Kto jednak zlekceważy egzaltowanego Suchorzewskiego, ten może nie zignoruje zagranicznego obserwatora, dyplomaty Daniela Hailesa (pamiętnikarze zapamiętali charakterystyczną sylwetkę czyniącego sarkastyczne uwagi wysokiego gentlemana z monoklem), który tak raportował z Warszawy do Londynu o dziele 3 Maja:

[…] ambicje marszałka Potockiego, ambaras wynikający ze stanu prywatnych finansów Jego Królewskiej Mości, dobre, lecz chybione intencje niewielu, połączone z niedolą i chciwością większości, działanie z ludźmi zawodzącymi zaufanie, ciemnymi, bądź też miernymi przyniosły krajowi niezwykle poważny kryzys. […] sądzę, iż mogę powiedzieć, że wielki obiekt Rewolucji (jeśli można to tak nazwać) i wszystkie później wynikające z tego manewry [polityczne] w rzeczywistości nie są niczym innym, jak tylko spłatą długów Jego Królewskiej Mość, sięgających obecnie sumy miliona szterlingów, oraz zaspokojeniem masy potrzeb jego dworzan – [ich] siedzib i pensji. […] trudno oprzeć przekonaniu, że Polacy zdają się nie zauważać, że Konstytucja niezdolna do samodzielnego utrzymania się swą wewnętrzną mocą i praktycznym zastosowaniem nie jest w ogóle żadną Konstytucją.

W czerwcu 1792 r., już w czasie nieuniknionej wojny z Rosją, Hailes stwierdzał: […] obecnie niewielu już ma jakiekolwiek wątpliwości, że to dzień 3 maja 1791 r. zadał ostateczny cios polskiej niepodległości [podkr. G.B.]. Cytaty z korespondencji Hailesa podaję za Wojciechem Janikiem, który podał je do druku w księdze pamiątkowej ofiarowanej prof. H. Kocójowi „Dyplomacja, polityka, prawo” (Katowice 2001).