektóre postaci dość mocno "poznawałem". Jeśli idzie o Józefa, to dla mnie kluczem jest jego otwarcie na Boga i zaufanie. Gość początkowo postąpił tak jak zrobiłaby większość z nas, czyli podziękował Maryi i powiedział, żeby sobie poszła swoją drogą, po tym jak od Elżbieta wróciła z brzuchem… Zmiana następuje po nocnym widzeniu (a w zasadzie słyszeniu) gdzie pojawia się zapewnienie, że wszystko jest ok. I myślę, że to jest trudniejsza kwestia… Z jednej strony jak rozpoznać ten głos, z drugiej ktos, kto słyszy głosy, też trochę podpada… Niemniej w kontekście całego życia Józefa (o którym wiemy niewiele) i roli jaka spełnił w wychowaniu Jezusa, ja go podziwiam, że mimo roli beciak i oporu jaki miał żeby w nią wejść, ostatecznie zaufał Bogu i głosowi i zrobił robotę…

Wolam @Emrys_Vledig
@Borok, jest takie stowarzyszenie Mężczyźni św. Józefa. Coś jak harcerstwo dla tatuśków. Żony znajomych z tego stowarzyszenia są bardzo zadowolone, bo nie ma tam innych lasek i nie pija się wódy. Dość beciakowe towarzystwo.
@Emrys_Vledig, wiem że są takie organizacje. Generalnie nie odnajduje się w takim gronie, ale szanuje. Uważam, że jak ktoś umie sobie odmówić (np alkoholu) albo trwa w jakimś postanowieniu (np dieta, czy trening) to jest to chwalebne…
@Borok, co kto lubi. Niektórzy chcą umrzeć zdrowi. ;-)